PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Krzysztof Worobiec - wywiad
Autor Wiadomość
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48392
Skąd: Poznań
Wysłany: 2022-09-04, 11:40:33   Krzysztof Worobiec - wywiad

Wywiad z Krzysztofem Worobcem - autorem książek o zaginionych wioskach Puszczy Piskiej, zaangażowanym w walkę o mazurską przyrodę

Cz. 1.



1.Forum Miłośników Pana Samochodzika: Czy mógłby się Pan przedstawić forumowiczom, kim Pan jest i czym się Pan zajmuje?

Krzysztof Worobiec: Wychowałem się w Zielonej Górze, studiowałem we Wrocławiu geografię, potem jeszcze w Berlinie, a teraz mieszkam w Kadzidłowie na Mazurach. 30 lat temu zupełnie przypadkowo, z Dolnego Śląska trafiłem na Mazury. Wcześniej byłem związany z górami, z Karkonoszami, zresztą pracę magisterską pisałem, jako geomorfolog, o Karkonoszach. W 1990 r. przypadkowo trafiliśmy z żoną – Wrocławianką, na Mazury, a w 1992 r. postanowiliśmy, że się tu osiedlimy (po powrocie z zagranicy). Po przeprowadzce zauważyłem, że są tu jakieś dziwne groby myślałem wówczas - prawosławne i mały cmentarzyk. Oczywiście wtedy nic o starowiercach czy filiponach nie wiedziałem i dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że kiedyś tu mieszkali, a wioska Kadzidłowo, została przez nich założona w 1832 r. Powoli zacząłem poznawać dalszą historię Mazur – i tak po nitce do kłębka. Dla osób chcących poznać jej dzieje od połowy XIX wieku, oprócz książek historycznych polecam szczególnie 2 powieści: „Muzeum ziemi ojczystej” Siegfrieda Lenza, który urodził się w Ełku i opisał barwną historię Mazur pierwszej połowy XX w. oraz oczywiście „Dzieci Jerominów” Ernsta Wiecherta, gdzie występuje Sowiróg pod literacką nazwą Eulenwinkel, czyli kalką językową (tłumaczeniem na język niemiecki polskiej nazwy).

2.Sowiróg, to miejsce, które fanów Pana Samochodzika bardzo interesuje

W książce jest podane precyzyjnie położenie tej wsi – w stopniach i minutach geograficznych, wziąłem więc mapę, a tam nic nie ma, więc zacząłem się zastanawiać, czy Wiechert pisał prawdę, czy wszystko wymyślił. Ale pisze o Jeziorze Nidzkim, a wszystkie inne detale topograficzne też się zgadzają, a tu żadnej nazwy we wspomnianym miejscu na współczesnej mapie nie ma. Wziąłem więc mapę historyczną, sprzed 1945 roku i okazało się że tam, w tym miejscu była wieś Loterswalde. Zacząłem szukać na innych mapach a tam też jest zaznaczona wieś, więc stwierdziłem, że muszę tam pojechać i sprawdzić co z niej zostało. Pojechałem, patrzyłem, szukałem, a że jestem geomorfologiem, to potrafię rozróżnić twory naturalne od sztucznych, więc szybko ustaliłem, gdzie była ta wioska. Potem znalazłem zdjęcie archiwalne, jedyne zachowane. Gorzej było z cmentarzem, bo był dosyć daleko od zabudowy wsi, a otoczenie wokół niej się zmieniło – tam gdzie dawniej i na starej mapie są pola uprawne, rośnie teraz las, inaczej także biegną drogi, etc.. Tak więc trochę jak Pan Samochodzik musiałem przeprowadzić śledztwo, biegałem i szukałem po tych krzakach i dopiero za trzecim pobytem cmentarz ten odnalazłem. I tak się zaczęło, było to ok. 2004 r. Potem zobaczyłem, że na starej mapie, po drugiej stronie Jeziora Nidzkiego jest zaznaczona miejscowość Waldorf - Przerośl (na różnych mapach miała różne nazwy) i pojechałem tam zobaczyć. Tam łatwiej znalazłem ruiny wioski, gdyż lepiej się zachowały, ale cmentarz także chyba za czwartym razem, gdyż mocno był zarośnięty. Jak zacząłem dokładnie analizować mapę, to znalazłem o wiele więcej takich opuszczonych – a raczej nieistniejących już, wiosek, osiedli czy leśniczówek. W większości nie ma dziś po nich żadnego śladu, albo są tylko fundamenty. Jest kilka wsi po których został jeden czy dwa budynki, ale tamtych wiosek już nie ma (największa z nich miał prawie 500 mieszkańców). Zacząłem więc drążyć temat, czytać stare dokumenty, książki, mapy, aż zebrało się tego tyle, że w 2021 r. wydałem 2 tomową książkę „Zagubione wioski Puszczy Piskiej”. Okazało się, że nikt wcześniej zbyt obszernie tej tematyki nie poruszył, nie było żadnych badań i dokumentacji a jedynie krótkie artykuły o przyczynkarskim charakterze, publikowane w lokalnych periodykach.

Sowiróg cmentarz

3.Jak szukał Pan informacji?

Musiałem dużo czasu poświęcić na kwerendy archiwalne, biblioteki, wynajdować dokumenty, potem je tłumaczyć z niemieckiego na polski. Nie tak łatwo wyszukać wartościowe dokumenty, najpierw po nazwach z katalogu typuje się wyglądające na właściwe, a potem nieraz okazuje się, że z dużego dokumentu do wykorzystania w książce są zaledwie dwa zdania... lub nic. Warto dodać, że większość starych dokumentów jest odręcznie pisanych, ze starą gramatyką i słownictwem, co tym bardziej utrudnia ich odczytanie i opracowanie - np. pisany odręcznie akt lokacyjny z 1495 r., a więc z czasów krzyżackich.
Zacząłem publikować artykuły w lokalnej prasie, które spotkały się z dużym zainteresowaniem, co dodatkowo zachęciło mnie do rozwijania tematu: okazało się, że mało kto zdawał sobie sprawę, że takich opuszczonych osad jest na Mazurach tak dużo. Ja w książce opisałem około 40 i to tylko te z południowej części Puszczy Piskiej, a wszystkie one przestały one istnieć po 1945 r.

4.Czy jako źródło służyli Panu także miejscowi mieszkańcy?

