PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: Czesio1
2012-10-09, 14:42
Parę uwag do "Wyspy Złoczyńców"
Autor Wiadomość
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-08, 07:54:48   

Zaciekawiła mnie wczoraj jedna sprawa (może juz o tym gdzieś była mowa, ale chyba nie). Otóż czy sposób pozyskania wehikułu przez Tomasz był zgodny z ówczesnym prawem?
Bo oto nagle bez wiedzy zainteresowanych, zostali oni obdarowani w testamencie konkretnymi rzeczami po wuju, zapisanymi w testamencie. Zdaje się że tego typu podział majątku jest możliwy dopiero od niedawna. A i tak trudno uwierzyć żeby zainteresowani nie wiedzieli o tym wcześniej niż rok po śmierci spadkodawcy.
Wygląda mi to na wzorowanie się na jakichś anglosaskich powieściach (i ich prawie), w celu podkręcenia fabuły.
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Even 
Moderator
żywa skamielina forumowa



Pomógł: 22 razy
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 5513
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2015-05-08, 15:34:04   

Szara Sowa napisał/a:
Otóż czy sposób pozyskania wehikułu przez Tomasz był zgodny z ówczesnym prawem?

Nie jestem prawnikiem, ale z tego co pamiętam to długo po II Wojnie Swiatowej bo do 1 stycznia 1965 roku w Polsce obowiązywało w zasadzie cywilne prawo w większości oparte na przedwojennych ustawach i Rozporządzeniach Prezydenta Rzeczpospolitej. Być może (nie wiem) obowiązujące wówczas przepisy pozwalały na takie dysponowanie majątkiem przez spadkodawcę.
Ale mam nadzieję, że pomoże to nam rozstrzygnąć fachowiec :564:
_________________


Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-08, 16:31:57   

Even napisał/a:
Szara Sowa napisał/a:
Otóż czy sposób pozyskania wehikułu przez Tomasz był zgodny z ówczesnym prawem?

Nie jestem prawnikiem, ale z tego co pamiętam to długo po II Wojnie Swiatowej bo do 1 stycznia 1965 roku w Polsce obowiązywało w zasadzie cywilne prawo w większości oparte na przedwojennych ustawach i Rozporządzeniach Prezydenta Rzeczpospolitej. Być może (nie wiem) obowiązujące wówczas przepisy pozwalały na takie dysponowanie majątkiem przez spadkodawcę.
Ale mam nadzieję, że pomoże to nam rozstrzygnąć fachowiec :564:


Tak mniej więcej było. Po odzyskaniu niepodległości rozpoczęto prace kodyfikacyjne. I o ile problematyka prawa karnego nie sprawiała aż takich kłopotów, (KPK z 1928 r. i KK z 1932 r.) to problematyka prawno-cywilna nastręczała ich aż za wiele. Dekretem prezydenta RP w 1933 wprowadzono Kodeks Zobowiązań (KZ) i w 1934 Kodeks Handlowy (KH). Natomiast z prawem rzeczowym, osobowym, spadkowym i rodzinnym był szereg problemów. I w tym zakresie obowiązywało ustawodawstwo państw zaborczych. Częściowo projekty komisji kodyfikacyjnych już były gotowe, ale musiały leżeć długo w szufladach z przyczyn społeczno-politycznych (np. powszechnie wiadomo jaka instytucja sprzeciwiała się ujednoliceniu prawa rodzinnego ;-) ). W rezultacie ujednolicenie tych zagadnień na obszarze Polski zostało zamknięte dopiero w 1950 r. a jednolity kodeks cywilny wprowadzono dopiero w 1964 r.
Gdy zmarł wuj Gromiłło, czyli, jak można sądzić w 1960 r., obowiązywał dekret o prawie spadkowym z 8.10.1946 r., którego przepisy wprowadzające uchyliły obowiązujące w tym zakresie na terenie Krakowa postanowienia austriackiego KC (tzw. ABGB) i szereg przepisów szczególnych.
Niestety, ten dekret jest dostępny w jakimś chamskim PDF-e, który nie chciał mi się otworzyć :D . Myślę, jednak, że taki sposób dziedziczenia testamentowego był możliwy, w najgorszym wypadku z formie tzw. zapisu.
Z rozmów członków rodziny i Tomasza można wnosić, że wiedzieli o toczącym się postępowaniu i jego przedmiocie.
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2015-05-08, 16:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań
Wysłany: 2015-05-08, 17:59:46   

Wiedziałem, że Zet nam da tu wyczerpującą odpowiedź! :D
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-08, 23:56:02   

Szara Sowa napisał/a:
Wiedziałem, że Zet nam da tu wyczerpującą odpowiedź! :D


No, wyczerpująca to ona nie jest ;-) . Ale się jeszcze postaram.
_________________
Z 24
 
 
Mysikrólik 
Maniak Samochodzika



Pomógł: 6 razy
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 5230
Skąd: Opalenica
Wysłany: 2015-05-15, 13:49:25   

Niestety z braku czasu, nie przewertuję wszystkich postów(wiadomo konkurs itd), więc nie wiem czy zostało to wychwycone.
PS jeździ po spożyciu alkoholu samochodem :galy:


Jednak przewertowałem. Była wzmianka, że pił u Pilarczykowej, ale że potem jakby nigdy nic wsiadł do samochodu, to nie.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Mysikrólik 2015-05-15, 14:05, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Even 
Moderator
żywa skamielina forumowa



Pomógł: 22 razy
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 5513
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2015-05-15, 14:37:20   

Mysikrólik napisał/a:
PS jeździ po spożyciu alkoholu samochodem

Miał takie prawo.
Pamiętajmy, że akcja Wyspy toczy się z początku lat sześćdziesiątych, a w tamtych czasach obowiązywały inne normy prawne. Od tamtego czasu uchwalono kilka różnych ustaw "antyalkoholowych" i "o wychowaniu w trzeźwości" z których każda następna była coraz bardziej restrykcyjna.
Zmieniał się też próg zawartości alkoholu we krwi, od którego traktowano prowadzenie pojazdu za wykroczenie lub przestępstwo.
Samo spożycie niewielkiej ilości alkoholu nie powoduje automatycznie zakazu prowadzenia pojazdów. Wykroczeniem jest prowadzenie pojazdu, gdy zawartość alkoholu we krwi przekracza pewną wartość. Smiem twierdzić, że w tamtych czasach próg ten był dużo wyższy od obowiązującego dzisiaj.
Wypicie jednej butelki 0,33 l (w takich wówczas sprzedawano) piwa o zawartości około 4 do 5 % alkoholu na pewno nie wyczerpywało znamion czynu zabronionego :)
_________________


Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
 
 
Mysikrólik 
Maniak Samochodzika



Pomógł: 6 razy
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 5230
Skąd: Opalenica
Wysłany: 2015-05-15, 17:38:39   

Ufff. Dzięki Evenie za wyjaśnienia.

