Fabuła książki osadzona jest na obozie archeologicznym, tematy kulinarne są więc dość ograniczone. Można je podzielić na trzy wątki: ogólne informacje na temat turystycznego jedzenia, kuchnię pana Franciszka, który pełnił rolę obozowego kucharza, a także fajerwerki kulinarne wprowadzone do książki dla potrzeb fabuły.
Czym żywili się ówcześni turyści?
„Sądząc po dwóch opróżnionych, niewielkich puszkach od konserw (zawartość takiej puszki zjadam za jednym posiedzeniem) (...)”
„(...) tekturowe pudełeczko po kaszy, pudełko po konserwach i duży prostokątny ślad po namiocie.”
„Wieczorem popłynęłam do brzegu (...) kupić w sklepie trochę konserw.”
Stanowczo konserwy (niemal na pewno mięsne, ale może czasem i rybne) w metalowych puszkach. Pewnie była to słynna „tuszonka” (tłuszcz z odrobiną mięsa), wołowina (łykowate mięso z rezerw wojennych z mniejsza ilością tłuszczu niż tuszonka i mielonka (ekskluzywne puszki z nie najgorszym mielonym mięsem i galaretką zamiast tłuszczu). W raczej niewielkich jednostkowych opakowaniach.
Kasza - tekturowe pudełko po kaszy nieco mnie zaskakuje - pamiętam jedynie kasze w papierowych torebkach.
„Pewnie jakieś letniki na wędrówce, bo plecaki mieli wypchane. Weszli do mnie napić się mleka i zaraz wołali: „Jakie piękne figusy”. (...) wypili mleko, zapłacili i poszli dalej.”
„Chciała poczęstować zsiadłym mlekiem, zapraszała do izby.”
Najwyraźniej kiedyś można było po prostu podejść do domu, poprosić o mleko (prawdziwe wiejskie, tłuste, nieodciągane mleko, po którym rasowy mieszczuch miał problemy z trawieniem przez kilka dni), wypić i zapłacić. Dzisiaj to egzotyka.
„Potem Chudy Genek pożyczył od nas mosiężną patelnię i rozpaliwszy przy swoim namiocie turystyczny kocher począł smażyć szczupaka. Zjedli go we dwójkę, nie poczęstowawszy nawet Agnieszki.”
Częściej niż dziś można było przyrządzić sobie złowioną rybę. Szczupak to przysmak. Oczywiście są jeszcze takie miejsca (polecam jezioro Brożane), ale nie wszystkie zbiorniki wodne są na tyle czyste, że bez wahania można zjeść złowioną w nich rybę.
Jak wyglądała kuchnia pana Franciszka?
„Stara (przyp. mój: Rzyndowa) poszła do kuchni i wysypała torbę młodych ziemniaków.”
„- Kartofle na obiad przynosi nam pani Rzynda.”
„Franciszek odwiedzał Rzyndową w sprawach zakupu ziemniaków i świeżych jarzyn.”
Świeże jarzyny, młode ziemniaki, owoce (na pewno jabłka), a także świeże mleko Franciszek kupował u lokalnych rolników. Jak to przekładało się na kuchnię?
„Franciszek uderzył w patelnię, ogłaszając przerwę na drugie śniadanie.
Na śniadanie było mleko i chleb ze smalcem. A potem miska raków, czerwonych i pachnących koprem.”
Mleko i chleb ze smalcem na śniadanie i dodatkowo gotowane raki jako atrakcja.
„Na stołeczku przed kuchnią pan Franciszek obierał ziemniaki.”
„Grzebałem łyżką w rzadkiej zupce kartoflanej.”
„Panowie, jutro z raków zrobimy dobra zupę...”
Na obiad zupy, raczej niezbyt smaczne i niezbyt pożywne. Znowu raki jako atrakcja. zaznaczam, że o ile raki mogą być atrakcyjne smakowo, to najeść się nimi dosyć trudno...