Tak, ale raczej już byli mieszkańcy. Po moich pierwszych artykułach zaczęli się zgłaszać ludzie, których rodziny stąd pochodziły. Pewnego dnia przyjechał Niemiec, który gdzieś usłyszał, że badam historię Puszczy Piskiej, a on szuka wioski, z której pochodziła jego teściowa i nie może znaleźć jej w terenie i spytał czy mógłbym mu pomóc. Zawiozłem go tam (chodziło o wieś Nowy Wądołek) i tak się zaprzyjaźniliśmy, a on zaczął opowiadać różne historie, które potem wykorzystałem w książce. I takich przykładów było parę. Stare zdjęcia z okładek też nie są anonimowe, są tam osoby, które znam z nazwiska i wiem gdzie one kiedyś mieszkały, bo zdjęcia te dostałem od ich potomków. Takich kontaktów osobistych nie było jednak zbyt dużo, bo osoby pamiętające tamten okres już przeważnie nie żyją albo są wiekowe i na Mazury już nie przyjeżdżają. Dlatego niestety nie spotkałem się żadną osobą żyjącą przed 1945 rokiem w tych wioskach.



5.Dlaczego ten temat Pana zaciekawił?

O, to jest kilka powodów. Dlatego, że jestem ciekawski, dlatego że trafiłem na teren zupełnie dla mnie nieznany.
Ważnym powodem była też lektura „Dzieci Jerominów”, gdyż książka wywołała u mnie dużą ciekawość, była pierwszym impulsem do podjęcia poszukiwań w terenie i działań.
Jeszcze jeden aspekt zdecydował. Moi rodzice pochodzą ze wsi Trościaniec Wielki, z okolic Tarnopola, czyli obecnej Ukrainy. Zawsze rodzice wspominali, że była to duża polska wieś, w której wojnę przetrwało może 5 budynków (z ponad 300). Ta wieś istnieje dalej, powstały nowe domy, ale jest też dawny cmentarz, do pewnego momentu tak zarośnięty, że nie można było na niego wejść. Jakiś czas temu został on uporządkowany przez Ukraińców, co dla byłych mieszkańców było przyjemnym zaskoczeniem. Pomyślałem, że także te nasze mazurskie, zapomniane cmentarze dobrze byłoby doprowadzić do porządku. Zresztą już od dawna, przeważnie przed Wszystkimi Świętymi chodziliśmy z grupką znajomych porządkować jakiś „poniemiecki” cmentarz. Wśród nich były także cmentarze starowierców, na których podnosiliśmy przewracane drewniane krzyże, choć po latach dowiedzieliśmy się, że nie powinno się ich odnawiać (śmiech). Potem, w 2004 roku założyliśmy Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur „Sadyba”, w ramach którego chcemy chronić krajobraz kulturowy, więc musimy chronić wszystko. Chronimy więc krajobraz naturalny i to, co stworzyli na nim nasi poprzednicy - aleje przydrożne i zabytki, budynki a także cmentarze, ale również pamięć o tych ludziach, którzy tu kiedyś żyli. Sam od lat inwentaryzowałem wszystkie cmentarze w „zagubionych wioskach” łącznie z ze spisem wszystkich nazwisk na nagrobkach, które się dało odczytać.
Generalnie jestem człowiekiem pracowitym i dociekliwym, więc jak już coś zacząłem, to chcę to dokończyć, a nie zadowolić się jednym artykułem.
Po tym sami – prywatnie z żoną – ochroniliśmy przed ruiną 8 budynków drewnianych, przenosząc je do Kadzidłowa, gdzie stworzyliśmy mały skansen i muzeum ze zbiorami etnograficznymi.

Cdn.
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2022-09-04, 11:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-09-04, 22:41:42   

Krzysztof Worobiec napisał/a:
Zacząłem szukać na innych mapach a tam też jest zaznaczona wieś, więc stwierdziłem, że muszę tam pojechać i sprawdzić co z niej zostało. Pojechałem, patrzyłem, szukałem, a że jestem geomorfologiem, to potrafię rozróżnić twory naturalne od sztucznych, więc szybko ustaliłem, gdzie była ta wioska. Potem znalazłem zdjęcie archiwalne…

Krzysztof Worobiec napisał/a:
Zacząłem Musiałem dużo czasu poświęcić na kwerendy archiwalne, biblioteki, wynajdować dokumenty, potem je tłumaczyć z niemieckiego na polski...

Brzmi jak kwintesencja samochodzikowej przygody! Uwielbiam takie poszukiwania śladów przeszłości – zarówno w terenie, jak i w archiwach – więc aż mnie skręca z zazdrości, kiedy sobie wyobrażam to tropienie Sowirogu i pozostałych zaginionych wiosek.
:564:

P.S. Gdyby kiedyś byli potrzebni wolontariusze do pomocy w odczytywaniu niemieckich tekstów, przeczesywaniu zarośli, albo sprzątaniu starych cmentarzy, to chętnie pomogę.
_________________
Drużyna 5

 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2022-09-05, 09:45:52   

Zdaję sobie sprawę z tego, że ciąg dalszy nastąpi i może wyjaśni. Tymczasem myślę sobie, co musi się dokonać, żeby powstała zaginiona wioska. Zapewne losy takich miejsc miały wiele wspólnych elementów, choć niekoniecznie wszystkie i nie zawsze w tej samej kolejności. Tak to sobie wyobrażam, na pewno w wielu miejscach nieprecyzyjnie:

