Pomógł: 1 raz Wiek: 53 Dołączył: 15 Lis 2012 Posty: 130 Skąd: Zielona Góra
Wysłany: 2013-04-23, 00:13:06
A ja myślę że w roku 1945 po rozbiciu takiej bandy to najpewniej jej członków władze pochowalyby w zbiorowym,bezimiennym grobie i raczej nieujawnionoby miejsca gdzie się ten grob znajduje. Taka była wtedy rzeczywistość że członkom band reakcyjnych nie urządzano pogrzebów a nawet całych cmentarzyków. Dlatego musimy potraktować pochowanie bandytów na Wyspie z przymrużeniem oka
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-04-24, 17:19:23
Simon Templer napisał/a:
A ja myślę że w roku 1945 po rozbiciu takiej bandy to najpewniej jej członków władze pochowalyby w zbiorowym,bezimiennym grobie i raczej nieujawnionoby miejsca gdzie się ten grob znajduje.
Zasadniczo tak było. I właśnie grób był zbiorowy i bezimienny. Ktoś wyciął krzyż na topoli. Ale też - z tego, co mi wiadomo - często po walce zlecano pochówek lokalnym władzom, tj. np. sołtysowi. I w takim wypadku grzebano zabitych na miejscu, zwłaszcza gdy zwłok było sporo i działo się to na odludziu. Tak jak w tym przypadku. Ten akurat wątek ja kupuję.
Pomógł: 1 raz Wiek: 53 Dołączył: 15 Lis 2012 Posty: 130 Skąd: Zielona Góra
Wysłany: 2013-04-25, 01:11:10
Szara Sowa napisał/a:
Simon Templer napisał/a:
Taka była wtedy rzeczywistość że członkom band reakcyjnych nie urządzano pogrzebów a nawet całych cmentarzyków.
Tylko że w powieści nie chodzi o bandę reakcyjną tylko typowo przestępczą.
Po 1945 każda banda czy grupa zbrojna która nie złożyła broni i nie podporządkowała sie nowej władzy traktowana była przez władze jako banda reakcyjna i przeciwna ówczesnemu porządkowi i jako taka była ścigana przez wojsko i KBW. Nie robiono rozróżnienia na bandy reakcyjne politycznie i na pospolite przestępcze. Liczyło się to że prowadzą swoją działalność z bronią w ręku a to było traktowane jako reakcja i zbrojne podziemie wymierzone w nową władze.
A ja myślę że w roku 1945 po rozbiciu takiej bandy to najpewniej jej członków władze pochowalyby w zbiorowym,bezimiennym grobie i raczej nieujawnionoby miejsca gdzie się ten grob znajduje. Taka była wtedy rzeczywistość że członkom band reakcyjnych nie urządzano pogrzebów a nawet całych cmentarzyków. Dlatego musimy potraktować pochowanie bandytów na Wyspie z przymrużeniem oka
To napisz proszę jeszcze, kto i gdzie by ich (tych reakcyjnych przestępców) pochował. Rozumiem, że zgodnie z teorią, aby nikt nie wiedział gdzie, to by ich chowali funkcjonariusze w drugim końcu Polski...
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Ja osobiście jestem przekonany, że z "bandami" reakcyjnymi jako bardziej niebezpiecznymi dla nowej Polski starano się uporać szybciej i bezwzględniej, a bandy czysto bandyckie schodziły na dalszy plan. Dlatego też niektóre działały swobodnie nawet wiele miesięcy po zakończeniu działań wojennych.
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-04-26, 11:08:28
Simon Templer napisał/a:
Po 1945 każda banda czy grupa zbrojna która nie złożyła broni i nie podporządkowała sie nowej władzy traktowana była przez władze jako banda reakcyjna i przeciwna ówczesnemu porządkowi i jako taka była ścigana przez wojsko i KBW. Nie robiono rozróżnienia na bandy reakcyjne politycznie i na pospolite przestępcze. Liczyło się to że prowadzą swoją działalność z bronią w ręku a to było traktowane jako reakcja i zbrojne podziemie wymierzone w nową władze.
No, niezupełnie. Bandy kryminalne należały do kompetencji MO (były tam sekcje d/s zwalczania bandytyzmu), a ugrupowania polityczne do kompetencji UBP. Ich członków sądzono też na podstawie odrębnych przepisów i w innym trybie.
