Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-09-22, 12:42:19 PSiZF i Żyj i pozwól umrzeć (James Bond) - podobieństwa
PSiZF i James Bond, "Żyj i pozwól umrzeć" — podobieństwa
Czytając “Żyj i pozwól umrzeć” Iana Fleminga ( https://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=409976#409976 ) zauważyłem, że początek książki nosi dziwne podobieństwa z “PS i Zagadkami Fromborka”. Czyżby Mistrzowi książka, druga w cyklu przygód Jamesa Bonda, nie była obca?
Podobieństwa są następujące. Na początku książki Fleminga James Bond stawia się u swojego przełożonego, M-a i otrzymuje od niego nową misję.
Tak samo w książce Nienackiego; pan Samochodzik powrócił właśnie z Francji i udaje się do swojego zwierzchnika dyrektora Marczaka (którego, nawiasem mówiąc, również można by nazwać M-em ), który oświadcza mu, że ma dla niego “nowe, bardzo ważne zadanie”.
W obu wypadkach chodzi o kosztowne historyczne monety, które nie wiadomo skąd nagle pojawiły się na rynku.
Fleming - Widziałeś coś takiego? - M wydobył z kieszonki w kamizelce jakiś przedmiot i rzucił w stronę Bonda. Upadł z cichym brzękiem na czerwoną skórę i leżał, wspaniale połyskując: szeroka na cal moneta bita ze złota. Bond podniósł ją, obrócił, zważył na dłoni.
- Nie, sir. Warta może z pięć funtów.
- Dla kolekcjonera piętnaście. To Rose Noble Edwarda Czwartego.
M znowu pogrzebał w kieszeni i rzucał kolejne wspaniałe złote monety na biurko przed Bondem. Spoglądał na każdą, rozpoznawał je kolejno i określał.
- Double Excellente, hiszpańska, Ferdynand i Izabela, tysiąc pięćset dziesiąty. Ecu au Soleil, francuska, Karol Dziewiąty, tysiąc pięćset sześćdziesiąty czwarty. Double Ecu d'Or, francuska, Henryk Czwarty, tysiąc sześćsetny. Podwójny dukat hiszpański, Filip Drugi, tysiąc pięćset sześćdziesiąty. Ryder holenderski, Charles d'Egmond, tysiąc pięćset trzydziesty ósmy. Kwadrupel genueński, tysiąc sześćset siedemnasty. Podwójny ludwik francuski à la mèche courte, Ludwik Czternasty, tysiąc sześćset czterdziesty czwarty. Po stopieniu warte mnóstwo pieniędzy. Dla kolekcjonerów o wiele więcej, po dziesięć do dwudziestu funtów za sztukę.
Jak dotąd pokazało się w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich miesięcy prawie tysiąc tych i podobnych monet… I ciągle napływają, pojawiają się w bankach, u handlarzy złotem, w sklepach z pamiątkami, i oczywiście najczęściej w lombardach..
Nienacki — A teraz czekam na swoje zadanie.
— Otóż na przestrzeni minionego tygodnia aż z trzech muzeów w różnych miastach Polski otrzymałem następujące wiadomości: muzeum K. nabyło od prywatnego posiadacza srebrny denar „Gnezdun civitas”. Muzeum w L. nabyło denar Mieszka I... słynny „brakteat Jaksy”… Dukat Łokietka”
Zarówno M jak i polski M słusznie podejrzewają, że monety pochodzę z jakiegoś niedawno odkrytego skarbu. W obydwu krajach zostało złamane prawo: w Ameryce dochody pochodzące ze sprzedaży złota płyną do kufrów sowieckiej organizacji odwetowej SMIERSZ (skrót od Śmierć Szpiegom), w Polsce zaś, wiadomo, skarby narodowe zaginione podczas wojny itd.
Jednak i tu, i tam sprzedawcy numizmatów nie czynią niczego nielegalnego.
Fleming W toku przesłuchania Smith oświadczył, że kupił je w Bar-B-Q Siódme Niebo (znany bar w Harlemie) po dwadzieścia dolarów za sztukę od Murzyna, którego nigdy przedtem ani potem nie spotkał. Sprzedaw- ca twierdził, że u Tiffany'ego byłyby warte pięćdziesiąt dolarów sztuka, ale że on potrzebuje natychmiast gotówki, a do Tiffany'ego jest za daleko. Smith kupił jedną monetę za dwadzieścia dolarów i przekonawszy się, że w sąsiednim lombardzie dostałby za nie po dwadzieścia pięć dolarów, wrócił do baru i nabył pozostałe trzy monety za sześćdziesiąt dolarów. Nazajutrz rano zaniósł je do Feina. Nie figuruje w rejestrze skazanych.
