PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Miejsca związane z P.S. i człowiekiem z UFO
Autor Wiadomość
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2019-09-05, 09:34:51   

Berta von S. napisał/a:
piękne te zdjęcia

Dzięki. Dołożę jeszcze dwa. Jedno takie, jakie lubisz a drugie dość charakterystyczne dla skupisk fundamentów położonych na stromiźnie, a którego może zabrakło w poprzedniej serii.





Berta von S. napisał/a:
szczególnie to ze skrzyżowaniem alejek i okrągłymi fundamentami + dżungla i góry w tle

Tak, to reprezentacyjne centrum wioski. Jest położone najwyżej i kręgi są tam największe. Zapewne to tam było główne miejsce kultu, a także siedziba administracji cywilnej. Jeżeli tak, to właśnie w tym miejscu, wśród wzajemnych ukłonów i uprzejmości, iskrzył się ów konflikt o dominację na społecznością między starszyzną kapłańską a kacykami, o którym pisze Burchard a powtarza Nienacki. Wewnętrzny konflikt, tego czy innego rodzaju, tutaj podobnie jak w innych, bardziej znanych miejscach Nowego Świata pozwolił mniej licznym najeźdźcom pokonać duże ale trawione wrodzoną słabością wojska Indian.

Berta von S. napisał/a:
Jedno tylko mnie rozczaruje - brak jakichś bardziej monumetalnych budynków w stylu tych znanych w przypadku Majów.

Niestety, Taironi najwyraźniej budowali je z surowców odnawialnych. Nawet nie możemy być pewni jak wyglądały, poza tym że miały owalny plan. Domyślamy się, że w ogólny sposób przypominały mieszkalne domy takie jak na trzecim zdjęciu pierwszego postu, których kształt odtworzono mając za punkt wyjścia chaty współczesnych potomków Taironów.

Brak też monumentalnej sztuki - jeśli kiedyś była, to również wykonana w drewnie. Ale będziemy mogli obejrzeć megalitowe rzeźby w innym rejonie Kolumbii. :-)

Berta von S. napisał/a:
Jakie na przykład [literówki]?

Zauważyłem takie:
• San Augustin zamiast poprawnego San Agustin
• Cienanga Grande zamiast Cienaga Grande
• Valladupar zamiast Valledupar
• Mesistas zamiast Mesitas
• Alto de la Piedras zamiast Alto de las Piedras
• Alberto Aurelo Torrealba zamiast Alberto Arvelo Torrealba
• Poza tym nazwisko komisarza Salazara Esponozy jest podobne do nazwiska Louisa Enrique Salazara Espinozy - wspomnianej przez Burcharda ofiary gangsterskich porachunków. Fikcyjna postać, wiadomo, może mieć dowolne personalia. Ale ja mam przekonanie, że Nienacki, tak jak innym latynoskim bohaterom, chciał komisarzowi nadać autentycznie istniejące nazwisko - lecz przepisał je nieuważnie.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2019-09-05, 10:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-09-05, 23:00:35   

Kynokephalos napisał/a:
• Poza tym nazwisko komisarza Salazara Esponozy jest podobne do nazwiska Louisa Enrique Salazara Espinozy - wspomnianej przez Burcharda ofiary gangsterskich porachunków. Fikcyjna postać, wiadomo, może mieć dowolne personalia. Ale ja mam przekonanie, że Nienacki, tak jak innym latynoskim bohaterom, chciał komisarzowi nadać autentycznie istniejące nazwisko - lecz przepisał je nieuważnie.


:564:

:D Zupełnie nie skojarzyłem, że ten odstrzelony na ulicy esmeraldero dostarczył personaliów powieściowemu komisarzowi policji.

I jeszcze Leticia Lucinante, zamiast starszej damy z plemienia Kofanów, Leticii Lucitante, której zdjęcie zdobi obwolutę II wydania "Dżungli za progiem, które mam :) .

Ale też należy brać pod uwagę, że te nazwy i nazwiska zostały zniekształcone celowo. No, może z wyjątkiem San Agustin. Tu błąd można uznać za prawie nieunikniony.
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2019-09-05, 23:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2020-02-16, 15:05:15   

Z24 napisał/a:
te nazwy i nazwiska zostały zniekształcone celowo. No, może z wyjątkiem San Agustin. Tu błąd można uznać za prawie nieunikniony.

Teoretycznie nie można tego wykluczyć, ale nie wierzę. Nazwisko komisarza - zgoda, ale po co zmieniać imię zmarłemu kolumbijskiemu poecie? Wśród zniekształceń jest nazwa całego obszaru ("Cienanga" Grande), jest i takie, które zaprzecza zasadom gramatyki (Alto "de la" Piedras). Poza tym większą część nazw geograficznych w książce Nienacki przekazał prawidłowo, więc nie przypuszczam, aby miał powód maskować właśnie te.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2020-02-16, 15:29:00   Białe Miasto i Korona Andów

Białe Miasto i Korona Andów

Tym razem pójdźmy śladem pierwszej wycieczki Pana Samochodzika poza Bogotę - tej, która zaprowadziła go w południowe rejony Kolumbii, do Parku Archeologicznego w San Agustín.



***

1. Lot nad Andami

Następnego dnia już o świcie wraz z dwudziestokilkuosobową grupą uczestników konferencji zająłem miejsce w samolocie, który przeniósł nas do miejscowości Popayán.


Lotnisko w Popayán - fot. José María Arboleda C

Między Bogotą a Popayán jest tylko 370 kilometrów odległości. Lot trwa niedługo, ale pozwala docenić ogrom i urodę kolumbijskich Andów i spojrzeć kolejno na wszystkie trzy ich pasma - Kordylierę Wschodnią, Środkową i Zachodnią. Pomiędzy nimi leżą dwie wielkie doliny: rzeki Magdalena i rzeki Cauca. Obie rzeki, uwięzione przez górskie łańcuchy, przez większość swej długości płyną równolegle do wybrzeża morskiego i dopiero tysiąc kilometrów dalej, na północy kraju łączą się, by wspólnie dotrzeć do ujścia - do innego już oceanu - niedaleko Santa Marta.


