Pomógł: 48 razy Dołączył: 13 Sty 2013 Posty: 6785 Skąd: PRL
Wysłany: 2015-05-08, 10:55:43 Filip Łobodziński - wywiad
Wywiad z Filipem Łobodzińskim – aktorem grającym w wielu filmach i serialach młodzieżowych z lat 70-tych
Zdjęcie ze zbiorów Filipa Łobodzińskiego („Podróż za jeden uśmiech”, stacja Garcz, scena z Henrykiem Gołębiewsim i Edmundem Fettingiem)
Cz. I
1. Forum Miłośników Pana Samochodzika:Od dwóch lat w TVN24 prowadzi Pan program "Xięgarnia," w którym poleca Pan książki, na które warto zwrócić uwagę. A czy Panu zdarza się czasami wracać do książek sprzed lat?
Filip Łobodziński: Zdarza się, choć bieżących lektur mam tyle, że są to wypady okazjonalne. Czasami polecam coś dorosłej już młodszej córce i razem coś tam czytamy. Lubię powracać do starych lektur w nowych przekładach, bo z reguły są to ciekawe konfrontacje. I pouczające – sam jestem tłumaczem.
2. W jednym ze swoich wcześniejszych wywiadów przyznał Pan, że na powieść Bahdaja „Podróż za jeden uśmiech” trafił Pan przez przypadek. A jakie książki czytywał Pan w dzieciństwie?
Czytałem dużo Niziurskiego i Szklarskiego, czyli typowo chłopackie książki. Dużo też czytałem książek o podróżach odkrywczych – o polarnikach (Centkiewiczowie), żeglarzach (Georges Blond i inni), a także różne opowieści o zwierzętach (głównie Jan Żabiński).
3. Czy w latach szkolnych czytał Pan także „Samochodziki” Nienackiego?
Na tym forum wymaga to odwagi, ale muszę przyznać: przeczytałem tylko Niesamowity dwór i koniec. Jakoś nie porwał mnie ten świat. Wolałem absurdalne pomysły językowe bohaterów Niziurskiego.
To czujemy się w obowiązku dodać, że „Niesamowity dwór” jest samochodzikiem dość nietypowym, dlatego zachęcamy do sięgnięcia także po inne części!
Spróbuję – choć z doświadczenia wiem, że typowo młodzieżowe lektury tracą, gdy pierwszy raz czyta się je w wieku dojrzałym. Ich największa siła tkwi najczęściej w sentymencie do dawnych wzruszeń.
4. Czy widział Pan serial "Samochodzik i templariusze" z 1971 r., gdzie zagrał m.in. Pana znajomy z planu Roman Mosior? Ten serial nie zachęcił Pana do przeczytania książki?
Widziałem chyba trzy odcinki – to wciąż były czasy, gdy w domu nie było telewizora. Zresztą, o ile wiem, serial nie było chyba dużo dłuższy. Szczerze mówiąc, najbardziej utkwiła mi w pamięci scena, gdy Alina Janowska ogląda się za Stanisławem Mikulskim i mówi: „Skąd ja go znam?”, a w tle leci muzyka ze Stawki. Zawsze lubiłem intertekstualizmy i podobne zabawy. Szczerze mówiąc, pewnie gdybym obejrzał Podróż… czy Tolka Banana nie znając książek, też pewnie nie czułbym potrzeby przeczytania. Nie wiem, na czym to polega, ale młodzieżowe seriale telewizyjne, choć są urocze, jednak gubią mnóstwo z tego, co jest w książkach. Gubią język. Zawsze upraszczają i pozbawiają przestrzeni dla wyobraźni. To raczej książki zachęcają do obejrzenia ekranizacji.
5. Wielu forumowiczów będzie pewnie zaskoczonych tym, jak wiele łączy Pana oraz Jarosława Gugałę, obecnego prezentera wiadomości w Polsacie. Czy może Pan zdradzić jak zaczęła się ta znajomość i co z niej wynikło?
