Pomogła: 16 razy Wiek: 45 Dołączyła: 09 Sie 2014 Posty: 582 Skąd: LDZ
Wysłany: 2020-02-09, 16:36:37
Berta von S. napisał/a:
Bardzo możliwe, ze na złość, to częsta motywacja niestety. Albo, że traktowała to jako inwestycję, której wartość wzrośnie. Ale wolę wierzyć, że kierowała się ambicją stworzenia pałacu marzeń, w sensie zostawienia po sobie czegoś niepowtarzalnego.
A odnośnie ewentualnych nadziei, były w ogóle przypadki cofnięcia infamii?
Jej odwaga i mądrość, jest godna podziwu!
Nie straszna jej była infamia, kierowała się nie tylko sercem. Na podległych ziemiach, była
bardzo ceniona, za to jaką ponadczasową postacią była. Uczoną, zaradną i dobrą. Dzięki niej, ziemie przejęte po matce nieustannie rozwijały się, przynosiły dochód, mieszkańców nie dosięgała bieda, ani głód. Motto Marianny Orańskiej: "nie urodziłam się po to by mi usługiwano, lecz by służyć innym". Fundowała budowy szpitali, kościołów, inwestowała w rozwój okolicznej ziemi.
Z informacji o Księżnej Orańskiej dowiadujemy się, że miało to być dzieło jej życia,
realizowane z dużym rozmachem, ale nie z przepychem - o czym świadczą małe komnaty,
a dbałość o estetykę i detale. Budowała swoją rezydencję rodową dla ukochanego syna,
którego miała z jedynym jej ukochanym - koniuszym. Obaj mieli być spadkobiercami
majątku Marianny Orańskiej, niestety syn zmarł w wieku 12 lat, a koniuszy 10 lat przed
nią. Ziemie trafiły więc do prawowitych....
Sylwester na Dolnym Śląsku, to był bardzo dobry wybór
Podziękowania Kolejne perły tych ziem oczarowały i zadziwiły swoją klasą.
Pałac w Kamieńcu jest monumentalny, budzi respekt i podziw neogotycką architekturą,
bajkowym pięknem i malowniczym usytuowaniem. Wita przyjezdnych z góry.
Budowany 30 lat, stał się odporny na pożary, które wielokrotnie miały go strawić.
Nie ugiął się przed ogniem, grabieżami, dewastacją, pomimo nieodwracalnych zniszczeń,
nadal jest dumą tej ziemi. Od 2013 roku dostępny jest dla turystów, poddawany ciągłym,
nie tylko unijnym inwestycjom. Gminni włodarze dzielnie przywracają mu blask, dbając również
o szerzenie dobrej pamięci o gospodyni włości. To drugi co do wielkości pałac na Dolnym Śląsku,
połączenie zamku i gotyckiej warowni krzyżackiej.
Na miejscu dowiadujemy się, że otoczenie pałacu jest niemniej ciekawe.
To kompleks zabudowy klasztornej z kościołami, rozległym parkiem i wieloma
architektonicznymi skarbami, które warto odkryć o każdej porze roku i dnia (w nocy oświetlony).
Atrakcyjny na tyle, by czcić go corocznym biegiem na szlaku Marianny Orańskiej,
a czytanie czy oglądanie źródeł budzi jedynie niedosyt i apetyt.
Warto tu wracać, a dzień to za mało, by odnaleźć wszystkie skarby, które skrywa
wzgórze i okolica, jak i zielona Dolina Kłodzka.
_________________ Zakochana w Jerzwałdzie
Ostatnio zmieniony przez M.Gośka 2020-02-09, 16:42, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-02-10, 21:58:45
M.Gośka napisał/a:
czytanie czy oglądanie źródeł budzi jedynie niedosyt i apetyt.
Warto tu wracać, a dzień to za mało, by odnaleźć wszystkie skarby, które skrywa
wzgórze i okolica, jak i zielona Dolina Kłodzka.
No właśnie, trzeba będzie wrócić. I Kotlinę też zahaczyć następnym razem.
