Pomógł: 48 razy Dołączył: 13 Sty 2013 Posty: 6785 Skąd: PRL
Wysłany: 2017-11-29, 23:58:08 Gust muzyczny Zbigniewa Nienackiego
Czy wiemy czego słuchał nasz ulubiony pisarz: szant, rocka, zespołu Mazowsze a może Mieczysława Fogga? Jaki miał sprzęt grający, adapter, magnetofon szpulowy, a może późnej jakiegoś kaseciaka? Czy zdarzało mu się zajrzeć na jakąś potańcówkę w Jerzwałdzie, wszak jego mieszkańcy poniekąd go inspirowali?
W Niesamowitym Dworze naigrywa się z big beatu. W Winnetou utyskuje na Karolinkę i Paryskiego Gavroche'a. Myślę że najbliżej mu byłoby do Mietka Fogga.
Nie wiem czy z big beatu jako takiego, raczej z Bigosa i Basieńki.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-11-30, 11:27:32
bans napisał/a:
Gdyby wnioskować z jego książek - to chyba był zupełnie niewrażliwy na muzykę i nie słuchał niczego.
Też mam takie wrażenie.
_________________ Drużyna 5
bans [Usunięty]
Wysłany: 2017-11-30, 12:11:26
W "Raz w roku w Skiroławkach" Joachim Niegłowicz gra koncert, w tej książce pojawiają się tez wspomnienia o jego matce - pianistce.
Swoją drogą - co on tam wtedy grał? "zdaje się że coś Wieniawskiego" mówi pani Basieńka, Lubiński zaś myśli o "Sonacie kreutzerowskiej", ale w kontekście noweli Tołstoja,a nie utworu Beethovena.
Rzekłbym, że gust muzyczny Nienackiego był tak samo mało wyrafinowany jak jego predylekcje kulinarne.
Ogólnie - bardzo możliwe, że masz rację. Z tego akapitu można wnioskować coś trochę innego: to, że słabo rozeznawał się wśród współczesnych zespołów i wykonawców. Trochę go pod tym względem rozumiem. Podejrzewam, że większość współczesnej muzyki puszczał mimo uszu i nie przywiązywał do niej wagi.
Oczywiście zainfekowanie bakcylem muzyki ma przeważnie miejsce wcześnie w życiu, a opinia prawie pięćdziesięciolatka na ten temat tak naprawdę nikogo nie interesuje. Ciekawszym pytanie byłoby raczej, dlaczego nasz pisarz tego bakcyle nie złapał, gdy był jeszcze w wieku swoich czytelników?
Odpowiedź jest być może bardzo prosta. Jazz był muzyką jego generacji, a młodemu Zbyszkowi, który z wiadomych przyczyn znalazł się zawodowo na dość cienkim lodzie, nie wypadało interesować się psującą młodzież i szerzącą imperialistyczne idee muzyką - mimo, że w przedodwilżowym okresie mało gdzie w Polce można było znaleźć lepszy jazz niż w Łodzi.
Muzyka, jaka jemu była “dozwolona”, wspierała zapewne szlachetne dzieło budowy socjalizmu i wykonywana była nie przez tria jazzowe, lecz przez trójki murarskie lub rozradowane przodownice-traktorzystki, obrabiające zdrowe socrealistyczne pola wolne od jazzowej stonki.
Pomógł: 31 razy Wiek: 45 Dołączył: 26 Maj 2018 Posty: 6117 Skąd: Georgetown, Ontario
Wysłany: 2019-05-12, 04:01:17
Nietajenko napisał/a:
W Niesamowitym Dworze naigrywa się z big beatu. W Winnetou utyskuje na Karolinkę i Paryskiego Gavroche'a. Myślę że najbliżej mu byłoby do Mietka Fogga.
Odnoszę wrażenie, że w Winnetou on tę muzykę krytykował nie z racji gustu, lecz z powodu niewłaściwego jej użytkowania, tj. w miejscach z założenia służących odpoczynkowi grano ją w taki sposób, że przeszkadzała. W dodatku o ile pamiętam, było też tam coś o odkręceniu "regulatora" na maksimum, co powodowało duże zniekształcenie brzmienia. Ale bigbit rzeczywiście mógł mu nie pasować. Dla ludzi "przedwojennych" to często była zbyt nowoczesna muzyka, której nie rozumieli. Podobne zdanie o tym nurcie miała moja o pięć lat młodsza od Nienackiego babcia
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-12, 15:16:41
John Dee napisał/a:
Odpowiedź jest być może bardzo prosta. Jazz był muzyką jego generacji, a młodemu Zbyszkowi, który z wiadomych przyczyn znalazł się zawodowo na dość cienkim lodzie, nie wypadało interesować się psującą młodzież i szerzącą imperialistyczne idee muzyką - mimo, że w przedodwilżowym okresie mało gdzie w Polce można było znaleźć lepszy jazz niż w Łodzi.