• Mieszkańcy uciekają przed zbliżającym się frontem i armią o złej reputacji.
• W wyniku udanych i nieudanych ucieczek mieszają się tutejsi gospodarze, Mazurzy z innych okolic, ludzie napływowi.
• Pojawiają się władze słabo zorientowane w miejscowych realiach i o ambiwalentnym stosunku do ludności. Z jednej strony próby polonizacji i realizacji tezy o odwiecznie polskich ziemiach, z drugiej - mnóstwo nieufności. Niezdecydowana postawa dokłada się do innych, oczywistych przyczyn skutkując brakiem poczucia stabilizacji nawet wśród tych, którzy identyfikują się z polską (czy mazurską) mową i tradycją.
• Słaba władza i napięte stosunki narodowościowe przyciągają i ośmielają grupy nastawione na rabunek.
• Szaber szabrem, ale nie ma wielu chętnych na objęcie gospodarstw opuszczonych czy odebranych właścicielom. Jeśli dobrze pamiętam, nawet poszukujący ziemi bezrolni z Kurpi, z środkowej Polski, zza Bugu ciężko wspominali pierwsze lata na Mazurach, czasem wręcz porzucając świeżo przydzielone zagrody. Grunty położone na lesistych obszarach Puszczy Piskiej były słabe. Na bardziej atrakcyjnych rolniczo, lepiej skomunikowanych terenach zachodniej Wielkopolski, Pomorza i Śląska zaginione osady zdarzały się pewnie rzadziej.
• Z tego samego powodu byt wielu rodzin był trudny w sposób niełatwy dziś dla nas do przyjęcia. Ręczna praca na niezbyt żyznej roli lub codzienne wędrówki po zajęcie do miasteczka. Pisała o tym, znana pośrednio z „Niewidzialnych”, Hejda Stank. Innym wyjściem była - właśnie - wyprowadzka do większego miasta lub za granicę.
Mitręga codziennego życia to był chyba decydujący, choć prozaiczny, czynnik. Przykład „Republiki Wejsuńskiej” świadczy o tym, że po liberalizacji 1956/7 roku, po wyjeździe wielu osób od pokoleń wrośniętych w tę ziemię, za mało było chętnych, by tamtych wszędzie zastąpić.
O administracyjnej likwidacji Sowiegorogu zadecydowano już w 1947 roku, ale inne osady znikły, zdaje się, dopiero na przełomie lat 50-tych i 60-tych.
• Później - nie wiem, co ze ścianami i kominami budynków: rozebrane na cegły i deski? spalone? przegniły i zapadły się w ziemię? Raczej z tropikalnymi klimatami kojarzyłem historie, w których roślinność samorzutnie a szybko konsumuje niedoglądane przez ludzi budowle. Dwa pokolenia to przecież nie tak długo na to, by tylko wprawne oko dostrzegło ślady wsi. Ale może i nasz las ma taką siłę?

Miałem teraz na myśli, oczywiście, głównie sytuację na Mazurach. Mniej tę na Ukrainie - gdzie inne było położenie wsi, inna żyzność gleb i gdzie inny zapanował system - choć niezaprzeczalnie da się wskazać podobieństwa.

To wszystko jest bardzo ciekawe, z ludzkiego punktu widzenia, i gorzkie.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Chemas 
Forumowy Badacz Naukowy
Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej



Pomógł: 42 razy
Wiek: 55
Dołączył: 04 Wrz 2021
Posty: 11835
Skąd: Złocieniec
Wysłany: 2022-09-05, 13:27:15   

Arcyciekawe!
Tym bardziej, że miałem przyjemność brać udział w lokalizowaniu wioski Sowiróg :)
_________________


Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
 
 
Protoavis 
Admin Emeritus
Archeolog książkowy



Pomógł: 48 razy
Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 6785
Skąd: PRL
Wysłany: 2022-09-05, 15:07:50   

Berta von S. napisał/a:
Brzmi jak kwintesencja samochodzikowej przygody! Uwielbiam takie poszukiwania śladów przeszłości – zarówno w terenie, jak i w archiwach – więc aż mnie skręca z zazdrości, kiedy sobie wyobrażam to tropienie Sowirogu i pozostałych zaginionych wiosek.


Święte słowa. Bardzo ciekawy wywiad. :)
_________________
Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum

Ostatnio zmieniony przez Protoavis 2022-09-05, 15:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
benasek 
Uwielbia Samochodzika



Pomógł: 6 razy
Wiek: 57
Dołączył: 15 Sie 2022
Posty: 839
Skąd: Berlin
Wysłany: 2022-09-05, 19:57:29   

Na mnie Sowiróg jeszcze czeka. To jedna z białych plam na mojej samochodzikowej mapie. Za to cieszy fakt, że są osoby pokroju Pana Krzysztofa Wyrobca, chcące ocalić pewne miejsca od zapomnienia.
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-09-06, 00:52:25   

Chemas napisał/a:
Tym bardziej, że miałem przyjemność brać udział w lokalizowaniu wioski Sowiróg

Zabrzmiało, jakbyś uczestniczył w wyprawach Pana Krzysztofa Worobca. ;-)

Kyno napisał/a:
Przykład „Republiki Wejsuńskiej” świadczy o tym, że po liberalizacji 1956/7 roku, po wyjeździe wielu osób od pokoleń wrośniętych w tę ziemię, za mało było chętnych, by tamtych wszędzie zastąpić.

Też sobie pomyślałam o „Republice Wejsuńskiej”, Eugeniuszu Bielawskim i wspomnieniach Hejdy Stank. :)

Kyno napisał/a:
Słaba władza i napięte stosunki narodowościowe przyciągają i ośmielają grupy nastawione na rabunek.

Albo morderstwa – sądząc np. po losach leśników w pobliskiej Karwicy.


Kyno napisał/a:
Później - nie wiem, co ze ścianami i kominami budynków: rozebrane na cegły i deski? spalone? przegniły i zapadły się w ziemię? Raczej z tropikalnymi klimatami kojarzyłem historie, w których roślinność samorzutnie a szybko konsumuje niedoglądane przez ludzi budowle. Dwa pokolenia to przecież nie tak długo na to, by tylko wprawne oko dostrzegło ślady wsi. Ale może i nasz las ma taką siłę?

Rozebrane na budulec, a resztki fundamentów przysypane ziemią, zarośnięte krzewami... Widziałam wiele miejsc, gdzie trudno znaleźć ślady dawnych budynków. Jeśli nie zwróci czyjejś uwagi np. inna roślinność, może przejść środkiem dawnej wsi i się nie zorientować. Weź takie Solniki. - poza domem pracowników leśnych, pustka, a przecież były tam kiedyś liczne domy, leśniczówka, szkoła, karczma i nawet mała huta szkła. "Wielki las" szybko odbiera swój teren...
_________________
Drużyna 5

Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2022-09-06, 00:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Kozak 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 36 razy
Dołączył: 30 Cze 2018
Posty: 7212
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: 2022-09-06, 07:18:38   Re: Krzysztof Worobiec - wywiad

Bardzo ciekawy artykuł :564: Z niecierpliwością czekam na kolejną cześć.
Szara Sowa napisał/a:
Wywiad z Krzysztofem Worobcem - autorem książek o zaginionych wioskach Puszczy Piskiej, zaangażowanym w walkę o mazurską przyrodę
(...)
Po tym sami – prywatnie z żoną – ochroniliśmy przed ruiną 8 budynków drewnianych, przenosząc je do Kadzidłowa, gdzie stworzyliśmy mały skansen i muzeum ze zbiorami etnograficznymi.

Kapitalna inicjatywa. Bardzo podziwiam takich ludzi.
_________________
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48392
Skąd: Poznań
Wysłany: 2022-09-08, 07:33:54   

Cz. 2.

Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Wyborcza.pl

6.Co jeszcze obejmowały Pana działania?

