Pomogła: 41 razy Wiek: 37 Dołączyła: 19 Sie 2013 Posty: 8117 Skąd: Bath, UK
Wysłany: 2014-10-18, 21:17:27 Bydgoszcz w kolejnej odsłonie - relacja
Nie mam autoryzacji głównej Organizatorki, ale może się nie obrazi - rozpoczynam relację moją przed-relacją, o tym, jak dotarłam do Bydgoszczy przez Warszawę
Dla mnie zlot rozpoczął się już w piątek rano przygodami, jako że o mały włos nie spóźniłam się na pociąg do Warszawy (ktoś zasłabł w autobusie, którym jechałam na dworzec i mieliśmy przymusowy postój). Później było już tylko ciekawiej, gdyż nie zdążyłam już skorzystać z bankomatu ani kupić biletu w kasie czy biletomacie, wpadając do pociągu w ostatniej chwili. Liczyłam, że bez problemów kupię bilet u konduktora. I tu po raz kolejny dosięgła mnie klątwa PKP, która spada na mnie prawie za każdym razem, kiedy wybieram ten środek transportu, ponieważ okazało się, że niestety, w pociągu nie ma możliwości płatności kartą (a już nie raz płaciłam, więc nawet mi przez myśl nie przeszło, że tym razem się nie uda). Miałam jednak niewiarygodne szczęście, bo obok mnie siedziała litościwa dusza, która pożyczyła mi brakującą kwotę do biletu, ufając, że później przeleję jej pieniądze na konto. Z litościwą duszą, która okazała się studentką prawa z UJ, przegadałam następnie 4 godziny podróży, które minęły nie wiadomo kiedy.
Po dotarciu na Dworzec Centralny (litościwa dusza wysiadała wcześniej za Zachodnim) i standardowym już pogubieniu się w tunelach, wyszłam w końcu na właściwą stronę i skierowałam się w kierunku Muzeum Narodowego, gdzie byłam już umówiona z Bertą na wspólne oglądanie wystawy o masonach. Berta już na mnie czekała na ławeczce przed głównym wejściem.
Sama wystawa była dość ciekawie zaaranżowana, gdyż już na wejściu powitały nas drzwi w kształcie trumny (na tle których się bezwstydnie fotografowałyśmy) oraz odgłos charakterystycznego pukania (od razu poczułam głębokie współczucie dla pana, który stał przy wejściu i sprawdzał bilety, ponieważ ja po 15 minutach takiego zapętlonego pukania na pewno bym zwariowała, a on stał tam przez cały dzień i wyglądał na jeszcze normalnego). Nie będę ujawniać wszystkich szczegółów wystawy, bo po pierwsze ma to być relacja bądź co bądź z wyprawy do Bydgoszczy (później okaże się, że nie tylko, ale nie uprzedzajmy faktów), a po drugie, może ktoś zechce się na nią jeszcze wybrać, więc nie chcę mu psuć zabawy. Z ciekawszych elementów wymienię tylko komorę do oświecania młodego adepta (z Bertą musiałyśmy się ze dwa razy oświecić, zanim się zorientowałyśmy, że to już ) oraz salę bankietową z imponującą kolekcją pucharów i słowniczkiem biesiadnego slangu masonów, który najbardziej spodobał się Bercie.
Po wyjściu z wystawy (szkoda, że nie pochodziłyśmy po niej dłużej, ale miałam już telefony od Washa, dopytującego się, gdzie już jestem) zostałam przez Bertę zapakowana do właściwego autobusu i poinstruowana, na którym przystanku mam wysiąść. Tam zostałam przejęta przez Washa i Asię (hmmm... Bajeczkę?) i w tak miłym gronie popędziliśmy autostradą w stronę Bydgoszczy. Po drodze dowiedziałam się, że Asia jest zmuszana przez Washa do czytania książek Nienackiego, a nawet byłam świadkiem tego, jak robił jej quiz ze znajomości "Templariuszy". Brrr... Ale jej się to chyba podobało, przynajmniej te książki, które już przeczytała, czy raczej przesłuchała jako audiobooki. Namawialiśmy ją na rejestrację na forum i nawet znaleźliśmy jej śliczny nick (Bajeczka), ale ta decyzja musi w niej jeszcze dojrzeć, za co oczywiście trzymamy kciuki.
