To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
PanSamochodzik.net.pl
Forum poświęcone twórczości Zbigniewa Nienackiego

Nienacki i media - "Realizatorzy na wagarach"

Bóbr Mniejszy - 2020-12-06, 16:18
Temat postu: "Realizatorzy na wagarach"
Zbigniew Klaczyński: Artykuł "Realizatorzy na wagarach"

Trybuna Ludu nr 100, 1965 r.

Film "Wyspa złoczyńców". Scenariusz (na podstawie własnej powieści pod tym samym tytułem): Zbigniew Nienacki. Reżyseria: Stanisław Jędryka. Zdjęcia: Stanisław Loth. Dialogi: Stanisław Dygat. Muzyka: Wojciech Kilar. Film produkcji polskiej (ZRF. "Rytm", 1965).


Sala była pełna. Młoda i bardzo młoda publiczność (film dozwolony jest od lat 9) bawiła się raczej dobrze. Bo też trudno o inny efekt utworu, który nie pominął chyba żadnej z możliwości sensacyjno-przygodowego filmu. Są w "Wyspie złoczyńców" zrujnowane bunkry, tajemnicze schowki w zwaliskach starego zamku, są również skarby, których strzeże ciemny typ i prawdopodobnie zabójca. Jest także mnóstwo innych atrakcji: uczony-antropolog odtwarzający wygląd człowieka, którego zabito przed laty, samochód-amfibia ścigający złoczyńców po lądzie i wodzie, wreszcie trochę komediowego humoru, który bierze niejako w nawias wszelkie te cudowności, czyniąc z nich umowną „wielką drakę”. I w tym miejscu można by postawić ostatnią kropkę: film zrealizowany w celach rekreacyjnych zadania swoje spełnia, publiczność jest zadowolona, autorzy - mam nadzieję - także. Czegóż więc jeszcze chcieć?

Recenzentowi łatwo w tej sytuacji podpaść pod zarzut malkontenctwa lub braku poczucia humoru. Szczególnie zaś recenzentowi nie będącemu ani pedagogiem, ani osobą mogącą zaświadczyć swe kompetencje gromadką własną piersią wykarmionych dzieci. Ale nawet taki recenzent również był kiedyś dzieckiem i pamięta wielkie przygody własnego dzieciństwa: wędrówki po Missisipi z Tomkiem Sawyerem i Huckleberry Finnem, lub też afrykańskie bezdroża przemierzane ze Stasiem i Nel. Stąd przeświadczenie, że literatura tego rodzaju może być znakomitą literaturą, a w każdym razie - jeśli już nie sięgać aż po Twaina i Sienkiewicza - literaturą, której o coś chodzi, która coś proponuje. Może to być ładnie zarysowany wątek przyjaźni, osobistej odwagi, albo - gdy rzecz się dzieje w bardziej powszednich warunkach - odkrycie przygody właśnie w owym codziennym dniu.

"Wyspa złoczyńców" pozbawiona jest takich ambicji. Powie jednak ktoś może, że polemika z filmem z pozycji czego w nim nie ma” - jest najtańszym krytycznym chwytem? Zgoda. Przyjrzyjmy się zatem temu co się w nim znajduje. Jest w nim zapewne dużo atrakcyjnych wątków, ale opowiedzianych chaotycznie, a z punktu widzenia filmowego rzemiosła - niekiedy nieudolnie. Jest wiele dowcipów, ale niezawsze liczących się z adresatem. Przykład: „Pan jest lombrosowskim typem” - powiada bohaterka. O ile mi wiadomo doktryny Cezara Lombroso nie wchodzą w program szkoły podstawowej, a podejrzewam nawet, że dzieł czcigodnego turyńskiego profesora nie czytują do poduszki co najuczeńsi nawet humaniści. Są wreszcie dość interesująco pomyślane, ale nie wygrane postaci. Chlubny wyjątek stanowią tu dwie role: Aleksander Fogiel, który stworzył znakomitą postać komendanta MO (jest to w jego wykonaniu postać trochę zabawnego, lecz wielce sympatycznego wojaka) oraz Joanna Jędryka, za którą gra po trosze jej osobisty wdzięk. Reszta zespołu traktuje rzecz ulgowo: trochę jak wagary, na które poszli w towarzystwie reżysera i pozostałej realizatorskiej ekipy, aby wytchnąć cokolwiek od swych poważniejszych obowiązków. Prawda, że przy okazji bawią również swych młodych widzów. Ale czy naprawdę film przeznaczony dla tej widowni musi być dziełem „produkcji ubocznej”?

