Książka jest fantastyczna. Trudno wyłapać ulubiona fragmenty, bo się od nich roi. Są świetne wątki wędkarskie, kulinarne, komediowe, przyrodnicze, obyczajowe. I najlepszy tytuł z całej serii. "Nowe przygody Pana Samochodzika" od razu kojarzą mi się z kołyszącymi się trzcinami, refleksami słońca na falach i wyskakującym raptownie zza jakiegoś cypla ślizgaczem z tajemniczą dziewczyną. Klimat podobny do "Szaleństwa Majki Skowron".
Ale jedno zdanie podsumowuje fabułę:
— O Boże święty! — jęknął Czarny Franek. — Pan nie jest Samocho-dzik, tylko Samoględzik.
Ostatnio zmieniony przez StrasznyMruk 2016-01-30, 13:45, w całości zmieniany 1 raz
Po pierwsze, wszystkie z Martą w roli głównej. To jedna z najbardziej udanych postaci w całej serii .
Po drugie, sceny z panem Anatolem . Jego mądrości rodem z książek, że ryby nie mają prawa żerować w danym miejscu. A jeśli jednak żerują, to traktuje to jako osobistą obrazę.
Utarcie nosa Krawacikowi przez Martę (niezależnie od tego, że to scena z Martą, sama w sobie jest świetna).
Bunt pana Kazia. "Ci panowie tylko straszą ryby. Chodź Franek do pana Kazia, z niego będzie znakomity wędkarz" (cytat z pamięci).
Kaznodzieja/Ornitolog. Też jedna z lepszych postaci. Dialogi Tomasza z Kaznodzieją nieodmiennie są jednymi z moich ulubionych. "Żeby się dotlenić, noszę tę oto butlę z tlenem"
Natomiast nieco chyba słabszy jest cały wątek z "nawróceniem" Czarnego Franka. Trochę to naciągane według mnie.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Wysłany: 2016-11-09, 15:17:24 Re: Uroki pracy w muzeum
Z24 napisał/a:
Że też ja wcześniej tego nie wyłapałem! Rozdział II, w moim egzemplarzu - wyd. II Pojezierze, Olsztyn 1976 - jest to na str. 27:
"Pożegnałem kapitana Jóźwiaka i powróciłem do swych codziennych muzealnych zajęć. Próbowałem zapomnieć o sprawie Bursztynowej Wenus, zwidywały mi się postacie płetwonurków, wydobywających z głębin jeziora niezliczoną ilość bursztynowych figurek. We śnie starałem się im je odebrać i budziłem się zmęczony walką, zlany potem."
Z tego wynika, że spanie należało do obowiązków pracowniczych PS....
Odkopuję.
Zupełnie się z tym nie zgadzam. W tym fragmencie chodzi raczej o to że wrócił do tego co robił na co dzień. Czas mijał, Samochodzik pracował, spał, pił, jadł... niekoniecznie wszytko na raz ;)
Ostatnio zmieniony przez 2016-11-09, 15:18, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-10, 12:52:47 Re: Uroki pracy w muzeum
bans napisał/a:
Z24 napisał/a:
Że też ja wcześniej tego nie wyłapałem! Rozdział II, w moim egzemplarzu - wyd. II Pojezierze, Olsztyn 1976 - jest to na str. 27:
"Pożegnałem kapitana Jóźwiaka i powróciłem do swych codziennych muzealnych zajęć. Próbowałem zapomnieć o sprawie Bursztynowej Wenus, zwidywały mi się postacie płetwonurków, wydobywających z głębin jeziora niezliczoną ilość bursztynowych figurek. We śnie starałem się im je odebrać i budziłem się zmęczony walką, zlany potem."
Z tego wynika, że spanie należało do obowiązków pracowniczych PS....
Odkopuję.
Zupełnie się z tym nie zgadzam. W tym fragmencie chodzi raczej o to że wrócił do tego co robił na co dzień. Czas mijał, Samochodzik pracował, spał, pił, jadł... niekoniecznie wszytko na raz ;)
Oczywiście. Niemniej stylizacja tego fragmentu jest cokolwiek niezręczna
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2016-11-17, 19:24:09
Nie tak dawno byłem z potomstwem w Muzeum Techniki w Pałacu im Stalina. W jednej sali byliśmy bardzo cichutko, bo na krzesełku pochrapywala sobie jedna pani.
