Zastanowiła mnie kolejna sprawa. Tomasz przekazuje odzyskane przez Asa kielichy Marczakowi, który marudzi, mówi że Tomasz je ukradł, ale w końcu zmienia protokół i zmusza aby podpisał go także Pietruszka. Czyli tym samym w pełni legalizuje złote kielichy jako odnalezione w drugiej skrytce. A mimo to wysyła Tomasza na milicję aby przyznał się do kradzieży (a w zasadzie mówi tak przed zmianą w protokole, potem już do tego nie wraca, wiec Tomasz idzie tam jakby samodzielnie).
Jeżeli milicja rozpoczęłaby śledztwo i uznała Tomasza za złodzieja, to Marczak byłby wtedy przecież oskarżony o współudział, bo świadomie sfałszował protokół (a kielichy by trzeba oddać Baturze, który wbrew temu o czym jest mowa na posterunku, wcale nie musiałby się ich wyprzeć. Mógłby wymyślić bajkę że umówił się z jakimś klientem, który chce je kupić, a który spędza w tych okolicach urlop).
Podejrzewam, że miał to być głównie ciekawy pretekst do nawiązania przez Tomasza bliższych stosunków z milicją w celu opracowania pułapki na Baturę oraz że Nienacki lubił takie abstrakcyjne, zagmatwane dysputy (rozmowa z porucznikiem), a w tym wypadku miał do tego pretekst.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-09-25, 13:19:06
Szara Sowa napisał/a:
Podejrzewam, że miał to być głównie ciekawy pretekst do nawiązania przez Tomasza bliższych stosunków z milicją
Też to zawsze tak czytałem. Przyszedł czas, by wprowadzić do akcji mundurowych i Nienacki wysilił mózgownicę, by zrobić to jak najbardziej interesująco, co mu się ale nie do końca udało.
Zastanawia mnie jeszcze jak można ocenić zakończenie książki. Otóż tak naprawdę nikt do końca nie wygrywa, ale też nikt do końca nie przegrywa.
Baturowcy zarobili przecież na 3 monetach sprzedanych muzeom. Nie sądzę aby można było te pieniądze odzyskać, skoro transakcje robiły osoby podstawione. Może Baturowców czekały jakieś wyroki ale raczej niewielkie, pewnie w zawieszeniu (np. za samowolne wejście na oktogonu, odłupanie obrazu). Pewnie nawet kradzieży klucza nie da się im udowodnić. W przypadku trzeciego schowka niczego cennego nawet nie zabrali, bo tylko podrabiane klejnoty (co innego gdyby Tomasz dla taniego efektu tych rubinów wcześniej nie podmienił ). A w przypadku kielichów, obraz z TV nie może być dowodem, choć 2 osoby ten obraz oglądały, więc nie wiem czy mogą być wtedy świadkami czy nie? Pamiętajmy, że zapis z monitoringu dopiero całkiem niedawno zaczęto uznawać jako wiarygodny dowód w sprawach karnych. W PRL na pewno tak nie było. Ale jak traktować obraz transmitowany na żywo? Ciekawe… Dodatkowo przecież istniał protokół, że kielichy od początku były u Marczaka...
Paradoksalnie Batura lepiej by wyszedł gdyby nie był tak łaskawy dla Państwa i po prostu wszystkie schowki opróżnił do końca i trzymał je w tajemnicy.
Wtedy Tomasz być może nie wpadłby na jego trop. Wielkim błędem Batury była zbyt szybka sprzedaż monet (trochę chyba naciągana nieostrożność). Batura, który był tak ostrożny w innych kwestiach, nie powinien tego robić, ale cóż, akcja powieści by się wtedy nie zawiązała.
Tak wiec dobro nie do końca wygrało a zło nie do końca przegrało.
Na ale dlatego m.in. Batura mógł się pojawić w kolejnych częściach.
Pomógł: 31 razy Wiek: 45 Dołączył: 26 Maj 2018 Posty: 6117 Skąd: Georgetown, Ontario
Wysłany: 2019-11-08, 17:30:33
Szara Sowa napisał/a:
A w przypadku kielichów, obraz z TV nie może być dowodem, choć 2 osoby ten obraz oglądały, więc nie wiem czy mogą być wtedy świadkami czy nie? Pamiętajmy, że zapis z monitoringu dopiero całkiem niedawno zaczęto uznawać jako wiarygodny dowód (...)
