Wodociągu też nie miał, więc musiał sobie radzić po gospodarsku. Swoją drogą ciekawe skąd miał wodę?
Mógł wkręcić pompę. Jakiś dojazd, przynajmniej na początku, istnieć musiał, bo nie sądzę żeby całe drewno na chałupę przytargał sobie na plecach. Więc pewnie było coś na kształt dróżki i quń z wozem dawał radę przejechać. A jeśli quń dawał, to wystarczy: wiejscy macherzy od pomp w tamtych czasach mieli coś w rodzaju konnego wozu - ten wóz potem stawiano na sztorc, odstawiano trzecią nogę i wychodził pięknościowy trójnóg do wkręcania rury. Kilkakrotnie widziałem taką operację na obozie harcerskim, całość od przyjazdu machera do pocieknięcia wody zajmuje parę godzin.
Więc problemu bym nie upatrywał akurat w wodzie. Bardziej mnie ciekawi, skąd brał opał. Po miesiącu obozu harcerskiego wszelkie suche drewno w lesie jest wyzbierane do ostatniej gałązki. On co prawda nie zużywał tyle drewna co obóz na kilkadziesiąt osób, ale za to mieszkał tam cały rok. Skoro za czasów "PS i W" nie było juz dojazdu, to węgla mu nikt nie przywiózł - nie ma bata, chłop musiał codziennie lub przynajmniej raz na parę dni urządzać dalekie piesze wycieczki w poszukiwaniu chrustu. Miał samozaparcie...
StrasznyMruk napisał/a:
A ciekawe, czy przy domu Winnetou było szambo? Bo dojazdu nie było. To co, wykopał wychodek na polanie?
Zapewne miał tzw. "sławojkę". Myślisz że na wsiach ktoś z tych sławojek cokolwiek wywoził? Słąwojka działała póki się dół nie skończył, a potem się kopało w nowym miejscu. .
Na chałupy ze sławojkami we wczesnym dzieciństwie zdążyłem się załapać, taka ówczesna forma gospodarstwa agroturystycznego
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-04-21, 12:03:03
irycki napisał/a:
Jakiś dojazd, przynajmniej na początku, istnieć musiał, bo nie sądzę żeby całe drewno na chałupę przytargał sobie na plecach.
I eternit na dach. A nie było tam wzmianki o jakimś mostku, który później się zarwał i nikomu się nie chciało naprawiać?Jak mostek, to pewnie i droga.
irycki napisał/a:
Wodociągu też nie miał, więc musiał sobie radzić po gospodarsku. Swoją drogą ciekawe skąd miał wodę?[/quote
Więc problemu bym nie upatrywał akurat w wodzie. Bardziej mnie ciekawi, skąd brał opał. Po miesiącu obozu harcerskiego wszelkie suche drewno w lesie jest wyzbierane do ostatniej gałązki. On co prawda nie zużywał tyle drewna co obóz na kilkadziesiąt osób, ale za to mieszkał tam cały rok. Skoro za czasów "PS i W" nie było juz dojazdu, to węgla mu nikt nie przywiózł - nie ma bata, chłop musiał codziennie lub przynajmniej raz na parę dni urządzać dalekie piesze wycieczki w poszukiwaniu chrustu. Miał samozaparcie...
Opał mógł teoretycznie transportować łodzią znad Łabędziego. Spokojnie można na raz przewieźć zapas na 3-4 dni.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2016-04-21, 12:03, w całości zmieniany 1 raz
A nie było tam wzmianki o jakimś mostku, który później się zarwał i nikomu się nie chciało naprawiać?Jak mostek, to pewnie i droga.
Od strony lądu wigwam Winnetou otaczają bagna, na których powstanie rezerwat łosi. Kiedyś można było przez nie przejechać samochodem, ale od czasu, jak się zerwał most na kanale melioracyjnym , do Winnetou prowadzą już tylko ściezki.
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-04-21, 23:40:06
PawelK napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
A nie było tam wzmianki o jakimś mostku, który później się zarwał i nikomu się nie chciało naprawiać?Jak mostek, to pewnie i droga.
Od strony lądu wigwam Winnetou otaczają bagna, na których powstanie rezerwat łosi. Kiedyś można było przez nie przejechać samochodem, ale od czasu, jak się zerwał most na kanale melioracyjnym , do Winnetou prowadzą już tylko ściezki.
O to właśnie mi chodziło.