(źródło: nienacki.art.pl)

Z24 - 2021-01-16, 10:33

Bóbr Mniejszy napisał/a:
Reszta zespołu traktuje rzecz ulgowo: trochę jak wagary, na które poszli w towarzystwie reżysera i pozostałej realizatorskiej ekipy, aby wytchnąć cokolwiek od swych poważniejszych obowiązków. Prawda, że przy okazji bawią również swych młodych widzów. Ale czy naprawdę film przeznaczony dla tej widowni musi być dziełem „produkcji ubocznej”?


Miałem napisać to już wcześniej, ale jakoś się zagapiwszy... :oops:
Lektura tego akurat fragmentu recenzji wywołała u mnie uśmieszek...
Na spotkaniu w styczniu czy w lutym 2016 r. pan Stanisław Jędryka opowiadał, że "Wyspa" została zrobiona, że tak powiem, z resztek i z powodu spadku z produkcji innego filmu: dzięki temu były czas, moce przerobowe i ludzie. Tak że w pewnym sensie jest to "produkcja uboczna" :)

Protoavis - 2021-01-16, 12:30

Bóbr Mniejszy napisał/a:
Reszta zespołu traktuje rzecz ulgowo: trochę jak wagary, na które poszli w towarzystwie reżysera i pozostałej realizatorskiej ekipy, aby wytchnąć cokolwiek od swych poważniejszych obowiązków.


Bardzo trafne spostrzeżenia recenzenta. Dotyczy to większości filmów dziecięco-młodzieżowych z tamtych czasów (współczesnych pewnie też). Widać to wyraźnie w trakcie lektury wywiadów z aktorami. Niewielu z nich pamięta jakieś szczegóły z planu, wspomnienia przerażająco ubogie, ciekawostki powtarzają się w różnych wypowiedziach. Łatwo zauważyć, że większość osób nie czyta tych powieści przed przystąpieniem do zdjęć. Podobnie jest z ekranizacjami powieści dla młodzieży, napisanymi przed II WŚ. Aktorzy nie czytali ich w dzieciństwie, a jeśli czytali je jako osoby dorosłe, odbiór był już inny, co przekłada się niestety na sposób odtwarzania postaci.

Dowody na potwierdzenie tych słów można znaleźć w słuchowisku związanym z Panem Samochodzikiem, które przygotowali i zmasakrowali aktorzy jednego z teatrów amatorskich w ostatnim czasie.

Bóbr Mniejszy - 2021-01-17, 01:46

Ciekawe wnioski obaj podajecie :564: Jeśli chodzi o moje odczucia, to już w początkowej scenie daje się zauważyć różny stopień zaangażowania obojga aktorów: J. Jędryki i J. Machulskiego, i wg mnie wcale nie wynika to z różnicy wieku i doświadczenia.
Protavis: sugerujesz, że autorzy tej "awangardy", której mieliśmy ostatnio okazję słuchać też nie czytali PS w dzieciństwie? ;-)

Kynokephalos - 2021-01-19, 08:16

Protoavis napisał/a:
Łatwo zauważyć, że większość osób nie czyta tych powieści przed przystąpieniem do zdjęć.

Pytanie, czy powinni. Jeśli reżyser im każe, to powinni. Ale jeśli nie? Są filmy, przy których cały zespół stara się jak najpełniej odtworzyć treść książki. I są takie, gdzie scenariusz jest traktowany jako utwór tylko korzeniami związany z oryginałem, ale pod względem artystycznym osobny, samodzielny, nietożsamy z pierwowzorem.
Dawniej pewnie tych pierwszych było więcej niż dziś, ale mimo to łatwo mi wyobrazić sobie reżysera mówiącego do Joanny Jędryki: "Zapomnij wszystko co wiesz o Zaliczce - zakompleksionej dziewczynie, której rozwój emocjonalny nie nadążył za intelektualnym. To tutaj [stukając palcem w scenariusz] jest twoja Zaliczka."

Protoavis napisał/a:
Podobnie jest z ekranizacjami powieści dla młodzieży, napisanymi przed II WŚ. Aktorzy nie czytali ich w dzieciństwie, a jeśli czytali je jako osoby dorosłe, odbiór był już inny, co przekłada się niestety na sposób odtwarzania postaci.

To ciekawe.
Zwykle odbiór w wieku dorosłym uważa się za pełniejszy - umożliwiający zarówno wzbudzenie w sobie dziecięcego zachwytu, jak i bardziej dojrzałe, chłodniejsze zrozumienie mechanizmu i przyczyn tego zachwytu.
Ty jednak postulujesz odrzucenie tego drugiego spojrzenia w celu jak najbardziej naturalnej interpretacji w duchu pierwszego. Przywołać (lub wyobrazić sobie) własne wrażenia z pierwszej lektury w dziecięcym wieku i zagrać tak, by młodzi widzowie odebrali je w podobny sposób. To rzeczywiście musi wymagać znajomości rzemiosła.