A to nie był tylko podsłuch, bez obrazu? ;) Chyba ze piszesz o sytuacji ponizej
Ja z kolei nie mogłem nigdy wyobrazić sobie jak As płynie/brodzi korytem rzeki, a następnie wyciąga ramiona z pudłem i sięga do namiotu Batury. Z jakiejkolwiek rzeki byśmy to zrobili, to to musi być spora odległość jak na ramiona robota, tym bardziej że to bylo na środku koryta, bo tylko wtedy nie bylo go widać spod wody . Poza tym pudło z kielichami było we wnętrzu maszyny, jak tam mogły sięgnąć te jego witki? Chyba, że też wysuwały się z wnętrza.
Tak czy inaczej, jedynie z Nienackim nigdy nie miałem problemu, żeby dać się ponieść opowieści, jakkolwiek bajkowa by nie była
_________________ Drużyna 2
Ostatnio zmieniony przez Bóbr Mniejszy 2019-11-08, 17:31, w całości zmieniany 1 raz
Jeżeli milicja rozpoczęłaby śledztwo i uznała Tomasza za złodzieja, to Marczak byłby wtedy przecież oskarżony o współudział, bo świadomie sfałszował protokół (a kielichy by trzeba oddać Baturze, który wbrew temu o czym jest mowa na posterunku, wcale nie musiałby się ich wyprzeć. Mógłby wymyślić bajkę że umówił się z jakimś klientem, który chce je kupić, a który spędza w tych okolicach urlop).
Masz Rację - Batura wcale nie musiał wypierać się tych kielichów - posiadanie precjozów nigdy w Polsce nie było zakazane - więc spokojnie mógłby odebrać kielichy jako swoją własność - a Tomasz z Marczakiem musieli by się mocno tłumaczyć - dlaczego ukradli kielichy spokojnemu obywatelowi, którego zawodem wszak był legalny obrót i pośrednictwo w handlu antykami. Jeżeli nie trafili by za kratki za kradzież - w końcu "czynniki partyjne" jakoś by to załatwiły - to ich kariera mogła by zostać złamana.
Może nawet, Marczak dostał by propozycję, aby w zamian za bezkarność oskarżył o wszystko Tomasz, a ten właśnie trafiła za kratki...
Takie nadmierne fantazjowanie Nienackiego, często prowadziło Tomasza zbyt daleko - patrz Atanaryk - rozwiązanie złotych waz Gotów - aż się prosiło o sprawdzenie - a on zamiast sam to zobaczyć, wysyła do Rzyndowej Pawła, który nie ma pojęcia o zabytkach...
... zresztą sam później przyznaje się do porażki : "Ja chciałem być bohaterem z wyobraźnią. Dlatego przegrałem. W życiu zagadki kryminalne mają rozwiązanie o wiele prostsze, niż je sobie wyobrażamy, a jednocześnie znacznie ciekawsze"
Jak widać, nie trwał w tej maksymie i niepotrzebnie komplikował we Fromborku fabułę.
_________________ Wśród dolin, wśród lasów i jezior i kniej. Ktoś szukał przygody. Nie znalazł tam jej. I morze przepłynął. Przemierzył wzdłuż świat. Nie znalazł przygody, Zagubił jej ślad.
Jeżeli milicja rozpoczęłaby śledztwo i uznała Tomasza za złodzieja, to Marczak byłby wtedy przecież oskarżony o współudział, bo świadomie sfałszował protokół (a kielichy by trzeba oddać Baturze, który wbrew temu o czym jest mowa na posterunku, wcale nie musiałby się ich wyprzeć. Mógłby wymyślić bajkę że umówił się z jakimś klientem, który chce je kupić, a który spędza w tych okolicach urlop).
Masz Rację - Batura wcale nie musiał wypierać się tych kielichów - posiadanie precjozów nigdy w Polsce nie było zakazane - więc spokojnie mógłby odebrać kielichy jako swoją własność - a Tomasz z Marczakiem musieli by się mocno tłumaczyć (...)
