PanSamochodzik.net.pl Forum poświęcone twórczości Zbigniewa Nienackiego
Wyspa Złoczyńców - Stanisław Jędryka - reżyser Wyspy Złoczyńców - wywiad
Szara Sowa - 2015-02-05, 09:04 Cz. 8 i ostatnia
Źródło: fototeka.fn.org.pl
23. O sukcesie Pana seriali decydowała także udana dorosła obsada aktorska. Czym się Pan kierował dobierając swoich zawodowych aktorów?
Przede wszystkim ich klasą. Moi aktorzy to moje największe szczęście, mój największy sukces. Jakoś porozumieliśmy się, nawet włącznie z taką sytuacją, że ja na film dyplomowy miałem zrobić „Zbiega” Marka Hłaski. W 1956 r. wyjechaliśmy do Warszawy, żeby kręcić na Marymoncie, bo tam działa się akcja, ale dziś już śladów tamtego Marymontu nie ma. To jest też zresztą wartość moich seriali, że pokazują rzeczy, których już nie ma, które zostały tylko w dokumentach i w tych filmach. No więc w październiku 1956 r., po zatwierdzaniu scenariusza, który napisałem w oparciu o Hłaskę (zresztą spotkanie z Hłaską to jest osobny rozdział, można o tym przeczytać w mojej autobiografii „Miłości mojego życia”, gdzie jest sporo o moim życiu, o moim dzieciństwie, czy o tematach, o których dziś rozmawiamy) wyjechaliśmy na zdjęcia do Warszawy. Tylko, że wybuchł „Październik 56” i w związku z tym Wytwórnia Filmów Dokumentalnych, która nam gwarantowała sprzęt oświetleniowy, transport itd., nie mogła już wypełnić tych zobowiązań, bo wszystko poszło na kręcenie tego „Października”. Bo była to historyczna sytuacja. I musieliśmy zrezygnować z kręcenia, wróciliśmy do Łodzi i nakręciliśmy to dopiero następnego roku.
I a propos aktorów, była taka sytuacja, że głównego bohatera miał zagrać pan Lutkiewicz. Ja go widziałem w filmie Rybkowskiego „Kariera Nikodema Dyzmy”, wydawał mi się dobry. W moim filmie miał zagrać takiego tajniaka, który na drodze psychologicznej ma sprowadzić do więzienia ukrywającego się na Marymoncie recydywistę, który z tego więzienia uciekł. Miał go zagrać Lutkiewicz, ale w międzyczasie przez ten rok byłem asystentem u Lenartowicza przy filmie „Zimowy zmierzch” i tam epizodyczną rolę zagrał Karewicz, który mi się spodobał. Doszedłem do wniosku, że jednak zamienię tego Lutkiewicza na Karewicza. Po jakimś czasie powiedziałem o tym Lutkiewiczowi, ale przy tym źle się czułem, bo to była jakaś tam niegodziwość i pomyślałem sobie, że Lutkiewicz nie zapomni mi tego do końca życia. Ale jednak potem odważyłem się zaproponować mu rolę w serialu „Wakacje z duchami” i o dziwo on tę rolę przyjął. I od tego momentu w prawie każdym moim filmie grał choćby drugoplanowe epizody. Trudno tu mówić o jakiejś przyjaźni, bo to za duże słowo, ale byliśmy sobie wzajemnie życzliwi.
24. Co Pan sądzi o realizowanych obecnie filmach dla dzieci i młodzieży?
Co ja mogę sądzić? (śmiech). Przede wszystkim nie bardzo mogę sądzić, bo tych filmów nie ma. Przez ostatni rok, czy nawet więcej to może jeden film powstał. Tak że nie bardzo mogę na ten temat sądzić. Kiedyś dosyć aktywny był pan reżyser, mam lukę w pamięci… z Poznania…
Maleszka? (pamiętałem, bo pan Maleszka mieszka niedaleko mnie – dop. Sz.S )
Tak, tak, ale to jest osobny rozdział, bo on innymi drogami chadzał, z dala od środowiska, a ostatnio też coś milczy. Ostatni film zrobił chyba 2 lata temu, czy nawet więcej. Trudno mi więc mówić o czymś co praktycznie nie istnieje, albo czego nie oglądałem.
