Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-07-16, 16:36:32
Kaznodzieja napisał/a:
Bo w końcu w rzeczywistości Tomasza Bond to postać z książek i filmów (Tomasz twierdził, że czytał książki i oglądał filmy o nim), czy postać realna? Jedno wyklucza drugie, bo co to za tajny agent, o którym wie pół świata? Przecież "tajność" agenta polega na tym, że nikt postronny nie wie o jego prawdziwej roli.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-07-16, 16:53:10
Berta von S. napisał/a:
Kaznodzieja napisał/a:
Bo w końcu w rzeczywistości Tomasza Bond to postać z książek i filmów (Tomasz twierdził, że czytał książki i oglądał filmy o nim), czy postać realna? Jedno wyklucza drugie, bo co to za tajny agent, o którym wie pół świata? Przecież "tajność" agenta polega na tym, że nikt postronny nie wie o jego prawdziwej roli.
Dlatego też agent 007 przedstawia się: "Bond, James Bond".
W ten sposób się mówi do kogoś, kiedy chcemy, żeby ten ktoś nas zauważył i zapamiętał .
Stwierdzenie z tego cytatu jest co najmniej dziwaczne. Skoro Tomasz widział filmy fabularne z Bondem, czyli postacią fikcyjną, to jak się mógł zmierzyć z nim w swojej rzeczywistości? Co prawda Tomasz to też postać fikcyjna ,ale chyba nie jest świadomy swojej fikcyjności na łamach książek o nim. Wydaje mi się, że tu mistrz Nienacki przekombinował.
Ten myk był już na forum dyskutowany, także podczas konkursów. Bo owo zapętlenie jest bezsporne!
"We wsi Jasień, która nazwę bierze od jeziora, mieszka przeważnie ludność napływowa,
przybyła zza Bugu lub z Polski centralnej, ale jest także kilka rodzin żyjących tutaj z dziada pradziada, tak zwani autochtoni, czyli Polacy, którzy mimo że długo przebywali pod jarzmem niemieckim, nie dali się zgermanizować."
Chciałbym odpowiedzieć sobie na pytanie, jak mogły wyglądać losy tych autochtonów w Nowej Marchii.
Czy trafili tam na skutek migracji ludności, czy też należy doszukiwać się innych przyczyn. Kolejne pytanie...jak wyglądało ich życie w niemieckim społeczeństwie, a zwłaszcza od 39' roku. Być może wcale nie byli napiętnowani. Może miejscowa ludność przez te wszystkie lata traktowała ich jak swoich?
Inna kwestia...może po prostu posłużyć się losami Mazurów i w ten sposób automatycznie odpowiem sobie na wszystkie pytania?
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-11-03, 18:15:00
Generalnie i krótko można powiedzieć, że NM była tym terenem, na którym germanizacja poczyniła znaczne postępy i to stosunkowo wcześnie. Różnie to bowiem wyglądało na różnych terenach. Paradoksalnie po upadku Polski w koncu XVIII w, zaczęła na sile przybierać repolonizacja tych ziem: po upadku granic napływali tam nie tylko Polacy z Poznańskiego, czy Pomorza Gdańskiego, ale i z Kongresówki i z Galicji. Jeszcze więcej napływało tam pracowników sezonowych do prac, zwłaszcza w rolnictwie, począwszy mniej wiecej od połowy XIX w. Już stary Bismarck dostrzegał płynące z tego niebezpieczeństwa i np. urządzano wysiedlenia tych Polaków, którzy nie mieli pruskiego poddaństwa tylko rosyjskie lub austriackie.
O tym jak oni mieli za III Rzeszy , można się dowiedzieć z różnych lektur. Generalnie, w momencie wybuchu wojny praktycznie wszyscy, którzy udzielali się aktywnie w polskich organizacjach, trafili do obozów. O sytuacji np. "na pobliskiej Ziemi Lubuskiej" można się dowiedzieć ze wspomnień Marii Zientarowej-Malewskiej "Płonące krzaki nad Obrą". Polecam także różne pisma Edmunda Osmańczyka, ktory był działaczem ZPwN. Także pamiętniki Arki Bożka, wspaniałego człowieka, działacza ze Śląska, trzy tomy wspomnień Karola Małłka - Mazura, oczywiście "Na tropach Smętka"...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2015-11-03, 18:29, w całości zmieniany 1 raz
Wiedziałem, że mogę liczyć na odpowiedź z Twojej strony!