Nienacki Sprzedający nie musi zdradzać swych tajemnic. Może odpowiedzieć: „Znalazłem monetę na strychu w starym kufrze”, i kto mu udowodni, że tak nie było?
Odpowiednio Bond i Samochodzik interesują się nie tyle tymi płotkami, lecz osobą, która nimi kieruje.
Dość duże podobieństwo, prawda? Pytanie jest, skąd Nienacki mógłby znać książkę, która w Polsce ukazała się dopiero w 1991 roku? Pytanie tym bardziej ciekawe, iż autor i jego słynny bohater nie po raz pierwszy pojawiają się przecież na naszym radarze…
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2019-09-22, 20:25:45 Re: PSiZF i Żyj i pozwól umrzeć (James Bond) - podobieństwa
John Dee napisał/a:
Dość duże podobieństwo, prawda? Pytanie jest, skąd Nienacki mógłby znać książkę, która w Polsce ukazała się dopiero w 1991 roku? Pytanie tym bardziej ciekawe, iż autor i jego słynny bohater nie po raz pierwszy pojawiają się przecież na naszym radarze…
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-09-22, 22:17:13 Re: PSiZF i Żyj i pozwól umrzeć (James Bond) - podobieństwa
Kpt Petersen napisał/a:
Widzę Johnie że po ponad roku zaczynasz się przekonywać do mojej teorii
It's growing on me.
Teraz to jestem już niemal pewny, że Nienacki znał Fleminga nie tylko z mediów. Tylko w jaki sposób? Teoretycznie mógł przeczytać "Żyj i pozwól umrzeć" po niemiecku, bo książka na ten język przełożona została zaraz w roku jej wydania, 1954. Ale czy władał wystarczająco dobrze niemieckim?
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2019-09-23, 07:27:25
John Dee napisał/a:
Dość duże podobieństwo, prawda?
Mam wątpliwości.
Korzeni zainteresowania monetami należy chyba szukać w pasji archeologicznej Nienackiego i w jego kontaktach nawiązanych w związku z nią. A już w "Wężu morskim" jest motyw pojedynczych monet wypływających na rynek w ten sposób, że dają podstawę do domysłów na temat zdobytej przez kogoś kolekcji. Co prawda to było już po 1954 roku, ale mam wrażenie, że ewolucja intrygi "Zagadek Fromborka" przebiegała inaczej niż sugerujesz. "Wąż morski" ma jeszcze mniej elementów przypominających książkę "Żyj i pozwól umrzeć" niż mają ich "Zagadki Fromborka", a to przecież na podłożu "Węża morskiego" "Zagadki" wyrosły. A raczej ten wątek "Zagadek" o którym mówimy.
Czego nie ma w "Wężu" a jest w "Zagadkach", spośród wymienionych przez Ciebie punktów, to otwierająca akcję rozmowa z przełożonym. Jednak bałbym się formułować hipotezy na tak kruchej podstawie.
Sam mógłbym zauważyć, że są "dziewczyny Bonda", w każdej części inna, a Nienacki lubi otaczać Pana Samochodzika kobietami, w każdym tomie inną. Ale czy to podobieństwo o czymś świadczy? Złoto, zadanie zlecone przez szefa, kobieta - to dość częste pierwiastki w sensacyjnej literaturze. Myślę, że nawet zbieg dwóch z nich jednocześnie nie świadczy o naśladownictwie.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-09-23, 08:55:03
Nie przekonałeś mnie Kyno. Samo pojawienie się monet w jakiejś wcześniejszej publikacji Nienackiego wydaje mi się być bez większego znaczenia dla mojej teorii i raczej ją popiera. Pisząc Węża mógł książki Fleminga jeszcze nie znać. Mimo to stworzył podłoże na którym później mógł dojrzewać inny pomysł, tak jak to było w wypadku Dee i Kelley’a, do których kilkakrotnie powracał.
Nie same monety, lecz ogólnie całe to otwarcie wykazuje tak dużo cech wspólnych, że trudno mi uwierzyć w przypadek. Warunki, w jakich poufna misja zostaje agentowi przekazana, są identyczne. Następnie wyliczone zostają pojedynczo wszystkie monety. Ich proweniencja: w obu wypadkach bardzo podobna. I w końcu, i tu już naprawdę nie potrafię uwierzyć w przypadek, rozpatrywanie kwestii, kto i do jakiego stopnia złamał prawo sprzedając zabytkowe monety. Nie, za dużo tych podobieństw jak na mój smak. Dlatego też czytając te sceny u Fleminga miałem natychmiast silne uczucie déjà vu.
