Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-09-05, 08:11:41
Bastogne
Dookoła tego belgijskiego miasta toczyła się w zimie 44/45 brutalna "bitwa o wybrzuszenie”. Pole bitwy zawsze chciałem już odwiedzić, teraz znalazła się na to okazja.
Przebieg bitwy bardzo efektownie został przedstawiony w jednym z odcinków serialu “Kompania braci”.
Wiedziałem, że w lasach zachowały się ślady po “lisich norach”, w których przy strasznie niskich temperaturach szukali schronienia żołnierze amerykańscy starający się odeprzeć ofensywę niemiecką.
Szczególnie zażarte walki toczyły się pomiędzy Bastogne, które znajdowało się w amerykańskich rękach, a Foy, niemieckich.
Tam właśnie poległo wielu członków kompanii E zwanej potocznie “Easy”, o której losach serial “Kompania braci” opowiada. Na małym pomniku na skraju lasu widnieje wiele nazwisk znanych nam z filmu: Julian, Penkala, Hoobler, Muck.
Główny pomnik poświęcony poległym w bitwie oraz muzeum znajdują się w pobliżu centrum miasta.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-09-05, 09:27:55
John Dee napisał/a:
Wiedziałem, że w lasach zachowały się ślady po “lisich norach”, w których przy strasznie niskich temperaturach szukali schronienia żołnierze amerykańscy starający się odeprzeć ofensywę niemiecką.
Rozumiem, że to jest to zagłębienie z drzewkiem w środku? A to pierwsze to kadr z filmu?
Koszmar swoją drogą. Przypomniało mi to program, w którym pokazywali, jak zimno przechodziło przez ubrania żołnierzy pod Stalingradem. Goście ubrani w różne typy mundurów wchodzili do samochodu chłodni, a specjalna kamera wyświetlała na kolorowo ciepłe (czerwony) i zimne (niebieski) obszary. Radzieckie mundury jeszcze jako tako chroniły, ale w niemieckich czerwone plamki były chyba tylko pod pachami.
Super wyprawa.
Wczoraj oglądałem film "Paton".
W filmie, kiedy 3 Armia przemieszczała się aby dołączyć do walk w ramach "Jesiennej mgły", Paton został powiadomiony, że 101 dywizja broni się w Bastogne, a jej ówczesny bezpośredni dowódca, gen.Anthony McAuliffe, wezwany do poddania, udzielił krótkiej i dosadnej odpowiedzi -
jedno słowo zaczynające się na literę "g".
Ps.
W tablicy pomnika odbija się również twoja osoba?
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-09-05, 12:31:11
Berta von S. napisał/a:
Rozumiem, że to jest to zagłębienie z drzewkiem w środku? … pokazywali, jak zimno przechodziło przez ubrania żołnierzy pod Stalingradem.
Dokładnie. Właśnie te sceny utkwiły mi najbardziej w pamięci: mroźne noce na przednim froncie i trzęsący się z zimna żołnierze w tych dołach, pod ostrym ostrzałem. Dużo jest tam jeszcze tych nor, mimo że wlazłem do lasu trochę na na chybił trafił.
Kozak napisał/a:
Paton został powiadomiony, że 101 dywizja broni się w Bastogne, a jej ówczesny bezpośredni dowódca, gen.Anthony McAuliffe, wezwany do poddania, udzielił krótkiej i dosadnej odpowiedzi - jedno słowo zaczynające się na literę "g".
W oryginale da się to cytować: "Nuts!"
Kozak napisał/a:
Ps. W tablicy pomnika odbija się również twoja osoba?
Ano tak. Dziwisz się, gdzie ta moja broda znana Ci z awatara?
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-09-05, 14:59:48
Kozak napisał/a:
W tablicy pomnika odbija się również twoja osoba?
Fakt.
John Dee napisał/a:
Właśnie te sceny utkwiły mi najbardziej w pamięci: mroźne noce na przednim froncie i trzęsący się z zimna żołnierze w tych dołach, pod ostrym ostrzałem. Dużo jest tam jeszcze tych nor, mimo że wlazłem do lasu trochę na na chybił trafił.
No, działa na wyobraźnię...
I tak cud, że im się udało takie głębokie doły wykopać w zamarzniętej ziemi.