Dzięki za komentarz o Kamieńcu i Mariannie Orańskiej!
To mi przypomniało, że już dawno czas na kolejną część relacji. Jutro wrzucę.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2020-02-10, 21:59, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-02-11, 18:52:05
She napisał/a:
Nie chciałam być niegrzeczna, ale już dawno było dawno
To bądź na przyszłość niegrzeczna, bo za dużo się dzieje, a doba coraz krótsza, więc już czasowo i pamięciowo coraz gorzej wszystko ogarniam...
Kolejny fragment sylwestrowych reminiscencji
Niedziela 29.12 - popołudnie
Z Kamieńca ruszamy do Paczkowa. Wszyscy na wpół zamarznięci, więc zapada decyzja, że spacer potem, a najpierw gorąca kawa/herbata, bo trzeba dojść do siebie po pałacowych wnętrzach. Ja jednak nie wytrzymuję i lecę przynajmniej szybko rzucić okiem na mury. Przy okazji odkrywam malowniczą ruinę kościoła, więc z czystym sumieniem zawracam do kawiarni.
W kawiarni widzę, że rozgrzewająca kawa/herbata przerodziła się w deserową biesiadę i wszyscy (niepomni, że niedługo obiad...) radośnie pożerają kaloryczne bomby, prowadzi chyba Leszek z gigantycznym pucharem lodów. W obliczu tych widoków nie sposób ograniczyć się do herbaty. Na szczęście barmanka jest tak miła, że sprzedaje mi samą bitą śmietanę, bez czekolady, lodów i innych śmieci.
Napełnieni ciepłem i kaloriami mamy wreszcie siłę pospacerować po miasteczku, ale trochę hartu ducha turystyka o tej porze roku jednak od człowieka wymaga, więc znowu pojawia się refleksja, że warto byłoby tu wrócić wiosną/latem, żeby móc mniej śpiesznie posnuć się zabytkowymi uliczkami. Po drodze zawlekam wszystkich do „mojego” kościoła, niestety jakoś nikt się nim specjalnie nie zachwyca.
Za to sam Paczków wszystkim się podoba - sympatyczne śląskie miasteczko z dobrze zachowaną starą zabudową, ładnie zagospodarowanymi plantami i pełnym pierścieniem murów. Mury rzeczywiście imponujące, choć jeśli miałabym powiedzieć, które z dwóch miast bijących się o tytuł „polskiego Carcassonne” bardziej przypomina pierwowzór, to zagłosowałabym jednak na Szydłów.
Z Paczkowa ruszamy za granicę - czyli do Czech. Niby nic, a cieszy. Jako dziecko PRL-u zawsze odczuwam satysfakcję, kiedy przejeżdżam koło tablicy z nazwą państwa i nikt nie zagląda mi do torby. Bily Potok (prawie jak Bila Voda, gdzie zamieszkała Marianna Orańska). Typowa czeska gospoda w budynku jakiegoś starego zajazdu, czyli prosty wystrój, kominek,, dobre jedzenie i solidne porcje (szczególnie ta dla Tomka – w prawym dolnym rogu).
Edyta odkrywa kocioł z zupą czesnakową, którą samemu można sobie nalewać. Niekierowcy testują różne lokalne napoje (Gosia z She wspominają jakieś podobno kultowe rumy). A kierowcy (Mija?) odkrywają, ze z drugiej strony budynku jest sklep! Ceny jak zwykle w Czechach miło zaskakują, więc entuzjastycznie ogałacamy półki z różnych budzących miłe wspomnienia produktów.
Najedzeni i zaopatrzeni ruszamy do ostatniej atrakcji dnia – Otmuchowa. Oświetlony rynek robi świąteczne wrażenie, jest nawet lodowisko. Byłam już tu kiedyś, ale w lecie i w dzień, kiedy w kawiarnianych ogródkach tłoczyli się turyści. więc mniej było TEGO klimatu. Oglądamy ratusz ze słonecznym zegarem, o którym She coś opowiada (nie pamiętam co ) i ruszamy do górującego nad miasteczkiem zamku ze słynnymi końskimi schodami.