Po (w moim przypadku) całym dniu w podróży dotarliśmy wreszcie do upragnionej Bydgoszczy, którą mieliśmy oglądać pierwszy raz w życiu i o której tyle słyszeliśmy. Czuliśmy już dreszczyk emocji i obiecywaliśmy sobie mnóstwo zwiedzania i odkrywania tajemnic tego podobno uroczego miasta. Zawitaliśmy w gościnne progi Yvonne, aby od razu na samym wstępie usłyszeć, jak nasza gospodyni mówi z entuzjazmem: "To jutro jedziemy do Grudziądza!"
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2014-10-18, 22:02:55
No no! Czy ta wyprawa kończy się przypadkiem w Międzywodziu? Bo Twoje sprawozdanie czyta się jak kontynuacja “Podróży za jeden uśmiech”, tak zajmujące i pełne humoru! I to klasyczne końcowe zawieszenie akcji - teraz można tylko pełen zniecierpliwienia obgryzać paznokcie w oczekiwaniu ciągu dalszego i się pytać “Co będzie dalej… CO BĘDZIE DALEJ?!”
I tak mimochodem dowiedziałem się też, że to jest TA Bydgoszcz…
Ostatnio zmieniony przez John Dee 2014-10-18, 22:06, w całości zmieniany 1 raz
Nie mam autoryzacji głównej Organizatorki, ale może się nie obrazi - rozpoczynam relację moją przed-relacją, o tym, jak dotarłam do Bydgoszczy przez Warszawę
Autoryzacja oczywiście jest, acz nieco spóźniona
Wybacz, dopiero odespałam imprezę ślubną
Athenais, świetna relacja, która mam nadzieję zachęci kolegę WashIrvinga do wrzucenia swojej części, czyli relacji z wieczornej piątkowej wizyty w bardzo ciekawym miejscu ...
John Dee napisał/a:
I tak mimochodem dowiedziałem się też, że to jest TA Bydgoszcz…
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2014-10-19, 15:20:57
Yvonne napisał/a:
John Dee napisał/a:
I tak mimochodem dowiedziałem się też, że to jest TA Bydgoszcz…
A myślałeś, że TEN?
Właśnie tak myślałem.
Mimo że mój ex-szwagier pochodził z TEJ Bydgoszczy, moje śląskie ucho było naiwnie przekonane że był z TEGO Bydgoszcza, bo bądź co bądź kleszcz n.p. to też TEN…
Pomógł: 2 razy Wiek: 40 Dołączył: 13 Kwi 2014 Posty: 530 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-10-20, 22:24:26
Piątek - 3 października 2014 - Dzień I
Atrakcje przygotowane przez Yvonne i Vitrasa były do samego końca trzymane w tajemnicy, ale przyznam, że po cichu liczyłem bardzo na możliwość odwiedzenia pracowni witraży prowadzonej przez Vitrasa, dokąd pojechaliśmy od razu po przyjeździe w piątek.
Pracownia mieści się w dosyć niepozornym budynku - było ciemno, ale sądzę, że wiele podobnych podwórek mijaliśmy po drodze. Dopiero z bliska uwagę zwracają drzwi wejściowe z pięknym witrażem. Na parapetach ustawionych jest sporo starych prac, wprawek, materiałów, które niejako przez przypadek tworzą niezwykłą "galerię wystawową".
Jedna z rzeczy, która mnie osobiście zaskoczyła najbardziej to stosunkowo mała powierzchnia, a właściwie stosunek powierzchni do ilości sprzętów, które w środku się znajdują. Mając na uwadze, że pracuje się z delikatnym materiałem, gdzie nietrudno o uszkodzenie, łatwo można potłuc efekty wielu godzin przygotowań, sądziłem, że pracownia będzie obszerna i nawet nie podejdziemy bliżej kawałka szkła. Przypomniałem sobie od razu wielokrotnie słyszane określenie, że poruszam się jak słoń w składzie porcelany i starałem się zminimalizować zakres wykonywanych ruchów. Natomiast widać, że Vitras wiele lat spędził w tym miejscu i porusza się po nim na pamięć.