Krzysztof Worobiec: Między innymi przeanalizowałem wszystkie dostępne stare mapy i wykonałem tabelę zmian w nazwach wiosek na przestrzeni lat. Na przykład Sowiróg na wszystkich starszych mapach to „Sowirog” lub „Sowirok”, dopiero w latach 30-tych hitlerowcy, w ramach większej akcji germanizowania nazw, zmienili ją na Loterswalde/Lotterswalde. Podobnie zresztą było z wieloma innymi miejscowościami. Ale najważniejsze było oczywiście szukanie starych dokumentów, zdjęć, relacji a następnie ułożenie tych drobnych niekiedy fragmencików w całość, by pokazać cały obraz, ale też aby nie była to tylko „sucha” historia – same daty, liczby i fakty historyczne, ale obraz „zwyczajności”, dnia codziennego, by pokazać z imienia i nazwiska żywych ludzi mieszkających w miejscach, które istniały tu niekiedy od wieków, a w których teraz rośnie już tylko las...
W mojej książce opisałem 40 miejsc opuszczonych z tego rejonu, a pracowałem nad tym 12 lat. Nie są to wszystkie nieistniejące wsie w Puszczy Piskiej - choć większość z nich, bo gdybym chciał opisać wszystkie, to trwałoby to jeszcze dłużej i książka nie wiadomo kiedy by się ukazała. Ograniczyłem się więc do tego zwartego fragmentu Puszczy Piskiej: pomiędzy Piszem, Jeziorem Nidzkim, rzeką Pisą i południową granicą Prus Wschodnich.

7.Jak te wioski powstały i dlaczego przestały istnieć?

Najstarsza wioska, z tych, które już nie istnieją, została założona w 1475 r., czyli w czasach krzyżackich. Przedtem zresztą była tu wielka pustka – a raczej puszcza ciągnąca się aż za Królewiec. To było zawsze pogranicze, najpierw powiedzmy polsko-zakonne, potem prusko-polskie, prusko-rosyjskie etc. (była to zresztą granica bardzo trwała, jedna z najtrwalszych w Europie, bo utrzymała się aż do 1939 r., a obecnie jest granicą województw). Najmłodsza wioska powstała w końcu XIX w. Siłą rzeczy – z racji na sąsiedztwo, wśród osadników dominowali Polacy z północnego Mazowsza. Ale nie tylko oni, bo byli przybysze prawie z całej Europy
Dlaczego zginęły? Wydawałoby się, że najprostsza odpowiedź to wojna: zostały zniszczone wraz z przejściem frontu w czasie II wojny światowej. Okazuje się, że nie tylko. Po II wojnie wiele wiosek było całkowicie wyludnionych, ale to przez ucieczkę ludności tuż przed zbliżającym się frontem. Ale inne były jeszcze częściowo zaludnione, np. Sowiróg - jeszcze w 1947 r. mieszkali tam ludzie i zachowało się 12 gospodarstw - choć tylko jedno w dobrym stanie. Okazuje się, że najwięcej domów zniknęło już po wojnie, czyli po przejściu frontu i zaprzestaniu walk, w trakcie których Armia Czerwona dokonała tu niewielkich zniszczeń (choć sam Pisz ucierpiał mocno). Należy pamiętać, że było to pograniczne mazursko-kurpiowskie (czy niemiecko-polskie) i szalona różnica cywilizacyjna, szczególnie widoczna po wojnie francusko-pruskiej, kiedy to państwo pruskie dużo zainwestowało dzięki pieniądzom otrzymanym z reparacji (rozbudowa kolei, dróg, budowa szkół etc.). Owszem, teren ten był zniszczony wkrótce potem, w czasie I wojny światowej, ale państwo i społeczeństwo ponownie dało duże pieniądze na odbudowę, a budowano już wtedy nowoczesne budynki, murowane z dobrze wypalonej cegły, kryte czerwoną dachówką etc., a więc na wyższym standardzie niż wcześniej. Finalnie w 1945 r. różnica w zamożności po obu stronach granicy była więc bardzo duża. No i tuż po wojnie, w momencie gdy te wioski opustoszały, to ludność „za granicy” (której już przecież nie było), w tym np. robotnicy sezonowi, który później byli robotnikami przymusowymi, którzy dobrze znali te tereny, zaczęli je penetrować i szabrować. Wioski stały się więc takimi bezpłatnymi składami materiałów budowlanych oraz sprzętu gospodarstwa domowego. Szaber się rozszerzał (jak zresztą w innych częściach powojennej Polski). Często z czasem, po rozszabrowaniu zostawała tylko skorupa domu. A także całe domy rozbierano i przewożono „za granicę”. Okradano też domy zamieszkałe, czasami wyrywano wręcz z rąk dawnym mieszkańcom użyteczne sprzęty. Tego procederu wiele wiosek już nie przetrwało. Ludzie przenosili się albo dalej od granicy albo do Niemiec, więc coraz więcej było pustych domów, ale i te z czasem zniknęły z krajobrazu, potem z map, a na koniec z ludzkiej pamięci...



8.Jak zanik tych wsi miał się do przymusowej wywózki ludności niemieckiej po wojnie?

Nijak. W momencie nadejścia frontu i wejścia żołnierzy radzieckich, czyli w końcu stycznia 1945 r., wioski te były praktycznie puste, wyludnione, więc tu nie było problemu wywózki. Były tam tylko pojedyncze osoby, ale zdecydowana większość mieszkańców wyjechała w popłochu w ostatnich dniach stycznia. Większość z nich dotarła tylko do okolic Mrągowa i tam wojska radzieckie ich już wyprzedziły. Ludzie ci zobaczyli beznadziejność sytuacji i postanowili wracać do swoich domów. Ale była to mała grupa. Większość z nich, jeśli już wracała, to osiedlała się w większych miejscowościach, bo tam było mimo wszystko bezpieczniej niż w lesie, gdzie panował strach, bandy, rabusie, maruderzy rosyjscy, szabrownicy polscy, bandyci różnej maści – nawet milicjanci, wojskowi, a każdy z nich brał co chciał. W tych wioskach było więc tak mało ludzi, że ta przymusowa wywózka nie miała wpływu na ich dalszy los - na zanikanie wiosek.
Generalnie przymusowa wywózka dotyczyła więc tych, którzy wrócili z tułaczki i osiedlili się miastach np. w Mrągowie. Poza tym ludność przed wywózką była weryfikowana, bo można było też zostać. Cytat z ówczesnego dokumentu: „Jako Warmiaków czy Mazurów polskiego pochodzenia, traktować należy tych, którzy posiadają świadomość polskości, jak również i tych, którzy oświadczają, że są Warmiakami, wzgl. Mazurami”. Ale były różne przypadki. Czasami było tak, że jeżeli był dobry, bogaty mazurski gospodarz przyznający się do polskości, a przyjechał ktoś, kto miał na jego gospodarstwo ochotę, to albo robił na niego donos „to Niemiec”, albo próbowano go zastraszać, aby wyjechał. Natomiast ci, którzy nie chcieli się przyznać do polskiego pochodzenia - chociaż często mieli polskie nazwiska i korzenie, początkowo mogli dobrowolnie wyjechać, ale potem byli wysiedlani przymusowo.

