Pomógł: 9 razy Wiek: 41 Dołączył: 15 Maj 2009 Posty: 6880 Skąd: Zagłębie Dąbrowskie
Wysłany: 2015-09-07, 17:38:09
Even napisał/a:
No właśnie, stoją na półkach. dawniej na półkach dobre książki nie stały, były od razu wykupywane pomimo niejednokrotnie kilkudziesięciotysięcznych nakładów. Drukowano kolejne wydania... A dzisiaj? Nieczęsto zdarzają się wznowienia.
Wydawnictwa zarabiają, ale o wiele mniej niż kiedyś. Dawniej były wydawnictwa - kolosy, zatrudniające wielu pracowników. A dzisiaj jest wiele niemal jednoosobowych. Każdy może być wydawcą. Nawet my
Tak, ale zobacz ile dziś jest wydawnictw. Nie ma możliwości przeczytać nawet 1% tego co zostaje wydane w Polsce w ciągu jednego roku. Książek jest za trzęsienie i nie są one tanie, a cały czas jest na nie popyt. Wg mnie w Polsce książki czyta bardzo dużo ludzi. Samo to, że te wydawnictwa trzymają się na rynku świadczy o tym, że ktoś to kupuje. Ja sam czytam dość sporo. Około 10 książek na miesiąc, czasem mniej i w sumie raczej nie znam nikogo kto książek nie czyta...
_________________
"... i tak moich marzeń Wam nie oddam,
Póki w żyłach krew, nigdy się nie poddam..."
Ostatnio zmieniony przez Michal_bn 2015-09-07, 17:38, w całości zmieniany 1 raz
Masz rację, jest ich bardzo dużo, ale są to przeważnie wydawnictwa małe, często efemerydy.
Michal_bn napisał/a:
Nie ma możliwości przeczytać nawet 1% tego co zostaje wydane w Polsce w ciągu jednego roku. Książek jest zatrzęsienie i nie są one tanie,
Nie ma możliwości ale też nie ma potrzeby czytania wszystkiego, bo nie wszystko na to zasługuje.
Michal_bn napisał/a:
Wg mnie w Polsce książki czyta bardzo dużo ludzi. Samo to, że te wydawnictwa trzymają się na rynku świadczy o tym, że ktoś to kupuje.
"Bardzo dużo" to zbyt enigmatyczne określenie. Znaczna część czytelników korzysta z bibliotek. Ja też korzystam z tego dobrodziejstwa. Bibliotek jest dość dużo, w skali kraju kupują dużo książek. Wydawnictwa oszczędzają jak tylko mogą na przykład na redakcji i korekcie. Dużą pomocą dla wydawnictwa jest na przykład subskrypcja.
Michal_bn napisał/a:
Ja sam czytam dość sporo. Około 10 książek na miesiąc, czasem mniej i w sumie raczej nie znam nikogo kto książek nie czyta...
Ty jesteś humanistą, obracasz się wśród humanistów, to nic dziwnego, że w Twoim otoczeniu wszyscy czytają. Ja czytam 3-4 książki na miesiąc i uważam, że to dużo. Gdyby nie charakter mojej pracy (mogę sobie czytać podczas dyżuru, gdy nic się nie wydarza) nie miałbym czasu na tę przyjemność. Obracam się raczej wśród technokratów i wielu z nich ogranicza się do czytania literatury fachowej. Na literaturę piękną nie mają czasu, albo nie widzą potrzeby jej czytania.
_________________ Drużyna 4
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
'Pan Samochodzik i Truso'.
Archeolog Marek Jagoda opowiada, jak szukał Truso. Jednym z czynników które brał pod uwagę, była odległość od Hedeby: '(...) Podróż (...) zajęła Wulfstanowi siedem dni i siedem nocy. Jego statek poruszał się prędkością trzech i pół węzła (...)'. Węzeł - to mila morska na godzinę. Mila morska zaś - to 1852 m. Czemu akurat tyle? Jest to bowiem długość 1 minuty kątowej na równiku [40.000 km/360 stopni]. Nie sądziłem jednak, że w IX wieku żeglarze wiedzieli jaki jest obwód Ziemi. Sądziłem raczej, że dla nich Ziemia wciąż była płaska...
Dzień dobry.
Właśnie zacząłem czytać pierwszą w swoim życiu kontynuację Pana Samochodzika (Wikingowie) i znalazłem w necie to forum. Czytam sobie ten wątek po kolei, dotarłem na razie do strony 11 i się lekko przyczepię.
