Pomogła: 41 razy Wiek: 37 Dołączyła: 19 Sie 2013 Posty: 8057 Skąd: Bath, UK
Wysłany: 2014-01-09, 22:10:01
Anna napisał/a:
P.S. Jak juz poznalam lepiej jezyk Szeskpira, zaczelam zauwazac cale mnostwa bledow ktorych dopuscili sie uznani skad inad tlumacze. Od oslawionej "butelki z goraca woda" ktora I.Tuwim pakuje sredno raz do kazdej przetlumaczonej przez siebie powiesci (dla niewtajemniczonych, chodzi o ...termofor); wychodzenia do ogrodu przez okno francuskie; zjadania mrozeonego kremu...gdzies na forum Gazety jest cala lista takich kwiatkow. Dawno juz tam nie zagladalam, ale i mi udalo sie kilka wyjatkowyj urody "fioleczkow" podrzucic.
Dla mnie najlepszym "kwiatkiem" tłumacza był polski tytuł opowiadania Jonathana Carrolla "Ryby z armaty". Za Chiny ludowe nie mogłam pokojarzyć, o co chodzi z tymi rybami, a nie mogłam znaleźć oryginalnego tytułu, bo to było opowiadanie ze zbioru pod innym tytułem. No i wreszcie mi się udało i myślałam, że sie udławię ze śmiechu. Tytuł oryginalny to "Fish in a barrel", czyli fragment idiomu "shooting fish in a barrel", co oznacza cos dziecinnie prostego (no bo jak niby mamy beczkę pełną ryb i do nich strzelimy, to zawsze w jakąś trafimy - nie wnikam w genezę tego idiomu ). A tłumacz z tego zrobił wystrzeliwanie ryb z armaty, po prostu geniusz!
Pomogła: 167 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32570 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-01-09, 22:24:17
Mi się z takich kwiatków podobało, jak w jakimś filmie gość wszedł do czyjegoś domu. Rozejrzał się po wnętrzu i z wyraźną aprobatą na pysku powiedział "cool". A tłumacz przerobił to na "Trochę tu zimno".
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2014-01-09, 22:24, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 62 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11045 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-01-10, 11:24:39
Berta von S. napisał/a:
Mi się z takich kwiatków podobało, jak w jakimś filmie gość wszedł do czyjegoś domu. Rozejrzał się po wnętrzu i z wyraźną aprobatą na pysku powiedział "cool". A tłumacz przerobił to na "Trochę tu zimno".
. Tu sensu możemy domyśleć się jedynie z kontekstu.
_________________ Z 24
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
A tłumacz z tego zrobił wystrzeliwanie ryb z armaty, po prostu geniusz!
Mnie się wydaje, że tłumacz w tym wypadku starał się wymyśleć nowy idiom i przedstawił go w formie skróconej. Tak jak w angielskim strzelanie do ryby w beczce oznacza sprawę bardzo łatwą tak u tłumacza strzelanie do ryb z armaty również miało oznaczać nic trudnego.
Pomogła: 41 razy Wiek: 37 Dołączyła: 19 Sie 2013 Posty: 8057 Skąd: Bath, UK
Wysłany: 2014-01-10, 16:27:29
Nietajenko napisał/a:
Athenais napisał/a:
A tłumacz z tego zrobił wystrzeliwanie ryb z armaty, po prostu geniusz!
Mnie się wydaje, że tłumacz w tym wypadku starał się wymyśleć nowy idiom i przedstawił go w formie skróconej. Tak jak w angielskim strzelanie do ryby w beczce oznacza sprawę bardzo łatwą tak u tłumacza strzelanie do ryb z armaty również miało oznaczać nic trudnego.