Ktoś wie ile można było mieć?
_________________
 
 
misia 
Fanatyk Samochodzika



Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 29 Lip 2012
Posty: 3232
Skąd: miasto Łódź
Wysłany: 2015-05-15, 22:06:48   

Even napisał/a:
Mysikrólik napisał/a:
PS jeździ po spożyciu alkoholu samochodem

[...]
Wypicie jednej butelki 0,33 l (w takich wówczas sprzedawano) piwa o zawartości około 4 do 5 % alkoholu na pewno nie wyczerpywało znamion czynu zabronionego :)


Z tym tylko, że on wypił dwa piwa u Pilarczykowej g;)
_________________



"Prawda leży pośrodku - może dlatego wszystkim zawadza" - Arystoteles
 
 
 
Jolly Roger 
Uwielbia Samochodzika



Dołączyła: 20 Kwi 2013
Posty: 783
Wysłany: 2015-05-19, 19:44:05   

Even napisał/a:
Mysikrólik napisał/a:
PS jeździ po spożyciu alkoholu samochodem

Miał takie prawo.
Pamiętajmy, że akcja Wyspy toczy się z początku lat sześćdziesiątych, a w tamtych czasach obowiązywały inne normy prawne. Od tamtego czasu uchwalono kilka różnych ustaw "antyalkoholowych" i "o wychowaniu w trzeźwości" z których każda następna była coraz bardziej restrykcyjna.
Zmieniał się też próg zawartości alkoholu we krwi, od którego traktowano prowadzenie pojazdu za wykroczenie lub przestępstwo.
Samo spożycie niewielkiej ilości alkoholu nie powoduje automatycznie zakazu prowadzenia pojazdów. Wykroczeniem jest prowadzenie pojazdu, gdy zawartość alkoholu we krwi przekracza pewną wartość. Smiem twierdzić, że w tamtych czasach próg ten był dużo wyższy od obowiązującego dzisiaj.
Wypicie jednej butelki 0,33 l (w takich wówczas sprzedawano) piwa o zawartości około 4 do 5 % alkoholu na pewno nie wyczerpywało znamion czynu zabronionego :)

Even.myslisz.ze.w.1961.roku.byly.alkomaty?
_________________
 
 
Adi 
Maniak Samochodzika



Pomógł: 24 razy
Wiek: 33
Dołączył: 02 Cze 2014
Posty: 7162
Skąd: Wałcz
Wysłany: 2015-05-19, 19:47:57   

Jolly Roger napisał/a:
Even napisał/a:
Mysikrólik napisał/a:
PS jeździ po spożyciu alkoholu samochodem

Miał takie prawo.
Pamiętajmy, że akcja Wyspy toczy się z początku lat sześćdziesiątych, a w tamtych czasach obowiązywały inne normy prawne. Od tamtego czasu uchwalono kilka różnych ustaw "antyalkoholowych" i "o wychowaniu w trzeźwości" z których każda następna była coraz bardziej restrykcyjna.
Zmieniał się też próg zawartości alkoholu we krwi, od którego traktowano prowadzenie pojazdu za wykroczenie lub przestępstwo.
Samo spożycie niewielkiej ilości alkoholu nie powoduje automatycznie zakazu prowadzenia pojazdów. Wykroczeniem jest prowadzenie pojazdu, gdy zawartość alkoholu we krwi przekracza pewną wartość. Smiem twierdzić, że w tamtych czasach próg ten był dużo wyższy od obowiązującego dzisiaj.
Wypicie jednej butelki 0,33 l (w takich wówczas sprzedawano) piwa o zawartości około 4 do 5 % alkoholu na pewno nie wyczerpywało znamion czynu zabronionego :)

Even.myslisz.ze.w.1961.roku.byly.alkomaty?


Baloniki na pewno :D
_________________


Co się z nami stanie? Świat zadecyduje...
 
 
Even 
Moderator
żywa skamielina forumowa



Pomógł: 22 razy
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 5513
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2015-05-19, 19:54:41   

Jolly Roger napisał/a:
Even.myslisz.ze.w.1961.roku.byly.alkomaty?

Czy na prawdę myślisz, że zawartość alkoholu we krwi można zmierzyć tylko przy pomocy alkomatu? :zdziw:
"Dmuchanie w balonik" było praktykowane co najmniej od 50 lat.
Nie był to elektroniczny alkomat, tylko urządzenie wykorzystujące reakcje chemiczne. Nie było ono też dokładne. O rzetelności pomiarów alkomatem świadczy to, że po stwierdzeniu, że alkomat stwierdza zawartość alkoholu, to dodatkowo pobiera się krew kierowcy do badania, którego wynik dopiero jest dowodem procesowym.
_________________


Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
 
 
Jolly Roger 
Uwielbia Samochodzika



Dołączyła: 20 Kwi 2013
Posty: 783
Wysłany: 2015-05-19, 20:56:50   

Even.nie.mam.pojecia.co.bylo.w.1961.dlatego.spytalam. :)
piszac.alkomat.mialam.na.mysli.cos.co.moze.sparawdzic.czy.prowadzacy.byl.pod.wplywem.:)
_________________
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-08-21, 23:28:49   

Miejsce akcji WZ było już wcześniej tłem ponurych wypadków dziejowych. Oto w dniach 17-21 lipca 1831 przez most zbudowany koło Osieku (możemy przyjąć, że Skałbana mieszkał w jednym z przysiółków tej wioski) przeprawiła się na lewy brzeg Wisły armia rosyjska feldmarszałka Paskiewicza. W pobliskiej wsi Silno armia ta miała swoje magazyny żywnościowe. Zarówno wzniesienie i zapełnienie wspomnianych magazynów jak i budowa i organizacja przeprawy przez Wisłę odbyły się przy wydatnej, bo nie rzec nachalnej, acz nie bezinteresownej pomocy Prusaków. Armia rosyjska obeszła w ten sposób nasze pozycje obronne i pomaszerowała na Warszawę... :/ .
_________________
Z 24
 
 
Duch 
Stały bywalec forum


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 05 Wrz 2013
Posty: 306
Wysłany: 2015-10-25, 04:14:51   

