Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10140 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-05, 20:37:30
Wowax napisał/a:
A może nie wszyscy fani Pana Samochodzika są jedocześnie fanami Nienackiego?
To jest oczywiście oczywiste. Podobno Daniel P. kupił swojej córce Agacie RwRwS, bo myślał, że to jest coś w rodzaju przygód PS. Gdy odkrył swój błąd wynikający z tzw., mówiąc uczenie, labelingu rozszalał się i utopił nieszczęsnego ZN w gnojówce za to, że ten usiłował nie poddać się zaszufladkowaniu czy innej stygmatyzacji .
Mną w tej powieści wstrząsnęła "historia nieznanej samobójczyni". To jest egzystencjalne kopnięcie w ... tego... klejnoty rodowe. Nie mówiąc już, że do grobowców Regierungsratha, pana Bełzaka oraz Hermanna von Haubitz trzeba dorzucić "grobowiec nieznanej samobójczyni", tak zresztą jak i grobowiec Tylżyckich z "Liści dębu".
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-01-05, 22:29, w całości zmieniany 1 raz
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 161 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32398 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-05, 22:25:48
Ja dopiero w grudniu przeczytałam.
No nie wiem... Mieszane mam uczucia. Powieść dobrze napisana i chyba realistyczne studium szpitalnego świata. Ale potwornie to wszystko turpistyczne i dołujące. Te koszmarne zabiegi, opisy wypluwanej flegmy, bezsilność, wszechobecna śmierć (w sąsiednich łóżkach i rozmyślaniach głównego bohatera).
Nawet archeologiczne wykopaliska zostały odarte z magii.
I na koniec jeszcze desperackie próby udowadniania sobie, że żyje, ze zwłokami za ścianą w charakterze afrodyzjaka. Warto było przeczytać, ale nie sądzę, żebym chciała kiedyś ponownie po to sięgnąć.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2018-01-05, 22:26, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 113 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13693 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-01-05, 23:10:07
Odbywszy swego czasu kilkutygodniową praktykę w szpitalu mogę tylko stwierdzić, że opis tamtejszej atmosfery jest realistyczny, nawet ja widziałem podobne i gorsze rzeczy. Kto wie, może właśnie dlatego ta część jego książki mnie zbytnio nie rozemocjonowała?
Że jego pobyt na wykopaliskach był swego rodzaju medytacją nad życiem i śmiercią, temu też nie dałem specjalnie wiary.
Za najbardziej oryginalny pomysł jednak uważam pojawienie się w szpitalu Potkańskiego, który Piotrowi zawdzięcza parę dodatkowych lat kicia.
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 161 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32398 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-06, 10:20:13
Z24 napisał/a:
Pomyśl teraz o PS w krypcie fromborskiej i Twojej ulubionej postaci, Zosi Walczyk...
Daj spokój. Nie jestem w stanie w tej infantylno-durnowatej dziewuszce dostrzec seksualnego obiektu.
John Dee napisał/a:
Za najbardziej oryginalny pomysł jednak uważam pojawienie się w szpitalu Potkańskiego, który Piotrowi zawdzięcza parę dodatkowych lat kicia.
Pomysł ciekawy, ale to mi się akurat wydało najbardziej psychologicznie naciągane.
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10140 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-06, 11:31:41
John Dee napisał/a:
Odbywszy swego czasu kilkutygodniową praktykę w szpitalu mogę tylko stwierdzić, że opis tamtejszej atmosfery jest realistyczny, nawet ja widziałem podobne i gorsze rzeczy. Kto wie, może właśnie dlatego ta część jego książki mnie zbytnio nie rozemocjonowała?
Wprawdzie nie odbyłem praktyki i organoleptycznie szpitale znam o tyle o ile, ale z racji zawodowej wiem o tych sprawach sporo. Przygody są realistyczne, tak jak i procedury leczenia zapalenia opłucnej. Konsultowałem się, co prawda pobieżnie (przecież nie mogłem im czytać połowy książki ), z lekarzami, procedury nie zmieniły się specjalnie. Nadto mój ojciec w 1950 r. przeżył (ledwo) taką samą ekscytującą przygodę z zapaleniem opłucnej. Nie dość, że się urodził w tym samym mieście, w tym samym roku i miesiącu co ZN, to jeszcze i to...