Moim zdaniem Nienacki albo sam czytał powieść, albo została mu ona streszczona przez kogoś, kto ją znał, jeden z redaktorów Odgłosów może, albo nawet i sam Anatol Gupieniec. Jego powinien przecież zainteresować światowy bestseller, w którym tak dużo i szczegółowo rozprawia się o numizmatach.
Ostatnio zmieniony przez John Dee 2019-09-23, 13:05, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-10-02, 08:31:15
Zajrzałem do “Księgi strachów”, by sprawdzić, co Nienacki tam dokładnie pisze o Bondzie, gdyż już nieco zapomniałem, i dobrze zrobiłem. Znalazłem nie tylko potwierdzenie, że Nienacki czytywał Fleminga (“Opis takiej sceny czytałem niedawno w jednej z książek angielskiego pisarza, lana Flemminga”), ale również że znał konkretnie “Żyj i pozwól umrzeć”, gdyż wspomina o walce z ośmiornicą, która tam właśnie ma miejsce (“Bohater jego powieści, nieustraszony James Band, agent nr 007 angielskiego wywiadu - walczył z potworną piętnastometrową ośmiornicą”).
A jeśli znał tę scenę, to znał na pewno również i ową, która tak bardzo przypomina mi początek “Zagadek Fromborka”.
To nie do końca musiało być tak. W tamtym czasie filmy z Bondem w Polsce nie były puszczane ani w kinach ani w TV. Wszyscy wiedzieli, że dlatego, że są "niepoprawne politycznie" i w związku z tym są na cenzurowanym. Nienacki nie bardzo mógł więc, tym bardziej w powieści dla młodzieży napisać, że taki film widział. Jednak w prasie na pewno pojawiały się mniejsze lub większe komentarze do tych filmów, nieraz z ich omówieniami. Stąd raczej Nienacki czerpał o nich wiedzę.
A w książce szybciej przeszło stwierdzenie że „czytał książkę” niż że „widział film”. A tak naprawdę mógł o tym filmie czytać w prasie, ale bardziej poważnie wyglądało sformułowanie że czytał książkę.
Choć w sumie skąd by taką zakazaną książkę mógł mieć? Myślę że trochę się tu zapętlił.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-10-02, 09:07:19
Ale kto tu mówi o filmach, Szara Sowo? “Żyj i pozwól umrzeć” ukazał się przecież dopiero w 1973 roku, książka zaś w 1954. Jeśli Nienacki nawiązuje do niej w 1967 (“Księga strachów”), to musiał mieć na myśli książkę, nie film. Poza tym: w filmie sceny z ośmiornicą nie ma.
W 1966 roku tygodnik "Odgłosy" przedstawił Agenta 007 w reportażu "Coctail z Jamesa Bonda".
Pan Tomasz między innymi wspomina starcie 007 z Doktorem No, o czym jest także w artykule.
Ktoś z redakcji musiał mieć sporą wiedzę o Bondzie, w tym zapewne o ośmiornicy.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-10-03, 07:42:50
Kozak napisał/a:
Ktoś z redakcji musiał mieć sporą wiedzę o Bondzie.
Tym kimś mógł być sam Nienacki. Gdzie indziej wspomina o szpiegowskiej książce Anthony’ego Burgessa, o której “(polscy) krytycy nie mają nawet pojęcia” - zapewne “Tremor of Intent”. Ta też w Polsce zdaje się nigdy się nie ukazała, a on ją znał i cenił.
Nie wykluczone, ale musiał posiadać dostęp do przetłumaczonych książek, fragmentów lub streszczeń.
Cytat:
Gdzie indziej wspomina o szpiegowskiej książce Anthony’ego Burgessa, o której “(polscy) krytycy nie mają nawet pojęcia” - zapewne “Tremor of Intent”. Ta też w Polsce zdaje się nigdy się nie ukazała, a on ją znał i cenił.
Zgadzam się z tobą, ale tak jak napisałem wcześniej, Nienacki musiał korzystać z opracowań swoich znajomych.
Co do Burgessa to kojarzę jedynie Francoisa Burgesa z PS i Fantomas
Ale, ale ...
John Dee napisał/a:
Zajrzałem do “Księgi strachów”, by sprawdzić, co Nienacki tam dokładnie pisze o Bondzie, gdyż już nieco zapomniałem, i dobrze zrobiłem. Znalazłem nie tylko potwierdzenie, że Nienacki czytywał Fleminga (...)