Ja, konfontując "Wyspę Złoczyńców" z dokładną mapą, nie mam żadnych wątpliwości, że Antoninów z okolicami to Aleksandrów i Otłoczyn z okolicznymi lasami, aczkolwiek niektóre okoliczności mogą być zapożyczone z innych miejsc. Bo i jedyne miasto w tej okolicy, zaczynające się na A i z nazwą utworzoną od imienia, i rzeczka wpadająca do Wisły (Tążyna), i kompleks leśny nad Wisłą (część Puszczy Bydgoskiej) z siedzibami służby leśnej:
- gajówką Otłoczyn, nota bene dokładnie w tym miejscu, gdzie Nietajenko umieścił spaloną gajówkę Gabryszczaka:



Jest tam obok dom wczasowy, co może tłumaczyć znajomość tego miejsca u Nienackiego,
- leśniczówką o znamiennej nazwie Karczemka zaraz za Otłoczynem; dalej jest jak w książce jakaś przeprawa przez Wisłę z przysiółka wsi Brzoza do Silna, nie wiem, czy używana.
O bunkrach w lasach nad Wisłą dowiedziałem się od Was, ale wcześniej domyślałem się ich istnienia na podstawie wiedzy o działaniach wojennych w czasie II wojny światowej i ukształtowania terenu. Przecież między Aleksandrowem i Toruniem dolina Wisły się zwęża, przełamując się przez wysoczyznę morenową, której brzegi są pokryte lasami. Możliwość niezauważonego podejścia stosunkowo blisko lasami oraz stosunkowo krótka droga przez dolinę są pokusą dla atakujących w kierunku wschód-zachód. Niemcy musieliby nie mieć głowy, żeby fortyfikując tereny Polski w przewidywaniu ofensywy sowieckiej, zostawili takie miejsce nieumocnione.


Na pewno Aleksandrów nie był tak rustykalny, jak Antoninów, ani też nie było tam kościoła sięgającego początkami XIV w., miejscowy pałac nie mógł raczej być renesansowy, że już nie wspomnę o pasującym istotnie raczej do Brześcia Kujawskiego cmentarzysku wczesnośredniowiecznym - miejscowość powstała dopiero w II poł. XIX w. Ponadto jest położony na skarpie wiślanej, zaś stwierdzenie, że Pan Samochodzik widział ze swego obozowiska nad Wisłą dachy Antoninowa, raczej nie wskazuje na spojrzenie w dołu, nawet, jeśli się obozowało na górce.

Ogólnie zwróciłem uwagę na 3 rzeczy:
- że opis miejsc z tej książki dokładnie zgadza się z rzeczywistością jedynie do przystani w Ciechocinku (nawet szosa w Włocławka do Torunia w l. 60. biegła przez Nieszawę),
- że poniżej Ciechocinka teren uległ jakby skurczeniu. To znaczy, Aleksandrów nie tylko się zmniejszył (widać to też po tym, że Hanka jest znana w Antoninowie) i "zacofał", ale zbliżył się do Wisły, znikły wsie Otłoczyn i Białe Błota - pierwsza w rejonie większości obozów, druga nad Tążyną, między Aleksandrowem a Otłoczynem. Z całej zabudowy nadwiślańskiej na skraju Puszczy Bydgoskiej została tylko jedna, samotna zagroda ojca Hanki. Znikły również łąki między Wisłą a lasem - las w książce znajduje się bezpośrednio nad rzeką, co w rzeczywistości po tej stronie Wisły nie ma miejsca nigdzie. Przy okazji, miejsce po dawnej karczmie przesunęło się bliżej Aleksandrowa.
- że w książce Wisła poniżej Ciechocinka rozgałęzia się na odnogi, znajdują się na niej różne wyspy, w tym Wyspa Złoczyńców - gdy w rzeczywistości na wysokości Słońska Dolnego jest jedynie parę niewielkich przybrzeżnych wysepek, a niżej linia brzegowa jest zupełnie nierozwinięta; zresztą kamieniste dno Wisły na odcinku Przełomu Kujawskiego nie sprzyja rozlewaniu się rzeki (jedno z tutejszych starorzeczy nazywa się wręcz Kamiennym Dołem).
Myślę jednak, że zbliżenie Aleksandrowa do Wisły, zniknięcie łąk nadwiślańskich i rozwinięcie linii brzegowej na przełomowym odcinku da się prosto wyjaśnić, mianowicie tym, że opis ten w rzeczywistości dotyczy wysokiej wody, że właśnie przy nim rzekę na tym odcinku oglądał Nienacki. Po obu stronach Wisły znajdują się dawne koryta rzeki i przyrośnięte do lądu wysepki, takie, jak Wilcza Kępa Dolna i Górna. Przy wysokim stanie wody wszystkie koryta niewątpliwie muszą być zalane, a wysepki z powrotem stają się "niezależne" od lądu. Możliwe jednak też, że gdy Nienacki pisał "Wyspę Złoczyńców" w czasach, kiedy Wisła między Słońskiem a Złotorią istotnie tworzyła może nawet 3 ogałęzienia - jeśli tak, to szkoda, że dziś jest inaczej :( . Byłoby tu znacznie ciekawiej. Wskazuje na to ten cytat ( http://pansamochodzik.net...er=asc&start=20 ):
Z24 napisał/a:
:564:
Na mapie z 37' roku widać nieco poniżej Otłoczyna, można rzec, cały archipelag nazwany Wilczą Kępą i Górną Kępą. I te wyspy najbardziej pasują do powieściowego klimatu: są zgrupowane przy lewym brzegu Wisły i pooddzielane od brzegu i od siebie nawzajem wąskimi, częściowo zapewne martwymi (pamiętacie, jak PS sprawdzał, czy w odnodze jest nurt?) cieśninami.
Wyspy Kępy powyżej Otłoczyna, na wschód od Słońska, robią większe wrażenie, ale prawie równo - wbrew powieściowemu opisowi - rozdzielają nurt Wisły.

Nie jest zresztą prawdą to ostatnie stwierdzenie - Kępa Dzikowska na pewno nie rozdziela równo nurtu Wisły - wiem, bo tam byłem, nawet na niej przez pewien czas mieszkałem pod wiatą na siano :) . Nie jest też raczej możliwe, by kiedykolwiek od zbudowania nad Wisłą wału było inaczej.



Montparnasse napisał/a:
Lokalizację wziął częściowo (jak celnie zauważył Z24) od lasów koło Otłoczyna, a częściowo od Ciechocinka. Wisła koło Ciechocinka (wyspy!) idelanie pasuje do opisu z Wyspy Złoczyńców. Widok znad Wisły na Ciechocinek pasuje do opisów widoków na Antoninów znad rzeki.

Klimat miasteczka wziął z Nieszawy. choć tutaj jest to moje subiektywne odczucie. Po prostu wielokrotnie w tamtych okolicach i w Nieszawie znalazłem najwierniejszy pierwowzór Antoninowa.

