PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: Szara Sowa
2019-07-14, 12:14
Arturo Perez-Reverte
Autor Wiadomość
Artur Pacuła 
Twórca
Artur Pacuła - autor powieści samochodzikowych


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 01 Kwi 2016
Posty: 606
Skąd: War
Wysłany: 2019-04-02, 12:47:00   Arturo Perez-Reverte

Właśnie złożyłem zamówienie w bonito.pl na nową książkę Arturo Pereza-Reverte i okazało się, że jest w tym sklepie super oferta:

1 x Eva. Gratis książka "Falco" - Arturo Pérez-Reverte, wartość: 29,19 zł

Co oznacza, że kupię nie tylko ostatnią, ale i przedostatnią (chodzi o polskie wydania) :)

Przy okazji postanowiłem napisac kilka słów o tym autorze, bo nie znalazłem go w temacie osobnego wątku, a wydaje mi się niezwykle ważny. Pierwsza książka, jaką przeczytałem był Klub Dumas. Zrobiłem to przed obejrzeniem filmu Polańskiego pt. "Dziewiąte wrota". I dobrze, bo generalnie Perez-Reverte nie ma szczęscia do ekranizacji. Potem poszło już z górki i brałem wszystko, co tylko ukazywało się po polsku.

Seria Przygody kapitana Alatriste jest wspaniałym opisem Hiszpanii w czasach Inkwizycji. Prowadzonych wojen i zakulisowych działań politycznych. Zbrodni i miłości. Szpada i pięść często są w użyciu. Czyta się to jednym tchem. Adaptacja filmowa nieco nuży.

Fechtmistrz; Szachownica flamandzka; Ostatnia bitwa Templariusza’ Cmentarzysko bezimiennych statków czy Misja: Encyklopedia też są znakomite, choć dzieją się w innych miejscach i czasach.

Jednak książką, która zrobiła na mnie największe wrażenie, było Terytorium Komańczów. Autor był korespondentem wojennym w wielu krajach, podczas wielu konfliktów. Ekipa filmowa podczas wojny Bośni czeka na wybuch mostu. Oczekiwanie umozliwia wspominanie innych wojen i refleksję nad ich bezsensem.
_________________


Artur Pacuła
 
 
bans
[Usunięty]

Wysłany: 2019-04-03, 07:06:56   

Zgadzam się co do "Terytorium Komanczów - świetna - bo bardzo nietypowa dla pisarstwa Reverte.

"Klub Dumas" bardzo dobry, choćby z tego powodu że daje wielką satysfakcję kiedy czytelnikowi uda się rozszyfrować klucz do ilustracji z książki Torchii _zanim_ zrobi to Corso.

Zauważ że Polański uczciwe dał filmowi inny tytuł, to nie jest adaptacja książki, tylko jednego z niej wątku. Ale fakt - film słaby.

Czytałem poza tym "Szachownicę flamandzką", "Fechtmistrza", "Cmentarzysko zaginionych statków" i "Cierpliwego snajpera" - na szczęście żadnej nie kupiłem, strata pieniędzy. Te książki to sztampa - zawsze pojawia zdradziecka kobieta (autor jest chyba nieprawdopodobnym macho i mizoginem jednocześnie) i zakończenie które jest tak zaskaukjące że po 2 książce już wiesz że najbardziej niewinna postać okaże się najbardziej złowroga ;)
Ostatnio zmieniony przez 2019-04-04, 07:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-04-03, 10:15:50   

Było już kilka recenzji książek Perez-Reverte, Arturze, ale to dobry pomysł zebrać je w jednym temacie. :564:
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-04-03, 10:16:08   

Klub Dumas, Arturo Pérez-Reverte, 1993



Książka, na podstawie której Roman Polański stworzył w roku 1999 “Dziewiąte wrota”. Streszczę najpierw krótko ten film, w wypadku, że ktoś go jeszcze nie oglądał lub zdążył zapomnieć. Głównym bohaterem jest Amerykanin Dean Corso, łowca drogocennych książek, którego bogaty kolekcjoner Boris Balkan wysyła do Europy w celu zweryfikowania autentyczności jednego z jego najcenniejszych starodruków zatytułowanego “Dziewięć Wrót do Królestwa Cieni”. Corso ma go porównać z dwoma innymi istniejącymi egzemplarzami. Misja okazuje się bardzo niebezpieczna; ktoś próbuje za wszelką cenę odebrać mu księgę Balkana, ktoś inny morduje kolekcjonerów, z którymi się spotyka. Wygląda na to, że wszystko to ma coś do czynienia z głównym protagonistą “Dziewięiu Wrót”: diabłem.
Corso nie jest sam, tajemnicza dziewczyna depcze mu po piętach i ratuje z niejednej opresji.