„Franciszek rozlewał do butelek jabłkowy kompot”.
Wygląda na to, że rolę deseru przejął kompot owocowy. Nieco ciekawsze pieczone jabłka najwyraźniej wykraczały poza fantazję kulinarną pana Franciszka.
„Wróciłem nocą. Żelazna kuchenka Franciszka była już zupełnie zimna, a mleczna zupa, którą ugotował na kolację, stała się gęstą i niesmaczną papką. Dolałem do niej trochę mleka, rozpaliłem w piecyku suchymi szyszkami. (...) Zjadłem mleczną zupę i poszedłem na brzeg jeziora.”
Na kolację zupa mleczna... Stanowczo na obozie archeologicznym nie przejadano się specjalnie, a menu zależało wyłącznie od ułańskiej fantazji pana Franciszka: na śniadanie chleb ze smalcem i mlekiem, na obiad cienka kartoflanka i kompot jabłkowy, a na kolację zupa mleczna. Archeologowie raczej nie tryskali energią do pracy...
Zauważcie, że z tych samych składników można podać na śniadanie zupę mleczną i chleb z dżemem (był dostępny w sklepach) lub miodem (lokalne pasieki), na obiad ziemniaki z cebulą, omaszczone smalcem, jajka sadzone i kwaśne mleko, a na kolację raki z pieczonymi ziemniakami. Pan Franciszek kucharzem stanowczo nie był...
Zupa mleczna... nie powstrzymam się tutaj od podania ostatnio odkrytego w książce Makłowicza „C.k. kuchnia” przepisu na paprykową zupę mleczną.
Dużą cebulę, pokrojoną w drobna kostkę szklimy na maśle, dodajemy warzywa (1 marchew, 1 pietruszka, 1 por, kawałek selera) pokrojone w talarki, dusimy pod przykryciem, a następnie oprószamy łyżeczką słodkiej papryki w proszku, rozprowadzamy w 1 litrze wody i solimy. Wkładamy 1 kg pokrojonych w kostkę ziemniaków i gotujemy do miękkości. Na końcu wlewamy 1 litr mleka i całość zagotowujemy. Polecam!
„Wałkował ciasto na ostruganej desce. Krystyna wycinała z ciasta jakieś kostropate osoby. Potem kładła je na blasze, a one pod wpływem gorąca wydymały się, stawały się brzuchate, śmieszne.”
Są to klasyczne podpłomyki. Trzeba wziąć 170 g mąki pszennej (500 lub 550) dosypać pół płaskiej łyżeczki od herbaty soli i wymieszać z mąką. Następnie zagotować 80 ml wody, odstawić ją na minutę po zagotowaniu, a następnie wlać do mąki. Po dokładnym wyrobieniu (rękami) ciasto dzielimy na osiem porcji. Każdą porcję wałkujemy na cienki, niekształtny placek i pieczemy, np. na dobrze rozgrzanej dużej patelni (najlepiej na blasze kuchennego pieca, ale nie każdy jest szczęśliwym posiadaczem takiego pieca). Krótko, do zrumienienia z jednej strony, a następnie jeszcze krócej z drugie. Smacznego!
Teraz trochę o herbacie, najczęściej spotykanym napoju w Atanaryku.
„Prosiłem, żeby mi (przyp. mój: Franciszek) zaparzył herbaty. Przyrządził mi jednak taka cienka lurę, że musiałem głośno wyrazić zdumienie!”
„Nalała (przyp. mój: Krystyna) mocnej, dobrej herbaty do dwóch plastykowych kubków. (...) Wypiłem jeszcze kubek herbaty. Wypaliłem papierosa.”
„- (...) Napije się pan herbaty? (przyp. mój: Krystyna)
- Herbaty chętnie się napiję... (...)
Zapaliła maszynkę spirytusową, zaparzyła esencję w termosie. (...)
Wróciliśmy na polankę pić herbatę.”