W praktyce to było niekiedy trudne do rozróżnienia z różnych przyczyn. W tamtych czasach jak jakiś delikwent organizował najzwyklejszą grupę bandycką do rozbojów, krdzieży itd., bardzo często ubierał to w szaty polityczne. To lepiej wyglądało. Jak werbował ludzi do bandy, to często sugerował im, że jest w kontakcie jeżeli nie z samym Londynem, to przynajmniej z jakimś tajemniczym majorem, od którego odbiera rozkazy... To podnosiło autorytet w bandzie. Z drugiej strony wszelkie formacji o genezie czy celach politycznych też musiały za coś żyć i funkcjonować, nie robiły więc specjalnych ceregieli, zwłaszcza, gdy chodziło o własność publiczną. Sporo z nich dbało o formę i zostawiały pokwitowania (czasem zwykli bandyci też tak robili). W miarę jak klimat - cokolwiek to oznacza - coraz mniej sprzyjał tego rodzaju działaniom i poparcie ludności spadało, oddziały, nazwijmy to "polityczne", których możliwości działania kurczyły się coraz bardziej, traciły swoje cele z oczu. Nastawiały się na przetrwanie lub przynajmniej na przetrwanie swoich członków i w związku z tym ich postępowanie coraz bardziej upodabniało się do postępowania pospolitych grup bandyckich. Ten proces nieźle jest opisany w "Liściach Dębu".
Poza tym UBP nie miał, o ile wiem, swoich formacji wykonawczych i w wielu przypadkach pościgi w ścisłym tego słowa znaczeniu i walki prowadziły oddziały MO i KBW, bo miały do tego ludzi.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2013-04-26, 11:16, w całości zmieniany 2 razy
Poza tym UBP nie miał, o ile wiem, swoich formacji wykonawczych i w wielu przypadkach pościgi w ścisłym tego słowa znaczeniu i walki prowadziły oddziały MO i KBW, bo miały do tego ludzi.
Muszę się niestety z tym niezgodzić ponieważ Urzędy bepieczeństwa publicznego już pod koniec 1945 roku były dość dobrze zorganizowane i posiadały ponad 20 000 funkcjonariuszy oraz drugie tyle jako tajnych współpracowników . Ponad to UBP oraz MO KBW WOP ORMO ... miały jedno kierownictwo w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego
_________________ Memento homo, quia pulvis es et in pulverem reverteris
Pomógł: 1 raz Wiek: 53 Dołączył: 15 Lis 2012 Posty: 130 Skąd: Zielona Góra
Wysłany: 2013-04-26, 20:06:21
Z24 napisał/a:
Simon Templer napisał/a:
A ja myślę że w roku 1945 po rozbiciu takiej bandy to najpewniej jej członków władze pochowalyby w zbiorowym,bezimiennym grobie i raczej nieujawnionoby miejsca gdzie się ten grob znajduje.
Zasadniczo tak było. I właśnie grób był zbiorowy i bezimienny. Ktoś wyciął krzyż na topoli. Ale też - z tego, co mi wiadomo - często po walce zlecano pochówek lokalnym władzom, tj. np. sołtysowi. I w takim wypadku grzebano zabitych na miejscu, zwłaszcza gdy zwłok było sporo i działo się to na odludziu. Tak jak w tym przypadku. Ten akurat wątek ja kupuję.
Masz całkowitą rację. Przecież ten grób był zbiorowy i bezimienny, a ktoś kto wiedział o tym grobie wyciął krzyż na topoli. Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że w książce jest napisane, że był tam cmentarzyk dla członków rozbitej bandy, widocznie nie czytałem zbyt uważnie i dlatego wydawało mi się nieprawdopodobne, że ich tam pochowano i w dodatku urządzono tam dla nich cmentarzyk Dlatego wycofuję się ze zdania, że należy z przymrużeniem oka traktować informacje, że członków bandy pochowano na wyspie. Nowa wersja tego zdania brzmi - oczywiście, że ich tam pochowano w zbiorowym i bezimiennym grobie
Ostatnio zmieniony przez Unieski 2013-04-26, 21:49, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-04-26, 21:10:41
barttez napisał/a:
Z24 napisał/a:
Poza tym UBP nie miał, o ile wiem, swoich formacji wykonawczych i w wielu przypadkach pościgi w ścisłym tego słowa znaczeniu i walki prowadziły oddziały MO i KBW, bo miały do tego ludzi.