Centralnym miejscem pracowni jest wielki stół, na którym nie tylko obrabia się poszczególne elementy, ale i składa witraże w całość lub większe fragmenty. Największe są przygotowywane w częściach i montowane dopiero na miejscu. Wszędzie wokoło - pod ścianami, na półkach i stojakach, poustawiane są dziesiątki mniejszych i większych tafli szkła - różnej barwy i faktury, ale jak się dowiedzieliśmy, również o różnych właściwościach w obróbce i odmiennym zastosowaniu. Na ścianach, w każdym kącie widać efekty pracy, prób i eksperymentów.
Vitras ma już 20 lat doświadczenia w tym fachu, zrealizował setki projektów. Zresztą w czasie wyjazdu mieliśmy okazję kilkukrotnie podziwiać efekty jego pracy.
Zobaczyliśmy piece do szkła - technologia kosmiczna - z NASA wprost do pracowni Vitrasa. Ciekawe, że szkło łatwiej nagrzać niż schłodzić i właśnie ostrożne, wielogodzinne schładzanie jest najważniejsze.
Poznaliśmy różne rodzaje szkła - pochodzące z całego świata. Czasem właśnie taki, a nie inny kawałek trzeba sprowadzać z końca świata, żeby efekt był dokładnie taki jak artysta sobie zamierzył.
W tradycyjne metody pracy technologia nie bardzo się chyba wkradła. Oczywiście poza piecami i ... kserokopiarką, ale to pozostawię wtajemniczonym. Wszystko wykonywane jest ręcznie, narzędziami tak prostymi, że aż trudno uwierzyć. Nie ma laserów i innych takich zabawek. Dużo pracy, ale i naprawdę lat doświadczenia trzeba, żeby osiągać takie niesamowite efekty jak Vitras.
Na nurtujące nas pytanie ile trwa zrobienie witraża artysta odpowiedział niezwykle precyzyjnie - różnie - to zależy. Zawsze tak ponoć wychodzi, że jak trzeba wziąć się za pracę, to wpada do głowy kolejny ciekawy pomysł - np. jak zrobić lampę z butelek. Najdłuższe opóźnienie, które złapał Vitras to 2 lata, ale że zwykle witraże robi do starych kościołów stąd, jak sądzi, dwa lata w jedną czy drugą stronę nie robią wielkiej różnicy
Jednak witraże sakralne to nie wszystko. Niesamowite wrażenie zrobiły na nas przywołane już wcześniej lampy, których klosze wykonane zostały ze spłaszczonych i odpowiednio wygiętych butelek - naprawdę cudeńka. Można też zamówić sobie witraż do łazienkowych drzwi z Narodzinami Wenus, nieco podrasowanymi według obecnych kanonów urody i kobiecej figury.
Miejsce jest trochę niesamowite. Magiczne jest to, że wszystko jest zwykłe-niezwykłe. Pochowane w kątach stare prace, szkice, kawałki szkła mają swoje historie i tajemnice, z wieloma wiążą się niezwykłe anegdoty, którymi Vitras chętnie się dzielił.
Szkoda tylko, że pracownia nie ma nowych uczniów. Zainteresowanie młodzieży może i jest, ale ponoć temperament samego mistrza nie do końca sprzyja wspólnej pracy i przebywaniu obcych w pracowni. Jesteśmy ponoć nielicznymi, którym pracownię udało się zobaczyć. Bardzo się cieszymy, że mieliśmy taką okazję i dziękujemy!