Góry i doliny


***

2. Popayán

Zbagatelizowana przez Nienackiego "miejscowość Popayán" to spore miasto o ładnej kolonialnej architekturze. W każdym kraju można spotkać takie miasta, które kiedyś miały pierwszorzędne polityczne znaczenie w państwie ale później zeszły na dalszy plan i muszą zadowolić się rolą prowincjonalnego ośrodka. Choć to nadal znaczący punkt na kulturalnej mapie kraju, między innymi dzięki renomowanemu uniwersytetowi, mieszkańcy Popayán mają chyba nieco większe ambicje. Świadczą o tym rozmaite nazwy, jakimi lubią określać swoje miasto: La Jerusalén de América, Ciudad Blanca, Ciudad Culta, Ciudad Señorial, Ciudad Fecunda, Ciudad Procera, Ciudad Universitaria, a ostatnimi czasy (choć to może dla turystów) Ciudad Gastronómica de Colombia.


Popayán - fot. https://medellinguru.com/popayan

Pan Samochodzik nie przekazał nam swoich wrażeń z Popayán, choć myślę, że organizatorzy wycieczki dla muzealników nieprzypadkowo wybrali tę trasę i przeznaczyli pewien czas na choćby pobieżny rzut oka na miasto. Zdaje się, że w trakcie całej swojej wyprawy do Kolumbii (oprócz oczywiście niespodziewanych spraw związanych z podróżami w czasie) nasz bohater był nastawiony na poznawanie oryginalnej indiańskiej sztuki przedkolumbijskiej, której tutaj jest niedużo.

Jest za to inny ślad rodzimej cywilizacji - ziemna piramida zwana "El Morro de Tulcán". Zbudowana stosunkowo późno, po 1200 roku n.e., wysoka na 50 metrów, służyła najpewniej funkcjom religijnym o których nic więcej nie wiemy, choć znaleziono na wierzchołku kilkanaście pochówków. Obecnie stoi na jej szczycie pomnik konkwistadora Sebastiána de Belalcázar.


El Morro de Tulcán, fot. tripbucket.com


El Morro de Tulcán, fot. Miguel El Monoceja

Sebastián de Belalcázar był zdobywcą tych terenów i założycielem miasta w 1537 roku, ale ma tam tylko ten jeden, kontestowany przez niektórych, pomnik. Żadnej ulicy ani placu nie nazwano jego imieniem i zdaje się że uchodzi za dość wstydliwy spadek przeszłości. Był to jeden z konkwistadorów drugiego pokolenia, zajętych wydzieraniem sobie nawzajem kawałków sukna w postaci nowych prowincji. Pochwyciwszy i skróciwszy o głowę sąsiedniego, podobnego sobie gubernatora, został z kolei za sprawą wdowy po tamtym aresztowany i zmarł w więzieniu zanim doczekał swojego procesu.

Dlatego główny plac miasta, dawny centralny rynek, nie uwiecznia dziś osoby fundatora lecz nazywa się "Parque Caldas" od nazwiska Francisco José de Caldasa, który w 1816 roku stracił życie walcząc o niepodległość kraju od Hiszpanii. Urodzony w Popayán był jednym z wielu związanych z tym miastem ojców-założycieli Kolumbii (czy Nowej Granady) i późniejszych jej czołowych polityków, w tym prezydentów; zapewne stąd wziął się ten przydomek Ciudad Procera (który wiąże się z takimi pojęciami jak bohater, mąż stanu, wódz...). Blisko Parque Caldas stoi Panteón de Los Próceres, w którym złożono prochy niektórych z nich, między innymi Francisco Caldasa.


Panteón de Los Próceres, fot. William Garzón

Oto Francisco Caldas na banknocie, jakim zapewne posługiwał się Pan Samochodzik:


https://www.banknoteworld.com/

Nawiasem mówiąc - Tomasza pewnie bardziej zainteresował rewers:


https://www.banknoteworld.com/

A wracając do zwiedzania miasta. Parque Caldas nie bez przyczyny nosi taką nazwę, a nie na przykład "Plaza", jest to bowiem rynek zamieniony w cienisty ogród.


Parque Caldas

Na czterech jego pierzejach stoją dawne najważniejsze budynki kolonialnej stolicy, do dziś pełniące funkcje administracyjne, handlowe i bankowe. Najbardziej charakterystycznym jest katedra pod wezwaniem, ma się rozumieć, Matki Bożej Wniebowziętej.


Nuestra Señora de la Asunción, fot. Cristian Caicedo

a naprzeciw niej - dawny pałac gubernatora a obecnie siedziba władz departamentu Cauca.


Siedziba władz departamentu

W takim samym stylu jest zabudowane całe historyczne centrum Popayán, zajmujące mniej więcej osiem na osiem kwartałów ulic. Wydaje się, że obywatele dbają o ocalenie tej struktury przed zmianami, dzięki czemu ich miasto zasługuje na swój zacny przydomek Ciudad Blanca. Także odbudowa po wielkim trzęsieniu ziemi, które 31.III 1983 roku zniszczyło niemało budynków starego centrum, była prowadzona z zachowaniem stylu i barwy. Oczywiście w ostatnich dziesięcioleciach na ulicach przybyło ludzi, pojazdów, a nawet kolorowych szyldów. Ale w spokojniejszych dniach czasem tylko styl ubioru przechodniów pozwala odróżnić całkiem współczesne widoki dzielnicy...


Wieża zegarowa, 2019, fot. Ana Maria, https://www.google.com/ma...431223166996505

... od tych uwiecznionych na pół wieku przed przyjazdem Pana Samochodzika...


Ulica 5, rok 1930, fot. z archiwum José Maríi Arboledy C.

... i prawdopodobnie od starszych o kolejne stulecie.

Ale nie sposób przewidzieć co kryje się za tradycyjnymi fasadami. Bywa, że znajdziemy tam urokliwe stare podwórka - jak to, należące do jednego z wydziałów Uniwersytetu Cauki, które są porozrzucane w różnych kwartałach w obrębie starej części Ciudad Universitaria, czy jak inni lubią mówić Ciudad Culta (wyrafinowane, uczone, kulturalne miasto)...


Uniwersytet departamentu Cauca, Wydział Nauk Humanistycznych, fot. Cesar David https://www.google.com/ma...341652479876859

... a czasem wnętrza całkowicie przebudowane dla współczesnych potrzeb - tu siedziba władz departamentu, której fronton widzieliśmy na wcześniejszej fotografii.