Wojnowo, cmentarz Starowierców

9.Jak współcześni mieszkańcy odnoszą się do Pana pracy?

Byliśmy kiedyś nazwani „germanizatorami przestrzeni publicznej”, ale to było kilka lat temu, gdy chodziło o tzw. kamień Bismarcka w Nakomiadach. Natomiast przy tym temacie nie spotkałem się z negatywnym odbiorem. Prawdę mówiąc tzw. czynniki oficjalne (np. samorządy) nie za bardzo się interesują tym tematem, co ja robię, co robi Sadyba. Kiedyś tylko podczas akcji ratowania drewnianych leśniczówek, które były masowo niszczone, spotkałem się z opinią, że „przez pana nie mogliśmy wyremontować leśniczówki, ocieplić jej styropianem. A co tu ratować? To przecież wszystko poniemieckie”. Natomiast jak pisałem cykl artykułów do Gazety Piskiej o nieistniejących wioskach (było to 25 artykułów - co tydzień jeden, na całą stronę), to potrafili ludzie do mnie przyjeżdżać do Kadzidłowa pytać o czym będzie następny artykuł, bo nie mogą już się doczekać i chcą wiedzieć gdzie jechać (bo oprócz opisów były też fragment map). No i kiedyś byłem w miejscu dawnej wioski Przyrośl (naprzeciw Sowirogu) i widzę, że jacyś ludzie chodzą po krzakach z wykrywaczami. Na moje pytanie co tu robią, odpowiedzieli, że przyszli tu, bo przeczytali ciekawy artykuł – oczywiście mój - o wioskach zaginionych i przyjechali tu szukać jej śladów (śmiech). Były też reakcje powiedzmy, niespodziewane. Przyjechał z podziękowaniem kiedyś pan z Poznania, który wcześniej szukał wioski, gdzie mieszkali jego rodzice i dzięki mojej książce znalazł odpowiednie miejsce. Była też pani, która dopiero po zakupie książki potrafiła ustalić gdzie urodziła się jej siostra, gdyż jej ojciec, jako partyzant ukrywał się po wojnie w tych stronach i tu się owa siostra urodziła. I takich historii było wiele.
Najdziwniejszą sytuację jaką miałem, to trochę jak Pan Samochodzik. Byliśmy w Słowińskim Parku Narodowym w restauracji, gdzie znajomej tłumaczyłem na język niemiecki kartę dań, bo akurat byli tam jacyś Niemcy, którzy na odchodnym w kurtuazyjnej rozmowie przyznali się, że wyjeżdżają na Mazury. Okazało się, że jadą na południe od Pisza, aby szukać śladu swoich bliskich. Na moją uwagę, że tam przecież już nic nie ma, podali mi nazwę wioski i przyznali, że faktycznie nie mogą jej znaleźć na mapie, więc im wyrysowałem dawny rozkład tej wioski oraz wytłumaczyłem, gdzie dokładnie mają jechać i gdzie są cmentarze. Oni na mnie dziwnie spojrzeli, bo nawet w Internecie nigdzie takich szczegółów nie było, nawet nazwy tej wioski nie mogli znaleźć, a tu jakiś facet, ileś set kilometrów od tego miejsca, wie wszystko i to ze szczegółami (śmiech). Spytałem też o nazwisko, którego szukają, okazało się że „Czwallina”, więc im powiedziałem, że na żadnym z okolicznych cmentarzy takiego nazwiska nie ma. Ale powiedziałem, że jak przyjadą do mnie, to dam im dokładne plany i spisy, kto gdzie mieszkał w tej wiosce itp., bo mam coś takiego. Bardzo się zdziwili, ale kilka dni później faktycznie przyjechali do mnie, nawet u nas zamieszkali, bo mamy pokoje do wynajęcia. Ale to nie koniec. Od 2009 roku realizujemy projekt wolontariacki „Zagubione wioski Puszczy Piskiej” w ramach którego porządkujemy opuszczone cmentarze i wtedy, akurat jeden dzień przed ich przyjazdem, na jednym z cmentarzy znaleźliśmy tabliczkę z nazwiskiem... Czwallina. Okazało się, że to jest ciotka tych Niemców, choć mieszkająca w innej wsi. Bardzo się wzruszyli i ucieszyli na to znalezisko...

c.d.n.
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Chemas 
Forumowy Badacz Naukowy
Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej



Pomógł: 42 razy
Wiek: 55
Dołączył: 04 Wrz 2021
Posty: 11835
Skąd: Złocieniec
Wysłany: 2022-09-08, 11:02:23   

Bardzo smutny jest ten wywiad, przynajmniej ja go tak odbieram. :(

PS To znaczy smutny w sensie wydźwięku, ale nie w sensie przeprowadzenia :)
_________________


Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Ostatnio zmieniony przez Chemas 2022-09-08, 11:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-09-08, 23:35:07   

Krzysztof Worobiec napisał/a:
Byliśmy kiedyś nazwani „germanizatorami przestrzeni publicznej”, ale to było kilka lat temu, gdy chodziło o tzw. kamień Bismarcka w Nakomiadach.

Pamiętam, że podniesiono go z ziemi i dla wzmocnienia ustawiono na cokole, co zostało potraktowane jako samowola budowlana (taki pretekst rzecz jasna), więc trzeba było go znowu zrzucić...

Ktoś potem nawet badania naukowe robił na temat opinii mieszkańców Nakomiadów/Nakomiad (?) i Kętrzyna i miejscowi przeważnie byli oburzeni decyzją sądu. Ciekawe, co się z tym kamieniem teraz dzieje?

Kynokephalos napisał/a:
Tymczasem myślę sobie, co musi się dokonać, żeby powstała zaginiona wioska.

No i mamy odpowiedź...