Nie wiem, co ona komu przez sen odbierała, ale mogła.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-26, 22:05:54
W rozdziale VII (w wyd. II, Olsztyn, Pojezierze, 1976 jest to str. 98) pan Anatol opowiada PS-owi o walce Kapitana Nemo z bandą Czarnego Franka, nie wiedząc, że PS obserwował tę scenę, jak również scenę ją poprzedzającą, kiedy banda usiłowała wymusić na rycerzach spinningu haracz za "znalezienie" ich łódki:
"[....] Jakieś łobuziaki skradły nam łódkę i schowały ją w trzcinach. A potem żądały za nią pięćdziesiąt złotych. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wtrącił się do tej sprawy jeszcze jeden człowiek, jakiś wariat, proszę pana. Słyszałem jak te łobuziaki wołały na niego Kapitan Nemo. O mało nie doszło do bitwy, tamci już wyciągnęli noże...
- A pan oczywiście uciekł - powiedziałem.
- O d p ł y n ą ł e m - z naciskiem odrzekł pan Anatol. - Ja się do bójek nie mieszam. [...]"
Jest to nawiązanie do wypowiedzi ... Lorda Jima w jednoimiennej powieści Józefa Conrada.
Pod koniec rozdziału XI Marlow rozmawia z Jimem o jego ucieczce - wraz z innymi załogantami - z pokładu "Patny", statku pełnego pielgrzymów do Mekki, który wpadł na podwodną skałę:
"[...] Czy pojmujecie co ja rozumiałem przez solidarność w naszym zawodzie? Byłem na Jima rozżalony, jakby mnie oszukał - mnie osobiście - jakby mnie pozbawił wspaniałej okazji do podtrzymania złudzeń młodości, jakby obdarł nasze wspólne życie z ostatniego blasku. - Więc też pan wyniósł się... od razu.
- Skoczyłem - poprawił mnie z naciskiem. - Uważa pan! Skoczyłem - powtórzył. [...]"
Cytat podałem z przekładu oczywiście Anieli Zagórskiej.
Ciekawe. Moim zdaniem, to zbieg okoliczności. W "samochodzikach" nie dopatrywałbym się zbyt wielu podtekstów i kontekstów.
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2016-11-27, 11:34:01
Jeśli dobrze pamiętam, postawa Jima jest inna niż Anatola. Podjął decyzję (a właściwie jeszcze mniej: poddał się odruchowi) w chwili słabości, której od razu żałował. Jego "skoczyłem" nie jest eufemizmem mającym ukryć tchórzostwo lecz pełną rozpaczy konstatacją, że czasu nie da się cofnąć a konsekwencje niektórych czynów są nieodwracalne.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-27, 11:51:41
StrasznyMruk napisał/a:
24 napisał/a:
Możliwości interpretacji widzę ogromne...
Ciekawe. Moim zdaniem, to zbieg okoliczności. W "samochodzikach" nie dopatrywałbym się zbyt wielu podtekstów i kontekstów.
Dlaczego? ZN uwielbiał toczyć polemiki literacki, artystyczne i w ogóle polemizować. Taką właśnie polemiką z całą naszą tradycją literacką jest np. "Uwodziciel". A o kontekstach literackich a zwłaszcza filmowych np. PSiF czy KS napisaliśmy sporo.
Warto jeszcze zauważyć, że jest to jedyne miejsce w powieści, gdzie użyto rozstrzelonego druku do wyeksponowania treści.
Kynokephalos napisał/a:
Jeśli dobrze pamiętam, postawa Jima jest inna niż Anatola. Podjął decyzję (a właściwie jeszcze mniej: poddał się odruchowi) w chwili słabości, której od razu żałował. Jego "skoczyłem" nie jest eufemizmem mającym ukryć tchórzostwo lecz pełną rozpaczy konstatacją, że czasu nie da się cofnąć a konsekwencje niektórych czynów są nieodwracalne.
