Samo czekanie na prom i opisy samochodów z bagażami na dachach też.
Do dzisiaj kursuje prom przez Wisłę pomiedzy Swibnem a Mikoszewem. Sporo turystów i wczasowiczów korzysta z tego skrótu na Mierzeję Wiślaną. Oczywiście Syrenek, Wartburgów i Simek z oczywistych względów jak na lekarstwo A kolejka do promu czasami bardzo długa...
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
Do dzisiaj kursuje prom przez Wisłę pomiedzy Swibnem a Mikoszewem. Sporo turystów i wczasowiczów korzysta z tego skrótu na Mierzeję Wiślaną. Oczywiście Syrenek, Wartburgów i Simek z oczywistych względów jak na lekarstwo A kolejka do promu czasami bardzo długa...
Potwierdzam. Ostatnio jechałem z Jantaru do Twierdzy Wisłoujście przy Westerplatte i byłem 24-ty w kolejce. Przepłynąłem dopiero drugą zmianą.
Przypominam także o istniejącej i funkcjonującej małej przeprawie promowej z Iławy na Wielką Żuławę. Prom zabiera jednorazowo na pokład dwa auta i czasem także trzeba poczekać.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-08-12, 10:59:15
W drugiej połowie 90-tych miałem kilkakroć takie przygody jak nie w samym Świnoujściu, to w przeprawie obsługującej to miasto, ale jakieś 7 km na południe, w Karsiborze. Dzik przyłaził do kolejki oczekującej (czasem dość długo) na prom samochodów i domagał się żywności. Co też i dostawał. Dawał się filmować. Tylko co to miało wspólnego z PRL?
_________________ Z 24
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2016-08-22, 09:48:59
Klimaty PRL:
Zamawianie rozmow. Cytat (niedoslowny i nie pamietam z ktorej ksiegi): "na blyskawiczna do Warszawy trzeba bylo nieco poczekac"
Towar luksusowy w postaci puszki bodajze z ananasami przechowywany przez jednego z harcerzy w "Ksiedze strachow"
Ponadto w nawiazaniu do PRL zastanawialo mnie jak taki skromny czlowiek jak Pan Tomasz mogl sobie pozwolic na tankowanie wechikulu we Francji. Czyby wszytko mial fundowane przez zapraszajacych?
Z że to zamawianie to było chyba kiedyś wszędzie. U nas może po prostu, z uwagi na ogólne zacofanie skończyło się później (gdzieś ok. 1994 r.).
Kiedy się skończyło zamawianie nie pamiętam, ale już od początku lat siedemdziesiątych możliwe było łączenie automatyczne pomiędzy abonentami większych miast. W 1974 roku używałem już automatu wrzutowego z możliwością automatycznych połączeń międzymiastowych. Trzeba było tylko znać numer kierunkowy.
Jeszcze wcześniej znając numery kierunkowe można było łączyć się w telekomunikacyjnej sieci kolejowej. Tam nawet w większych miastach zamiast sygnału ciągłego była słowna zapowiedź nazwy miasta, a w mniejszych skrót nazwy alfabetem Morse'a
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2016-08-22, 20:29:50
CPN napisał/a:
Ponadto w nawiazaniu do PRL zastanawialo mnie jak taki skromny czlowiek jak Pan Tomasz mogl sobie pozwolic na tankowanie wechikulu we Francji. Czyby wszytko mial fundowane przez zapraszajacych?
Tak, mamy podstawy (graniczące z pewnością) sądzić, że koszty podróży Tomasz nie pokrywał bynajmniej z własnej kieszeni, lecz że ponieśli je Karen lub/oraz baron de Saint-Gatien.
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2019-05-30, 14:37:36
We Francji chyba faktycznie się nasz bohater obłowił, bo dostał gratis nowy silnik i komplet opn do pojazdu. A czy przytulił jakąś gotowizne, to już jest mniej prawdopodobne.
Słucham sobie UFO i jakoś tak się zastanawiam jak faktycznie wyglądało życie urzędnika na delegacji.
Zdaje się taki mógł kupić po bankowym kursie (czyli o wiele korzystniej niż kurs czarnorynkowy) pewną ilość dewiz. I czy faktycznie nie było go stać na lufe w hotelu? Równowartość trzech dolców za "natlenienie" Marczaka to nie jest chyba zbyt wygórowana kwota.
Moja babcia w końcówce lat 70 wyjeżdzała w odwiedziny do córki do Richtig Fajnych Niemiec to oficjalnie mogła kupić w banku 60 DM (czyli ze 30 dolarów); ale spokojnie brała ze 200-300.
To chyba nie jest kwestia "nie było go stać". W tamtych czasach walutę natychmiast przeliczano na zarobki w kraju. Na szybko nie udało mi się znaleźć wysokości diet z pierwszej połowy lat 80tych ale w 1994 dieta na Kolumbię wynosiła 33 dolary a koszt hotelu 80 dolarów. O ile dobrze pamiętam to nadal 33 dolary dla urzędnika państwowego to było sporo pieniędzy. Ludzie sporadycznie mający szansę na zagraniczną delegację nie wydawali dolarów na alko w hotelowej knajpie.
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2019-05-30, 17:35:10
Nie o to mi chodzi. Zastanawiam się ile kosztował dolar na czarnym rynku w momencie pisania powieści.
