Pomogła: 166 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32485 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-11-27, 00:22:11
Bardzo ciekawe.
I fajne te rzeźby. Choć zastanawia mnie, jakim cudem na ich podstawie można było na przykład wyciągnąć wnioski, że mieszkańcy tego terenu byli wysocy.
W każdym razie dużo bardziej było malowniczo, kiedy stały w naturalnym otoczeniu, a nie pod daszkami...
_________________ Drużyna 5
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 125 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6569 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-11-27, 07:25:03
Berta von S. napisał/a:
zastanawia mnie, jakim cudem na ich podstawie można było na przykład wyciągnąć wnioski, że mieszkańcy tego terenu byli wysocy.
Wydaje mi się, że taki wniosek (którego zresztą na razie nie znalazłem w innych, oprócz „Pana Samochodzika”, źródłach informacji) można wysnuć przede wszystkim na podstawie badań pozostałości kostnych czy ewentualnie odzieży.
Popularne publikacje skupiają się oczywiście na interpretacji kamiennych rzeźb. Między wierszami można jednak zrozumieć, że oprócz urnowych istniały w San Agustín (nie wiem, czy równolegle czy w innych okresach) również rytuały, w których nienaruszone ciała zmarłych powierzano ziemi w sarkofagach.
Alto de los Idolos (https://www.shutterstock.com/image-photo/sarcofagus-tomb-located-alto-de-los-465377390);
Mesita B (C.A.V.Jagua, „The Archaeological culture of San Agustín. Towards a new interpretation”)
Berta von S. napisał/a:
dużo bardziej było malowniczo, kiedy stały w naturalnym otoczeniu, a nie pod daszkami...
No właśnie, a to zwykle te najciekawsze zostały wyrwane z kontekstu, w którym umieścili je twórcy.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Ufolodzy uważają, że postać w dziwnych ubraniach, która miała krótko przycięte włosy, zmierzwione i przypominające ptasie gniazdo przybyła do mieszkańców kiedyś z UFO - nadal stoi w San Agustin jak rzeźba. Mówi się, że od tego czasu miejscowi podobno zaczęli nosić poncza. Ale to prawdopodobnie tylko legenda...
Pomogła: 166 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32485 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-11-28, 01:30:32
Kynokephalos napisał/a:
Wydaje mi się, że taki wniosek (którego zresztą na razie nie znalazłem w innych, oprócz „Pana Samochodzika”, źródłach informacji) można wysnuć przede wszystkim na podstawie badań pozostałości kostnych czy ewentualnie odzieży.
Popularne publikacje skupiają się oczywiście na interpretacji kamiennych rzeźb. Między wierszami można jednak zrozumieć, że oprócz urnowych istniały w San Agustín (nie wiem, czy równolegle czy w innych okresach) również rytuały, w których nienaruszone ciała zmarłych powierzano ziemi w sarkofagach.
Tak też sobie pomyślałam (że musiały wchodzić w grę badana kości).
Bo w kontekście mocno przysadzistych rzeźb brzmi to dość abstrakcyjnie.
_________________ Drużyna 5
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 125 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6569 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-11-29, 07:01:05
Z24 napisał/a:
Leticia Lucinante, zamiast starszej damy z plemienia Kofanów, Leticii Lucitante, której zdjęcie zdobi obwolutę II wydania "Dżungli za progiem", które mam
Tak jest. Tak wygląda oryginalna Leticia Luci[t/n]ante:
Na szczęście pani Leticia nie gniewa się za tę drobną modyfikację. Przysłała nam nawet z przeszłości pocztówkę z wyrazami sympatii.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomogła: 166 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32485 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-12-01, 00:47:43
Kynokephalos napisał/a:
Z24 napisał/a:
Leticia Lucinante, zamiast starszej damy z plemienia Kofanów, Leticii Lucitante, której zdjęcie zdobi obwolutę II wydania "Dżungli za progiem", które mam
Tak jest. Tak wygląda oryginalna Leticia Luci[t/n]ante:
(...)
Na szczęście pani Leticia nie gniewa się za tę drobną modyfikację. Przysłała nam nawet z przeszłości pocztówkę z wyrazami sympatii.
No niezłe te zdjęcia w kontraście z opisem!
