Pomogła: 37 razy Dołączyła: 20 Lut 2017 Posty: 6143 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-08-30, 09:55:31
Aldona napisał/a:
Even napisał/a:
posiłki dowozi im catering
Czyli obieranie ziemniaków dla całego zastępu to już przeszłość ?
A ja byłam na obozie, gdzie mieli takie śmieszne suszone, pokrojone w kostkę ziemniaczki I nie trzeba było obierać A przebojem była słonina z puszki...
_________________ Drużyna 5
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-08-30, 11:07:53
No i harcerze nie chodzą już chyba w mundurkach, a przynajmniej nie chodzili ci, którzy rozbili się obozem na Krupówkach nad jeziorem Płaskim w lipcu tego roku:)
Dla zastępu to pikuś. Obierało się ziemniaki dla całego obozu.
Tak było, w mordę, tak było...
No ale to juz za karę
Nie koniecznie za karę. To należało do obowiązków zastępu służbowego.
Kustosz napisał/a:
No i harcerze nie chodzą już chyba w mundurkach, a przynajmniej nie chodzili ci, którzy rozbili się obozem na Krupówkach nad jeziorem Płaskim w lipcu tego roku:)
Tak, niedawno dopuszczono zamiast mundurków same chusty.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Harcerstwo mojej córki różni się od mojego głównie tym, że mają znacznie lepsze jedzenie niż my za PRL-u.
Reszta praktycznie taka sama. Co jest o tyle mało dziwne, że jest to to samo środowisko i z dawnymi kumplami spotykamy się teraz na obozach jako rodzice naszych dzieci.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Harcerstwo mojej córki różni się od mojego głównie tym, że mają znacznie lepsze jedzenie niż my za PRL-u.
Reszta praktycznie taka sama.
To chyba wyjątek. My musieliśmy sami kopać latryny, ziemianki (bo na obozach nie było energii elektrycznej (produkty trzeba było gdzieś magazynować), sami sklecaliśmy prycze (później w namiotach pojawiły się kanadyjki).
Zauważyłem, że wszyscy piszą o latach osiemdziesiątych, a jednak była różnica - w latach siedemdziesiątych nie było takich trudności aprowizacyjnych, szczególnie, że obozy musiały być zgłaszane u lokalnych władz, które rezerwowały odpowiednią pulę produktów dla obozu.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
To chyba wyjątek. My musieliśmy sami kopać latryny, ziemianki (bo na obozach nie było energii elektrycznej (produkty trzeba było gdzieś magazynować), sami sklecaliśmy prycze (później w namiotach pojawiły się kanadyjki).
Zgadza się. I oni też kopią i sklecają. . Kanadyjki u nas się nie przyjęły.
I nie jest to żaden ewenement, przynajmniej w odniesieniu do warszawskiego harcerstwa.
Cytat:
Zauważyłem, że wszyscy piszą o latach osiemdziesiątych, a jednak była różnica - w latach siedemdziesiątych nie było takich trudności aprowizacyjnych, szczególnie, że obozy musiały być zgłaszane u lokalnych władz, które rezerwowały odpowiednią pulę produktów dla obozu.
No, moje harcerskie wpomnienia to właśnie głównie lata '80-te, a wtedy było naprawdę cienko. Do tej pory pamiętam ser kupiony dla nas na początek kwaterki - akurat był, więc kwatermistrz kupił ile się dało. Całą kwaterkę jedliśmy ten ser, a że było dośc upalnie, to po tygodniu potrafił już sam uciekac ze stołu
Podczas właściwego obozu było oczywiście nieco lepiej, ale luksusów tośmy tam nie mieli.
Pod tym względem nie ma co porównywac z dzisiejszymi czasami.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pod tym względem nie ma co porównywac z dzisiejszymi czasami.
Wygląda na to, że co kraj to obyczaj Wszystko, albo prawie wszystko zależy od środowiska. Ja znam zgrupowania, gdzie nawet nie ma kuchni, tylko katering
A propos sera, w latach osiemdziesiątych dostawaliśmy ser "z darów" niby żółty, ale koloru pomarańczowego. Jego zaletą było to, że nie był wyceniany i nie liczył się jako dzienny wsad "do kotła"
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomógł: 8 razy Wiek: 55 Dołączył: 06 Wrz 2017 Posty: 2925 Skąd: z doskoku
Wysłany: 2018-10-31, 00:12:13
Po kilku rozdziałach powtórki zacząłem przychylniejszym okiem patrzeć na Człowieka z UFO, którego przeczytałem teraz z rozbawieniem i bez zażenowania. A tu za każdym razem, gdy się odzywa Winnetou, me serce krwawi. Howgh!