„Sprawiało mi wielką przyjemność siedzieć na trawie obok jej namiotu i otrzymywać z jej rąk plastykowy kubeczek z gorącą, mocną herbatą. (...)
- (...) A może oprócz herbaty poczęstować pana czarną kawą? Neską? Mam ze sobą całe pudełeczko.”
„Panie Tomaszu, herbata gotowa.” Franciszek.
Herbata musi więc być mocna (niemal esencja zaparzana w termosie) i gorąca. Co do aromatu herbaty zaparzanej w termosie, litościwie powstrzymam się od komentarza...
No i płynnie przeszliśmy do kawy, która w Atanaryku pojawia się tylko jeden raz (!) w formie czarnej Neski podanej w szklankach (i prawdopodobnie w nich zaparzonej) i to jako rekwizyt służący do podania Laksigenu...
„Pragnę poczęstować was prawdziwą czarna kawą, która umożliwi nawiązanie między nami przyjaznych stosunków i być może pobudzi dyskusje o interesujących nas sprawach gockich.(...)
Przyjęcie odbędzie się na malutkiej wysepce. (...)
Na wyspie oczekuje was wiele niespodzianek i atrakcji. A przede wszystkim prawdziwa kawa. Mocna.”
„(...) zdążyłem niepostrzeżenie dostarczyć na wyspę szklanki do czarnej kawy.”
„Na dużym denku blaszanego pudełka niosła dziewięć parujących szklanek czarnej kawy.”
Również alkohol pojawił się w Atanaryku tylko raz, w postaci mocnego bimbru z wiśni rozcieńczanego wodą, popijanego cichaczem przez kadrę obozową...
„Świat wyglądał jak wnętrze zielonkawej butelki pełnej rozcieńczonego wiśniaku. Taki wiśniak w butelce od piwa przyniósł właśnie ze sklepu doktor Strom.”
„(...) a potem Strom „ujawnił” nową porcję wiśniaku w butelce od piwa. Opróżniliśmy ją z daleka od obozu, nad brzegiem jeziora.”
Poza Neską i bimbrem, pojawia się jeszcze jeden fajerwerk, w postaci tabliczki czekolady, którą narrator zeżarł samolubnie.
„Ledwie zniknęli mi z oczu, pobiegłem do swojej walizeczki, wyjąłem z niej tabliczkę czekolady, którą zatrzymałem na wypadek jakiegoś okropnego głodu.”
„Gdzie pan ma tę czekoladę?
- Zjadłem... - przyznałem ze skruchą.”
I na koniec ciekawostka. Bohater pozostawiony samotnie na wyspie rozważa kwestię jedzenia i wyznaje, że nie lubi jajek. Szczególnie kaczych! Tą kwestię każdy może interpretować dowolnie...
„- Na dobrą sprawę mogę się żywic jajami - westchnąłem. Nie lubiłem jajek. Tym bardziej kaczych.”
_________________
(...) skarbem jest pamięć o własnej historii, bezcenne obrazy, meble, stare monety, sztandary z dawnych pól bitewnych. Jest nim także literatura. I ta wielka, i ta prosta, naiwna, serdeczna. To jest także skarb, który należy ratować i nadać mu blask.
Ostatnio zmieniony przez Szern 2021-10-30, 11:49, w całości zmieniany 1 raz
Wygląda na to, że rolę deseru przejął kompot owocowy. Nieco ciekawsze pieczone jabłka najwyraźniej wykraczały poza fantazję kulinarną pana Franciszka.
Abstrahując od antytalentów kulinarnych Franciszka, jabłek chyba nie miałby jak zrobić. Dawno nie czytałem Atanaryka i nie pamiętam, na czym tam gotowali, ale w Twoich cytatach pojawia się "żelazna kuchenka" - podejrzewam że jakaś najprostsza forma kuchenki na drewno/węgiel, bez duchówki czy piekarnika. Potwierdzeniem może być fakt, że jedyne ciasto jakie robili to podpłomyki.