Dziś nic się nie zmieniło w stosunku do tych filmów. Decydenci mówią o potrzebie myślenia przyszłościowego, że trzeba młodych widzów kształtować. A jak przychodzi co to czego, to decyzje są zupełnie inne. Teraz nie śledzę tego, bo jeszcze niedawno byłem doradcą czy konsultantem w ocenie scenariuszy i propozycji filmowych, to jeszcze jakiś wgląd tam miałem, ale teraz od 4 lat nie jestem, więc nie mam kontaktu. Może przyczyna tkwi w tym, że te projekty nie są na tyle interesujące, żeby je lansować. Wszystko się rozbija o pieniądz. Teraz tylko pieniądz się liczy. A kiedyś liczyło się też to, że można było zainwestować w coś, co w tym momencie nie przynosi korzyści, ale przyniesie korzyść za parę lat, w powiększającej się liczbie wrażliwych, młodych widzów. A teraz się nie myśli co będzie w przyszłości. Wszystko musi przynieść korzyść teraz, pieniądze albo jakąś niezwykłą popularność. A to, że coś jest wartościowe, oglądane przez tych wartościowych młodych ludzi (może nie tak masowo), przez co spowoduje u nich większą wrażliwość w przyszłości, to się nie liczy.
25. Czy w takim razie mimo zmieniających się warunków w świecie filmowym chciałby Pan jeszcze stanąć z drugiej strony kamery?
Ostatni film nakręciłem 22 lata temu. I od tego czasu próbowałem na różne sposoby coś nakręcić. Są takie projekty, których bardzo żałuję, że nie zrealizowałem. Chciałem na przykład zrealizować serial według Gustawa Morcinka „Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki”. Nie takiego Morcinka śląskiego, od kopalni węgla i konia Siwka, tylko coś w stylu polskiego Hrabala, z odrobiną ironii, uśmiechu, pogody, ale i z dramatem patrząc na życie. Osiem lat temu miałem to zamiar zrobić, bardzo się scenariusze podobały. Jeden nawet napisałem „na umowę”. Ale jak przyszło co do czego, to jednak uznano, że sam nie wiem … za drogie… mało ważne? Jak zatwierdzili scenariusz „Szaleństwa Majki Skowron” w połowie maja, to w połowie czerwca już zacząłem zdjęcia. A dzisiaj od pomysłu, przejście przez wszystkie komisje, trwa rok, dwa lata. I to mnie zniechęca. Poza tym stosunek tych decydentów jest inny. Nie ma mowy żeby się z nimi porozumieć. Po prostu nie odpowiada mi ta atmosfera. A poza tym, to też sobie myślę, że film to jednak jest duży wysiłek. Ja mam swoje lata, chociaż ich może nie czuję. Ale boję się że może taki moment przyjść, w którym zdrowotnie bym nie wytrwał.
Zresztą przez te 20 lat prowadziłem warsztaty filmowe w Poznaniu organizowane przez Centrum Sztuki Dziecka, gdzie młodzi gimnazjaliści realizowali 10-minutowe filmy według swoich pomysłów. A ja byłem tam konsultantem, więc jakiś kontakt z filmami i z młodzieżą miałem. I bywały takie momenty, w których chciałbym robić film, ale bywały także momenty, w których mnie ta atmosfera zniechęcała. Poza tym kiedyś kiedy robiłem filmy, to mnie nie zauważano, teraz nie robię, to się nagle okazuje że jestem mistrzem świata. I fajnie jest żyć będąc przekonanym, że komuś się coś spodobało.
Ja się często powołuję na przykład takiego fińskiego skoczka narciarskiego Ahonena, który przez lata był wybitnym skoczkiem, w pewnym momencie, trzy czy 4 lata temu zrezygnował, będąc u szczytu z kariery. Ale po dwóch latach było mu tęskno, wrócił na skocznię, ale od tego czasu nie zdarzyły mu się lepsze miejsca niż dwudzieste. Już lepiej zostać z nalepką starego mistrza. Poza tym ja już nie mam przekonania, że po tych dwudziestu latach, nie mając Bahdaja, mając co prawda Minkowskiego, ale już nie tak aktywnego twórczo, nie mając Domagalika, zrobiłbym filmy, które wartością czy poziomem równałyby się temu co zrobiłem te dwadzieścia lat temu. Z jednej strony na pewno mi tego brak, te warsztaty filmowe w Poznaniu, jakąś satysfakcję dawały, ale nie zastępowały kręcenia filmów. Z drugiej strony boję się, że nie sprostam pod względem zdrowotnym, że nie będzie klimatu, w którym powstawałyby dobre filmy.