Zmrok już zapadł, ale na niebie jakaś dziwna poświata, na jej tle majaczą mury, kamienne rzeźby i drzewa z poskręcanymi konarami, daleko w dole światła miasteczka. Wszystko wygląda nieco nierealnie, jak z horroru. I tak jak w horrorze część osób gdzieś znika. Gdy wychodzimy z Gosią i She z pałacu, na podwórcu stoi już tylko ponury żniwiarz. Zapytany o naszych przyjaciół mówi „Nikogo tu nie było…”.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2020-02-11, 19:20, w całości zmieniany 3 razy
Pomogła: 83 razy Dołączyła: 10 Sty 2010 Posty: 19574 Skąd: Tam i z powrotem
Wysłany: 2020-02-11, 20:33:00
Berta von S. napisał/a:
ratusz ze słonecznym zegarem, o którym She coś opowiada
Pierwotnie ratusz zegara nie posiadał.
Był on na kaplicy zamkowej, na wzgórzu, tam, gdzie byliśmy później. Kaplicę jednak rozebrano i zegar przeniesiono właśnie na ratusz.
Zwracałam uwagę na wizerunek niemowlęcia, które leży opierając głowę na czaszce.
Nie wiadomo "co autor miał na myśli". Na pewno upamiętnia on którąś zarazę, jaka przeszła przez miasto.
Jedna z legend głosi, że to na pamiątkę leczenia Paracelsusa, który rzekomo tam działał.
W każdym razie robi wrażenie
Berta von S. napisał/a:
na podwórcu stoi już tylko ponury żniwiarz. Zapytany o naszych przyjaciół mówi „Nikogo tu nie było…”.
A znawcy horrorów zawsze radzą, żeby się nie rozdzielać...
Berta von S. napisał/a:
wszyscy (...) radośnie pożerają kaloryczne bomby
Nie wszyscy Ja trzymałam miejsce na czeskie knedliki
Berta von S. napisał/a:
bądź na przyszłość niegrzeczna
Dobrze, będę.
Tylko, żeby potem nie było....
_________________
Semel scriptum, decies lectum!
Ostatnio zmieniony przez She 2020-02-11, 20:40, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 14 razy Wiek: 41 Dołączył: 07 Maj 2014 Posty: 1607 Skąd: EZG
Wysłany: 2020-02-11, 22:08:53
Berta von S. napisał/a:
M.Gośka napisał/a:
czytanie czy oglądanie źródeł budzi jedynie niedosyt i apetyt.
Warto tu wracać, a dzień to za mało, by odnaleźć wszystkie skarby, które skrywa
wzgórze i okolica, jak i zielona Dolina Kłodzka.
No właśnie, trzeba będzie wrócić. I Kotlinę też zahaczyć następnym razem.
Dzięki za komentarz o Kamieńcu i Mariannie Orańskiej!
To mi przypomniało, że już dawno czas na kolejną część relacji. Jutro wrzucę.
Jestem właśnie na nartach w kotlinie i w poniedziałek ze względu na wichury i złe warunki było zwiedzanie.
Międzygórze, Długopole Zdrój, Bystrzyca ... tereny które znam z objazdu rowerem, odwiedzone teraz po latach nadal piękne, a nawet bardzo piękne
_________________ Zostawmy to i uciekajmy stąd
Póki mamy jeszcze czas...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2023 r.
Ostatnio zmieniony przez mija leniwiec 2020-02-11, 22:12, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-02-12, 10:19:57
She napisał/a:
Nie wszyscy Ja trzymałam miejsce na czeskie knedliki
A to zwracam honor!
Dzięki za uzupełnienia zegarowe. Faktycznie, teraz sobie przypominam to dziecko z głową na czaszce. Moim zdaniem to ma przypominać o przemijaniu - czas płynie i dzisiejszy niemowlak jutro będzie starcem, a pojutrze szkieletem...
mija leniwiec napisał/a:
Jestem właśnie na nartach w kotlinie i w poniedziałek ze względu na wichury i złe warunki było zwiedzanie.
