Pomógł: 3 razy Wiek: 51 Dołączył: 12 Cze 2020 Posty: 532 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-02-27, 21:45:10
John Dee napisał/a:
Doceniam “Wyspę Złoczyńców”, ale przyznaję, że zawsze coś mi tam zgrzytało. Dopiero teraz uzmysłowiłem sobie, co: jest za bardzo podobna do dwóch poprzednich książek młodzieżowych Mistrza. Swojego głównego bohatera poddał wprawdzie poważnemu liftingowi, zafundował mu wehikuł itd., ale głównej koncepcji - wykopaliska, archeolodzy, obóz, podejrzani osobnicy, skarb - nie zmienił niemal wcale. Serio, ile razy można doić ten sam materiał?
W Wyspie Złoczynców wczesniejsze motywy dojrzały, zostaly dopracowane i połączone wciągajacą fabułą.
Atanaryk, którego ostatnio czytałem, wydaje mi się taki niezdecydowany fabularnie, podobnie jak jego bohater.
Wyspa jest dla mnie dojrzalsza, zdecydowana, celowa. Jak na pierwszą powieść z kanonu,
pominąwszy jakieś irytujące drobiazgi (np. te 2 zamieniane kierownice w wehikule) - dla mnie świetna.
W Wyspie Złoczynców wczesniejsze motywy dojrzały, zostaly dopracowane i połączone wciągajacą fabułą.
Atanaryk, którego ostatnio czytałem, wydaje mi się taki niezdecydowany fabularnie, podobnie jak jego bohater.
Wyspa jest dla mnie dojrzalsza, zdecydowana, celowa.
Zgadzam się. W trzech pierwszych powieściach Nienacki chyba miał problem z samookreśleniem, o czym właściwie pisze. Najbardziej to razi w "Lwie" W "Wyspie" za to po raz pierwszy widać konsekwentnie od początku do końca zrealizowany zamysł
_________________
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomógł: 47 razy Wiek: 58 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 9744 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-02-28, 23:18:14
irycki napisał/a:
W "Wyspie" za to po raz pierwszy widać konsekwentnie od początku do końca zrealizowany zamysł
Też tak myślę, aczkolwiek nie był to jeszcze koniec ewolucji postaci: naukowcem-muzealnikiem został później. Zresztą sam ZN gdzieś wspominał, że dopiero w WZ, że tak powiem, skalkulował na zimno swojego bohatera pod kątem, uczciwszy uszy, targetu. Może nie jest to do końca prawdą... ale coś w tym na pewno jest.
Przypomina mi się przypadek Kornela Makuszyńskiego. "Złamany miecz" oraz "Szatan z siódmej klasy". Książki są bardzo podobne. Ten sam styl, humor, odniesienia, czy region. Jednak Szatana uwielbiam, a "Złamany miecz" - całkowicie mi nie leży. Nigdy jej nie przeczytałem do końca, a każda próba kończy się ogromnym znużeniem.
"Atanaryk" rzeczywiście jest niedopracowany. Brakuje mi tam większych rozmów z postaciami. Niby jest Babie Lato, Paweł, Franciszek, ale ciągle to nie jest ten sam styl. "Atanaryk" mi się podoba, bo wprowadza błogi nastrój lata. Lekka przygoda i humor, który każdy z nas lubi. Groza otaczająca obóz nie była również tak straszna.
Wyspa złoczyńców - otrzymała rozmach, ale sam pomysł wciąż się docierał. Seria zrobiła się energiczna. Pościgi, czarne charaktery, zagadki wymagające szybkiej reakcji. Spokojne wykopaliska nie miały już racji bytu
Pomógł: 6 razy Wiek: 39 Dołączył: 02 Maj 2019 Posty: 2300 Skąd: Łódź
Wysłany: 2021-03-04, 22:11:04
Adi napisał/a:
Wyspa złoczyńców - otrzymała rozmach, ale sam pomysł wciąż się docierał...
Ja mam nieodparte wrażenie, że ZN, przed lub w trakcie pisania Wyspy, sprecyzował właśnie swoją "grupę docelowych odbiorców" do których chce trafić. Wcześniejsze powieści (Atanaryk, Uroczysko czy Lew) mogły być skierowane do szerszej rzeszy odbiorców. Młodsi przeczytali i średnio się przy tym bawili, starsi może ponudzili.
