Obejrzałem tę prezentację.
Wszystko czego można się spodziewać: w charakterystykach postaci pseudoprofesjonalny bełkot gęsto szpikowany angielszczyzną, żeby nikt sobie przypadkiem nie pomyślał, że nie ma do czynienia z ludźmi na wszechświatowym poziomie.
Totalna maniera, by nie rzec: maniora...
Nie sądzę, żeby taki skład było stać na coś więcej niż było ich stać. Inne cele, Inne miary sukcesu, inne widzenie wszystkiego.
Zadałem na ich profilu na FB, pod linkiem do wywiadu ze Sztyborem, grzeczne pytanie, czy ktoś przeczytał scenariusz przed nakręceniem filmu - i z miejsca zostałem zablokowany.
Taka jeszcze ciekawostka, wpis Pawła Heby na LinkedIn:
Dziś na Netflix premierę ma film "Pan Samochodzik i Templariusze", który miałem wielką przyjemność współprodukować z Maciej Sojka Jerzy Dzięgielewski i Roman Szczepanik pod szyldem OrphanStudio. To nasz szalony pomysł, którym zaraziliśmy super zdolnego Bartosza Sztybora, a on napisał pełen humoru i napięcia przygodowy scenariusz, jeden z najlepszych jakie tu powstały. Tę wizję wziął na warsztat Antoni Nykowski i tchnął w nią ducha prawdziwego kina nowej przygody. Lista wspaniałych Twórców, dzięki którym Pan Samochodzik dostał nowe filmowe życie jest bardzo długa - zachęcam wszystkich do sprawdzenia dziś filmu i przeczytania napisów końcowych, te nazwiska to top talenty! Dzięki Lukasz Kluskiewicz za tę szansę i olbrzymie gratulacje dla wszystkich Twórców!
Wynikałoby z tego coraz wyraźniej, że Sztybor ma tu najmniej za uszami - ot, tyle, że podjął się napisania scenariusza, pomimo jakiegokolwiek braku kwalifikacji - no ale młody jest i ambitny (tak swoją drogą, fakt postarzania się o kilka lat nieźle świadczy o jego mitomaństwie). Natomiast główna odpowiedzialność za jakość finalnego produktu zdaje się spoczywać na Orphan Studio.
Ostatnio zmieniony przez Jan_Bigos 2023-10-06, 15:45, w całości zmieniany 2 razy
Pomógł: 62 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11048 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-10-07, 10:46:12
W dziedzinie kultury praca dla korporacji wymaga pewnych koncesji.
Kiedyś robiłem dla pewnej firmy fonograficznej. Kiedy była ona, że tak powiem, samoswoja, zajęła pewną niszę produktów o wysokiej wartości artystycznej i bardzo dobrze sobie w niej radziła. Była, że tak powiem, skrojona na tę miarę. Był na jej produkty niezbyt wielki, ale jednak dość stabilny rynek. Kiedy wzięli ślub z pewną wielką korporacją i zaczęli się rozbudowywać na jej miarę - czy chcieli, czy nie, zaczęli dołować. Mimo, że jak mi koleżanki mówiły, dyrektor artystyczny dokonywał olbrzymich wysiłków, żeby utrzymać poziom. Po prostu firma tak duża musiała sprzedawać duże nakłady, bo inaczej nie zarobiłaby na siebie. I to nawet nie uwzględniając różnych patologii, typu przysyłanie z centrali rożnych dyrektorów od niczego przysyłanych tu "na kormlienije". A to wymagało obniżenie lotów.
W związku z tym wydaje mi się, że - jeśli zasadniczym celem jest pogoń za "targetem" i to niezbyt precyzyjnie zdefiniowanym - dołowanie jest nie do uniknięcia. Trzeba prześcigać się w udziwnianiu i utykaniu jak największej ilości atrakcji na jednostkę czasu: w tym bowiem kierunku niesie twórców i producentów mainstream produkcji telewizyjnej i filmowej.
W dziedzinie kultury praca dla korporacji wymaga pewnych koncesji.