Międzygórze, Długopole Zdrój, Bystrzyca ... tereny które znam z objazdu rowerem, odwiedzone teraz po latach nadal piękne, a nawet bardzo piękne
Międzygórze zdecydowanie piękne! Byłam tam dwa lata temu. Pamiętam, że też tam mocno wspominano Mariannę Orańską, jako osobę, która wypromowała tę miejscowość i wspierała lokalny rozwój turystyki.
Za to co do Bystrzycy mam mieszane odczucia. Widok znad rzeki śliczny (faktycznie można odnieść wrażenie, że to jakieś włoskie miasteczko) i mnóstwo starej zabudowy się zachowało. Ale jednocześnie to miasteczko zrobiło na mnie bardzo przygnębiające wrażenie. Budynki są potwornie zaniedbane, ulice ponadprzeciętnie brudne i wyjątkowo dużo patologii. Generalnie jakaś taka atmosfera beznadziei się unosiła nad tymi potencjalnie ładnymi uliczkami.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-02-24, 01:36:14
W odpowiedzi na rebusową reprymendę kolejny dzień.
Poniedziałek 30.12 - - na razie przedpołudnie.
Nadal zimno, ale dla odmiany piękne słońce. Tym razem kierunek Kopice. Marzyło mi się obejrzenie tego pałacu od trzech lat, kiedy misia wrzuciła zdjęcie ruin do wątku z polecanymi miejscami.
Była wtedy mowa o niespełnionych planach odbudowy i poszukiwaniu nowego nabywcy, a w Internecie krążyły wizualizacje odnowionego zabytku. W 2017 roku obiekt faktycznie prawie kupiła jakaś spółka z Luksemburga, która chciała tu utworzyć polsko-niemieckie muzeum. Prawie, bo do transakcji jednak nie doszło, a spółka się rozpadła. Że w tzw. międzyczasie nic się nie zmieniło na lepsze, wyczytałam jeszcze przed podróżą. Ale jak fatalny jest obecnie stan budynku, przekonaliśmy się dopiero na miejscu. Wiele odwiedzałam ruin, te jednak naprawdę robią wrażenie, jakby lada moment miały runąć. Janusz Skopa - fotograf od 13 lat zafascynowany Kopicami, który prowadzi FB pałacu, cały czas ma nadzieję na renowację. Ale stojąc przed sypiącymi się murami trudno uwierzyć w jakieś lepsze jutro.
Do środka nie udaje nam się wejść, bo brama, siatka, staw, fosa i ochrona... skutecznie blokują wszelkie drogi dostępu na teren ruin. Przedzieramy się przez krzaki i próbujemy od tyłu, ale bez większego powodzenia.
Szukając dojścia do pałacu trafiamy za to na przesympatycznego kopickiego ZZ Topa, który działa w stowarzyszeniu na rzecz renowacji zabytkowego mauzoleum Schaffgotschów. Pałacu nie uratujemy, za to grobowiec ma szansę przeżyć , więc nabywamy kalendarze-cegiełki, aby przynajmniej w ten sposób przyłożyć rękę do odbudowy jakiegoś ułamka niszczejących zabytków Śląska.
Jeśli ktoś miałby ochotę wesprzeć tę inicjatywę, numer konta jest na banerze (na którym - oczywiście za zgodą właściciela - umieściliśmy też forumową nalepkę).
Nasz gospodarz wyczuwa bratnie dusze, wiec szybko się rozkręca, zaprasza nas na teren swojej posiadłości, namawia na przyjazd w lecie, oferuje pokoje i pokazanie okolicy, w końcu prowadzi do sali stanowiącej jakby połączenie świetlicy z izbą pamięci, gdzie pokazuje stare fotografie i opowiada o lokalnej historii.
Dzięki jego entuzjazmowi udaje się nieco zneutralizować przygnębiający obraz niszczejących za płotem murów, więc Kopice opuszczamy pełni pozytywnej energii. Po drodze mijamy dawne zabudowania dworskie, jedyne pałacowe budynki, które do tej pory udało się uratować.
