Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-01-03, 11:38:35
John Dee napisał/a:
No tak, ale w większych miastach w bibliotekach można chyba wypożyczyć zarówno książki jak i muzykę + filmy?
W sumie to nie wiem, bo od lat wielkim łukiem omijam biblioteki. W moich czasach w bibliotekach były tylko książki, a filmy w wypożyczalniach video. Miejsc do wypożyczania muzyki i nut w ogóle nie kojarzę.
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2020-01-03, 21:32:27
To jeszcze ja dodam kilka zdjęć wraz z podziękowaniami za bardzo fajną imprezę sylwestrową .
Patriotycznie dodam coś z Opola (plus jedna zbiorówka z nocy sylwestrowej).
A w Opolu: Forumowicze na Festiwalu, u Piastów opolskich, z Jonaszem Koftą, a na koniec Berta spotkała grubą Bertę
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2020-01-04, 02:25:53
Berta von S. napisał/a:
Ładnie zatytułowałeś to zdjęcie z Koftą, za to w przypadku Grubej Berty liczyłam na większy kontrast...
Berta von S. napisał/a:
U nóg Piastów były bardzo fajne pso-stwory, jutro sprawdzę, czy mam ich zdjęcia.
Znalazłem taką interpretację co oznaczają ./redir/opole.franciszkanie.pl/wp-content/uploads/2016/05/Nagrobki-Piastów-Opolskich-w-Kaplicy-św.-Anny-1.pdf
"Symbolika zwierząt pod stopami książąt
1 ) Interpretacji nagrobków a) pozytywna b) negatywna - zwierzę może symbolizować cechę - zwierze może symbolizować cechę charakteru, które daje np. niebo zmarłemu; charakteru, z którą zwyciężył (dzięki której zwyciężył) zło, diabła i czym zasłużył sobie na niebo - zwierzęta są pod nogami – deptanie czegoś świadczy o czymś negatywnym - lew – może symbolizować diabła lub odwagę Postaci
a) Bolko I (lew pod nogami) - odwaga lub – diabeł
b) Bolko II (płyt + 2 lwy + Chełm z rogami - 2 lwy – pierwszy i ostatni grzech - hełm – nie ma znaczenia - rogi – z legend i mitów germańsko-celtyckich - hełm – wódz wojenny (nie mówi się o nim jako wódz) ale ten który nosi rogi władzy - rogi w hełmie- to symbol Korony szatańskiej (to nie herb) - płyta – stoi na fundamencie świątyni, a pod nią pierwszy i ostatni grzech (szatan) przygniata koronę szatana Ale to tylko dywagacje – nie jesteśmy pewni
c) Anna – pies - bardzo dziwny pies - tułów psa, pysk świni, łapy lwa Jaki artysta wyrzeźbił piękne postaci, to nie potrafiłby wyrzeźbić psa? „…pies kąsa rękę” - pies – zwierzę groźne, może ugryźć, padlinożerca - pies plugawy Anna najgorszy grzech przezwyciężony modlitwami
d) Bolko III (duży lew, który ma w pysku małą miniaturkę lwa - symbolika liczby 2 – pierwszy i ostatni grzech - pierwszy i ostatni diabeł "
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-01-04, 12:20:47
Kpt Petersen napisał/a:
Znalazłem taką interpretację co oznaczają ./redir/opole.franciszkanie.pl/wp-content/uploads/2016/05/Nagrobki-Piastów-Opolskich-w-Kaplicy-św.-Anny-1.pdf
"[i]Symbolika zwierząt pod stopami książąt
1 ) Interpretacji nagrobków a) pozytywna b) negatywna - zwierzę może symbolizować cechę - zwierze może symbolizować cechę charakteru, które daje np. niebo zmarłemu; charakteru, z którą zwyciężył (dzięki której zwyciężył) zło, diabła i czym zasłużył sobie na niebo - zwierzęta są pod nogami – deptanie czegoś świadczy o czymś negatywnym - lew – może symbolizować diabła lub odwagę Postaci
O lwie, który może mieć zarówno pozytywną jak i negatywną symbolikę wspominała też babka z Henrykowa. Tylko temtejszy Bolko trzymał stopy skromnie na jednym niewielkim lewku. A w Opolu była cała menażeria.