Nie ma tu nic do „zdradzania”, bo fakt jest jak najbardziej jawny: obydwaj spotkaliśmy się w jednej grupie na iberystyce w 1978 roku i właściwie nadal w niej na swój sposób jesteśmy. Wspólnie próbowaliśmy swoich sił w pierwszych przekładach poezji i piosenek, wspólnie zaczęliśmy razem grać i śpiewać te przekładane piosenki, z czego narodził się w 1983 roku Zespół Reprezentacyjny. Zespół poprzez swoje koncerty podtrzymuje też w jakimś sensie iberystyczną wspólnotę, bo w Warszawie często pojawiają się na naszych występach dawni koleżanki i koledzy, co nie pozwala nam wszystkim o sobie zapomnieć. Choć jesteśmy już bardzo daleko od tamtych siermiężnych, stanowojennych początków.
6. Czy nadal udziela się Pan muzycznie?
Jak najbardziej, Zespół Reprezentacyjny wciąż działa, koncertujemy rzadko, ale z ogromną przyjemnością – mamy niekłamaną nadzieję, że nie tylko naszą. Poza tym przygotowuję repertuar solowy złożony z moich przekładów Boba Dylana w aranżacjach na mały czteroosobowy zespół gitarowy.
7. Po jakie książki, poza literaturą iberystyczną sięga Pan obecnie?
Właściwie literatura hispanojęzyczna to niewielki wycinek tego, co czytam. Najczęściej czytam literaturę faktu (reportaże, historię), ale też poezję i prozę. W znacznej mierze moje lektury wytycza program „Xięgarnia”, bo tam czytać trzeba dużo, żeby się przygotować należycie do nagrań, więc własne wybory są rzadkim luksusem. Lubię płodozmian. Nie czytam poradników, romansów, literatury fantastycznej (w każdym razie mało – jeśli już, to Dick czy inni w tym stylu), thrillerów. Lubię zadziwienie, lubię czegoś się dowiedzieć z książek – o wrażliwości, o świecie, o niuansach różnych spraw. Poza tym znów tłumaczę – we wrześniu ma się ukazać ksiązka Monty Python wg Monty Pythona w moim przekładzie.
8. Jak trafił Pan do obsady filmów dziecięcych?
Poprzez Studio Opracowań Filmów w Warszawie, które angażowało dzieci do dziecięcych ról w dubbingu. Niektórzy na tym kończyli, ale traf chciał, że znakomita reżyserka dubbingu Zofia Dybowska-Aleksandrowicz została drugim reżyserem w ekipie realizującej Abla, twojego brata i uznawszy, że mam potencjał nie tylko głosowo, zasugerowała moją osobę do głównej roli. A gdy raz już się człowiek znajdzie na ekranie, automatycznie wchodzi w obieg. Stanisław Jędryka poznał nas – Henia, Romka Mosiora, Edka Dymka, Bogdana Izdebskiego, mnie – właśnie z Abla.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2015-05-08, 20:16:09
Czyli Duduś… przepraszam, pan Łobodziński, nie ma nic a nic wspólnego z Panem Samochodzikiem? To nowe. Szkoda, że nie chce serii dać późnej szansy, ale z drugiej strony może to i dobrze tak, bo gdyby opinia tak oczytanego człowieka wypadła negatywnie, wtedy to by bolało.
Osobiście przeczytałem niedawno jedno z jego przełożeń, Szachownica Flamandzka Pérez-Reverte´a, świetna robota! Chętnie posłucham też coś z jego muzyki, czy są jakieś płyty?
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2015-05-22, 07:44, w całości zmieniany 1 raz
Zdjęcie ze zbiorów Filipa Łobodzińskiego („Mój brat Abel”, na planie z reżyserem Januszem Nasfeterem oraz Henrykiem Gołębiewskim)
Cz. II
9. Którą ze swoich dziecięcych ról wspomina Pan po latach najmilej?
Wszystkie. Każda mi coś dała - Karol z Abla, twojego brata był pierwszy i najtrudniejszy, kazał mi zagrać naprawdę bardzo dużo niełatwych emocji; Duduś z Podróży to przede wszystkim zdjęcia w tylu pięknych miejscach i trzy miesiące z Heńkiem Gołębiewskim; Julek z Tolka Banana z kolei był okazją do poznania nowych kumpli, Jacka Zejdlera (który miał ogromny wpływ na moje późniejsze myślenie o języku, humorze i społeczeństwie; niestety zmarł w 1980) i Sergiuszem Lachem (z którym kumplujemy się do dziś pomimo odległości - Sergiusz mieszka w Szwecji); a Antoś z Poszukiwanego - to z kolei epizod, ale był okazją do pokazania innego emploi niż przedtem.