Rozświetliłeś mi to zagadnienie, które wbrew pozorom jest logiczne ale przez historię zagmatwane. Swoją drogą, że nowa władza po 45' uznała ich za Polaków i nie wypędziła w głąb Niemiec...
Na pewno sięgnę do wyżej wymienionych pozycji będzie to mój kolejny krok do zrozumienia tego i owego...
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-11-04, 15:25:41
Adi napisał/a:
Wiedziałem, że mogę liczyć na odpowiedź z Twojej strony!
Rozświetliłeś mi to zagadnienie,
Cała przyjemność po mojej stronie .
Adi napisał/a:
Swoją drogą, że nowa władza po 45' uznała ich za Polaków i nie wypędziła w głąb Niemiec...
Można rzec, że programowo nie mogła tego zrobić, bo nasze pretensje do Ziem Mających Zostać Odzyskanymi uzasadniano m. in. tym, że były zamieszkiwane przez Polaków, nie tylko kiedyś tam ale i obecnie.
Oczywiście w praktyce przeprowadzenie weryfikacji było bardzo trudnym zagadnieniem, z bardzo różnych przyczyn. We wspomnianych przez mnie książkach jest o tym dużo. Arka Bożek wręcz twierdził, że my, Polacy, nie nadajemy się na misjonarzy. I to niezależnie od systemu społecznego, bo pisał o przykrych i pełnych goryczy doświadczeniach ze wszystkich epok w których działał.
Przepraszam, Karol Małłek napisał aż cztery tomy wspomnień. Ja mam tylko dwa "Interludium mazurskie" (okres międzywojenny) i "Polskie są Mazury" (koniec wojny i potem). Brak mi dwóch części wspomnień z obydwu wojen światowych.
Edmunda Osmańczyka, to najlepiej: "Był rok 1945".
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2015-11-04, 17:20, w całości zmieniany 2 razy
Wiek: 34 Dołączyła: 14 Mar 2016 Posty: 11 Skąd: Poznań
Wysłany: 2016-03-16, 12:57:21
Świetna książka. Uwielbiam części w tematach "jeziorno- wakacyjnych". Znów mamy obóz nad jeziorem i galerie interesujących postaci (z psem Sebastianem na czele) Rozbawiło mnie moralizatorstwo, jak to w krajach zachodnich ludzie zmuszeni są posiadać pistolety gazowe, ze względu na przestępczość A jakże, Tomasz musiał pokonać agenta zachodniego wywiadu!
Podobała mi się opowieść związana z niemiecką rodziną, historia niemieckiego polityka, który bojąc się zniszczenia swojej kariery - postanowił zdobyć pamiętnik, gdzie opisał swoje mroczne i podłe czyny w czasie drugiej wojny światowej.
Jest to pierwsza książka z którą rozpocząłem moją przygodę tak mnie wciągneła ze czytałem całą noc i pierwsza wzmianka o Ferrari 410 S.A i tak zostało każda wolna chwila to z Tomaszem N.N i Pawłem Dańcem
Właśnie skończyłem czytać sobie "Księgę Strachów" po kilku latach przerwy.
Super było znowu przeżyć dawną przygodę, ale tak do strony mniej więcej 85 (seria Biała), czyli wizyty Samochodzika w ruinach obserwatorium, jakoś wydała mi się nieco naiwna...sam nie wiem dlaczego... Księga w moim rankingu była w środku stawki i do tej strony spadała... potem okazało się, że powróciła do górnej jego części
Skończyłem chwilkę tamu i tak się zastanawiam: jakiś taki inny niż w pozostałych częściach był Tomasz - niedociekliwy i powierzchowny. Chodzi mi konkretnie o miejsce ukrycia pamiętnika - rację miał Kuryłło, iż oburzał się na resztę towarzystwa, że wpadają do miejsc odwiedzanych jak na piwo...Tomasz też wg mnie pokpił sprawę w mauzoleum. Nawet nie oglądnął dokładnie miejsca, posadzki. Z całą pewnością zauważyłby gips a nie płytki na podłodze...
A pamiętam jak we Dworze opukiwał boazerię i szukał ew dziwnych miejsc. Tak to teraz trochę odebrałem, no ale inaczej byłoby mniej ciekawie zapewne
Tomasz też wg mnie pokpił sprawę w mauzoleum. Nawet nie oglądnął dokładnie miejsca, posadzki. Z całą pewnością zauważyłby gips a nie płytki na podłodze...
