PanSamochodzik.net.pl Forum poświęcone twórczości Zbigniewa Nienackiego
Inna literatura polska - Emil Roszewski - Na tropie srebrnego kura - patronat forum!
airski - 2016-12-15, 17:58 Berto vel Emilio alias Emilu. Przeczytałem tylko trzy rozdziały znalezione w Internecie. Nie domyśliłem się kto jest autorem. Gratuluję, książkę na pewno przeczytam. Powodzenia literackiego w przyszłości. IrekBerta von S. - 2016-12-15, 19:50
airski napisał/a:
Berto vel Emilio alias Emilu. Przeczytałem tylko trzy rozdziały znalezione w Internecie. Nie domyśliłem się kto jest autorem. Gratuluję, książkę na pewno przeczytam. Powodzenia literackiego w przyszłości. Irek
Dzięki, Irku!
P.S. A ja Ci nawet coś bąknęłam, że piszę - przy piwie na suwalskim rynku. Ale nie dosłyszałeś, bo właśnie jakaś orkiestra zagrała. Więc sobie pomyślałam, że w sumie może lepiej na razie nic nie mówić, bo zapeszę i nie skończę. Pierre Tendron - 2016-12-19, 03:00
Protoavis napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
Jaką wskazówkę trudno było przeoczyć?
Pewnie konstrukcję pseudonimu
Oczywiście.
A czytając wywiad z pierwszej strony tego tematu miałem wrażenie, że - jak to określił Zet - stylistyka odpowiedzi wydaje się znajoma. Teraz, czytając ponownie, wydaje się takie oczywiste, do kogo ona należy.
Berta von S. napisał/a:
Nie wiem, czy świetny, ale proszę bardzo.
irycki napisał/a:
No to przeczytałem „Kura” i jestem absolutnie zachwycony.
Chyba jednak świetny.
Berta von S. napisał/a:
W sumie głównie pisałam dla siebie.
Pewnie dlatego tak dobrze wyszło...
PS: Srebrny kur zamówiony. Berta von S. - 2016-12-19, 20:52
Pierre Tendron napisał/a:
A czytając wywiad z pierwszej strony tego tematu miałem wrażenie, że - jak to określił Zet - stylistyka odpowiedzi wydaje się znajoma. Teraz, czytając ponownie, wydaje się takie oczywiste, do kogo ona należy.
Cały czas się zastanawiałam, czy nie za bardzo brzmię jak ja. Ale męski pseudonim pewnie jednak zmylił tropy. She - 2016-12-20, 10:17
Pierre Tendron napisał/a:
A czytając wywiad z pierwszej strony tego tematu miałem wrażenie, że - jak to określił Zet - stylistyka odpowiedzi wydaje się znajoma. Teraz, czytając ponownie, wydaje się takie oczywiste, do kogo ona należy
Właśnie
Książkę już zamówiłam. Odbiór jeszcze przed świętami Krzysztof - 2016-12-21, 19:07 Ja już mam w dobrej cenie z księgarni internetowej Aros plus " Gdzie jest korona Cara" i "Detektywi z klasztornego wzgórza " czarnyfranek - 2016-12-21, 22:48 Serwus!
Choinka ubrana i świeci się jak Srebrny Kur
Ciekawy byłem bardzo tej książki - więc przyszła, przysłano więc się czyta !
jestem w miejscu .... już wiem kim był Pan Prezes
.... skończę napiszę jakie to były te przygody
.... tymczasem Wesołych Świąt ! Zdrowia i wszystkiego najlepszego !Berta von S. - 2016-12-22, 11:05
czarnyfranek napisał/a:
.... skończę napiszę jakie to były te przygody
.... tymczasem Wesołych Świąt ! Zdrowia i wszystkiego najlepszego !
No to czekam. I Zdrowo-wesołych! StrasznyMruk - 2017-01-06, 16:46 Dobra książka.
