Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-20, 18:40:18
W czasach gdy po raz pierwszy czytałem "Wyspę" taki wielki namiot nie budził mojego zdziwienia, bo widywałem takie - jak już gdzieś wspominałem - na kempingach nad morzem i to w wielkich ilościach. Ponieważ ludzie mieszkali w nich całymi rodzinami i całymi tygodniami, dziwiło mnie mocno dlaczego taki wielki namiot nazywał się "weekendowy" zamiast "urlopowy" czy "wakacyjny". Prawdę mówiąc dysonans poznawczy pozostał mi do dzisiaj .
Co to jest weekend i jak się to czyta, już wiedziałem. Tylko nie pamiętam dzięki komu: czy dzięki "Dywizjonowi 303" Arkadego F., czy też dzięki London Weekend Television, skąd był taki serial kryminalny "Wielki napad". Z grubsza pamiętałem zasadniczy wątek i nazwisko głównego bohatera; niedawno udało mi się ustalić, że ten serial nosił tytuł "The gold robbers", a w głównej roli występował Peter Vaughan.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-20, 19:23:32
Z24 napisał/a:
W czasach gdy po raz pierwszy czytałem "Wyspę" taki wielki namiot nie budził mojego zdziwienia, bo widywałem takie - jak już gdzieś wspominałem - na kempingach nad morzem i to w wielkich ilościach..
Takie jak z opisu w książce, czyli kolorowe z 6 masztami w klimacie cyrkowym?
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-20, 21:02:58
Berta von S. napisał/a:
Z24 napisał/a:
W czasach gdy po raz pierwszy czytałem "Wyspę" taki wielki namiot nie budził mojego zdziwienia, bo widywałem takie - jak już gdzieś wspominałem - na kempingach nad morzem i to w wielkich ilościach..
Takie jak z opisu w książce, czyli kolorowe z 6 masztami w klimacie cyrkowym?
Zdaje się, że wzorów było sporo, ale odnoszę wrażenie, że te większe były prostokątne i miały ściany do pewnego momentu mniej więcej pionowe oraz, że tak powiem, dachy dwu- lub czterospadowe. Te ściany można było podwijać do góry. Były też okna. Zaglądając mimo woli do środka człowiek się zastanawiał ile to różnych rupieci ludzie zabierają ze sobą na wakacje...
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-20, 23:50:54
Z24 napisał/a:
Takie jak z opisu w książce, czyli kolorowe z 6 masztami w klimacie cyrkowym?
Zdaje się, że wzorów było sporo, ale odnoszę wrażenie, że te większe były prostokątne i miały ściany do pewnego momentu mniej więcej pionowe oraz, że tak powiem, dachy dwu- lub czterospadowe. [/quote]
Czyli nie takie jak namiot tomaszowy.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2021-04-22, 19:36:57
Z24 napisał/a:
Co to jest weekend i jak się to czyta, już wiedziałem. Tylko nie pamiętam dzięki komu
A ja pamiam: starsza siostra mi wyjaśniła. Potem z tą wiedzą zabłysnąłem w szkole, gdy nauczycielka o to zapytała. Przypuszczam, że w pierwszej klasie.
Pomógł: 31 razy Wiek: 45 Dołączył: 26 Maj 2018 Posty: 6117 Skąd: Georgetown, Ontario
Wysłany: 2021-04-22, 21:29:13
John Dee napisał/a:
Z24 napisał/a:
Co to jest weekend i jak się to czyta, już wiedziałem. Tylko nie pamiętam dzięki komu
A ja pamiam: starsza siostra mi wyjaśniła. Potem z tą wiedzą zabłysnąłem w szkole, gdy nauczycielka o to zapytała. Przypuszczam, że w pierwszej klasie.
Jako dziecku w podstawówce, wyrażenie "wyjeżdżać na weekend" kojarzyło mi się z wyjazdem pod namiot, czy ogólnie na łono natury Dziś to się trochę zmieniło.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-25, 21:22:39
No, ale może ktoś mi spróbuje wyjaśnić dlaczego namiot Tomasza Włóczęgi był "weekendowy"?