A pamiętam jak we Dworze opukiwał boazerię i szukał ew dziwnych miejsc. Tak to teraz trochę odebrałem, no ale inaczej byłoby mniej ciekawie zapewne
Akcja "Dworu" toczy się później niż akcja Księgi, więc być może Tomasz był już nauczony doświadczeniem
Pomógł: 6 razy Wiek: 46 Dołączył: 17 Lut 2015 Posty: 170 Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2017-01-10, 16:17:38
Taki drobiazg. Okruszek wrażenia. Nie jestem pewien gdzie to dać, to dam tutaj.
Chodzi mi o moment gdy pan Kuryłło uciekał z obozu w kajaku, a Fryderyk zrzucił swoją maskę gentlemana. Przypomnijmy: Był ranek. Pan Samochodzik wyszedł ze swojego pojazdu aby się ogolić brzytwą. Wtedy Fryderyk zaczął wrzeszczeć, że Kuryłło ucieka. W tym momencie Pan Samochodzik skaleczył się brzytwa i nieźle się zakrwawił, mimo to wskoczył do wehikułu i zaczął gonić Kuryłłę.
W książce jest to ujęte tak: Odrzuciłem ręcznik i brzytwę. I tak jak stałem, w pidżamie, w pantoflach rannych, z zakrwawioną szyją — skoczyłem na siedzenie swego wehikułu.
Otóż nieco frapuje ten wtręt o "pantoflach rannych". Ciężko mi sobie wyobrazić by Pan Tomasz, na dzikim biwaku, śpiąc w samochodzie, miał jeszcze specjalne ranne pantofle dla porannych ablucji. Odczytywany dosłownie ten kawałek dość mi zgrzyta.
Jak dla mnie ten fragment i to zestawienie "krew" - "ranne" jest szelmowskim mrugnięciem oka autora do czytelnika. Coś w stylu starego dowcipu "ranne pantofle zmarły z upływu krwi". Do tego niecodzienne użyty przymiotnik "pantofle ranne" (zamiast "ranne pantofle") dodatkowo zwraca uwagę, że jest to celowy zabieg stylistyczny.
Ciężko mi sobie wyobrazić by Pan Tomasz, na dzikim biwaku, śpiąc w samochodzie, miał jeszcze specjalne ranne pantofle dla porannych ablucji.
Moim zdaniem spokojnie mógł mieć jakieś wsuwane papcie sandałowate o mniej lub bardziej twardej podeszwie. Sam takie mam i korzystam w tego typu wyjazdach.
Wychodzenie z namiotu czy wehikułu i pakowanie się zaraz w buty jest mało komfortowe. Wiadomo, trzeba podejść do jeziora aby się umyć itp.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-01-10, 21:34:55
Szara Sowa napisał/a:
Montparnasse napisał/a:
Ciężko mi sobie wyobrazić by Pan Tomasz, na dzikim biwaku, śpiąc w samochodzie, miał jeszcze specjalne ranne pantofle dla porannych ablucji.
Moim zdaniem spokojnie mógł mieć jakieś wsuwane papcie sandałowate o mniej lub bardziej twardej podeszwie. Sam takie mam i korzystam w tego typu wyjazdach.
Masz na myśli klapki, czy faktycznie wozisz ze sobą pap(u)cie?
Biorąc pod uwagę, że najwyraźniej w tamtych czasach ludzie nocowali w namiotach w pidżamach (patrz zdjęcie poniżej - zresztą Zaliczka ma tu też jakieś średnio biwakowe obuwie ), może używano na polach namiotowych również rannych pantofli?
Ale faktycznie to przestawienie kolejności słów jest nietypowe, szczególnie w towarzystwie brzytwy, więc mogło stanowić jakąś słowną zabawę.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-01-10, 21:47:56
Szara Sowa ma rację. Nie przypominam sobie, żeby ktoś chodził w jakichś miękkich pantoflach, a już uchowaj Boże w czymś, co można by zakwalifikować jako papucie. To już prędzej boso. Jak z takimi papuciami chodzić po rosie lub po prostu po deszczu, czy w ogóle w jakimś wilgotnym miejscu.
Miałem na myśli coś takiego. Ma to w miarę sztywną i grubą podeszwę.