Jest zupełnie prawdopodobne, że Nienacki wyobrażał sobie Aleksandrów, jeśli dobrze go nie znał, na podstawie sąsiednich miast - bliźniaczego Ciechocinka i Nieszawy, przez którą się do niego wtedy jechało. Tyle, że żadne z tych miast nie było aż tak małe, jak Antoninów.

Konfiturek napisał/a:
A propo ciekawostek dla mnie ciekawostką jest opis Wisły w książce a jej stan dzisiejszy. Zdaje sobie sprawę że są ładne miejsca na Wiśle ale mi głównie kojarzy się z brązowawym (ś)ciekiem widzianym z okien warszawskiego tramwaju, w którym nie można się nawet kąpać czy łowić ryb, że o jednostkach pływających na Wiśle (a raczej ich braku) nie wspomnę.
Tymczasem na kartkach książki, królowej polskich rzek nie poznaje (nie licząc opisu jak wezbrała). Pełno na niej kajaków motorówek ba nawet statków wycieczkowych- co ciekawe pływających nawet w nocy. Cóż w tej rzece można się kąpać, łowić ryby ( pan Tomasz przeżył nawet zjedzenie szczupaka :D ). A już zupełnym szokiem było dla mnie napicie się przez pana Tomasza wody prosto z Wisły (po przegotowaniu), wprawdzie jak się okazało nie smacznej, ale w dzisiejszych czasach to byłby dowód sporej odwagi. :p

Mnie też kiedyś szokowało, jak koło Kazimierza Dolnego opowiadano mi o braniu dawniej wody do picia z Wisły. Na szczęście, masz informacje dość nieaktualne - byłem niedawno nad Wisłą w tamtych okolicach i woda była bardziej przezroczysta, niż w wielu jeziorach augustowskich. Po raz pierwszy też kąpałem się w Wiśle. W Warszawie już kilka lat temu powyżej Mostu Poniatowskiego było widać dno.
Co do pływających obiektów turystycznych - oby jak najdłużej wczasowicze nie wracali nad Wisłę. Odebrali turystom kwalifikowanym Karpaty i wiele innych miejsc; jeśli się choć część Polski zostawi bez wątpliwej wartości "cywilizacji", za jakiś czas ruch turystów kwalifikowanych się odbuduje. Przemysł turystyczno-wypoczynkowy na szczęście nie potrafi zdobywać terenów poza najbliższymi okolicami sam. Po pierwsze, nie umie bowiem rozpoznawać ich walorów ze względu na swój czysto zarobkowy i dlatego antyintelektualny charakter. Po drugie zaś, nie umie ich promować, a czysto komercyjny przekaz ludzi przemysłu turystycznego działa na klientów raczej odstraszająco - nikt nie lubi być surowcem do wyciskania pieniędzy. Trzeba im obiecać coś innego wartościowego, żeby kojarzyło się z ludźmi z klasą, oczywiście bez wysiłku. Dlatego przemysł turystyczno-wypoczynkowy żeruje na spsiałych tradycjach dawnej arystokracji i na trywializacji dorobku turystów kwalifikowanych, dowiadując się o ich odkryciach. Częściowo działa to na zasadzie "poczty pantoflowej" lub nienaumyślnej promocji przez środki przekazu (w przypadku arystokracji - przez tradycję oraz wiedzę historyczną). Przez ostatnie 25 lat funkcjonowało to jednak głównie dzięki "pożytecznym idiotom", tj. na zasadzie kolaboracji części działaczy turystycznych oraz pełnej rezygnacji zgody reszty na tle przekonania, że wprowadzając gdzieś przemysł turystyczno-wypoczynkowy, "popularyzuje się" turystykę kwalifikowaną. Ostatnia taka "popularyzacja" dotyczyła właśnie Wisły i miała miejsce w Warszawie. Głoszono wtedy tryumfalnie, że "nareszcie Wisła stanie się produktem!". Brał w tym udział polarnik Marek Kamiński. Na szczęście, był to czas, kiedy ludzi zaczynali już się orientować, o co chodzi, i przedsięwzięcie się posypało. I dobrze, bo ja wcale nie marzę o skarpie w okolicy Nieszawy, obstawionej daczami drobnomieszczaństwa.

Z24 napisał/a:
TomaszK napisał/a:
W 1959 roku weszła Ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, i chyba dopiero wtedy narzucono obowiązek grzebania wyłącznie na cmentarzach. "Wyspa Złoczyńców" ukazała się co prawda w 1963 roku, ale Nienacki nie musiał znać nowych przepisów. A swoją drogą, pochowanie Skałbany na wyspie wraz z towarzyszami broni, było swego rodzaju uhonorowaniem go. Co jest dziwne przy założeniu że i on, i grupa Barabasza byli bandytami.


Tak jest, ustawa zresztą obowiązuje do dziś dnia. Nie wiem, czy dopiero ona wprowadziła obowiązek grzebania zwłok wyłącznie na cmentarzach. Ponieważ znajdował się tam już grób bandy Barabasza, miesce to można by trochę na na siłę potraktować jako cmentarz (ach, ta moja zawodowa skłonność do kruczków). Faktem jest, że w/w ustawa zakazuje urządzania cmentarzy w określonej odległości od wód.
TomaszuK, WZ ukazała się w 64'.
Czy pochowanie Skałbany na wyspie było swego rodzaju uhonorowaniem go? Sprawa jest chyba prostsza. Nie miał rodziny. Nie cieszył się sympatią. Uznano (zapewne Gromadzka Rada Narodowa, bo pewnie oni załatwiali pochówki zwłok, którymi nie miał się kto zająć), że bandyta powinien spoczywać wśród bandytów.

Słusznie, mnie to raczej przypomina średniowieczny zwyczaj grzebania przestępców na miejscu stracenia, i nie był to bynajmniej sposób honorowy. Cmentarz nieoficjalny w odludnym miejscu - to tak, jakby odbieranie zmarłym jednego z praw ludzkich, traktowanie ich trochę jak zakopywanych padłych zwierząt.
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2015-10-25, 12:32, w całości zmieniany 6 razy  
 
 
Duch 
Stały bywalec forum


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 05 Wrz 2013
Posty: 306
Wysłany: 2015-10-25, 05:40:46   

Z24 napisał/a:
Miejsce akcji WZ było już wcześniej tłem ponurych wypadków dziejowych. Oto w dniach 17-21 lipca 1831 przez most zbudowany koło Osieku (możemy przyjąć, że Skałbana mieszkał w jednym z przysiółków tej wioski) przeprawiła się na lewy brzeg Wisły armia rosyjska feldmarszałka Paskiewicza. W pobliskiej wsi Silno armia ta miała swoje magazyny żywnościowe.