Krzysztof Worobiec napisał/a:
w lesie, gdzie panował strach, bandy, rabusie, maruderzy rosyjscy, szabrownicy polscy, bandyci różnej maści – nawet milicjanci, wojskowi, a każdy z nich brał co chciał.
(…)
Wioski stały się więc takimi bezpłatnymi składami materiałów budowlanych oraz sprzętu gospodarstwa domowego. Szaber się rozszerzał (jak zresztą w innych częściach powojennej Polski). Często z czasem, po rozszabrowaniu zostawała tylko skorupa domu. A także całe domy rozbierano i przewożono „za granicę”. Okradano też domy zamieszkałe, czasami wyrywano wręcz z rąk dawnym mieszkańcom użyteczne sprzęty. Tego procederu wiele wiosek już nie przetrwało. Ludzie przenosili się albo dalej od granicy albo do Niemiec, więc coraz więcej było pustych domów, ale i te z czasem zniknęły z krajobrazu, potem z map, a na koniec z ludzkiej pamięci...
_________________
Drużyna 5

Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2022-09-09, 08:39, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48392
Skąd: Poznań
Wysłany: 2022-09-09, 07:02:12   

Berta von S. napisał/a:
Krzysztof Worobiec napisał/a:
Byliśmy kiedyś nazwani „germanizatorami przestrzeni publicznej”, ale to było kilka lat temu, gdy chodziło o tzw. kamień Bismarcka w Nakomiadach.

Pamiętam, że podniesiono go z ziemi i dla wzmocnienia ustawiono na cokole, co zostało potraktowane jako samowola budowlana (taki pretekst rzecz jasna), więc trzeba było go znowu zrzucić...

Ktoś potem nawet badania naukowe robił na temat opinii mieszkańców Nakomiadów/Nakomiad (?) i Kętrzyna i miejscowi przeważnie byli oburzeni na decyzję sądu. Ciekawe, co się z tym kamieniem teraz dzieje?


Mimo wszystko co innego polegli np. w 1 wojnie światowej i ich pomniki, a co innego słynny polakożerca...
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-09-09, 08:42:32   

Szara Sowa napisał/a:

Mimo wszystko co innego polegli np. w 1 wojnie światowej i ich pomniki, a co innego słynny polakożerca...

Generalnie jestem przeciwna obalaniu pomników, bo stanowią jakieś historyczne świadectwo i ślad przeszłości. Można ustawić obok tablicę z komentarzem umieszczającym miejsce w odpowiednim kontekście.
_________________
Drużyna 5

 
 
irycki 
Maniak Samochodzika
Pan Motocyklik



Pomógł: 24 razy
Wiek: 57
Dołączył: 13 Paź 2015
Posty: 5815
Skąd: Legionowo
Wysłany: 2022-09-09, 16:21:17   

Berta von S. napisał/a:
Szara Sowa napisał/a:

Mimo wszystko co innego polegli np. w 1 wojnie światowej i ich pomniki, a co innego słynny polakożerca...

Generalnie jestem przeciwna obalaniu pomników, bo stanowią jakieś historyczne świadectwo i ślad przeszłości. Można ustawić obok tablicę z komentarzem umieszczającym miejsce w odpowiednim kontekście.


Niby tak, z drugiej strony nie wyobrażam sobie że Krwawy Felek na placu (dzisiejszym) Bankowym miałby zostać, nawet z tabliczką i kontekstem.

Wydaje mi się że jeszcze odstęp czasowy ma znaczenie, przynajmniej dla mnie. Bismarck, zwłaszcza z tabliczką, specjalnie by mnie nie raził, Felek owszem.
_________________

Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.

"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch

Moje fotoszopki (akt. 13.11.2022)
.
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48392
Skąd: Poznań
Wysłany: 2022-09-09, 18:37:35   

Już nie mówiąc o Hitlerze. :)

A jak czas gra rolę, to można też reaktywować jakieś pomniki np. ku czci Katarzyny Wielkiej, czy innego Mikołaja. :)
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

  
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2022-09-09, 19:16:44   

Myślę, że kwestia jest taka: czy ten pomnik został (mówię o wydarzeniach po 2000 roku) obalony, czy przeciwnie - ustawiony.

Jeśli dobrze interpretuję informacje znalezione w internecie, z powierzchni ziemi zniknął około przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, zakopany czy może zasypany w miejscu (lub w pobliżu miejsca) gdzie przed wojną stał. Możliwe, że już wcześniej (po wojnie, a przed zasypaniem) był przewrócony. Niektóre relacje nie mówią o zasypaniu lecz o porzuceniu na uboczu „w krzakach”. Teraz, w każdym razie, głaz został odkryty, ustawiony (nadal w tej samej okolicy) i wzmocniony fundamentem.

I właśnie: czy uznać to za konserwację, naprawę, lub coś w tym rodzaju, czy jednak za wzniesienie nowej konstrukcji, skoro od pięćdziesięciu mniej więcej lat nic tam nie stało, niczego nie było widać. Nadzór budowlany w dwóch instancjach orzekł, że to drugie i że brakowało właściwych zezwoleń. Potwierdził to Wojewódzki Sąd Administracyjny. Nie wiem - może to złośliwość, może gdyby chodziło o inny pomnik byłoby inaczej, a może rzeczywiście tak każe duch prawa.

Gdyby mnie ktoś pytał (wiem, że nikt nie spyta) powiedziałbym, że głaz mógłby dobrze czuć się na terenie niedalekiego pałacu Hoverbecków, którego właściciel ma na niego ochotę. Tak jak pomniki w Kozłówce i podobnych miejscach, będących - moim zdaniem - niezłym kompromisem między niszczeniem dzieł sztuki i pamiątek a tolerowaniem w przestrzeni publicznej wszystkich, jakie kiedyś postawiono.
Ale to już inne zagadnienie: ideologiczne. W Nakomiadach, na razie, sprawa rozbiła się o formalności. Może wystarczy wystąpić o zezwolenie budowlane i ustawić kamień na nowo?

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-09-10, 10:12:22   

Kyno napisał/a:
Myślę, że kwestia jest taka: czy ten pomnik został (mówię o wydarzeniach po 2000 roku) obalony, czy przeciwnie - ustawiony.
(…)
W Nakomiadach, na razie, sprawa rozbiła się o formalności. Może wystarczy wystąpić o zezwolenie budowlane i ustawić kamień na nowo?

Wtórnie obalony po ustawieniu, które było korektą wcześniejszego obalenia.
Podejrzewam, że nie wystąpienie o zezwolenie by nie wystarczyło. Ale nie wiem. Ciekawe, czy próbowano tej możliwości.

irycki napisał/a:
Wydaje mi się że jeszcze odstęp czasowy ma znaczenie, przynajmniej dla mnie. Bismarck, zwłaszcza z tabliczką, specjalnie by mnie nie raził, Felek owszem.

Można by przyjąć np. 100 lat, dla pewności, że nie żyje nikt, kto mógł osobiście ucierpieć.