I jest tym bardziej godne docenienia jeżeli, tak jak mówicie, występy w filmach młodzieżowych bywają traktowane niedbale. Kiedyś zgadało się w innym wątku o literaturze dla dzieci i młodzieży. O tym, że mylnie uważa się ją za dziedzinę łatwiejszą dla pisarza, a w rzeczywistości łatwa nie jest i wymaga szczególnej umiejętności postawienia się w punkcie widzenia kogoś tak innego niż sam pisarz, jak dziecko jest odmienne od dorosłego.
Trudność dobrego odtworzenia roli w filmie dziecięcym można by zdefiniować podobnie.

Pozdrawiam,
Kynokephalos

Nietajenko - 2021-01-19, 09:10

Bóbr Mniejszy napisał/a:
Jest wiele dowcipów, ale niezawsze liczących się z adresatem. Przykład: „Pan jest lombrosowskim typem” - powiada bohaterka. O ile mi wiadomo doktryny Cezara Lombroso nie wchodzą w program szkoły podstawowej, a podejrzewam nawet, że dzieł czcigodnego turyńskiego profesora nie czytują do poduszki co najuczeńsi nawet humaniści.

To jest chyba "grzech" samego Zbigniewa Nienackiego, który w filmie odegrał niepoślednią rolę scenarzysty. Wszystko co Nienacki pisał rzekomo dla młodzieży dedykowane było nie tylko dla niej, ale także dla osób dorosłych. To właśnie sprawia, że nadal nam się to w miarę dobrze czyta, a Szklarskiego już mniej. Imo Nienacki to robił specjalnie. On takie dorosłe wrzutki umieszczał w każdej książce. Często miały one podtekst seksualny. Nie zżymałbym się więc na te elementy w filmie bo one charakteryzują autora.

Berta von S. - 2021-01-19, 10:42

Kynokephalos napisał/a:

Dawniej pewnie tych pierwszych było więcej niż dziś, ale mimo to łatwo mi wyobrazić sobie reżysera mówiącego do Joanny Jędryki: "Zapomnij wszystko co wiesz o Zaliczce - zakompleksionej dziewczynie, której rozwój emocjonalny nie nadążył za intelektualnym. To tutaj [stukając palcem w scenariusz] jest twoja Zaliczka."

I jest zmieszana z Teresą... :027:

No niestety. Rozumiem ambicje twórców filmu, żeby być kreatywnym, ale rozmija się to z oczekiwaniami czytelników, którzy marzą po prostu o jak najwierniejszej ekranizacji. W każdym razie ja mam zawsze takie oczekiwanie.

Nietajenko napisał/a:

To jest chyba "grzech" samego Zbigniewa Nienackiego, który w filmie odegrał niepoślednią rolę scenarzysty. Wszystko co Nienacki pisał rzekomo dla młodzieży dedykowane było nie tylko dla niej, ale także dla osób dorosłych. To właśnie sprawia, że nadal nam się to w miarę dobrze czyta, a Szklarskiego już mniej. Imo Nienacki to robił specjalnie. On takie dorosłe wrzutki umieszczał w każdej książce. Często miały one podtekst seksualny. Nie zżymałbym się więc na te elementy w filmie bo one charakteryzują autora.

Lombroso ma raczej podtekst kryminalny. ;-)

A ta wrzutka najprawdopodobniej pochodzi od Dygata, który układał dialogi do filmu.

John Dee - 2021-01-19, 10:58

Protoavis napisał/a:
Łatwo zauważyć, że większość osób nie czyta tych powieści przed przystąpieniem do zdjęć.
W wypadku Wyspy Złoczyńców byłoby to trudne, bo o ile pamięć mnie nie myli książki nie było jeszcze na rynku, gdy kręcono film.

Krytyka pod adresem reżysera jest być może uzasadniona, ale nie należy zapomnieć, że był to dopiero jego drugi film pełnometrażowy.

Szara Sowa - 2021-01-19, 11:00

John Dee napisał/a:
Krytyka pod adresem reżysera jest być może uzasadniona, ale nie należy zapomnieć, że był to dopiero jego drugi film pełnometrażowy.


Pierwszy był bardzo dobry!

John Dee - 2021-01-19, 19:58

Szara Sowa napisał/a:
Pierwszy był bardzo dobry!
Nadal go nie widziałem, ale dobry to on musi być, skoro pojechał na festiwal do do Cannes.
Szara Sowa - 2021-01-19, 20:30

John Dee napisał/a:
Szara Sowa napisał/a:
Pierwszy był bardzo dobry!
Nadal go nie widziałem, ale dobry to on musi być, skoro pojechał na festiwal do do Cannes.


Nie wiem czy życiową rolę nie zagrał tam Wiesław Gołas...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group