Nie tak do końca. Batura musiałby udowodnić, że wszedł legalnie w posiadanie kielichów. Wskazać pochodzenie, formę zakupu, źródło sfinansowania transakcji, a także podać dane klienta któremu chciałby je sprzedać. Kielichy były bezcenne, więc podejrzewając możliwość popełnienia przestępstwa przez Baturę, on i jego przyjaciółka, zapewne zostaliby zatrzymani na 48 godzin w milicyjnym areszcie, czyli do zweryfikowania przekazanych przez handlarza informacji. Wersja wydarzeń przedstawiona na posterunku przez Pana Samochodzika i potwierdzona przez Marczaka, zapewne dla milicji byłaby bardziej przekonywująca. Aby tak się stało Z. Nienacki chyba dlatego komendantem posterunku we Fromborku uczynił oficera milicji. W realu, w tamtym okresie komendant posterunku był w stopniu starszego sierżanta.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Kozak 2019-11-09, 10:37, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-11-10, 00:07:30
Szara Sowa napisał/a:
W przypadku trzeciego schowka niczego cennego nawet nie zabrali, bo tylko podrabiane klejnoty (co innego gdyby Tomasz dla taniego efektu tych rubinów wcześniej nie podmienił ).
W prawie karnym to trochę inaczej wygląda. Panowie Waldemar B. i Franciszek NN. działali zmierzając bezpośrednio do skutku w postaci zaboru dóbr materialnych i z przyczyn niezależnych od nich skutek nie mógł zaistnieć. Klasyczny przykład tzw. usiłowania nieudolnego. Kary byłyby nieco więc mniejsze niż za przestępstwo materialne dokonane.
Szara Sowa napisał/a:
Zastanowiła mnie kolejna sprawa. Tomasz przekazuje odzyskane przez Asa kielichy Marczakowi, który marudzi, mówi że Tomasz je ukradł, ale w końcu zmienia protokół i zmusza aby podpisał go także Pietruszka. Czyli tym samym w pełni legalizuje złote kielichy jako odnalezione w drugiej skrytce. A mimo to wysyła Tomasza na milicję aby przyznał się do kradzieży (a w zasadzie mówi tak przed zmianą w protokole, potem już do tego nie wraca, wiec Tomasz idzie tam jakby samodzielnie).
Jeżeli milicja rozpoczęłaby śledztwo i uznała Tomasza za złodzieja, to Marczak byłby wtedy przecież oskarżony o współudział, bo świadomie sfałszował protokół (a kielichy by trzeba oddać Baturze, który wbrew temu o czym jest mowa na posterunku, wcale nie musiałby się ich wyprzeć. Mógłby wymyślić bajkę że umówił się z jakimś klientem, który chce je kupić, a który spędza w tych okolicach urlop).
Strasznie to wszystko przekombinowane. "Jeżeli..." itp.
Marczak mówiąc o kradzieży przejaskrawia sytuację, bo przecież wie, że Waldemar rąbnął te kielichy, ale nie miał na to dowodów w rozumieniu prawa karnego oczywiście. I wie że tak podejdą do sprawy organy ścigania. PS przy pomocy Ali zatarł ślady przestępstwa Waldemara, ale za to odzyskał fanty. Marczak pomógł mu zatrzeć ślady poprzez poprawkę do protokołu, ale kazał zawiadomić organy. Dlatego organy uczepiły się nie kielichów, tylko przyłapały Waldka i Franka na gorącym uczynku.
Organy wszczynające na serio postępowanie po deklaracji PS-a o kradzieży? Toż to czysty ziobryzm. I do tego zapytany przez organy Waldek upiera się, że jest właścicielem kielichów, z którymi - póki co - nie wie co się stało - też mi bardziej pasuje do naszych czasów .
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2019-11-10, 12:05, w całości zmieniany 2 razy
Toż to czysty ziobryzm. I do tego zapytany przez organy Waldek upiera się, że jest właścicielem kielichów, z którymi - póki co - nie wie co się stało - też mi bardziej pasuje do naszych czasów
Jeszcze jedna, nieznana do dzisiaj twarz Nienackiego. Okazuje się, ze był futurystą, podobnie jak Lem czy Zajdel
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-11-10, 19:34:36
Even napisał/a:
Z24 napisał/a:
Toż to czysty ziobryzm. I do tego zapytany przez organy Waldek upiera się, że jest właścicielem kielichów, z którymi - póki co - nie wie co się stało - też mi bardziej pasuje do naszych czasów
Jeszcze jedna, nieznana do dzisiaj twarz Nienackiego. Okazuje się, ze był futurystą, podobnie jak Lem czy Zajdel
To nie Nienacki, tylko wariacje na temat. Nie moje przecież...