Kpt Petersen napisał/a:
b) Bolko II (płyt + 2 lwy + Chełm z rogami - 2 lwy – pierwszy i ostatni grzech
c) Anna – pies - bardzo dziwny pies - tułów psa, pysk świni, łapy lwa Jaki artysta wyrzeźbił piękne postaci, to nie potrafiłby wyrzeźbić psa?
Właśnie ten pies Anny i dziwolągi koło Bolka II najbardziej mnie zaintrygowały. Znalazłam foty. Jest tam też powiększenie ostatniego grzechu Bolka II. Niezbyt wyraźne niestety, ale coś tam widać - naprawdę trudno się w tym dopatrzeć lwa.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-01-04, 23:18:09
Sylwester 2019/2020 - reminiscencje
(w relacji będą zamieszczane zdjęcia moje, She, Leszka i Miji)
1. Sobota 28.30
Wieluń. Od ekspresówki lecimy krajową 45. Gośka krzyczy przez telefon, że oni są na drodze 488 i też już wjechali do Wielunia. Do skrzyżowania 45 z 488 docieramy w tym samym momencie, koordynacja jak w napadzie na bank. Spotkanie trzeba uczcić wspólnym obiadem, ale to już w Kluczborku, bo widziany z auta Wieluń jakoś nie porywa.
Na obiad oczywiście rolada (choć nie tak dobra jak Katowicach, a już na pewno nie tak dobra jak u She). Potem krótki spacer. Kluczbork to pierwsze na trasie miasteczko, do którego chętnie bym się przeprowadziła - ładny zabytkowy rynek, dużo starej zabudowy, sporo sklepików w dawnym stylu, brak pędzących tłumów i dziwnie mało patologii. W następnych dniach widzę jeszcze kilka miejsc w podobnym klimacie. Marcie wszystkie nieco się mylą, bo na każdym kolejnym rynku pyta mnie, czy to tutaj jedliśmy pierwszy obiad.
Gdy ruszamy, dzwoni Mija – opowiada coś o niewykończonym domu i żebym koniecznie obejrzała zdjęcia, które wysłał Emesowi na FB. Na fotkach plac budowy, który rzekomo ma się znajdować w miejscu naszej kwatery. Żart linami szyty, ale będącej jeszcze w drodze She podobno nieco skoczyło ciśnienie...
W zmroku błyskają tablice z podwójnymi nazwami miejscowości, zanurzamy się w głąb Opolszczyzny.
Głębinów. Wszyscy już są. She wita nas u bram, oprowadza po budynku i rozdziela pokoje, które będziemy jutro zamieniać ze względu na chrapanie. Gośka rozpakowuje toboły z połową wyposażenia łódzkiej kuchni.
Wreszcie relaks. Kominek płonie, piwo, grzaniec, drinki, żelki z rajchu. Wszyscy wyglądają na zadowolonych. Tomek łapie fazę kabaretowo-prezenterską zabija nas anegdotami o Siwym. A Mija z Edytą serwują takie opowieści o rozmowach rekrutacyjnych, że cały czas się zastanawiam, czy jednak nie robili sobie jaj.
Gadając jakoś zapominamy o kolacji, ale jest ciasto, bo Mija upiekł (?) z okazji bliskich urodzin. Oczywiście nie przyszło mi do głowy, żeby też coś przywieźć, więc wychodzę na lenia albo kutwę.
Marta próbuje nas namówić do tradycyjnej partyjki w 5 sekund, ale po podróży nikt już nie ma siły (słyszę, jak Leszek ściemnia dziecku, że nie umie czytać). Ktoś rzuca plotkę, że ciepłej wody starczy tylko dla kilku osób, wiec wraz z pozostałymi paniami błyskawicznie opuszczam towarzystwo. W sumie dobrze, bo następnego dnia trzeba wstać o świcie, czyli o dziewiątej.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2020-01-04, 23:20, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 83 razy Dołączyła: 10 Sty 2010 Posty: 19574 Skąd: Tam i z powrotem
Wysłany: 2020-01-05, 08:11:27
Berta von S. napisał/a:
Żart linami szyty, ale będącej jeszcze w drodze She podobno nieco skoczyło ciśnienie..