Biura gubernatora departamentu, fot. Benavidez N. William, https://www.google.com/ma...789020445691490

Gdzieniegdzie spośród tego jednostajnego, spokojnego i bardzo praktycznego planu zabudiwy wyróżniają się pojedyncze perełki, szczególnie te zaliczające się do architektury sakralnej kolonialnego baroku. One też jednak nie wykraczają skalą ponad potrzeby czasów, w których je wzniesiono.


Kościół p.w. św. Franciszka, fot. Sonilortiz, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=10433286


Kościół p.w. św. Dominika, for. José María Arboleda C.

Ciekawostką Popayán jest most łączący dwie części miasta. Ta dalsza część była dawniej dzielnicą ubogich ludzi, którzy w swoich sprawach często musieli chodzić do zamożniejszego centrum, oddzielonego od niej rzeką Molino i bagnistym obniżeniem przez które płynie. Skarpa, na której stoi "Białe Miasto" była tak stroma, że pokonywali ją mocno zgięci w przód, a w wilgotnych okresach nieraz byli zmuszeni dosłownie drapać się w górę na rękach i kolanach. Dlatego kiedy w 1873 roku wzniesiono wreszcie murowany most nad całą dolinką, na pamiątkę nazwano go "Puente del Humilladero" czyli "Mostem pokutników".


Most pokutników, fot. Augusto Realpe

To ukształtowanie powierzchni, jak podejrzewam, stało się źródłem określenia La Jerusalén de América nadawanemu miastu, podobnie jaki kilku naszym Kalwariom. A może wiązało się to z innym aspektem tradycji Popayán? Uroczystości religijne, szczególnie te w okresu wielkanocnego, były tam zawsze obchodzone niezwykle wystawnie, z czym wiąże się historia, którą opowiem za chwilę.


Procesja wielkotygodniowa w Popayán, fot. Miguel Salazar

***

3. Korona Andów

Nazwę Korony Andów otrzymał niezwykły klejnot, którego początki giną w mrokach legendy, i który przetrwanie do naszych czasów w nienaruszonym stanie zawdzięcza kilku zbiegom okoliczności. Jest to złota korona wyłożona szmaragdami, która kiedyś zdobiła głowę ogromnej figury Matki Bożej stojącej w katedrze przy Parque Caldas.


Korona Andów, fot. nieznanego autora, za Wikipedia Commons

Podobno pochodzi z XVI wieku (choć badacze twierdzą, że tylko jej środkowa część jest tak dawna, natomiast diadem pochodzi z XVII a pałąki z XVIII wieku) i podobno została ufundowana w czasach świetności miasta jako wotum za uchronienie go od eidemii ospy w 1590 roku. Podobno nad koroną pracowało przez kilka lat dwudziestu czterech złotników.


Korona Andów, fragment, fot. za https://jupitergem.com/blog/1063-2/

Podobno szmaragdy w niej były kiedyś własnością Atahualpy, nieszczęsnego władcy Inków. Jeżeli nie wszystkie, to w każdym razie należał do niego (znów jednak - podobno) największy z nich, 24-karatowy kamień nazywany jego imieniem. Nawet jeśli tak nie było, to na pewno wszystkie szmaragdy są pierwszorzędnej jakości, a jest ich 450 o łącznej masie prawie 170g (846.15 karatów; informacje o 1500 karatach są raczej fałszywe). Do tego dochodzi ponad 2kg złota nienajgorszej próby, którego wartość jest jednak mała w porównaniu z wartością kamieni szlachetnych.

Tak cenny unikat nie mógł być na stałe wystawiony w katedrze ani nawet w katedralnym schowku. Na przykład w 1650 roku szczęśliwie ocalono go przed bandą wędrownych rabusiów czy piratów, podobno dopiero po trzydniowej walce na ulicach miasta. W czasie walk o niepodległość w początku XIX wieku korona została na pewien czas zarekwirowana, lecz na szczęście później zwrócona. Po takich doświadczeniach eksoponowano ją tylko w dniach wielkich religijnych uroczystości. Natomiast na co dzień opieką nad nią, podobnie jak nad rozmaitymi innymi precjozami używanymi z okazji świąt i procesji, zajmowało się lokalne Bractwo Niepokalanego Poczęcia (La Cofradía de la Inmaculada Concepción). Było to jedno ze świeckich stowarzyszeń o quasi-zakonnej strukturze, niegdyś popularnych i spełniających rozmaite obronne i porządkowe funkcje, a których echa przetrwały do naszych czasów w postaci najbardziej znanych Rycerzy Kolumba. Pomiędzy dniami obrzędów członkowie bractwa, złożonego z godnych zaufania obywateli , dzielili między sobą poszczególne kosztowne ozdoby i przechowywali je własnym przemysłem i na własną odpowiedzialność. Koronę, jako najcenniejszy skarb miasta, rozkładano na kilka części i powierzano tyluż członkom bractwa. Być może to tej zapobiegliwości korona zawdzięcza fakt, że bez uszczerbku przetrwała wieki kiedy inne klejnoty poginęły w rozmaitych okolicznościach.

W 1914 roku bractwo, jako oficjalny dzierżawca Korony Andów, uzyskało zezwolenie Kościoła na sprzedaż zabytku w celu finansowania miejscowych szpitali i domów opieki. Nie było łatwo sprzedać tak wyjątkowy okaz. Dopiero w 1936 roku, po latach negocjacji i zbierania funduszy, sprzedano koronę syndykatowi zorganizowanemu pzez Warrena J. Pipera, przedsiębiorcę z branży szlachetnych kamieni z Chicago. Cena zakupu nie została wyjawiona i krążą o niej rozmaite pogłoski wymieniające kwotę od najbardziej prawdopodobnej 125 tysięcy dolarów do absurdalnie wielkiej 4,5 miliona dolarów. Tej ostatniej nie zaprzeczał sam Piper ale zapewne miał w tym swój cel - zamiarem syndykatu było bowiem rozebranie tego majstersztyku i sprzedaż szmaragdów na sztuki.