_________________ Drużyna 2
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-10-31, 01:30:54
Mam podobnie. Z każdym czytaniem, Pan Samochodzik i Winnetou podoba mi się coraz mniej. Dlatego też, dawno już tego nie czytałem:)
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2018-10-31, 01:59:28
W dwunastoletnim dzieciństwie dysponowałem:
"Księgą strachów" (brakowało sporo stron)
"Nowymi Przygodami"
"Fantomasem"
"Zagadkami Fromborka"
"Tajemnicą tajemnic"
"Winnetou"
"Niewidzialnymi"
"Złotą Rękawicą" (brakowało kilku stron początku)
i wszystkie mi się podobały. Resztę przeczytalem jako dorosły człowiek.
Dzisiaj Winnetou traktuję jako przyczynek do biografii Nienackiego. Winnetou - nowe alter ego autora, a Miss Kapitan to jego żona. Chociaż czytałem http://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?t=4247 to uważam że te relacje nie były takie super. Vide jak została potraktowana Alicja po śmierci Nienackiego. Nie wygląda to na rozumiejącą się patchworkową rodzinę, raczej na długo skrywaną urazę, która znalazła swoje ujście po śmierci autora.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Kpt Petersen 2018-10-31, 02:09, w całości zmieniany 1 raz
O to bym bardziej obwiniał Nienackiego, który nie zadbał o dopełnienie formalności. Zresztą, sprawy spadkowe powodują, że prawie zawsze ktoś jest, albo czuje się poszkodowanym.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Zgadzam się z Evenem. Niestety wina leżała po stronie Nienackiego. Miał wiele czasu, aby wszystko poukładać jak należy. Może przeciągał to w czasie, aby uniknąć wojny?
_________________
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-10-31, 09:47:14
Even napisał/a:
O to bym bardziej obwiniał Nienackiego, który nie zadbał o dopełnienie formalności.
„Dopełnienie formalności” brzmi jak podpisanie druczku w urzędzie. Tymczasem to nie takie proste. Prawo polskie nie przewiduje wydziedziczenia żony na rzecz kochanki. Nienacki musiałby się rozwieść, dokonać podziału majątku z byłą żoną i dopiero potem zrobić stosowny zapis w testamencie albo po prostu ożenić się z Alicją.
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-10-31, 11:08:36
Kpt Petersen napisał/a:
Dzisiaj Winnetou traktuję jako przyczynek do biografii Nienackiego. Winnetou - nowe alter ego autora, a Miss Kapitan to jego żona.
Raczej nie, zważywszy na czas powstania powieści i czas rozstania z panią Heleną: byłaby to reakcja cokolwiek spóźniona. Ale...
Kpt Petersen napisał/a:
to uważam że te relacje nie były takie super. Vide jak została potraktowana Alicja po śmierci Nienackiego. Nie wygląda to na rozumiejącą się patchworkową rodzinę, raczej na długo skrywaną urazę, która znalazła swoje ujście po śmierci autora.
Momento, to jak została potraktowana pani nr dwa, wcale nie jest dowodem na traktowanie pani nr 1. I vice versa.
Rozśmieszyło mnie to określenie "rozumiejąca się patchworkowa rodzina", choć, dalipan, nie do końca je rozumiem... No i dalszego toku rozumowania też. Skrywana uraza do kogo?
Even napisał/a:
Kpt Petersen napisał/a:
Vide jak została potraktowana Alicja
O to bym bardziej obwiniał Nienackiego, który nie zadbał o dopełnienie formalności.
Zgadza się. Podejrzewam, że - jak to zwykle u nas - odkładał sprawę na jutro...
Even napisał/a:
Zresztą, sprawy spadkowe powodują, że prawie zawsze ktoś jest, albo czuje się poszkodowanym.
Tak jest, niestety.
Kozak napisał/a:
Zgadzam się z Evenem. Niestety wina leżała po stronie Nienackiego. Miał wiele czasu, aby wszystko poukładać jak należy. Może przeciągał to w czasie, aby uniknąć wojny?
