Pomogła: 73 razy Dołączyła: 10 Sty 2010 Posty: 17375 Skąd: Tam i z powrotem
Wysłany: 2022-07-03, 21:14:46
Dzień trzeci - sobota 18 czerwca
Athenais
Jednym z głównych punktów programu zlotu była wycieczka do miejsca, gdzie kiedyś znajdowała się wieś Sowiróg, jedna z „zaginionych wiosek Puszczy Piskiej”, o których opowiadał nam pan Krzysztof Worobiec. Sowiróg był miejscem akcji słynnej powieści Ernsta Wieherta „Dzieci Jerominów”, która wspomniana jest w książce „Pan Samochodzik i Niewidzialni”. Dotarł tam też i Pan Samochodzik, szukając śladów zagrody Kurta Piontka i śladów zaginionych zbiorów doktora Gottlieba.
Na miejsce prowadził nas przewodnik Emila Roszewskiego "Na tropie Pana Samochodzika”, który mówił, że do wioski można dojść jedynie pieszo, a najbliższym punktem, gdzie mogliśmy zostawić samochody była wieś Jaśkowo. Stamtąd miało to być 2,5 km marszu i zastanawialiśmy się, czy jest to odległość w normalnych kilometrach, czy też w „bertometrach”, które, według relacji świadków, nieraz niewiele miały wspólnego z normalnymi kilometrami.
Z początku zaczął padać drobny deszczyk, ale nas to nie zniechęciło, gdyż jako starzy harcerze, przygotowani byliśmy na każdą pogodę. Szczególnie pomysłowy był przy tym Hrabia, który ubrał na siebie oryginalną harcerską pałatkę i został okrzyknięty przez młodszą część zlotowiczów Hagridem.
fot. She
fot. Athenais
Droga wiodła przez las i niczym nie różniła się od każdego innego leśnego duktu, za wyjątkiem ukazujących się gdzieniegdzie omszałych brzegów, czegoś na kształt krawężnika, po czym można było wnioskować, że kiedyś cywilizacja była bliżej tego miejsca, niż obecnie. Mniej więcej w połowie drogi naszym oczom ukazała się drogowskaz informujący, że na prawo znajduje się droga do cmentarza.
fot. Athenais
Po krótkim namyśle, czy rzeczywiście warto tam iść i nadłożyć drogi, stwierdzilimy, że warto, no bo to w końcu cmentarz, a my lubimy takie klimaty (później okazało się, że cmentarz był ciekawszy od pozostałości wsi, bo po wsi właściwie nic nie zostało, a na cmentarzu było przynajmniej kilka starych nagrobków).
fot. Wladimir77
Cmentarz, a raczej cmentarzyk, był w miarę dobrze utrzymany i ogrodzony niskim płotkiem. Stojąca obok tablica informacyjna mówiła o jego historii i o tym, że uporządkowano go w 2009 roku w ramach akcji „Zaginione wioski Puszczy Piskiej”. Obeszliśmy go dookoła, fotografując stare nagrobki z polsko brzmiącymi nazwiskami (jak np. Chuchollek) pisanymi gotykiem.
fot. Irycki
fot. Athenais
fot. Athenais
fot. Wladimir77
fot. Wladimir77
Gdy mieliśmy już opuszczać cmentarz, Teresa otrzymała wiadomość od Podkonieczerwca, który miał nas dogonić na trasie. Wiadomość była ze zdjęciem… tablicy informacyjnej. Teresa zaczęła się nerwowo rozglądać, bo nikt nie widział dołączającego do grupy Czerwca, zastanawiając się, czy może wiadomośc wysłał jego duch. Dopiero po chwili zorientowała się, że taka sama tablica musi znajdować się w samym Sowirogu i Czerwiec musiał nas wyprzedzić, kiedy skręciliśmy na cmentarz, i pójść prosto do wioski. Tak też było, z tym, że Czerwiec bardzo się spieszył do Spychowa po ser feta, po który wysłała go żona (dając na drogę bardzo gustowną torbę na zakupy) i kiedy wróciliśmy na główną drogę do Sowirogu, on już stamtąd wracał.