10. Czy na planie "Stawiam na Tolka Banana" występowała rywalizacja pomiędzy młodymi aktorami o "względy" Karioki?
Być może, ale mnie nie obejmowała - wybacz, Agato, jeśli to czytasz… Lubiłem ją, ale chyba wówczas podkochiwałem się w innej dziewczynie, więc nie byłem zainteresowany. Poza tym objawieniem był dla mnie Jacek Zejdler - jakoś często lgnąłem do starszych. Fascynacja miała charakter duchowy.
11. Jacek Zejdler to tragiczna i tajemnicza postać. Przyznał Pan, że wywarł on ogromny wpływ na Pana późniejsze myślenie o języku, humorze i społeczeństwie. Może chciałby Pan rozwinąć ten temat?
Jacek miał zeszyt z tekstami piosenek Beatlesów, który w całości przepisałem. Tak zacząłem interesować się śpiewanymi słowami, co zostało mi do dziś. Jacek objawił przede mną humor absurdalny i przewrotną satyrę nie wprost, jaka królowała w Trójkowym Ilustrowanym Tygodniku Rozrywkowym i Ilustrowanym Magazynie Autorów (Jacek Janczarski-Adam Kreczmar, Jan T. Stanisławski, Grzegorz Wasowski...). On wreszcie utwierdził mnie w wyniesionym już z domu przekonaniu, że otaczająca rzeczywistość nie jest fajna, że to nie jest system dla ludzi. Było to na bardzo prostym poziomie refleksji, ale skutecznym. Dom rodzinny i Jacek Zejdler sprawili, że nigdy nie poszedłem na nadmierny i wstydliwy układ z PRL.
12. Jakby Pan porównał pracę na planach filmowych u Stanisława Jędryki i Janusza Nasfetera?
Obydwaj reżyserzy byli bardzo skuteczni w pracy z dzieciakami, choć uzyskiwali to innymi środkami. Ale też kręcili kompletnie różne filmy. Nasfeter był zimnym władcą na planie, potrafił zagrozić nam surowymi konsekwencjami, jeśli nie zagramy tego, czego oczekiwał, dopiero po długim czasie zdobywał się na sympatię wobec nas - i faktycznie ją okazywał. Pod koniec kręcenia Abla, już we Wrocławiu, zabierał np. Henia Gołębiewskiego i mnie na wycieczki i spacery, lubił, żebyśmy mu śpiewali piosenki. A nazajutrz na planie potrafił doprowadzić nas do płaczu. Może było w tym wyrachowanie, może co innego - w każdym razie uzyskiwał efekt, o który mu chodziło. I widać to w jego filmach. Jędryka też - za to innymi sposobami. Od razu był serdeczny, fajny, opiekuńczy. Był przeciwieństwem Nasfetera także w tym, że był człowiekiem bardzo gorącym, łatwo dawał się ponieść nerwom, które szybko mu mijały. I nigdy nie robił z siebie władcy planu, nie siedział na krzesełku REŻYSER, tylko chodził, kucał, przyglądał się z różnych stron kręconym ujęciom, czasem "grał" razem z nami zza kamery. Jaki jest dziś - nie wiem. Może się nie zmienił.
13. Czy rację miał Stanisław Jędryka, który w wywiadzie dla naszego forum tak m.in. o Panu powiedział: "Muszę przyznać, że Filip Łobodziński i Henio Gołębiewski, najbardziej znani z tych dzieciaków, po raz pierwszy zagrali u Janusza Nasfetera w filmie "Abel twój brat". Ale wydaje mi się, że tam zaistnieli, ale u mnie pierwszy raz zagrali, że już wykreowali jakieś postacie, bo na przykład Duduś - Filip Łobodziński, nie ma nic prywatnie wspólnego z graną postacią w "Podróży za jeden uśmiech". To jest jego świadoma kreacja, a tak prawdziwa, że wydaje się, że on taki był też prywatnie. Oczywiście w tej kreacji pomagały moje uwagi, pomagał też kostium, walizka."
