Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2020-12-06, 22:57:30
Przypomniałem sobie audiobooka, w interpretacji pana Malajkata.
Strzyż napisał/a:
2. James Bond. Oczywiście Nienacki w roku 1967 nie mógł nic dokładnego wiedzieć o superagencie, więc można go usprawiedliwić. Jeśli Fryderyk miałby być Bondem - właściwie po co by się fatygował do Polski? To superagent do zadań wyjątkowych, po co miałby się uganiać za pamiętnikiem hitlerowskiego zbrodniarza? Tym bardziej po terenach Bloku Wschodniego, gdzie mógłby wpaść w łapy GRU albo KGB. Pomijając fakt, że Fryderyk działa tak, jakby chciał za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę (np. samochód). Prawdziwy agent wykorzystywałby maksymalnie tzw. miejscowe kontakty - tubylcy nie rzucają się w oczy, łatwiej im działać niepostrzeżenie, a w razie wpadki trudno udowodnić, że miało się z nimi coś wspólnego, jeśli nie ma dowodów.
Zdaje się jest to dokładnie wytłumaczone w powieści. Nienacki sugeruje jakoby Fryderyk był agentem brytyjskim, ponieważ brytyjski poszukiwał ewentualnych „haków” na osoby, które zaszły wysoko.
Strzyż napisał/a:
3. Przy głębszym zastanowieniu, punkt wyjścia całej intrygi nie trzyma się kupy. Jedynym dowodem, że syn pruskiego arystokraty to zbrodniarz wojenny, jest jego pamiętnik. To w ogóle możliwe? Von Haubitz działał na froncie co najmniej trzy lata, brał udział w Holocauście na Białorusi (prawdopodobnie Einsatzgruppe B), pacyfikował wioski na Zamojszczyźnie - serio? Nie ocalał żaden świadek? Nie przeżył żaden były podwładny, który w zamian za odjęcie kilku lat z wyroku zgodziłby się zeznawać przeciw dawnemu szefowi? Żaden skruszony kumpel z Ostlandu, którego ruszyło sumienie (albo perspektywa niskiego wyroku)? Przecież von Haubitz na froncie musiał się zetknąć z dziesiątkami ludzi. Nie ocalał żaden dokument? Toć naziści mieli obsesję na tym punkcie (patrz raport Stroopa). Naprawdę nie zostały żadne inne dowody? Podczas procesów po II wojnie światowej problemem było to, że czyny nazistów nie naruszały wprost prawa Rzeszy, bo dowodów wszelkiej maści było w bród.
Wystarczyłaby drobna zmiana - pamiętnik jest dowodem, że pan Schmidt to w istocie Konrad von Haubitz, uważany za zaginionego podczas wojny zbrodniarz hitlerowski. To byłoby sensowne...
Domniemanie niewinności, słowo przeciwko słowu. Pamiętnik to słowo pisane i to własną ręką. Możliwe, że zawierał i zdjęcia. Polecam film Lektor (The Reader) z Kate Winslet i Ralph’em Fiennes’em, może niekoniecznie ze względu na wdzięki Kaśki ale ze względu na proces nazistów.
Kilkakrotnie PS wspomina,że niedawno wrócił z Pragi,gdzie rozwiązał zagadkę pod kryptonimem "Tajemnica tajemnic"...
Gdzie w takim razie podział się Prot?
Prot jako indywidualista wybrał własną drogę życiową. Postanowił dotrzeć do Indii i odszukać doktora W
Mnie bardziej interesuje PS.
W Pradze do tego stopnia zadurzył się w Pannie Helenie, że postanowił z nią spędzić wakacje:
- Zapraszam panią do Polski na prawdziwy urlop. W sierpniu nad morze. Będziemy się kąpać, opalać i dyskutować o ruchu wyzwolenia kobiet.
Popatrzyła mi w oczy.
- Do sierpnia jeszcze pozostało trochę czasu. Kto wie, czy nie przyjmę pana propozycji...