Film jest moim zdaniem doskonały. Mimo to nie jest tajemnicą, że jego autorzy dokonali wielkich zmian adaptując powieść Péreza-Reverte, czego można już się łatwo domyśleć patrząc na jej oryginalny tytuł: “El club Dumas o La sombra de Richelieu”. W filmie nie ma jakiejkolwiek wzmianki ani o Dumasie, ani o Richelieu, więc by ustalić, co dokładnie zostało ominięte trzeba było mi ją przeczytać, co też uczyniłem.

Struktura “Klubu Dumasa” nie różni się wielce od tej filmu, tyle że Corso (tym razem Lucas) jest Hiszpanem i swoje zlecenie otrzymuje nie w Nowym Jorku, lecz Madrycie. Zleceniodawcą nie jest też Balkan, a księgarz Flavio La Ponte, jego dobry przyjaciel. Boris Balkan zaś w powieści odgrywa zupełnie inną rolę i jest między innymi jej narratorem! To prowadzi w środku książki do wspaniałego zwrotu akcji, który w filmie jednak nie mógł zostać wykorzystany.

Inne bardzo poważne różnice dotyczą dramatis personæ: kumpel Corsa, La Ponte, w filmie postać tylko uboczna, jest teraz jednym z głównych protagonistów. “Posłuchaj, idioto. W tajemniczych opowieściach zawsze umiera przyjaciel. Łapiesz ten sylogizm?”, ostrzega go Corso, ale czy księgarz-bawidamek go posłucha? Należy pamiętać, że w dziele Polańskiego staje się pierwszą śmiertelną ofiarą…

https://rahbinah.files.wordpress.com/2015/10/tumblr_m6m4cewyze1ra6hngo1_1280.jpg

Dziewczyna, którą zagrała żona Polańskiego Emmanuelle Seigner, jest w powieści znacznie młodsza i, co tu dużo gadać, bardziej seksy. Mały smakołyk: według jej paszportu jest Angielką, nazywa się Irene Adler i mieszka pod adresem Baker Street 221b w Londynie. Corso pęka ze śmiechu, ale paszport jest autentyczny.


A teraz o najważniejszych zmianach. Powieściowa książka nie jest owym dziełem Aristide’a Torchii o diable, lecz “Winem andegaweńskim” Aleksandra Dumasa! Rękopis ten stanowi jeden z rozdziałów “Trzech muszkieterów”, których w sumie jest 67, i powstał we współpracy z Augustem Maquetem. Pytanie jest, kto jest autorem czego? Na pierwszy rzut oka da się to łatwo rozróżnić, jako że obaj kolaboranci używali papieru różnego koloru (Dumas np. niebieskiego), ale sprawa okazuje się nie taka prosta. Corso podejrzewa, że rękopis kryje jeszcze jakąś inną tajemnicę, gdyż od chwili, gdy wszedł w jego posiadanie, nie zaznał jeszcze ani chwili spokoju.
Jak pamiętamy z filmu, zaraz na jego początku wiesza się mąż Liany Telfer, jednak nigdy nie zostaje wyjaśnione, dlaczego. Otóż jego samobójstwo ma właśnie dużo do czynienia ze sporem o to, czy Aleksandra Dumasa, czy też raczej Augusta Maqueta należy uznać za głównego autora “Trzech muszkieterów”.