Na szczęście do tego nie doszło, może dzięki ogromnemu zainteresowaniu amerykańskiej publiczności koroną wystawianą w różnych miastach na widok publiczny. W czasie największego takiego pokazu w Detroit obejrzało ją - płacąc za bilety - 225 tysięcy osób. Być może syndykat ujrzał w tym alternatywny, długofalowy sposób zwrotu inwestycji, a może pojawiły się jakieś rozbieżności między jego członkami. W efekcie nie uczyniono ani jednego ani drugiego - klejnot spoczywał w skarbcu do 1963 roku, gdy sprzedano go na aukcji za niezadawalającą kwotę 154 tysięcy dolarów. Po zmianie właściciela nadal, aż do 2015 roku, pozostawał zamknięty w bankowym sejfie. W międzyczasie nie powiodła się sprzedaż w 1995 roku, gdy aukcja nie osiągnęła żądanej sumy 3 milionów dolarów, a przy tej okazji Richard Piper, syn Warrena, został skazany za sfałszowanie dokumentów spadkowych na których podstawie rościł sobie jakieś prawa.

Wreszcie kolejna aukcja, w 2015 roku, doprowadziła do zakupu tego zabytku przez muzeum - mówi się o kwocie 2,5 miliona dolarów.

Dzięki temu dziś Korona Andów, po ponad siedemdziesięciu lat ukrycia, jest znowu dostępna do oglądania, w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, gdzie adekwatnie do swojej nazwy stanowi najcenniejszy eksponat kolekcji połudnowoamerykańskiej sztuki.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2021-04-23, 06:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań
Wysłany: 2020-02-16, 19:45:03   

Brawo! Zapomoga się należy! A korona śliczna i z interesującą historią! :564:
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-02-16, 22:01:25   

Dzięki Kyno, za świetne szkice o Popayan i o Koronie Andów,
Pamiętam to trzęsienie ziemi z 83 r., o którym było sporo w mediach i gdzie podkreślano, że kataklizm dotknął zabytkowe miasto o wielkim znaczeniu dla kultury.
W wielokrotnie przywoływanej przez mnie książce Przemysława Burcharda :Dżungla za progiem" jest wspomniane o Popayan i o jego znaczeniu jako ośrodka kultury i jako zespołu zabytkowego, ale nie ma tam wiele szczegółów.
Oczywiście jest tam sporo o postaci Sebastiana de Belalcazar, założycielu miasta. Przemysław Burchard zwrócił uwagę, że miał on nieomylne oko co do strategicznego i komunikacyjnego znaczenia poszczególnych punktów topograficznych: wszystkie założone przezeń miasta rozwinęły się w ważne ośrodki handlowe i w ogóle gospodarcze.
A Koronę Andów znałem do tej pory właściwie tylko z nazwy.
_________________
Z 24
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-02-17, 02:12:50   

Też dziękuję. Na razie przeczytałam pierwsze dwie części, koronę zostawiam sobie na jutro. :)
Fajnie to wszystko opisałeś i podoba mi się Popayán - głównie ze względu na walącą po oczach biel i harmonijną starą zabudowę (Bogu dzięki, że po trzęsieniu ziemi nie nastawiali tam jakichś "nowoczesnych" domów, co u nas byłoby mocno prawdopodobne...). No i super pomysł z centralnym placem przypominającym duży skwer.
:564:
_________________
Drużyna 5

 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2020-02-17, 09:26:37   

By w pełni docenić wysiłek Kynokephalosa muszę jak najszybciej odświeżyć sobie “Człowieka z Ufo”, bo pamiętam go tylko piąte przez dziesiąte. :)
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2020-02-18, 09:26:53   

John Dee napisał/a:
muszę jak najszybciej odświeżyć sobie “Człowieka z Ufo”

Tym razem opisaliśmy to, co Pan Samochodzik pominął milczeniem. Ale w kolejnej odsłonie odwiedzimy miejsca, w których zaszły ważne dla akcji wydarzenia.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2020-02-29, 22:26:33   

Ile jest na świecie takich miejsc jak Popayán, o których człowiek nigdy nic nie słyszał, a które przecież mogą być istnym rajem na ziemi (np. ze względu na klimat)?
Czytając informacje, które zgromadziłeś o tej mieścinie, Kyno, miałem cały czas Macondo, przed oczyma - Aureliano Buendia też mógłby być jednym z tych dwudziestu czterech złotników, bo taki był przecież jego zawód. Ale za Macondo kryje się Aracataca, rodzinne miasto Gabriela Garcii Marqueza, a te leży w zupełnie innej części Kolumbii.

Popayán, miasto “zagubione” w dżungli, miało, jak widzimy, już w latach 30-tych wybrukowane ulice i chodniki. Fasady domów również emanują czystość i dobrobyt - nic dziwnego, że w takim otoczeniu rzemieślnicy pracujący nad Koroną Andów znaleźli odpowiednie natchnienie.

Kynokephalos napisał/a:
Oto Francisco Caldas na banknocie, jakim zapewne posługiwał się Pan Samochodzik
Jesteś pewien? Myślę, że powróciwszy do kraju mógł swojemu przyjacielowi Anatolowi Gupieńcowi dokładnie opisać, jak wygląda jeden i dziesięć centavos, od biedy jeszcze jeden peso, ale na tym chyba już i koniec. ;-)
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2020-03-02, 07:06:04   

John Dee napisał/a:
Ale za Macondo kryje się Aracataca, rodzinne miasto Gabriela Garcii Marqueza

Tego nie wiedziałem, albo zapomniałem. Ale wyobrażałem sobie Macondo właśnie tam, gdzie leży Aracataca. W każdym razie pejzaż Popayán, sądząc z opisu, rzeczywiście idealnie pasuje do rytmu powieści Marqueza. :564:
John Dee napisał/a:
Myślę, że powróciwszy do kraju mógł swojemu przyjacielowi Anatolowi Gupieńcowi dokładnie opisać, jak wygląda jeden i dziesięć centavos, od biedy jeszcze jeden peso, ale na tym chyba już i koniec. ;-)

Gdyby musiał liczyć na hojność dyrektora Marczaka to pewnie tak. Ale od Raymonda Connora wraz z nominacją na stanowisko brygadiera otrzymał kopertę z pieniędzmi - założyłem, że oprócz uniwersalnych dolarów była tam też miejscowa waluta. :-)

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-10-29, 15:18:06   Popayán - San Agustín

Po zwiedzeniu Popayán międzynarodowa grupa muzealników, z udziałem Pana Samochodzika i - jako gościa - Ralfa Dawsona, wyruszyła dużym autokarem do głównego celu swojego wyjazdu z Bogoty: Parku Archeologicznego w San Agustín. W skali całej wycieczki nie był to duży dystans, lecz przeprawa z doliny do doliny, przez Kordylierę Środkową, zawsze mogła przynieść niespodzianki.



