A ja z innej beczki. W sumie to nie do końca wpadka, bardziej pytanie bez odpowiedzi (przynajmniej nie trafiłem do tej pory na stosowne rozważania w temacie): Wczasy ciotki Zenobii i Kasi. W jaki sposób Kasia przyjechała do Jasienia i z niego wraca (poza książką), przecież nie z ciotką na motocyklu... Nie natrafiłem w treści książki na stosowną uwagę w tym temacie. Czy być może rodzice indywidualnie Kasię dowieźli do ciotki, czy być może ta młoda nastolatka sama podróżowała PKP, PKSem?
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 275 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2015-03-16, 09:22:38
Czytając KS zawsze wydawało mi się, że Zenobia miała motocykl z boczym koszem. Zdaje się z tamtąd również wyciągnęłą mikrofon radiostacji. I również w koszu mogła podróżować druga pasażerka wraz z bagażami (np dmuchanym kajakiem).
W latach 70 mój rodziciel ujeżdżal patrolowy motocykl MZ 250 w formacji MO Ruch Drogowy; na pojeździe tym miał zabudowaną radiostacje, więc widziałem ile to zajmuje miejsca - miejsce pasażera było zajęte. Przy okazji, antena do tego ustrojstwa również była kosmiczna a zasięg typu "widzę cię, widze; ale cię nie słyszę".
- Oho, ciotka się zbliża - stwierdziła Kasia.
Łoskot wzmagał się coraz bardziej, potężniał. Wreszcie na drodze leśnej od
strony wsi ukazał się motocykl - junak z przyczepą.
Moja wiedza na temat motocykli jest niewielka, więc nie podejmuję się powiedzieć, czy formalnie wózek boczny jest szczególnym przypadkiem przyczepy. Skłonny jestem uznać, że tak.
_________________
Ostatnio zmieniony przez GrzegorzCh 2015-03-16, 19:26, w całości zmieniany 1 raz
Borsuk Twórca Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych
Pomógł: 13 razy Dołączył: 15 Mar 2014 Posty: 543 Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2015-03-16, 23:07:14
Nigdy nie było fabrycznie czegoś takiego jak Junak z przyczepą, rozumianą jako oddzielny pojazd bezsilnikowy, mocowany za pomocą dyszla i ciągnięty za motocyklem. Owszem, był Junak B20 ale Zenobia chyba takim nie jeździła, bo to pojazd raczej rolniczy no i hm... dość obciachowy dla kobiety.
Przyczepa to popularna nazwa wózka bocznego, zwanego też koszem, czyli takiego, jak wkleił Szara Sowa. Jak miałem naście lat, to nie mówiło się na wózki boczne inaczej jak właśnie przyczepa albo przyczepka. Nie dziwię się, że Nienacki tak określił Junaka z koszem.
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10337 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-17, 11:09:31
Borsuk napisał/a:
rzyczepa to popularna nazwa wózka bocznego, zwanego też koszem, czyli takiego, jak wkleił Szara Sowa. Jak miałem naście lat, to nie mówiło się na wózki boczne inaczej jak właśnie przyczepa albo przyczepka. Nie dziwię się, że Nienacki tak określił Junaka z koszem.
Oczywiście.
Trochę byłem zaskoczony wątpliwościami co do tej przyczepy, bo dla mnie sprawa była całkowicie jasna. Określenie "przyczepa" ewentualnie, i to raczej rzadziej "kosz", było jednoznaczne. W latach mojej wcześniejszej młodości, gdy po raz pierwszy czytałem KS, nikt nie używał określenia "wózek" . Zdaje się, że byłem już całkiem dorosły jak je usłyszałem i to chyba przy okazji transmisji jakiś wyścigów motocyklowych.
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 275 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2015-03-17, 11:24:19
Witold Rychter w swojej wspaniałej książce "Moje dwa i cztery kółka" (Polecam!!!) używa zamiennie słów kosz, wózek i przyczepa w odniesieniu do motocykla. Autor wspomina również, że w tych czasach (lata 20-30 XX wieku) pasażera można było wozić tylko w bocznym wózku.
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10337 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-17, 11:51:15
CPN napisał/a:
Witold Rychter w swojej wspaniałej książce "Moje dwa i cztery kółka" (Polecam!!!) używa zamiennie słów kosz, wózek i przyczepa w odniesieniu do motocykla. Autor wspomina również, że w tych czasach (lata 20-30 XX wieku) pasażera można było wozić tylko w bocznym wózku.
Oczywiście, ja tylko mówię, że w mowie potocznej ani też w pospolitym języku piśmiennictwa raczej nie używało się w latach 60-70 określenia "wózek". Przyczepy sensu stricto, tj. holowanej przez motocykl to bodajże nie widziałem na oczy. Owszem, zdarzało mi się - dość rzadko - widywać takie ustrojstwa. ale najczęściej pojazdami holującymi były motorowery typu "Komar" . Służyły ona do przewożenia różnych raczej drobnych ładunków, których jednak nie dało się przewozić na samym "Komarze". np, nieco skoszonej trawy, ze dwie skrzynki z jabłkami. Komar z przyczepą - właściwie to nie różniło się specjalnie od wózka ręcznego - był postrzegany raczej jako dziwactwo i obciach. Nikt też nie transportował w ten sposób ludzi. No, chyba że dzieciaki tak się woziły po podwórku .
