Tomasz sam wielokrotnie łamał przepisy. Już w Wyspie Złoczyńców milicjant zwrócił mu uwagę, że powinien zarejestrować wehikuł również jako pojazd pływający.
Tak, tak, tak. Tomasz to znany relatywista. Z jednej strony dusza gorliwego ormowca, z drugiej łamał przepisy przy każdym z pościgów przekraczając dozwoloną prędkość średnio dwukrotnie. Myślę że swój relatywizm tłumaczył sobie stanem wyższej konieczności. No cóż, Pan Samochodzik nie był człowiekiem doskonałym ale i tak go lubię.
Krzynę za dużo, ale to były dwunastoletnie dzieci, siłą rzeczy podwymiarowe, więc się mogły zmieścić, a w tamtych czasach na takie rzeczy patrzyło się nieco inaczej.
Taka dygresja: za moich harcerskich czasów na kwaterki jeździliśmy na pace ciężarówki ze sprzętem, wśród skrzyń, namiotów, garów i całego szpeju. Dzisiaj absolutnie niedopuszczalne. Wtedy niby też, ale wszyscy tak jeździli, a jedynym zaleceniem było "na postoju nie wystawiać łba dopóki kierowca nie powie, że można"
Sam miałem w takiej nieco dalszej rodzinie sytuację, że było czworo rodzeństwa plus ojciec i matka, i cała szóstka jeździła dużym fiatem. Najmniejsze siedziało na kolanach tych nieco większych. Żadna milicja się nigdy nie przyczepiła. No bo niby jak inaczej mieli jeździć? To nie były czasy, kiedy można sobie było pozwolić na dwa samochody w rodzinie, jeden to już było coś!
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Ja jako dziecko przejechałem pół Polski (tam i z powrotem) jako piąty w maluchu.
Ale faktem jest że się intensywnie rozglądaliśmy czy MO się gdzieś nie czai...
Taka dygresja: za moich harcerskich czasów na kwaterki jeździliśmy na pace ciężarówki ze sprzętem, wśród skrzyń, namiotów, garów i całego szpeju.
No masz, miałem tak samo. ale zawsze na górę szły materace....
Ale nasz Tomasz miał jednak zapędy moralizatorskie, dobrze pamiętam, że w KS wlepiał mandat jako ORMO-wiec? Za niedozwoloną jazdę, obywatelowi obcego państwa?
Jak to szło....?....mam:
Od dwóch lat byłem społecznym inspektorem Służby Drogowej ORMO, miałem w aucie „lizaka", opaskę, a w kieszeni nosiłem specjalną blaszkę ze swym numerem inspekcyjnym. Posiadałem także książeczkę mandatów kredytowych i obowiązany byłem karać łamiących przepisy drogowe. Kierowca taunusa złamał przepisy, ale był to obcokrajowiec; sądząc po literze „D" przy tablicy z numerem wozu - Niemiec
Ale nasz Tomasz miał jednak zapędy moralizatorskie,
...
Od dwóch lat byłem społecznym inspektorem Służby Drogowej ORMO, miałem w aucie „lizaka", opaskę, a w kieszeni nosiłem specjalną blaszkę ze swym numerem inspekcyjnym. Posiadałem także książeczkę mandatów kredytowych i obowiązany byłem karać łamiących przepisy drogowe.
Ale akcja Księgi Strachów dzieje się po Templariuszach. W Templariuszach Tomasz łamał przepisy, ale potem zrozumiał swój błąd i w ramach ekspiacji wstąpił do Służby Drogowej, żeby odpokutować winy.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Ale akcja Księgi Strachów dzieje się po Templariuszach. W Templariuszach Tomasz łamał przepisy, ale potem zrozumiał swój błąd i w ramach ekspiacji wstąpił do Służby Drogowej, żeby odpokutować winy.
A to całkiem zmienia postać rzeczy, taki rodzaj resocjalizacji to ja rozumiem.
Ba, mało tego, dopowiem. Zapewne po to te drobne "grzeszki" bohatera, by pokazać jego pozytywne zmiany. Taki przykład dla młodzieży. Pozytywna ewolucja postaw obywatelskich.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-05-03, 14:00:59
Nie chce mi się sprawdzać, może ktoś to już zauważył, ale napiszę. Dziwię się, że dopiero teraz to wychwyciłem.