Pani Helenka nie skorzystała jednak z zaproszenia, ponieważ w Księdze Strachu nasz detektyw pisze: w sierpniu wybierałem się na zasłużony wypoczynek, choć jeszcze nie byłem zdecydowany, dokąd skieruję swój samochód wypełniony sprzętem turystycznym.
Jej odmowa musiała Tomasza bardzo zranić, że nawet słowem o niej nie wspomniał
Pomógł: 63 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11058 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-06-27, 14:04:03
Kozak napisał/a:
She napisał/a:
Kilkakrotnie PS wspomina,że niedawno wrócił z Pragi,gdzie rozwiązał zagadkę pod kryptonimem "Tajemnica tajemnic"...
Gdzie w takim razie podział się Prot?
Prot jako indywidualista wybrał własną drogę życiową. Postanowił dotrzeć do Indii i odszukać doktora W
Po drodze dorabiał pilnowaniem karawan.
Kozak napisał/a:
Pani Helenka nie skorzystała jednak z zaproszenia, ponieważ w Księdze Strachu nasz detektyw pisze: w sierpniu wybierałem się na zasłużony wypoczynek, choć jeszcze nie byłem zdecydowany, dokąd skieruję swój samochód wypełniony sprzętem turystycznym.
Jej odmowa musiała Tomasza bardzo zranić, że nawet słowem o niej nie wspomniał
Nie wspomniał bo głupio byłoby przyznać że po puszczeniu Helenki w trąbę w kolejnym tomie pocieszał się z dwiema paniami...
PS. Oto do czego doprowadza zakłócenie chronologii powieści w kolejnym wydaniu serii...
Jestem świeżo po przeczytaniu Księgi Strachów i od razu jedna sprawa mnie zastanowiła. Chodzi o czas zejścia ze szczytu Polana na dół do drogi.
Zejście przy pierwsze wizycie w mauzoleum:
"Zejście do samochodów zajęło nam tylko kwadrans, gdy na wzgórze drapaliśmy się chyba
z pół godziny."
Zejście Tomasza z Hildą, gdy miał zawieźć ją do Jasienia:
"- Więc co pan radzi zrobić? - Nic. To znaczy niezupełnie nic. Przede wszystkim nie wolno nam dać poznać po sobie, że znamy prawdę. Doktor, chłopcy i Kasia pozostaną w obozie koło mauzoleum, a ja z panią Hildą pojadę natychmiast do Jasienia. Pani Hilda skontaktuje się telefonicznie z kierownikiem polskiej ekipy śledczej, przedstawi mu sytuację, a oni już będą wiedzieli, jak postąpić z Kuryłłą. Trzeba umożliwić Klausowi i Kurylle spotkanie i dopiero wtedy wkroczyć do akcji. Należy schwytać ich na gorącym uczynku przekazywania sobie pamiętnika, bo to jest jedyna szansa, aby ten pamiętnik dostał się w nasze ręce. Więc ja odwiozę do Jasienia panią Hildę, a potem wrócimy na Polanę. Zgoda?
- Tak jest - przytaknęła Hilda.
Po kilku minutach siedzieliśmy już w wozie."
Zakładam, że zaczęli schodzić po rozmowie i ostatnim zdaniu Hildy.
Chyba, że ponieważ schodzili tylko we dwoje, szybciej to trwało
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Ja tam zauważyłem kilka innych małych niedociągnięć, np. po co Fryderyk godzinami i przez kilka dni po ciemku buszował w ruinach obserwatorium (świecąc latarką w nocy był przecież i tak widoczny z daleka), jak mógł sobie pooglądać je ze spokojem i dokładniej w dzień, bo przecież dostęp był swobodny, a same ruiny i tak ukryte w drzewach, więc w oczy specjalnie by się nie rzucał. Gdyby coś namierzył i chciał to po cichu wydobyć, to wtedy owszem w nocy mógłby to robić, ale raz dwa i uciec.
Wytłumaczyć to można tylko jakąś manią szpiegowską.
No właśnie
Fryderyk niby miał być agentem 007 czyli Bondem, ale Bond to by tam poszedł w biały dzień i z drineczkiem (wstrząśniętym, nie mieszanym) w ręku
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Czytając oryginalną wersję książki i nowszą edycję, natrafiłem na kilka różnic. Jakby gdzieś dodali jakiś logiczny fakt, ale gdzie indziej usunęli go.