Kiedyś robiłem dla pewnej firmy fonograficznej. Kiedy była ona, że tak powiem, samoswoja, zajęła pewną niszę produktów o wysokiej wartości artystycznej i bardzo dobrze sobie w niej radziła. Była, że tak powiem, skrojona na tę miarę. Był na jej produkty niezbyt wielki, ale jednak dość stabilny rynek.
Tak sobie jeszcze kombinuję, co poszło nie tak... Albo, inaczej rzecz ujmując, co sprawiło, że wszystko poszło nie tak.
I podejrzewać mogę, na podstawie skąpych okruchów informacji, że pomysł, który, jak wiemy, wyszedł z Orphan Studio został przez tych panów w jakiś sposób z góry ukształtowany. Są to niby dorośli ludzie (Heba coś koło 40, pozostali raczej 50+), ale nie mający edukacyjnie nic wspólnego z filmem - Dzięgielewski to amerykanista, Sojka dziennikarz, Heba prawnik, Szczepanik nie chwali się wykształceniem, ale pracował w HR. Innymi słowy, są to managerowie, którzy może i poprowadzą produkcję w sensie organizacyjnym, ale nie mają żadnych kwalifikacji na polu twórczym. Do tego, jak podejrzewać można po profilu ich dotychczasowych produkcji, serca mają zdecydowanie po lewej stronie i marzy im się zapewne nowy wspaniały świat. Dlaczego wzięli do scenariusz Sztybora, bez jakiegokolwiek doświadczenia w filmie fabularnym? Ze słów Heby wynika, że znali go wcześniej z "innego projektu"; Sztybor sam w sobie jest trudny do ogarnięcia - ale rzekłbym, że to bezkrytyczny mitoman (np. fałszujący w biogramach swój wiek), osoba niestabilna emocjonalnie (dwa razy zdał na studia i nie podjął nauki) i dość lekką ręką potrafiąca rozmijać się z prawdą. Do tego, mimo pozowania na intelektualistę, razi mnie jego momentami dość knajacki język - na FB dosłownie w co drugim wpisie czymś "się jara". Może radzi sobie w specyficznej niszy komiksów fantastycznych, ale przy adaptacji powieści na film fabularny - poległ chwalebnie. Na przykład tak naprawdę się zastanawiam, czy mówiąc, że charakter PS pozostał w adaptacji niezmieniony, Sztybor świadomie kłamał, czy naprawdę uważa, że trafnie odzwierciedlił charakter książkowej postaci. Pytanie też, czy te wszystkie idiotyzmy w filmie (kawa z kurkumą czy trener personalny w PRL, angielskie oznaczenia kierunków świata w średniowieczu, współrzędne Ferro na wschód od Greenwich itd.) to skutek świadomego grania widzom na nosie (czytaj - pokazania środkowego palca), czy ograniczonego potencjału intelektualnego scenarzysty. Płycizny w jego tłumaczeniu się z pracy nad scenariuszem były tu już zresztą na forum wskazywane. Nie znam innej twórczości Sztybora - i poznawać nie zamierzam - ale poziom fabularny scenariusza przypomina mi moje wprawki pisarskie ze środkowej podstawówki.
No - a na koniec wzięto do reżyserii pana Nykowskiego, nie tylko bez żadnego doświadczenia w filmie fabularnym, ale kompletnego amatora nawet nie będącego z wykształcenia reżyserem - on jest po filmówce, owszem, ale po montażu i realizacji. Stąd nie dziwi zarzut Tomasza Raczka o nieumiejętności pracy z aktorami - bo niby skąd Nykowski miałby ją mieć. Co też warto zauważyć, to Nykowski do spółki ze scenografem jest twórcą filmowego wehikułu.
Już na pierwszy rzut oka widać, że zrobiono skrupulatnie wszystko, aby projekt się nie udał - ale mimo to wszyscy zaangażowani są z niego niezwykle dumni (jeden z najlepszych scenariuszy, jakie wyszły z Orphan Studio) i przeświadczeni, że padli ofiarą hejtu. Kto miał zarobić, zarobił, a o wszystkim chyba decydowały układy towarzyskie.
Ostatnio zmieniony przez Jan_Bigos 2023-10-10, 09:06, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 62 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11048 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-10-10, 11:05:38
Przemek Lipski napisał/a:
Z24 napisał/a:
W dziedzinie kultury praca dla korporacji wymaga pewnych koncesji.
