Co do picia wody w tych "dawniejszych" czasach, to powiem wam, ze moi dziadkowie do smierci (w latach 2000) uwazali picie wody (naturalnej niegazowanej) za niezdrowe i niebezpieczne. Od kiedy pamietam, zabraniali mi picia wody, bo od samej wody "bedzie mnie bolal brzuch". Do konca uwazali, ze od samej wody rozchorowac sie mozna. Tylko woda gazowana, albo z saturatora byla przez nich tolerowana. Ale tak to wylacznie herbatki, kompociki, soczki itp Moja mama potrafila przegotowywac wode butelkowana (mineralna). Dopiero po slubie z moim mezem (nie-Polakiem) nauczylam sie pic wode.
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Jestem w trakcie czytania NPPS i dwie sprawy mi od razu przyszły do głowy.
Jest to chyba dobre miejsce na te moje pytania.
1. Sollux
Bylem mocno zdziwiony jak przeczytałem ten fragment:
"Do gospody wkroczyli gęsiego. Na przedzie wymoczek, za nim młoda kobieta, na końcu zaś półnagi Brodacz. Młoda kobieta nie odznaczała się urodą, ale nosiła piękny kostium kąpielowy. Skórę miała opaloną, kontrastowały z ni ą utlenione na biało włosy. Lecz mimo, że przypłynęła na jachcie, dałbym sobie głowę uciąć, że jej opalenizna powstała od promieni solluxu."
Oczywiste jest, że od razu skojarzyłem z solarium. Sprawdzam w wiki, a tu:
./redir/pl.wikipedia.org/wiki/Lampa_sollux
W tekście w NPPS jest wyraźne wskazanie na lampę do opalania, tymczasem okazuje się, że to raczej jest lampa do celów rehabilitacji i leczniczych.
Poza tym mocno zdziwiłem się, że w tamtych latach coś takiego było znane i to raczej powszechnie.
2. 1000 złotych pod koniec lat 60-tych
Tyle zarządał za mapę łowisk Czarny Franek, dla Krawacika był to szok. Czy ktoś się orientuje, czy to była faktycznie kupa kasy?
Mało tego, liczył nawet na pięć tysięcy.
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Ostatnio zmieniony przez Chemas 2021-12-26, 19:12, w całości zmieniany 1 raz
Wtedy były w użyciu tzw. kwarcówki, czyli chyba lampy kwarcowe służące opalaniu
W życiu bym nie pomyślał, że już wtedy takie urządzenia używano jako solarium
Kolejny ciekawy termin w NPPS to paternoster, a właściwie łowienie na "paternoster:
"— Wyskakuje dlatego, że tu żerują okonie. I my na nie zapolujemy. Na „paternoster”.
— Co to takiego? To pani zaklęcie? Już wiem: pani rzuci przynętę, a ja będę musiał po łacinie odmawiać Ojcze nasz...
— „Paternoster” to takie co ś z drutu — roześmiała si ę. — O, mam tu w łódce. Przez górne uszko przewleczona została żyłka, a do dolnego uszka przywiązany mały ciężarek na mocnej nitce. Moi bracia w ten sposób łowią okonie."
I dalej objaśnienie metody:
"— Okoń sam się zacina — wyjaśniła — więc nie musimy ciągle wypatrywać. Przywiozłam w blaszance parę żywych kiełbi, które dziś rano z łapał mój ojciec. I popróbujemy szczęścia.
— Dlaczego pani łowi na „paternoster”, a nie zwyczajnie, na długie wędzisko?
Wskazała palcem niebo.
— Chmurzy się, zaraz będzie wiatr. Zepchnąłby spławik na brzeg — wytłumaczyła mi."
Żaden mi tu jednak nie pasuje, natomiast ciekawy jest żart Tomasza o modlitwie, gdyż faktycznie jednym ze znaczeń tego słowa jest modlitwa lub sznur modlitewny.
Poszperałem jednak dalej i okazuje się, że jest to tak zwany zestaw feederowy
Opis w książce montowania tego zgadza się z opisem w linku.
Trochę się jednak nie zgadza, bo raz że zestaw z linka przeznaczony jest na ryby spokojnego żeru a nie drapieżniki (sam kiedyś łowiłem na coś podobnego leszcze), a po drugie nie mam mowy o koszyczku tylko ciężarku.