A jeśli znał tę scenę, to znał na pewno również i ową, która tak bardzo przypomina mi początek “Zagadek Fromborka”.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-10-03, 19:14:26
Kozak napisał/a:
musiał posiadać dostęp do przetłumaczonych książek, fragmentów lub streszczeń.
Jeśli streszczeń to bardzo, bardzo obszernych, ale ja stawiam na książki. W rachubę wchodzi chyba tylko przekład niemiecki, bo rosyjskiego raczej nie było. A może kursowała po redakcji jakaś kopia piracka Bonda w języku polskim?
Jeśli streszczeń to bardzo, bardzo obszernych, ale ja stawiam na książki. W rachubę wchodzi chyba tylko przekład niemiecki, bo rosyjskiego raczej nie było. A może kursowała po redakcji jakaś kopia piracka Bonda w języku polskim?
Nie ważne z jakiego języka przetłumaczono, ale napewno ktoś tego dokonał. Przecież fragmenty przedstawiono w tygodniku "Odgłosy"
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-10-04, 21:07:41
Kozak napisał/a:
Nie ważne z jakiego języka przetłumaczono, ale na pewno ktoś tego dokonał. Przecież fragmenty przedstawiono w tygodniku "Odgłosy"
Słusznie. Przyjrzałem się im bliżej i widzę, że pochodzą z trzech różnych powieści:
“James Bond przedstawia się” (“Goldfinger”)
“James Bond zwalcza pokusy” (“Doktor No”)
“James Bond w opałach” (“Doktor No”)
“James Bond leczy reumatyzm” (“Żyje się tylko dwa razy”)
“James Bond uchodzi z Zamku Śmierci” (“Żyje się tylko dwa razy”)
Przekład jest w porządku, ale niekompletny, to znaczy pojawia się w nim tylko to, co najważniejsze; reszta została pominięte. Przykład:
Blofeld and the woman entered, the door was closed and they took their places in two wooden armchairs beneath an oil lamp and a large kitchen clock whose only unusual feature was that, at each quarter, the figures were underlined in red. The hands stood at just after eleven and now, with a loud iron tick, the minute hand dropped one span.
Blofeld i Kono weszli, drzwi zamknęły się za nimi i oboe usiedli na drewnianych krzesłach pod naftową lampą i wielkim kuchennym zegarem.Było kilka minut po godzinie jedenastej.
Tu brakuje prawie ćwierć strony aż do zdania:
Blofeld spoke from the other end of the room. He spoke in English.
Z drugiego końca pomieszczenia odezwał się Blomfeld. Mówił po angielsku.
(Cytaty pochodzą z książki Iana Fleminga “Żyje się tylko dwa razy”.)
Mamy więc dowód, że ktoś w “Odgłosach” posiadał książki Fleminga, co znaczy że i Nienacki mógł, a raczej musiał je znać. Kto wie, może ten ktoś zastosował metodę reportera Gałkowieckiego - 500 złotych za prywatnie sporządzony maszynopis w języku polskim? Ten pomysł z “Węża morskiego” ma może tu swój początek?
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-11-04, 19:45:53
Czy Nienacki władał wystarczająco dobrze językiem niemieckim, by na przykład móc przeczytać sobie "Żyj i pozwól umrzeć" w tym właśnie języku?
Prof. Jerzy Kmieciński twierdzi, że tak. “Ona mówiła po niemiecku i angielsku, Zbyszek mówił z kolei dobrze po niemiecku, więc mogli się dogadać” - https://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=332040#332040 . Myślę, że w takim razie poradziłby sobie również i z Bondem.
To jest dobre pytanie. W szkole miał tego niemieckiego pewnie tylko trochę w liceum. Ale przecież w czasie okupacji mógł gdzieś stykać się z Niemcami, albo może rodzice go uczyli?
Tak czy inaczej jest bardzo duża różnica między "dogadaniem się" z Niemcem, a samodzielnym przeczytaniem książki.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-11-05, 09:56:12
Szara Sowa napisał/a:
Tak czy inaczej jest bardzo duża różnica między "dogadaniem się" z Niemcem, a samodzielnym przeczytaniem książki.
Jest różnica, tyle że moje doświadczenia wyglądają inaczej: dogadanie się z kimś w obcym języku może okazać się znacznie trudniejsze niż uporanie się z tekstem napisanym w tymże języku. W drugim wypadku masz czas, by zdanie, którego znaczenie nie od razu zrozumiałeś przeczytać ponownie, zajrzeć do słownika itd. Myślę, że jeśli Nienacki był w stanie dogadać z kimś po niemiecku to z książką o Bondzie, które aż tak trudne przecież nie są, też na pewno by sobie poradził.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.