MrCzui napisał/a:
Mnie się zdaje że Winetou za grubsza potrzebą pływał do mecenasowej Popławskiej...
Trochę by miał daleko. W optymalnej wersji 3 jeziora.
Opał mógł teoretycznie transportować łodzią znad Łabędziego. Spokojnie można na raz przewieźć zapas na 3-4 dni.
Latem, do gotowania, na upartego mógłby.
Ale zimą? Jakoś ten swój wigwam musial ogrzać. Ja na zimę do kominka kupuję od 4 do 6 metrów sześciennych drewna, a wcale nie palę codziennie. Wigwam był zapewne nieduży ale za to palić musiał praktycznie cały czas. Nie potrafię oszacować, ale myślę że potrzebował raczej więcej niż ja.
Jak to przywiózł, skoro mostku nie było? Czy może sam sciągnął z lasu 6 metrów drewna? Jeśli tak to duży szacun.
Normalnie w takich sytuacjach to ludzie po prostu przywozili sobie węgiel, ale z braku dojazdu to rozwiązanie odpada. Nie ma siły, wychodzi mi, że gros swojego czasu zimą spędzał na noszeniu drewna. I to przy założeniu, że było co nosić, bo nie wierzę w zbieranie chrustu. Ale mógł kupić drzewo od leśniczego.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Mogłaby być taka opcja, że kupował u leśniczego. Drewno zrzucali mu gdzieś niedaleko, gdzie dało się jeszcze dojechać. A potem sobie nosił pojedyncze bale do rozłupania.
Kupowanie u leśniczego to jest jedyna opcja. Zbieranie chrustu dobre jest na biwak.
Ale próbowałeś kiedyś przerzucić pięć metrów drewna (a to jest opcja minimum, moim zdaniem potrzebował dużo więcej)? A teraz pytanie, jak miał daleko do tego mostka? Bo między 100m a kilometr robi się już kolosalna róznica.
Noszenie pojedynczych bali do rozłupania ma tę wadę, że świeżo cięte drewno średnio nadaje sie do palenia, powinno z rok sezonować (sezonować połupane już na szczapy). Mógł niby je sezonować tam gdzie mu zrzucili, ale ryzykował, że jakiś chłop w nocy przyjedzie wozem i se to drewno weźmie. Więc raczej musiał to przytachać do obejscia.
Nie jest to wszystko niemożliwe ale ilustruje skalę problemu. Nienacki albo o tym nie pomyślał (sam pewnie pallił jak wszyscy węglem, który mu zrzucili gdzieś na podwórzu, więc opał po prostu "był"), albo celowo się w to nie wglębiał, bo w sumie nie pisał książki o mazurskim survivalu.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2016-04-23, 17:33:38
To ja też dorzucę coś do Waszej rzeczywiście ciekawej dyskusji. Wiemy, że wigwam Winnetou otoczony był bagnami, drogi nie było, ścieżki były niemal nie do przebycia. Wszystko, czego potrzebował, musiał więc transportować po jeziorze. I nie mam tu wyłącznie na myśli zup w proszku lub puszek z wołowiną w sosie własnym. Budulec na wigwam, czyli głównie bale drewniane, pnie świerkowe na palisadę, tyle a tyle metrów sześciennych drewna na opał, to wszystko docierało do jego domu moim zdaniem drogą wodną. Nadleśnictwo dostarczało mu zakupione drewno do najbliższej bindugi, tu tworzono z niego coś w rodzaju tratwy, teraz potrzebował już tylko zapożyczoną łódź z mocnym silnikiem, i w mig miał te bale w swojej zatoce. Na brzeg wyciągał je albo za pomocą jakiegoś robotnika leśnego z koniem, albo przy pomocy windy łańcuchowej. Piłował, rąbał, suszył, miał w wigwamie ciepło i przytulnie.
Płyty eternitowe przewiózł również albo na “tratwie”, albo transportował je w bezwietrzny dzień jakąś solidną łodzią.
Odwiedzając często Skandynawię wiem również, że budulec na domki stojące na tamtejszych wyspach, czasami całe przyczepy kempingowe, przewozi się tam przeważnie ZIMĄ, po lodzie.