Skałbana mieszkał raczej w Silnie, i to nawet wiadomo, gdzie, bo tam tylko jeden przysiółek chroniony jest wałem (biegnie za nim istotnie droga). Swoją drogą, jest tam obok też gajówka czy leśniczówka, czyli zapewne kłusował pod nosem służby leśnej. W Osieku wg mojej mapy jest tylko w jednym miejscu zaczęty wał, który nie chroni żadnych domów, a poza tym Osiek leży chyba za bardzo w górę Wisły, bo naprzeciw Słońska Dolnego.
Ostatnio zmieniony przez Duch 2015-10-25, 05:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-25, 19:38:36   

Duch napisał/a:
. Przecież między Aleksandrowem i Toruniem dolina Wisły się zwęża, przełamując się przez wysoczyznę morenową, której brzegi są pokryte lasami. Możliwość niezauważonego podejścia stosunkowo blisko lasami oraz stosunkowo krótka droga przez dolinę są pokusą dla atakujących w kierunku wschód-zachód. Niemcy musieliby nie mieć głowy, żeby fortyfikując tereny Polski w przewidywaniu ofensywy sowieckiej, zostawili takie miejsce nieumocnione.


Nie tylko z tych przyczyn Niemcy wybudpowali umocnienie, ale raczej z tych natury strategicznej, podobnych do tych, dla których feldmarszałek Paskiewicz dokonał przeprawy właśnie tam: to jest dobry punkt wyjściowy dla dokonania w wielkim stylu manewru okrążającego, czy wręcz obejścia sił broniących się w wielkim łuku Wisły. Ale ofensywę styczniową rozegrano inaczej...

Duch napisał/a:
Z24 napisał/a:
:564:
Na mapie z 37' roku widać nieco poniżej Otłoczyna, można rzec, cały archipelag nazwany Wilczą Kępą i Górną Kępą. I te wyspy najbardziej pasują do powieściowego klimatu: są zgrupowane przy lewym brzegu Wisły i pooddzielane od brzegu i od siebie nawzajem wąskimi, częściowo zapewne martwymi (pamiętacie, jak PS sprawdzał, czy w odnodze jest nurt?) cieśninami.
Wyspy Kępy powyżej Otłoczyna, na wschód od Słońska, robią większe wrażenie, ale prawie równo - wbrew powieściowemu opisowi - rozdzielają nurt Wisły.

Nie jest zresztą prawdą to ostatnie stwierdzenie - Kępa Dzikowska na pewno nie rozdziela równo nurtu Wisły -


:564:
Zgoda. Mój błąd. Chciałem uwypuklić, że np. właśnie Kępa Dzikowska nie jest jednak taką, prawie zrośniętą z lądem wyspą, tak jak powieściowa Wyspa Złoczyńców, czy realna Wilcza Kępa, która wygląda na praktycznie zupełnie zrośniętą z lądem, a po odnodze - nawet martwej - rzeki pozostały jedynie tylko jakieś starorzecza. Wyszło niezdarnie.

Duch napisał/a:
est zupełnie prawdopodobne, że Nienacki wyobrażał sobie Aleksandrów, jeśli dobrze go nie znał,


Aleksandrów Kujawski na pewno znał. Na to wskazuje znajomość pewnych szczegółów, ukazanych w jego powieści "Sumienie". Niewykluczone, że z Aleksandrowem ZN był związany rodzinnie.

Duch napisał/a:
Skałbana mieszkał raczej w Silnie, i to nawet wiadomo, gdzie, bo tam tylko jeden przysiółek chroniony jest wałem (biegnie za nim istotnie droga).

:564:
Można zaakceptować ten wariant.
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2015-10-25, 19:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Duch 
Stały bywalec forum


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 05 Wrz 2013
Posty: 306
Wysłany: 2015-10-29, 11:59:05   

Z24 napisał/a:
Duch napisał/a:
. Przecież między Aleksandrowem i Toruniem dolina Wisły się zwęża, przełamując się przez wysoczyznę morenową, której brzegi są pokryte lasami. Możliwość niezauważonego podejścia stosunkowo blisko lasami oraz stosunkowo krótka droga przez dolinę są pokusą dla atakujących w kierunku wschód-zachód. Niemcy musieliby nie mieć głowy, żeby fortyfikując tereny Polski w przewidywaniu ofensywy sowieckiej, zostawili takie miejsce nieumocnione.


Nie tylko z tych przyczyn Niemcy wybudowali umocnienie, ale raczej z tych natury strategicznej, podobnych do tych, dla których feldmarszałek Paskiewicz dokonał przeprawy właśnie tam: to jest dobry punkt wyjściowy dla dokonania w wielkim stylu manewru okrążającego, czy wręcz obejścia sił broniących się w wielkim łuku Wisły. Ale ofensywę styczniową rozegrano inaczej...


Tak naprawdę chodzi o to samo. Różnica jest tylko taka, że w czasie II wojny światowej wojska tworzyły fronty, a nie - działały punktowo. Przełamanie frontu nieprzyjaciela zawsze ułatwia manewr okrążający. Jeśli gdzieś warunki terenowe czynią go łatwiejszym, niż gdzie indziej, to takie miejsce automatycznie stanowi "dobry punkt wyjściowy dla dokonania w wielkim stylu manewru okrążającego".
Tak na marginesie, pokonanie Wisły przez Rosjan wcale nie miało znaczenia decydującego. Ciężko jest w ogóle mówić o jakimś "manewrze okrążającym", a raczej o obejściu dającym lepszy dostęp do fortyfikacji Warszawy. Najistotniejsze dla upadku powstania było to, że te fortyfikacje były do niczego... ponieważ zaprojektowane były dla znacznie liczniejszej armii, niż ta, która miała ich bronić! To miało wszelkie cechy sabotażu; ten, kto taki projekt zatwierdził, powinien wisieć za zdradę. Zupełnie inna sytuacja była w czasie II wojny światowej, kiedy przejście przez Wisłę musiało się wiązać z przerwaniem frontu, co oznaczało odsłonięcie flank armii nieprzyjaciela, która miała wybór tylko między katastrofą a jak najszybszym cofnięciem się i odtworzeniem frontu dalej.

Cytat:
Zgoda. Mój błąd. Chciałem uwypuklić, że np. właśnie Kępa Dzikowska nie jest jednak taką, prawie zrośniętą z lądem wyspą, tak jak powieściowa Wyspa Złoczyńców, czy realna Wilcza Kępa, która wygląda na praktycznie zupełnie zrośniętą z lądem, a po odnodze - nawet martwej - rzeki pozostały jedynie tylko jakieś starorzecza. Wyszło niezdarnie.