_________________ Z 24
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Pomógł: 6 razy Wiek: 46 Dołączył: 17 Lut 2015 Posty: 170 Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2021-11-10, 22:01:19
Szara Sowa napisał/a:
Paradoksalnie Batura lepiej by wyszedł gdyby nie był tak łaskawy dla Państwa i po prostu wszystkie schowki opróżnił do końca i trzymał je w tajemnicy.
Dokładnie! Podczas lektury „Zagadek Fromborka” też mnie gryzło pytanie: Dlaczego Batura, człowiek przebiegły i sprytny, zdecydował się na podmianę trzech monet i podpowiedź Pietruszce (przez pannę Anielkę) gdzie jest pierwszy schowek? O wiele korzystniej byłoby dla Batury opróżnić pierwszy schowek w całości i nic nie mówić Pietruszce. W ten sposób Batura kupował też sobie czas — Pietruszka wciąż szukałby pierwszego schowka, a Waldek mógłby już szukać drugiego. Nawet jeśli Pietruszka wpadłby na pomysł sprawdzenia grobu na cmentarzu, to przy braku skarbu mógłby stwierdzić, że się pomylił a schowek jest gdzie indziej (albo że schowek został już opróżniony znacznie wcześniej).
To samo pytanie przy drugim schowku: po co podmieniać kielichy i zwabiać Tomasza i Zosię w zasadzki. Czy nie lepiej opróżnić schowek i siedzieć cicho?
Takich pytań mam więcej:
Czemu Batura zdecydował się na szybką sprzedaż trzech monet? Ponoć taki cwany, a tylko sprowadził sobie na kark pana Tomasza. Dodatkowo musiał doglądać sprzedaży, zamiast siedzieć we Fromborku, szukać schowków numer dwa i trzy oraz patrzeć na ręce Pietruszce.
Dlaczego wszyscy szukali schowków po kolei: najpierw przez tydzień myśleli nad numerem jeden, potem przez około trzy tygodnie (!) na numerem dwa, a na koniec zabrali się za numer trzy. Nie łatwiej by zabrać się za wszystkie schowki na raz? Podumać nad jedynką, sprawdzić słownik niemiecki w kwestii dwójki…
Skoro Batura zdecydował się na zamienianie skarbów, to dlaczego Cagliostro zawozi do Fromborka srebrne puchary i fałszywe rubiny grubo ponad trzy tygodnie od rozpoczęcia poszukiwań? Co gdyby Pietruszka wpadł wcześniej na schowek nr dwa albo trzy?
Skoro Batura pojechał do Łodzi nadzorować sprzedaż brakteatu Jaksy, to czemu przy okazji nie zabrał ze sobą rubinów i kielichów do Fromborka? Transport tych fantów samochodem Pana Tomasza (i kłopotliwe przekazywanie ich we Fromborku) to dodatkowe ryzyko.
Dlaczego we Fromborku Cagliostro przekazał na początku tylko puchary, a rubiny trzymał przy sobie? To tylko zwiększało ryzyko demaskacji przez Pana Samochodzika.
Jak dla mnie jedyna dobra odpowiedź, to ta zasugerowana przez Szarą Sowę.
Szara Sowa napisał/a:
… akcja powieści by się wtedy nie zawiązała.
Tak wiec dobro nie do końca wygrało a zło nie do końca przegrało.
Na ale dlatego m.in. Batura mógł się pojawić w kolejnych częściach.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-11-10, 23:04:21
Jeśli chodzi o dyskretne podmianki zabytków na falsyfikaty lub przedmioty w gorszym gatunku, to zabawa ma wbrew pozorom sens. Sprzedaż trzech monet wzbudziła zainteresowanie Marczaka i PS, a co dopiero jakby na rynek runęła ich większa ilość.
Pozostałe zastrzeżenia... No cóż po pobieżnej lekturze trzeba przyznać rację koledze Montparnasse' owi . Konstrukcja fabularna jest... hmmm... taka sobie .
