Nie dziwię się Nienackiemu, że nie umiał sobie darować zabawy w Indian w którejś z książek o Panu Samochodziku. Ludzie pokolenia naszego Mistrza byli tak zafascynowani wszystkim, co związane było z Dzikim Zachodem jak nie przymierzając my PS-ami Pamiętam, że mój śp. ojciec nie przepuścił żadnego westernu, żadnej książki.
To prawda. Jeszczze ze swojego dzieciństwa pamięta takie zabawy, różne fascynacje Indianami i ogólnie Dzikim Zachodem, a już Winnetou (ten prawdziwy, mayowski) to była postać wręcz kultowa. W pełni możliwe więc, zę Nienacki właśnie w tej powieści dał upust swoim młodzieńczym fascynacjom, stąd ta cała indiańska otoczka, specyficzny jezyk, ktory nawiasem mówiąc, mi wcale nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, dodaje uroku powieści. Warto też zauważyć, że już w Niewidzialnych tej indiańskości jest dużo mniej, mimo iz postać Winnetou przewija się przez znaczną część powieści
Istotną cechą pokolenia było właśnie uwielbienie utożsamianych z Dzikim Zachodem Stanów Zjednoczonych, które, jak wierzyliśmy, miały nam pomóc się wyzwolić nie tylko z komunizmu, ale i z utożsamianego z nim materializmu. Bo nie ulegało wątpliwości, że komunizm materializm w Polsce zaprowadzał i budował. Skoro komunizm łączył się z materializmem, to kapitalizm5 – urastający wskutek dwubiegunowego podziału świata do jego przeciwieństwa i jedynej alternatywy – powinien działać wprost przeciwnie. Komu mogło przyjść do głowy, że jakoby jedyny alternatywny i przeciwstawny wobec komunizmu ustrój, wprowadzony po jego „upadku”, będzie działał tak samo, tylko jeszcze bardziej bezceremonialnie?
Oczywiście, wiedzę o USA i „Zachodzie” czerpaliśmy z literatury i filmów, szczególnie z westernów. Stąd też zdawało nam się, że tak właśnie wygląda Ameryka: braterstwo, brak krępujących człowieka instytucji i przygoda. I jeszcze dobry zawsze wygrywa. Utwierdzała nas w tym przekonaniu postać Ronalda Raegana - „szeryfa”. Był przecież Raegan „szeryfem” podwójnie: jako aktor i w rozumieniu przenośnym, jako „samotny” bojownik z największym złem, jakie mogliśmy sobie wyobrazić – z komunizmem. Trafiała nam do przekonania jego czarno-biała, westernowa retoryka („imperium Zła”), tak pasująca do tej wizji i do naszego światopoglądu. Utwierdzało nas to w przekonaniu, że kapitalizm to naprawdę ustrój „kowbojski”. Do tego nurtu należały: poszukiwanie Dzikiego Zachodu w Bieszczadach, kowbojskie i indiańskie grupy przebierańców, festiwale country. Do niego należeli też ludzie tacy, jak Wojciech Cejrowski, który do tego stopnia uwierzył w mit samotnego kowboja-antykomunisty, że... sam nim został6.
Idealizacja Ameryki zagnieżdżała się głęboko w psychice także dzięki słuchanej pasjami – właśnie z pobudek polityczno-wolnościowych – muzyce country, bluesowi czy jazzowi... Stefan Drajewski pisze w artykule „Stworzył ich jazz, czyli Komeda i reszta towarzystwa” („Times - Polska”, 17 IV 09): „Jazz – elitarny symbol niezależności i buntu – w przaśnym PRL-u Bieruta był zakazany. Tyle, że oni chcieli przeżyć młodość po swojemu, a nie tak, jak zaplanowała to władza.” Te słowa można odnieść także do rówieśników i następców paczki Komedy.
Lena Frankiewicz z wywiadzie Jacka Wakara („Niewinne czarodziejstwo?”. „Dziennik”, 25 IX 09) mówi wręcz: „Muzyka, jazz, znaczyły coś więcej niż dźwięki. Były wolnością”.
Czytałem kiedyś, że bodajże w stanie wojennym władza wprowadziła ograniczenia dotyczące używania stroju kowbojskiego na festiwalu w Mrągowie. Czyli kowbojowanie – to naprawdę była opozycja! Do najbardziej jaskrawych na to dowodów należy plakat Tomasza Sarneckiego z wyborów 4 czerwca 1989 r. z przeróbką kadru z filmu „W samo południe”, na którym Gary Cooper idzie z kartką wyborczą.