Ja bym powiedział na podstawie własnego doświadczenia, że jednak Kępa Dzikowska jest "prawie zrośnięta z lądem". Cieśnina ma charakter bagienno-starorzeczowy, choć akurat ten rok jest wyjątkowo suchy i kiedy indziej wody jest z pewnością więcej. Wg tego, co mi mówili mieszkańcy, normalny nurt w cieśninie jest tylko wiosną. To jest skutek zbudowania na wyspę grobli (jedna z nich jest już częściowo rozmyta).
Odnośnie Wilczej Kępy pisałem już, że za czasów, gdy Nienacki pisał WZ, mogła wyglądać inaczej, albo też Nienacki opisywał w rzeczywistości Wisłę w stanie wysokiej wody. Z nałożenia mojej mapy na tę: http://pansamochodzik.net...6b4effc2818.png wynika, że to właśnie Wilcza Kępa Górna (lewobrzeżna) jest powieściową Wyspą Złoczyńców.
Ostatnio zmieniony przez Duch 2015-10-29, 12:47, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-10-29, 19:38:51   

Duch napisał/a:
Tak naprawdę chodzi o to samo. Różnica jest tylko taka, że w czasie II wojny światowej wojska tworzyły fronty, a nie - działały punktowo. Przełamanie frontu nieprzyjaciela zawsze ułatwia manewr okrążający. Jeśli gdzieś warunki terenowe czynią go łatwiejszym, niż gdzie indziej, to takie miejsce automatycznie stanowi "dobry punkt wyjściowy dla dokonania w wielkim stylu manewru okrążającego".


:564:

Zgadza się: chciałem tylko zaznaczyć w ten sposób, że podałeś właściwości taktyczno-operacyjne, a ja zwróciłem uwagę na operacyjno-strategiczne.

Duch napisał/a:
Tak na marginesie, pokonanie Wisły przez Rosjan wcale nie miało znaczenia decydującego. Ciężko jest w ogóle mówić o jakimś "manewrze okrążającym", a raczej o obejściu dającym lepszy dostęp do fortyfikacji Warszawy. Najistotniejsze dla upadku powstania było to, że te fortyfikacje były do niczego... ponieważ zaprojektowane były dla znacznie liczniejszej armii, niż ta, która miała ich bronić! To miało wszelkie cechy sabotażu; ten, kto taki projekt zatwierdził, powinien wisieć za zdradę.


Oczywiście było to obejście. Feldmarszałek Paskiewicz obszedł w ten sposób umocniony i dobrze broniony rejon Warszawy i Modlina, wykorzystał w ten sposób lepiej swoją przewagę liczebną zmusząjąc Wojsko Polskie do rozproszenia wysiłków. Jednocześnie dokonując tego manewru odciął Warszawę i Modlin od zaplecza, utrudniając znacznie zaopatrzenie WP a poprawiając własne poprzez przebazowanie swojej armii w okolice jeszcze nie zniszczone przez wojnę. Przeprawy dokonao w miejscu możliwie odległym od Warszawy z obawy przed reakcją Polaków: wiadomo, że w trakcie takiej przeprawy armia przez kilka dni ma obniżoną zdolność bojową. Oczywiście plan ten miał poważny mankament: dzielił wojska rosyjskie na dwie części oddzielone potężną przeszkodą wodną i wojskami polskimi. Gdyby dowództwo polskie stało na wysokości zadania, to Moskale mogliby mieć kłopoty. Ale nie stało na wysokości zadania praktycznie od początku wojny, tak, że - nawet wziąwszy pod uwagę czyniki wyłącznie natury wojskowej - niedostatki umocnień Warszawy nie miały aż takiego znaczenia dla przebiegu działań wojennych.

Duch napisał/a:
a bym powiedział na podstawie własnego doświadczenia, że jednak Kępa Dzikowska jest "prawie zrośnięta z lądem". Cieśnina ma charakter bagienno-starorzeczowy, choć akurat ten rok jest wyjątkowo suchy i kiedy indziej wody jest z pewnością więcej. Wg tego, co mi mówili mieszkańcy, normalny nurt w cieśninie jest tylko wiosną. To jest skutek zbudowania na wyspę grobli (jedna z nich jest już częściowo rozmyta).


Ja znam ten teren wyłącznie z mapy: na niej te groble nie są zaznaczone. Z pewnością wybudowanie takich grobli ułatwia zrastanie się wyspy z lądem. Skoro jednak groble są nadal rozmywane, to znaczy, że w odnodzie jest nurt i to całkiem silny.

Duch napisał/a:
Odnośnie Wilczej Kępy pisałem już, że za czasów, gdy Nienacki pisał WZ, mogła wyglądać inaczej, albo też Nienacki opisywał w rzeczywistości Wisłę w stanie wysokiej wody. Z nałożenia mojej mapy na tę: ./redir/pansamochodzik.net...6b4effc2818.png wynika, że to właśnie Wilcza Kępa Górna (lewobrzeżna) jest powieściową Wyspą Złoczyńców.


:564: :564: :564:

Jestem jak najbardziej za.

Trzeba jeszcze przpomnieć, że ZN opisywał te okolice jeszcze przed wybudowaniem zapory we Włocławku, co musiało zmienić znacznie reżim wodny poniżej wspomnianej zapory.
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2015-10-29, 19:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-11-11, 13:25:21   

W jednym z sąsiednich tematów kolega Jan_Bigos wyrażał pewne wątpliwości co do czasu, w którym rozgrywa się akcja WZ. Spróbuję te wiedzę usystematyzować i ewentualnie rozwiać wątpliwości.
Na wstępie uwaga, że tak powiem, metodologiczna: ZN w powieściach kanonicznych rzadko wprost pisze o czasie ich akcji. Ściśle tylko trzy razy: w WZ – 1961 r.; w ND – 1967 r. W PSiN jest to stwierdzone w sposób równie oczywisty, gdyż wspomniana jest Operacja Żagiel 74, która odgrywa rolę w akcji powieści. Nie wprost i w sposób jednak pozostawiający nieco miejsca na wątpliwości jest określony czas akcji PSiZF: mamy stwierdzenie, że pułkownik Koenig ukrył swoje skarby dwadzieścia sześć lat temu.
Czas akcji pozostałych powieści odnosimy albo do wyżej wspomnianych albo określamy go za pomocą danych pośrednich.
W tych różnych pośrednich informacjach nie zawsze należy się spodziewać konsekwencji, gdyż ZN zapewne nie sporządził sobie, że tak powiem, tablicy z konkordancjami kanonu ani też powieści prekanonicznych (nb. w tych ostatnich tylko w „Skarbie Atanaryka” mamy określoną wprost datę roczną, a nawet dzienną). Toteż czytelnik (oczywiście ten, który zwraca uwagę na takie rzeczy) może odnosić niekiedy wrażenie, że w powieści istnieją niezgodności czasu akcji, określanego za pomocą różnych sposobów. I tak jest rzeczywiście. Od razu powiem, że generalnie te sprzeczności wynikają najczęściej z tego, że różne elementy i nawiązania w tekście powieści najczęściej odnoszą się do czasu powstanie powieści, a nie czasu metrykalnego, który ZN prawie nie obchodził. Napisałem, że „generalnie”, co znaczy, że nie zawsze. Np. NPPS jest przykładem zupełnego chaosu i niektóre tamtejsze stwierdzenia odnoszące się do czasu akcji wydają się zupełnie „od czapy” i potęgują tylko bałagan. Podsumowując, można stwierdzić, że ZN niespecjalnie dbał o ten akurat aspekt swoich powieści :) .