PawelK napisał/a:
Straszne. Ale w sumie Niemcy nie musieli tam się pchać...
W sensie grupowym nie musieli. W sensie jednostkowym pewnie różnie bywało. Zresztą nie oceniam, tylko próbuję sobie wyobrazić, jaki to musi być koszmar ciągle marznąć. Niezależnie od tego z której się jest armii.
A swoją drogą farta miała Rosja/ZSRR z położeniem, pogoda odwalała za nich na wojnach większość roboty.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-09-05, 17:06:32
Wysoka wilgotność powietrza w Ardenach powodowała, że Kanadyjczycy przykładowo bardziej odczuwali -5°C niż “suche” -30°C, do których przyzwyczajeni byli z domu. A temperatura spadała znacznie niżej niż -5, bo to było coś w rodzaju zimy stulecia. Dlatego też weteranom z oblężenia w pamięci pozostał właśnie głównie ten dotkliwy mróz, a nie działania wojenne.
“Kompania braci”: podsumowanie odcinka “Bastogne”
https://www.youtube.com/watch?v=VlWICO6Nrxc
Berta von S. napisał/a:
I tak cud, że im się udało takie głębokie doły wykopać w zamarzniętej ziemi.
Przy pomocy granatów się to robiło.
Ostatnio zmieniony przez John Dee 2018-09-05, 17:21, w całości zmieniany 1 raz
t;]Ps. W tablicy pomnika odbija się również twoja osoba?
Ano tak. Dziwisz się, gdzie ta moja broda znana Ci z awatara?
Tak. Chodziło o brodę
Szara Sowa napisał/a:
John Dee napisał/a:
Kozak napisał/a:
Ps. W tablicy pomnika odbija się również twoja osoba?
Ano tak. Dziwisz się, gdzie ta moja broda znana Ci z awatara?
Jaki ten Kozak bystry!
Berta von S. napisał/a:
Kozak napisał/a:
W tablicy pomnika odbija się również twoja osoba?
Fakt.
No co? Widzę, że rozbawiłem was swoim pytaniem, a to chyba lepiej niż wkładać kij do mrowiska
John Dee napisał/a:
Wysoka wilgotność powietrza w Ardenach powodowała, że Kanadyjczycy przykładowo bardziej odczuwali -5°C niż “suche” -30°C, do których przyzwyczajeni byli z domu. A temperatura spadała znacznie niżej niż -5, bo to było coś w rodzaju zimy stulecia. Dlatego też weteranom z oblężenia w pamięci pozostał właśnie głównie ten dotkliwy mróz, a nie działania wojenne.
Bez znaczenia jest odporność żołnierzy na niską temperaturę, jeżeli musieli ciągle przebywać w okopach. Nawet przy temperaturze 0°C po kilku godzinach w wykopanych dziurach musieli odczuwać przeraźliwe zimno.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Kozak 2018-09-05, 21:11, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-09-05, 21:44:35
PawelK napisał/a:
To chyba dłuższa historia, z której wynikło, że "w sensie jednostkowym musieli". Ale tak sobie kraj skonstruowali w tamtych czasach.
Nie można np. wykluczyć, że w tej dziurze czy okopie marzł jakiś dzieciak, który nic nie konstruował, bo przed 1939 był za młody. Ale generalnie masz oczywiście rację. Co nie zmienia faktu, że - jak powiedziałam - nikogo nie oceniam, tylko się zastanawiam nad koszmarnością permanentnego zimna.
John Dee napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
I tak cud, że im się udało takie głębokie doły wykopać w zamarzniętej ziemi.
Przy pomocy granatów się to robiło.
Na to nie wpadłam.
Kozak napisał/a:
No co? Widzę, że rozbawiłem was swoim pytaniem, a to chyba lepiej niż wkładać kij do mrowiska
Pewnie, ze lepiej. Zresztą akurat ja jestem pełna podziwu, że zauważyłeś.
Bo John nie należy raczej do fanów dewirtualizacji, a tu taka wpadka!