A gdzie podziało się “Dziewięć Wrót do Królestwa Cieni” Torchii, zapytacie? Ta książka również odgrywa sporą rolę, nie tak ważną jednak jak “Wino andegaweńskie”, niemniej i w powieści diabeł czyha przez cały czas w półmroku. Corso stara się znaleźć powiązanie pomiędzy “Winem” a “Wrotami”, ale o tym, czy jego teorie są prawidłowe dowie się dopiero we wszystko rozstrzygającym ostatnim rozdziale. Fakt, że Corso w książce, w przeciwieństwie do filmu, żongluje dwoma dziełami prowadzi do wspaniałych nieporozumień i niespodzianek, po których w filmie nie pozostało niestety ani śladu.

W międzyczasie arcydzieło Dumasa/Maqueta wydaje się być kluczem do niemal wszystkich wydarzeń. Weźmy np. zamek Liany Telfer. W filmie Corso i dziewczyna odnajdują go poprzez panieńskie nazwisko Liany, St. Martin. Rozwiązanie wykorzystane w książce jest bez porównania lepsze. Tu tekst “Trzech Muszkieterów” - słynne pierwsze zdanie - zdradza nie tylko miejsce, ale i datę spotkań dekadenckich przyjaciół Liany: “Pewnego poniedziałku kwietniowego roku 1625 w miasteczku Meung panował ruch tak niezwykły, jak gdyby na przykład wtargnęli doń hugonoci i zamierzali powtórzyć tego rodzaju krwawe sceny, jak w Roszeli”. Towarzysto spotyka się więc co roku na zamku Meung w pierwszy poniedziałek kwietnia.
Owa mieścina Meung leży przypadkowo zresztą w “naszych” okolicach, położona nad brzegiem Loary w odcinku pomiędzy Orleanem a Blois. Zamek i karczma, która zarówno w “Muszkieterach” jak i “Klubie” odgrywają tak ważną rolę, istnieją naprawdę; zamek jest do tego doprawdy niczego sobie:

https://www.chateau-de-me...0-mozaic-05.jpg
Nie muszę chyba dodać, że trzeba tam będzie zawitać. ;-)



“Klub Dumasa” jest oczywiście również kopalnią wiedzy o starych książkach i bibliofilach, jak i dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych powieściach przygodowych i ich autorach, tak jak Eugène Sue (“Tajemnice Paryża”), Maurce Leblanc (“Arsène Lupin”), Arthur Conan Doyle i wielu innych. Najwięcej uwagi jednak, pomijając Dumasa, Pérez-Reverte poświęca Rafaelowi Sabatini, który najwyraźniej jest jego ulubieńcem. Sabatini napisał takie dzieła jak “Scaramouche”, “Sokół morski” i - ponoć jego najlepsze - “Kapitan Blood”. Trzeba będzie rzucić na nie okiem…


Na zakończenie jeszcze parę słów o głównym bohaterze. Już w filmie Corso jest tym ciekawym, małomównym facetem, jednak w książce jest zgoła jeszcze lepszy: błyskotliwy, oczytany, dzielny. Jego odwaga jest tam też nieźle uzasadniona; Balkan pisze o nim tak: “Znacznie później dowiedziałem się, że mieszkał sam, pośród stosów książek własnych i cudzych, i że był nie tylko płatnym łowcą bibliofilskich skarbów, ale także ekspertem w symulacyjnych grach napoleońskich, zdolnym z pamięci odtworzyć na planszy dokładny układ sił przed bitwą pod Waterloo. Tu rolę odgrywała pewna historia rodzinna, którą w pełni pojąłem znacznie, znacznie później.
Co Balkan ma na myśli: Corso jest potomkiem jednego z bohaterów spod Waterloo, i zawsze, gdy dostaje cykora przypomina sobie, czyja to krew płynie w jego żyłach. A jego tajna makietka bitwy pod Waterloo w jego mieszkaniu kojarzy mi się bardzo z tym, co w podziemiach swojego zamku ukrywał pewien dobrze nam znany baron… ;-)
Corso ma w książce dwie wielkie, doskonale stworzone sceny, które w filmie tak się nie pojawiają. Dowodzi w nich bystrość swojego umysłu, sarkastyczny humor i, ponownie, odwagę. Odpowiednikiem jednej z nich jest “czarna msza” we “9-tych wrotach”.