Bo panna Leticia była naprawdę osobą o niezwykłej urodzie. Miała smagłą, delikatną cerę, pełne usta, czarne, gęste włosy ufryzowane na modne „afro” i ogromne, czarne oczy w oprawie długich, ciemnych rzęs (o takich oczach pisze się w powieściach, że są aksamitne).
Też bym się na jej miejscu nie gniewała na "drobną" modyfikację.
_________________ Drużyna 5
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 125 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6569 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2023-08-10, 07:45:30 Gliniany naszyjnik
„To prawdziwy skarb, prosto z indiańskiego grobu. Weź ten podarunek od przyjaciół.
Mówił prawdę. Naszyjnik chyba dopiero został wyjęty z indiańskiego grobu. Gliniane kulki jeszcze oblepiał piasek. Domyśliłem się, z kim mam do czynienia. Przewodnik opowiadał mi o pladze poszukiwaczy skarbów. Nocami penetrują oni tereny wykopalisk i ogarnięci myślą o wzbogaceniu się, odsprzedają za bezcen, przeważnie cudzoziemcom, amerykańskim gringo. Przewodnik ostrzegał nas przed nimi, określając ich jako „niebezpiecznych ludzi”. I tak oto znalazłem się oko w oko z owymi poszukiwaczami i miałem przyjąć ich podarunek — naszyjnik wydobyty z indiańskiego grobowca.
(...)
Dawson wręczył dyrektorowi muzeum stary naszyjnik indiański, który mu oddałem w patio hotelowym. Bardzo ucieszył mnie ten gest, zrobił bowiem to samo, co chciałem zrobić ja: nie zatrzymał dla siebie cennego zabytku wykradzionego z grobowca, lecz oddał go do muzeum. A kiedy dyrektor muzeum wylewnie dziękował Dawsonowi (itd)”
„Pan Samochodzik i człowiek z UFO”, rozdział trzeci i czwarty.
***
Jak wiele innych miejsc i rzeczy opisanych w powieści, tak i ten naszyjnik, trofeum wygrzebane przez rabusiów grobów, istniał naprawdę. Związana z nim przygoda znów pochodzi z książki Przemysława Burcharda „Dżungla za progiem”. Niestety w innym świetle przedstawia ona sprawę plądrowania wykopalisk, atmosferę parku archeologicznego i wizerunek jego zarządu.
Będąc w San Agustin podróżnik korzystał w usług młodego miejscowego przewodnika o imieniu – zbiegiem okoliczności – Agustin. Pisze tak:
„Głównym obiektem całej okolicy jest Parque Arqueologico, państwowy rezerwat archeologiczny o powierzchni kilkudziesięciu hektarów. Teren jest ogrodzony, wejścia strzeże strażnik, płaci się za wstęp. W pobliżu głównej bramy w dość obszernym budynku urządzono także niewielkie muzeum zabytków drobnych, jak: ceramika, broń, wyroby z metalu, małe rzeźby kamienne, biżuteria.
Poszliśmy tam z moim przewodnikiem piechotą, ot, spacer polną drogą przez wzgórza, kilka kilometrów.
W kasie kupiłem dwa bilety. Strażnik przedarł mój bilet, chłopca natomiast odpędził ruchem ręki.
— Cóż to znaczy? — spytałem. — Bilet nieważny?
Strażnik wzruszył ramionami.
Stałem się natarczywy. Czy wstęp do rezerwatu jest tylko dla gringos? Czy Kolumbijczycy nie mogą go zwiedzać? Wiedziałem, że musi być jakaś przyczyna, chłopiec bowiem przybladł nieco, spoglądał spode łba, cofnął się o kilka kroków i czekał na rezultat sprzeczki.
— Tak zarządził dyrektor... — wydusił wreszcie strażnik.
Zażądałem, by zawołano dyrektora. Kiedy się wzdragał, ruszyłem w kierunku muzeum. Wówczas dyrektor ukazał się na werandzie, musiał, bestia, nasłuchiwać spoza drzwi.
— Ten chłopak jest złodziejem! — krzyknął niemal histerycznie. — Nie puszczę złodzieja do rezerwatu!