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2018-09-05, 21:45, w całości zmieniany 1 raz
Co do tych okopów i mrozu, to przypomniał mi się film dokumentalny, w którym dochodzono dlaczego tak wielu żołnierzy amerykańskich nabawiło się wtedy odmrożeń stóp. I okazało się że winna była konstrukcja buta. Amerykańskie miały jakieś zamsz, w każdym razie tą miękką warstwę na wierzchu i ona zbierała wilgoć i buty szybko przemakały. Buty Niemców miały na wierzchu tę warstwę licowaną i to się znacznie lepiej sprawdzało. Tyle zapamiętałem.
Nie można np. wykluczyć, że w tej dziurze czy okopie marzł jakiś dzieciak, który nic nie konstruował, bo przed 1939 był za młody.
Prawda. Tak ten świat jest skonstruowany. Z własnych badań wiem, że tacy, którym się nie podobało długo nie żyli.
Berta von S. napisał/a:
tylko się zastanawiam nad koszmarnością permanentnego zimna.
To są cechy wojny konwencjonalnej. Gdy pierwszy raz byłem w dżungli i usłyszałem cykady to stwierdziłem, że nie dziwię się, że żołnierze amerykańscy wracali z Wietnamu ześwirowani. Noc przy takim akompaniamencie w dżungli wystarcza żeby poczuć dziurę w głowie a w połączeniu ze strachem wojny jest tylko dla świrów, którzy już nie mogą ześwirować.
Przypomniała mi się historia opowiadana przez kolegę, który wrócił z wojska - był u nich taki jeden w jednostce, który się cieszył, że wstają o 6 rano. Bo w domu matka wyganiała go o 5 na pole bez śniadania a w wojsku nie tylko godzinę dłużej pospał ale jeszcze ktoś jeść przygotował.
Wszystko zależy od punktu siedzenia
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-09-06, 10:10:28
PawelK napisał/a:
był u nich taki jeden w jednostce, który się cieszył, że wstają o 6 rano. Bo w domu matka wyganiała go o 5 na pole bez śniadania a w wojsku nie tylko godzinę dłużej pospał ale jeszcze ktoś jeść przygotował.
Dobre.
PawelK napisał/a:
To są cechy wojny konwencjonalnej. Gdy pierwszy raz byłem w dżungli i usłyszałem cykady to stwierdziłem, że nie dziwię się, że żołnierze amerykańscy wracali z Wietnamu ześwirowani. Noc przy takim akompaniamencie w dżungli wystarcza żeby poczuć dziurę w głowie
Mi wystarczyło kilka nocy pod gołym niebem w jakichś ruinach w południowej Francji. Pamiętam, że rzucaliśmy kamieniami w krzaki, żeby choć na chwilę się zamknęły...
Pamiętam, że rzucaliśmy kamieniami w krzaki, żeby choć na chwilę się zamknęły...
To teraz sobie wyobraź, że siedzisz w dżungli i tak jest wszędzie dookoła. Do tego dochodzi wilgotność bliska 100% i 40 stopni gorąca. Nie wiesz czy pot się z Ciebie leje z gorąca czy ze strachu.
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-09-06, 11:08:58
PawelK napisał/a:
To teraz sobie wyobraź, że siedzisz w dżungli i tak jest wszędzie dookoła. Do tego dochodzi wilgotność bliska 100% i 40 stopni gorąca. Nie wiesz czy pot się z Ciebie leje z gorąca czy ze strachu.
Już samo 40 stopni + wilgotność by mi wystarczyło, żebym oszalała, niepotrzebne cykady.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-09-06, 18:10:04
Odbiegamy od tematu (mroźne noce spędzone w lesie), ale osobiście wolę cykady w Prowansji niż komary na Mazurach. Przyznaję, że nie znalazłem na nie sposobu, w ubiegłym roku. A nocne cykanie cykad? Zatyczki do uszu i tyle.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-09-06, 22:52:59
John Dee napisał/a:
osobiście wolę cykady w Prowansji niż komary na Mazurach. Przyznaję, że nie znalazłem na nie sposobu, w ubiegłym roku. A nocne cykanie cykad? Zatyczki do uszu i tyle.
Nie znoszę zatyczek. Raz próbowałam w tym spać i zrezygnowałam. Mam wrażenie, że słychać wtedy huk krwi w głowie.
Zresztą Mazury zawsze są najlepsze! Nawet z komarami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.