Utożsamialiśmy też ze sobą wszystkie środowiska i ideologie opozycyjne wobec komunizmu. Przedwojenne, wojujące przecież ze sobą obozy polityczne, AK i WiN, pokłócone z dominującym obecnie nurtem odpryski komunizmu – wszystko to traktowano jako jedną całość, której wspólny mianownik, antykomunizm, utożsamiano z kapitalizmem i kowbojską legendą Ameryki. Idealizowaliśmy zresztą także okres międzywojenny.
Choć bowiem nie jest prawdą, jakobyśmy nie mieli mniej lub bardziej sprecyzowanych poglądów gospodarczych, cały nasz program w dziedzinie „czystej” polityki dało się zmieścić w jednym słowie: antykomunizm. Było to oczywiście myślenie oparte na negacji, co potem przyniosło opłakane skutki – no, bo co da się zbudować na antykomunizmie? Byliśmy jednak przekonani, że da się, bo argumentów dostarczały nam przeżycia z wędrówek, które utożsamialiśmy z Dzikim Zachodem, czyli Ameryką, czyli kapitalizmem. Nie wiedzieliśmy, że Wędrówka to nie żaden czysty antykomunizm, tylko jedna z pozytywnych propozycji, możliwa (przynajmniej wówczas) do zaakceptowania dla każdej wymienionej opcji politycznej, ale nie zawierająca w sobie rozwiązań ze wszystkich dziedzin życia. I, oczywiście, niebędąca „kapitalizmem”, ani się z nim nie wiążąca w żadną logiczną całość. Jedynym łącznikiem było to, że w Ameryce istnieje również kult Wędrówki i przygody, wiążący się z klimatami Dzikiego Zachodu – ale nie jako część „kapitalizmu”, lecz jako opozycja wobec niego7.
Ostatnio zmieniony przez Duch 2013-10-07, 07:40, w całości zmieniany 1 raz
Czytając sobie z wiadomych względów Winnetou rzucił mi się w oczy pewien szczegół. Nasz naczelny obrońca przyrody wcale nie był taki eko jak może się wydawać. Według tego co napisano na początku rozdziału piątego (przynajmniej w moim wydaniu) dach jego wigwamu wykonany był z wyjątkowo szkodliwego azbestu.
_________________
"Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją – są niebezpieczni" Świat samochodów!
Kaznodzieja Stały bywalec forum Czytuje Samochodzika
Wiek: 62 Dołączył: 12 Lut 2013 Posty: 376 Skąd: Południowy Wschód
Wysłany: 2014-05-19, 19:18:52
The_saint napisał/a:
Czytając sobie z wiadomych względów Winnetou rzucił mi się w oczy pewien szczegół. Nasz naczelny obrońca przyrody wcale nie był taki eko jak może się wydawać. Według tego co napisano na początku rozdziału piątego (przynajmniej w moim wydaniu) dach jego wigwamu wykonany był z wyjątkowo szkodliwego azbestu.
Tzw. eko jest pojęciem bardzo względnym. Można by napisać, że miał dach z surowca naturalnego (azbest jest jak najbardziej naturalny) i już inaczej to brzmi i jak ekologicznie
Można napisać, że dach był pokryty materiałem mineralnym a nie gontem i dzięki temu nie jedno drzewo przeżyło. A że azbest szkodliwy? Tylko jak się go kruszy i włókienka dostają się do płuc. Nie ma rzeczy nieszkodliwych, są tylko mniej lub bardziej szkodliwe.
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-19, 20:25:24
Kaznodzieja napisał/a:
The_saint napisał/a:
Czytając sobie z wiadomych względów Winnetou rzucił mi się w oczy pewien szczegół. Nasz naczelny obrońca przyrody wcale nie był taki eko jak może się wydawać. Według tego co napisano na początku rozdziału piątego (przynajmniej w moim wydaniu) dach jego wigwamu wykonany był z wyjątkowo szkodliwego azbestu.