Mnie to na razie przychodzi do głowy tylko, że takie namiot nie bardzo nadaje się na wędrówkę, z czym się kojarzą raczej namioty małe, tylko na jednorazowy występ. Tak jak na piknik: wyruszamy z rodzinką i żeby mieć osłonę od niepogody bierzemy i stawiamy taką landarę, pod którą toczy się całe życie. Słabe to uzasadnienie, ale z braku laku...
Nb. kiedy wybraliśmy się z kumplem wybraliśmy się na stop, to na dwóch mieliśmy namiot "trójkę". Nie powiem, żeby noszenie tego rzęcha wprawiało nas w zachwyt.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-25, 23:44:20
Z24 napisał/a:
Mnie to na razie przychodzi do głowy tylko, że takie namiot nie bardzo nadaje się na wędrówkę, z czym się kojarzą raczej namioty małe, tylko na jednorazowy występ. Tak jak na piknik: wyruszamy z rodzinką i żeby mieć osłonę od niepogody bierzemy i stawiamy taką landarę, pod którą toczy się całe życie. Słabe to uzasadnienie, ale z braku laku...
Mi się te landary raczej kojarzą z rodzinami, które biwakowały w tym samym miejscu przez całe wakacje. Wielki namiot, zbity z dech stolik, kanister na drzewie udający kran i.t.p. - generalnie całe gospodarstwo.
Z24 napisał/a:
No, ale może ktoś mi spróbuje wyjaśnić dlaczego namiot Tomasza Włóczęgi był "weekendowy"?
Może to miało podnosić prestiż sprzętu turystycznego Tomasza?
Nie dość, że wyjątkowy kształt, to jeszcze anglojęzyczne określenie.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2021-04-26, 07:47, w całości zmieniany 1 raz
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-04-26, 08:32:37
Szara Sowa napisał/a:
To faktycznie dziwne, szczególnie że w tamtych czasach weekendów u nas nie było...
Możliwe, że już myślano w ten sposób o sobocie i niedzieli.
Słownik Doroszewskiego z lat sześćdziesiątych definiuje:
weekend - «sobotnie popołudnie (także czasem cała sobota) i niedziela przeznaczone na wypoczynek, zwykle poza miastem».
Podaje też cytat niemal współczesny z pierwszym wydaniem "Wyspy": Jeśli w niedzielę, 16 bm, dopisze pogoda, będzie można wyjechać na weekend. Życie Warsz. 115, 1965.
Mimo że soboty były robocze, sobotnie popołudnie dla wielu pracowników było dłuższe niż w inne dni powszednie i kojarzyło się z czasem wypoczynku. Obowiązywał 46-godzinny tydzień pracy i często w soboty fajrant nadchodził już o godzinie 14:00. Przed wojną, a pewnie po wojnie też, mówiono na to "angielskie soboty".
Pozdrawiam,
Kynokephalos
***
P.S.
Zajrzałem do "Odgłosów". Słowo "weekend" pojawia się tam regularnie od początku, czyli od 1958 roku, w kontekstach świadczących o tym, że było powszechnie zrozumiałe. Oto z czym mogło się kojarzyć łodzianinowi latem 1958:
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2021-05-03, 03:42, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-26, 18:46:01
Kynokephalos napisał/a:
Zajrzałem do "Odgłosów". Słowo "weekend" pojawia się tam regularnie od początku, czyli od 1958 roku, w kontekstach świadczących o tym, że było powszechnie zrozumiałe. Oto z czym mogło się kojarzyć łodzianinowi latem 1958:
Najbardziej podoba mi się to.
Na kocach leżą młode dziewczęta w zgrabnych kostiumach kąpielowych. I czterdziestoletnie kobiety w halkach opalające tłuste ramiona i zdeformowane uda.
I ciekawa jestem, co to "pedalux" - opisany, jako owy wynalazek, w którym wiosłuje się nogami (drogi, bo za godzinę 2 x więcej niż kajak). Myślałam, że rower wodny, ale jest też obok mowa o rowerze wodnym, więc to musi być coś innego.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-26, 19:10:11
Berta von S. napisał/a:
Z24 napisał/a:
Mnie to na razie przychodzi do głowy tylko, że takie namiot nie bardzo nadaje się na wędrówkę, z czym się kojarzą raczej namioty małe, tylko na jednorazowy występ. Tak jak na piknik: wyruszamy z rodzinką i żeby mieć osłonę od niepogody bierzemy i stawiamy taką landarę, pod którą toczy się całe życie. Słabe to uzasadnienie, ale z braku laku...