Czy Winnetou posiadał szambo? No chyba! Przecież nie był dzikusem, był człowiekiem o wysokiej kulturze i o niezwykłym zmyśle artystycznym. Dlatego też jestem przekonany, że jego wychodek był miejscem przemyślnie skonstruowanym i tak przytulnym, że gdyby skorzystał z niego największy znany mi ekspert w tej dziedzinie, Al Bundy, swoją ukochaną “Ferguson” wywaliłby natychmiast na wysypisko śmieci. Wyobrażam sobie deski w różnych kolorach i z różnych rodzajów drzew - te pod siedzeniem szczególnie miękkie i gładkie -, na jednej z belek pozostał krótki konar, doskonale nadający się na zawieszenie rolki z papierem toaletowym, prawdopodobnie jakieś płaskorzeźby (może też tylko typowe hasła jak “Miss Kapitan = wiedźma!”). Pomieszczenie jest doskonale wietrzone, pachnie jeziorem, lasem, żywicą i drewnem.
Szambo na pewno nie było betonowe, tylko po prostu dziurą w ziemi o wzmocnionych ścianach. Winnetou nie miewał często gości, nie było wodociągu, szamba zatem nie trzeba było wypompowywać, wydaliny rozkładały się w naturalny sposób, Winnetou więc musiał zapewne tylko raz na parę lat sięgać po łopatę.
Tego rodzaju rozwiązania - w Niemczech zwie się je “Sickergruben” - stają się ostatnio bardzo modne.
To ja też dorzucę coś do Waszej rzeczywiście ciekawej dyskusji. Wiemy, że wigwam Winnetou otoczony był bagnami, drogi nie było, ścieżki były niemal nie do przebycia. Wszystko, czego potrzebował, musiał więc transportować po jeziorze.
[...]
Budulec na wigwam, czyli głównie bale drewniane, pnie świerkowe na palisadę,
Jak zauważył Paweł:
Cytat:
Od strony lądu wigwam Winnetou otaczają bagna, na których powstanie rezerwat łosi. Kiedyś można było przez nie przejechać samochodem, ale od czasu, jak się zerwał most na kanale melioracyjnym , do Winnetou prowadzą już tylko ściezki
Więc ja bym jednak obstawiał, że mostek jeszcze stał w momencie budowy i bale to mu jednak przyciągnięto samochodem albo końmi, podobnie eternit i tego typu szpej.
Cytat:
tyle a tyle metrów sześciennych drewna na opał, to wszystko docierało do jego domu moim zdaniem drogą wodną. Nadleśnictwo dostarczało mu zakupione drewno do najbliższej bindugi, tu tworzono z niego coś w rodzaju tratwy, teraz potrzebował już tylko zapożyczoną łódź z mocnym silnikiem, i w mig miał te bale w swojej zatoce. Na brzeg wyciągał je albo za pomocą jakiegoś robotnika leśnego z koniem, albo przy pomocy windy łańcuchowej. Piłował, rąbał, suszył, miał w wigwamie ciepło i przytulnie.
No jest to możlliwe. Choć w praktyce i tak uchetałby się strasznie.
W sumie nie wiemy jak wygladał ten rów i mostek. Teraz mi przyszło do głowy, że jeśli nie był bardzo głęboki i o stromych ścianach, to koń mógłby przejść. A jeśli tak, to drewno na opał można było ściągać koniem. Koń spokojnie pociągnie po ziemi jedną - dwie bele, oczywiście zależy od długości i grubości. I to pociągnie w terenie, w jakim samochód nie da rady. Pamiętam jeszcze jak w czasach mojej młodości drewno z lasu wyciągano właśnie końmi.
Więc do mostku mogli mu przywieźć, a potem wynajęty chłop z kuniem by mu to pod wigwam przyciągnął.
Cytat:
Czy Winnetou posiadał szambo? No chyba!
...ciach...
Szambo na pewno nie było betonowe, tylko po prostu dziurą w ziemi o wzmocnionych ścianach. Winnetou nie miewał często gości, nie było wodociągu, szamba zatem nie trzeba było wypompowywać, wydaliny rozkładały się w naturalny sposób, Winnetou więc musiał zapewne tylko raz na parę lat sięgać po łopatę.
Szambo niejako z definicji zakłada wypompowywanie, a to o czym piszesz, to jest właśnie "sławojka". To, że mogła być i pewnie była artystyczna w wyrazie, to insza inszość
Szara Sowa napisał/a:
Jeżeli teren był bagnisty, tuż przy jeziorze, to miałbym wątpliwości co do jakości wody...
Dużo zależy od głębokości. Z głębszej studni może być OK i bez bagiennego zapaszku, choć z kolei przy głębszych studniach wzrasta szansa na żelazistą wodę.
Pijałem wodę ze studni wierconych tuż przy jeziorze i była ok.