Swoją drogą ciekawe, czy jest to wierny opis jedzenia na ekspedycji, czy brak szerszych kulinarnych doświadczeń samego Nienackiego, który po prostu opisywał to co znał i co przychodziło mu do głowy?
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 161 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32398 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-10-30, 12:21:23 Re: Kulinaria i trunki
Szern napisał/a:
Stanowczo na obozie archeologicznym nie przejadano się specjalnie, a menu zależało wyłącznie od ułańskiej fantazji pana Franciszka: na śniadanie chleb ze smalcem i mlekiem, na obiad cienka kartoflanka i kompot jabłkowy, a na kolację zupa mleczna. Archeologowie raczej nie tryskali energią do pracy...
Zauważcie, że z tych samych składników można podać na śniadanie zupę mleczną i chleb z dżemem (był dostępny w sklepach) lub miodem (lokalne pasieki), na obiad ziemniaki z cebulą, omaszczone smalcem, jajka sadzone i kwaśne mleko, a na kolację raki z pieczonymi ziemniakami. Pan Franciszek kucharzem stanowczo nie był...
No zestaw dość przypadkowy i średnio zachęcający, ale weź pod uwagę, że w obozie archeologów (tym prawdziwym, który był inspiracją do powieści) wyżywienie było dużym wyzwaniem. Profesor Kmieciński opowiadał, że się jadło to, co się udało załatwić, a zdobywanie pożywienia zajmowało dużo czasu. Podobne wątki są w opisach obozu archeo prof Nadolskiego (to ten z Uroczyska). Dziś oczywiście te obozy wyglądają inaczej zupełnie, często nawet jest catering.
I słusznie zauwazyłeś, że Franciszek nie był kucharzem. Prototyp tej postaci nie miał żadnego wykształcenia w tym kierunku. Na codzień pracował w Muzeum, przy którym mieszkał. A na wyprawy jako kucharz jeździł bardziej pewnie ze względu na umiejętność opowiadania anegdot niż zdolności kulinarne.
Szern napisał/a:
I na koniec ciekawostka. Bohater pozostawiony samotnie na wyspie rozważa kwestię jedzenia i wyznaje, że nie lubi jajek. Szczególnie kaczych! Tą kwestię każdy może interpretować dowolnie...
„- Na dobrą sprawę mogę się żywic jajami - westchnąłem. Nie lubiłem jajek. Tym bardziej kaczych.”
W rzeczywistości archeologowie pływali po te kacze jaja na wyspę na sąsiednim jeziorze Ostrowickim. Jeśli je jedli regularnie (z braku innych rzeczy), to faktycznie mógł czuć pewien przesyt.
Abstrahując od antytalentów kulinarnych Franciszka, jabłek chyba nie miałby jak zrobić. Dawno nie czytałem Atanaryka i nie pamiętam, na czym tam gotowali, ale w Twoich cytatach pojawia się "żelazna kuchenka" - podejrzewam że jakaś najprostsza forma kuchenki na drewno/węgiel, bez duchówki czy piekarnika. Potwierdzeniem może być fakt, że jedyne ciasto jakie robili to podpłomyki.
Masz rację, to mogła być skromna kamienna kuchnia z narzuconą blachą, takie kuchnie często zdarzały się w bazach studenckich w Bieszczadach. Z drugiej strony, na takiej blasze można zrobić np. jabłka w szlafrokach (mąka, woda, mleko, jabłka) i trochę innych prostych i pożywnych deserów.
Pamiętam pierwszą łazęgę w Bieszczadach, kiedy chodziliśmy dużo, nosili sporo na plecach, a jedliśmy podobnie jak w Atanaryku (konserwy, podpiekany na ognisku chleb z cebulą, kisiel itp.). Opadliśmy z sił tak, że od kolejnego sezonu zaczęliśmy zwracać baczną uwagę na to co jemy.