Nie do końca, u Nasfetera też musieliśmy zagrać innych chłopców niż my sami. Nigdy nie byłem takim kompletnie zahukanym, płaczliwym i zamkniętym w sobie Karolkiem Matulakiem. W każdym filmie trzeba było coś zagrać. Może najmniej do grania miałem w Tolku Bananie, tam moja postać była raczej tłem dla Sergiusza, Agaty i Jacka. Nawet Andrzej Kowalewicz (Cygan) zwracał uwagę wyglądem i skrzypcami, ale nie ciągnął filmu, zresztą przez dwa odcinki chyba w ogóle go nie ma.
14. Z którym z dorosłych, uznanych aktorów grało się Panu najlepiej?
Na pewno z Aliną Janowską w Podróży, z Katarzyną Łaniewską i Zdzisławem Leśniakiem w Ablu. Przyjemnie też było obserwować Wojciecha Pokorę u Barei. Ale naprawdę sporo dały mi też wspólne prace w Studiu Opracowań Filmów, gdzie podkładaliśmy głosy polskie do zagranicznych filmów. Tam szczególnie dobrze wspominam możliwość podglądania przy pracy Andrzeja Seweryna, który w tym czasie miał ograniczone możliwości pracy w filmach i teatrze z racji działań opozycyjnych (przełom lat 1960/70). Nagrywałem też słuchowiska w radiu - tu z kolei wyróżniam spotkania z Barbarą Wrzesińską, Krzysztofem Kolbergerem, Boguszem Bilewskim i Henrykiem Boukołowskim. Będąc już studentem, trafiłem na plan filmu TV Mysz, gdzie z kolei genialnie się pracowało z Magdą Teresą Wójcik. Wybitna postać, wspaniała kobieta.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2015-05-22, 20:08:37
Szara Sowa napisał/a:
Czy na planie "Stawiam na Tolka Banana" występowała rywalizacja pomiędzy młodymi aktorami o "względy" Karioki?[/i]
Być może, ale mnie nie obejmowała - wybacz, Agato, jeśli to czytasz…
A, Karioka, co za tygrysica! “Zmiataj stąd, puchatku!” Przezabawna, ale w roli wodza jakoś nie całkiem przekonująca.
Szara Sowa napisał/a:
Julek z Tolka Banana z kolei był okazją do poznania nowych kumpli, Jacka Zejdlera (który miał ogromny wpływ na moje późniejsze myślenie o języku, humorze i społeczeństwie; niestety zmarł w 1980)…
Próbuję właśnie sobie przypomnieć, jak myśmy wtedy Jacka Zejdlera w rolu Tolka Banana odbierali… On miał jakoś inną aurę niż pozostali aktorzy w tym serialu, był po prostu cool, utalentowany, jakoś nietykalny. A teraz dowiadujemy się z ust pana Łobodzińskiego, że miał również świetne poczucie humoru i “właściwe” poglądy polityczne. Nigdy nie miałem okazji obejrzenia innych jego filmów oprócz Tolka Banana, postaram się to teraz nadrobić. Bardzo się nim zaciekawiłem.
Szara Sowa napisał/a:
Nasfeter był zimnym władcą na planie, potrafił zagrozić nam surowymi konsekwencjami, jeśli nie zagramy tego, czego oczekiwał… lubił, żebyśmy mu śpiewali piosenki.
Co za ohydny człek! Rozczepiona osobowość niczym Amon Goeth w “Liście Schindlera”, czy jak?