Mamy więc przed sobą doskonałą książkę i równie doskonały film, a co najlepsze, obydwa dzieła nie są nawet aż tak bardzo do siebie podobne, jako że różnice, jak na to wskazałem, są potężne! Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio - i czy w ogóle - natknąłem się na tak szczęśliwą konstelację!

Autorem przekładu jest dobrze nam znany Filip Łobodziński; tu też nie miałbym najmniejszej krytyki. Doskonała robota, Dudusiu! :D

(Inna książka tego samego autora, “Szachownica flamandzka”, omówiona została tu: http://pansamochodzik.net...ghlight=#221158
Ostatnio zmieniony przez John Dee 2024-01-16, 21:48, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-04-03, 10:17:31   

Yvonne napisał/a:
Jeśli chodzi o szachy w fabule książki, to za mną od jakiegoś czasu chodzi ten opis "Szachownicy flamandzkiej":

Ktoś popełnił morderstwo w 1472 roku. Klucz do zagadki tkwi wśród figur przedstawionych na flamandzkim obrazie Partia szachów mistrza Pietera van Huys. Ktoś popełnił morderstwo w 1991 roku. Kluczem do zagadki jest ta sama partia szachów, którą tajemniczy zabójca rozgrywa dalej pięćset lat później. Obydwie zagadki chce rozwiązać Julia, młoda konserwatorka sztuki - tym bardziej że giną osoby w jej otoczeniu. Musi je rozwiązać, jeśli sama chce przeżyć. Szachownica flamandzka to wspaniała przygoda z pogranicza sztuki, szachów i mrocznej opowieści detektywistycznej.

Czy ktoś z Was czytał tę książkę?
Autorem jest Arturo Perez-Reverte


No, jestem świeżo po lekturze, tu moje wrażenia…



Quis Necavit Equitem? - Kto zabił rycerza? - te oto słowa ukryte pod warstwami werniksu na starym malowidle Pietera Van Huysa zostają uwidocznione przez restauratorkę Julię budząc zaciekawienie jej i jej zleceniodawców. Czyżby malarz próbował oddać świadectwo dla przyszłych pokoleń o nikczemnej zbrodni, jakiej stał się świadkiem?
Julia zaczyna dopatrywać się w treści obrazu dwuznaczności i ukrytych wskazówek, a że centralnym jego motywem jest szachownica, prosi genialnego, aczkolwiek skrajnie dziwacznego szachistę Munoza o pomoc. Munoz dochodzi do wniosku, że partia którą protagoniści starego płótna odgrywają jest kluczem do prawidłowego zrozumienia intencji malarza i postanawia odtworzyć ją GRAJĄC JĄ WSTECZ! Rewelacyjny pomysł! I świetny początek.

Potem historyczny wątek kryminalny zgrabnie zostaje przetransferowany w teraźniejszość, tajemniczy Ktoś rzuca wyzwanie Julii i Munozie, zmuszając ich do kontynuacji partii, przy czym za każdym razem, gdy jedna z bierek pada, ginie również jakaś im bliska osoba. Zaczyna się “partia przez duże P”!

Intryga, jakę wykombinował Perez-Reverte, jest rzeczywiście pierwszorzędna. Nie trzeba chyba też samemu być szachistą, by prawdziwie polubić tą książkę. Po pewnym czasie człowiek po prostu przestaje zwracać uwagę na te niezliczone “wierza a3 zagraża gońcowi na d3”, chyba nic przez to nie tracąc. A ten, kto pragnie śledzić postępy Munozy ruch po ruchu na szachownicy, też może to zrobić, bo taka była najwyraźniej intencja autora.

Postacie są moim zdaniem udane i nie stereotypowe (gdzieś taki zarzut czytałem), Julia, “zranione dziecko”, bo m.i. osierocona, przekonywuje stuprocentowo jako nałogowa palaczka i workoholic, ale naprawdę rewelacyjny jest szachista Munoz.

Dużo elementów przypomina mi “Dziewiąte Wrota”, film oparty na innej książce Perez-Reverte´a: dziadek w wózku, zmuszony do sprzedaży swoich zbiorów, w tle zachłanna rodzinka, wzniecanie pożarów (we Wrotach pali się nawet dwa razy), kradzież cennych unikatów powierzonych bohaterom w ich zawodową opiekę itd. Takie powtórki mi nie przeszkadzają, autor po prostu chętnie używa podobnych motywów powtórnie, jednak w innym kontekście.