P. S. Z Kopicami związana jest postać Joanny Schaffgotsch z domu Gryzik zwanej "Śląskim Kopciuszkiem". Ciekawe swoją drogą, że we wszystkich ważniejszych odwiedzonych przeze mnie do tej pory śląskich pałacach kluczową rolę odegrały kobiety!
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2020-02-24, 01:44, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2020-02-24, 02:17:51
Wstyd się przyznać, ale o zamku w Kopicach nie słyszałem...
... to znaczy do 31.12.2019 bo wtedy to nawet miałem ten piękny kalendarz w rękach
Pewnie dlatego że tamtędy nie prowadzi droga na narty. Ale droga na narty prowadzi kawałek dalej, przez Łąkę Prudnicką. Tamtejsze ruiny zamku są również malownicze. Aż trudno uwierzyć że podobno jeszcze w latach osiemdziesiątych XXw. był tu hotel
Pomogła: 83 razy Dołączyła: 10 Sty 2010 Posty: 19574 Skąd: Tam i z powrotem
Wysłany: 2020-02-24, 08:54:18
Berta von S. napisał/a:
we wszystkich ważniejszych odwiedzonych przeze mnie do tej pory śląskich pałacach kluczową rolę odegrały kobiet
Jakie niesamowite są zresztą ich historie (tych kobiet).
O Mariannie z Kamieńca napisała już Gosia.
Z kolei wspomniana Joanna Schaffgotsch...jej los faktycznie jak z bajki.
Po śmierci ojca, odrzucona przez matkę, której przeszkadzała w powtórnym zamążpójściu, trafiła pod opiekę służącej śląskiego przedsiębiorcy Karola Goduli.
Dziewczynka na tyle ujęła go swoim charakterem, że ustanowił ją spadkobierczynią całego swojego majątku, a było tego sporo Jego fortuna była jedną z największych na Górnym Śląsku.
Aaaa...wyczytałam, że 20 czerwca 2020 roku ma się odbyć ponowny pochówek Joanny i jej męża w kopickim mauzoleum, skąd ich ciała zostały w 1945 wyciągnięte przez żołnierzy radzieckich.
_________________
Semel scriptum, decies lectum!
Ostatnio zmieniony przez She 2020-02-24, 08:54, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-02-24, 12:34:03
Kpt Petersen napisał/a:
na narty prowadzi kawałek dalej, przez Łąkę Prudnicką. Tamtejsze ruiny zamku są również malownicze. Aż trudno uwierzyć że podobno jeszcze w latach osiemdziesiątych XXw. był tu hotel
Zastanawiałam się nad tą Łąką Prudnicką i okolicami Prudnika, ale się czasowo nie komponowało. Inną razą trzeba będzie pojechać (broń Boże nie w drodze na narty!). Dzięki za foty. Jak najbardziej wierzę w ten hotel. Wiele ruin widziałam, które w latach 80. były użytkowanymi budynkami w całkiem dobrym stanie. To nie PRL załatwił większość polskich pałaców tylko lata 90.
She napisał/a:
Dziewczynka na tyle ujęła go swoim charakterem, że ustanowił ją spadkobierczynią całego swojego majątku, a było tego sporo Jego fortuna była jedną z największych na Górnym Śląsku.
Aaaa...wyczytałam, że 20 czerwca 2020 roku ma się odbyć ponowny pochówek Joanny i jej męża w kopickim mauzoleum, skąd ich ciała zostały w 1945 wyciągnięte przez żołnierzy radzieckich.
No to przynajmniej kalendarzowo się do tego przyczyniliśmy. Może to dobry pretekst do ponownego odwiedzenia Opolszczyzny.
A co do spadku, to ponoć w obawie przed rozczarowanymi krewnymi Goduli umieszczono Joannę na wiele lat w klasztorze, bo w razie jej śmierci majątek trafiłby do rodziny, co mogło być zachętą...