Po tych uwagach wstępnych przejdźmy (zakładam optymistycznie, że ktoś to jeszcze oprócz mnie przeczyta, mogę być to np. ja :D ) do rozważań o WZ.
Numer stron, które podaję odnoszą się do wydania I (Nasza Księgarnia, Warszawa, 1964).
Na początku rozdziału IV PS relacjonuje dzieje Antoninowa. I m. in. pada tam stwierdzenie (str. 47): „W 1947 roku z bandami rozprawiła się milicja i znów nastał spokój”. Jan_Bigos ma całkowitą racje, że wcale nie oznacza to, że banda Barabasza została zlikwidowana w 1947 r. Mogła równie dobrze zostać zlikwidowana wcześniej, bo jest tu mowa o bandach w liczbie mnogiej.
W tym samym rozdziale kilka stron dalej (str. 51), pani Pilarczykowa mówi do PS: „Nie słyszał pan o Barabaszu? Bandzior. Największy na okolice bandzior. Z bandą swoją rabował u nas w 1945 roku.” I znów kolega Jan_Bigos ma rację, że zdanie to nie stoi w sprzeczności ze zdaniem poprzednim. Tak mówi sucha logika, ale są pewne „ale”. Mamy wszelkie dane, żeby cytowaną wypowiedź pani Pilarczykowej potraktować jako informację, że działalność Barabasza zamykała się w granicach 1945 roku. Najdalej, powiedzmy, rozciągała się na pierwsze miesiące 1946 r. Wynika to z kontekstu: pani Pilarczykowa w sposób ogólny uświadamia PS o zdarzeniach przeszłości miasteczka. Gdyby aktywność Barabasza i jego bandy rozciągała się na kilka lat, pani Pilarczykowa inaczej by sformułowała swoją wypowiedź. Np. opowiadając cudzoziemcowi o Kazimierzu Wielkim nie powiemy przecież: „Nie słyszał pan o Kazimierzu Wielkim? Król. Panował u nas w 1363 roku.”, choć przecież jest to twierdzenie jak najbardziej prawdziwe. Powiemy, że „panował u nas w latach 1333-1370”. Albo po prostu „w XIV wieku”, czy „w średniowieczu”. Żeby twierdzenie wypowiedziane w powyższych zdania nie zgrzytało, trzeba by zmienić kontekst rozmowy, np. w ten sposób: X (cudzoziemiec): „Widziałem wczoraj zamek królewski, zbudowany w 1363 r. przez jakiegoś Kazimierza”. Y: „Nie słyszał pan o Kazimierzu Wielkim? Król. Panował u nas w 1363 r.” Nawet i to zgrzyta trochę. Byśmy powiedzieli raczej „Właśnie w 1363 r. panował u nas”. Też nie za koniecznie. „Wtedy u nas panował” – to jest dobre. Podsumowując: że wypowiedź pani Pilarczykowej należy rozumieć w sposób wyżej podany, bo to wynika z kontekstu jej rozmowy z PS. Oczywiście zawsze możemy pozostawić jakiś margines na wątpliwości.
Powyższe rozumowanie wspiera cała opowieść pani Pilarczykowej na stronach 49-51. Nie można oprzeć się wrażeniu, że dramatyczne wydarzenia związane z poszukiwaniami zbiorów dziedzica Dunina rozgrywały się bardzo szybko. Gajowy Gabryszczak raczej nie namyślał się przez dwa lata, czy dotrzymać wierności swojemu dawnemu przypuszczalnie pryncypałowi. Najdłużej kilka miesięcy. No, można sobie wyobrazić, że przez kilka miesięcy trwało jakieś prowizorium polityczno-administracyjne zanim struktura władzy i jej aparatu się ustabilizowała i Gabryszczak po prostu nie bardzo miał do kogo pójść ze swoją tajemnicą. Możemy też wyobrazić sobie, że był mniej lub bardziej przymusowo ewakuowany przed nadejściem frontu i powrót w domowe pielesze mógł też potrwać kilka miesięcy. Najsłabszym psychologicznie elementem konstrukcji tej opowieści jest jednak to, że Gabryszczak postanawia dozować swoje rewelacje na raty. Najpierw mówi milicji o obrazach dziedzica, a kryjówkę reszty zbiorów postanawia wskazać dopiero nazajutrz. Możemy więc przyjąć, że te wydarzenia miały miejsce w 1945 r., najdalej zaś w początkach 1946.
Dalsze elementy naszego rozumowania zaczerpniemy z tego, co jest powiedziane o czasie odsiadki Pluty i Hertla:
W rozdziale IX (str. 126) Tomasz i Hanka w szopie słyszą m. in. jak Głos I mówi: „Zwrócili się o łaskę o najwyższych władz i karę śmierci zamienili im na dożywocie... Potem jeszcze skrócono do piętnastu lat, bo była amnestia. [...] I w ten sposób obydwaj są już dawno na wolności.”
W rozdziale XII (str. 172) Pani Pilarczykowa dostrzega rekonstrukcję twarzy Pluty wykonaną przez pana Opałkę: „A tego cudaka to ja znam. Jesienią był w moim sklepie i niby to kupował piwo...”. Jak rozumiemy, chodzi o jesień poprzedniego roku.
Dalej w rozdziale XIII (str. 187) Tomasz pyta Hankę: „Czy nic pani nie wiadomo o jakimś człowieku, który w tej okolicy kręcił się jesienią ubiegłego roku i nagle zniknął?” Sądzę, że wszystko jest już najzupełniej jasne.
No i w rozdziale XIV (str. 200) kapitan Mucha opowiada Tomaszowi: „Pluta dobrze się sprawował w więzieniu i dlatego, po prawie piętnastu latach, jesienią ubiegłego roku wypuszczono go na wolność.”
Dalej na tej samej stronie Tomasz Włóczęga pyta o tego drugiego z bandy Barabasza, który pozostał przy życiu i kapitan Mucha mu odpowiada: „Otrzymaliśmy wiadomość, że wypuszczono go na wolność w maju bieżącego roku, to jest przed dwoma miesiącami.”
W rozdziale XVIII (str. 267) oficer z KG MO mówi o Hertlu: „Bladości jego twarzy proszę się nie dziwić. Niedawno opuścił więzienie po piętnastoletnim pobycie.”
A kilka stron dalej (str. 275) sam Hertel mówi o sobie: „Siedziałem piętnaście lat i nie myślę znowu powędrować do więzienia”.
Po analizie zgromadzonego do tej pory materiału dowodowego możemy stwierdzić, że Pluta przesiedział prawie piętnaście lat, a Hertel piętnaście, czyli jak to się mówi do dzwonka. Ponieważ rozziew między terminami wypuszczenia Pluty i Hertla jest dość spory, a obaj powinni być na wolności „już dawno”, możemy sobie wyobrazić, że termin piętnastoletni mógł być bliższy raczej terminowi zwolnienia Pluty niż Hertla. Hertel mógł zostać zwolniony nieco później, bo mógł sobie jeszcze dodatkowo nagrabić w czasie odsiadki albo na przykład mógł mieć przerwę w odbywaniu kary. Pierwszą ewentualność uznajemy za miej prawdopodobną, bo jak wynika z akcji powieści, Hertel był człowiekiem ostrożnym i mądrym. Tak czy owak można wyciągnąć uprawniony wniosek, że rozbicie bandy Barabasza nastąpiło nie wcześniej niż piętnaście lat od jesieni roku poprzedzającego ten, w którym ma miejsce akcja powieści i nie później niż w maju roku akcji powieści. Tu trzeba przypomnieć, że przy wymierzaniu kary więzienia w nowoczesnych prawodawstwach stosuje się zasadę zaliczania okresu aresztu tymczasowego na poczet kary, więc termin odsiadki u obydwu delikwentów biegł od momentu ich schwytania, czyli od momentu rozbicia bandy Barabasza. Odnosząc się więc do konkretnych dat i wydarzeń historycznych należy stwierdzić, że najwcześniejsze z możliwych terminów zagłady bandy Barabasza mieszczą się od jesieni 1945 do maja 1946 r.
Ostatnie i rozstrzygające dowody w naszym śledztwie dostarczy nam Hanka: W rozdziale IX (str. 124) przedstawia się Tomaszowi i mówi o sobie w trzeciej osobie: „Hanka. Studiuje w Warszawie medycynę. Skończyła pierwszy rok i przebywa w domu na wakacjach.” Czyli, zważywszy na ówczesny cykl zdobywania wykształcenia możemy śmiało założyć, że Hanka ma dziewiętnaście lat; być może więcej, ale raczej nie mniej.
W rozdziale XIII (str. 185 i 186) Hanka i Tomasz rozmawiają o bunkrach:
„ – Pani Haniu – spytałem dziewczynę – kto i kiedy zbudował w lesie bunkry?
– Mogę panu powiedzieć dokładną datę. To było na wiosnę 1944 r. Niemcy zaczęli je budować wtedy, gdy Armia Czerwona wkroczyła zwycięsko na tereny Polski.
– Niemcy jednak, zdaje się, nie wykorzystali tych umocnień do obrony?
– Nie zdążyli. Armia Radziecka przystąpiła do ofensywy bardzo gwałtownie i od razu w kilku miejscach. Niemcy bali się, że broniąc się tutaj, zostaną otoczeni. Dlatego opuścili ten teren bez jednego wystrzału. Wiem to od swojego ojca, bo sama miałam wówczas dopiero trzy lata.”