Próbuję właśnie sobie przypomnieć, jak myśmy wtedy Jacka Zejdlera w rolu Tolka Banana odbierali… On miał jakoś inną aurę niż pozostali aktorzy w tym serialu, był po prostu cool, utalentowany, jakoś nietykalny. A teraz dowiadujemy się z ust pana Łobodzińskiego, że miał również świetne poczucie humoru i “właściwe” poglądy polityczne. Nigdy nie miałem okazji obejrzenia innych jego filmów oprócz Tolka Banana, postaram się to teraz nadrobić.
Zagrał, ale tylko epizod w "Końcu wakacji".
Ja pamiętam że odbierałem go jako osobę bardzo dorosłą, takiego już "pana".
A teraz to okazuje się, że wyglądał jak nastolatek.
Pomógł: 48 razy Dołączył: 13 Sty 2013 Posty: 6785 Skąd: PRL
Wysłany: 2015-05-23, 17:52:45
W czasach Tolka Banana powstawało wiele "dość smutnych" polskich czarnobiałych filmów. I chyba dlatego nie polubiłem zbytnio tego serialu.
Trudno mi oceniać aktorstwo Jacka Zejdlera. Wydaje mi się, że jakiś potencjał aktorski miał. Nie miał czasu zostać wybitnym aktorem.
Z drugiej strony wystarczy, że aktor/ka jest przystojny, średnio utalentowany, małomówny, trzyma się trochę z boku i już pracuje sobie na opinię drugiego Cybulskiego, który przecież średnim aktorem był.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2015-05-23, 19:36:45
Protoavis napisał/a:
W czasach Tolka Banana powstawało wiele "dość smutnych" polskich czarnobiałych filmów. I chyba dlatego nie polubiłem zbytnio tego serialu.
Trudno mi oceniać aktorstwo Jacka Zejdlera. Wydaje mi się, że jakiś potencjał aktorski miał. Nie miał czasu zostać wybitnym aktorem.
Z drugiej strony wystarczy, że aktor/ka jest przystojny, średnio utalentowany, małomówny, trzyma się trochę z boku i już pracuje sobie na opinię drugiego Cybulskiego, który przecież średnim aktorem był.
Bo są aktorzy, Protoavisie, którzy nie grzeszą talentem, jednak kamera ich kocha i stają się z nich gwiazdy - przykładem takiego może największego beztalencia wszech czasów niech będzie Harrison Ford, i odwrotnie, wielkie talenty nie będący w stanie dźwigać filmu w roli głównej. Zejdler miał być może potencjał stania się gwiazdą - dużo takich opinii słychać, czy był jednak nieprzeciętnie utalentowany? Trudno stwierdzić na podstawie jednej jedynej roli.
Osobiście SNTB to jeden z moich ulubionych seriali pana Jędryki, trochę smutny, to prawda, ale technicznie z nich wszystkich najlepiej zrobiony, a to mi (widocznie) zawsze już było jakoś ważne.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-05-23, 22:50:31
Szara Sowa napisał/a:
F.Ł. - Przyjemnie też było obserwować Wojciecha Pokorę u Barei.
No przecież! Myśląc o serialach dla dzieci zupełnie zapomniałam, że Filip Łobodziński był tym małym utrapieńcem z "Poszukiwany, poszukiwana". Ciekawe, jak się pracowało ze Stanisławem Bareją. Zawsze się zastanawiałam, czy jego umiejętność kreowania groteskowych sytuacji i dialogów przekładała się jakoś na kontakty z otoczeniem.
Szara Sowa napisał/a:
F.Ł. - Tak zacząłem interesować się śpiewanymi słowami, co zostało mi do dziś. Jacek objawił przede mną humor absurdalny i przewrotną satyrę nie wprost, jaka królowała w Trójkowym Ilustrowanym Tygodniku Rozrywkowym i Ilustrowanym Magazynie Autorów...
"Przewrotna satyra nie wprost" chyba się niestety lepiej miała w czasach cenzury. Teraz twórcy nie muszą się wysilać na subtelne aluzje.