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2015-03-17, 11:52, w całości zmieniany 1 raz
Faktem jednak jest, że ok. 500-kilometrowa podróż w takim koszu (bo mniej więcej taka jest odległość z domniemanego Jasienia do realnej Warszawy) należała zapewne do średnio wygodnych.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2015-03-18, 08:32, w całości zmieniany 1 raz
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 161 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32321 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-17, 22:46:14
Piotrus napisał/a:
Faktem jednak jest, że ok. 500-kilometrowa podróż w takim koszu (bo mniej więcej taka jest odległość z domniemanego Jasienia do realnej Warszawy) należała zapewne dośrednio wygodnych
Jechałam kiedyś w czymś takim około 250. Nie było niewygodnie, tylko ręce mi zdrętwiały od kurczowego trzymania się krawędzi kosza. Bo myślałam, że umrę ze strachu...
Pomógł: 5 razy Wiek: 45 Dołączył: 17 Lut 2015 Posty: 168 Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2015-03-18, 16:20:10
filosss napisał/a:
Czy być może rodzice indywidualnie Kasię dowieźli do ciotki, czy być może ta młoda nastolatka sama podróżowała PKP, PKSem?
Też mnie to zastanowiło. Dodatkowo przyjechał z nimi Sebastian. No i bagażu miały zapewne dość sporo. Sam dmuchany kajak zajmował przecież sporo miejsca.
Dopowiedziałem sobie, że pewnie rodzice przywieźli do Jasienia Kasię, Sebastiana i wszystkie bagażę. Ciocia zaś przyjechała swoim straszliwym Junakiem.
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 275 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2015-03-19, 09:02:09
Montparnasse napisał/a:
Dopowiedziałem sobie, że pewnie rodzice przywieźli do Jasienia Kasię, Sebastiana i wszystkie bagażę. Ciocia zaś przyjechała swoim straszliwym Junakiem.
Samochód w tych czasach to wielki luksus był.
A jak Nienacki opisuje rozmieszczenie w pojadach podczas wycieczek czy zmian obozowisk?
No właśnie. Z tego powodu jadąc na wczasy nie brało się tak wielu bambetli jak dzisiaj. Jeżdżąc z rodzicami na dwutygodniowe "wczasy pracownicze" wszystkie niezbędne rzeczy mieściły się w 2 walizkach. Bez problemu dało się je przewieźć pociągiem czy PKSem. Tak też mogła być przywieziona przez rodziców Kasia z Sebastianem.
_________________ Drużyna 4
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10337 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-03-19, 19:12:56
Even napisał/a:
CPN napisał/a:
Samochód w tych czasach to wielki luksus był.
No właśnie. Z tego powodu jadąc na wczasy nie brało się tak wielu bambetli jak dzisiaj. Jeżdżąc z rodzicami na dwutygodniowe "wczasy pracownicze" wszystkie niezbędne rzeczy mieściły się w 2 walizkach. Bez problemu dało się je przewieźć pociągiem czy PKSem. Tak też mogła być przywieziona przez rodziców Kasia z Sebastianem.
Po pierwsze: co z tym pistoletem? Tomasz kilka razy wspominał, że widział pistolet gazowy i słyszał odgłos strzału z takiego pistoletu. Przypominał on "odgłos podobny do tego, jaki się słyszy, gdy ktoś otwiera butelkę z oranżadą lub piwem". Ja też wielokrotnie widywałem pistolety gazowe, a anwet z nich strzelałem. Odgłos strzału zawsze przypominał odgłos STRZAŁU Z PISTOLETU właśnie! Żadne tam otwieranie butelek. Przypuszczam, że Nienacki mógł nawet widzieć pistolet gazowy, ale na pewno nikt przy nim z takiego pistoletu nie strzelał. A mógł przecież napisać, że odgłos przypominał strzał z korkowca, albo z pistoletu na kapiszony...
Obecnie na rynku dostępne jest coś takiego co mogło być zbliżone działaniem i dźwiękiem do owego mitycznego pistoletu gazowego.
Sęk w tym że nie wiem czy podobne odpowiedniki istniały w latach 70tych ale zakładając, że tak i mosiądz mógłby być dobrym materiałem na tulejkę z zawartością gazu.
W latach 70 mój rodziciel ujeżdżal patrolowy motocykl MZ 250 w formacji MO Ruch Drogowy; na pojeździe tym miał zabudowaną radiostacje, więc widziałem ile to zajmuje miejsca - miejsce pasażera było zajęte. Przy okazji, antena do tego ustrojstwa również była kosmiczna a zasięg typu "widzę cię, widze; ale cię nie słyszę".
Mocno przesadzasz, albo nie dokładnie pamiętasz.
W latach sześćdziesiątych motocykle MO "Junak" i SHL 175 były wyposażone w radiotelefony firmy AEG "Teleport". Składały się z 2 "pudełek" wielkości mniejszej od A4 i grubości około 8 cm. Montowane były w "jukach" po obu stronach tylnego koła.
Później zastąpiono je polskimi "Radmorami" FM306, jeszcze mniejszymi. Antena to montowany z tyłu za siedzeniem półmetrowy pręt stalowy na sprężynie.
Zasięg ich zależał od miejsca zainstalowania anteny komendy i z powodu takiej a nie innej częstotliwości pracy nadajników zapewniał z nią łączność w promieniu około 50 km.
_________________ Drużyna 4
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.