No może strzelanie do ryb z armaty by się w tym kontekście obroniło (chociaż szanujący się tłumacz powinien chyba znaleźć jakiś rodzimy, pasujący idiom, a nie wymyślać czegoś, co nie każdy załapie), ale tam było wystrzeliwanie ryb z armaty. Czy to jest proste? Chyba nikt jeszcze nie próbował
Pomogła: 2 razy Dołączyła: 11 Mar 2011 Posty: 1190 Skąd: z Krainy Deszczowców
Wysłany: 2014-01-11, 23:46:32
Moj domowy "native speaker" zaproponowal
Scoundrels' island. Ewentualnie: Island of rogues'.
Natomiast jesli faktycznie uzywalibysmy okreslenia: "villains" to wtedy dla "angielskojecznego" ucha lepiej brzmi :
Island of villains -( a nie : Villains' island), podobno tak oni by to okreslili.
Jednakze ja wracam do mojej pierwotnej tezy -kto, jak sadzicie- czytalby takie tlumaczenia ?
Nawet, jesli zalozymy, ze udaloby sie doskonale oddac jezyk Nienackiego, poradzic sobie z przypisami etc.
Moj scepcytyzm opieram wlasciwie na dwu podstawach;
z jednej strony, moje wlasne dzieci, ktore owszem ksiazki Nienackiego znaja (tzn. tresc kolejnych powiesci); ale przeczytaly wlasciwie tylko dwie pozycje:Templariuszy i Niesamowity Dwor. I oczywiscie znaja wszystkie audiobooki (te nowe, Malajkata);
a z drugiej strony, poprzez ekstrapolacje opinii o... ksiazkach Krajewskiego. Tzn. tego, co sie pisze o polskim pisarzu, ktory jest obecnie publikowany w obcych jezykach, i dostepny (tzn. mozna jego ksiazki bez problemu kupic); a nie jest jakims tam tylko niszowym autorem, o niskim nakladzie w malych wydawnictwach. Te opinie ktore bralam pod uwage, byly opublikowane zarowno na niemieckich ; jak i brytyjskich i wreszcie amerykanskich stronach Amazon.
Oczywiscie recenzje, roznia sie rzecz jasna, ale gdyby je tak z grubsza uszeregowac: najbardziej pozytywne sa w Niemczech -najmniej w USA. Rozrzut (dot. poszcz. powiesci)jest oczywiscie bardzo duzy, nie wiele jest absolutnie pozytywnych opini, duzo srednich, wiele negatywnych.
Zdaje sobie oczywiscie sprawe, ze podejmuje sie dzialania w pewnym sensie karkolomnego; jak i biore pod uwage to, iz Nienacki pisal dla mlodziezy (czyli duzo mniejszej grupy potencjalnych czytelnikow, co tez musimy wziac pod uwage); i pisal powiesci a nie kryminaly (ktore znowu, ciesza sie w sumie wieksza popularnoscia, niz w pewnym sensie "ugrzecznione" powiesci dla nastolatkow).
Podsumowujac:
O ile zrozumiale jest zainteresowanie pewnego typu polska literatura wsrod samych Niemcow, o tyle wiele osob czytajcych Krajewskiego (ale czesto nie konczacych jego powiesci, o czym zreszta pisza w recenzjach); kupilo te ksiazki przez przypadek, albo wrecz przez pomylke; nieliczne osoby przyznaja sie do jakichs tam "zwiazkow" badz to z Wroclawiem, badz z przedwojennym Dolnym Slaskiem; wreszcie bardzo nieliczni kupili je -z czystego zainteresowania Krajewskim.
W przypadku Nienackiego, byc moze kilkadziesiat lat temu, gdyby te ksiazki przetlumaczono i promowano wtedy, za zycia autora -mialoby to jakichs tam sens. Ale obecnie?!
Raczej tego sobie nie wyobrazam!
Chyba, ze przekonacie mnie, ze sie zupelnie zle oceniam sytuacje?