Noooo, udało mu się mnie zaniepokoić
Berta von S. napisał/a:
She wita nas u bram,
Żebyście nie zwiali, widząc ten plac budowy
A tak poważnie- obiekt jest rozbudowywany, ale nasze podwórko było uprzątnięte. Mija, żadnych betoniarek tam nie było
Berta von S. napisał/a:
następnego dnia trzeba wstać o świcie, czyli o dziewiątej.
W sumie to wcześniej, bo na 9 Marta obiecała zrobić dla wszystkich śniadanie.
_________________
Semel scriptum, decies lectum!
Ostatnio zmieniony przez She 2020-01-05, 11:28, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 14 razy Wiek: 41 Dołączył: 07 Maj 2014 Posty: 1607 Skąd: EZG
Wysłany: 2020-01-06, 16:31:35
She napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
Żart linami szyty, ale będącej jeszcze w drodze She podobno nieco skoczyło ciśnienie..
Noooo, udało mu się mnie zaniepokoić
Żebyście nie zwiali, widząc ten plac budowy
A tak poważnie- obiekt jest rozbudowywany, ale nasze podwórko było uprzątnięte. Mija, żadnych betoniarek tam nie było
Byłą była źle się przyglądałaś ;)
Leszek z Edytą mówili, że stan przedzawałowy wywołałem więc się udało
Mimo, że taki szyty
_________________ Zostawmy to i uciekajmy stąd
Póki mamy jeszcze czas...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2023 r.
Pierre Tendron Forumowy Badacz Naukowy Forumowicz nr 1000!
Pomógł: 8 razy Dołączył: 09 Cze 2014 Posty: 8160
Wysłany: 2020-01-09, 00:56:36
Berta von S. napisał/a:
Pierre Tendron napisał/a:
Zima jest, to normalne.
No właśnie nie całkiem normalne, bo jakieś dziwne skoki są. Rano było temperaturowo całkiem ok, wieczorem podobnie, a w środku dnia znowu zimnica.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-01-17, 23:40:03
Kolejny fragment relacji sylwestrowej. Sorry za opóźnienie, przeziębienie mnie zmogło i nie miałam siły.
.....
Niedziela 29.12 - przedpołudnie
Pierwszego dnia nawet udaje mi się zdążyć spokojnie zjeść śniadanie, pewnie dlatego że nie mam jeszcze w pokoju „przybranej córeczki”, która dopiero wieczorem się przekwateruje. Na zewnątrz siarczysty mróz. No może nie dosłownie, bo ze trzy stopnie na plusie, ale przy tej wilgotności jakoś inaczej się wszystko odczuwa.
Ruszamy do Kamieńca Ząbkowickiego. Za oknem, mimo szaro-burej aury, malownicze pejzaże, perspektywę rozległych łąk zamyka kontur gór. Wzdłuż drogi prawie sama stara zabudowa, zero pseudodworków i pustakowych kostek, sporo naprawdę pięknych budynków. Niektóre z tablicami, że na sprzedaż. Zastanawiam się ile może kosztować poniemieckie siedlisko na Opolszczyźnie albo Dolnym Śląsku. Pewnie nie bardzo dużo, tylko to tak cholernie daleko.
Ale na horyzoncie wyłania się już z mgieł pałac Marianny Orańskiej. Z daleka wygląda jak obronne zamczysko, intrygująco i trochę posępnie. Parkujemy auta i ruszamy w kierunku wzgórza. Najpierw jednak podziwiamy zdobiony rzeźbami mostek z bramą i zabudowania klasztoru cystersów. Te które przetrwały, bo po części pozostały tylko ślady dawnych arkadach, fundamenty i fragmenty kamiennych rzeźb.
Przy kasach okazuje się, że na teren pałacu nie można wprowadzać zwierząt, więc Tomek mrucząc pod nosem inwektywy zawraca z Maksem w kierunku auta. Reszta wspina się pod górę do bramy, gdzie ma się pojawić przewodniczka. Endomondo łapie zasięg dopiero w połowie trasy...