Wioska Sowiróg została już prawie całkowicie wchłonięta przez Puszczę Piską i gdyby nie znajdująca się tam tablica informacyjna, bardzo podobna do tej z cmentarza, można byłoby przegapić to miejsce i pójść dalej. Jedynym charakterystycznym punktem jest dawne centrum wioski z imponującym dębem i resztki pomostu przy dawnej przystani. Szukając w pobliżu, można znaleźć pojedyncze cegły z fundamentów dawnych domów.
fot. Teresa van Hagen
fot. Irycki
fot. Wladimir77
fot. Athenais
fot. Athenais
Większość osób nastawiła się, że ów wielki dąb będzie celem naszej wędrówki, zaczęto też przebąkiwać o zbliżającej się porze obiadu, na który, nie daj Boże!, moglibyśmy nie zdążyć. (Tak w ogóle, to codzienne obiady były jedynymi stałymi i niezmiennymi punktami w programie zlotu. Stawiali się na nie wszyscy punktualne i w komplecie, nie ważne, jaką wersję zwiedzania i zajęć w podgrupach sobie wybrali ). Jednak Szara Sowa zaczął nieśmiało wspominać o samochodzikowym keszu, który miał znajdować się nieco dalej, przy drodze na bindugę, na której w książce obozował Piękny Lolo. W momencie zawiązała się grupa miłośników bindugi, która, dziwnym trafem, składała się prawie z samych kajakarzy z poprzedniego dnia oraz Miji i Wladimira77. Przypadek? Grupa ta, w której i ja się znajdowałam, poszła jeszcze dalej, żeby zobaczyć tę sławetną bindugę.
Powiem tak, dotarliśmy w jakieś krzaki, czy była to binduga, nie wiem, bo tak właściwie to nikt z nas nie wiedział, jak wygląda binduga… Teren był coraz trudniejszy do przebycia, więc uznaliśmy, że to pewnie tam i po kilku fotkach na zwalonej kłodzie, bardzo szybkim marszem (naprawdę zbliżała się pora obiadu) wróciliśmy do mniej żądnej przygód części grupy, która czekała na nas w Sowirogu.
fot. Athenais
fot. Wladimir77
fot. Wladimir77
Po drodze zatrzymał nas w miejscu Szary, po to tylko, żeby oznajmić, że kesz jest gdzieś w lesie na wysokości drogi, ale pewnie nie warto tam włazić, bo daleko i krzaki, i w ogóle czasu mało... Przez cały czas zlotu byłam pod wrażeniem entuzjazmu naszego Ojca Zarządzającego, który objawiał się w chwilach, takich jak ta
Przed odejściem z Sowirogu, zostawiliśmy jeszcze po sobie pamiątkę w postaci forumowej naklejki przyklejonej na tablicy informacyjnej (w neutralnym miejscu, żeby niczego ważnego nie zasłonić), niczym harcerze po pobycie w tajemniczym eMeSie, gdzy zostawiali tabliczkę „Sprawdzono, strachów nie ma”.
fot. Wladimir77
Do samochodów wróciliśmy prawie biegiem, a przynajmniej czołówka, składająca się z Miji i Teresy, za którymi nadążyć próbowała reszta grupy. Ale nie odjechaliśmy od razu, ponieważ wyżej wspomniana para, żeby zamknąć spacer w okrągłych dziesięciu kilometrach, pobiegała sobie jeszcze kilka razy w tę i z powrotem po Jaśkowie. Reszta grupy cierpliwie czekała, myśląc już o obiedzie.
A ja dodam, że jeszcze poprzedniego wieczoru, na samo ognisko dołączył do nas Chemas!
Poza tym to właśnie ów aspekt:
She napisał/a:
Do samochodów wróciliśmy prawie biegiem, a przynajmniej czołówka, składająca się z Miji i Teresy, za którymi nadążyć próbowała reszta grupy.
spowodował to, że odpuściłem sobie owego kesza, bo i bez dodatkowych poszukiwań po krzakach, opóźniałem grupę wlokąc się na końcu, gdyż po pierwsze uważnie rozglądałem się za łosiem, bo nigdy tego stwora jeszcze nie widziałem na żywo, a po drugie mogłem sobie do woli kontemplować piękno dzikich zakątków Puszczy Piskiej!
