Ależ ogromne są różnice między tym, już poprawionym tekstem, a tym co się ostatecznie ukazało! Wydaje mi się, że ktoś inny musiał przed wydrukiem ten tekst przeczytać i zaproponować aż tak dalekie zmiany. Ciekawe kto mógł być tym pierwszym korektorem - recenzentem? Małżonka, Alicja?
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10140 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-11-17, 20:47:21
Szara Sowa napisał/a:
Ciekawe kto mógł być tym pierwszym korektorem - recenzentem? Małżonka, Alicja?
Sądzę, że sam Autor. Tym bardziej, że praktycznie wszystkie zaprezentowane przez Johna Dee maszynopisy nie były tymi wersjami ostatecznymi, które trafiły do druku.
Oczywiście nie wyklucza to "twórczego współudziału" osób, które wymieniłeś...
Pomógł: 113 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13693 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2015-11-17, 21:59:41
Z24 napisał/a:
Tym bardziej, że praktycznie wszystkie zaprezentowane przez Johna Dee maszynopisy nie były tymi wersjami ostatecznymi, które trafiły do druku.
Nienacki, jak każdy szanujący się autor, na pewno przejrzał raz jeszcze szczotki drukarskie, Zecie, dokonując tu i tam jakichś ostatnich korektur. Stąd te odchylenia od “ostatecznej” treści maszynopisu, przypuszczam.
Pomógł: 113 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13693 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2015-12-13, 11:56:12
Porównując tekst maszynopisu z tekstem książki odniosłem wrażenie, że dokonując typowych skreśleń Nienacki w samym pierwszym rozdziale usunął aż trzy naprawdę dowcipne pomysły, i to zupełnie niepotrzebnie, jak mi się wydaje.
Scena, w której Tomasz konfrontuje zwierzchnika z powodu pojawienia się Florentyny w książce opisana jest tak:
Przerażenie odebrało mi głos. Przypomniałem sobie kłopoty, jakie przeżyłem z poprzednią sekretarką, panną Moniką. Wówczas to Marczak zgodził się, żebym sam sobie wynalazł odpowiedniego współpracownika, niekoniecznie zresztą kobietę. A oto teraz przysłano bez mojej wiedzy jakąś pannę Florentynę, dziwną osobę z klockami na szyi.
Bez słowa wyszedłem z pokoju i udałem się do swego zwierzchnika.
Marczak unikał mego spojrzenia. Coś tam chrząkał, pomrukiwał, przesuwał papiery na biurku, a potem zerknąwszy w okno oświadczył urzędowym tonem:
W maszynopisie jest ona bardziej rozbudowana i zabawna (poszturchiwanie ludzi na korytarzu, patrzenie z oskarżeniem w oczy szefa):
Wściekłoś odebrała mi głos. Przypomniałem sobie okropne kłopoty, jakie przeżyłem z poprzednią pomocnicą i sekretarką, panną Moniką. Wówczas to Marczak zgodził się, żebym sam sobie wynalazł odpowiedniego współpracownika, niekoniecznie zresztą kobietę. A oto teraz Marczak przysłał mi tu jakąś pannę Florentynę, dziwną osobę z klockami na szyi.
Bez słowa wyszedłem z pokoju, niegrzecznie potrącając interesantów na korytarzu i wpadłem do sekretariatu dyrektora Marczaka. Nie zważając na gniewne pomruki jego sekretarki, wepchnąłem się do gabinetu zwierzchnika, a potem zapadłem w fotel przed jego biurkiem. Długo i w milczeniu, opanowując swój gniew, patrzyłem mu w oczy.
Marczak unikał mego spojrzenia, zapewne dlatego że domyślał się (przyczyny?) mego gniewu. Coś tam chrząkał, pomrukiwał, przesuwał papiery na swoim biurku, a potem zerknąwszy w okno (bał się jednak patrzyć mi w oczy) oświadczył suchym urzędowym tonem: …
Wersja maszynopisowa jest o wiele lepsza!
Drugi przykład: językoznawstwo panny Florentyny.
W książce Tomasz pyta ją o to tak:
— Przepraszam panią, ale jakie języki pani zna? — zapytałem.
Uprzednio brzmiało to tak: — Przepraszam panią, ale jakie języki pani zna? — zapytałem bez zainteresowania.
Drobiazg niby, ale doskonale obrazujący, jak mało Florentyna starego kawalera Tomasza obchodzi.
W końcu fragment z klockami, który został całkowicie poświęcony. W nim, jak Rólka już zauważył:
Rólka napisał/a:
... dowiedzieliśmy się o obronnych walorach naszyjnika!
— A ten wisiorek na szyi, z klocków, jakimi bawiłem się w przedszkole (-u?), jakie ma przeznaczenie?
Zdumiała się szczerze.