Mocny finał. Niby że tylko gadu gadu, ale dobrze skonstruowany, lepszy od podobnych i nieco suchych “analiz” z poprzednich rozdziałów.

Jedyny zarzut: za dużo dociekań i domniemań, za mało akcji i ruchu. W “Dziewiątych Wrotach” Dean Corso objeżdża pół świata w trakcie swojej misji, tu Julia rzadko opuszcza pracownię, szkoda.[/quote]
 
 
Artur Pacuła 
Twórca
Artur Pacuła - autor powieści samochodzikowych


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 01 Kwi 2016
Posty: 606
Skąd: War
Wysłany: 2019-04-05, 09:59:19   

bans napisał/a:

Czytałem poza tym "Szachownicę flamandzką", "Fechtmistrza", "Cmentarzysko zaginionych statków" i "Cierpliwego snajpera" - na szczęście żadnej nie kupiłem, strata pieniędzy. Te książki to sztampa


Nie zgadzam się z tak radykalną opinią, ale trudno. Spróbuj Kapitana Alatriste
_________________


Artur Pacuła
 
 
bans
[Usunięty]

Wysłany: 2019-04-05, 14:50:07   

O, Alatriste próbowałem. Nie pamiętam której części, ale nie zmogłem nawet 20 stron :)
 
 
Artur Pacuła 
Twórca
Artur Pacuła - autor powieści samochodzikowych


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 01 Kwi 2016
Posty: 606
Skąd: War
Wysłany: 2019-04-05, 20:22:20   

Dobrze, że chociaż „Terytorium...” nam się wspólnie podoba :-)
_________________


Artur Pacuła
 
 
Kustosz
[Usunięty]

Wysłany: 2019-04-05, 22:50:34   

W swojej bibliotece mam kilka książek Arturo Pereza Reverte. Czytałem je co najmniej 15 lat temu więc dziś już nie będę mądrzył się na ich temat. Pamiętam, że "Szachownica flamandzka" wydała mi się dość samochodzikowa - poznanie tajemnicy wymaga rozwiązania zagadki z dalekiej przeszłości ukrytej pod warstwą farby starego obrazu. Podobał mi się też "Klub Dumas", jakże inny od filmu Polańskiego ("Dziewiąte wrota"), który powstał na podstawie tej książki (choć film też bardzo lubię). Sporo tam mrocznego klimatu i metafizyki. Obie te książki przetłumaczył Filip Łobodziński czyli niezapomniany Duduś z serialu "Podróż za jeden uśmiech".

Pamiętam też, że podobnie jak bans, wymiękłem przy "Kapitanie Alatriste". Zainteresowaliście mnie tym "Terytorium Komanczów", które jakoś mi wtedy umknęło. Dodaję do najbliższej listy zakupów.
Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2019-04-06, 08:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Artur Pacuła 
Twórca
Artur Pacuła - autor powieści samochodzikowych


Pomógł: 8 razy
Dołączył: 01 Kwi 2016
Posty: 606
Skąd: War
Wysłany: 2019-05-21, 11:18:46   

Przeczytałem ostatnio kolejne dwie książki Arturo Perez-Reverte. Uprzedzam, że nie są tak dobre jak większość twórczości tego autora. Jest to raczej lektura wakacyjna, przygodowa, sensacyjna. Tak czy owak akcja posuwa się szybko i sprawnie. Poza tym jest to ciekawe spojrzenie na wojnę domową w Hiszpanii.

./redir/lubimyczytac.pl/ksiazka/4844009/falco

./redir/lubimyczytac.pl/ksiazka/4874644/eva

Czekam na kolejną część "Sabotage" oraz "El puente de los Asesinos" z kapitanem Alatriste :-)
_________________


Artur Pacuła
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-09-02, 09:39:05   

Arturo Pérez-Reverte - “Fechtmistrz” (1988)