Tak jest i dlatego tu się otwierają możliwości interpretacji. Chociażby takiej: Jim usiłował się ratować się w ten sposób przed dotkliwym poczuciem utraty honoru, a szacunku okazywanego przez Anatola samemu sobie żadna okoliczność nie byłaby w stanie zmniejszyć .
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2016-11-27, 11:57, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-03-05, 03:35:40
Tu cytuję, żeby pobocznym wątkiem nie zaśmiecać rozmowy o miejscach w NP. Rozmowa dotyczy pierwszej sceny, w której bohaterowie spotykają się przy promie.
Z24 napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
To jest w moim prywatnym rankingu najlepsza scena w całym kanonie.
Nie chce mi się wprost wierzyć... . Nawet w tej powieści jest kilka lepszych.
A jednak. Uwielbiam całe Nowe Przygody (może poza rozczarowującą końcówką), ale tę pierwszą scenę lubię najbardziej.
A Tobie które wydają się lepsze?
_________________ Drużyna 5
Captain Nemo Fanatyk Samochodzika Szef rywalizacji fotograficznej
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-03-06, 23:56:24
Berta von S. napisał/a:
Uwielbiam całe Nowe Przygody
Ja średnio na jeża.
Berta von S. napisał/a:
A Tobie które wydają się lepsze?
Najpięklniejsza scena dla mnie, to jest ta, kiedy PS otwiera star,ą teczkę ze swoimi zapiskami i relacjonuje swoje ustalenia sprzed lat. To jest materiał na "brakujący tom". Można sobie wyobrazić jak młody chłopak wędruje po spustoszonym wojną kraju i szuka śladów zaginionej ciężarówki ze skarbami.
Druga scena, którą lubię kryje się pod "trailerem" w czołówce rozdziału: "rekonesans na jeziorze Płaskim" czy jakoś tak.
Potem wpłynięcie "ekspedycji karnej" na jezioro Płaskie.
W tych scenach autor uchwycił nastrój pewnych pór dnia nad jeziorem i świetnie podnosił napięcie.
Sekwencja żeglugi po Jezioraku, kiedy PS zwiedza wyspy i natyka się na ślady kapitana Nemo.
Scena kiedy wybiera miejsce na obóz w ten sposób, żeby mieć na oku określone miejsca; przecież PS nie przyjechał tam na wakacje...
Jeszcze coś pewnie by się znalazło.
A scena w karczmie, no cóż, poprawna ale w sumie dość konwencjonalna...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2020-03-07, 10:22, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-03-07, 01:17:27
Z24 napisał/a:
Najpięklniejsza scena dla mnie, to jest ta...
Druga scena...
Potem...
Zgadzam się. Wszystkie są świetne i uruchamiają wyobraźnię.
Ale wolę scenę przy promie, choć jest - jak mówisz - konwencjonalna.
Ma w sobie radość nieograniczonych możliwości pierwszego dnia wakacji.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-03-07, 10:32:40
Berta von S. napisał/a:
Ale wolę scenę przy promie, choć jest - jak mówisz - konwencjonalna.
Ma w sobie radość nieograniczonych możliwości pierwszego dnia wakacji.
Jeśli już o ten aspekt idzie - potencjału oczekującej przygody - to tę mroczną mordownię nad tym, no...akwenem metanowym, 12 czy tam 13 m głębokości maksymalnej, biją na cztery długości sceny z WZ, kiedy Tomasz Włóczęga rusza swoim nowym nabytkiem na urlop, czy potem, kiedy rano wychodzi na wysoki brzeg i ogląda krajobraz, który stanie się miejscem akcji.
Nie mówię już o pierwszych scenach z PSiT - najpierw w domu, a potem na trasie, bo to jest mistrzostwo.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-03-08, 00:42:11
Z24 napisał/a:
Jeśli już o ten aspekt idzie - potencjału oczekującej przygody - to tę mroczną mordownię nad tym, no...akwenem metanowym, 12 czy tam 13 m głębokości maksymalnej, biją na cztery długości sceny...
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-03-08, 11:20:57
Berta von S. napisał/a:
Z24 napisał/a:
Jeśli już o ten aspekt idzie - potencjału oczekującej przygody - to tę mroczną mordownię nad tym, no...akwenem metanowym, 12 czy tam 13 m głębokości maksymalnej, biją na cztery długości sceny...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.