Muszę się niestety z tym niezgodzić ponieważ Urzędy bepieczeństwa publicznego już pod koniec 1945 roku były dość dobrze zorganizowane i posiadały ponad 20 000 funkcjonariuszy oraz drugie tyle jako tajnych współpracowników . Ponad to UBP oraz MO KBW WOP ORMO ... miały jedno kierownictwo w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego
.
Nie zrozumieliśmy się. Nie chodzi o liczebność i stopień organizacji, tylko o strukturę etatową. W swojej strukturze organy UBP nie posiadały oddziałów operacyjnych. Może były jakieś w WUBP, ale nie słyszałem o czymś takim. Natomiast przy Komendach Powiatowych MO istniały plutony operacyjne, a większe jednostki zapewniały Komendy Wojewódzkie. To, że na szczeblu centralnym wszystkie te jednostki podlegały jednemu ministerstwu nie ma tu akurat specjalnego znaczenia. Istotna była koordynacja na szczeblu terenowym. Jak się np. szykowała większa draka w jakiejś dziurze, to szef PUBP zapewiał sobie pomoc miejscowego plutonu operacyjnego MO.
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-29, 18:56:03
W "Sumieniu", Wydawnictwo Zodiak, Olsztyn, 1989 str. 135-136 znajdujemy tak opis:
"Lecz oto i miasteczko, właściwie tylko dwie ulice, jedna wzdłuż toru, a druga przecinająca tory szerokim przejazdem. Ulice są źle wybrukowane, domy niskie, najczęściej drewniane parterowe rudery, duży kościół z czerwonej cegły i ogromny, imponujący dworzec kolejowy.
Z dworcem była związana dawna świetność miasteczka. O dwa kilometry dalej, nad małą, krętą rzeczką Tążyną, biegła ongiś granica między zaborem rosyjskim i pruskim. [...]. Obok domów urzędników carskich pobudowali domostwa także i przemytnicy, dostarczający na drugą stronę Tążyny nie oclone towary. [...]
Rok 1914 przyniósł zastój w rozwoju miasteczka. Stało się powiatową dziurą z imponującym dworcem kolejowym."
Jest to opis Aleksandrowa Kujawskiego. Aleksandrów oczywiście od imienia któregoś z carów Aleksandrów . Nie twierdzę, że powieściowy Antoninów to Aleksandrów Kujawski, ale powieściowy Antoninów ma w sobie coś z Aleksandrowa, włącznie z nazwą: A jak Aleksander, A jak Antoni. No i znajduje się w okolicy, gdzie dzieje się akcja WZ.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2013-07-29, 18:58, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-30, 10:00:50
Faktycznie
Poczytałam na szybko o Aleksandrowie i pasuje jak ulał (!) - graniczne miasteczko, wielkie plany-marginalizacja, za duży dworzec... Nie wiem tylko czy jest bardzo brzydki? Antoninów miał być - zgodnie z opisem - brzydki.
Ale rozumiem, że Aleksandrów był prototypem miasteczka, natomiast opis okolicy: brzeg Wisły, wyspa, bunkry, las... został zapożyczony z terenów nieco na południe, czyli okolic Duninowa? (od którego nomem omen zapewne Nienacki pożyczył nazwisko dla dziedzica)
Muszę w wolnej chwili, przejrzeć, co pisze Piotrek, bo pamiętam, że jeździl w tamte okolice i sprawdzał.
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-30, 20:04:15
Berta von S. napisał/a:
Poczytałam na szybko o Aleksandrowie i pasuje jak ulał (!) - graniczne miasteczko, wielkie plany-marginalizacja, za duży dworzec... Nie wiem tylko czy jest bardzo brzydki?