Ale najpierw kilka uwag:
- rozwiązanie zagadki leciutko naciągane - coś na poziomie n.p. tajemniczych szachownic, zarówno miejsce ukrycia skarbu, jak i wpadnięcie na jego trop nie przekonało mnie do końca,
- zabrakło mi jakiejś mocnej, bardzo emocjonującej sceny, np. finałowej. Takiej, którą się zapamiętuje na długo (coś takiego, jak pościg za Swallowem po Śniardwach, utonięcie Skałbany).
- trudno dokładnie osadzić akcję w epoce - nie wiem, czy były to lata 80-te czy 90-te. Jest też kilka drobnych potknięć z tym związanych (np. nie pasował mi obóz windsurfingowców, namioty igloo). Ale to kolejna niewielka wada i wcześniej już omówiona.
A poza tym jest przygoda, samochodzikowy klimat, zwarta i płynna fabuła. Fajni bohaterowie, udane dialogi, całość zgrabnie napisana.
Czytelnik znajdzie oczywiście pewne rozwiązania fabularne, podpatrzone u Nienackiego. Wyszło świetnie: jest i humor, i lekka dydaktyka, trzciny i dziewczyny, wakacje i rywalizacje. Dobrze to się skomponowało, miałem frajdę, śledząc, jak Autor ulepił "Srebrnego Kura" ze znanych elementów i swoich pomysłów. I nie przeszarżował.
W zasadzie mógłbym podpisać się pod tym, co wcześniej napisał Irycki.
Szkoda, że Berta nie zaczęła pisać kontynuacji dwadzieścia lat temu. Miałaby zapewniony chleb, a my niezłą zabawę z kolejnymi dobrymi "Samochodzikami".
"Srebrnego Kura" skończyłem czytać z żalem, że to już koniec; że nie ma dużych szans na kolejne przygody Mata (i Wiktorii?).Berta von S. - 2017-01-06, 22:31
StrasznyMruk napisał/a:
Dobra książka. (...) Szkoda, że Berta nie zaczęła pisać kontynuacji dwadzieścia lat temu. Miałaby zapewniony chleb, a my niezłą zabawę z kolejnymi dobrymi "Samochodzikami".
Dzięki.
StrasznyMruk napisał/a:
- rozwiązanie zagadki leciutko naciągane - coś na poziomie n.p. tajemniczych szachownic, zarówno miejsce ukrycia skarbu, jak i wpadnięcie na jego trop nie przekonało mnie do końca
W sensie, że kryjówka zbyt prozaiczna? A szyfr był za łatwy czy za dużo farta w jego rozszyfrowaniu?
StrasznyMruk napisał/a:
- zabrakło mi jakiejś mocnej, bardzo emocjonującej sceny, np. finałowej. Takiej, którą się zapamiętuje na długo (coś takiego, jak pościg za Swallowem po Śniardwach, utonięcie Skałbany).
Jeden pościg był, ale widocznie muszę popracować nad „emocjonującością”.
StrasznyMruk napisał/a:
(np. nie pasował mi obóz windsurfingowców, namioty igloo).
.
O faktycznie niezła wpadka! Starałam się wyczyścić tekst z artefaktów typowych dla lat 90. (na przykład usunęłam puszki po piwie i grille), ale to igloo mi umknęło. Za to kilku windsurfingowców faktycznie obozowało w 1989 na Drapaczu (jakiś sportowiec tam trenował z kolegami).StrasznyMruk - 2017-01-06, 23:04 - rozwiązanie trochę zbyt przypadkowe i szczęśliwe (ta ludowa piosenka i skojarzenie jej z rzeką jest dość wątpliwe). Sama kryjówka trochę dziwna - bo daleko od Karwicy, w kłopotliwym miejscu i praktycznie poza kontrolą pana Bratka. Fundamenty mogli rozebrać, mogła je też podtopić woda. Sądzę, że jednak Bratek by przeniósł skrzynkę - miał na to kilkadziesiąt lat. Ale OK, teoretycznie tak się mogło wszystko poskładać.
A przy okazji - ten młyn istniał? Byłaś tam?