Mi się te landary raczej kojarzą z rodzinami, które biwakowały w tym samym miejscu przez całe wakacje. Wielki namiot, zbity z dech stolik, kanister na drzewie udający kran i.t.p. - generalnie całe gospodarstwo.
No właśnie stąd ten mój dysonans poznawczy! Przecież Już podczas pierwszej lektury WZ miałem przed oczyma te obrazki.
Kynokephalos napisał/a:
Przed wojną, a pewnie po wojnie też, mówiono na to "angielskie soboty".
Tak jest.
Berta von S. napisał/a:
Na kocach leżą młode dziewczęta w zgrabnych kostiumach kąpielowych. I czterdziestoletnie kobiety w halkach opalające tłuste ramiona i zdeformowane uda.
Nie jest to przypadkiem tekst ZN-go? Przypomina mi to bowiem pewne mała apetyczne fragmenty "Skiroławek" ( z pielegniarką, chyba Henią, ale nie tylko)
Pomógł: 48 razy Dołączył: 13 Sty 2013 Posty: 6785 Skąd: PRL
Wysłany: 2021-04-26, 19:12:08
Berta von S. napisał/a:
I ciekawa jestem, co to "pedalux" - opisany, jako owy wynalazek, w którym wiosłuje się nogami (drogi, bo za godzinę 2 x więcej niż kajak). Myślałam, że rower wodny, ale jest też obok mowa o rowerze wodnym, więc to musi być coś innego.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-26, 23:55:55
Z24 napisał/a:
Nie jest to przypadkiem tekst ZN-go? Przypomina mi to bowiem pewne mała apetyczne fragmenty "Skiroławek" ( z pielegniarką, chyba Henią, ale nie tylko)
A faktycznie jest pewne podobieństwo z Nienackim! Skojarzyło mi się teraz z jego wywodami (tymi w maszynopisie w bibliotece MWiM) na temat starzenia się kobiet -> młode = ręce w kieszeniach, stare = torebka.
Protoavis napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
I ciekawa jestem, co to "pedalux" - opisany, jako owy wynalazek, w którym wiosłuje się nogami...
obrazek
I Twoim zdaniem to pływa?
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2021-04-26, 23:57, w całości zmieniany 1 raz
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-04-27, 07:42:19
Berta von S. napisał/a:
ciekawa jestem, co to "pedalux" - opisany, jako owy wynalazek, w którym wiosłuje się nogami (drogi, bo za godzinę 2 x więcej niż kajak). Myślałam, że rower wodny, ale jest też obok mowa o rowerze wodnym, więc to musi być coś innego.
Właśnie, intrygujące, ale obawiam się, że rozwiązanie zagadki mogłoby rozczarować. Przypuszczam, że pedalux to coś, co dziś w szerokim sensie nazwalibyśmy jednak rowerem wodnym.
• Można było napotkać spolszczoną pisownię tego słowa...
"(...) kawiarnia stanowi zaledwie skromny dodatek do ośrodka sportowego i plaży, firmowanych przez dostojne Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej. Jeżeli jednak ośrodek jest ważny (sześćdziesiąt kajaków, jakieś pedaluksy i inne rozkosze), a dobrze zagospodarowana plaża może uchodzić za swego rodzaju sensację napustyni nadwiślańskiej, to przecież istotny wpływ na atmosferę dzielnicy i może nawet jej układy socjologiczne ma lokal kawiarniany z dansingiem."
(Olgierd Budrewicz, "Zdumiewająca Warszawa", 1968)
... ale najwyraźniej nie zapuściło ono korzeni w naszym języku. Być może nigdy nie nabrało ścisłego znaczenia, lub było używane zamiennie z określeniem "rower wodny".