Budowla jest imponująca, trochę zamkowa, trochę orientalna, niepodobna do większości polskich pałaców. Wielki budynek, zębate wieże, kolumnady, pergole, ozdobne fontanny. W przewodniku She o jest mowa o ruinie, dziś z zewnątrz pałac wygląda kwitnąco, a w środku jest stopniowo remontowany. W 2010 roku obiekt przejęła gmina, co pozwoliło uzyskać więcej środków i przyspieszyć renowację.
Ale prawdopodobnie nie byłoby już czego ratować, gdyby nie wysiłek Włodzimierza Sobiecha - dzierżawcy, który przez ćwierć wieku (poświęcając oszczędności, rodzinę oraz zdrowie…), zabezpieczał i remontował pałac w Kamieńcu. Przede wszystkim jeszcze w latach 80. wymienił dach.
Zwiedzanie pałacu zaczynamy od wejścia przez okno. Tak jak wchodziła do budynku sama Marianna Orańska, która w ramach kary za romans z koniuszym oraz rozwód z Albrechtem Hohenzollernem otrzymała zakaz korzystania z frontowych drzwi. Albrecht wcześniej miał latami liczne kochanki, ale to oczywiście zupełnie co innego.
Mariannie zakazano też przebywania na terenie Prus dłużej niż 24 godziny, co rozwiązała kupując majątek w odległej o 12km Bilej Vodzie, skąd codziennie jeździła doglądać budowy kamienickiego pałacu. Swoją drogą godne podziwu, że z takim samozaparciem dalej wznosiła pałac, w którym nigdy nie miała szansy zamieszkać.
We wnętrzach nie zachowały się niestety prawie żadne elementy dawnego wyposażenia, a pomieszczenia są dużo mniejsze niż można by przypuszczać patrząc na zewnętrzną bryłę. Mamy tu jednak zabytkowe stajnie, pozostałości dawnego „jacuzzi”, resztki malowideł i fajną multimedialną prezentację oraz tajemnicze dziedzińce wzorowane na klasztornych wirydarzach.
A także gabloty z fantami wygrzebanymi przez lokalnych poszukiwaczy, do których jak ćmy zlatuja się natychmiast Emes z Leszkiem.
No i gigantyczny taras z genialnym widokiem na ogrody, klasztor oraz panoramę gór. Przy sali balowej – stosunkowo niewielkiej, bo Kamieniec był letnią rezydencją, więc tańce organizowano na zewnątrz. Po ogrodach i budynku spacerujemy jakieś dwie godziny. W środku zimniej chyba jeszcze niż na zewnątrz, mam wrażenie, że w miejscu stóp wyrosły mi bryły lodu, ale warto było. Choć wszyscy zgodnie stwierdzają, że trzeba tu jeszcze przyjechać latem, kiedy pałac otacza zieleń i można pospacerować po ogrodach bez szczękania zębami. Przewodniczka radzi wiosnę, bo wtedy na tyłach pałacu kwitną magnolie…
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2020-01-18, 00:34, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-01-18, 22:38:57
She napisał/a:
Może jednak miała cień nadziei. Sprytna kobieta z niej była, może jakiś plan w głowie układała...
Sprytna na pewno. A przykład z dojeżdżaniem z Bilej Vody i wchodzeniem przez okno pokazuje, że łatwo nie odpuszczała. Ale wyrok infamii raczej nie pozostawiał nadziei, a pruska władza kojarzy mi się z restrykcyjnym przestrzeganiem przepisów.
Myślę, że zdawała sobie sprawę, że na 99,99% nigdy w Kamieńcu nie zamieszka, a poświęciła kilka kolejnych lat, żeby wykończyć pałac.
_________________ Drużyna 5
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2020-01-19, 08:41:40
Berta von S. napisał/a:
Sprytna na pewno. A przykład z dojeżdżaniem z Bilej Vody i wchodzeniem przez okno pokazuje, że łatwo nie odpuszczała. Ale wyrok infamii raczej nie pozostawiał nadziei, a pruska władza kojarzy mi się z restrykcyjnym przestrzeganiem przepisów. Myślę, że zdawała sobie sprawę, że na 99,99% nigdy w Kamieńcu nie zamieszka, a poświęciła kilka kolejnych lat, żeby wykończyć pałac.