Kiedyś robiłem dla pewnej firmy fonograficznej. Kiedy była ona, że tak powiem, samoswoja, zajęła pewną niszę produktów o wysokiej wartości artystycznej i bardzo dobrze sobie w niej radziła. Była, że tak powiem, skrojona na tę miarę. Był na jej produkty niezbyt wielki, ale jednak dość stabilny rynek.
Jakoś Pomaton mi się z tym skojarzył
Stanowczo zaprzeczam. Jest bowiem takie bardzo mądre łacińskie powiedzonko" "Nomina sunt odiosa" .
Pomógł: 62 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11048 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-10-10, 12:52:29
Bardzo mnie zainteresowało to co wyżej napisał kolega Jan_Bigos, bo ma to szerszy wymiar niż zepsucie dobrego surowca w jednym jedynym przypadku.
To się zgadza z moimi spostrzeżeniami, że sprawa ma wymiar systemowy. Źle się wyraziłem; sprawa ma wiele wymiarów systemowych.
Dżentelmeni pracujący w różnych fachach, głównie w managemencie - cokolwiek to oznacza.
Myśmy circa pół wieku temu ryli, kiedy w filmie "Poszukiwany, poszukiwana" pojawiał się "profesjonalny" dyrektor grany przez Jerzego Dobrowolskiego. Teraz jest to codzienność i nikt się z tego nie śmieje. Jednemu z drugim wydaje się, że szpitalem powiatowym zarządza się tak samo jak supermarketem, a nim tak samo jak studiem tv, firmą fonograficzną i powiatem w Radomsku. Tak jest w istocie, ale na poziomie ogólników.
Nam kiedyś wmawiano, że dominującym trendem jest "specjalizacja" (taką piosenkę śpiewała Marilyn) "czasy specjalistów" itp. itd. Rozumiał to ZN i - takie odnoszę wrażenie - padł ofiarą tak szerzonej ... niech będzie, że ideologii. W praktyce tzw. rynek wymaga, żeby każdy z nas był specjalistą od wszystkiego i ma głęboko gdzieś, że wyszkolenie specjalisty musi trwać. M in. stąd bierze się powierzchowne traktowanie wszystkiego. M. in. bo mamy jeszcze problem powierzchownej edukacji na wszystkich poziomach.
Każdy może się o tym przekonać odpalając byle stację radiową czy tv. Dziś gość pisze o problemach rolnictwa na Podlasiu, jutro o faunie Madagaskaru, a trzeciego o kryptowalutach, czwartego zgłębia tajemnice handlu narkotykami w Trójmieście.
Dlatego m. zd. - jeśli chodzi o Polskę - z niewielkimi wyjątkami tylko kanały i programy sportowe da się oglądać, bo tam siedzą ludzie, którzy wiedzą o czym mówią i umieją to robić.
I w takich warunkach tacy goście biorą się do twórczości sensu largo. Podobnie wyedukowani i uformowani ludzie biorą się za "robienie w kulturze". Bo im to przychodzi równie łatwo, jak robota w ubezpieczeniach czegoś tam, finansach czegoś tam, w spedycji czegoś tam itp. Jest ich coraz więcej, a będzie jeszcze więcej.
Proszę zwrócić uwagę, że w omawianym przypadku rozprawiamy nie o adaptacji filmowej dzieła klasy Lux-Lux-Lux, tylko raczej o powszedniej produkcji przeznaczonej dla młodzieży.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2023-10-10, 14:54, w całości zmieniany 2 razy
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Bardzo mnie zainteresowało to co wyżej napisał kolega Jan_Bigos, bo ma to szerszy wymiar niż zepsucie dobrego surowca w jednym jedynym przypadku.
To się zgadza z moimi spostrzeżeniami, że sprawa ma wymiar systemy. Źle się wyraziłem; sprawa ma wiele wymiarów systemowych.
Dżentelmeni pracujący w różnych fachach, głównie w managemencie - cokolwiek to oznacza.