Niedawno zgodziłem się na występ w serialu ”Na dobre i na złe”, m.in. żeby poznać jak teraz wygląda plan filmowy. No i niewiele się to zmieniło. Zmieniło się tyle, że pracuje się na dwie kamery, bardzo ważne jest to, że jest cały czas catering (śmiech). Natomiast są też nowości, na przykład to, że reżyser siedzi teraz w pomieszczeniu obok i patrzy w monitor, ale one mi się nie bardzo podobają, mimo że są wygodne. Ja stojąc przy kamerze potrzebuję bliższego kontaktu z aktorem. Widocznie jestem niepodatny na te wszystkie nowoczesności, chociaż myślę, że nie jest to coś niezwykłego w czym bym się nie odnalazł.
Chyba z osiem lat temu bardzo spodobał mi się jeden ze scenariuszy, którzy młodzi ludzie, amatorzy, dali mi do konsultacji. To byłby ten rodzaj filmu, który chciałbym zrealizować. Ale okazało się, że towarzyszyły temu jakieś złe okoliczności. Już się znalazł producent, już chciał zaczynać, ale się rozchorował. Drugiemu coś innego przeszkodziło i to wszystko zniechęcało. To „trwanie”, to zabieganie, krążenie między pokojami decydentów mi po prostu nie odpowiada. Trzeba mieć też tę resztkę honoru… Bo wydawałoby się, że po tych wszystkich przemianach, ja, który robiłem filmy jak to się mówi „do przyjęcia”, jakoś zgrabnie, szybko, dobrze, że jestem, można by powiedzieć wymarzonym reżyserem na te czasy. Okazuje się, że nie. Nikogo to nie obchodzi. Liczą się jakieś inne względy. Dlatego jestem taki zniechęcony, choć jak nieraz się zdarzy, a zdarza się bardzo często, że w telewizji jakiś sobie filmik swój obejrzę, to zawsze z sentymentem i sobie myślę, że szkoda tych 22 lat, że jednak nic nie zrobiłem.
26. Jednak Pana dotychczasowa twórczość filmowa z pewnością daje Panu także wiele okazji do satysfakcji!
Parę lat temu odbywał się Festiwal Filmowy w Gdyni, w ramach którego był też przegląd moich filmów młodzieżowych. Były tam tłumy młodych ludzi, żywo reagujących. A po filmie tłum tych młodziaków prosił mnie o autografy. W pewnym momencie jeden z takich 12-latków odbierając autograf powiedział: „Czy mogę Panu uścisnąć dłoń?” (śmiech). Czy może być jakaś piękniejsza nagroda?
Przez te lata, które minęły od ostatniego mojego filmu, słyszę ciągle od różnych osób: i dzieci i młodzieży i ludzi dorosłych, którzy kierują się sentymentem, że wychowali się na moich filmach. Czy to pani, która wykonuje mi prześwietlenie, czy to recepcjonistka w hotelu, czy to jakaś nauczycielka, czy też ktoś przygodny w kawiarni, czy nawet minister. Ja oczywiście wtedy nie miałem zamiaru nikogo wychowywać, ale skoro się wychowali, wyrośli na dobrych, poczciwych, czy cenionych ludzi, to jest mi z tego powodu bardzo przyjemnie.
To są dwie najcenniejsze dla mnie nagrody.
Ogromnie dziękujemy za bardzo ciekawy i wyczerpujący wywiad, była to dla nas, a z pewnością także dla naszych forumowiczów wielka frajda! Zapraszamy Pana także do zaglądania na nasze forum!Nietajenko - 2015-02-05, 09:41 Świetny wywiad! To jedna z lepszych rzeczy jakie się ostatnio naszemu forum przydarzyła. Szary, a może byś zapytał czy pan Jędryka nie podjął się jednak nakręcenia "Księgi Strachów"? Szara Sowa - 2015-02-05, 10:02
Nietajenko napisał/a:
Świetny wywiad! To jedna z lepszych rzeczy jakie się ostatnio naszemu forum przydarzyła. Szary, a może byś zapytał czy pan Jędryka nie podjął się jednak nakręcenia "Księgi Strachów"?
Myślę że pośrednio odpowiedź na to pytanie już padła.
Ale przy okazji mogę oczywiście zapytać się wprost.
A raczej zareklamować tę powieść p. Stanisławowi, bo nie mam pewności czy ją w czytał.