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2020-02-24, 12:34, w całości zmieniany 1 raz
byliśmy w Kopicach 2 tygodnie temu z Hrabinią. Nieopodal jest Sulisław -majątek który Joanna Gdula z mężem kupili dla niegrzecznego synka. Obecnie jest tam hotel i spa i nawet fajne jeziorko i hodowla danieli.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-04-13, 22:01:19
Z okazji Wielkanocy kolejny odcinek relacji Sylwestrowej.
30.12.2019 popołudnie – z klasztoru do rzeźni, w pięć sekund
Po południu dotarliśmy do Henrykowa - piękne, zadbane budynki, zalane słońcem ogrody, kamienne rzeźby, wiekowy bruk, zaciszne podwórza klasztoru… Miejsce naprawdę robi wrażenie.
Na ścianie „domofon” identyczny z tym, który widzieliśmy na budynku plebanii w Piątku. Widać jakiś systemowy recycling.
We wnętrzach ślady przepychu – amfilady pokoi, freski i ścienne malowidła, rokokowe meble, kryjąca przejścia boazeria, pozostałości dawnych portali odkryte przypadkiem podczas remontu…
A z bardziej zaskakujących artefaktów – pomieszczenie z szopkami tworzonymi ręcznie przez proboszcza/ wikarego (?). Co roku robi nową, coraz większą.
A także prezent od jakiejś piłkarskiej sławy. Nie pamiętam kto komu podarował tę piłkę, ale fajnie się komponowała z obrazem.
Wrażenie robi też sam kościół, a przede wszystkim niesamowite drewniane stalle. Chylące się ku środkowi rzeźby na szczycie wyglądają, jakby osaczały nas od góry.
Stare mury zmagazynowały mróz, więc znowu jesteśmy na kość zziębnięci. W ramach rozgrzewki ruszmy więc do Ziębic.
Kolejne klimatyczne śląskie miasteczko, choć może bardziej tym razem zaniedbane. Znowu rynek z ładnym ratuszem, fragmenty murów obronnych, zabytkowe kościoły. Naszym głównym celem jest jednak szukanie śladów Karla Denke - kanibalistycznego właściciela masarni, który mordował przygodnych podróżnych.
Dom „rzeźnika z Ziębic”, niczym specjalnym się nie wyróżnia.
Za to na rynku spotkamy potomka Karla Denke. A niebo nad miastem robi się coraz bardziej krwiste…
Po spacerze zasiadamy w „Ratuszowej” – Jedząc obiad nawiguję Muzygoga, który jest w drodze. W końcu wychodzi na to, że jednak będzie na nas czekał w Głębinowie, więc Gosia z Tomkiem ruszają na bazę z instrukcją, żeby rozglądać się za siwym łbem i żółtymi butami. Opis widać trafny, bo udaje im się przechwycić gościa.
Reszta rusza na drugi spacer, żeby uzupełnić braki w zwiedzaniu. Ja z Martą, Edytą i Leszkiem wpadamy jeszcze do second handu, aby poszukać ciuchów na Sylwestra. Zamysł był taki, że wszyscy sobie kupią Sylwestrowe kreacje w ciuchach, ale jakoś się pozostali wykręcili.
Wieczorem wreszcie udaje się zagrać w „pięć sekund”.
Zaczynamy od wersji 18+, ale pytania są często idiotyczne, więc cichcem wymieniam karty (część się nie zorientowała). Ludzie jak zwykle bełkoczą w pośpiechu różne bzdury, więc jest zabawnie. Dowiadujemy się, że na widok faceta u dziewicy zazwyczaj pojawiają się „kurwiki w oczach”, a hasło „wypadek, pijany, okrągłe, w rowie” oznacza kołpak, a nie głowę kierowcy.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2020-04-13, 22:06, w całości zmieniany 1 raz
Żałowaliśmy, że Muzygoga nie było od rana z nami. Mógłby jakiś szybki konkursik zorganizować:
Dziewczyno miła. Zapewniam że uciekłem dla Waszego dobra.
Na tym etapie nie odróżniałem fisharmonii od filharmonii (wyrazy bliskoznaczne).
Musiałbym w internecie sprawdzić jak nazywają się te białe i czarne klawisze.
Stało się tak jak stać się miało...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.