Hiszpania w przededniu rewolucji zwanej chwalebną, która w 1868 roku zmusiła królową Izabelę II do abdykacji. Wszędzie w Madrycie, na ulicach, w kawiarniach, toczą się politycznie dysputy pomiędzy zwolennikami monarchii a republiki. Wpływowy markiz Luis de Ayala wydaje się być wszystkim tym mało zainteresowany. Nudzi go polityka, odkąd krótki czas sprawował urząd ministra. Woli poświęcać się swoim słabostkom: kobietom i hazardowi. By pozostać w formie co ranka bierze w swoim domu lekcje szermierki krzyżując szpady z Jaime Astarloą, który wśród nauczycieli fechtunku w Hiszpanii uchodzi za najprzedniejszego pośród przednich.
Don Jaime, człowiek już niemłody, za sześćdziesiąt reali miesięcznie udziela, głównie synom hiszpańskich arystokratów, którzy szermierkę uważają za ćwiczenie dobre dla higieny ciała, lekcji. Zarobki pozwalają mu na skromne, jednak wygodne życie, na ładne mieszkanie, codzienne spotkania z przyjaciółmi w kawiarni Progresso, a i na stare lata potrafił już odłożyć co nieco grosza.
“Nie chcąc dokonać żywota w przytułku, resztę pieniędzy odkładał z myślą o latach, kiedy starość uniemożliwi mu dalsze uprawianie zawodu. Ta perspektywa, co stwierdzał z niejakim smutkiem, była coraz bliższa.”

Obcując codziennie ze szlachcicami, cała jego postawa ma również coś arystokratycznego, jednak nigdy nie zapomina, gdzie jest jego miejsce. Markiz Luis de Ayala bardzo go szanuje, uważając go niemal za swojego przyjaciela.
"– Trafiony, ekscelencjo.
– A niech to wszyscy diabli – w głosie arystokraty pobrzmiewała nuta upokorzenia. – Jak pan to robi, don Jaime? W niespełna kwadrans już trzeci raz zapędza mnie pan w kozi róg."


Pewnego dnia bardzo urodziwa, młoda kobieta, Adela de Otero prosi go o udzielenie jej lekcji. Początkowo don Jaime nie chce nic o tym słyszeć, nigdy jeszcze nie miał uczennic, jednak Adela jest niezwykle upartą osóbką, on zaś zawsze już miał słabość do pięknych kobiet. I tak, wbrew własnemu rozsądkowi, ulega pokusie i akceptuje Adelę jako adeptkę sztuki szermierskiej. Nie jest zresztą nowicjuszką, radzi sobie ze szpadą wcale nieźle, jako że Astarloa nie jest bynajmniej jej pierwszym nauczycielem. Adela szczególnie zainteresowana jest słynnym “pchnięciem za dwieście eskudów”, niezawodnym śmiertelnym ciosem, którego don Jaime uczy tylko najbardziej zaufanych studentów. Również Adelę. Już uległ jej wdziękom; cielesny kontakt w trakcie ćwiczeń tu, niby to przypadkowo niedomknięte drzwi garderoby tam czynią swoje.

Gdy pogłoski o urodziwej studentce Astarloi docierają do uszu de Ayali, markiz natychmiast wyraża chęć zmierzenia się z nią w sparingu. Posłuszny Astarloa aranżuje to, aczkolwiek niechętnie, sama Adela zaś pomysłem wydaje się być zachwycona. Krótko potem jednak rezygnuje z dalszych lekcji u fechmistrza.