Agustin miał w oczach łzy, patrzył na mnie błagalnie, może wolał, by zakończyć tę przykrą dla niego scysję? Ale nie zrezygnowałem łatwo. Twardo zaatakowałem dyrektora pytaniami. Był to typowy półinteligent kolumbijski, krzykacz, deklamator.
A więc: co chłopiec ukradł i kiedy? Dyrektor plątał się w odpowiedziach: my wiemy, my go obserwujemy itp. Czy chłopiec został skazany za kradzież przez sąd? Nie... Czy stanął przed sądem? Nie, ale... Czy zawiadomiono policję? Nie...
Wtedy natarłem z jeszcze większą siłą: Jak można obrażać człowieka? Tym bardziej nie wolno obrażać dziecka, bo jest słabe i bezbronne! Gołosłowne podejrzenia są wszak obrazą... jeśli ma jakieś pretensje, niech zwróci się do policji. Chłopiec jest moim przewodnikiem i ja go wprowadzam do rezerwatu…
Dyrektor, pozbawiony rzeczywistych argumentów, podniósł głos: nie puści i już, bo tak mu się podoba. Wtedy to właśnie ogarnął mnie znowu dziwny gniew, ślepa wściekłość, dyktująca słowa ostre i obelżywe. Już nie wiem dokładnie, co mówiłem wówczas, co krzyczałem, ale było to mniej więcej tak:
— Nie darmo mówią o was źle: znamy was na wylot! Sam złodziej, na innego rzuca podejrzenie, by odwrócić od siebie uwagę! Wszyscy jesteście złodziejami, każdy wedle swych możliwości! Proszę w tej chwili puścić chłopca przez bramę, bo...
(...)
Tymczasem dyrektor zbladł jak ściana, cofnął się o dwa kroki w głąb werandy, po czym skinął na strażnika. Ten otwarł furtkę i zachęcił gestem do wejścia.
Minęliśmy furtkę, zagłębiając się w labirynt ścieżek rezerwatu. Wkrótce pochłonęło mnie bez reszty studiowanie i fotografowanie zgromadzonych na ogromnym terenie rzeźb. Ich rozmaitość była ogromna. (...)
Chłopiec wciąż jeszcze spłoszony i przygnębiony niedawną awanturą, prowadził mnie ścieżkami do kolejnych posągów niemal bez słowa.
Wreszcie, gdy siedliśmy na złomie kamienia, by spożyć przyniesiony ze sobą prowiant, spytał nieśmiało:
— Mister, skąd pan wiedział?
— Co?
— No, że on kradnie?
— Kto?
— Dyrektor... On kradnie najwięcej ze wszystkich, nam każe sobie płacić. Ja nie chciałem mu płacić i dlatego się teraz mści!
Przewodnicy tworzą w San Agustin zwartą, solidarną grupę. Ale jeszcze bardziej hermetyczną grupę stanowią guaqueros, poszukiwacze skarbów i starożytności. Wielu z nich angażuje się skwapliwie na wykopaliska w sezonie prac badawczych.
Na prowadzenie wykopalisk nie ma zbyt dużo pieniędzy. Nie zawsze kopie się co roku. Płace robotników są niskie. Ale poszukiwaczom nie zależy na tym zarobku. W trakcie mozolnych i powolnych prac trafiają niekiedy na interesujące ich znaleziska. Zakopują je więc opodal, nie ujawniając naukowcom. Czasem są to nieduże, piękne i dobrze zachowane garnki gliniane, czasem nawet i złoto.
Pod osłoną nocy guaquero wraca na wykopalisko i wygrzebuje ukryte przedmioty. Potem sprzedaje te skarby zagranicznym turystom. Tak więc sporo drobiazgów o bezcennej wartości naukowej przepada raz na zawsze. Niektóre trafiają do zagranicznych muzeów, większość — ozdabia prywatne mieszkania.
Dyrektor muzeum wiedział o tym procederze i szantażował guaqueros. Każdy robotnik musiał mu płacić potajemny haracz, niezależnie od tego, czy zdobył coś i sprzedał, czy też nie. Dyrektor mógł każdego z nich pozbawić pracy, rzuciwszy na przykład podejrzenie o kradzież.