Pościg samochodowy - może mnie nie emocjonował, bo to stały i przewidywalny element cyklu o panu Tomaszu. Ile razy można się napalać mocą auta, prędkością, zdumieniem nieświadomych pasażerów? Już w kanonie rzadko mnie te sceny ruszały. A obecnie 250 KM nie jest takie kosmiczne, jak kiedyś. Wolałbym pościg po wodzie
Igloo - sam nie jestem pewien, kiedy się pojawiły. Świta mi, że w połowie lat 90. Ale nie jestem pewien.
Ale to jest zupełnie nieistotne. Mało kto analizuje pod tym kątem książki. Mało istotne jest, czy cola była dostępna w sklepach, mięso na półkach i czy mieliśmy milicję czy policję.
Gdy zacząłem czytać Twoją książkę, pomyślałem sobie, że bardzo sprytnie ustawiłaś Mata i jego wehikuł. Że chłopak będzie ze zdumieniem odkrywał właściwości auta - prędkość i pływalność, uczył sie z nich korzystać.
Nie zrobiłaś tego. I nie wiem, czy to jest strata. Zaraz by ktoś zarzucił, że to straszna kalka z "Wyspy Złoczyńców".
Mam dylemat - trzymać "Kura" i mieć nadzieję na autograf, czy oddać do biblioteki w ramach rozpowszechniania. Może zamówię drugi egzemplarz...Nietajenko - 2017-01-07, 07:50 Znając Bertę mysle, że młyn na Welu istniał naprawdę. Co do igloo to swojego Marabuta 3-osobowego dostałem w 1993 i służy mi do dzisiaj. Myślę że igloo w Polsce to temat przełomu lat 80 i 90.irycki - 2017-01-07, 09:27
Berta von S. napisał/a:
StrasznyMruk napisał/a:
- rozwiązanie zagadki leciutko naciągane - coś na poziomie n.p. tajemniczych szachownic, zarówno miejsce ukrycia skarbu, jak i wpadnięcie na jego trop nie przekonało mnie do końca
W sensie, że kryjówka zbyt prozaiczna? A szyfr był za łatwy czy za dużo farta w jego rozszyfrowaniu?
Co do farta to ja bym się nie czepiał. Powieść przygodowa czy sensacyjna rządzi się swoimi prawami, powiedziałbym że takie fartowne wpadnięcie na rozwiązanie jest jednym ze stałych punktów programu. U Nienackiego też często decydował fart - na przykład, gdyby w Templariuszach Bahomet nie zamknął Tomasza w celi, i gdyby potem harcerze nie napatoczyli się na Ewkę, to by się nie szlajali nocą po zamku, nie usłyszeli by o liście i nie wiedzieliby, że Serce Twoje to miało być inne miasto niż Malbork.
Więc ta odrobina farta związana z odgadnięciem "wele" - Welski przy okazji konkursu jak dla mnie jest kanoniczna dla tego typu literatury.
Szyfr łatwy chyba nie był, w każdym razie ja z mapami stykałem się prawie od dziecka a też nie skojarzyłem o co może chodzić.
Za to jeśli chodzi o konstrukcję fabuły - suspens związany z tym, kto jeszcze okazał się członkiem szajki, jest świetny!
Cytat:
O faktycznie niezła wpadka! Starałam się wyczyścić tekst z artefaktów typowych dla lat 90. (na przykład usunęłam puszki po piwie i grille), ale to igloo mi umknęło. Za to kilku windsurfingowców faktycznie obozowało w 1989 na Drapaczu (jakiś sportowiec tam trenował z kolegami).
W latach '80-tych nie widziałem namiotów typu igloo, a szlajałem się z namiotem po całej Polsce. Nie mogę wykluczyć że na Zachodzie już były, ale myślę, że jakby ktoś coś takiego rozstawił u nas, to wywołałby sensację większą niż wehikuł pana Tomasza.