Jak pamiętamy, na Suwalszczyźnie akcja powieści toczy się nad jeziorem Pomorze, gdzie mieści się ośrodek Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jeśli chodzi o tereny najbliższe, wspomniane są jezioro Zelwa oraz "małe leśne jeziorko Miłkokuk" (końcówka rozdziału II, I wyd. str. 30).
Akcja rozdziału VIII, gdzie Wiewiórka z drzewa obserwuje ruch na jeziorze i wyprawa na wysepkę skąd unosił się dym, ma miejsce bez wątpienia nad jeziorem Pomorze.
Tymczasem w "zakończeniu" (I wyd. str. 317) mamy:
"Wtedy gdy dostrzegłem dymek ulatujący z wysepki w trzcinach na jeziorze Miłkokuk, przecież widziałem Kozłowskiego płynącego kajakiem właśnie z tamtej strony."
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2021-05-03, 14:02, w całości zmieniany 2 razy
"Skarb został tak ukryty, że dostęp do niego był utrudniony. Kolejni wielcy mistrzowie przekazywali sobie co najwyżej tajemnicę położenia skarbu, ale żaden, być może, nie oglądał go nigdy własnymi oczami. Von Orseln zaś zabrał tajemnicę do grobu."
Między von Feuchtwangenem (1302-1310) i Orselnem (1324-1330) nie było żadnych "kolejnych" wielkich mistrzów przekazujących sobie tajemnicę, był tylko jeden - Karol z Trewiru (1311-1324).
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-05-12, 06:56:44
bans napisał/a:
"Skarb został tak ukryty, że dostęp do niego był utrudniony. Kolejni wielcy mistrzowie przekazywali sobie co najwyżej tajemnicę położenia skarbu, ale żaden, być może, nie oglądał go nigdy własnymi oczami. Von Orseln zaś zabrał tajemnicę do grobu."
Trochę to naciągane, ale da się obronić. Feuchtwangen przekazał Karolowi z Trewiru a ten - von Orselnowi. Było więc trzech kolejnych wielkich mistrzów, którzy przekazywali sobie tajemnicę; dwóch z nich być może nie oglądało skarbu własnymi oczami.
Swoją drogą ciekawe jak ją sobie przekazywali, skoro elekcja wielkiego mistrza rozpoczynała się po śmierci poprzednika. Możliwe, że korzstano z jakiejś tajnej kancelarii, specjalnego depozytu lub podobnego instrumentu. Ale właśnie któregoś razu (Nienacki sugeruje, że w wyniku niespodziewanej śmierci mistrza w zamachu) procedura zawiodła i informacja zaginęła.
I to jest esencją cytowanego wyrywka. Może słusznie autor zdecydował się nie wchodzić w szczegóły, nie liczyć mało istotnych nazwisk, żeby położyć nacisk na najważniejsze: przez pewnien czas przechowywano w zakonie, w najwyższym sekrecie, pamięć o skarbie templariuszy, lecz ostatecznie przepadła.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
bans [Usunięty]
Wysłany: 2021-05-12, 07:54:29
Kynokephalos napisał/a:
Feuchtwangen przekazał Karolowi z Trewiru a ten - von Orselnowi. Było więc trzech kolejnych wielkich mistrzów, którzy przekazywali sobie tajemnicę;
A komu niby przekazał tę tajemnicę Orseln? Wielkiemu mistrzowi robaków w grobie? :P
PS. A Feuchtwangen nie był "kolejny". Był "bieżący" ;)
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-05-12, 08:15:43
Właśnie nikomu nie przekazał, i to jest treścią akapitu. Kilku (konkretnie: dwóch, ale widocznie to nie było dla autora bardzo istotne) przekazało, a ostatni nie.
"Kolejni" może znaczyć "następujący bezpośrednio po sobie", a niekoniecznie "późniejsi niż ten, o którym mowa w poprzednim zdaniu".
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-05-12, 21:05:16
Kynokephalos napisał/a:
"Kolejni" może znaczyć "następujący bezpośrednio po sobie"
Zawsze tak to rozumiałem.
Kynokephalos napisał/a:
Swoją drogą ciekawe jak ją sobie przekazywali, skoro elekcja wielkiego mistrza rozpoczynała się po śmierci poprzednika. Możliwe, że korzstano z jakiejś tajnej kancelarii, specjalnego depozytu lub podobnego instrumentu. Ale właśnie któregoś razu (Nienacki sugeruje, że w wyniku niespodziewanej śmierci mistrza w zamachu) procedura zawiodła i informacja zaginęła.