Berta von S. napisał/a:
No zestaw dość przypadkowy i średnio zachęcający, ale weź pod uwagę, że w obozie archeologów (tym prawdziwym, który był inspiracją do powieści) wyżywienie było dużym wyzwaniem. Profesor Kmieciński opowiadał, że się jadło to, co się udało załatwić, a zdobywanie pożywienia zajmowało dużo czasu. Podobne wątki są w opisach obozu archeo prof Nadolskiego (to ten z Uroczyska). Dziś oczywiście te obozy wyglądają inaczej zupełnie, często nawet jest catering.
Catering na obozie brzmi dla mnie lekko przerażająco.
Wyżywienie na pewno było wyzwaniem, ale w książce aprowizacja jest dość rozsądna (świeże jarzyny, owoce, jajka, wiejskie mleko, mąka, ryby, raki, smalec). Zawodzi sztuka kulinarna, co, jak podejrzewam było odbiciem rzeczywistości. Franciszek kwalifikacji ani zacięcia do tego nie miał. Naukowcy bardziej skoncentrowani byli na pracy, a sprawy tak przyziemne jak dieta schodziły na dalszy plan. Raczej nie zastanawiali się nad tym, że efektywność pracy, również umysłowej, zależy w znaczącym stopniu od tego w jaki sposób odżywiamy organizm. W tamtych czasach idealizm i samozaparcie niejednokrotnie zastępowały rozsądek. Też tak trochę miałem.
_________________
(...) skarbem jest pamięć o własnej historii, bezcenne obrazy, meble, stare monety, sztandary z dawnych pól bitewnych. Jest nim także literatura. I ta wielka, i ta prosta, naiwna, serdeczna. To jest także skarb, który należy ratować i nadać mu blask.
Ostatnio zmieniony przez Szern 2021-10-30, 16:18, w całości zmieniany 1 raz
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Zupa mleczna... nie powstrzymam się tutaj od podania ostatnio odkrytego w książce Makłowicza „C.k. kuchnia” przepisu na paprykową zupę mleczną.
Dużą cebulę, pokrojoną w drobna kostkę szklimy na maśle, dodajemy warzywa (1 marchew, 1 pietruszka, 1 por, kawałek selera) pokrojone w talarki, dusimy pod przykryciem, a następnie oprószamy łyżeczką słodkiej papryki w proszku, rozprowadzamy w 1 litrze wody i solimy. Wkładamy 1 kg pokrojonych w kostkę ziemniaków i gotujemy do miękkości. Na końcu wlewamy 1 litr mleka i całość zagotowujemy. Polecam!
No nie wiem, może się przemogę Jakoś mi te składniki nie mieszają się
Szern napisał/a:
No i płynnie przeszliśmy do kawy, która w Atanaryku pojawia się tylko jeden raz (!) w formie czarnej Neski podanej w szklankach (i prawdopodobnie w nich zaparzonej) i to jako rekwizyt służący do podania Laksigenu...
Fakt, chyba Tomasz się rozkręcał dopiero
Szern napisał/a:
tabliczki czekolady, którą narrator zeżarł samolubnie.
Też bym tak zrobił
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Swoją drogą ciekawe, czy jest to wierny opis jedzenia na ekspedycji, czy brak szerszych kulinarnych doświadczeń samego Nienackiego, który po prostu opisywał to co znał i co przychodziło mu do głowy?
Jeszcze nie gustował w jajecznicach i tostach
Tomasz NN najlepiej jadał za granicą, bez dwóch zdań.
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Całe szczęście, że nie ruszyli tych kaczych jajek (poza chyba tylko Chudym Genkem, który chciał zrobić zanętę dla ryb) Nie darowałbym A już precz od łabędzich!!!
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Zupa mleczna... nie powstrzymam się tutaj od podania ostatnio odkrytego w książce Makłowicza „C.k. kuchnia” przepisu na paprykową zupę mleczną.
