Wiek: 48 Dołączył: 19 Lut 2014 Posty: 39 Skąd: północ kraju
Wysłany: 2014-02-25, 23:35:34
Przez pół roku mieszkałem w Ostródzie nad samym jeziorem Drwęckim a rok spędziłem nad jeziorem Dadaj nieopodal Biskupca i dopiero wtedy uświadomiłem sobie o czym tak naprawdę pisał Nienacki w tomach PS poświęconych tej ziemi. Jest coś magicznego w Winnetou ale to się odczuwa w pełni po dłuższym pobycie na Warmii i Mazurach.
I właśnie dlatego cenię sobie mieszkanie w Olsztynie. Wychodzę z domu i po dwustu metrach wchodzę w las. Od siebie mam także bardzo niedaleko nad cztery jeziora - Skanda 15 minut piechotką, Linowskie 30 minut piechotką, Bartążek 30 minut piechotką, Kielarskie 40 minut piechotką. Do tego czerwonoceglaste kościółki i takież kapliczki przydrożne i śródleśne. Docenia się to jednak jak się straci. Ja miałem dwuletni wyjazdowy epizod więc wiem coś o tym.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-02-27, 10:49:31
Nietajenko napisał/a:
Wychodzę z domu i po dwustu metrach wchodzę w las. Od siebie mam także bardzo niedaleko nad cztery jeziora - Skanda 15 minut piechotką, Linowskie 30 minut piechotką, Bartążek 30 minut piechotką, Kielarskie 40 minut piechotką. Do tego czerwonoceglaste kościółki i takież kapliczki przydrożne i śródleśne.
Nie denerwuj ludzi z rana!
Może kiedyś się zbiorę na odwagę i też przeniosę w bardziej dzikie okolice.
Na razie tylko oglądam sobie czasem w chwilach wolnym poniemieckie domy nad jeziorami na serwisie z nieruchomościami...
Dyskusja dotknęła wielu wątków, ja dodam mało orginalny, bo PRLowski, czyli już poruszany, ale mojej perspktywy.
Pan Samochodzik i Winnetou przeczytałem jako drugi tomik z serii, na przełomie lat 70-tych i 80-tych, gdy PRL kwitł w najlepsze. Jeździłem z rodzicami na wczasy zakładowe, z wszystkimi ich urokami opisanymi w książce.
Miałem niewiele ponad 10 lat i przeczytany przeze mnie wcześniej Fantomas olśnił mnie fabułą, atmosferą Francji, Alpinem-Renault, Loarą, po prostu wszystkim.
Na tego Winnetou byłem częściowo skazany, gdyż chciałem tę książkę, jakoś ją wyżebrałem, więc byłem rozliczany, czy ją czytam.
Spodziewałem się, że będzie o Indianach, a tu niespodzianka. Moja kochana Szuflandia w całęj okazałości, a Indian ani widu ani słychu. Szybko złapałem zadyszkę przy czytaniu, co zostało przez rodziców odkryte i wypomniane, więc pociągnąłem dalej. W końcu wciągnęła mnie biwakowa atmosfera, motorówki (po cichu trzymałem z motorowodniakami i marzyłem o takiej motorówce), a nawet pytałem czy są gdzieś w sprzedaży puszki z wołowiną w sosie własnym jadane przez Winnetou, ale nie było.
Nie zmienia to faktu, że PRL-owska atmosfera wówczas szczerze mnie mierziła, miałem tego PRL-u po dziurki w nosie i dopiero po latach wspominam to z rozrzewnieniem, bo młode lata nigdy nie wrócą.
Natomiast jestem ciekawy, czy czytelnik który nie bywał w klubokawiarni, gdzie wszyscy zamawiali kawę (nawet jak przed wejściem nie mieli ochoty), bo w sklepie nie było, albo kupowali inne specjały w ośrodkowym sklepiku, których nie było w normalnych sklepach zrozumie ducha tamtych czasów. Albo kto pamięta rewię mody przed wieczorkiem zapoznawczym?
Generalnie przeważnie wszyscy się znali z widzenia, ostatecznie był to jeden zakład pracy, ale jakie możliwości wyrobienia sobie znajomości?! Dyrektory tańcowały ze sprzątaczkami, a podwładni mieli szanśe przejścia na Ty z szefami. To były czasy...
Ja bywałem w takim ośrodku, gdzie w czasie stanu wojennego na bieżąco była Pepsi (wtedy Pepsi-Cola) i uważałem, że trafiłem do raju.
Ostatecznie przeczytałem Winnetou ponownie jeszcze w młodości, a ostatnio odkryłem, że mój kupiony przez rodziców egzemplarz leży spokojnie w kartonie wraz z innymi skarbami i chyba po cichu, żeby dzieci nie widziały przeczytam go jeszcze raz.
Ostatnio zmieniony przez filipski 2014-07-17, 22:08, w całości zmieniany 1 raz
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
żeby dzieci nie widziały przeczytam go jeszcze raz.
Ty raczej im pokaż, że czytasz tego Winnetou bo jak masz u nich choć odrobinę autorytetu (a zakładam, że dużo więcej niż odrobinę) to pójdą w ślady tatusia.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-07-19, 23:58:09
Nietajenko napisał/a:
filipski napisał/a:
żeby dzieci nie widziały przeczytam go jeszcze raz.