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2022-07-03, 21:33, w całości zmieniany 1 raz
Borsuk Twórca Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych
Pomógł: 12 razy Dołączył: 15 Mar 2014 Posty: 527 Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2022-07-03, 22:06:05
Athenka, dzięki za tę relację, jest fantastyczna! W tym roku Sowiróg mnie ominął, ale cóż, pozostaje zaplanować tam wyprawę przy kolejnej wizycie na Mazurach.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Borsuk 2022-07-03, 22:06, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 3 razy Dołączył: 12 Wrz 2017 Posty: 334 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-07-04, 00:34:02
She napisał/a:
Dzień drugi - piątek 17 czerwca
Artur Pacuła
Spacer po Marinie w Niedźwiedzim Rogu
[…]
Wieczorem poproszony przez Szarą Sowę pojechałem odebrać z Mariny forumowicza Tytusa Atomicusa. Kiedy wsiadł do samochodu powiedział, że jest instruktorem na łódce i akurat stoją w tym porcie. Zapytałem od razu, bo nie mógł to być przypadek, czy prowadzi jacht Sztorm Grupy i czy to on wykonywał te wspaniałe manewry około południa.
- Byłem w kapeluszu?
- Tak.
- To byłem ja – uśmiech.
Dzięki za miłe słowa.
No i podziękowania dla Szarego, Artura, Bartosza i Berty, którzy zorganizowali i przeprowadzili podwózkę i odwózkę.
No i reszcie za miłe przyjęcie.
Ale widzę, że najlepsze mnie ominęło.
Wykonaliście kawał solidnej roboty z tymi odkryciami.
Ostatnio zmieniony przez Tytus Atomicus 2022-07-04, 14:55, w całości zmieniany 3 razy
A ja bym jeszcze dodał, że Irycki, Pani Irycka i ja odłączyliśmy się od grupy, która poszła w stronę bindugi. Jeszcze wcześniej chyba zrobił to Bartosz z Mikołajem, bo Mikołaj miał już dość. Nie dziwę się mu, bo ja również. Jak coś mi się pokręciło, to proszę o poprawkę. W każdym razie Iryccy i ja poszliśmy z powrotem do parkingu, zrobiliśmy sobie krótką przerwę trochę dalej za tablicą informującą o dawnej wsi Sowiróg. I dociekliwa Pani Irycka zeszła w dół w stronę jeziora, za nią poczłapał irycki. W końcu i ja dołączyłem i w tym to właśnie miejscu zobaczyliśmy stare fundamenty. Zaznaczam, że jest to jakieś 200 300 metrów przed tablicą, idąc od Jaśkowa żółtym szlakiem. Poczekaliśmy na grupę, która poszła w stronę bindugi, żeby poinformować o fundamentach. A potem już wszyscy wróciliśmy na parking i pojechaliśmy na słynny obiad w Karwicy! Ciekawe, czy jest zamówienie na jego opis
Dodam jeszcze, że ta wędrówka przez puszczę wykończyła mnie, co większość chyba dostrzegła i zmotywowała mnie do większego ruchu fizycznego
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 155 razy Wiek: 50 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 31623 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-07-04, 15:12:56
Bardzo sprawnie idziecie z tą relacją. Kilka dni nie zaglądałam i mam ogromne zaległości!
Athenais napisał/a:
Z kolei nie muszę chyba podkreślać jakie emocje wywołało "odkrycie" studni w najbliższej okolicy byłego zamku krzyżackiego! Tym bardziej, że wcześniej nie zauważyła jej nawet Berta!
Gratuluję!
Do środka trzeba było wejść!
Artur Pacuła napisał/a:
W trakcie oglądania pięknego mostu kolejowego w Okartowie naszła nas myśl o sprawdzeniu, dokąd mogą płynąć jachty przechodzące pod nim z położonymi masztami. Czyżby dało się gdzieś dalej płynąć? Niezbyt daleko. Jednak w trakcie oglądania mapy googla wyświetliły nam się tajemnicze bunkry i kwatera Wehrmachtu.
Aby zweryfikować naszą ową hipotezę przeprowadziłem sondę uliczną na wiadomą okoliczność.
Kozak napisał/a:
Budynek przy Al. Wczasów 4B został oddany do użytku około 1976 roku. Przynajmniej w czerwcu 1976 roku została założona Księga Wieczysta.
Oooo, takie śledztwa na miejscu zbrodni i w archiwach najbardziej lubię.
Dobrze by było, gdybyście zrobili kopie tych postów do wątku i miejscach z Niewidzialnych, bo tutaj temat zginie, a jest ciekawy.