Pomińmy drobne nieścisłości w wypowiedzi Hanki, bo Armia Czerwona wkroczyła na tereny Polski latem a uwzględniając jej przedwojenne granice, to zimą, ale to niewiele zmienia. I to że w 1945 roku Armia Radziecka się tak jeszcze nie nazywała. Jasna jest jej wypowiedź, że w chwili ofensywy styczniowej 1945 r., - bo wtedy te tereny zostały oswobodzone od hitlerowców - Hanka miała trzy lata. Ewentualnie można zrozumieć, że miała tyle lat w 1944 r,. kiedy Niemcy zaczęli budowę bunkrów. Czyli Hanka urodziła się w 1942 a najwcześniej w 1941 r. Ponieważ ma ona lat co najmniej dziewiętnaście, to akcja powieści dzieje się w 1961 r. ewentualnie najwcześniej w 1960 r. Skonfrontujmy w tym miejscu nasze ustalenia dokonane na podstawie wieku Hanki z tymi na podstawie odsiadek obu panów. Wniosek oparty na możliwie największej liczbie przesłanek będzie taki, że akcja powieści dzieje się w 1961 r. QED.
Przypomnijmy w tym momencie podnoszoną przez Jana_Bigosa wątpliwość: w rozdziale V (str. 67) Tomasz Włóczęga stwierdza: „nie dawała mi spokoju świadomość, że znajduję się w miejscu, gdzie przed siedemnastu laty znajdował się domek gajowego Gabryszczaka”. Jest to m. zd. skrót myślowy: siedemnaście lat temu (czyli w 1944 r., bo wiemy z tekstu, że akcja powieści toczy się w 1961 r.) ta gajówka tu jeszcze na pewno stała. Tomasz wie w tym momencie tyle o dziejach bandy Barabasza, że działała w 1945 r. i została rozbita na wyspie wiślanej zaraz po zamordowaniu Gabryszczaka. Stwierdzenie więc, że gajówka istniała szesnaście lat temu, było dla Tomasza trudne do przyjęcia, bo trudno takiemu stwierdzeniu przypisać wartość logiczną fałszu czy prawdy. Tomasz więc niejako obszedł problem stwierdzając to, co było dla niego pewne. Przyjęcie takiego rozwiązania „zagadki siedemnastu lat” wzmacnia tezę, że zagłada bandy Barabasza dokonała się w końcu 1945 r., co jest zgodne z największą liczbą danych nam przez Mistrza przesłanek. QED. W takich bowiem wariantach pozostaje nam tylko problem dłuższej odsiadki Hertla. Dlatego właśnie ośmieliłem się zasugerować nie znajdujące uzasadnienia w tekście powieści rozwiązanie, że miał przerwę w odbywaniu kary :) .
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2015-11-11, 13:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,63 sekundy. Zapytań do SQL: 17