Pomógł: 118 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13872 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-07-11, 08:01:04
A po wszystkich tych analizach i refleksjach nie zapomnijcie o umieszczeniu dobrych starych recenzji tychże kryminałów S.S. van Dine’a w dziele “Inna literatura”.
A po wszystkich tych analizach i refleksjach nie zapomnijcie o umieszczeniu dobrych starych recenzji tychże kryminałów S.S. van Dine’a w dziele “Inna literatura”.
_________________ Tarasująca zazwyczaj chodnik hałaśliwa gromada
niechlujnie ubranych mężczyzn koło budki z piwem rozstąpiła się przede mną z ogromnym
szacunkiem. Mój avatar to licznik od Ferrari 410.
Czyżby policja w mieście Łodzi naprawdę nie miała co robić? Biała broń... Jak mi na gospodarce została kosa, nie żadna spalinowa, tylko taka sama jakich używano w 1794 i 1863, to mam ją oddać do prokuratury i prosić w sądzie o tzw. "spuszczenie sprawy z depeku" (dobrowolnego poddania się karze)?
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2019-09-13, 18:18, w całości zmieniany 1 raz
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 125 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6569 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2019-09-16, 08:15:36
Kosa nie, i nie każda broń biała, ale "ostrza ukryte w przedmiotach niemających wyglądu broni" są zdefiniowane jako "broń" i podlegają Ustawie o broni i amunicji (art. 4 p. 1). Nie we wszystkim na równi z bronią palną, jednak też wymagają pozwolenia na posiadanie (art. 9. p.1). Ich produkcja jest zaś koncesjonowana w myśl Ustawy o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu (itd) bronią (itd).
Nie bronię tych przepisów, mówię tylko jak jest.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2019-09-16, 09:41, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 118 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13872 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2022-09-08, 11:45:58
W powieści “Cmentarz w Pradze” Umberto Eco również pojawia się laska z ukrytym sztyletem. Oto, co autor na ten temat ma do powiedzenia.
Laska z ukrytym ostrzem jest wspaniałą bronią nawet wobec napastnika z pistoletem. Udajesz przerażonego, cofasz się i wyciągasz przed siebie laskę, najlepiej w drżącej ręce. On wybucha śmiechem i chwyta za czubek, aby ci ją wyrwać. Robiąc to, pomaga ci obnażyć klingę, spiczastą i nadzwyczaj ostrą. Osłupiały nie rozumie, za co chwycił, a ty błyskawicznie zadajesz cios, prawie bez wysiłku tniesz go ukośnie w twarz od skroni po policzek, przecinasz nozdrza i nawet jeśli nie wydłubiesz mu oka, to tryskająca z czoła krew go oślepi. Liczy się zresztą przede wszystkim zaskoczenie. Przeciwnik jest już unieszkodliwiony.
Jeśli to byle kto, powiedzmy jakiś złodziejaszek, bierzesz swoją laskę i odchodzisz, zostawiając go oszpeconego na całe życie. Jeśli jednak przeciwnik jest bardziej niebezpieczny, to po pierwszym ciosie, idąc jakby za ruchem własnego ramienia, tniesz poziomo i od razu przecinasz mu gardło – nie będzie musiał martwić się o bliznę.
Pomijam już satysfakcję z godnego, wzbudzającego zaufanie wyglądu, który się przybiera, spacerując z taką laską. Kosztuje ona sporo, ale jest warta swojej ceny i w pewnych wypadkach nie należy żałować pieniędzy.
Ściśle według tego samego scenariusza rozprawił się również Henryk w książce Nienackiego ze swoim oponentem, tyle tylko, że tam obeszło się bez rozlewu krwi.
- Puść ją! Puść ją natychmiast - rzekł wspierając się na laseczce.
Chłopak nie wypuścił jednak dłoni dziewczyny. Tyle tylko, że obrócił się twarzą do Henryka i obrzucił go rozgniewanym spojrzeniem. Dziewczyna szarpnęła się raz jeden i drugi. Wreszcie wydarła mu rękę. Wtedy odskoczyła kilka kroków.
- Co się pan mieszasz? Uważaj na szkła, bo ci z nosa spadną - rzekł wolno chłopak. Zdążył już chyba dostrzec, że przeciwnik jego nie wygląda na siłacza.
Henryk obronnym gestem podniósł do góry laseczkę.
- Zabierz ten patyk - wrzasnął tamten. I szybkim ruchem chwycił dłonią koniec laski. Szarpnął, żeby ją złamać lub wyrwać mu z ręki. Henryk ścisnął silniej srebrną rączkę. Raptem rozległ się jakby suchy trzask, chłopak zatoczył się pod mur cmentarny. W dłoni trzymał drewnianą pochewkę. Henrykowi zaś pozostał w ręku długi i ostry jak żądło sztylet, którego rękojeść stanowiła srebrna rączka laseczki. Henryk uczynił krok naprzód. Wówczas chłopak porzucił drewnianą pochewkę. Jak przestraszony kot uciekł pod mur i skrył się w dziurze. Henryk przyklęknął i podniósł z chodnika porzuconą pochewkę. Drżącymi ze zdenerwowania palcami nasunął ją na sztylet. Rozległ się suchy trzask. To jakaś sprężynka związała silnie pochewkę ze srebrną rączką sztyletu. Znowu trzymał w dłoni już tylko ciemnowiśniową laseczkę z palisandru.