W dzisiejszych czasach, chyba jednak jednak w szpitalach panuje mniejszy liberalizm. Tym starszym paniom śpiewającym (i to "na nutę jak za krowami") pobożne pieśni ktoś kazałby się zamknąć. I to prędzej ktoś z pacjentów niż z personelu .
_________________ Z 24
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 161 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32398 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-06, 12:15:46
Z24 napisał/a:
W dzisiejszych czasach, chyba jednak jednak w szpitalach panuje mniejszy liberalizm. Tym starszym paniom śpiewającym (i to "na nutę jak za krowami") pobożne pieśni ktoś kazałby się zamknąć. I to prędzej ktoś z pacjentów niż z personelu .
Na pewno mniejszy. Zauważ, że oni tam cały czas palili. Chyba nawet na salach. Na oddziale chorób płucnych...
Na pewno mniejszy. Zauważ, że oni tam cały czas palili. Chyba nawet na salach. Na oddziale chorób płucnych...
Gdzieniegdzie jest duży liberalizm do dzisiaj. Chory na raka płuc mąż mojej kuzynki palił oficjalnie na oddziale do końca. W dniu śmierci dostał od lekarza butelkę piwa ze słowami:"Panu już nie nie zaszkodzi".
_________________ Drużyna 4
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 161 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32398 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-08, 11:12:15
Even napisał/a:
Cytat:
Na pewno mniejszy. Zauważ, że oni tam cały czas palili. Chyba nawet na salach. Na oddziale chorób płucnych...
Gdzieniegdzie jest duży liberalizm do dzisiaj. Chory na raka płuc mąż mojej kuzynki palił oficjalnie na oddziale do końca. W dniu śmierci dostał od lekarza butelkę piwa ze słowami:"Panu już nie nie zaszkodzi".
Jedyne miejsce, gdzie widziałam prawdziwą liberalizację, to szpital psychiatryczny. Pacjenci mieli tam specjalną palarnię na oddziale i chyba 90% osób tam przesiadywało. W innych zauważyłam tylko takie półlegalne - w szpitalu chorób płucnych w piwnicach, a w dwóch klinicznych na klatce schodowej (w jednym, po tym, jak jakiś mini-pożar wybuchł, wystawiono popielniczki). Ale to tylko obserwacje z różnych odwiedzin, więc może nie oddają rzeczywistości.
Pomógł: 113 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13693 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-01-11, 13:40:28
Co się tyczy odwiecznej dyskusji, czy “Skarb Atanaryka” to książka doskonała, jak to niektórzy u nas twierdzą, czy raczej taka sobie - opinia chyba większości, to trzeba odnotować, że sam jej autor w “Z głębokości” kilkakrotnie wyraża przekonanie, iż książka mu się nie udała: “…teraz raptem przeżył pewność, że ta książka nie będzie dobra… - Tak, tak, to przez ten wyjazd zepsułem sobie ksiażkę - zdecydował.”
Pomógł: 113 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13693 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-01-11, 15:31:53
Wowax napisał/a:
Choć wcale nie musi mieć racji
Prawda, nie musi, ale w tym wypadku rzekłbym, że przeczucie go nie oszukało.
Berta von S. Administratorka Wspomagająca nienackofanka
Pomogła: 161 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32398 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-11, 22:29:57
Wowax napisał/a:
Cytat:
w tym wypadku rzekłbym, że przeczucie go nie oszukało
A ja jestem wśród tych , którzy się nie zgodzą z tym twierdzeniem.
Ja też się nie zgadzam! Z każdym czytaniem Atanaryk podoba mi się coraz bardziej. Jest zdecydowanie wiele poziomów nad UFO i wolę go od Niewidzialnych, a i nad Fantomasem oraz Fromborkiem bym się zastanawiała. Drażnią durnowate żarty, ale klimat obozowiska nad jeziorem w cieniu kamiennych kręgów jest niepowtarzalny.
Zresztą np. Kmieciński uważa za bardzo nieudane Uroczysko, więc wszystko jest relatywne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.