1000 złotych pod koniec lat 60-tych Czy ktoś się orientuje, czy to była faktycznie kupa kasy?
W tamtym czasie moja mama pracowała w szpitalnej aptece. Do 1970 roku zarabiała miesięcznie niewiele więcej.
Szara Sowa napisał/a:
Wtedy były w użyciu tzw. kwarcówki, czyli chyba lampy kwarcowe służące opalaniu, choć pewnie przy okazji także jakiejś rehabilitacji.
W tejże aptece była lampa kwarcowa, wykorzystywano jej właściwości bakteriobójcze. Ale "przy okazji" pracownice apteki wykorzystywały ją do innych celów.. Cały rok chodziły lekko opalone, chociaż chyba wtedy jeszcze solariów nie było.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Swego czasu w PRL, nadmanganian stosowano do odświeżania starego mięsa, wiem to od mojej teściowej już nie żyjącej, ale była kierowniczką w Zakładach Mięsnych w Dębicy, potem w Nisku.
Szczegółów jednak nie znam. Tam chodziło o jakieś barwienie chyba.
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2022-01-13, 19:24:54
Chemas napisał/a:
Swego czasu w PRL, nadmanganian stosowano do odświeżania starego mięsa, wiem to od mojej teściowej już nie żyjącej, ale była kierowniczką w Zakładach Mięsnych w Dębicy, potem w Nisku.
Szczegółów jednak nie znam. Tam chodziło o jakieś barwienie chyba.
Nie o barwienie, tylko o wytłuczenie tlenem bakterii w szczególności beztlenowców, tj. w znacznej części odpowiedzialnych za gnicie.
Z lektury "Szwejka" wiemy, że nadmanganianem potasu niektórzy leczyli... hmmm... jakby to powiedzieć... trynia...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2022-01-13, 19:37, w całości zmieniany 2 razy
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-04-06, 13:38:03
Czy ZN sam wymyślił motyw wiozącej skarby ciężarówki zatopionej w jeziorze, czy też mógł gdzieś tę historię usłyszeć i zaadaptować do powieści?
Chyba tak, choć należy pamiętać, że w gazetowej powieści "Wąż Morski" znajduje się motyw ciężarówki na której hitlerowcy uwożą zagrabione skarby nieco pod prąd ewakuacji i motyw stawów na Bugaju w Piotrkowie Trybunalskim.
W "Tajemnicy Bursztynowej Komnaty", Wydawnictwa Radia i Telewizji, Warszawa 1976, nieodżałowanego Ryszarda Badowskiego, najlepszej m. zd. polskiej pozycji nt. zaginięcia i poszukiwań tego skarbu, na str. 162 znajdujemy taki list od czytalnika, Zbigniewa D. z Raciborza [nazwisko autora zaszyfrował Ryszard Badowski]:
"W 1952 roku byłem w Olsztyńskiem i łapałem ryby w pewnym jeziorku. W moim towarzystwie było kilku chłopców, którzy opowiadali, że wiosną 1945 roku Niemcy zajechali kilku samochodami na lód pośrodku tego jeziora i stali dopóki lód nie pękł. Samochody poszły na dno. Czy to może mieć coś wspólnego z Bursztynową Komnatą?"
Podobne zdarzenie rzekomo miało mieć miejsce pod Zgorzelcem, o czym wasz pokorny sługa już pisał w innym miejscu, w tonacji ironiczno-szyderczej:
Takie lub podobne historie mogły się zdarzać i pewnie się zdarzały; oczywiście nie wypowiadamy się tu o prawdziwości tych konkretnych relacji, tylko ciekawi nas problem czy ZN znał i słyszał takie historie i mógł zapożyczyć z nich omawiany wątek.
Na pewno znał historię o zatopieniu masy różnych rzeczy - nie wspominając już o ludziach - w Zalewie Wiślanym, bo o tym pisał w PSiZF.
...Przekazujemy kilka informacji o fałszerstwach znaczków pocztowych w czasach Polski Ludowej. Naszym źródłem jest pomnikowe dzieło Brunona Hołysta "Kryminalistyka", wydanie IV z 1981 r. I wydanie miało miejsce, jak można wnioskować z zapisu copyrightu, w 1973 r. Nadmieniłem o tym, gdyż może być to okoliczność istotna.