Gdy ten kilka dni później udaje się do markiza na ich poranny trening, natrafia w jego domu na policję. Luis de Ayala nie żyje, zabity szpadą. Jego zabójca użył metody Astarloi. Skonfrontowany z pytaniami policji o możliwy motyw przestępstwa fechmistrz nagle przypomina sobie, że markiz kilka dni wcześniej powierzył mu w depozyt pewną paczkę. Zawiera ona dokumenty, które wydają się być kompromitujące dla pewnych osób z kręgów politycznych. Don Jaime zaprasza do siebie zaufanego dziennikarza z prośbą o ocenę tychże dokumentów. Zmuszony opuścić na jakiś czas mieszkanie, po swoim powrocie znajduje je puste. Gdy puka do drzwi przyjaciela, by żądać wyjaśnień, zostaje zaatakowany przez mężczyzn, którzy uprzednio “przesłuchali” dziennikarza z śmiertelnymi dla niego skutkami. Astarloa nie jest na szczęście bezbronny: laska, którą zawsze ma przy sobie, jest również szpadą, jak ta Henryka w “Laseczce i tajemnicy”. ;-)
"– Do mnie! – zawołał wyzywająco w mrok. W pobliżu usłyszał czyjeś sapanie, coś dotknęło czubka jego laski. Nieznana ręka chwyciła ją mocno, usiłując wyrwać mu oręż i w tym momencie Jaime Astarloa zaśmiał się bezgłośnie słysząc, jak dolna część laski zsuwa się ze stali. Na to czekał. Napastnik sam wydobył mu broń z pochwy, bezwiednie też wskazał z grubsza kierunek i odległość, w jakich się znajdował. Fechtmistrz cofnął ramię, wyciągając szpadę do końca i trzykrotnie wypadł do przodu na zgiętą prawą nogę, za każdym razem zadając pchnięcie w mrok na oślep. Przy trzecim coś twardego stanęło mu na drodze, równocześnie rozległ się jęk bólu."

Początkowo don Jaime nie potrafi oprzeć się podejrzeniu, że w to wszystko wmieszana jest jakoś Adela de Otero. Gdy jednak krótko potem jej zwłoki zostają mu pokazane w kostnicy, pojmuje, że ma do czynienia z przeciwnikiem pozbawionym wszelkich skrupułów i że następną ofiarą najprawdopodobniej będzie on sam. Inspektor policji radzi mu opuścić kraj, jednak poczucie honoru na to mu nie pozwala. Wie, że nadchodzi chwila, na którą całe swoje życie się niejako przygotowywał. Powraca do swojego mieszkania, zasiada w fotelu, swoje szpady w zasięgu ręki, i oczekuje wizyty tych ludzi, którzy mają na sumieniu jego przyjaciela i kobietę, którą kochał.



“Fechtmistrz” to jedna z pierwszych powieści Pérez-Reverte, zdaje się że nawet jego debiut. Jej struktura jest, w porównaniu z “Szachownicą flamandzką” lub “Klubem Dumasa” jeszcze stosunkowo prosta. Początek jest do tego nieco niezręczny, za dużo jest w nim bowiem gadki o polityce. To wrażenie pryska jednak natychmiast w chwili, gdy autor całą uwagę czytelnika kieruje na swojego głównego bohatera. Don Jaime Astarloa, relikt z innych czasów, chodzący anachronizm, jest osobą pod każdym względem ciekawą. "W niemodnym już surducie wyglądał jak dystyngowany, stary dandys z początku wieku. Nogawki spodni były już znacznie wysłużone, ale poły surduta skutecznie zasłaniały te braki. Fechtmistrz wybrał też chustkę w najbardziej zadowalającym stanie, kapnął do niej wody kolońskiej i umieścił w kieszonce. Wychodząc z domu, zabrał jeszcze cylinder, a pod pachę wsunął futerał z floretami."
Jego sztuka, jego okrzyki bojowe, jego kodeks honorowy, całe jego zachowanie budzi zainteresowanie i podziw. Mimo to książka zaczyna się dla mnie tak naprawdę dopiero z chwilą pojawienia się Adeli de Otero. Ze znacznie większym zainteresowaniem czytamy nagle opisy treningów z jej udziałem niż z udziałem któregoś z męskich studentów.

“Między jej brwiami pojawiła się jedna pionowa zmarszczka, od skroni płynęła jej po policzku jedna kropla potu. Spódnica raczej nie krępowała jej ruchów. Trzymając floret lekko zgiętą ręką, dziewczyna czujnie obserwowała, czy Jaime Astarloa wykona choćby najmniejszy ruch. Miała w sobie coś męskiego, ale także coś mrocznego i dzikiego… Nie uciekała na boki, cały czas poruszała się w tył i przód, utrzymując właściwy rytm tak zachwalany przez purystów i także zalecany uczniom przez don Jaimego… Zadał pchnięcie w trzecią, dziewczyna wykonała znakomitą kontra–czwartą, opisując małe kółeczko wokół głowni przeciwnika, zmieniając przy tym położenie jego broni. Ten w skrytości ducha z podziwem przyjął tak nieskazitelny manewr obronny.”