Fortunnie wybraliście miejsce, dzięki czemu dowiedziałem się o tej niezwykłej postaci. Na pozór jakby wyciętej z powieści dla służących, ale jednak wyrastającej ponad to. Jestem gotów wybaczyć jej nawet romans z masztalerzem. Nie chodzi mi o niewierność, skoro była wzajemna, ani o różnicę klas. Tylko że to takie oklepane - z koniuchem? Jednak Marianna była chyba, biorąc pod uwagę całość, tak oryginalna, że możemy jej pozwolić na okazjonalne cliché.
A przechodząc do pytania - z tego co czytam nie tylko nie bito jej w dzieciństwie w głowę, ale też miała sensowne podejście do inwestycji i gospodarki. Można więc zakładać, że - nawet jeżeli ostatecznie sytuacja rozwinęła się przeciw niej - decyzje podejmowała racjonalnie.
Podejrzewam, że swoje szanse zamieszkania w Kamieńcu oceniała na więcej niż 0,01%. Prawda, że doraźnie nie mogła liczyć na pobłażliwość władz. Jednak miała czas, a obracając się w najwyższych politycznych sferach na pewno wiedziała, że wszystko jest zmienne i wszystko negocjowalne.
A jeżeli nie dla siebie samej, to może inwestowała w pałac z myślą o sprzedaży dobrze zagospodarowanego majątku. Albo z myślą o dzieciach. Albo na złość komuś. Wreszcie możliwe, że nie zdecydowała się przerwać prac gdyż to byłoby przyznaniem się do porażki. Pieniądze to nie wszystko. Stricte teoretyczny rachunek przeprowadzony z abstrakcyjnego punktu widzenia nie musiał przedstawiać się tak samo z jej subiektywnej perspektywy. Doglądanie budowy pałacu zapewne coś jej dawało. Kto bogatej zabroni?
Zakończę anegdotą, której puenta wybiega poza tematykę tego wątku i wymagałaby oddzielnego rozważenia. Ale wstęp jak ulał pasuje do sytuacji i rozszerza nasz wybór o jeszcze jedno możliwe wytłumaczenie postępowania królewny.
“Pan de... prosił buskupa de... o dworek na wsi, w którym biskup nigdy nie bywał. Ów odpowiedział: »Nie wie pan, że człowiek musi mieć jakieś miejsce, gdzie nigdy nie bywa, a gdzie wierzy, że byłby szczęśliwy, gdyby tam był?«
Pan de..., po chwili milczenia, odpowiedział: »Słusznie, to właśnie stworzyło reputację Niebu«”.
(Chamfort, Charaktery i anegdoty)
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-01-19, 11:55:50
Kynokephalos napisał/a:
Podejrzewam, że swoje szanse zamieszkania w Kamieńcu oceniała na więcej niż 0,01%. Prawda, że doraźnie nie mogła liczyć na pobłażliwość władz. Jednak miała czas, a obracając się w najwyższych politycznych sferach na pewno wiedziała, że wszystko jest zmienne i wszystko negocjowalne.
A jeżeli nie dla siebie samej, to może inwestowała w pałac z myślą o sprzedaży dobrze zagospodarowanego majątku. Albo z myślą o dzieciach. Albo na złość komuś. Wreszcie możliwe, że nie zdecydowała się przerwać prac gdyż to byłoby przyznaniem się do porażki. Pieniądze to nie wszystko. Stricte teoretyczny rachunek przeprowadzony z abstrakcyjnego punktu widzenia nie musiał przedstawiać się tak samo z jej subiektywnej perspektywy. Doglądanie budowy pałacu zapewne coś jej dawało. Kto bogatej zabroni?
Bardzo możliwe, ze na złość, to częsta motywacja niestety. Albo, że traktowała to jako inwestycję, której wartość wzrośnie. Ale wolę wierzyć, że kierowała się ambicją stworzenia pałacu marzeń, w sensie zostawienia po sobie czegoś niepowtarzalnego.
A odnośnie ewentualnych nadziei, były w ogóle przypadki cofnięcia infamii?
Kynokephalos napisał/a:
»Nie wie pan, że człowiek musi mieć jakieś miejsce, gdzie nigdy nie bywa, a gdzie wierzy, że byłby szczęśliwy, gdyby tam był?«
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.