Koniecznie muszą być przeczytane obie wersje książki, bo najpierw przeczytałem nowsze wydanie (które również ukazało się w naszym tłumaczeniu) i nie zrozumiałem, kiedy pan Tomasz podczas pierwszej wizyty zauważył cztery dziury w mauzoleum. Dzieje się tak dlatego, że w nowej wersji książki brakuje jednego długiego fragmentu tekstu opisującego wnętrze mauzoleum.
W nowej wersji tekst wygląda następująco:
Cytat:
—Nie jestem wariatką, żeby jeździć zwami idokonywać bezsensownych poszukiwań. Nie znajdziecie pamiętnika. Ale ja znajdę to, czego szukam.
—Wiem. Męża. Fabrykanta zapalniczek.
—Do sarkofagu nie włożył pamiętnika. To jednolita bryła kamienna. Pięciu ludzi złomami potrzeba by było, aby ją unieść iprzesunąć. Aon prawdopodobnie chował pamiętnik sam, nikogo nie dopuszczając do tajemnicy.
Zgodziłem się zFryderykiem.
W oryginalnej wersji książki między zdaniami zaznaczonymi na czerwono znajduje się długi fragment tekstu.
Rozdział 10 zawiera najwięcej różnic w tekście.
Na przykład w starej wersji tekst to:
Cytat:
Doktor wzniósł ręce do góry, jak gdyby znieba oczekiwał pomocy.
—I co teraz poczniemy? My tu gadu-gadu, a ten nieborak siedzi w ciemnym grobowcu. Trzeba będzie pójść po niego, choć to straszny kawał drogi.
—Niech siedzi do jutra — burknęła Zenobia.
—To moja wina i ja pójdę uwolnić pana Kuryłłę — ofiarował się Tell.
Dwaj pozostali chłopcy natychmiast solidarnie oświadczyli się zgotowością towarzyszenia przyjacielowi.
—Teraz? Kiedy już zrobiło się ciemno? — zaniepokoił się doktor. — Nie puszczę was samych, bo jeszcze wpadniecie do kamieniołomu. Idę zwami.
I poszli w czwórkę.
I nagle czworo idą szukać pana Kuryłłę. W nowej wersji dodaje się zatem (czerwone zdanie):
Cytat:
Doktor wzniósł ręce do góry, jak gdyby z nieba oczekiwał pomocy.
— I co teraz poczniemy? My tu gadu-gadu, a ten nieborak siedzi w ciemnym grobowcu. Trzeba będzie pójść po niego, choć to straszny kawał drogi.
— Niech siedzi do jutra — burknęła Zenobia.
— Nie, tak nie można. Pójdę go jednak oswobodzić — wielkodusznie stwierdził Fryderyk.
— To moja wina i ja pójdę uwolnić pana Kuryłłę — ofiarował się Tell.
Dwaj pozostali chłopcy natychmiast solidarnie oświadczyli się z gotowością towarzyszenia przyjacielowi.
— Teraz? Kiedy już zrobiło się ciemno? — zaniepokoił się doktor. — Nie puszczę was samych, bo jeszcze wpadniecie do kamieniołomu. Idę z wami.
I poszli w czwórkę.
Albo nowa wersja książki mówi:
Cytat:
Musiałem się powstrzymać, aby nie parsknąć śmiechem. Kuryłło łypnął na mnie swoim jednym okiem jak straszliwy cyklop i powiedział surowo:
— Z czego się pan śmieje, hę?
— Uśmiecham się do swoich myśli — odrzekłem wykrętnie.
Skąd pan Kuryłło mógł wiedzieć, że pan Tomasz się śmiał, kiedy pan Tomasz "musiał się powstrzymać"?
A to dlatego, że w starej wersji książki było czerwone zdanie:
Cytat:
Musiałem się wstrzymać, aby nie parsknąć śmiechem. Lecz uśmiech wymknął się zapewne spod mojej kontroli. Kuryłło łypnął na mnie swoim jednym okiem jak straszliwy cyklop i powiedział surowo:
—Zczego się pan śmieje, hę?