— Teraz jest taka moda, że takie rzeczy nosi się na szyi. Nie podoba się panu mój naszyjnik? Przecież noszę go dla urody — stwierdziła. — Choć oczywiście ma on także znaczenie praktyczne. Pewnego dnia zaczepił mnie jakiś podejrzany typ, i tak go zdzieliłam tym naszyjnikiem, że potem musiałam wezwać do niego pogotowie.
Bardzo przypomina mi to scenę w “Laseczce i tajemnicy”, w której Henryk podąża na ratunek Rosannie szarpiącej się z Lolkiem przy murze Starego Cmentarza. Ciekawe, czy Nienacki nie czerpał tu z jakichś własnych doświadczeń?
W sumie wygląda na to, że poprzez te skreślenia autor starał się w pierwszej linii odebrać pierwotnemu tekstowi jego zbyt humorystyczny charakter. Szkoda.
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10140 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-12-13, 16:13:44
John Dee napisał/a:
W sumie wygląda na to, że poprzez te skreślenia autor starał się w pierwszej linii odebrać pierwotnemu tekstowi jego zbyt humorystyczny charakter. Szkoda.
Pewnie, że szkoda. Może mniej byłoby w powieści doła i ogólnej deprechy...
Pomógł: 52 razy Wiek: 53 Dołączył: 26 Maj 2015 Posty: 12412 Skąd: Mikołów
Wysłany: 2015-12-14, 21:30:05
A ja myślę że Autor po prostu rozpoczął z rozmachem, a następnie obcinał,by powieść nie była zbyt rozwlekła. Nie znamy przecież wszystkich poprawek z całego tomu.
Pomogła: 15 razy Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 3235 Skąd: Wyspa Skarbów
Wysłany: 2017-06-28, 18:45:45
John Dee napisał/a:
Wersja maszynopisowa jest o wiele lepsza!
Dokładnie.
Dodam, że i po oddaniu do druku Miszcz robił przeróbki. Pierwszy raz czytałam UFO w odcinkach w "Płomyku" w 83 (?). Z tego co pamiętam (komplet "Płomyka" niestety gdzieś się zawieruszył) kilka scen wyglądało inaczej niż w Białej Serii.
Zwłaszcza rozmowa w biurze podróży (rozdział 14, obskurne pomieszczenie z brudną szybą wystawową, zupełnie jak sklep pani Pilarczkowej).
W książce na pytanie Murzynki o hasło Ralf spojrzał jej w oczy i rzekł "El Dorado".
Po wyjściu na ulicę wyjaśnił, że ona chciała by odpowiedział i łatwo było odczytać jej myśli.
W "Płomyku" zaś było jakoś tak:
- Tylko, że gość musi podać hasło. Zapomniałam panów zapytać.
- Jak to, pani zapomniała hasło? - udał zdziwienie Ralf.
- Nieprawda, pamiętam hasło. Ono brzmi "El Dorado".
- My pamiętamy hasło. Ono brzmi "El Dorado".
- W takim razie w porządku. Inaczej szef byłby wściekły.
Na zewnątrz wybuchnęliśmy śmiechem. Ale można było wątplić, by reszta gangu była tak naiwna.
Scena ostateczna daje okazję do zaprezentowana zdolności Ralfa. A jednak ta wcześniejsza do dziś bardziej mi się podoba.
_________________
- A czy nie ma dobrych piratów?
- Nie. Bo to się mija z samym założeniem piractwa.
von Dobeneck1 [Usunięty]
Wysłany: 2017-06-28, 19:42:05
Piratka, tak mi się kojarzysz z tym zdjęciem Giny Davis, że nie wyobrażam sobie, żebyś wyglądała inaczej.
Dodam, że i po oddaniu do druku Miszcz robił przeróbki. Pierwszy raz czytałam UFO w odcinkach w "Płomyku" w 83 (?). Z tego co pamiętam (komplet "Płomyka" niestety gdzieś się zawieruszył) kilka scen wyglądało inaczej niż w Białej Serii.
O tym właśnie ostatnio myślałem. Wydanie z Płomyka (o ile mnie memoria nie fragilis) zaczynało się od słów - "Kim naprawdę był Rafl Dawson?"
Pomógł: 7 razy Wiek: 54 Dołączył: 06 Wrz 2017 Posty: 2728 Skąd: z doskoku
Wysłany: 2022-08-09, 03:39:39
Eques napisał/a:
Piratka napisał/a:
Dodam, że i po oddaniu do druku Miszcz robił przeróbki. Pierwszy raz czytałam UFO w odcinkach w "Płomyku" w 83 (?). Z tego co pamiętam (komplet "Płomyka" niestety gdzieś się zawieruszył) kilka scen wyglądało inaczej niż w Białej Serii.
O tym właśnie ostatnio myślałem. Wydanie z Płomyka (o ile mnie memoria nie fragilis) zaczynało się od słów - "Kim naprawdę był Rafl Dawson?"
Nie. Wydanie z Płomyka zaczyna się normalnie, od "Zdarzyło się to miesiąc przed moim służbowym wyjazdem do stolicy Kolumbii, Bogoty." (Płomyk #15/1983, strona 20)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.