Jeśli chodzi o windsurfingi, to co do '89 nie będę sie wypowiadał, ale w połówce dekady raczej tego u nas nie było. A gdyby się pojawiło, to jak wyżej ;)
Straszny Mruk napisał/a:
Zaraz by ktoś zarzucił, że to straszna kalka z "Wyspy Złoczyńców".
IMHO byłaby kalka. Bardzo dobrze że Berta tego nie zrobiła
Cytat:
Sama kryjówka trochę dziwna - bo daleko od Karwicy, w kłopotliwym miejscu i praktycznie poza kontrolą pana Bratka. Fundamenty mogli rozebrać, mogła je też podtopić woda.
Też się nad tym zastanawiałem. Z drugiej strony, Bratek chyba miał juz troche obsesję na punkcie kura, mógł wiec uznać, że najbezpiecziejsza kryjówka to taka daleko od jego miejsca zamieszkania. Niech mu się włamują, niech przeszukują obejście, niech myszkują, ha ha ha, niczego nie znajdą bo kur jest daleko stąd Berta von S. - 2017-01-07, 12:55
StrasznyMruk napisał/a:
Mam dylemat - trzymać "Kura" i mieć nadzieję na autograf, czy oddać do biblioteki w ramach rozpowszechniania. Może zamówię drugi egzemplarz...
Trzecie wyjście jest zdecydowanie najlepsze. A autografem zawsze chętnie służę.
StrasznyMruk napisał/a:
Pościg samochodowy - może mnie nie emocjonował, bo to stały i przewidywalny element cyklu o panu Tomaszu. Ile razy można się napalać mocą auta, prędkością, zdumieniem nieświadomych pasażerów? Już w kanonie rzadko mnie te sceny ruszały...
Masz rację. Ale mimo to za każdym razem mi taka scena sprawiała wielką satysfakcję.
irycki napisał/a:
Szyfr łatwy chyba nie był, w każdym razie ja z mapami stykałem się prawie od dziecka a też nie skojarzyłem o co może chodzić.
Za to jeśli chodzi o konstrukcję fabuły - suspens związany z tym, kto jeszcze okazał się członkiem szajki, jest świetny!
No to mi ulżyło.
Nietajenko napisał/a:
Znając Bertę mysle, że młyn na Welu istniał naprawdę. .
Istniał. Podobnie, jak wieś S., po której zostały fundamenty i resztki piwnic oraz kapliczka (chociaż akurat leśniczówka się zachowała). Bardzo malownicze miejsce. Nocowałam tam podczas spływu Welem. Fajna rzeka – nizinna, ale miejscami poziom trudności górskiego potoku, a poza tym urozmaicony krajobraz (łąki, lasy, jeziora, młyny) i dziko (mało cywilizacji, mnóstwo zwalonych drzew).
Ja swoje igloo kupiłam w Niemczech za zaoszczędzone na wymianie studenckiej 40 albo 50DM (?). O ile dobrze liczę, to musiał być rok 1993. Wtedy igloo było jeszcze na naszych polach namiotowych rarytasem, ale już na pewno nie wywoływało sensacji na miarę wehikułu. StrasznyMruk - 2017-02-03, 17:46
Berta von S. napisał/a:
StrasznyMruk napisał/a:
Mam dylemat - trzymać "Kura" i mieć nadzieję na autograf, czy oddać do biblioteki w ramach rozpowszechniania. Może zamówię drugi egzemplarz...
Trzecie wyjście jest zdecydowanie najlepsze. A autografem zawsze chętnie służę.
I tak właśnie zrobiłem. Nówka nieśmigana idzie w lud, a moja wyświechtana czeka, aż pan Emil przyjdzie do mojego grodu złożyć autograf Berta von S. - 2017-02-05, 21:21
StrasznyMruk napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
StrasznyMruk napisał/a:
Mam dylemat - trzymać "Kura" i mieć nadzieję na autograf, czy oddać do biblioteki w ramach rozpowszechniania. Może zamówię drugi egzemplarz...