Od Wyspy, poprzez wprowadzenie do akcji harcerzy i obozów harcerskich, po te powieści sięgała częściej młodzież - pewnie wielu z nas było kiedyś w harcerstwie. Jeździliśmy na obozy, biwaki. Przez ten mały myk z harcerzami dużo młodych czytelników utożsamiało się z bohaterami i chciało przeżywać podobne przygody do tych opisanych na kartach powieści.
Wyspa osiągnęła sukces (w porównaniu z w/w tytułami) i Mistrz dlatego poszedł za ciosem. W Templariuszach i Księdze kontynuował harcerski klimat. Dopiero później gdy "rozkręcił "tytuł i bohatera" pozwolił sobie na troszkę odstępstw, ale nastoletni bohaterowie dla podtrzymania czytelnika pojawiają się praktycznie w każdej części kanonu.
Moje zdanie i każdy może mieć oczywiście inne
Pomógł: 103 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 13107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2021-03-09, 19:00:02
Pisząc “Wyspę” Nienacki wprowadził wiele daleko idących zmian dotyczących głównego bohatera, macie rację, jednak centralnej formuły nie zmienił. Deptał w miejscu. Przyznaję, że nigdy wcześniej mi to nie podpadło - prawdopodobnie dlatego, bo do tej pozycji kanonu zbyt często nie zaglądałem. Kompletna emancypacja Tomasza moim zdaniem ma miejsce dopiero w “PS i Templariuszach”. Tam łopatka i miotełka pisarzowi są już niepotrzebne - znalazł odwagę, by rozwinąć skrzydła swojej wyobraźni i stworzyć zupełnie nowy rodzaj przygody.
Pomógł: 3 razy Wiek: 51 Dołączył: 12 Cze 2020 Posty: 532 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-03-10, 13:52:01
John Dee napisał/a:
Pisząc “Wyspę” Nienacki wprowadził wiele daleko idących zmian dotyczących głównego bohatera, macie rację, jednak centralnej formuły nie zmienił. Deptał w miejscu.
Przetwarzał materiał, który nieco wcześniej zdobył - na wykopaliskach w Brześciu Nienacki był 1962 - ale bardzo zgrabnie połączył go z innymi motywami, np. umiejętność modelowania twarzy, którą posiadał antropolog mgr Opałko przydaje się w wątku kryminalnym.
Pomógł: 47 razy Wiek: 58 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 9744 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-03-14, 21:45:54
Chyba naprawdę ta część przygód jest najbardziej niedoceniona.
Jeżeli potraktować WZ jako powieść kryminalną - dla młodzieży, ale zawsze - to naprawdę jest znakomicie skonstruowana.
Do A. przyjeżdża detektyw z zadaniem rozwiązania kryjącej się w otoczeniu tajemnicy. Wie o sprawie tyle ile wie i rozpoczyna akcję adekwatną do swojego zasobu. Potem detektyw obserwuje i rejestruje zjawiska nie pasujące do przyjętego założenia, ale początkowo nie jest w stanie zrozumieć ich sensu.
A jeszcze później okazuje się, że zagadka pokomplikowała się od 1945 r. i sprawy są w zupełnie innym miejscu niż detektyw zakładał.
Pierwszym takim sygnałem była informacja od Hanki, że nad rowem znaleziono kilka przedmiotów z kolekcji dziedzica Dunina, a drugim - który, że tak powiem, dał kopa całej akcji - było odkrycie, że znaleziona w bunkrze czaszka należała do Nikodema Pluty, który był zamieszany w sprawę ukrytych zbiorów.
W moim przekonaniu - stosownie do przedstawionych wyżej węzłowych punktów śledztwa, akcja powieści dzieli się dwie różne części. Pomijamy tu wstęp, gdzie bohaterem jest nowy pojazd detektywa.
Pierwsza część liczy się od przyjazdu Tomasza Włóczęgi w okolice A. i jego samotne "kręcenie się" po okolicy z codziennymi zmianami koczowiska. Detektyw układa i realizuje swój plan i w trakcie tego styka się z serią niewytłumaczalnych zjawisk. Ten sposób budowania napięcia i potęgowanie tajemniczej atmosfery wydaje mi się mistrzowski .
Swego rodzaju kodą tej części jest opowieść o Bursztynowej Komnacie.
Potem Tomasz W. osiada na stałe w okolicy obozu ekspedycji antropologicznej i akcja ulega przyspieszeniu. Wtedy okazuje się, że okoliczności zmieniły się od czasu ukrycia zbiorów.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2021-03-15, 19:32, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.