Tzw. eko jest pojęciem bardzo względnym. Można by napisać, że miał dach z surowca naturalnego (azbest jest jak najbardziej naturalny) i już inaczej to brzmi i jak ekologicznie
Można napisać, że dach był pokryty materiałem mineralnym a nie gontem i dzięki temu nie jedno drzewo przeżyło. A że azbest szkodliwy? Tylko jak się go kruszy i włókienka dostają się do płuc. Nie ma rzeczy nieszkodliwych, są tylko mniej lub bardziej szkodliwe.
A poza tym o szkodliwości pracy przy rozbiórce konstrukcji z eternitu nie wiedziano jeszcze, bo je dopiero budowano, a nie rozbierano. Ich zaletą, zwłaszcza na naszej wsi, było to, że były trudnopalne.
Czytając sobie z wiadomych względów Winnetou rzucił mi się w oczy pewien szczegół. Nasz naczelny obrońca przyrody wcale nie był taki eko jak może się wydawać. Według tego co napisano na początku rozdziału piątego (przynajmniej w moim wydaniu) dach jego wigwamu wykonany był z wyjątkowo szkodliwego azbestu.
...no i na samym końcu zupełnie niepotrzebnie wjechał samochodem do jeziora, żeby zaszpanować milady...rasowy motorowodniak
Nie chodziło mi o szkodliwość samego eternitu, ale raczej o fakt, że tak zaangażowany przeciwnik wszystkiego co nienaturalne zamiast pokryć sobie dach strzechą czy darnią zastosował do tego celu wytwór przemysłowy.
_________________
"Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją – są niebezpieczni" Świat samochodów!
W sumie Winnetou jest takim ekologicznym ortodoksem tylko w PSiW. W Niewidzialnych już bez obrzydzenia korzysta z wehikułu Tomasza, a nawet, o zgrozo!, opuszcza na jakiś czas wigwam, wynajmując go "bladym twarzom".
_________________
Kaznodzieja Stały bywalec forum Czytuje Samochodzika
Wiek: 62 Dołączył: 12 Lut 2013 Posty: 376 Skąd: Południowy Wschód
Wysłany: 2014-05-20, 19:47:09
The_saint napisał/a:
Nie chodziło mi o szkodliwość samego eternitu, ale raczej o fakt, że tak zaangażowany przeciwnik wszystkiego co nienaturalne zamiast pokryć sobie dach strzechą czy darnią zastosował do tego celu wytwór przemysłowy.
Polował przecież nie przy pomocy własnoręcznie zrobionego łuku czy oszczepu, a przy pomocy (o zgrozo) broni palnej. A mógł się żywić korzonkami .
Wszyscy ci nawiedzeni pseudoekolodzy zginęli by marnie bez współczesnej cywilizacji, z której czerpią pełnymi garściami, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-20, 20:50:36
Kaznodzieja napisał/a:
Wszyscy ci nawiedzeni pseudoekolodzy zginęli by marnie bez współczesnej cywilizacji, z której czerpią pełnymi garściami, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
No i do USA, oraz Japonii nie dopłynął chyba swoim canoe, tylko śmierdzącym spalinami statkiem lub samolotem. Niestety większość ekologów zawzięcie zwalcza nowoczesność tylko w tym zakresie, który aktualnie ich nie dotyczy.
_________________
"Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją – są niebezpieczni" Świat samochodów!
Ostatnio zmieniony przez The Saint 2014-05-21, 18:54, w całości zmieniany 1 raz
ja już nie wspomnę o tym, że nawet nie otarł się o wegetarianizm, a do tego polował na zwierzęta (co prawda przy pomocy staroświeckiej dubeltówki, więc co młodsze i szybsze zwierzątka pewnie zdążały mu umknąć )
Pomógł: 3 razy Wiek: 50 Dołączył: 24 Maj 2014 Posty: 500 Skąd: Bolesławiec
Wysłany: 2014-06-09, 09:50:58
Nigdy nie byłem szczególnym entuzjastą tej części ale teraz się to zmieniła. Jest magiczna. Walka o czyste środowisko z nutką nostalgii, ciekawi bohaterowie (Winnetou, Milczący Wilk, Sosnowa Igiełka). Brakuje trochę zagadki historycznej i ukrytych skarbów, jednak przedmowa Nienackiego wszystko klaruje i ja to kupuję bez zastrzeżeń. Pan Tomasz w wysokiej formie - tylko on przejrzał złowrogie plany Purtaka, i to na samym niemal początku.
Dobre miejsce na liście.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.