Bardzo praktyczne na porannym biwaku!
Szyszki są niegroźne, piasek można błyskawicznie wytrzepać po zejściu z plaży. Można je zamoczyć. Wieczorem trochę też nogi ogrzewają.
Pomogła: 83 razy Dołączyła: 10 Sty 2010 Posty: 19574 Skąd: Tam i z powrotem
Wysłany: 2017-01-10, 22:32:53
Teraz bardzo popularne są buty/klapki tzw crocsy.
Czy są ranne nie wiem , ale sprawdzają się w takich sytuacjach.
Pamiętam, ze kiedyś mój tato na wyjazdy zabierał skórzane klapki, coś na podób męskich sandałów.
crocsy
705_1.jpg
Plik ściągnięto 198 raz(y) 37,25 KB
_________________
Semel scriptum, decies lectum!
Ostatnio zmieniony przez She 2017-01-10, 22:33, w całości zmieniany 1 raz
Teraz tak, ale w czasach samochodzików prawdopodobnie na rynku były jakieś podobne do tych co zapodałem. Te moje kupiłem jeszcze w ... NRD, a że je używam prawie wyłącznie na wyjazdy wakacyjne to jako tako dotrwały do dziś.
Albo takie całe skórzane, coś jak sandały ale bez paska na pięcie.
Ciekawe. Czasów w których dzieje się "Księga" z oczywistych względów pamiętać nie mogę. Nienacki chyba problematykę nocowania pod namiotem znał, choćby z uczestnictwa w wykopaliskach (chyba, że nocował na jakichś kwaterach?).
Natomiast w kwestii czasów bardziej współczesnych, to nie znam nikogo, kto miał by jakieś "ranne kapcie" na biwaku. Na pieszej włóczędze miało się na ogół max. dwie pary obuwia: glany + ewentualnie coś miękkiego (trampki etc), na stacjonarkach jeszcze na ogół jakieś sandały/klapki. Mogły one pełnić rolę "rannych pantofli" ale przecież nikt by ich tak nie nazwał!
Ale czasy się zmieniają. Była przy okazji "Rękawicy" chyba dyskusja o ludziach ubranych w garnitur na podróż pociągiem. Z dzieciństwa pamiętam, że sporo mężczyzn na co dzień nosiło marynarki (często bez krawata) - dzisiaj zdarza się to rzadko. Więc może i te pantofle wtedy były czymś normalnym, zwłaszcza że Tomasz przyjechał samochodem i specjalnie nie musiał się ograniczać z bagażem.
Natomiast pomysł Montparnasse'a szczerze mówiąc nie do końca mnie przekonuje, mam wrażenie bowiem że akurat ten rodzaj humoru nie jest szczególnie w stylu Nienackiego. Ale może się mylę.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-01-11, 10:34:44
She71 napisał/a:
Teraz bardzo popularne są buty/klapki tzw crocsy.
Czy są ranne nie wiem , ale sprawdzają się w takich sytuacjach.
Dopiero co takie dostałam w prezencie, tylko malinowe. Przetestuję w lecie, to dam znać.
Z24 napisał/a:
Szara Sowa ma rację. Nie przypominam sobie, żeby ktoś chodził w jakichś miękkich pantoflach, a już uchowaj Boże w czymś, co można by zakwalifikować jako papucie.
Chciałeś powiedzieć - Montparnasse ma rację.
Montparnasse "Ciężko mi sobie wyobrazić by Pan Tomasz, na dzikim biwaku, śpiąc w samochodzie, miał jeszcze specjalne ranne pantofle dla porannych ablucji."
Szary się przecież opowiedział po stronie papuci.
Szara Sowa napisał/a:
Miałem na myśli coś takiego. (...) Wieczorem trochę też nogi ogrzewają.
Spędziłam wiele wakacji pod namiotem, ale nigdy nikt z moich znajomych nie nosił czegoś takiego na biwaku. Tak jak pisze irycki - miało się buty, ewentualnie jakieś trampki albo klapki/sandały. Jak było zimno, to wstając z namiotu od razu wkładało się buty. A jak było ciepło, to sandały (albo łaziło na bosaka).
I co masz na myśli mówiąc "wieczorem ogrzewają"? Kiedy wieczorem, siedzisz w nich przy ognisku?
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2017-01-11, 10:36, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.