Muzyka jego generacji.. Jeśli chodzi o jazz, to zawsze był on muzyką dość albo nawet bardzo elitarną. Także i w Stanach żeby jej posłuchać, trzeba było się nieco wysilić, bo absolutnie nie był powszechnie grany ani tym bardziej puszczany w stacjach radiowych.
Myślę, że ludzie z tamtego rzutu byli wtedy przeważnie za bardzo zapracowani, żeby słuchać czegoś więcej niż tego, co było w radio i na płytach. Oczywiście ZN, jako inteligent nie pierwszego już pokolenia, miał łatwiej. No i ocierał się też - jak można sądzić zwłaszcza na podstawie wzmianek w "Zabójstwie Herakliusza Pronobisa" - o środowisko bohemy łódzkiej pierwszych lat powojennych.
Ale generalnie rzecz ujmując, wydaje mi się, że muzyka nie znaczyła dla niego tak wiele.
Bóbr Mniejszy napisał/a:
W Niesamowitym Dworze naigrywa się z big beatu. W Winnetou utyskuje na Karolinkę i Paryskiego Gavroche'a. Myślę że najbliżej mu byłoby do Mietka Fogga.
Odnoszę wrażenie, że w Winnetou on tę muzykę krytykował nie z racji gustu, lecz z powodu niewłaściwego jej użytkowania, tj. w miejscach z założenia służących odpoczynkowi grano ją w taki sposób, że przeszkadzała. W dodatku o ile pamiętam, było też tam coś o odkręceniu "regulatora" na maksimum, co powodowało duże zniekształcenie brzmienia.
Jak najbardziej. W każdym razie mnie to też wpieniało i wpienia nadal.
Bóbr Mniejszy napisał/a:
Dla ludzi "przedwojennych" to często była zbyt nowoczesna muzyka, której nie rozumieli. Podobne zdanie o tym nurcie miała moja o pięć lat młodsza od Nienackiego babcia
Mój brat i ja też musieliśmy sporo popracować na rodzicami...
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-12, 16:11:50
Z24 napisał/a:
Ale generalnie rzecz ujmując, wydaje mi się, że muzyka nie znaczyła dla niego tak wiele.
I to chyba jest sedno sprawy. Nienacki nie lubił pewnych rodzajów muzyki - głośnej, nowoczesnej, inwazyjnej. Szczególnie na łonie natury. Ale też mam wrażenie, że nie traktował muzyki jako... nie bardzo wiem, jak to określić. Części codziennego życia? Przyjemności? Hobby?
Owszem, mógł wybrać się na koncert albo potańcówkę i dobrze się bawić. Ale nie widział dla muzyki miejsca w swoim świecie. W "Niesamowitym dworze" mamy dialog, który pokazuje to podejście w praktyce:
"— A pan, panie kolego, dlaczego studiował pan historię sztuki? Czy nie lepiej
było wstąpić do „Czerwono-Czarnych" albo zgoła do różowych w kropki pomarańczowe? Czy sądzi pan, że pańskie umiejętności muzyczne okażą się przydatne przy organizowaniu muzeum w Janówce?
— Pan nie lubi muzyki? — zdziwił się kolega Bigos.
— Lubię. Nawet big-beat. Ale wolałbym widzieć w panu przyszłego pracownika naukowego.
— Jedno drugiemu nie przeszkadza — lekceważąco machnął ręką kolega Bigos."
I wypada się z Bigosem zgodzić, podczas gdy słowa pana Tomasza to jedno wielkie "co ma piernik do wiatraka?". Pan Tomasz hobby Bigosa potraktował jako coś określającego jego charakter, bardzo ważnego, konkurencyjnego wobec pracy. Tak jakby nie dało się po prostu lubić muzyki na co dzień, od razu trzeba się jej poświęcać.