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Berta von S. 2015-05-23, 22:51, w całości zmieniany 1 raz
Zdjęcie ze zbiorów Filipa Łobodzińskiego (Podczas zdjęć do serialu „Podróż za jeden uśmiech”, Sopot, na pierwszym planie wokalistka Nancy Wilson)
Cz. III
15. Czy pamięta Pan jakieś zabawne sytuacje, które miały miejsce podczas realizacji filmów, w których Pan występował?
Najzabawniejsza była chyba konieczność nadmuchania czymś kostiumu astronauty Antosia u Barei. Kostium powstał poprzez połączenie szpilkami wielu kawałków cienkiej folii metalowej, która ciągle się darła. A tu jeszcze ten kostium ma z szafki „skoczyć” na Marysię, czyli Wojciecha Pokorę i go przewrócić. Okazało się, że żeby ten flak jakoś wypełnić, trzeba powsadzać do środka delikatnie baloniki. Ale ponieważ baloniki nadawały mu nienaturalny kształt, nie dający złudzenia prawdziwego człowieka, ktoś wpadł na pomysł, żeby nadmuchać dużo prezerwatyw. Zdjęcia mieszkania państwa Góreckich kręcono przy Kruczej w Warszawie i pamiętam, że pół ekipy rozlazło się po Śródmieściu, żeby w kioskach kupić jak najwięcej kondomów. I potem wszyscy je dmuchali.
Na pewno z dzisiejszej perspektywy zabawna jest scena w Podróży, na wsi pod Kazimierzem Dolnym, kiedy Henio i ja zatrzymujemy wóz z Jadwigą Chojnacką. To początek wakacji, czerwiec, ma być upalnie – ale zdjęcia kręciliśmy na początku października i zrobiły się pierwsze przymrozki. Nam para z ust leciała, próby do ujęć robiliśmy w kufajkach, jeśli ktoś wie, to dostrzeże, że jesteśmy tam sztywni z zimna. Pan Jędryka mało apopleksji nie dostał, kiedy o świcie zobaczył za oknem szron na drzewach i trawie…
16. Czy na planach filmowych był Pan świadkiem jakiegoś dramatycznego wydarzenia?
Nie. Nie licząc upicia się części ekipy filmowej w Jastarni podczas kręcenia Podróży, w rezultacie czego jeden oświetlacz zranił przypadkowo charakteryzatorkę w nos kluczem francuskim. A także sytuacji, gdy nagle pracownik ekipy wyleciał z pracy z dnia na dzień.
17. Czy gdyby miał Pan możliwość powrócić do czasów realizacji „Podróży” oraz możliwość wyboru roli, czy chciałby Pan ponownie wcielić się w rolę Dudusia, czy też może wolał spróbować zagrać Poldka?
Do Poldka bym się na pewno nie nadawał, ale kto wie? Jednak wybrałbym Dudusia, choć to postać dla wielu młodych widzów dość wstrętna – poznani później koledzy mówili, że rodzice pokazywali im Dudusia i mówili: „A nie możesz być taki jak ten przyjemny chłopczyk w garniturku?”, czym zaskarbiałem sobie momentalną nienawiść jako tzw. pozytywny, nieżyciowy wzorzec. Tam jest więcej do zagrania, więc wróciłbym do roli.
18. Czy walizka z „Podróży za jeden uśmiech” naprawdę była taka ciężka?
Nie, trzeba było „grać” jej ciężar. Była wypchana dwiema nadmuchanymi piłkami plażowymi. Ale chyba napychano do niej trochę cegieł, gdy trzeba nią było rzucić na pakę samochodu albo gdzieś – żeby zachowywała się jak walizka, a nie balon. Wtedy bywało ciężej.
19. Bycie rozpoznawalnym aktorem dziecięcym miało z pewnością także swoją mniej sympatyczną stronę?
Moje role nie były „aspiracyjne”, bywały antywzorami dla wielu rówieśników, poza tym ksywa Duduś też nie brzmi superancko. Bywa, że nawet dziś jestem tak nazywany (ale za moimi plecami) przez ludzi, którzy nie darzą mnie sympatią. Fakt, że w Ablu miałem scenę, gdzie trzeba było rozebrać się frontem do rosołu, też nie ułatwiało zdobycia autorytetu. Niekiedy – już w stanie wojennym – rozpoznawali mnie zomowcy czy milicjanci i próbowali to wykorzystać dla podreperowania ego, szydzili ze mnie podczas kontroli torby, że niby to nawet filmowa gęba nie gwarantuje mi nietykalności (jakbym kiedykolwiek uważał przeciwnie). Ale były to pojedyncze przypadki.