—Uśmiecham się do swoich myśli — odrzekłem wykrętnie.
Wyróżniłem to tam - porównałem dwie wersje: pierwotną/oryginalną (?) i nowszą.
Jako oryginał miałem na myśli wersję, z której czyta Tata, a jako nowszą wziąłem wersję książki, którą można znaleźć wszędzie zdigitalizowaną.
Nie jestem w stanie porównać wszystkich wydań. Zainteresowało mnie to właśnie dlatego, że nasze tłumaczenie powstało z nowszej wersji książki i tam pewne rzeczy nie miały dla mnie sensu.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Lolek 2021-09-16, 09:30, w całości zmieniany 1 raz
Hilda wyraziła niepokój:
— Co się z nim stało. Może spadł do kamieniołomu? Było już mroczno, gdy powracaliśmy...
— Piesku, pieseczku, szukaj prezesa. Szukaj prezesa...
Sebastian nie chciał szukać, a może nie rozumiał, bo zamiast wziąć się do szukania prezesa, zaczął obszczekiwać chłopców, przekonany, że rozpoczęła się jakaś nowa, świetna zabawa.
I brakuje czerwonego zdania, które znajduje się w oryginalnej wersji książki:
Cytat:
Hilda wyraziła niepokój:
— Co się z nim stało? Może spadł do kamieniołomu? Było już mroczno, gdy powracaliśmy...
Chłopcy zachęcali Sebastiana:
— Piesku, pieseczku, szukaj prezesa. Szukaj prezesa…
Sebastian nie chciał szukać, a może nie rozumiał, bo zamiast wziąć się do szukania prezesa, zaczął obszczekiwać chłopców, przekonany, że rozpoczęła się jakaś nowa, świetna zabawa.
_________________
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Na przykład w starej wersji tekst to:
Cytat:
Doktor wzniósł ręce do góry, jak gdyby znieba oczekiwał pomocy.
—I co teraz poczniemy? My tu gadu-gadu, a ten nieborak siedzi w ciemnym grobowcu. Trzeba będzie pójść po niego, choć to straszny kawał drogi.
—Niech siedzi do jutra — burknęła Zenobia.
—To moja wina i ja pójdę uwolnić pana Kuryłłę — ofiarował się Tell.
Dwaj pozostali chłopcy natychmiast solidarnie oświadczyli się zgotowością towarzyszenia przyjacielowi.
—Teraz? Kiedy już zrobiło się ciemno? — zaniepokoił się doktor. — Nie puszczę was samych, bo jeszcze wpadniecie do kamieniołomu. Idę zwami.
I poszli w czwórkę.
I nagle czworo idą szukać pana Kuryłłę. W nowej wersji dodaje się zatem (czerwone zdanie):
Cytat:
Doktor wzniósł ręce do góry, jak gdyby z nieba oczekiwał pomocy.
— I co teraz poczniemy? My tu gadu-gadu, a ten nieborak siedzi w ciemnym grobowcu. Trzeba będzie pójść po niego, choć to straszny kawał drogi.
— Niech siedzi do jutra — burknęła Zenobia.
— Nie, tak nie można. Pójdę go jednak oswobodzić — wielkodusznie stwierdził Fryderyk.
— To moja wina i ja pójdę uwolnić pana Kuryłłę — ofiarował się Tell.
Dwaj pozostali chłopcy natychmiast solidarnie oświadczyli się z gotowością towarzyszenia przyjacielowi.
— Teraz? Kiedy już zrobiło się ciemno? — zaniepokoił się doktor. — Nie puszczę was samych, bo jeszcze wpadniecie do kamieniołomu. Idę z wami.
I poszli w czwórkę.
W wersji pierwszej jest chyba po tym dialogu stwierdzenie Fryderyka, że chciałby zobaczyć minę Kuryłły, czy coś w tym stylu, a potem stwierdza, że przecież wystarczy pójść i idzie za nimi.
Nie pamiętam teraz dokładnie, a nie chce mi się szukać.
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.