Z Popayán do San Agustín[*] jedzie się przez Andy, wysokie na cztery tysiące metrów. Urzekające widoki stromizn skalnych i przepięknych, głębokich wąwozów pochłaniały całą moją uwagę. Szosa wznosiła się wysoko krętymi serpentynami, to znów opadała w dół tak raptownie, że aż dech zapierało w piersiach i chwilami głuchło się od nagłych zmian ciśnienia. Droga przez góry była niebezpieczna, w każdej chwili z wysokich, nagich szczytów mogły osunąć się lawiny skał i kamieni; kilkakrotnie stawaliśmy nawet, aby usunąć z szosy wielkie głazy, które spadały przed godziną lub może kwadransem.

[*] W powieści wszędzie: „San Augustin”.



Wymienione miejscowości dzieli w linii prostej zaledwie 70 kilometrów, ale po górskiej trasie jest to już prawie dwa razy więcej, zaś czas potrzebny na jej przebycie okazuje się jeszcze dłuższy niż można by sądzić - nawet dziś przekracza 4 godziny. Jej opisu nie ma u Burcharda ani - zapewne - w żadnym z innych źródeł, którymi Nienacki się posługiwał, dlatego zdał się on na swoją imaginację. W rzeczywistości szlak nie ma tak urozmaiconego, alpejskiego charakteru, jak sugeruje powyższy cycat. Droga powoli wspina się doliną na wysokość około 3100 metrów, a po przekroczeniu przełęczy monotonnie opada. Przez większość drogi podróżnych otacza tropikalna roślinność, która ogranicza widoczność. To prawda, że zbocza bywają niebezpieczne. Kilka lat temu gruntownie wyremontowano drogę kładąc świeży asfalt i zabezpieczając skarpy, ale w czasach Pana Samochodzika wyglądała mniej więcej tak:





***

Przybyliśmy do celu podróży — małego, liczącego pięć tysięcy mieszkańców miasteczka San Agustín, z ruchliwym i pełnym gwaru ryneczkiem, kościołem, uliczkami, przy których znajdowało się mnóstwo małych sklepików.


Calle 3


Calle 3 - Carrera 15


Handel rybami, Calle 1a - Carrera 11


Kościół św. Augustyna przy rynku


Dziś San Agustín jest zamieszkany przez znacznie wiele więcej osób i rozrasta się wszerz, ale nie utracił do końca swojego małomiasteczkowego charakteru. Pan Samochodzik chciał podzielić się wrażeniami z tego najdalej na południu położonego miasta, do jakiego dotarł w swoich podróżach - wysłał więc przyjaciołom w Polsce pocztówkę.
Widoczny na niej herb łączy w sobie - wpisane w serce - figurę złotego orła pokonującego węża, siedem ziaren kawy oraz rzekę Magdalenę wśród zielonych łąk. Orła - symbol życia i światła - wzorowano na rzeźbie odnalezionej w pobliżu miasta, podobnie jak kształt serca widniejący na innej. Ziarenka oczywiście oznaczają jedną z głównych upraw i ważne źródło utrzymania mieszkańców okolicy.





Osada jest doskonałym punktem wypadowym i noclegowym dla zwiedzających i dla badaczy andyjskiej prehistorii, szczyci się nawet przydomkiem „Archeologicznej stolicy Kolumbii”. Jest jednym z tych miejsc, gdzie nowo przybyłych - tych o wyglądzie wskazującym na zagraniczne pochodzenie - natychmiast po przyjeździe otaczają ludzie oferujący najlepsze usługi przewodnickie, najlepszy hotel i możliwość zakupu autentycznych ludowych wyrobów po atrakcyjnych cenach. Zgódźmy się jednak, że w niej samej - dla osób już zaznajomionych z latynoamerykańskim folklorem - nie ma żadnych więszych atrakcji. Użyczyła za to nazwy prekolumbijskiej kulturze, w której ślady obfituje okolica, i której niezwykłość przyciąga tutaj turystów i uczonych. Ponieważ jest to obszerniejszy temat, zostawmy go na inną okazję.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2021-10-31, 05:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-10-29, 18:11:07   

Nooooo Kynokephalosie

:564: :564: :564:

Moja najszczersze gratulacje!!!

A w nieodległym San Andres de Pisimbala są fantastyczne zabytki kultury Tierradentro.
_________________
Z 24
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2021-10-30, 20:16:14   

Pocztówka bardzo ładna. :564: A San Agustín? Miasto cudów. Ci panowie w maseczkach? Na mój laikowy rozum jednoznacznie podróżnicy w czasie. Jak Greta.
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-10-31, 03:41:32   

John Dee napisał/a:
Ci panowie w maseczkach? Na mój laikowy rozum jednoznacznie podróżnicy w czasie.

Istotnie, małe rozkaliborwanie annodominizatora. Już powinno być dobrze, dzięki. :- )

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2021-10-31, 10:48:50   

Kynokephalos napisał/a:
małe rozkaliborwanie annodominizatora.
To była też moja pierwsza myśl.
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-10-31, 11:38:26   Re: Popayán - San Agustín

Kynokephalos napisał/a:

Z Popayán do San Agustín[*] jedzie się przez Andy, wysokie na cztery tysiące metrów. Urzekające widoki stromizn skalnych i przepięknych, głębokich wąwozów pochłaniały całą moją uwagę. Szosa wznosiła się wysoko krętymi serpentynami, to znów opadała w dół tak raptownie, że aż dech zapierało w piersiach i chwilami głuchło się od nagłych zmian ciśnienia. Droga przez góry była niebezpieczna, w każdej chwili z wysokich, nagich szczytów mogły osunąć się lawiny skał i kamieni; kilkakrotnie stawaliśmy nawet, aby usunąć z szosy wielkie głazy, które spadały przed godziną lub może kwadransem.[size=4]
...)
Jej opisu nie ma u Burcharda ani - zapewne - w żadnym z innych źródeł, którymi Nienacki się posługiwał, dlatego zdał się on na swoją imaginację. W rzeczywistości szlak nie ma tak urozmaiconego, alpejskiego charakteru, jak sugeruje powyższy cycat. Droga powoli wspina się doliną na wysokość około 3100 metrów, a po przekroczeniu przełęczy monotonnie opada. Przez większość drogi podróżnych otacza tropikalna roślinność, która ogranicza widoczność. To prawda, że zbocza bywają niebezpieczne. Kilka lat temu gruntownie wyremontowano drogę kładąc świeży asfalt i zabezpieczając skarpy, ale w czasach Pana Samochodzika wyglądała mniej więcej tak:

Hmm. Rozumiem, że musiał fantazjować. Szkoda tylko, że prawdziwa droga jest taka zwyczajna. Te opisy były jednak dużo bardziej malownicze niż rzeczywistość. :(

Za to San Agustín mi pasuje do obrazu z książki. :)
_________________
Drużyna 5

 
 
Bóbr Mniejszy 
Moderator
Autor książki biograficznej



Pomógł: 31 razy
Wiek: 45
Dołączył: 26 Maj 2018
Posty: 6116
Skąd: Georgetown, Ontario
Wysłany: 2021-11-16, 01:56:53   

Kynokephalos napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
Jakie na przykład [literówki]?

Zauważyłem takie:
• San Augustin zamiast poprawnego San Agustin
• Cienanga Grande zamiast Cienaga Grande
• Valladupar zamiast Valledupar
• Mesistas zamiast Mesitas
• Alto de la Piedras zamiast Alto de las Piedras
• Alberto Aurelo Torrealba zamiast Alberto Arvelo Torrealba
• Poza tym nazwisko komisarza Salazara Esponozy jest podobne do nazwiska Louisa Enrique Salazara Espinozy - wspomnianej przez Burcharda ofiary gangsterskich porachunków. Fikcyjna postać, wiadomo, może mieć dowolne personalia. Ale ja mam przekonanie, że Nienacki, tak jak innym latynoskim bohaterom, chciał komisarzowi nadać autentycznie istniejące nazwisko - lecz przepisał je nieuważnie.


No i Carrara 7, czy też Cerrara 7 (nie pamiętam już jak czytałem) zamiast oczywiście Carrera 7, czyli tam, gdzie do dziś stoi hotel Hilton w Bogocie, w którym mieszkali bohaterowie na początku, i gdzie odbywał się konwent muzealników.

Screenshot_20211115-195214_Maps.jpg
Plik ściągnięto 67 raz(y) 459,3 KB

_________________
Drużyna 2

 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-11-26, 07:16:34   Obszar archeologiczny San Agustin

Obszar archeologiczny San Agustín

Obszar objęty badaniami archeologicznymi ma kilkaset kilometrów kwadratowych i wiele dni trzeba, aby go zwiedzić. Trzy dni proponuje się na obejrzenie zabytków najważniejszych, dających wyobrażenie o całej tajemniczej zaginionej cywilizacji. Napisałem: tajemniczej. W rzeczywistości bowiem, choć tak wiele już dowiedziano się o życiu i sztuce dawnych mieszkańców płaskowyżu — każdy rok ujawnia coraz nowe zagadki i każe sądzić, że kryje się ich jeszcze wiele.
(...)
Zobaczymy ścisły Park Archeologiczny oraz El Bosque, czyli „Las rzeźb”. Drugi dzień poświęcimy na wizytę w Alto de los Idolos oraz Fuente de Lavapatas, czyli w basenie do rytualnego obmywania stóp.


Oto orientacyjna mapka ważniejszych ekspozycji prehistorycznych obiektów. Na czerwono zaznaczono miejsca odwiedzone przez Pana Samochodzika. Oprócz nich wymienił on także kilka innych nazw (La Parada, El Tablon, La Chaquira, Quebradillas, La Pelota, Quinchana, Alto de las Piedras). Nie wszystkie z nich pojawiają się w książce Przemysława Burcharda, co oznacza że chociaż i w tym rozdziale Nienacki opierał się na „Dżungli za progiem” , miał jednak również inne źródła informacji o San Agustín.





Słusznie mówi Pan Samochodzik, że można mieć nadzieję na nowe ważne odkrycia. Jego uwaga jest nadal aktualna. To zbyt duży obszar, by można mówić o jego kompleksowym, choćby powierzchownym rozpoznaniu. Niektóre ze znanych stanowisk są małe - czasem tylko dwa lub trzy zabytki - i sprawiają wrażenie odkrytych przypadkowo. Sporo z nich znajduje się na prywatnych gruntach, bo jest to teren pokryty poletkami kawy, ryżu, kukurydzy, trzciny cukrowej; a podobno także innych upraw, których liście - twierdzą złośliwi - mogły dostarczyć substancji powodujących majaki o gościach z przyszłości, przemianach Robina i kierowaniu siłą psi. Płaskowyż jest pofałdowany, przecięty kanionem Magdaleny i mniejszych strumieni, zaś na jego zachodzie zaczyna się dżungla - więc ogólnie warunki nie sprzyjają archeologicznym poszukiwaniom.




Perspektywa satelitarna płaskowyżu

***

Mieszkańcy tego terenu byli na ogół wysocy, posiadali przeciętnie sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Nosili różnorodne stroje — kobiety krótkie spódniczki podtrzymywane w talii paskiem, mężczyźni przepaski na biodrach.


(https://colombiatrip2019.home.blog/2019/04/12/forest-of-statues/)

Ciała swoje malowali na czerwono, czarno i żółto.


(https://makemywayblog.wordpress.com/2016/01/03/secrets-of-southern-colombia-part-one-san-agustin)

(...) Orientujemy się, jak wyglądały ich rytuały pogrzebowe: umarłych chowano w zależności od pozycji społecznej w grobach skromnych lub w wyszukany sposób obłożonych kamiennymi płytami.


(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/57/San_Agustin_Tomb.jpg)

Zmarłym dawano na dalszą drogę naczynia ceramiczne, przeróżne w swojej formie i ornamentyce, odłamki obsydianu. kawałki krzemienia, złote ozdoby, perty, kolczyki, obrączki na nos i wspaniałe diademy. Nawet wiadomo trochę o ich wierzeniach religijnych i przeróżnych kultach.