Późnym wieczorem dołączył do nas Nietajenko. Na stole pojawiły się wspaniałe dania przygotowane przez Yvonne i Ace oraz wino zdobyte dla nas przez Athenais z winnic Templariuszy, którego zdjęcie załączam jako jedyne z tego wieczoru. Rozmowy i wspomnienia trwały do późnych godzin nocnych.
Sądziliśmy, że główną atrakcję mamy już a sobą, ale nie doceniliśmy gospodarzy...
Ostatnio zmieniony przez WashIrving 2014-10-20, 22:25, w całości zmieniany 1 raz
Jak typowa kobieta, zamiast cieszyć się, że fotograf zdjął bardzo ładną uśmiechniętą buzię to kreuje jakieś wyimaginowane wady. Mnie się to zdjęcie bardzo podoba, a oba przedstawione elementy przyrody ożywionej prezentują się nader powabnie.
Pomogła: 41 razy Wiek: 37 Dołączyła: 19 Sie 2013 Posty: 8117 Skąd: Bath, UK
Wysłany: 2014-10-21, 09:59:57
Nietajenko napisał/a:
Jak typowa kobieta, zamiast cieszyć się, że fotograf zdjął bardzo ładną uśmiechniętą buzię to kreuje jakieś wyimaginowane wady. Mnie się to zdjęcie bardzo podoba, a oba przedstawione elementy przyrody ożywionej prezentują się nader powabnie.
Nietajenko jak zwykle słodzi, a ja nie jem cukru
She71 napisał/a:
Czyja to kuchnia na zdjęciu?
Naszej drogiej Gospodyni
Ostatnio zmieniony przez Athenais 2014-10-21, 10:00, w całości zmieniany 1 raz
Jadąc w piątek wieczorem do pracowni Vitrasa, zapytano mnie w wehikule Washa o plany na dzień następny. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: „Jutro jedziemy do Grudziądza”. Po tych słowach w wehikule zapadła cisza. Trwała dłuższą chwilę, po czym odważnie zapytano mnie: „Przyjechaliśmy zwiedzać Bydgoszcz, a jedziemy do Grudziądza???”. Cóż mogłam odpowiedzieć na tak logiczne pytanie? Mogłam tylko zapewnić, że jest to wyprawa naprawdę warta grzechu, a Bydgoszcz też jeszcze zdążymy zwiedzić
Zatem w sobotni ranek, tuż po wczesnym śniadaniu (ach, te świeże bułeczki dostarczone z samego rana na stół przez niezawodnego Vitrasa) ruszyliśmy w stronę miasta naszego forumowego kolegi, Nemo.
Pogoda była wspaniała, słoneczko świeciło zadziwiająco mocno jak na październik i zachęcało do długich spacerów.
Po przyjeździe do Grudziądza podjechaliśmy pod dom kogoś, kto swoją osobą był wystarczającym wyjaśnieniem powodu przybycia do tego właśnie miasta.
Mianowicie poznaliśmy osobiście (i spędziliśmy z nim kilka godzin), znanego rzeźbiarza Ryszarda Kaczora, twórcę wielu wspaniałych symboli grudziądzkich znajdujących się w różnych punktach tego niewielkiego, ale jakże uroczego miasta. Pan Ryszard jest osobą niezwykle skromną, ciepłą i przyjazną, a na dodatek jest ogromnym miłośnikiem Grudziądza, miasta, w którym mieszka od kilkudziesięciu lat oraz jego ogromnym znawcą. Kilkugodzinny spacer po Grudziądzu i jego ciekawych miejscach u boku tego wielkiego artysty, był fantastyczną, niezapomnianą przygodą.