Athenais napisał/a:
Powiem tak, dotarliśmy w jakieś krzaki, czy była to binduga, nie wiem, bo tak właściwie to nikt z nas nie wiedział, jak wygląda binduga…
Na przedwojennej mapie jest zaznaczone miejsce bindugi – znajdowała się za półwyspem, z którego pływał prom (widać tam ślady podmurówki i cegieł).
A ja dodam, że jeszcze poprzedniego wieczoru, na samo ognisko dołączył do nas Chemas!
Teraz jakoś doczytałem. Potwierdzam i chcę bardzo podziękować Dyrektorowi, który jako kierowca w asyście Sowy, przyjechał po mnie na dworzec PKP w Rucianem-Nida.
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Pomogła: 73 razy Dołączyła: 10 Sty 2010 Posty: 17375 Skąd: Tam i z powrotem
Wysłany: 2022-07-04, 18:39:42
Dzień trzeci- sobota 18 czerwca
Borsuk
Leśniczówka Pranie
Rodzina borsucza chodzi swoimi ścieżkami i tego dnia dołączyła do ekipy zlotowej na umówiony wcześniej obiad w Karwicy, po którym wszyscy uczestnicy udali się do leśniczówki Pranie. Jadąc do Prania nie wiedziałem o tym miejscu prawie nic. Tyle że przebywał tam Gałczyński (a nawet wydawało mi się, że był właścicielem obiektu), że swój ślub zaaranżował w Praniu współczesny artysta Mirosław Czyżykiewicz, i że rozegrała się tam jedna z kluczowych scen samochodzikowej powieści "Na tropie srebrnego kura".
Z parkingu wiedzie do leśniczówki piękna sosnowa aleja, przy czym drzewa osiągnęły tu imponujące rozmiary. Nie zanotowałem po drodze komarów i w ogóle tegoroczny zlot był łaskawy pod względem robactwa, bo na przykład nie zdarzyło się, żeby wieczorową porą atakowały nas chmary meszków, co w Gibach pięć lat temu było normą. Ok, może nie do końca mam rację, bo brak meszków zrównoważyły kleszcze ostatniego dnia.
A wracając do Prania, bilet na wejście kosztował jedyne 3 złote, bo obiekt akurat w remoncie i wycieczki są przyjmowane w amfiteatrze, gdzie przewodnik opowiada o historii miejsca. Nam trafiła się sympatyczna pani, która skojarzyła mi się z bibliotekarką - może nie z Marysią z "Pozwolenia na przywóz lwa" ale miała coś w sobie z tych pań, zanurzonych w księgozbiorach sięgających sufitu, i przynoszących pachnące kurzem woluminy.
Rozsiedliśmy się w nasłonecznionym amfiteatrze i słuchaliśmy opowieści o Praniu z czasów, kiedy miejsce to było odludnym i biednym siedliskiem leśniczego Stanisława Popowskiego, który po wojnie schronił się tutaj przed nowym ustrojem. Oprócz trudnych losów, jakie były jego udziałem, miał też pewne sukcesy jako przystojny mężczyzna, któremu podobno nie oparła się nawet Agnieszka Osiecka (skąd ona tu się wzięła? A może to nieco późniejsza historia).
Tym niemniej dzisiaj Pranie = Gałczyński. Opowiadając o poecie, pani wspomniała, że kiedy pisał wiersze socrealistyczne, to nie bardzo mu wychodziły, kładąc za to akcent na jego dokonania artystyczne w formach awangardowych jak Teatrzyk Zielona Gęś czy Listy z fiołkiem. Taka narracja obowiązuje teraz, zapewne w latach socjalizmu proporcje były odwrócone. Geniusz czy sługa systemu? - niech się historycy sprzeczają i dyskutują, i jeśli Gałczyńskiego w jego czasie stać było na dystans do świata do moim zdaniem nas stać tym bardziej.