Mnie do szpetoty Antoninowa nie trzeba specjalnie przekonywać, bo w podobnym mieście chodziłem do szkoły podstawowej i średniej . Ten opis Antoninowa mógłby się odnosić do druzgocącej większości naszych miast położonych na wschód od linii Wisły i - powiedzmy - Sanu i na południe od dawnej granicy Prus Wschodnich. W tej powtarzalności jest własnie coś przygnębiającego. Oczywiście to się z biegiem czasu zmienia, chociaż teraz te miasta również wyglądają paskudnie, ale w nieco inny sposób. Oczywiście w pozostałej części Polski też nie brak takich miasteczek. One oczywiście mają swoje uroki, ale przeważnie nie są one widoczne na pierwszy rzut oka. Przecież nawet o Antoninowie PS mówi kilka sympatycznych słów.
Moim takim ulubioną szpetną dziurą jest miasteczko, które zagrało w genialnym filmie "Ryś" Stanisława Różewicza według opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza "Kościół w Skaryszewie". Jakoś nie mogłem się nigdzie dokopać co to za mieścina. Ale jak objerzałem film już po raz pierwszy, to miałem wrażenie, że znam tam każdy wykruszony tynk, każdą płytę chodnikową, każde wyszczerbione schody i kocie łby na ulicach...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2013-07-30, 20:12, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-30, 21:19:04
Najgorszy jest niestety środek, czyli moje Mazowsze. Trudno się nie zgodzić z Marszałkiem, że Polska jest jak obwarzanek...
A jeśli chodzi o wszechobecność różnych szpetnych elementów w naszym otoczeniu, to polecam genialną książkę Piotra Sarzyńskiego Wrzask w przestrzeni. Dlaczego w Polsce jest tak brzydko - jest tam wszystko: chaos architektoniczny, bauma, szyldy reklamowe, budo-sklepy, kiczowate podobizny papieża i.t.d.
Szkopuł w tym, czy w Aleksandrowie K. nie jest przypadkiem ładnie?
Ja tam zauważam, że szczególnie w ciągu ostatnich 10-15 lat nasze miasteczka naprawdę wyładniały. I to nie tylko w centrach. Każdy samorząd wyremontował już swoje rynki i ich otoczenia, robi się deptaki, sadzi zieleń, maluje na potęgę, rewitalizuje. Pewnie że nie jest idealnie, ale o niebo lepiej niż np. w 1990 r.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-07-31, 08:56:04
Szara Sowa napisał/a:
Ja tam zauważam, że szczególnie w ciągu ostatnich 10-15 lat nasze miasteczka naprawdę wyładniały. I to nie tylko w centrach. Każdy samorząd wyremontował już swoje rynki i ich otoczenia, robi się deptaki, sadzi zieleń, maluje na potęgę, rewitalizuje. Pewnie że nie jest idealnie, ale o niebo lepiej niż np. w 1990 r.
Jasne, że przeważnie wyładniały. Tylko dość wyspowe to ładnienie i czasem nieco przypomina pudrowanie trupa. Tak na dobrą sprawę, żeby było ładnie, trzeba by:
1. wyburzyć ze 20% budynków (na Mazowszu 50%)
2. przygotować plany zagospodarowania
3. wprowadzić restrykcyjne przepisy określające warunki zabudowy (kolor ścian, dachu, wysokość...) i je egzekwować
4. ratować, co się da z zabytków, które lada moment się rozpadną
5. wprowadzić ciężkie fizyczne kary dla osób grodzących podwórka koszmarnymi - betonowymi - pseudoozdobnymi modułami
Jest to opis Aleksandrowa Kujawskiego. Aleksandrów oczywiście od imienia któregoś z carów Aleksandrów . Nie twierdzę, że powieściowy Antoninów to Aleksandrów Kujawski, ale powieściowy Antoninów ma w sobie coś z Aleksandrowa, włącznie z nazwą: A jak Aleksander, A jak Antoni. No i znajduje się w okolicy, gdzie dzieje się akcja WZ.
Powieściowy Antoninów to raczej na pewno nie Aleksandrów Kuj. Był on dość ważnym węzłem kolejowym, z dużym dworcem , niegdyś stacją graniczną na strategiczej linii Kutno-Toruń. Tymczasem w Antoninowie, sądząc z opisów w książce, w ogóle nie ma linii kolejowej, jest tylko mowa o przemysłowej kolejce wąskotorowej. Poza tym od Aleksandrowa do Wisły jest jednak spory kawałek. Już może bardziej pasowałaby mi Nieszawa
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.