Myśmy circa pół wieku temu ryli, kiedy w filmie "Poszukiwany, poszukiwana" pojawiał się "profesjonalny" dyrektor grany przez Jerzego Dobrowolskiego. Teraz jest to codzienność i nikt się z tego nie śmieje. Jednemu z drugim wydaje się, że szpitalem powiatowym zarządza się tak samo jak supermarketem, a nim tak samo jak studiem tv, firmą fonograficzną i powiatem w Radomsku. Tak jest w istocie, ale na poziomie ogólników.
Nam kiedyś wmawiano, że dominującym trendem jest "specjalizacja" (taką piosenkę śpiewała Marilyn) "czasy specjalistów" itp. itd. Rozumiał to ZN i - takie odnoszę wrażenie - padł ofiarą tak szerzonej ... niech będzie, że ideologii. W praktyce tzw. rynek wymaga, żeby każdy z nas był specjalistą od wszystkiego ima głęboko gdzieś, że wyszkolenie specjalisty musi trwać. M in. stąd bierze się powierzchowne traktowanie wszystkiego. M. in. bo mamy jeszcze problem powierzchownej edukacji na wszystkich poziomach.
Każdy może się o tym przekonać odpalając byle stację radiową czy tv. Dziś gość pisze o problemach rolnictwa na Podlasiu, jutro o faunie Madagaskaru, a trzeciego o kryptowalutach, czwartego zgłębia tajemnice handlu narkotykami w Trojmieście.
Dlatego m. zd. - jeśli chodzi o Polskę - z niewielkimi wyjątkami tylko kanały i programy sportowe da się oglądać, bo tam siedzą ludzie, którzy wiedzą o czym mówią i umieją to robić.
I w takich warunkach tacy goście biorą się do twórczości sensu largo. Podobnie wyedukowani i uformowani ludzie biorą się za "robienie w kulturze". Bo im to przychodzi równie łatwo, jak robota w ubezpieczeniach czegoś tam, finansach czegoś tam, w spedycji czegoś tam itp. Jest ich coraz więcej, a będzie jeszcze więcej.
Proszę zwrócić uwagę, że w omawianym przypadku rozprawiamy nie o adaptacji filmowej dzieła klasy Lux-Lux-Lux, tylko raczej o powszedniej produkcji przeznaczonej dla młodzieży.
Podpisuję się pod tym całym sobą.
Doskonały wywód Zecie
Nie wiem dlaczego przyszło mi skojarzenie z klejem uniwersalnym, który jest zachwalany jako klejący wszelkie podłoża, a tak na prawdę nic nie klei. Bywały takie
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
...byle stację radiową czy tv. Dziś gość pisze o problemach rolnictwa na Podlasiu, jutro o faunie Madagaskaru, a trzeciego o kryptowalutach, czwartego zgłębia tajemnice handlu narkotykami...
Niestety, nic dodać nic ująć.
Zdarza mi się czasem w godzinach porannych posłuchać jakiejś stacji radiowej i nierzadko tak to właśnie wygląda. Przy czym w 1/3 tematu okazuje się, że redaktor potrafi mylić pojęcia, sprawia wrażenie, że niezbyt dokładnie kojarzy, a do tego wychodzą braki w wiedzy ogólnej - gdzie lepiej, jak to mówią jest się nie odzywać, niż rozwiewać wątpliwości nt. stanu wiedzy.
Mam tę przypadłość, że dużo z tego co czytam i słucham zapamiętuję i udaje mi się to często wykorzystywać. Niestety potrafi to dokuczać, jak ktoś ewidentnie 'klepie bzdury', a nie ma możliwości z błędu szybko go wyprowadzić. Przyznam, że potrafi mnie to mocno zdenerwować.
Odbiegłem znacznie od tematu tej dyskusji - napiszę zatem, że wyrobu netflixowego nadal nie obejrzałem i raczej to nie nastąpi inaczej niż kompletnym przypadkiem
Pomogła: 1 raz Wiek: 43 Dołączyła: 14 Maj 2023 Posty: 104 Skąd: Polska
Wysłany: 2023-10-11, 12:33:48
Chemas,
Cytat:
Nie wiem dlaczego przyszło mi skojarzenie z klejem uniwersalnym, który jest zachwalany jako klejący wszelkie podłoża, a tak na prawdę nic nie klei.