Oczywiście, Wielki Mistrz zasadniczo mógł nie znać swojego następcy, bo elekcja WM przez Kapitułę zawsze odbywała się po śmierci poprzednika, ale - myślę - w Zakonie również była znana instytucja nazwijmy to "papabili" (l.m. od włoskiego "papabile" - potencjalny papież). To jest niezbyt istotne.
Tak czy owak - jakkolwiek to mogło czy nie mogło się odbywać - pomysł, że zabójstwo WM Wernera "przerwało nitkę wiodącą do skarbu templariuszy" jest pomysłem powieściowo znakomitym .
Czytelnicy "Wahadła Foucauilda" Umberto Eco pamiętają może, że łańcuch spisku został rozerwany przez gregoriańską reformę kalendarzową w 1582 r.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-05-13, 10:01:41
Kynokephalos napisał/a:
Trochę to naciągane, ale da się obronić. Feuchtwangen przekazał Karolowi z Trewiru a ten - von Orselnowi. Było więc trzech kolejnych wielkich mistrzów, którzy przekazywali sobie tajemnicę.
Teoretycznie tak, ale trochę to jednak karkołomne.
Powiedzmy, że Kyno miał sekret i zdradził go Zetowi, a Zet bansowi.
Ale bans już nikomu nie zdążył o tym wspomnieć.
W życiu bym nie powiedziała „Kolejni fani Nienackiego przekazywali sobie tajemnicę...”. Bo dla mnie - żeby słowa „kolejni przekazywali” były uzasadnione - musiałaby być w tym łańcuchu przynajmniej jeszcze jedna osoba,.
Minimum (!), bo tak naprawdę to zdanie sugeruje jakiś długi ciąg postaci niknący w mrokach dziejów.
_________________ Drużyna 5
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-05-13, 14:49:59
Berta von S. napisał/a:
W życiu bym nie powiedziała „Kolejni fani Nienackiego przekazywali sobie tajemnicę...”.
A ja tak, pod warunkiem że uznamy wymienionych za fanów Nienackiego.
Berta von S. napisał/a:
Teoretycznie tak, ale trochę to jednak karkołomne.
Można było napisać coś w rodzaju: "Feuchtwangen przekazał tajemnicę położenia skarbu wielkiemu mistrzowi który nastał po nim, a ten przekazał ją von Orselnowi, ale ani jeden ani drugi być może nie oglądali skarbu własnymi oczami."
Nienacki jednak pominął tę sprawę i nie wiemy - czy z powodu nieświadomości czy dla uproszczenia stylu narracji, w której ważny był dla niego początek i koniec, a nie długość łańcucha.
Rozumiem zarzut, ale mieści się on w kategorii "Ja sformułowałbym to inaczej", lub najwyżej "Po przeczytaniu odniosłem mylne wrażenie". Moim zdaniem nie pasuje do wątku, w którym wyliczamy błędy rzeczowe pisarza. A przynajmniej, skoro tu jest, zasługuje na dyskusję.
Uważam, że zwrot został przez autora użyty poprawnie, chociaż jego odbiór, jak widać, może być różny. Mi na przykład nie przyszłoby na myśl, że słowo "kolejni" sugeruje "długi ciąg postaci niknący w mrokach dziejów".
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-05-13, 17:20:32
Kynokephalos napisał/a:
Mi na przykład nie przyszłoby na myśl, że słowo "kolejni" sugeruje "długi ciąg postaci niknący w mrokach dziejów".
A to już kwestia wyobraźni.
kolejni + przekazywali (np. przekazali by psuło ten obraz)
Kynokephalos napisał/a:
Rozumiem zarzut, ale mieści się on w kategorii "Ja sformułowałbym to inaczej", lub najwyżej "Po przeczytaniu odniosłem mylne wrażenie". Moim zdaniem nie pasuje do wątku, w którym wyliczamy błędy rzeczowe pisarza. A przynajmniej, skoro tu jest, zasługuje na dyskusję.
Rzeczowe, stylistyczne, logiczne, błędy, potknięcia, rzeczy mało prawdopodobne... – generalnie te wątki (różnie się w przypadku poszczególnych tomów nazywają) służą rozmowie o elementach, które nam zgrzytają.
Podyskutować zawsze warto. Tylko nie „odniosłem mylne wrażenie”, ale „zdanie jest tak sformułowane, że wprowadza w błąd”.
Kynokephalos napisał/a:
Uważam, że zwrot został przez autora użyty poprawnie, chociaż jego odbiór, jak widać, może być różny.