Ty raczej im pokaż, że czytasz tego Winnetou bo jak masz u nich choć odrobinę autorytetu (a zakładam, że dużo więcej niż odrobinę) to pójdą w ślady tatusia.
Odrobinę autorytetu? Tu potrzebne jest raczej coś, co posiadał cieśla Sewruk i chciał sprzedać za flaszkę: charyzmat ojcostwa .
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2016-11-08, 17:20:47
Książka przeczytana. Po raz kolejny
Teraz recenzja. Kiedyś jkao nastolatek czytając wyjątki z języka Winnetou zastanawiałem sie jak on zdołał uniknąć zamknięcia w domu bez klamek. Teraz rozumiem już celowy wybieg autora. Ja jako dzieciak nigdy nie pasjonowałem się książkami indiańskimi, więc tej całej otoczki nie rozumiałem. Z reszta jak pamietam autor ciągnąć postać Winnetou w Niewidzialnych tłumaczył wszystko Monice, która chyba miała podobne obawy o stan umysłu naszego Indianina. Zawsze się zastanawiałem czy "Memoriał" wysłany do władz miał coś w środku o skalpowaniu i fajce pokoju.
Cyk Walenty, teraz ekologia. Zauważyliście, że w książce jest wzmianka o produkowaniu silników nie powodujących tyle zanieczyszczeń. Z reszta sytuacja sie bardzo zmieniła w naszym kraju. Pamiętać jak mieszkając nieopodal Katowic z mojego mieszkania na 10 pietrze pewnego dnia w latach 90 zauważyłem góry na południu. Żona stwierdziła, że chyba grzybki zjadłem, bo do Beskidów mam ponad 50 km w lini prostej. Z czasem góry zaczęły być widoczne coraz częściej i w 2005 kiedy opuszczaliśmy to mieszkanie był to stały element krajobrazu. Czyli "cuś" drgnęło w tym temacie.
Ale przy tej całej zabawie w ekologię chyba trochę idziemy w inną stronę. To, że po mojej wsi jeżdżą autobusy zasilane wodorem (model VanHool A330 na lini X17 w Aberdeenshire) zostawiajac po sobie trochę wilgotny asfalt na przystankach to OK, ale z autami osobowymi to przesada. W pogoni za zyskami firmy ptodukują "ekologiczne" auta, obliczone na 6-7 lat eksploatacji po których zostanie góra eko-śmieci. Mój UAZ z oryginalnym wolgowskim silnikiem na gaźniku z naddatkiem spełnia normy spalin (do 3.5% CO i 1200 HCC) a i przy zastosowaniu nowoczesnych uszczelniaczy przy naprawie silnika nie znaczy swojego terenu olejem. Ma lat 30 i sporo jeszcze pojeździ. A gdyby tak trafił na złomowisko, to nierecyklingowalnych śmieci pozostanie po nim niewiele.
A co do mieszkania w "wigwamie". Gdy ma sie 30 lat to nie problem. Problemem sie to staje w wieku naszych rodziców. I moze dlatego dawniej zbyt wielu ludzi odchodziło zbyt wcześnie.
Korzystając o okresu przymusowej bezczynności czytam sobie po raz kolejny "Winnetou" i nie mogę się nadziwić kunsztowi pisarskiemu Autora.
Najpierw scena przypłynięcia Milczącego Wilka. Abstrahując od realności jego manewrów, nad czym dyskusja przebiega obok w wątku "Nienacki żeglarzem", całość napisana jest genialnie. Czytając to, zapomina się zupełnie, że rzecz dzieje się nad niewielkim jeziorem i dotyczy niewielkiego w gruncie rzeczy jachtu. Czyta się to jak "prawdziwe" morskie, marynarskie historie. Sztorm, wichura, samotny żeglarz...
I taki kawałek - przecież to jest piękne:
Cytat:
A dookoła, jak okiem sięgnąć, rozciągało się rozszalałe jezioro, zewsząd nadbiegały wielkie fale o spienionych grzbietach. Wiatr chłostał nas kroplami piany zerwanej z grzywaczy. Kanu gwałtownie podrywała się do góry, dziobem swym bodąc niebo, potem zaś równie gwałtownie zesuwała się w dół w otwarte na moment czeluście jeziora. I czarny kształt wciąż zbliżał się. Groźny, milczący, cichy.
Jak byłem młody to tego nie doceniałem. Koncentrowałem się na akcji.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
W związku z konkursem odsłuchałem sobie audiobooka z Winnetou i pod koniec przyszła mi do głowy jedna sprawa. Mianowicie w tej powieści panuje ciągle spore, że tak powiem napięcie emocjonalne, bez przerwy ktoś z kimś walczy (najczęściej na słowa, ale też na czyny). Od początku motorowodniaczy i żeglarze, Purtak z Tomaszem i z Winnetou, Krwawa Mary dogaduje bez przerwy Winnetou i wzajemnie, nawet Lady pod koniec mocno dogaduje Tomaszowi, a wcześniej jej Piękny Antonio. Mamy jeszcze 3 opryszków, których trzeba okiełznać, mamy Miss Kapitan, która denerwuje 2 Indian, nawet milicjant czepia się Tomasza (np. za zabranie skalpów). Strasznie stresujący dla Tomasz był ten wyjazd! Oczywiście w innych częściach też jest sporo emocji, ale Winnetou jakoś wbił mi się w pamięć tak bardziej urlopowo, a tymczasem ochrona przyrody jest bardzo stresująca…
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.