Natomiast w powieści, która była półfabrykatem ZF, tj. w "Wężu Morskim", konstrukcja jest stalowa.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2021-11-10, 23:04, w całości zmieniany 1 raz
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Pomógł: 6 razy Wiek: 46 Dołączył: 17 Lut 2015 Posty: 170 Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2021-11-13, 20:21:26
Z24 napisał/a:
Niby Bigos miałby znaleźć w piwnicy cztery filiżanki z parującą jeszcze kawą?
A tak w temacie kawki zamiast czegoś procentowego, to przecież w PSiZF mamy scenę w kawiarni portowej. W pewnym momencie Waldek Batura wznosi przecież toast … kawą („Wypijmy po łyku kawy na cześć niezwykłych sukcesów pana magistra Pietruszki.”). Wydumane jak dla mnie…
A i samo określenie „kawiarnia portowa” brzmi dość groteskowo jeśli pamiętać że mówimy o czasach gomułkowskiego PRLu. Zupełnie jakby redaktor zasugerował Nienackiemu aby zamiast baru i wódki, była kawa i kawiarnia. Tak jak w tym dowcipie o bacy, co to zamiast pić wódki miał czytać książkę („A jak po trzynastej otwierają księgarnię, to kupujemy po książce i dalej czytamy…”)
Nie mogę co prawda pamiętać Fromborka z czasów gomułkowskich (choć akcja PSIZF to chyba już wczesny Gierek?), ale istnienie w rejonie portu jakiejś kawiarenki jak najbardziej mogę sobie wyobrazić. W końcu chodzi tam o przystań pasażerską, gdzie latem nie brakowało rodzin z dziećmi, więc kawiarnia z kawą, ciastkami czy lodami pasuje mi tam nawet bardziej niż jakaś zadymiona tawerna dla marynarzy
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-11-14, 21:28:15
Piotrus napisał/a:
Nie mogę co prawda pamiętać Fromborka z czasów gomułkowskich (choć akcja PSIZF to chyba już wczesny Gierek?), ale istnienie w rejonie portu jakiejś kawiarenki jak najbardziej mogę sobie wyobrazić. W końcu chodzi tam o przystań pasażerską, gdzie latem nie brakowało rodzin z dziećmi, więc kawiarnia z kawą, ciastkami czy lodami pasuje mi tam nawet bardziej niż jakaś zadymiona tawerna dla marynarzy
W szczególności, że jest to miejscowość turystyczna, a nie z prawdziwego zdarzenia port przeładunkowy czy nawet rybacki. Ja nigdy nie czułem ani nie czuję teraz żadnego dysonansu poznawczego kontemplując tę scenę.
Znacznie większy dysonans poznawczy miałem w 81' kiedy rozpoczynałem studia na UW. zaraz jakoś tak na początku był wieczorek rozpoznawczy mojego wydziału i roku w klubie studenckim Hybrydy. Dysonans poznawczy powstawał właśnie z powodu tego przymiotnika "studencki". Jakie alkohole! ...jakie ceny....! W każdym razie wyszedłem dość szybko, głodny, trzeźwy i wściekły, zupełnie jak Portos z obiadu u prokuratorowej.
Jeden plus: DJ przypomniał mi pewien zapomniany kawałek...
Przyrzekłem sobie, że moja noga więcej tam nie postanie: potem bywałem tam tylko na giełdach płytowych, a jeszcze później wyłącznie w ramach obowiązków służbowych.
PS. Akcja ZF dzieje się w sierpniu 71' czyli za bardzo wczesnego Edwarda.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2021-11-14, 21:33, w całości zmieniany 3 razy
Pomógł: 6 razy Wiek: 46 Dołączył: 17 Lut 2015 Posty: 170 Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2021-11-14, 21:57:39
Z24 napisał/a:
[Ja nigdy nie czułem ani nie czuję teraz żadnego dysonansu poznawczego kontemplując tę scenę.
Czytając ZF i inne Samochodziki też gładko przechodziłem przez takie sceny w kawiarniach. Ostatnio jednak przeczytałem Węża Morskiego, gdzie też jest sprawa kryminalna, jednak w tle jest sporo wódki, pijaństwa i nierządu. Po tej lekturze podejrzliwym okiem łypię na niektóre opisy w Samochodzikach.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.