Zresztą, wigwam bagna odzielały od strony lądu. Nie sądzę, żeby Winnetou sobie postawił chałupę na bagnach. Przypuszczam że w tym miejscu teren się podnosił. Może tam gdzie stał wigwam była dawno temu wyspa, a potem część jeziora zarosła i przemieniła się w bagno?
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-04-23, 19:35:49
irycki napisał/a:
Cytat:
tyle a tyle metrów sześciennych drewna na opał, to wszystko docierało do jego domu moim zdaniem drogą wodną. Nadleśnictwo dostarczało mu zakupione drewno do najbliższej bindugi, tu tworzono z niego coś w rodzaju tratwy, teraz potrzebował już tylko zapożyczoną łódź z mocnym silnikiem, i w mig miał te bale w swojej zatoce. Na brzeg wyciągał je albo za pomocą jakiegoś robotnika leśnego z koniem, albo przy pomocy windy łańcuchowej. Piłował, rąbał, suszył, miał w wigwamie ciepło i przytulnie.
No jest to możlliwe. Choć w praktyce i tak uchetałby się strasznie.
W sumie nie wiemy jak wygladał ten rów i mostek. Teraz mi przyszło do głowy, że jeśli nie był bardzo głęboki i o stromych ścianach, to koń mógłby przejść. A jeśli tak, to drewno na opał można było ściągać koniem. Koń spokojnie pociągnie po ziemi jedną - dwie bele, oczywiście zależy od długości i grubości. I to pociągnie w terenie, w jakim samochód nie da rady. Pamiętam jeszcze jak w czasach mojej młodości drewno z lasu wyciągano właśnie końmi.
Więc do mostku mogli mu przywieźć, a potem wynajęty chłop z kuniem by mu to pod wigwam przyciągnął.
Moim zdaniem jak najbardziej możliwe. Też jestem za wodnym transportem.
Potem ładował towar (np. w jutowe worki ), nosił na łódkę i po trochu przewoził, a suszyło się już przy wigwamie pod okapem.
Na zimę potrzebował około 6m sześciennych, czyli 3 tony. Na przewożenie łodzią miał pól roku, więc wystarczy jak przewiózł miesięcznie 1/2 tony. To daje dziennie kilkanaście kilogramów. Krewki człowiek lasu bez problemu coś takiego podniesie i załaduje na łódkę. Mógł sobie nawet, jak pisałam, pływać co 3 dni i przewozić od razu hurtem (50-60kg spokojnie na łodzi da radę upchnąć).
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2016-04-23, 19:36, w całości zmieniany 1 raz
Na zimę potrzebował około 6m sześciennych, czyli 3 tony. Na przewożenie łodzią miał pól roku, więc wystarczy jak przewiózł miesięcznie 1/2 tony. To daje dziennie kilkanaście kilogramów. Krewki człowiek lasu bez problemu coś takiego podniesie i załaduje na łódkę. Mógł sobie nawet, jak pisałam, pływać co 3 dni i przewozić od razu hurtem (50-60kg spokojnie na łodzi da radę upchnąć).
No w każdym razie łatwego życia to on nie miał...
Ta dyskusja dobrze pokazuje drugą stronę medalu, o której często się zapomina widząc tylko romantyzm takiego stylu życia.
Bo pewnie każdy nie raz sobie powiedział "rzucić to wszystko i zamieszkać w głuszy", ale ilu się na to zdobyło, a spośród nich ilu nie uciekło po pierwszej zimie z powrotem "do cywilizacji"?
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-04-23, 22:39:30
Berta von S. napisał/a:
Nie rozumiem dlaczego to koniecznie musi być w balach. Drewno kupione od leśniczego mógł na brzegu porąbać/pociąć piłą na mniejsze fragmenty, albo od razu kupić w postaci takich półpieńków:
Tak jest, a poza tym prawo wolnego zbieranie chrustu w lesie jest (a może było..?) omalże konstytucyjnym uprawnieniem od czasu uwłaszczenia (a właściwie to od zawsze) poprzez kolejne reformy rolne. I to przywilejem więcej wartym niż wiele innych pierdół...
irycki napisał/a:
przy głębszych studniach wzrasta szansa na żelazistą wodę.
Woda żelazista, jaką pijał Szwejk, zawsze była w sklepie .
irycki napisał/a:
a dyskusja dobrze pokazuje drugą stronę medalu, o której często się zapomina widząc tylko romantyzm takiego stylu życia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.