Książka obfituje w liczne tego rodzaju opisy lekcji szermierki; do nich dochodzą, w ostatnich rozdziałach, prawdziwe starcia na śmierć i życie. Autor świetnie uchwycił estetykę i dynamikę tego sportu w słowa. To, że broń biała odeszła już niemal do lamusa, ustępując miejsca broni palnej, wnosi do powieści przyjemną nostalgiczną nutkę.

Proza jest, jak zwykle u tego autora, na wysokim poziomie, jak jest i polski przekład, który zawdzięczamy nie obcemu nam Filipowi Łobodzińskiemu.

Autor chciał stworzyć książkę w tradycji Dumasa, co mu się też udało. “Fechtmistrz” nie jest na pewno powieścią doskonałą, sytuacja polityczna tworząca jej tło, a nawet sama intryga nie przekonują do końca, czyni to jednak postać głównego bohatera, który pod każdym względem jest barwny, ciekawy i oryginalny. :)
Ostatnio zmieniony przez John Dee 2019-09-02, 13:59, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-09-02, 09:48:02   

Nie czytałem tej powieści, ale pamiętam, że kupę lat temu, jeszcze chyba w 90-tych, oglądałem świetny film zrobiony na jej podstawie. Scena finałowego pojedynku była niesamowita.
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2019-09-03, 08:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-09-04, 17:09:29   

Z24 napisał/a:
chyba w 90-tych, oglądałem świetny film zrobiony na jej podstawie. Scena finałowego pojedynku była niesamowita.
Obejrzałem go sobie, Zecie. Miałeś rację, niezwykle udana ekranizacja powieści. Piękny metaliczny dźwięk krzyżowanych szpad, tego książka oczywiście przekazać nie potrafi. Intryga również została przez autorów filmu poszerzona i udoskonalona, zaś w pierwszej jego scenie w miejscu burzliwej politycznej dysputy mamy pełną estetycznego wdzięku lekcję szermierki. O to właśnie chodzi. Bardzo ładny film. :)

./redir/www.filmotech.com...978/7978_01.jpg
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-09-04, 18:14:04   

John Dee napisał/a:
Intryga również została przez autorów filmu poszerzona i udoskonalona, zaś w pierwszej jego scenie w miejscu burzliwej politycznej dysputy mamy pełną estetycznego wdzięku lekcję szermierki.


No właśnie, choć wydarzenia polityczne mają istotne znaczenie dla akcji. Szczerze mówiąc dopiero po obejrzeniu filmu zainteresowałem się dziejami Hiszpanii w XIX wieku i dowiedziałem się o co chodziło w tym 1868 r.
Ale w filmie, szczególnie dla cudzoziemców, niuanse hiszpańskiej sytuacji politycznej w XIX wieku, byłyby raczej nie do strawienia.

Cieszę się, że Ci się film podobał :) .
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2019-09-04, 18:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2019-09-05, 09:52:24   

John Dee napisał/a:
Piękny metaliczny dźwięk krzyżowanych szpad

Wydaje mi się, że na tym zdjęciu szermierze mają w dłoniach florety.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-09-05, 14:50:44   

Kynokephalos napisał/a:
Wydaje mi się, że na tym zdjęciu szermierze mają w dłoniach florety.
Możliwe. Adela włada również szablą. W filmie don Jaime pyta ją o to.
 
 
Berta von S. 
Twórca
nienackofanka



Pomogła: 169 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 05 Kwi 2013
Posty: 32587
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-09-13, 22:10:23   

Artur Pacuła napisał/a:

Fechtmistrz; Szachownica flamandzka; Ostatnia bitwa Templariusza’ Cmentarzysko bezimiennych statków czy Misja: Encyklopedia też są znakomite, choć dzieją się w innych miejscach i czasach.

Przeczytałam właśnie na urlopie Szachownicę. Szczerze mówiąc mnie zmęczyła. Przerost formy nad treścią + postać Julii mało wiarygodna. Miałam poczucie zmarnowanego potencjału, bo pomysł intrygi i początek naprawdę wciągający.
_________________
Drużyna 5

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,49 sekundy. Zapytań do SQL: 16