Przypominam, że w podobnie osadzonych czasowo Skiroławkach Niegłowicz ma ze sobą „zielone” i przez przypadek hotelowa panna dostaje $50. Nie sądzę, aby to były jego całe zasoby, gdy wyjeżdżał. A w kultowym Borewiczu w odcinku „Brudna sprawa” Ewa Grabik sobie winszuje także pół stówki zielonych za udostępnienie swoich (dyskusyjnych w/g mnie) wdzięków.
W 85 miałem do wydania 5 dolarów, które w peweksie przepuściłem na kasety magnetofonowe (dolar za sztukę). A zdaje się sprzęt Atari kosztował w tym samym Peweksie 200 baksów. Gdzie tu 3 dolary za usługę natleniania Marczaka.
Po prostu zastanawia mnie czy ZN wiedział, że 50 centavos które Mardzak wspaniałomyślnie podarował Tomaszowi to jeden cent.
Ponadto należy ustalić kiedy się akcja dzieje. Gdy przyjmiemy, że 2-3 lata po Niewidzialnych to daje nam rok 77 (Operacja Żagiel 74).
A z kolei gdy przyjmiemy za pewnik wyjaśnienia Ufika, że siedzi w wariatkowie kilkanaście lat a przyleciał w 1970 to nam daje połowę lat 80.
To trzeba odnosić do średniej pensji. Wg kursu czarnorynkowego średnie zarobki w Polsce w latach 80-tych wynosiły 20-30 dolarów. W latach za Gierka było to chyba zauważalnie więcej. Bo kurs czarnorynkowy z lat 80-tych był sztucznie zaniżony przez kryzys, inflację a tym samym przez ciąg ludzi na twardą walutę, która gwarantowała zachowanie wartości pieniądza.
Jednakowoż, z tego co mi się kojarzy, to kurs oficjalny (o wiele korzystniejszy dla złotówki) był tak naprawdę bardziej realny pod względem gospodarczym, niż ten czarnorynkowy, pompowany też sztucznie przez cinkciarzy (chodzi o porównanie cen, zarobki w innych krajach). Z 30$ to faktycznie bylibyśmy wtedy "za murzynami", a przecież nigdy aż tak źle nie było.
Nie wiem jakie to ma znaczenie ale tu jest to opisane.
Nie do końca zgadzam się z tym co tam jest napisane. Średnia pensja w 1989 roku oscylowała w okolicach 300 000. Rzeczywiście 0,5 l wódki Żytniej kosztowało w Pewexie 1 $. Opłacało się kupić "bony", wtedy pewexowska wódka była tańsza od kupionej za złotówki. Dolary w latach siedemdziesiątych (pod Pewexem) kosztowały sporo poniżej 100zł.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-30, 23:22:39
Even napisał/a:
Średnia pensja w 1989 roku oscylowała w okolicach 300 000.
Ja na początku 89' w nowo organizującej się firmie wyciągałem miesięcznie 35 tys. A bywało, że ludzie od zwykłej roboty wyciągali po 150 tys. Moje zarobki nie były duże, ale miałem jeszcze sporo wolnego czasu . Pod koniec czerwca mieliśmy ekstra robotę i dostałem 100 tys premii a potem na początki sierpnia jeszcze 80 tys. Nieźle bawiłem się w te wakacje Na początku 90' wyciągałem rzeczywiście 300 tys. a chyba późną wiosną po raz pierwszy przekroczyłem milion. W lipcu tego roku w zajeździe w Stańczykach na Mazurach było bajecznie tanie piwo, bo po 2 tys. za butelkę 0,5 l. W Mielnie nad morzem piwo było po 4-4,5 tys.
Even napisał/a:
Dolary w latach siedemdziesiątych (pod Pewexem) kosztowały sporo poniżej 100zł.
Tak jest. Chyba 70-80, w drugiej połowie 70-tych.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2019-05-30, 23:26, w całości zmieniany 1 raz
Ja na początku 89' w nowo organizującej się firmie wyciągałem miesięcznie 35 tys.
W 1989 roku szalała w Polsce chyba największa inflacja od reformy Grabskiego. Rzeczywiście na początku roku mogłeś tyle zarabiać. A rok później 10 razy tyle
Z24 napisał/a:
ludzie od zwykłej roboty wyciągali po 150 tys
Czyli rok później około półtora miliona
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2019-05-31, 10:32:24
Latem 89 roku pracownicy na taśmie we Fiacie w Tychach brali Ok 200-250 tys. Jako praktykant dostałem wtedy 20tys.
Nie wiem po ile wtedy był dolar, ale rok później uwolniono ceny dolara i powstały kantory - dolar za 9,5 tyś (czyli 95 groszy obecnych - denominacja chyba w 94). Nie pamiętam ile zbierałem za fuchy na studiach, ale w 96 dostałem moją pierwszą pracę za 1200 PLN (czyli 12 starych milionów).
W 97 nowy maluch kosztował wtedy 8.000, a telefon komórkowy Centertel Nokia 720 połowę tej kwoty.
Cena rozmów: 1.5 PLN/mi w szczycie i 0.30 PLN po 22 (taniej niż TPSA). Wchodziły wtedy telefony GSM, aktywacja w PLUS GSM (tylko SIM) to 601 zł (plus VAT), rozmowy też jakoś koszmarnie drogie były.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.