Węża uznawali za swego mitycznego przodka i zarazem bóstwo deszczu, orzeł stanowił symbol światła i siły, ...



Orzeł i wąż (https://makemywayblog.wordpress.com/2016/01/03/secrets-of-southern-colombia-part-one-san-agustin)

...małpa patronowała obrzędom płodności, ...


(https://makemywayblog.wordpress.com/2016/01/03/secrets-of-southern-colombia-part-one-san-agustin/)

... koty — uzmysławiały ponury świat podziemny ...


Jaguar atakujący kobietę (https://digital-collections.csun.edu/digital/collection/p17169coll1/id/7600)

... w którym królowały razem z żabą, jaszczurką i salamandrą.


Alto de Los Idolos (https://www.travel4pictures.com/parque_arqueologico_alto_de_los_idolos_san_agustin_08-2017)

Niestety, jedno wciąż pozostawało niewiadome — dlaczego owi świetni złotnicy i garncarze tak wiele wysiłku wkładali w rzeźbienie ogromnych posągów kamiennych, niekiedy wysokich na pięć metrów. Posągi te wyobrażają ptaki albo ludzi z głowami ptaków, ludzi podobnych do węży, a także straszliwe potwory pożerające małe dzieci.


(https://chiletomexico.com/san-agustin-archaeological-park/;
https://www.journeylatina...and-the-amazon)


Najwięcej dyskusji budzą jednak posągi ludzi o dwóch głowach i dwóch różnych twarzach. Jedna twarz jest uśmiechnięta. a druga przeraża wyrazem podłości i nikczemności. Jaką wiedzę o człowieku chciał przekazać potomnym tajemniczy lud z San Agustín? Czy — jak sądzą niektórzy — ostrzegał, że czasami ludzie mają jak gdyby dwie dusze i dwa oblicza? Że są ludzie podobni do ptaków, zdolni do najwyższych wzlotów i inni, podobni do gadów pełzających nisko, tuż przy ziemi?


Rzeźby zwane „Doble Yo” - „Dwaj ja” lub „Alter ego”
((https://equinoxio21.wordpress.com/2021/01/27/san-agustin-the-double-me;
Luis Alejandro Bernal Romero - https://commons.wikimedia.org/wiki/File:El_doble-yo_estatua_del_Parque_Arqueol%C3%B3gico_de_San_Agust%C3%ADn.jpg;
https://lulocolombia.travel/destinations/san-agustin/)


***

Zatem w czasach Burcharda i Samochodzika o życiu i sztuce dawnych mieszkańców płaskowyżu wiedziano już to i owo, ale o roli najbardziej intrygującego elementu ich kultury - megalitycznych rzeźb - nie tak dużo:

Mieszkali w skromnych chatkach uplecionych z bambusowych prętów. Z trudem walczyli o swój byt, a tyle energii wkładali w rzeźbienie wielkich posągów kamiennych, których do tej pory odkopano ponad trzysta. Rzeźbili je przy pomocy prymitywnych narzędzi, krzemiennych dłut i siekier, co wymagało niezwykłej cierpliwości i długiego czasu. Wyłupywali postaci z wielkich brył kamiennych, które oderwały się od górskich skał, inne rzeźbili w skałach. Istniały też specjalne kamieniołomy, skąd gotowe już figury transportowano na spore odległości przy pomocy najprawdopodobniej wałków drewnianych. I po co? W imię jakich wierzeń? Dlaczego rozstawiali je po najróżniejszych zakątkach swego płaskowyżu?


(https://theculturetrip.com/south-america/colombia)

W archeologii obszaru nie nastąpił od lat siedemdziesiątych XX wieku żaden przełom, i zasadnicze informacje zamieszczone w „Człowieku z UFO” na temat kultury San Agustín pozostają aktualne. Możemy jednak trochę uzupełnić ten obraz. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że opisując posągi Burchard, a za nim Nienacki, pominęli ważny aspekt, który przynajmniej częściowo wyjaśnia rolę tych monumentów. Skupili się na tym, co widać. Nie widać zaś tego, co kryje ziemia - tysięcy grobów, których te wielkie i małe rzeźby strzegą, oznaczają, czy pozostają w jakimś symbolicznym związku.

Groby w różnej postaci: sarkofagi kamienne, drewniane i metalowe, kopce z podziemnymi korytarzami, bardziej lub mniej bogato zdobione. Ich rozmaitość wynika z różnic w statusie społecznym i zamożności zmarłych, oraz z ewolucji rytuałów w czasie. Ale są też przypuszczenia, że miejsce nie należało do pojedynczego narodu, ludu czy plemienia. Mogło być na tyle znaczące religijnie, że oddawały tutaj cześć swoim zmarłym liczne, różniące się między sobą społeczności, z bliższych i nawet z dalekich okolic.
Niektórzy posuwają się nawet do uznania płaskowyżu za największą powierzchniowo nekropolię na świecie.

Nie jest prawdą domysł obu autorów, że mieszkańcy opuścili rejon San Agustín w ucieczce przed konkwistą. Badania wykazały, że stało się to w XIV i XV wieku, czyli wcześniej, niż Hiszpanie dotarli do Ameryki. Przyczyn odejścia nie udało się definitywnie ustalić, podobnie jak w przypadku Majów, którzy mniej więcej w tym samym czasie porzucili swoje największe miasta.
Nic nie wskazuje też na to, by ludzie z San Agustín odchodząc celowo ukryli rzeźby zasypując je ziemią. Być może takie wrażenie powstało w wyniku naturalnego pogrążania się artefaktów w glebie, a może stąd, że niektóre od początku znajdowały się w grobowych kopcach.

Domy rzeczywiście były skromne, wykonane z drewna i innych materiałów roślinnego pochodzenia. Okrągłe w planie wzniesione wokół centralnego pala, przypominały te, które widzieliśmy w Zaginionym Mieście. Do ich kształtu nawiązuje architektura jednego ze okolicznych hoteli:


(https://www.booking.com/hotel/co/masaya-hostel-san-agustin.html)

***

Od pozostałych odróznia się park w Obando, gdzie nie ma posągów, są za to wyryte w ziemi katakumby (odświeżone nie wiem z jaką dbałością o wierność), do których zwiedzający mogą schodzić. Przypominają nieco podziemne grobowce - czyli hypogea - sąsiedniej (oddzielonej od San Agustín grzbietem Kordyliery Środkowej) kultury Tierradentro, o której wspomniał wcześniej Z24, choć daleko im do wspaniałych zdobień Tierradentro.