To możliwe. Choć przecież można takie sprawy załatwiać dyskretnie i mieć święty spokój...
Kustosz napisał/a:
„Dopełnienie formalności” brzmi jak podpisanie druczku w urzędzie. Tymczasem to nie takie proste. Prawo polskie nie przewiduje wydziedziczenia żony na rzecz kochanki. Nienacki musiałby się rozwieść, dokonać podziału majątku z byłą żoną i dopiero potem zrobić stosowny zapis w testamencie albo po prostu ożenić się z Alicją.
To niezupełnie tak. Można zapisać wszystko hmm... kochance, tylko żona i dzieci w takim razie mają prawo do tzw. zachowku w rozmiarach wynikającym z ustawy. No i podatek spadkowy jest większy w przypadku tejże pani kochanki.
Wydziedziczenie to jest zupełnie inna kwestia. Spadkodawca może wydziedziczyć (to znaczy napisać w testamencie, że tego i owego się wydziedzicza) spadkobierców ustawowych z określonych w ustawie przyczyn, a wtedy tracą oni prawo do zachowku.
PS. Dalszy wykład już za wynagrodzeniem.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-10-31, 11:14, w całości zmieniany 2 razy
Przy temacie Samochodzika i Winnetou jest to mało istotny wątek, ale swoje sprawy Nienacki mógł rozwiązać za życia poprzez testament sporządzony przed notariuszem.
Spóźniłem się przed Zetem, lecz w tym zakresie jesteśmy zgodni
_________________
Ostatnio zmieniony przez Kozak 2018-10-31, 11:12, w całości zmieniany 1 raz
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-10-31, 12:50:12
Z24 napisał/a:
To niezupełnie tak. Można zapisać wszystko hmm... kochance, tylko żona i dzieci w takim razie mają prawo do tzw. zachowku w rozmiarach wynikającym z ustawy. No i podatek spadkowy jest większy w przypadku tejże pani kochanki.
Wydziedziczenie to jest zupełnie inna kwestia. Spadkodawca może wydziedziczyć (to znaczy napisać w testamencie, że tego i owego się wydziedzicza) spadkobierców ustawowych z określonych w ustawie przyczyn, a wtedy tracą oni prawo do zachowku.
No dobra, ale w przypadku kiedy majątek stanowi przedmiot ustawowej współwłasności majątkowej małżonków dziedziczeniu podlega tylko połowa majątku (nic zdaje się nie wiadomo żeby małżonkowie Nowiccy mieli podpisaną intercyzę). Drugą połowę, w przypadku Nienackiego, dziedziczą po połowie żona i syn. Czyli, żeby nie skrzywdzić syna, mógł Ali podarować jedną czwartą i to przy założeniu, że prawo do zachowku nie uszczupli tej części.
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2018-10-31, 14:45:30
Z24 napisał/a:
Kpt Petersen napisał/a:
Dzisiaj Winnetou traktuję jako przyczynek do biografii Nienackiego. Winnetou - nowe alter ego autora, a Miss Kapitan to jego żona.
Raczej nie, zważywszy na czas powstania powieści i czas rozstania z panią Heleną: byłaby to reakcja cokolwiek spóźniona.
Na podstawie "tak zwanej życiowej mądrości" czas wydaje się jak najbardziej OK. To nie była sytuacja nagła tylko wręcz przeciwnie narastała. Koniec lat sześćdziesiątych to był raczej okres ukrywania kochanki przed żoną, grania na dwa fronty czyli klasyka zdrad małżeńskich. "Jerzwałd jako samotnia" Gdzieś na początku lat siedemdziesiątych pewnie doszło do jakiegoś przesilenia, wydało się, bo po takim czasie musiało się wydać i dla wszystkich stało się jasne jaka jest sytuacja. Mógł chcieć autor rozstać się z żoną oficjalnie i mogła mu żona dość szybko uświadomić, wiedząc jakie dochody może przynosić coraz popularniejsza twórczość męża, że puści go w skarpetkach (jak Miss Kapitan Winnetou), co mogło znaleźć odzwierciedlenie w twórczości.