Rzeczona zielona gęś jest dostrzegalna w różnych odsłonach na terenie leśniczówki, a jej figurkę wyciętą ze sklejki można kupić wewnątrz budynku w niewielkim sklepiku z pamiątkami, gdzie wybór tych pamiątek jest dość skromny i ogranicza się do wspomnianej gęsi w dwóch wielkościach oraz do regionalnych wydawnictw i pocztówek. Może i lepiej, że nie ma chińskich wytworów-potworków, którymi straszy większość miejscówek turystycznych - drewniane miecze, maczugi albo topory jako zabawki dla dzieci (z napisem Zakopane, Śniardwy, Jastrzębia Góra, Karwia i tak dalej, zależnie gdzie oferowane), porcelanowe dzwonki (z napisem Śniardwy, Jastrzębia Góra, Karwia i tak dalej), figurki-odlewy żaglówek albo żaglowce w butelce (z napisem Śniardwy, Jastrzębia Góra, Karwia i tak dalej), magnesy z imionami i można by wyliczać jeszcze, chociaż będąc nad morzem w ubiegłym roku zauważyłem niknącą podaż magicznych obrazków, obracanych góra-dół, których piasek miesza się z wodą czy czym tam innym (z obowiązkowym napisem Jastrzębia Góra, Karwia i tak dalej), więc kto taki chce niech się śpieszy, bo oferta znika z rynku. Zaznaczam, że obrazek piasek-woda nie jest wieczny i po pewnym czasie obydwa komponenty nie chcą się już ładnie oddzielać, tylko tworzą jednolitą breję.
Tego w Praniu na szczęście nie ma. Ale z drugiej strony trudno powiedzieć co w Praniu jest, bo placówka w remoncie prezentuje gołe ściany, a przynajmniej tak wynika z relacji uczestników naszej wycieczki, którym udało się zajrzeć przez uchylone drzwi do sali ekspozycyjnej, a sala była dzielnie broniona przez obsługę i nawet nie wiem czy to była sala czy duży pokój czy inne z oryginalnie istniejących pomieszczeń leśniczówki. Wiadomo (od pani opowiadającej), że w latach 50., po pozbyciu się stąd leśniczego z przedwojennym akowskim życiorysem, zainstalowany jego socjalistyczny następca zaczął gromadzić "pamiątki po Gałczyńskim", a to biurko czy krzesło, które "służyły pisarzowi do pracy", a to lampę naftową i inne elementy wyposażenia, które później pokazywał zwiedzającym, mimo że z samym artystą nie miały nic wspólnego. Widocznie ów leśniczy zainspirował się wystawą radziecką bodajże o Maksymie Gorkim, o której słyszałem w podstawówce, że pokazywano na niej dwa szkielety rzeczonego Gorkiego - jeden dorosły i jeden, kiedy Gorki był mały.
Forum pansamochodzik.net.pl ma swój wkład w literacką aurę Prania. Nie wiem kto był inicjatorem, ale Szary był wykonawcą wręczenia "pani z biblioteki" naszego sztandarowego przewodnika "Na tropie Pana Samochodzika", gdzie co prawda bezpośrednio nie napisano o leśniczówce ale o jej przyległościach jak najbardziej.
Po wykładzie pozostało nam obejrzeć Pranie z zewnątrz. Miejsce wywiera pozytywne wrażenie, ma swój klimat i warto je odwiedzić, zejść po stromych schodkach nad jezioro Nidzkie, posłuchać koncertu z leśnej sceny, zaprojektowanej zgodnie z duchem Gałczyńskiego (a przynajmniej mnie się ta estetyka podoba i w tamtym miejscu jest na miejscu), przejść się po lesie, którego za czasów Gałczyńskiego nie było i porozmawiać z panią, która opowiada o historii, bo jest to o wiele przyjemniejsze i ciekawsze niż czytanie o tym odludnym i dzisiaj obiekcie w internecie, który bardzo spłyca kontekst i nie daje prawdziwych wrażeń. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy za dwa lata nie zrobić w Praniu dwudziestolecia mojego ślubu z Kasią, kto wie może i do tego dojdzie, barierą jest tylko odległość od naszego miejsca zamieszkania (drobne 500 km i trochę).
Acha, dowiedzieliśmy się, że Pranie to nie od prania w dzisiejszym rozumieniu, ale od parowania łąk, na co mieszkańcy puszczy mówili, że "łąka pra". Podróże kształcą.
Po powrocie na parking padła propozycja wyjazdu do Rucianego na gofry.
Nie wiem kto był inicjatorem, ale Szary był wykonawcą wręczenia "pani z biblioteki" naszego sztandarowego przewodnika "Na tropie Pana Samochodzika", gdzie co prawda bezpośrednio nie napisano o leśniczówce ale o jej przyległościach jak najbardziej.
Jest też cytowany wiersz Gałczyńskiego, który pojawia się w jednym Samochodziku!