Autor opisuje kategorie i techniki fałszerstw, a w charakterze przykładów wymienia:
Na str. 103:
"Rzadko spotyka się falsyfikaty wykonane drukiem wklęsłym. Przykładem jest fałszerstwo bloczku okolicznościowego (1954 - III Zjazd polskiego Związku Filatelistów). Podrobiony bloczek wykonano, jako oryginał, techniką stalorytniczą. Niebieski kolor bloczku jest dobrany idealnie, wyraźne różnice występują tylko w grubości i barwie papieru, kolorze gumy i szczegółach rysunku."
B.H. niestety, nie podaje kiedy miały miejsce te wydarzenia. Drogą dedukcji możemy wywnioskować, że raczej nie wcześniej niż w roku 1954
Na str. 105:
"Niedawno w Polsce przerabiano masowo i kolportowano w Poznaniu i Warszawie znaczki (wyd. 1958 - 400 lat Poczty). Znaczki te miały odbarwiony poddruk tła. Oferowano je po wygórowanych cenach (1200 zł za sztukę) jako próby z nie przyjętego przez komisję nakładu i przeznaczonego do zniszczenia. Oszuści Oszuści twierdzili, że te rzekome "próby" zostały nielegalnie wywiezione z Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, z więc nie można zdradzać się z ich posiadaniem i pokazywać innym zbieraczom. Poddruk tła na tych znaczkach został usunięty przy zastosowaniu kąpieli w trójchloroetylenie, co stwierdziły badania ekspertów Polskiego Związku Filatelistów."
I nieco wcześniej na tej samej stronie:
"Wielka liczba ujawnionych w Polsce w kołach filatelistycznych falsyfikatów przemycana jest z zagranicy."
Wróćmy do fałszerstwa znaczka z 1958 r. "400 lat Poczty". Jeżeli określenie "niedawno" odnosi się do okresu przed I wydaniem podręcznika prof. Brunona Hołysta, ta afera mogła mieć miejsce gdzieś w okresie, kiedy ZN pisał NPPS i jej echa w ten czy inny sposób mogły do niego dotrzeć.
_________________ Z 24
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Wróćmy do fałszerstwa znaczka z 1958 r. "400 lat Poczty". Jeżeli określenie "niedawno" odnosi się do okresu przed I wydaniem podręcznika prof. Brunona Hołysta, ta afera mogła mieć miejsce gdzieś w okresie, kiedy ZN pisał NPPS i jej echa w ten czy inny sposób mogły do niego dotrzeć.
Wszystkie informacje są bardzo ważne, ale to jest kwintesencja naszych dociekań
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Ostatnio zmieniony przez Chemas 2023-04-19, 14:50, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 3 razy Dołączył: 11 Wrz 2017 Posty: 511 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-04-19, 19:43:33
Czy w książce jest gdzieś opis „jachtu” Krawacika? Chyba nie.
Czytając „jacht” wyobrażamy sobie coś dużego. Tylko, że wtedy dużych jachtów na Mazurach nie było. Ten na którym żeglowali bohaterowie filmu „Wakacje” był naprawdę spory.
Pomógł: 3 razy Dołączył: 11 Wrz 2017 Posty: 511 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2023-04-19, 23:28:44
W pierwszym rozdziale jest napisane, że jacht był przepiękny, biały i smukły. I że motorowo-żaglowy.
To musiało być spore.
Ale w innym miejscu jest użyte słowo „jachcik”. Czyli nie za duży.
Ale on na tamte czasy musiał być duży, a nawet bardzo duży.
Aaa, i w scenie gdzie PS podpływa do jachtu jak jakiś 007 i próbuje podsłuchiwać łapie się za jakiś bulaj. I przytula się do _drewnianych_ desek kadłuba.
Ale skoro łapie się za bulaj w kabinie, to jakim cudem jest niewidoczny z pokładu i Wacek z Brodaczem widzą go dopiero jak się wychylają poza burtę? On się trzyma tego okienka do samego końca tej sceny.
_________________
Chemas Forumowy Badacz Naukowy Kinomaniak wychowany na literaturze młodzieżowej
Powtórzę tutaj swoje wyobrażenia z czytania książki. Dla mnie to zawsze był wypasiony i wyróżniający się jacht.
Nawet wysunięto trap drewniany.
Poza tym Wacek chwalił się, że jego jacht nietrudno zauważyć.
_________________
Sporadyczny turysta, kiedyś bardzo aktywny, serdecznie zaprasza na Pojezierze Drawskie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.