Pomógł: 60 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10804 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-02-02, 02:02:56
Imię Rosanna jest raczej rzadko u nas spotykane i - zważywszy na znane problemy ZN z wymyślaniem personaliów dla swoich bohaterów - długo nie dawało się ustalić skąd Miszczu ową Rosannę utrafił. No i...
Klasyk gatunku... Przede wszystkim oczywiście "Kobieta w bieli". Oglądałem dwa seriale oparte na tej powieści: francuski na początku lat 70-tych i angielski w 1984 r.
Proszę jednak zwrócić uwagę na powieść "Kamień księżycowy" ("The Moonstone"), o której tu napisano że była pierwszą (bezpieczniej byłoby powiedzieć: jedną z pierwszych) powieścią detektywistyczną.
U nas ukazała się ona w 1960 r. w serii "Klub srebrnego klucza".
Otóż jedną z kluczowych bohaterek jest tam Rosanna Spearman, mocno podejrzana dziewczyna z kryminalnego środowiska, co zdecydowanie łączy ją z bohaterką LiT.
Pomogła: 166 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32485 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-02-04, 14:00:00
Z24 napisał/a:
Klasyk gatunku... Przede wszystkim oczywiście "Kobieta w bieli". Oglądałem dwa seriale oparte na tej powieści: francuski na początku lat 70-tych i angielski w 1984 r.
O właśnie, dawno tego nie czytałam!
Z24 napisał/a:
Proszę jednak zwrócić uwagę na powieść "Kamień księżycowy" ("The Moonstone"), o której tu napisano że była pierwszą (bezpieczniej byłoby powiedzieć: jedną z pierwszych) powieścią detektywistyczną.
U nas ukazała się ona w 1960 r. w serii "Klub srebrnego klucza".
Otóż jedną z kluczowych bohaterek jest tam Rosanna Spearman, mocno podejrzana dziewczyna z kryminalnego środowiska, co zdecydowanie łączy ją z bohaterką LiT.
Nie pamiętam jej zupełnie. To najpierw kamień sobie przypomnę.
Pomógł: 6 razy Wiek: 53 Dołączył: 12 Cze 2020 Posty: 1148 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-02-05, 18:09:53
Z24 napisał/a:
To ciekawe. Zważywszy na wielostronne kontakty ZN z filmem i kinematografią...
Nie wiem czy to właściwy trop, ale ona mi pasuje z wyglądu. Nienacki opisał Rosannę jako szczupłą, drobnej budowy, ładną, z puszystymi ciemnymi włosami, około 20 lat.
r-s-2.jpg
Plik ściągnięto 43 raz(y) 35,05 KB
Ostatnio zmieniony przez Maj 2023-02-05, 18:10, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 60 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10804 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-02-08, 18:47:57
Maj napisał/a:
Nie wiem czy to właściwy trop, ale ona mi pasuje z wyglądu. Nienacki opisał Rosannę jako szczupłą, drobnej budowy, ładną, z puszystymi ciemnymi włosami, około 20 lat.
Z wyglądu to rzeczywiście bardziej pasuje, bo Rosanna z powieści Collinsa była ułomna, to znaczy chyba lekkiego garba i raczej brzydkawa.
Pomógł: 60 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10804 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-07-18, 00:31:23
W recenzowanym przez waszego pokornego sługę opowiadaniu Raymonda Chandlera "Ołówek" w przekładzie Juliusza Marka znajdujemy na str. 61 omawianego wydania złośliwą aluzję do powieści S.S. van Dine'a:
"Ta robota ciekawiła mnie - ciągnąłem dalej dobrodusznie jak Philo Vance z powieści van Dine'a, tyle że tryskałem większą inteligencją..."
Pomógł: 118 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13872 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2023-07-18, 20:18:06
Raymond znał swoją wartość, tyle jest pewne; ja sprzeciwu na pewno nie zgłoszę. Z książki van Dine'a niemal nic nie pozostało mi już w pamięci, z książek Chandlera natomiast bardzo, bardzo dużo.
Pomógł: 60 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10804 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-07-19, 00:22:04
John Dee napisał/a:
Raymond znał swoją wartość, tyle jest pewne; ja sprzeciwu na pewno nie zgłoszę. Z książki van Dine'a niemal nic nie pozostało mi już w pamięci, z książek Chandlera natomiast bardzo, bardzo dużo.
Chyba rzeczywiście jest coś na rzeczy, bo musiałem przejrzeć poprzednie strony żeby sobie przypomnieć .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.