To, że Wulfstan nie wiedział, czym jest węzeł i kilometr, nie oznacza, że nie mógł podróżować z prędkością 3,5 węzła. Rozumowanie jest jak najbardziej prawidłowe :-)
A w wolnej chwili popastwię się nad superjachtem z "Wikingów". Tylko doczytam do końca...
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10337 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-18, 09:43:20
StrasznyMruk napisał/a:
To, że Wulfstan nie wiedział, czym jest węzeł i kilometr, nie oznacza, że nie mógł podróżować z prędkością 3,5 węzła. Rozumowanie jest jak najbardziej prawidłowe :-)
Tak jest. Można to wyliczyć znajac odległość między Hedeby (w Szlezwiku, chyba w latach 60-tych kopali tam niemieccy archeolodzy) a Elblągiem (Truso znajdowało się mniej więcej w jego okolicy) oraz czas podróży Wulfstana.
PS. 1. Marek Jagoda to zapewne Marek Jagodziński, archeolog pracującyw tamtych okolicach. Na forum padło jego nazwisko, zdaje się, że w związku z znaleziskami z oklic Jerzwałdu.
PS. 2. Truso, jak pamiętam, jest jednym z miejsc, gdzie dzieje się akcja "Dagome iudex".
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2015-10-18, 09:43, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 3 razy Wiek: 65 Dołączył: 31 Sie 2014 Posty: 944 Skąd: 51.91 N, -8.47 W
Wysłany: 2015-10-18, 10:21:26
Ależ możemy wyliczyć prędkość statku Wulfstana nawet w parsekach. I co z tego?
Cytat:
Jak czytamy w kronice, podróż z duńskiego portu Hedeby do Truso zajęła Wulfstanowi siedem dni i siedem nocy. Jego statek poruszał się z prędkością trzech i pół węzła. Nie jest to prędkość zawrotna, nawet jak na tamte czasy, dlatego przyjmuje się, że Wulfstanowi chodziło o średnią prędkość. Ponieważ dokładnie wiemy, gdzie leżało Hedeby, więc ta informacja może być cenną wskazówką dotyczącą właściwej lokalizacji Truso.
Straszny Mruk i Z24: odpowiedzcie sobie na pytanie: skąd wzięła się prędkość statku, tzn. kto ją określił: dwudziestowieczny archeolog czy nawigator Wulstana? Odpowiedź sugeruje następujące zdanie:
Cytat:
Wulfstanowi chodziło o średnią prędkość
Czy chodziło o prędkość średnią, maksymalną czy chwilową - naprawdę to sprawa wtórna. Natomiast na pewno w zapiskach źródłowych nie mogła być ona podana w węzłach.
O tym, że Marek Jagoda to w rzeczywistości Marek Jagodziński pisałem już wyżej.
Pomógł: 55 razy Wiek: 60 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 10337 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-18, 13:29:08
ViW napisał/a:
traszny Mruk i Z24: odpowiedzcie sobie na pytanie: skąd wzięła się prędkość statku, tzn. kto ją określił: dwudziestowieczny archeolog czy nawigator Wulstana? Odpowiedź sugeruje następujące zdanie:
Cytat:
Wulfstanowi chodziło o średnią prędkość
Oczywiście, że archeolog. Wulfstan określił prędkość w sposób właściwy dla jego czasów: napisał jak długo trwała żegluga. Abstrakcyjne miary odległości i czasu nikogo wtedy i jeszcze długo potem nie interesowały.
Akurat mój wzrok padł na jedną publikację p. Marka Jagodzińskiego nabytą w w Gdańsku z czasach moich Wanderjahre, to i napisałem...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2015-10-18, 14:50, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 3 razy Wiek: 65 Dołączył: 31 Sie 2014 Posty: 944 Skąd: 51.91 N, -8.47 W
Wysłany: 2015-10-18, 17:17:19
Z24 napisał/a:
Oczywiście, że archeolog. Wulfstan określił prędkość w sposób właściwy dla jego czasów: napisał jak długo trwała żegluga. Abstrakcyjne miary odległości i czasu nikogo wtedy i jeszcze długo potem nie interesowały.
Akurat mój wzrok padł na jedną publikację p. Marka Jagodzińskiego nabytą w w Gdańsku z czasach moich Wanderjahre, to i napisałem...