• W artykule Tadeusza Żakowieckiego w "Odgłosach" różnica między pedaluxem a wodnym rowerem mogła polegać na szczegółach budowy obu modeli. W historii stosowano rozmaite sposoby przełożenia siły nóg na przyśpeszenie - ze śrubą lub z łopatkami, bardziej lub mniej przypominające lądowy rower. Żakowiecki pisze, że był to jakiś prototyp, ale wątpię, by chodziło o coś rewolucyjnego, czego nie znamy choćby z fotografii.
• Znalazłem jeszcze ślad folderu z takim opisem:
ale trudno zgadnąć, czy termin "pedaluks" odnosi się do konkretnego rozwiązania technicznego, czy producent określał tym słowem wszystko, co my nazwalibyśmy rowerem wodnym.
• Możemy jeszcze popytać osoby, które pamiętają lata sześćdziesiąte i wcześniejsze.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2021-04-27, 09:25, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-27, 18:23:59
Kynokephalos napisał/a:
W artykule Tadeusza Żakowieckiego w "Odgłosach" różnica między pedaluxem a wodnym rowerem mogła polegać na szczegółach budowy obu modeli. W historii stosowano rozmaite sposoby przełożenia siły nóg na przyśpeszenie - ze śrubą lub z łopatkami, bardziej lub mniej przypominające lądowy rower. Żakowiecki pisze, że był to jakiś prototyp, ale wątpię, by chodziło o coś rewolucyjnego, czego nie znamy choćby z fotografii.
Pisząc prototyp pewnie miał na myśli nowość po prostu. Ciekawe swoją drogą, kiedy pojawiły się na świecie, a kiedy w Polsce rowery wodne.
Kynokephalos napisał/a:
Znalazłem jeszcze ślad folderu z takim opisem:
Piękny pedalux! Właśnie takie rowerki na wypełnionych powietrzem cepelinach (nie wiem, jak to się fachowo nazywa) najbardziej lubiłam. Pamiętam, że były szybkie całkiem. Szkoda, że je wyparły plastyczaki.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-04-27, 18:48:35
Nie skonałem ze śmiechu po tym "pedaluxie, więc jeszcze będziecie musieli mnie znosić jakiś czas...
Przy przedostatniej lekturze WZ przyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o namiot.
Po jaką cholerę kupował taką landarę, jeżeli zamierzał podróżować bez haremu, albo drużyny brydżowej? Zwróćmy uwagę, że ten namiot już się nie pojawia w następnych tomach. W Templariuszach PS podróżuje z jakąś jedynką czy dwójką.
Zdaje się, że tylko Fryderyk w KS podróżował z jakimś ekstra namiotem.
Ale podczas zadania jakiego się podjął T. Włóczęga taki namiot mógł się przydać do czego innego.
Nie mam tu na myśli spotkania z harcerzami na Wyspie Złoczyńców i snucie opowieści o zaginionej Komnacie, ale coś bardziej praktycznego, choć takie spotkania pozostawiają niezatarte ślady w pamięci...
Jedną z mich najbardziej ulubionych sekwencji jest noc w obozie nad brzegiem wąwozu.
Taki wielki namiot jest pewnym utrudnieniem dla ewentualnego napastnika. Po prostu napastnik nie wie w którym miejscu takiego namiotu znajduje się ofiara. Napadnięty w takim namiocie ma większe szanse: zanim napastnik go znajdzie, ma on nieco czasu na adekwatną reakcję. W dwójce, a tym bardziej w jedynce napadnięty nie ma szans w ogóle.
Taki wielki namiot jest pewnym utrudnieniem dla ewentualnego napastnika. Po prostu napastnik nie wie w którym miejscu takiego namiotu znajduje się ofiara.
Ciekawy punkt widzenia, ale coś w nim jest. I to dość sporo.
Leżącego w "dwójce" bez problemu się obezwładni. Namiot w tym pomoże, można gościa po prostu tym namiotem obwinąć i skrępować. Im namiot większy i mniej sugerujący miejsce w którym leży ofiara (a taki "okrąglak" nie sugeruje nic, może leżeć wszędzie) tym trudniej dla napastnika.
Tak, zdecydowanie coś w tym jest. Daję głowę, że Nienacki o tym nie pomyślał, ale pomysł mi się podoba
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.