Szary napisał/a:
A jak czas gra rolę, to można też reaktywować jakieś pomniki np. ku czci Katarzyny Wielkiej, czy innego Mikołaja.

Jeśli leżą gdzieś w krzakach, jestem za. ;-)

Kyno napisał/a:
Gdyby mnie ktoś pytał (wiem, że nikt nie spyta) powiedziałbym, że głaz mógłby dobrze czuć się na terenie niedalekiego pałacu Hoverbecków, którego właściciel ma na niego ochotę. Tak jak pomniki w Kozłówce i podobnych miejscach, będących - moim zdaniem - niezłym kompromisem między niszczeniem dzieł sztuki i pamiątek a tolerowaniem w przestrzeni publicznej wszystkich, jakie kiedyś postawiono.

Może i masz rację – wolałabym, gdyby pomniki stały w pierwotnych lokalizacjach, ale w przypadku tych budzących kontrowersje, takie lapidaria są niezłym rozwiązaniem.

A w tej konkretnej sprawie - skoro właściciel pałacu ma ochotę na pomnik, dlaczego tam nie stoi? (bo rozumiem, że nie stoi?).
_________________
Drużyna 5

 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2022-09-12, 06:19:34   

Berta von S. napisał/a:
skoro właściciel pałacu ma ochotę na pomnik, dlaczego tam nie stoi? (bo rozumiem, że nie stoi?)

Chyba tam nie stoi. Nie wiem, dlaczego. Może gmina nie chciała jednak wyzbywać się swojej własności.

Jeśli nic się nie zmieniło, głaz leży teraz na boku w miejscu pierwotnej i wtórnej fundacji. Napis jest widoczny - niekonserwowany, ale i ludzką ręką nie zniszczony, a tylko nadgryziony przez czas. Turyści, na których liczyli niektórzy ze zwolenników inwestycji, mogą przyjeżdżać i oglądać. Pod tym względem miejsce jest lepsze niż na (ogrodzonym zapewne) terenie pałacu-pensjonatu. No i, jak słusznie zauważasz, oryginalna lokalizacja sprzyja odbiorowi.

A że przewrócony - to też jest jakiś symbol, częściowo zastępujący tę proponowaną tablicę z komentarzem, a w wymowie mocniejszy od niej. Samemu kanclerzowi zaś pojęcie „Kulturkampf” było przecież bliskie, więc powinien doskonale rozumieć sytuację.

Najważniejsze, że kamień został odnaleziony i po dziesięcioleciach udostępniony wszystkim ciekawym.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48392
Skąd: Poznań
Wysłany: 2022-09-13, 20:52:34   

Cz. 3.



10. Czy zaginione wioski były mocno zróżnicowane pod względem religii, czy mieszkali tam także starowiercy?

Krzysztof Worobiec: Pierwsze wioski starowierzy założyli w innej części Puszczy Piskiej, w tym rejonie gdzie właśnie jesteśmy czyli w okolicy Wojnowa. Ich pierwsza osada powstała w 1830 r. – było to Onufryjewo, potem Wojnowo etc. Zagubione wioski w Puszczy Piskiej były jednak znacznie starsze, więc starowierzy tam oczywiście nie mieszkali, a co do wyznań, to było tam co najmniej 90% ewangelików. W każdej prawie wsi było co prawda kilku Żydów, może też paru katolików. Ale parafia katolicka w Piszu była bardzo mała. W czasach krzyżackich w tym rejonie osiedlała się wprawdzie głównie katolicka ludność z Mazowsza, która po sekularyzacji państwa zakonnego i słynnym hołdzie pruskim przymusowo stała się protestancka zgodnie z zasadą „czyja władza, tego religia”. I tak zostało aż do 1945 r. Choć oczywiście przyjeżdżali tu – i osiedlali się, rozmaici „banici religijni” z całej Europy, bo także np. Arianie (choć ci osiedlali się raczej na północ od Pisza), luteranie salzburscy etc.

11.Generalnie ten teren zamieszkiwała więc ludność pochodząca z Mazowsza, która posługiwała się między sobą językiem polskim (gwarą), a urzędowo językiem niemieckim?

W uproszczeniu tak. Do 1873 roku lekcje w mazurskich szkołach odbywały się w języku polskim – pomimo że od 1831 roku władze w Królewcu domagały się, by w każdej szkole przeznaczyć jedną, dwie lub więcej godzin na zaznajamianie uczniów z językiem niemieckim.

Dopiero później wprowadzono przymus edukacji po niemiecku, najpierw z wyjątkiem religii, z czasem język polski wyparto całkowicie. Ale w domach nadal mówiono po polsku. Świadczy o tym chociażby Kancjonał (po polsku), który musiał być w każdym mazurskim domu lub „Toruński elementarz polski z obrazkami dostosowany do potrzeb dzieci uczących się tylko po niemiecku”, wydawany np. w 1900 roku. Była więc często sytuacja, że dzieci dostawały lanie w szkole za to, że mówiły po polsku, a w domu, że mówiły po niemiecku. Pod koniec XIX w. w wioskach południowych Mazur dziadkowie w zdecydowanej większości mówili wyłącznie po polsku. Młodsi – ich dzieci to już pół na pół. Natomiast potem, po okresie plebiscytu - w 1920 roku, a zwłaszcza w latach 30-tych XX wieku, głównie mówiono po niemiecku, przynajmniej na zewnątrz, poza domem, o czym świadczą liczne relacje - by wspomnieć choćby „Na tropach smętka” Wańkowicza. Jest to więc kwestia trochę zawiła...



12.Czy do działalności, którą Pan prowadzi potrzebne są fundusze z zewnątrz?

Jako Stowarzyszenie Sadyba nie korzystamy z finansowania zewnętrznego, gdyż uznajemy, że pieniądze uzależniają i człowiek staje się ubezwłasnowolniony. Dlatego jako stowarzyszenie działamy społecznie. Chcemy być niezależni. Wspomniane obiekty (ślady po wioskach) nie są wpisane do rejestru zabytków, więc nie musimy też rozmawiać z konserwatorem zabytków – choć mamy jako stowarzyszenie na koncie już 60 obiektów, które na nasz wniosek stały się zabytkami. Nie musimy współpracować też z innymi podmiotami, choć robimy to z Nadleśnictwem Pisz, bo zagubione wioski leżą na ich terenie. Na szczęście mamy tu dobre kontakty, np. Nadleśnictwo opłaciło ustawianie niektórych tablic na miejscu zaginionych wiosek. Na pozostałe tablice szukaliśmy sponsorów - mecenasów albo robiliśmy je sami. Natomiast prace badawcze finansuję ze swoich prywatnych pieniędzy (np. koszty pozyskania danych z archiwów). Jeżeli chodzi o obozy wolontariackie, to nawiązaliśmy współpracę z innymi organizacjami, zwłaszcza ze Stowarzyszeniem Borussia z Olsztyna i to oni pozyskują potrzebne środki i organizują na przykład wolontariat w obronie krajobrazu kulturowego. Była też współpraca z jedną z fundacji niemieckich.