To mnie z kolei przypomniało powiedzenie Andrzeja Strzeleckiego: „Są dwa rodzaje plastrów. Te, których nie da się przykleić, i te, których nie da się odkleić”.
Z24, ano często to tak właśnie wygląda… Nawet chyba jest takie powiedzenie, że jeśli ktoś się zna na wszystkim, to tak naprawdę nie zna się na niczym. Ale oczywiście pewnie są wyjątki – jacyś geniusze.
_________________ W górach jest wszystko, co kocham.
Pomógł: 62 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11048 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-10-11, 12:47:30
aman napisał/a:
Z24 napisał/a:
...byle stację radiową czy tv. Dziś gość pisze o problemach rolnictwa na Podlasiu, jutro o faunie Madagaskaru, a trzeciego o kryptowalutach, czwartego zgłębia tajemnice handlu narkotykami...
Niestety, nic dodać nic ująć.
Zdarza mi się czasem w godzinach porannych posłuchać jakiejś stacji radiowej i nierzadko tak to właśnie wygląda. Przy czym w 1/3 tematu okazuje się, że redaktor potrafi mylić pojęcia, sprawia wrażenie, że niezbyt dokładnie kojarzy, a do tego wychodzą braki w wiedzy ogólnej - gdzie lepiej, jak to mówią jest się nie odzywać, niż rozwiewać wątpliwości nt. stanu wiedzy.
Mam tę przypadłość, że dużo z tego co czytam i słucham zapamiętuję i udaje mi się to często wykorzystywać. Niestety potrafi to dokuczać, jak ktoś ewidentnie 'klepie bzdury', a nie ma możliwości z błędu szybko go wyprowadzić. Przyznam, że potrafi mnie to mocno zdenerwować.
aman napisał/a:
Odbiegłem znacznie od tematu tej dyskusji - napiszę zatem, że wyrobu netflixowego nadal nie obejrzałem i raczej to nie nastąpi inaczej niż kompletnym przypadkiem
Ja również .
Ale od tematu nie odbiegłeś, bo dyskutowaliśmy o okolicznościach, które warunkują powstawania takich produktów.
Nie wiem, czy to już pisałem, a jeżeli tak, to powtórzę: nie jestem pryncypialnie przeciwny innowacjom zmianom itp. traktowaniu powieści ZN jako surowca do scenariuszy. Oczywiście jestem przywiązany do własnych wizji powstałych w oparciu o lekturę, ale dam się przekonać. Tak jak jestem przywiązany do swojej wizji przygód Sherlocka Holmesa i mniej lub bardziej do ich licznych wersji filmowych i telewizyjnych, ale uwielbiam ich dość swobodną adaptację z Benedictem Cumberbatchem i Martinem Freemanem.
Pomógł: 1 raz Wiek: 46 Dołączył: 19 Lis 2023 Posty: 7 Skąd: Bytom i Remscheid (N)
Wysłany: 2023-11-20, 22:40:10
Obejrzalem ten - nazwijmy to roboczo - material (z racji mego wieku nachodzi mnie tez mysl, zeby nazwac to produktem filmopodobnym ;) )
juz po 10 minutach mialem dosc, bo wszystko odbiegalo od znanych i utrwalonych norm w PS.
Jedynie fakt, ze po prostu sobie puscilem film w trakcie prasowania i mialem jeszcze sporo przed soba zadecydowal, ze dobrnalem do konca.
Potem poczytalem uwaznie forum i niejeden wywiad, jak i sprzed i po premierze.
Rozumiem, ze rezyser chcial zrobic cos na miare wyzerowania i wystartowania z seria, podobnie jak to bylo z James Bondem i Casino Royale. Ale na zamiarach pozostalo, bo niestety, w filmie nic sie nie udalo.
Sa wielkie niedociagnienia w fabule.
- Wspomniane juz nurkowanie bohatera bez ekwipunku i nie wiadomo jak znalezienie krzyza "po prostu na dnie, ale w konkretnym miejscu" (ktore dosc ogolnie wskazala latarnia)?