Powiem tak, dotarliśmy w jakieś krzaki, czy była to binduga, nie wiem, bo tak właściwie to nikt z nas nie wiedział, jak wygląda binduga…
Na przedwojennej mapie jest zaznaczone miejsce bindugi – znajdowała się za półwyspem, z którego pływał prom (widać tam ślady podmurówki i cegieł).
Ci najbardziej wysforowani doszli właśnie na ten półwysep czy cypel. Bardzo grząskie obecnie miejsce.
_________________ prof. dr hab. Jan Marczak,
Dyrektor Centralnego Zarządu Zabytków,
Ministerstwo Kultury i Sztuki
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 155 razy Wiek: 50 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 31623 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-07-05, 12:37:15
Marczak napisał/a:
Ci najbardziej wysforowani doszli właśnie na ten półwysep czy cypel. Bardzo grząskie obecnie miejsce.
Czyli można uznać, że dotarliście, bo z cypla miejsce dawnej bindugi widać.
She napisał/a:
No to napisz i nie będzie głosów
Na słyszenie głosów to jakiś dobry szaman potrzebny.
She napisał/a:
kiedy miejsce to było odludnym i biednym siedliskiem leśniczego Stanisława Popowskiego, który po wojnie schronił się tutaj przed nowym ustrojem. Oprócz trudnych losów, jakie były jego udziałem, miał też pewne sukcesy jako przystojny mężczyzna, któremu podobno nie oparła się nawet Agnieszka Osiecka (skąd ona tu się wzięła? A może to nieco późniejsza historia).
To pani nie wspominała? Osiecka regularnie bywała w pobliskich Krzyżach, które stanowiły mekkę artystów, głównie związanych z STS, czyli Studenckim Teatrem Satyryków. Ale z romansem Osieckiej z Popowskim to podobno raczej tylko legenda. W każdym razie "Na całych jeziorach ty" nie zostało ponoć napisane dla niego (jak niektórzy twierdzili), tylko dla Jeremiego Przybory.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2022-07-05, 12:38, w całości zmieniany 1 raz
Borsuk Twórca Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych
Pomógł: 12 razy Dołączył: 15 Mar 2014 Posty: 527 Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2022-07-08, 13:02:30
@Szary, nie pamiętam gdzie w PS był cytowany Gałczyński, pewnie w Winnetou, do którego dawno nie zaglądałem...
Berta von S. napisał/a:
To pani nie wspominała? Osiecka regularnie bywała w pobliskich Krzyżach, które stanowiły mekkę artystów, głównie związanych z STS, czyli Studenckim Teatrem Satyryków. Ale z romansem Osieckiej z Popowskim to podobno raczej tylko legenda. W każdym razie "Na całych jeziorach ty" nie zostało ponoć napisane dla niego (jak niektórzy twierdzili), tylko dla Jeremiego Przybory.
Może i legenda, kto tam wie Ale patrząc z boku, co Jeremi miał wspólnego z jeziorami, żeby prowokował do sformułowania "na całych jeziorach ty"? Tutaj zdecydowanie Popowski lepiej pasuje jako podmiot. Z kolei może Osiecka przebywała dużo z Przyborą na jeziorach i w ten sposób to podsumowała. Poezja to nie inżynieria mechaniczna, trudno znaleźć jasne powiązania mając skutek i szukając przyczyny.
@Szary, nie pamiętam gdzie w PS był cytowany Gałczyński, pewnie w Winnetou, do którego dawno nie zaglądałem...
W Niewidzialnych:
O Puszczy Piskiej napisano wiele. Wspaniały opis lasów, jezior i ludzi, którzy tu ongiś mieszkali, pozostawił Melchior Wańkowicz w swej słynnej książce „Na tropach Smętka”. Literacki portret tej okolicy dali Jerzy Putrament w powieści „Puszcza” i Igor Newerly w „Archipelagu ludzi odzyskanych”, gdzie w relacji z podróży kajakiem po Jeziorze Nidzkim znaleźć można wyjaśnienie dramatów, które tutaj się zdarzyły. W niewielkiej leśniczówce Pranie, położonej nad brzegiem Jeziora Nidzkiego, przebywał kilkakrotnie słynny poeta Konstanty Ildefons Gałczyński i utrwalił na zawsze w swojej poezji niezwykłe uroki tej ziemi.
Tu, gdzie się gwiazdy zbiegły
w taką kapelę dużą
domek z czerwonej cegły
rumieni się na wzgórzu:
To leśniczówka Pranie,
nasze jesienne mieszkanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.