W czasach pana W. (i jeszcze długo po nim) prędkość określano miej więcej tak: z dziobu rzucano za burtę coś (cokolwiek, co pływa), wrzeszczano 'że już' i gość na rufie zaczynał odliczanie (na palcach?) tak długo, aż to 'coś' dopłynęło do rufy. I już wiedziano, że dziś statek płynie szybciej (bo doliczono do 10) niż wczoraj (bo doliczono do 15).
Natomiast pana M.J. miałem przyjemność poznać osobiście - choć było to (aż wstyd się przyznać!) ćwierć wieku temu...
Ale jeśli cytat ViW-a jest dokładny: "Nie jest to prędkość zawrotna, nawet jak na tamte czasy, dlatego przyjmuje się, że Wulfstanowi chodziło o średnią prędkość" to jednak mamy do czynienia z błędem autora. Bo z tego zdania wynika, że to Wulfstan podał prędkość 3,5 węzła.
Przebrnąłem, przez ten ciekawy temat i aż boje się pisać, żeby nie popełnić gafy językowej.
Zacznę od końca czyli od tego ile czytam, a czytam tyle na ile mi czas pozwala. Czasami nie przeczytam żadnej książki w ciągu roku, a jak mnie "najdzie czytanie" i czas pozwala to potrafię kilka/kilkanaście w ciągu miesiąca przeczytać i forumowe zaległości nadrobić.
Chciałbym się wypowiedzieć o kilku wątkach tu poruszanych chociaż nie jestem nawet w 1/3 kontynuacji (czytam po numerkach).
Pierwszy temat to "nie męskie opisy". Tych książek "damskich" jest tak mało, że pewnie bez problemów je przeczytam i nie będą raziły mnie w oczy opisy koloru szminek bardziej niż np. szczegółowe opisy żeglowania, sterburty, maszty itp.
Zdarza mi się czasem oglądać TV i niejednokrotnie słyszałem od jakiegoś "celebryty", że mylili go z innym i ten mając dystans do sytuacji również rozdawał "nie swoje autografy"... Wydaje mi się również, że nie jest jednoznacznie w książce napisane kto opisywał przygody Pana Samochodzika. Czy robił to Tomasz NN czy jakiś inny autor na zlecenie.
Jeżeli to pierwsze to po pierwsze książki w książce nie były wydane jako "ZBIGNIEW NIENACKI - Pan Samochodzik i ..." tylko "TOMASZ NN - Pan Samochodzik i ...", a Paweł podszywał się pod szefa, bo wykonywał jego obowiązki, jeździł jego samochodem i mógł również być zobligowanym do tego żeby nie ujawniać wszystkiego i przyjąć na siebie pochlebstwa.
Jeżeli natomiast przygody były opisane na zlecenie, przez jakiegoś autora to jako pracownik ministerstwa i wydziału związanego z książką mógł bez problemu autografy rozdawać w swoim imieniu.
Sprawy dotyczące Wehikułu/Rosynanta - idąc tropem naszego Nienackiego Wehikuł tez w każdym tomie przybierał inną wersję, inne wyposażenie pasujące do akcji i nie pokrywa się to ani z wcześniejszym ani z późniejszym tomem. Zapewne każdy z nas inaczej go sobie wyobraża, więc i autorzy poszli tym śladem (oczywiście o ile na początku książki nie jest to kabriolet by później z niewiadomych przyczyn przekształcić się w jeepa).
Zachwiana chronologia i 130 letni Tomasz - zawsze była jedna przygoda w wakacje? Nie mogła być co miesiąc? Hmm żadna z kontynuacji nie dzieje się w zimie przy śniegu i mrozie? A Marczak pojawia się jeszcze w późniejszych kontynuacjach czy tylko w początkowych? Bo chyba byłby najstarszy.
Nie zawsze jest lato w samochodzikowych kontynuacjach.
Czytałem w zeszłym roku "Zamek w Malborku" i akcja tego tomiku dzieje się zimą.
Byłem w Malborku, nocowałem i zwiedzałem zamek przed laty przy podobnej pogodzie i nieźle wczułem się w atmosferę książki, co okazało się cenne bo książka mnie nie zachwyciła.
Przeglądałem właśnie forum żeby wybrać którąś ze "środkowych" kontynuacji do kompletu trzech, które sobie postanowiłem zamówić.
Gdzie nie spojrzę to wpisy o danym tomiku zaczynają się od słów "najgorsza kontynuacja jaką czytałem", albo jakichś bliskich znaczeniowo.
To ile może być tych najgorszych?
Ostatnio zmieniony przez filipski 2016-01-24, 15:30, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.