Trzecie wyjście jest zdecydowanie najlepsze. A autografem zawsze chętnie służę.
I tak właśnie zrobiłem. Nówka nieśmigana idzie w lud, a moja wyświechtana czeka, aż pan Emil przyjdzie do mojego grodu złożyć autograf
Bardzo mi miło! To może w drodze na zlot? Łomża akurat w połowie trasy. czargor - 2017-03-22, 10:31 Książkę czytałem kilka dni temu, a ciągle jestem pod wrażeniem... Czytało mi się dokładnie tak samo, jak w latach 80. - z wypiekami, łapczywie... Ok 4 nad ranem zwyciężył sen, ale zaraz po przebudzeniu musiałem ją skończyć. Co tam śniadanie, wyjście z psem - ważniejsze co u Mata i ferajny...
No i skończyłem... No i co dalej...?
Wiem, że to póki co jedyna powieść tego Autora/ki i wiem też, że wyczekiwał będę następnych - ten klimat, tak bardzo "samochodzikowy" trafia do mnie w stu procentach. Nie mam się nawet do niczego przyczepić, hehehe... No, może mnie, jako automaniakowi i motorowodniakowi, przydałoby się więcej wehikułu i o wehikule... Może zdziwiłem się nieco na wieść, że po polach śmigała snopowiązałka "Bizon", ale to drobiazgi...
Powieść ma u mnie absolutne 10/10 i zastanawiam się czy nie zrobiłem źle, zaczynając "kontynuacje" od tej właśnie pozycji, bo coś mi się po Waszych wpisach wydaje, że gdzie indziej już tak dobrze nie jest...
Moją "fejsbukową brać" też zachęcam do lektury... ./redir/www.facebook.com/...490174152129108
Pokłony dla Berty... Berta von S. - 2017-03-22, 23:04 Bardzo dziękuję!
Za zachęcanie fejsbukowej braci oraz pokłony i opinię. Mam nadzieję, że była przynajmniej w połowie tak dobra również bez rad Zeta. ;)
P.S. A co jest nie tak z „Bizonem”? Pamiętam takie wielkie (przynajmniej wtedy wydawały mi się wielkie) czerwone potwory z wakacji na wsi w latach osiemdziesiątych. Zdawało mi się, że je nazywano właśnie „Bizon”.czargor - 2017-03-22, 23:24
Berta von S. napisał/a:
P.S. A co jest nie tak z „Bizonem”? Pamiętam takie wielkie (przynajmniej wtedy wydawały mi się wielkie) czerwone potwory z wakacji na wsi w latach osiemdziesiątych. Zdawało mi się, że je nazywano właśnie „Bizon”.
Snopowiązałki były maszynami doczepianymi do ciągnika (albo konia, albo dwóch koni...) - produkowano je w Poznaniu do 1989 roku.
"Bizon" był samobieżnym kombajnem zbożowym - faktycznie wielkim, czerwonym smoczyskiem...
Pisałem już, że jestem motofanem...???
Pozdrawiam.Berta von S. - 2017-03-22, 23:35
czargor napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
P.S. A co jest nie tak z „Bizonem”? Pamiętam takie wielkie (przynajmniej wtedy wydawały mi się wielkie) czerwone potwory z wakacji na wsi w latach osiemdziesiątych. Zdawało mi się, że je nazywano właśnie „Bizon”.
Snopowiązałki były maszynami doczepianymi do ciągnika (albo konia, albo dwóch koni...) - produkowano je w Poznaniu do 1989 roku.
"Bizon" był samobieżnym kombajnem zbożowym - faktycznie wielkim, czerwonym smoczyskiem...
Pisałem już, że jestem motofanem...???
Pozdrawiam.
A, rozumiem. To faktycznie źle tego Bizona zaklasyfikowałam. Myślałam, że kombajn to snopowiązałka.
Chociaż w sumie to się nawet nieźle wpisuje w nurt twórczości Nienackiego, bo też ponoć nie miał pojęcia o motoryzacji i wypisywał podobne nonsensy.