A potem jak już układ sił został określony, mogli sobie spokojnie żyć dalej w patchworkowej (specjalnie dla Ciebie Zecie ) rodzinie i już nikt nie chciał nic zmieniać w sensie majątkowym. No może tylko Alicja żyła w nieświadomości że zostanie z niczym
Uraza Zecie oczywiście żony do kochanki męża. Tego się często nie wybacza do końca życia
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-10-31, 17:51:51
Kustosz napisał/a:
Z24 napisał/a:
To niezupełnie tak. Można zapisać wszystko hmm... kochance, tylko żona i dzieci w takim razie mają prawo do tzw. zachowku w rozmiarach wynikającym z ustawy. No i podatek spadkowy jest większy w przypadku tejże pani kochanki.
Wydziedziczenie to jest zupełnie inna kwestia. Spadkodawca może wydziedziczyć (to znaczy napisać w testamencie, że tego i owego się wydziedzicza) spadkobierców ustawowych z określonych w ustawie przyczyn, a wtedy tracą oni prawo do zachowku.
No dobra, ale w przypadku kiedy majątek stanowi przedmiot ustawowej współwłasności majątkowej małżonków dziedziczeniu podlega tylko połowa majątku (nic zdaje się nie wiadomo żeby małżonkowie Nowiccy mieli podpisaną intercyzę). Drugą połowę, w przypadku Nienackiego, dziedziczą po połowie żona i syn. Czyli, żeby nie skrzywdzić syna, mógł Ali podarować jedną czwartą i to przy założeniu, że prawo do zachowku nie uszczupli tej części.
Tak jest, trzeba oczywiście uwzględnić tę okoliczność, że najczęściej mamy do czynienia ze wspólnotą majątkową. Zdaje się, że tak też było w przypadku państwa N. (RODO! ) .
Nie chce mi się szukać, ale są tu gdzieś na forum zacytowane artykuły ZN o kupowaniu domu i siedliska. Pamiętam, że naiwnie - albo licząc na naiwność innych - wydziwiał tam, że małżonka też musiała podpisywać jakieś kwity. W świetle przepisów o wspólnocie ustawowej wydaje się to oczywiste.
Kpt Petersen napisał/a:
24 napisał/a: Kpt Petersen napisał/a:
Dzisiaj Winnetou traktuję jako przyczynek do biografii Nienackiego. Winnetou - nowe alter ego autora, a Miss Kapitan to jego żona.
Raczej nie, zważywszy na czas powstania powieści i czas rozstania z panią Heleną: byłaby to reakcja cokolwiek spóźniona.
Na podstawie "tak zwanej życiowej mądrości" czas wydaje się jak najbardziej OK. To nie była sytuacja nagła tylko wręcz przeciwnie narastała. Koniec lat sześćdziesiątych to był raczej okres ukrywania kochanki przed żoną, grania na dwa fronty czyli klasyka zdrad małżeńskich. "Jerzwałd jako samotnia" Gdzieś na początku lat siedemdziesiątych pewnie doszło do jakiegoś przesilenia, wydało się, bo po takim czasie musiało się wydać i dla wszystkich stało się jasne jaka jest sytuacja.
Mogło tak być rzeczywiście, choć wydaje mi się - na podstawie lektury "Sumienia" i "Z głębokości", powieści z pierwszej połowy lat 60-tych - że tam u nich już wtedy nie było cukierkowo. Oczywiście przy nie do końca pewnym założeniu, że Autor zawarł tam swoje doświadczenia także i z tego zakresu . Zawsze odnosiłem wrażenie, że ten jego wyjazd na Mazury kończył jakiś etap i to dość wyraźnie.
Kpt Petersen napisał/a:
Mógł chcieć autor rozstać się z żoną oficjalnie i mogła mu żona dość szybko uświadomić, wiedząc jakie dochody może przynosić coraz popularniejsza twórczość męża, że puści go w skarpetkach (jak Miss Kapitan Winnetou), co mogło znaleźć odzwierciedlenie w twórczości.
Tak też mogło być. Niewykluczone, że po takim zabiegu "samotnia" ZN zostałaby sprzedana, bo nie dałoby się jej w całości upchnąć w jakąś część podzielonej masy majątkowej.
Kpt Petersen napisał/a:
A potem jak już układ sił został określony, mogli sobie spokojnie żyć dalej w patchworkowej (specjalnie dla Ciebie Zecie ) rodzinie
Hmm... muszę to sprzedać. Zawsze się mówiło o "przyszywanych" ciotkach, wujach, krewnych, kuzynach itp. Ale żeby cała rodzina od razu patchworkowa ...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-10-31, 17:53, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.