20. Czy dlatego nie został Pan aktorem zawodowym?
Nigdy mnie aktorstwo nie interesowało jako stałe zajęcie. Dzisiaj czasem myślę, że mógłbym coś zagrać znów, ale mam świadomość, że reżyserzy sięgają po sprawdzony towar, a nie po podstarzałych naturszczyków. I dobrze, po co ryzykować. I po co mnie rozczarowanie, że to jednak była pewna skromna umiejętność dziecka, która umarła w dorosłym…
21. Aktorstwo, muzyka, literatura, tłumaczenia, dziennikarstwo. Wieloma dziedzinami zajmował się Pan w trakcie swej drogi zawodowej. Żadnej nie poświęcił się Pan jednak w pełni. Dlaczego?
Był czas, kiedy byłem dziennikarzem pełnoetatowo. Był czas, kiedy tłumaczyłem całodobowo – ale to nie jest zajęcie dające utrzymanie. Aktorstwo to zaprzeszłe orchidee, nigdy tego nie odgrzałem na poważnie. Muzyka pozostaje hobby, choć traktowanym bardzo poważnie. A literaturą zajmuję się wyłącznie jako pasjonat, który chce zarazić innych tym światem. Szczęśliwie nie jestem wysokiej klasy specjalistą, choć akurat w tłumaczeniu jestem niezły, na co mam "papier" w postaci Nagrody Instytutu Cervantesa Szczęśliwie, ponieważ mogę zmieniać role, odpocząć od pisania przy graniu i śpiewaniu, od tłumaczenia przy czytaniu.
22. Czy lubi Pan twórczość Zdzisławy Sośnickiej?
Podczas pobytu ekipy Podróży w Puławach (sceny w Kazimierzu i okolicach) drugi kierownik produkcji Zygmunt Wójcik kilka razy dziennie z szafy grającej w sali jadalnej ośrodka, gdzie nocowaliśmy, puszczał Dom, który mam, patetyczną piosenkę w wykonaniu Sośnickiej, która tamtego lata chyba wygrała nagrodę publiczności w Sopocie. I raczej nam wszystkim ją obrzydził. Ale Sośnicka jako taka była mi obojętna. Słuchałem wtedy Beatlesów, Simona i Garfunkela, Niemena, Grechuty.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2015-06-05, 19:15:17
Szara Sowa napisał/a:
Aktorstwo, muzyka, literatura, tłumaczenia, dziennikarstwo. Wieloma dziedzinami zajmował się Pan w trakcie swej drogi zawodowej. Żadnej nie poświęcił się Pan jednak w pełni. Dlaczego?
Ponoć większość ludzi nie lubi swojej pracy. Pan Łobodziński jest szczęściarzem, ma kilka zawodów i talentów sprawiających mu wiele przyjemności i satysfakcji. Właściwie można mu pozazdrościć.
Szara Sowa napisał/a:
. Nigdy mnie aktorstwo nie interesowało jako stałe zajęcie. Dzisiaj czasem myślę, że mógłbym coś zagrać znów, ale mam świadomość, że reżyserzy sięgają po sprawdzony towar, a nie po podstarzałych naturszczyków. I dobrze, po co ryzykować. I po co mnie rozczarowanie, że to jednak była pewna skromna umiejętność dziecka, która umarła w dorosłym…
Tu jestem zupełnie innego zdania. Polscy producenci powinni naprawdę ocknąć się i poważnie pomyśleć o sequelu “Podróży”! Poldek i Janusz 45 lat po swojej wielkiej przygodzie - jak im się powiodło w życiu? Któremu się poszczęściło, któremu nie? Przeżywają może midlife crisis i postanawiają raz jeszcze ruszyć starym szlakiem przez Polskę, może już nie autostopem, grunt że razem. Odwiedzają stare miejsca, może kogoś, kto ich jeszcze pamięta - trochę melancholii, trochę humoru, morowy film to by był!