Dużą cebulę, pokrojoną w drobna kostkę szklimy na maśle, dodajemy warzywa (1 marchew, 1 pietruszka, 1 por, kawałek selera) pokrojone w talarki, dusimy pod przykryciem, a następnie oprószamy łyżeczką słodkiej papryki w proszku, rozprowadzamy w 1 litrze wody i solimy. Wkładamy 1 kg pokrojonych w kostkę ziemniaków i gotujemy do miękkości. Na końcu wlewamy 1 litr mleka i całość zagotowujemy. Polecam!
No nie wiem, może się przemogę Jakoś mi te składniki nie mieszają się
Dokładnie takie podejście do kuchni miał PS.
Moja Pani również nie jest zwolennikiem "udziwnień" w kuchni, ale po pierwszym razie zupa weszła na stałe do naszego jadłospisu i pojawia się regularnie na stole. My dodajemy dużo więcej słodkiej papryki niż wynikałoby z przepisu, ale to już nasze prywatne upodobanie. To danie zdecydowanie obiadowe, nie śniadaniowe.
Zupa ta pochodzi z kuchni węgierskiej, która jest tłusta, sycąca, aromatyczna i pikantna, i może własnie dlatego dosyć dobrze trafia w polskie smaki.
Chemas napisał/a:
Całe szczęście, że nie ruszyli tych kaczych jajek (poza chyba tylko Chudym Genkem, który chciał zrobić zanętę dla ryb) Nie darowałbym A już precz od łabędzich!!!
Generalnie Chudy Genek nie chciał robić przynęty, tylko użył tego jako pretekstu do wywiezienia bohatera powieści na bezludną wysepkę.
Natomiast w rzeczywistości kacze jaja stanowiły element diety obozu archeologicznego...
Berta von S. napisał/a:
W rzeczywistości archeologowie pływali po te kacze jaja na wyspę na sąsiednim jeziorze Ostrowickim. Jeśli je jedli regularnie (z braku innych rzeczy), to faktycznie mógł czuć pewien przesyt.
_________________
(...) skarbem jest pamięć o własnej historii, bezcenne obrazy, meble, stare monety, sztandary z dawnych pól bitewnych. Jest nim także literatura. I ta wielka, i ta prosta, naiwna, serdeczna. To jest także skarb, który należy ratować i nadać mu blask.
Ostatnio zmieniony przez Szern 2021-10-31, 10:08, w całości zmieniany 1 raz
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Natomiast w rzeczywistości kacze jaja stanowiły element diety obozu archeologicznego...
Berta von S. napisał/a:
W rzeczywistości archeologowie pływali po te kacze jaja na wyspę na sąsiednim jeziorze Ostrowickim. Jeśli je jedli regularnie (z braku innych rzeczy), to faktycznie mógł czuć pewien przesyt.
Ano tak Gapa ze mnie
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Pomógł: 4 razy Wiek: 45 Dołączył: 17 Lut 2015 Posty: 162 Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2021-12-05, 21:59:25 Re: Kulinaria i trunki
Szern napisał/a:
Zupa mleczna... nie powstrzymam się tutaj od podania ostatnio odkrytego w książce Makłowicza „C.k. kuchnia” przepisu na paprykową zupę mleczną.
Dużą cebulę, pokrojoną w drobna kostkę szklimy na maśle, dodajemy warzywa (1 marchew, 1 pietruszka, 1 por, kawałek selera) pokrojone w talarki, dusimy pod przykryciem, a następnie oprószamy łyżeczką słodkiej papryki w proszku, rozprowadzamy w 1 litrze wody i solimy. Wkładamy 1 kg pokrojonych w kostkę ziemniaków i gotujemy do miękkości. Na końcu wlewamy 1 litr mleka i całość zagotowujemy. Polecam!
Znakomity przepis! A jeśli zamiast selera i pietruszki damy pokrojoną w paseczki paprykę, to wtedy na koniec można i dodać do zupy raków. Polecam gorąco!
_________________
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.