Handel, prowadzony przez owych biedaków, był jednak drobiazgiem w porównaniu z tym, co czynił sam dyrektor. Podejmował on niekiedy na własną rękę niewielkie prace wykopaliskowe: wszystko szło na sprzedaż! Sprzedawał także lekką ręką przedmioty z gablot muzealnych. Guaqueros sprzedawali niemal za grosze, dyrektor — zdzierał z bogatych turystów skórę.
Wyprzedaż zabytków archeologicznych nie osiągała jednak na szczęście zbyt wielkich rozmiarów z tej prostej przyczyny, że ruch turystyczny jest tu jeszcze nieznaczny. (...)
Pocieszający jest także fakt, że kilkaset rzeźb ma zbyt wielkie rozmiary, by je sprzedać komukolwiek. To nie udaje się nawet dyrektorowi rezerwatu.
Nadszedł wreszcie moment wyjazdu. Miałem już tutaj trochę znajomych, żegnano mnie bardzo serdecznie. Agustin z pewnością rozpowiadał szeroko, jak to stanąłem w jego obronie.
(...)
Agustin odprowadził mnie do autobusu. Gdy miałem wsiadać, wcisnął mi do ręki zmiętą gazetę. W środku było coś ciężkiego. Rozwinąłem, gdy autobus był już w ruchu. Gliniane, foremne kulki, nanizane na cienki sznurek. Pochodziły z wykopalisk, jeszcze sypały się z nich drobiny piasku. Przedkolumbijski naszyjnik, zapewne z jakiegoś grobu.
Wyjrzałem przez okno, wychyliłem się, chciałem mu oddać, zawołać coś. Ale wokół kłębiły się tumany gęstego kurzu, nic już nie było widać.
Jak się później dowiedziałem, już w Europie, był to okaz unikalny. Nie ma podobnego w żadnym muzeum, nie informowano o takich naszyjnikach w żadnym sprawozdaniu z wykopalisk.”
„Dżungla za progiem”, rozdział piętnasty „Todos son animales?”
Mogło tak być. Jak wspomnieliśmy wcześniej, grobowce płaskowyżu San Agustin są bardzo rozmaite jeśli chodzi o konstrukcję, zdobienia i wyposażenie. Pochodzą bowiem z wielu okresów historycznych, możliwe że z wielu kultur rozleglejszego rejonu i – jak się domyślamy – należą do osób różniących się statusem społecznym i zamożnością. Być może naszyjnik – zakładam, że nie falsyfikat – pochodził z unikalnego rodzaju pochówku i dlatego był tak nietypowy. Szkoda więc, że został wyłączony ze swojego archeologicznego kontekstu, lecz na to nic nie poradzimy. Burchard nie napisał w książce, co ostatecznie stało się z zabytkiem i czy został udokumentowany, ale w każdym razie można z ostatnich zdań wnioskować, że był w jakimś stopniu zbadany przez naukowców.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomógł: 60 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10805 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-08-10, 14:39:28
Kynokephalosie, daję "pomógł", za wkład pracy. bo mi się nigdy nie chciało przepisywać całej historii naszyjnika, której podobieństwo do "Dżungli za progiem" rzuciło mi się w oczy już podczas pierwszej lektury PSiCzU.
Mam wrażenie, że ów naszyjnik oglądałem w Muzeum Etnograficznym w Warszawie na, że tak powiem, "ramowej wystawie towarzyszącej i uzupełniającej" poświęconej dawnym kulturom południowoamerykańskim w roku 1999, gdy ME gościło objazdową wystawę poświęconą peruwiańskim wykopaliskom w Sipan:
Nie przysięgnę, gdyż w pierwszym rzędzie moją uwagę zwróciły inne zabytki z obszaru Kolumbii i chyba także Ekwadoru - urny twarzowe. O nich też wspomniano w "Dżungli za progiem".
_________________ Z 24
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
A co do książki "Dżungla za progiem" Przemysława Burharda, to już w kilku tematach dotyczących inspiracji do UFO, czytałem o tej pozycji. Zdaje się, że właśnie Ty Zecie kilka razy na to zwracałeś uwagę.
Już kiedyś zbierałem się do poszukania tej pozycji, zakupu i przeczytania, ale jakoś zapomniałem o tym
Dzięki za przypomnienie.
P.S. Niestety w moim ulubionym EMPiK-u nie ma nic tego autora. Trza szukać....
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.