Jako, że Grudziądz był kiedyś sporą twierdzą, zaczęliśmy nasze zwiedzanie od fortów. Na pierwszy ogień miał pójść największy z nich, zarządzany przez wojsko i wyjątkowo w tym dniu udostępniony do zwiedzania. Niestety, tylko dla wcześniej zapowiedzianych, zorganizowanych grup. Wartownik poinformował nas tylko, że pół godziny wcześniej jedna z grup weszła na teren i w żaden sposób nie możemy do niej dołączyć. Nie pomogły ani nasze prośby, ani przekonywania, ani nawet lekkie naciski – wojskowy dryl wartownika widoczny był na wylot.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mieliśmy wszak w naszej ekipie Vitrasa, który zna chyba wszystkie ciekawe miejsca w promieniu 100 km od Bydgoszczy. Skierował on nasze wehikuły za miasto, gdzie oczom naszym ukazało się takie oto miejsce:
Podczas eksplorowania bunkra, znaleźliśmy jakże osobliwe pomieszczenie:
które szczególnie spodobało się koledze Nietajence:
Jeszcze tylko pierwsza grupówka i idziemy dalej w las:
A zaprowadził nas on do kilku innych, wrośniętych w pejzaż, bunkrów:
oraz do czegoś, co naprawdę warto było zobaczyć: dość rzadki już dzisiaj widok fragmentu oryginalnego płotu fortecznego z czasu I Wojny Światowej (większość z nich pada łupem złomiarzy, a ten ocalał jedynie dlatego, że przylega do szopy):
Następnym punktem programu miała być grudziądzka starówka, ale po drodze okazało się, że koniecznie musimy zwiedzić dawne lotnisko wraz z wojskową szkołą lotniczą:
Pomnik widoczny na zdjęciu jest dziełem córki pana Ryszarda.
Wreszcie nadszedł czas na starówkę, która zauroczyła nas niezmiernie:
Podziwialiśmy kolejne dzieła naszego przewodnika, który opowiadał nam historie ich powstawania:
Flisaka:
Ułana i pannę – symbol grudziądzkiej starówki
Oraz uroczą młodą damę z chłopcem, któremu wszyscy przybiliśmy „piątki”
Poza Nietajenką, który wolał przytulić się do damy:
Jeszcze szybkie spojrzenie na cudowny widok na Wisłę:
I mogliśmy udać się na rynek, aby posilić się przed dalszą podróżą.
Przed wyjazdem poczekaliśmy jeszcze na Athenais, która zleciała pół miasta w poszukiwaniu pocztówek (wreszcie udało się je dostać) i już mogliśmy wyruszyć wstępując po drodze do pracowni pana Ryszarda:
Po tych atrakcjach czas było już wracać do Bydgoszczy, bo czekał tam na nas ktoś, kto opowiedział nam o Kanale Bydgoskim, który przecież był głównym powodem przyjazdu moich gości. Ale o tej osobie i miejscu, które zwiedziliśmy w sobotnie popołudnie, opowie nam ktoś, na kim zrobiło ono największe wrażenie, czyli kolega WashIrving … Nie będę odbierać mu tej przyjemności
Wiedziałam, że nie powinnam tu zaglądać - teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie mogłam z Wami jechać. Chociaż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, stracę kilka centymetrów w biodrach, bo jak wiadomo: Żal ... ściska ;)
Pomógł: 2 razy Wiek: 40 Dołączył: 13 Kwi 2014 Posty: 530 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-10-21, 20:54:17
Yvonne napisał/a:
Będziesz miała okazję nadrobić podczas trzeciej edycji, którą można zorganizować już wiosną
Jak tak dalej pójdzie to będziemy musieli założyć osobny dział na forum - Spotkania w Bydgoszczy
Nawiązując do relacji Yvonne chciałbym dodać od siebie, że Grudziądz bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Miasto przepięknie położone nad Wisłą, jakieś takie trochę senne, z masą zabytków. Na pewno warto spędzić tam więcej czasu - nam zabrakło niestety czasu na dokładne zwiedzanie. Mieliśmy oczywiście wspaniałego przewodnika w osobie p. Ryszarda - niezwykłego człowieka, otwartego, zaangażowanego - facet rzucił wszystko w słoneczną sobotę i od rana czekał na nasz przyjazd, a potem złaził z nami całe miasto i nie tylko. Widać też, że jest zakochany w Grudziądzu, zna tam każdy kąt, setki historii, anegdot. Jeżeli będzie kiedyś jeszcze możliwość to piszę się na powtórkę!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.