(https://www.tripadvisor.com/Attraction_Review-g445060-d8865656-Reviews-Obando_Archaeological_Park-San_Agustin_Huila_Department.html;
https://theculturetrip.com/south-america/colombia)


Ale to wyjątek. W innych miejscach zabytki są mniej dostępne. Często chronione ogrodzeniem przed ciekawymi dłońmi przybyszów, a daszkami przed wpływem słońca i opadów. Poza tym wiele ciekawszych rzeźb zostało poprzesuwanych i ustawionych w grupy. Zapewne ułatwia to ich konserwację, a bardziej rozleniwionym turystom taśmowe oglądanie i fotografowane, ale żal postaci wyrwanych z ich naturalnego otoczenia. Spójrzmy, jak wyglądały dwie z nich w czasach Burchardta i Pana Samochodzika - a jak czują się obecnie, ściśnięte obok siebie niczym w muzealnej gablocie.


Wczoraj i dziś („Dżungla za progiem”; https://notyouraverageamerican.com/archeology-sites-san-agustin-colombia)

Panorama większości miejsc przeznaczonych dla zwiedzających to kilkanaście, kilka lub sporadycznie kilkadziesiąt rzeźb porozstawianych w trawiastym (rzadziej: lesistym) terenie. Wygląda mniej więcej tak, jak w przypadku Mesity A (przypominająca stolik architektura grobów dała nazwę trzem Mesitom na terenie parku):



... lub Alto de los Idolos („Wzniesienia bożków”), które oglądał Pan Samochodzik:



W jakich intencjach tworzono te wizerunki, jak oddawano cześć przodkom lub bogom - pozostaje nam domyślać się w oparciu o wyobraźnię i analogie z innymi kulturami. Żadnych zapisów nie odnaleziono, ani rysunków które przybliżyłyby mity i wierzenia. Wolno więc swobodnie snuć hipotezy o interpretacjach, na przykład o tym, czy symbolika kota (raczej: jaguara) zasugerowana przez Pana Samochodzika odpowiada historycznej prawdzie, której do końca pewnie nigdy nie poznamy. Z jakimi siłami czy cechami wiązano antropomorficzne przedstawienia innych zwierząt. Jaka myśl kryje się za schematem „Doble Yo”. Albo co oznaczały figury trzymające w rękach dzieci - może drapieżne potwory, może jakieś obrzędy, albo zwyczajnie - rodziców czy w niektórych przypadkach - położników.

***

Można zauważyć, że niewiele jest miejsc, których wygląd sugerowałby, że były przeznaczone do zbiorowego kultu. Rzeźby zdają się mieć związek z pobliskimi pochówkami, są - jeżeli tak można powiedzieć - osobiste. Wielkość posągów, choć pozwala zaliczyć je do kategorii obiektów megalitycznych, rzadko przekracza ludzką skalę. Spośród około trzystu odkrytych rzeźb (niektórzy mówią: pięćset, ale może wliczają obiekty całkiem nieduże) tylko pojedyncze można nazwać kolosami. Wyjątkiem - jeśli chodzi o przypuszczalne przeznaczenie kultowe - są wyobrażenia nad brzegami wód:


La Chaquira (https://www.uncovercolombia.com/blog/why-you-should-visit-san-agustin-and-tierradentro)

... a wśród nich chyba najbardziej nietypowe na płaskowyżu miejsce - Fuente de Lavapatas, czyli „sadzawka obmywania stóp”.
Siedząc na skraju tego akwenu o kamiennym dnie Ralf Dawson odkrył przed Panem Samochodzikiem swoją tożsamość i misję, choć ten jeszcze wtedy mu nie uwierzył.



W samotnej skale nad potokiem o nazwie Lavapatas dawni mieszkańcy tych ziem wykuli duży, obejmujący pięćdziesiąt metrów kwadratowych, sztuczny basen. Woda strumieniami spływa między rzeźbionymi kanałami, tworząc jakby iskrzący się i wiecznie szemrzący dywan o cudownie pięknym deseniu. Na ścianach basenu widać niezliczoną ilość płaskorzeżb przedstawiających przeważnie węże, salamandry, jaszczurki, a nawet postacie ludzkie.



Do czego służył ten basen? Do nakazywanej religią ceremonii obmywania stóp? A może również do kąpieli leczniczych — bo i taka istnieje hipoteza. Usiadłem na kamiennej krawędzi tajemniczego basenu i zasłuchany w szmer strumienia, mrużąc oczy od iskrzących się w słońcu kropel wody, pogrążyłem się w rozmyślaniach o zagadkowym ludzie zamieszkującym płaskowyż San Agustín.


Może to zbieg okoliczności, że właśnie w tej lokalizacji odkryto najstarsze dotychczas znane ślady ludzkie na terenie płaskowyżu - pochodzące z roku 3300 p.n.e. (± jedno stulecie). Czyli z czasów, gdy ludzie tutaj tworzyli tylko nieduże, wędrujące grupy. A jeśli to nie jest przypadek, to możliwe, że od samych początków, z jakiegoś powodu, miejsce wiązało się z kultem, a z upływem pokoleń stało się „świętym świętych”, najważniejszym sanktuarium i sceną najbardziej doniosłych ceremonii. Tak jak rozmyślał Pan Samochodzik, mogły polegać na obmywaniu stóp (zapewne płytkość basenu nasunęła odkrywcom takie przypuszczenie), a może (są w nim bowiem trzy głębsze nisze) na ablucjach całego ciała rozumianych w sensie duchowym, higienicznym czy zdrowotnym.


(hhttps://www.wikiwand.com/en/San_Agust%C3%ADn_culture#/google_vignette)

***

Później poznamy jeszcze historię glinianego naszyjnika podarowanego Tomaszowi przez miejscowych rabusiów i odwiedzimy hotel bez okien.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2021-11-27, 07:05, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań
Wysłany: 2021-11-26, 08:40:14   

Bardzo ciekawe i szczegółowe informacje! Cenne w szczególności w obliczu pierwszej wolnej zagadki, która dziś padnie! Oczywiście zapomoga! :564:
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,7 sekundy. Zapytań do SQL: 13