Na pewno z dzisiejszej perspektywy zabawna jest scena w Podróży, na wsi pod Kazimierzem Dolnym, kiedy Henio i ja zatrzymujemy wóz z Jadwigą Chojnacką. To początek wakacji, czerwiec, ma być upalnie – ale zdjęcia kręciliśmy na początku października i zrobiły się pierwsze przymrozki. Nam para z ust leciała, próby do ujęć robiliśmy w kufajkach, jeśli ktoś wie, to dostrzeże, że jesteśmy tam sztywni z zimna. Pan Jędryka mało apopleksji nie dostał, kiedy o świcie zobaczył za oknem szron na drzewach i trawie…
Zawsza ta scena wydawała mi się jakaś nie teges. No i teraz się wydało, że to po prostu dialogi na wdechu to powodowały.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2015-08-30, 01:39:01
Łobodziński napisał/a:
[...] a Antoś z Poszukiwanego - to z kolei epizod, ale był okazją do pokazania innego emploi niż przedtem.
W trakcie pierwszej rozmowy z Anteczkiem Marysia zwraca się do niego i mówi: “Zaczekaj, zaczekaj. Ja już ci mówiłem, że mama nie pozwala żebyś chodził do kina.”
Nikomu widocznie w trakcie kręcenia nie podpadło. Zdjęcia trwały zaledwie trzy tygodnie, więc film pełen jest takich małych niedoskonałości i drobnych pomyłek, stanowiących częściowo jego urok. Zapewne też nic nie dokręcono.
Ostatnio zmieniony przez Nietajenko 2015-09-03, 07:20, w całości zmieniany 1 raz
Filip Łobodziński, dziennikarz muzyczny, tłumacz, ale też muzyk, od 37 lat marzył o tym, żeby polskie wersje utworów Boba Dylana, które od lat tłumaczył, zaprezentować na żywo i zarejestrować. Z pomocą zaprzyjaźnionych muzyków, a także gościnnych wokalistów w osobach Marii Sadowskiej, Pablopavo, Muńka Staszczyka, Organka i innych, pomysł udało się zrealizować i jesienią ujrzy on światło dzienne. Już teraz można posłuchać pierwszych trzech numerów z płyty Dylan.pl.
Tu jestem zupełnie innego zdania. Polscy producenci powinni naprawdę ocknąć się i poważnie pomyśleć o sequelu “Podróży”! Poldek i Janusz 45 lat po swojej wielkiej przygodzie - jak im się powiodło w życiu? Któremu się poszczęściło, któremu nie? Przeżywają może midlife crisis i postanawiają raz jeszcze ruszyć starym szlakiem przez Polskę, może już nie autostopem, grunt że razem. Odwiedzają stare miejsca, może kogoś, kto ich jeszcze pamięta - trochę melancholii, trochę humoru, morowy film to by był!
Na początku chciałem krzyknąć "kapitalny pomysł!!!".
Ale potem przypomniałem sobie "nowego" Klossa, czyli "Stawkę większą niż śmierć", przypomniałem sobie serial, który kiedyś leciał, będący kontynuacją "Czterdziestolatka...", i hmmmm... sam już nie wiem, czy ten pomysł jest taki dobry...
Może lepiej żeby "Podróży..." już nikt nie tykał?
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Ostatnio zmieniony przez Teresa van Hagen 2018-10-09, 23:24, w całości zmieniany 1 raz
bans [Usunięty]
Wysłany: 2018-10-10, 07:13:11
Jak na "eksperta" od Dylana wypadałoby również jako tako ogarniać podobną muzykę tamtych czasów i nie mylić tytułu utworu duetu Simon i Garfunkel mówiąc (dwukrotnie!) "Sounds of Silence"
Może wina osoby prowadzącej wywiad., ale ten błąd idealnie pasuje do opinii jaką mam o panu Łobodzińskim - dla mnie to próbujący być "człowiekiem renesansu" afektowany amator. A jego dokonania muzyczne są po prostu tak okropne że aż komiczne
Ostatnio zmieniony przez 2018-10-10, 07:22, w całości zmieniany 2 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.