A ja uważam, że niepoprawnie, bo stwierdzenie „kolejni przekazywali” nie pasuje do sytuacji, gdy tylko jeden „kolejny” raz coś przekazał.
Dla jasności jeszcze to rozpiszę.
A. Feuchtwangen – Nienacki nie miał na myśli "następujących bezpośrednio po sobie", tylko „późniejszych”, bo pisząc „żaden, być może, nie oglądał go [skarbu] nigdy własnymi oczami” wyłączył Feuchtwangena z kategorii „kolejnych” = nie pasuje
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-05-13, 19:50:51
Jak byłem dzieciakiem to nie bardzo rozumiałem sformułowanie że "wielcy mistrzowie nie do końca posiedli tajemnicę skarbu" Pierwotnie wydawało mi się, że "nie do końca historii Zakonu", ale to było oczywiste, skoro Werner von Orseln zabrał tajemnicę do grobu.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-05-13, 21:31:12
Z24 napisał/a:
Jak byłem dzieciakiem to nie bardzo rozumiałem sformułowanie że "wielcy mistrzowie nie do końca posiedli tajemnicę skarbu" Pierwotnie wydawało mi się, że "nie do końca historii Zakonu", ale to było oczywiste, skoro Werner von Orseln zabrał tajemnicę do grobu.
Ja to raczej rozumiem jako informację, że Wielcy Mistrzowie tylko częściowo poznali tajemnicę skrytki, w której ukryto skarb.
Bo dalej jest: Nie przypuszczam, aby de Molay nie liczył się z tym, że Krzyżacy mogą mu kiedyś odmówić zwrotu depozytu. Zygfryd von Feuchtwangen dopomógł ukryć skarb w którymś ze swoich zamków, ale templariusze zrobili to tak zręcznie, że tylko oni znali do niego dostęp.
Dobrze, że mi o tym przypomniałeś!
Moim zdaniem mamy tu kolejny zgrzyt, ponieważ w innym miejscu książki Tomasz mówi: …napis na krzyżu zawierał zrozumiałą dla Molaya wskazówkę, gdzie został ukryty skarb Templariuszy (…): po otrzymaniu tego krzyża Jakub de Molay uspokoił się co do losu skarbu i nie dopominał się u Feuchtwangena o żadne dalsze wyjaśnienia.
Trochę to przeczy jedno drugiemu, bo skoro templariusze pełnili kluczową rolę przy przygotowaniu skrytki, dla czego de Molay nie wiedział, gdzie ukryto skarb i stresował się, dopóki nie dostał informacji od (gorzej ponoć ) poinformowanych Krzyżaków?
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-05-13, 22:36:04
Berta von S. napisał/a:
24 napisał/a:
Jak byłem dzieciakiem to nie bardzo rozumiałem sformułowanie że "wielcy mistrzowie nie do końca posiedli tajemnicę skarbu" Pierwotnie wydawało mi się, że "nie do końca historii Zakonu", ale to było oczywiste, skoro Werner von Orseln zabrał tajemnicę do grobu.
Ja to raczej rozumiem jako informację, że Wielcy Mistrzowie tylko częściowo poznali tajemnicę skrytki, w której ukryto skarb.
No oczywiście; przecież pisałem jak to odbierałem we wcześniejszej młodości
Berta von S. napisał/a:
Bo dalej jest: Nie przypuszczam, aby de Molay nie liczył się z tym, że Krzyżacy mogą mu kiedyś odmówić zwrotu depozytu. Zygfryd von Feuchtwangen dopomógł ukryć skarb w którymś ze swoich zamków, ale templariusze zrobili to tak zręcznie, że tylko oni znali do niego dostęp.
Berta von S. napisał/a:
Moim zdaniem mamy tu kolejny zgrzyt, ponieważ w innym miejscu książki Tomasz mówi: …napis na krzyżu zawierał zrozumiałą dla Molaya wskazówkę, gdzie został ukryty skarb Templariuszy (…): po otrzymaniu tego krzyża Jakub de Molay uspokoił się co do losu skarbu i nie dopominał się u Feuchtwangena o żadne dalsze wyjaśnienia.
Trochę to przeczy jedno drugiemu, bo skoro templariusze pełnili kluczową rolę przy przygotowaniu skrytki, dla czego de Molay nie wiedział, gdzie ukryto skarb i stresował się, dopóki nie dostał informacji od (gorzej ponoć ) poinformowanych Krzyżaków?
No właśnie. Aczkolwiek to również można wytłumaczyć na różne sposoby .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.