_________________
pozdrawiam serdecznie,
Anna
Ostatnio zmieniony przez Anna 2014-01-12, 01:00, w całości zmieniany 1 raz
Wysłany: 2014-03-04, 10:22:12 Re: Pan Samochodzik po angielsku
Piotreek napisał/a:
Piotrex napisał/a:
Czy spotkaliście się kiedyś z jakimkolwiek wydaniem którejkolwiek części Pana Samochodzika w języku angielskim?
nic takiego nie istnieje, chociaż wiem, ze były osoby zainteresowane takim przetłumaczeniem i wydaniem.
Piotrze, skopiuję więc w tym miejscu mój post z innego wątku:
No więc wczoraj dość w sumie przypadkowo, miałem okazję wysłuchać wykładu dyrektora Instytutu Książki z Karkowa Grzegorza Gaudentego. Instytut ten został stworzony 10 lat temu, w celu m.in. promocji polskiej literatury za granicą (i otrzymuje na ten cel pieniądze od państwa) ale także literatury w ogóle. Okazuje się, że Instytut ten rocznie współfinansuje ponad 50 tłumaczeń polskich książek (różnych, od Miłosza, Szymborskiej czy Prusa do współczesnych kryminałów) na obce języki (angielski, rosyjski, szwedzki a nawet chiński). W trakcie prezentacji padły nawet słowa, że obecnie o ile książka nie jest przetłumaczona na angielski, to jakby nie istniała. I te słowa naprowadziły mnie na pomysł podzielenia się z Panem Dyrektorem tym, o czym sami już tu dyskutowaliśmy, czyli o tłumaczeniach polskiej literatury młodzieżowej z lat 60-tych czy 70-tych, w tym rzecz jasna samochodzików.
No i cóż udało mi się Panem Dyrektorem porozmawiać i to nawet dłuższą chwilę.
Okazało się, że rzecz jasna zna samochodziki oraz tym podobną literaturę z tamtych czasów. Nie miałby nic przeciwko jej tłumaczeniom, tylko że procedura jest taka, że to zagraniczny tłumacz czy wydawca musi się najpierw do niego zwrócić z wnioskiem o dofinansowanie tłumaczenia, po czym kolegium z tych wniosków wybiera te "najlepsze" (rocznie z ok. 200 propozycji wybiera się ponad 50).
Oczywiście opowiedziałem też o naszym forum, które określiłem jako fenomen (1000 forumowiczów, zloty, spotkania, nie ma chyba niczego porównywalnego dot. literatury młodzieżowej, a może i naszej literatury w ogóle). Na koniec podarowałem Mu naszą forumową nalepkę (zawsze noszę je przy sobie ), na co mój rozmówca zaskoczył mnie stwierdzeniem, że postara się zmieścić nasz link na stronie swojego instytutu!
Wniosek jest taki, że jeżeli ktoś ma kontakt z kimś z zagranicy kto zna jakiegoś tamtejszego wydawcę (może polskiego pochodzenia), to droga do sponsorowanego tłumaczenia któregoś samochodzika na angielski czy niemiecki jest całkiem możliwa.
A tacy np. Templariusze to myślę że całkiem dobrze by się mogli nawet teraz sprzedać.
Otóż w firmie, gdzie pracuję jest stołówka, a w tej stołówce wystawione menu.
Jako, że mamy bardzo dużo gości zagranicznych oraz osób innych narodowości pracujących u nas i nie znających jeszcze naszego języka, szefostwo stołówki postanowiło wyjść naprzeciw potrzebom językowym i zaczęło to menu tłumaczyć (sobie tylko znanym sposobem) na angielski.
Ostrzegam - będzie tak zabawnie, że co wrażliwsi mogą dostać ataku ze śmiechu.
Ja kilka razy dostałam. Było tego mnóstwo, ale podam 3 najbardziej zabawne.
DRUGIE DANIA - SECOND DENMARK
LECZO Z RYŻEM - TREATED WITH RICE
I na deser coś, co potem w każdym dziale wisiało na tablicy jako zagadka dla nowych pracowników:
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.