13.Jak wyglądała ochrona starych alei przydrożnych?

Gdy w 2004 r. pojawił się w prasie lokalnej artykuł, w którym rzecznik GDDKiA w Olsztynie oznajmił „chcemy wyciąć wszystkie aleje przydrożne z dróg Warmii i Mazur”, akurat zakładaliśmy stowarzyszenie i uznaliśmy, że nie godzimy się na to. Zainicjowaliśmy więc kampanię „Ratujmy aleje”, a na początek wysłaliśmy apel – list otwarty do lokalnych gazet. I tak się to zaczęło... Temat w mediach lokalnych się powoli rozwijał – początkowo była tylko krótka wzmianka na kilka linijek o naszym apelu, pod koniec były 2 strony np. w lokalnej Gazecie Wyborczej. Gdy sprawę udało się już nagłośnić, to wtedy od znajomego biznesmena Sadyba dostała 50 tys. zł z zastrzeżeniem, by wydać je ogólnopolską kampanię medialną. Za to wykupiliśmy 3 pełne strony w ogólnopolskiej Wyborczej i namówiliśmy Adama Wajraka aby napisał nam kilka tekstów. W tym samym czasie wszyscy posłowie dostali również do skrzynek ulotki dotyczące tej tematyki, potem zorganizowaliśmy ogólnopolską konferencję na ten temat. I tak akcja z lokalnej zrobiła się ogólnokrajowa. Ja sam alejami zajmuję się kilkanaście lat, napisałem dziesiątki artykułów, wydałem na ten temat książkę. Jako prezes Sadyby brałem udział w posiedzeniu komisji i podkomisji sejmowej, kilka zapisów w ustawie o ochronie przyrody jest mojego autorstwa, czy raczej z mojej inicjatywy. Akcja przyniosła efekt i poprzez zmiany w przepisach udało się masowe wycinania drzew powstrzymać, choć sytuacja jest daleka od doskonałości. Drogowcy zmądrzeli, bo teraz przynajmniej drzewa sadzą, jeżeli coś wytną (śmiech). Ta akacja obecnie żyje swoim życiem, jest wiele grup w Polsce, które to nadal robią - czyli dbają o aleje, a my ich wspomagamy.

Wojnowo VI 2022 spotkanie w ramach Zlotu Forum

14.A były jeszcze jakieś inne inicjatywy? Na przykład starania o Park Narodowy?

Najpierw powstała idea utworzenia Starowierskiego Parku Kulturowego. Takie parki muszą zatwierdzać gminy, a samorządy lokalne wszystkich form ochrony mających w nazwie „park” boją się jak ognia, więc niestety ta idea nie wypaliła. Potem złożyłem jeszcze projekt Parku Kulturowego Starego Miasta i Zatorza w Olsztynie i choć udało mi się przekonać miejską komisję kultury, która w 100% poparła mój pomysł, to trafił on ostatecznie do szuflady...
Co do parku narodowego, to kiedyś tworzył je rząd i - choć była potrzebna opinia samorządów - parki powstawały. Po 2001 r. zmieniono ustawę o ochronie przyrody i od tego czasu nie powstawał już żaden park narodowy - i żaden nie powstanie. Obecnie projekt parku narodowego musi być bowiem uzgodniony z samorządami, a te są gremialnie „przeciw”. W grupie kilku osób z Białowieży pomyśleliśmy więc aby podjąć obywatelską inicjatywę ustawodawczą – należało napisać projekt nowelizacji ustawy i jej uzasadnienie, zebrać 100 tys. podpisów, a wtedy ustawę musi rozpatrzyć Sejm. Powstał więc komitet, projekt etc., zebraliśmy 250 tys. podpisów (w ich zbieranie zaangażowało się wiele dużych organizacji ogólnopolskich) i złożyliśmy wszystko do Sejmu. Ja – jako reprezentant wnioskodawców, miałem okazję wystąpić w tej sprawie 2 razy w Sejmie, na sali plenarnej. Tak, zgodnie ze ścieżką legislacyjną projekt trafił do sejmowej komisji, potem do specjalnej podkomisji, lecz nie został rozpatrzony do końca i ostatecznie wylądował w „sejmowej zamrażarce”, gdyż główne partie nie chciały się narazić samorządom – a te głośno protestowały, więc ostatecznie sprawa upadła. Dlatego w Polsce nie ma szans na utworzenie nowego lub powiększenie istniejącego parku narodowego...


Dziękujemy za wywiad i życzymy powodzenia w dalszych działaniach na rzecz ochrony przyrody i dziedzictwa kulturowego.

W pracach nad wywiadem udział wzięli: Berta von S., Marczak oraz Szara Sowa.
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

  
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-09-14, 01:06:01   

Kynokephalos napisał/a:
A że przewrócony - to też jest jakiś symbol, częściowo zastępujący tę proponowaną tablicę z komentarzem, a w wymowie mocniejszy od niej. Samemu kanclerzowi zaś pojęcie „Kulturkampf” było przecież bliskie, więc powinien doskonale rozumieć sytuację.

:D
Touché.

Krzysztof Worobiec napisał/a:
Zainicjowaliśmy więc kampanię „Ratujmy aleje”
(…)
Akcja przyniosła efekt i poprzez zmiany w przepisach udało się masowe wycinania drzew powstrzymać, choć sytuacja jest daleka od doskonałości. Drogowcy zmądrzeli, bo teraz przynajmniej drzewa sadzą, jeżeli coś wytną (śmiech).

Fakt, chociaż jakoś niewprawnie sadzą, bo połowa tych sadzonek usycha... I regularnie znikają pojedyncze przydrożne drzewa, czasem po kilka (piszę o okolicach Jerzwałdu, nie wiem jak jest na WJM), które - sądząc po pniach - nie były chore. Dlatego w zmądrzenie drogowców nie bardzo wierzę. Ale dobrze, że udało się powstrzymać masowe wycinki, to zwiększa szanse, że przynajmniej w jakiejś części te stare aleje przetrwają.
:564:
_________________
Drużyna 5

Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2022-09-14, 01:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,81 sekundy. Zapytań do SQL: 11