- Nie wyjasniony poscig miedzy "kumplami" Tomaszem a Petersen po porcie.
- Nie wyjasniony i nawet nie wspominany pozniej wielce zamach na Petersena. (kto? dlaczego?)
- Nie zrozumialny konkurs Anny Dymnej (zespoly po 4 osoby, chyba ze sie jest Adios?)
- Niewytlumaczalna postac Adios. Chyba ze uklon w kierunku Baltazara Gabki i szpiega z krainy Deszczowcow.
- Nielogiczne rozwiazanie zagadki krzyzy i wynikajacych namiarow gdzie szukac dalej.
Niedociagnienia w "kanonie" (nie wiem czy uzywam poprawnego slowa, chodzi mi o nawiazania do oryginalnego materialu z ksiazek): zachowanie Tomasza kompletnie wywrocone do gory nogami - zapewne na potrzebe jego rozwoju w trakcie filmu. Ale z ksiazek wiemy, ze pan Tomasz zawsze byl taki a nie inny.
Ze wujaszek jeszcze zyje, idzie przebolec. Podejrzewam, ze tym samym otwarto sobie furtke, zeby udoskonalac wehikul w kazdej nowej odslonie.
Zwierzchnik to nie Marczak. Wiewiora to harcerka. Az chce sie dodac "Kopernik tez byla kobieta!" ;)
Ale generalnie to mi to akurat nie przeszkadza.
Zreszta to maly pikus w porownaniu z wywrotem na tle charakteru pana Tomasza.
Kompletna zmiana calego watku o Petersenach.
Jedyne plusy to juz rowniez wspomniane dobre odzwierciedlenie postaci pana Tomasza przez glownego aktora (naprawde pasuje do opisow z kart ksiazek).
I przyznam sie, ze zewnetrzna forma wehikulu przypadla mi do gustu. Ale to pewnie kwestia nostalgi. Za to znowu totalna pomylka co do walorow auta. Jego atut to szybkosc mimo pokracznego wygladu. A tu mamy zabawke rodem z warsztatu Q.
Gdyby jeszcze jakos umiescili diabelka na desce rozdzielczej, ktory o ile pamietam tylko w pierwszych tomach byl blizej opisany (chyba mrugal oczyma jak kierunkowskaz byl wlaczony?) to moze by jakos uszlo.
Ale w akcji filmu praktycznie nie bral udzialu - tej akcji nokautu nie licze!
Rozbawila mnie rowniez interpretacja przezwiska - samo chodzik, bo chodzi sam swoimi drogami. Ale jedna puenta na film to troche malo...
Gdyby powstaly dalsze filmy, to moze by juz nie musieli na sile wykrecac p. Tomasza i od poczatku kolejnego filmu bylby przyjazny i taki swojski. Ale na pewno wszystko inne byloby nie tak. A wszyscy z ciekawosci by wlaczyli i by wyszlo ze fajny film, duzo ogladalnosci - i powstalyby dalsze...
Wiec pozwole sobie znowu zacytowac: "koncz juz wacpan, wstydu oszczedz"
PS. ogladalem w zasadzie krotko po premierze, wiec troche moze juz pozapominalem szczegolow (na szczescie!) - ale wcale mi sie nie usmiechalo ponownie obejrzec, by sobie poprzypominac....
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Pomógł: 30 razy Wiek: 44 Dołączył: 26 Maj 2018 Posty: 5723 Skąd: Georgetown, Ontario
Wysłany: 2023-11-23, 03:53:00
Wszyscy krytykujący, czepiacie się
Zapewniali twórcy filmu, że przeczytają książkę?
Zapewniali.
I przeczytali!
Świadczy o tym obecność w filmie Petersena, Anki, Karen, harcerzy, Kortumowa...
Nie umawialiśmy się przecież na zrozumienie treści
Pomógł: 3 razy Dołączył: 11 Wrz 2017 Posty: 506 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-11-29, 01:43:22
W sumie to trend taki…
Np. ostatni film o Napoleonie. Liczne niezgodności z biografią bohatera. Powiedziałbym, że tak jest z większością filmów biograficznych.
To skandaliczne, imho.
Tyle, że to wciąż jest dobry film.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.