W serii można zauważyć, jak zmieniało się podejście Nienackiego do muzyki. W "Wyspie złoczyńców" Tomasz słucha radia w samie (m.in. porannego koncertu) - zresztą sam poleca zainstalować odbiornik w samochodzie. W "Templariuszach" nastawia koncert symfoniczny, ale tylko by uniknąć rozmowy z Anką i przyznaje, że nie powinno się słuchać muzyki nad wodą. W "Winnetou" i "Niewidzialnych" radio i muzyka są ukazane bardzo negatywnie - owszem, chodzi o hałas, ale nie dostajemy żadnej przeciwwagi poza "szumem wiatru i fal" czy jakoś tak. W "Złotej rękawicy" mamy radio na "Krasuli", ale nieużywane. Nigdy chyba też nie dostajemy wzmianki, by bohater słuchał czegoś jako "tła" - czy to podczas podróży, czy w domu.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-05-12, 21:02:38
Dobra analiza i podsumowanie, Garamon.
Nie można mu się jednak dziwić, bo tego bakcyla łapie się wcześnie, w dzieciństwie albo młodości, a on, wiadomo, na wygnaniu, poniewierał się gdzieś u obcych ludzi, prawdopodobnie nie mogąc tam nawet posłuchać radia. A w pierwszych powojennych latach, z powrotem w Łodzi, zapewne też długo nie, no a potem było na to już za późno.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-12, 23:35:32
John Dee napisał/a:
Nie można mu się jednak dziwić, bo tego bakcyla łapie się wcześnie, w dzieciństwie albo młodości, a on, wiadomo, na wygnaniu, poniewierał się gdzieś u obcych ludzi, prawdopodobnie nie mogąc tam nawet posłuchać radia. A w pierwszych powojennych latach, z powrotem w Łodzi, zapewne też długo nie, no a potem było na to już za późno.
Jakoś mi się nie chce wierzyć w tę teorię.
Ja pierwszy w miarę porządny sprzęt muzyczny w postaci mono-kasprzaka miałam w wieku kilkunastu lat. A nie wyobrażam sobie egzystowania na dłuższą metę bez muzyki. Znam natomiast domy i auta, w których nic nie gra - choć ich właściciele mieli magnetofony dużo wcześniej i to zachodnie. Chyba po prostu niektórym muzyka nie jest niezbędna do życia.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-13, 07:28:38
Berta von S. napisał/a:
Znam natomiast domy i auta, w których nic nie gra - choć ich właściciele mieli magnetofony dużo wcześniej i to zachodnie. Chyba po prostu niektórym muzyka nie jest niezbędna do życia.
I dla mnie takim przypadkiem jest Nienacki, zwłaszcza mazurski. Muzyka jest u niego czymś na specjalne okazje, w odpowiednich okolicznościach. Jak wizyta w muzeum. Co ciekawe, w powieściach rozlewa się to też na innych bohaterów - przecież pan Tomasz często podróżuje lub przebywa w towarzystwie ludzi młodych, dzieci lub nastolatków. Czyli osób, które muzykę uważają za coś oczywistego w wielu sytuacjach. A mimo to radio w wehikule jest właściwie nieużywane... Można się kłócić, że to my - ze względu na obecną powszechność technologii - mamy spaczone spojrzenie na tę sprawę, ale pamiętam, że właśnie kiedyś słuchało się wszystkiego, co było dostępne. Koncertu życzeń, słuchowisk, pocztówek dźwiękowych... Tymczasem Nienacki w pewnym momencie doszedł do punktu, w którym wszelki nienaturalny dźwięk jest zły.
A mimo to radio w wehikule jest właściwie nieużywane...
Czasem jednak jest:
"Załadowaliśmy bagaże, zajęliśmy w wehikule miejsca.
Był ostatni dzień czerwca. Słoneczny ranek zapowiadał piękny dzień, PIHM przepowiadał pogodę na pierwszą dekadę lipca ..."
A w dalszej części książki Pan Samochodzik słuchał koncertu symfonicznego nad jeziorem, dopóki nie ochrzaniła go Anka
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-05-13, 08:17:16
Pisałam o tym we wcześniejszym poście - W "Wyspie..." radio jest używane normalnie, w "Templariuszach..." się pojawia, potem jest tylko potencjalnym źródłem hałasu .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.