SimonTemplar - 2015-02-05, 17:59 Temat postu: reDzięki za ten wywiad i inne. S. Jędryka mówił, że sporo faktów opisał też w swojej książce. Szczerze powiem, iż jego książką byłem bardzo zawiedziony. Kupując ją liczyłem właśnie na wiele informacji zawartych w wywiadzie z nim. Okazało się, że smaczków filmowych nie było tam praktycznie w ogóle i faktycznie była to opowieść o kobietach jego życia (matce, Joannie Jędryce). Spraw "filmowych" było tam niewiele.
Szkoda, że nie nakręcił więcej części Samochodzika. Uważam, że Wyspa złoczyńców wypada blado na tle jego późniejszych produkcji dla młodzieży. Może ten film był takim poligonem doświadczalnym i swoje pełne talenty reżyser wykorzystał przy późniejszych produkcjach.
Wydaje mi się, że gdyby Jędryka w formie z początku lat 70-tych zabrał się wtedy za Nienackiego, wyszłyby z tego rewelacyjne seriale. Nawiasem mówiąc Samochodziki to materiały właśnie na seriale, a nie film. Widać to chocby po Podróży za jeden uśmiech i Do przerwy 0:1. Wersje kinowe też nie są tym czym powinny być. Sądzę, że gdyby Jędryka nakręcił Wyspę jako serial wyszłaby z tego o wiele lepsza produkcja.Szara Sowa - 2015-02-05, 18:16
SimonTemplar napisał/a:
Wydaje mi się, że gdyby Jędryka w formie z początku lat 70-tych zabrał się wtedy za Nienackiego wyszłyby z tego rewelacyjne seriale.
Też mam takie wrażenie! Borsuk - 2015-02-05, 19:39 Wywiad genialny, nie można się oderwać. Co do ekranizacji Wyspy Złoczyńców podzielam zdanie Simona Templara, doprecyzowując od siebie, że jak oglądałem pierwszy raz to miałem mocne wrażenie, że akcja jest niedopowiedziana i dla nieznających książki nieczytelna. No ale - świetna piosenka końcowa z tekstem Osieckiej!Szara Sowa - 2015-02-05, 20:58
Nietajenko napisał/a:
Świetny wywiad! To jedna z lepszych rzeczy jakie się ostatnio naszemu forum przydarzyła.
borsuk napisał/a:
Wywiad genialny, nie można się oderwać.
Podziękować!
Jak już zrobiło się tak miło, to zdradzę, że poniższe pytanie zostało już p. Stanisławowi zadane:
Nietajenko napisał/a:
Szary, a może byś zapytał czy pan Jędryka nie podjął się jednak nakręcenia "Księgi Strachów"?
A że odpowiedź otrzymaliśmy bardzo kwiecistą i wyczerpującą, to uzbierało się na kolejną część wywiadu, którą zamieszczę we wtorek! Nietajenko - 2015-02-05, 21:16
Szara Sowa napisał/a:
A że odpowiedź otrzymaliśmy bardzo kwiecistą i wyczerpującą, to uzbierało się na kolejną część wywiadu, którą zamieszczę we wtorek!
You must be joking? Jędryka to ktoś z Twojej rodziny? Protoavis - 2015-02-05, 21:27
Nietajenko napisał/a:
Szara Sowa napisał/a:
A że odpowiedź otrzymaliśmy bardzo kwiecistą i wyczerpującą, to uzbierało się na kolejną część wywiadu, którą zamieszczę we wtorek!
You must be joking? Jędryka to ktoś z Twojej rodziny?
Pan Stanisław jest członkiem naszej wielkiej rodziny miłośników dobrych filmów przygodowych Szara Sowa - 2015-02-06, 08:52
Nietajenko napisał/a:
You must be joking? Jędryka to ktoś z Twojej rodziny?
Powiem tak, jak tylko Pan Stanisław ukończy kurs komputerowy, na który teraz uczęszcza, to prawdopodobnie zarejestruje się na naszym forum!
A bywa tu już od czasu publikacji I części wywaidu.
Z24 - 2015-02-06, 10:02 Bardzo mnie ujęło, to co pan Stanisław powiedział o minionych światach.
Przy okazji "Wakacji z duchami" (ostatnio jakoś nie cieszą się one względami w stacjach TV) to zawsze wszystkim rekomenduję pierwsze sceny II odcinka ("Akcja "Stary kalosz"") gdy bohaterowie spływają Dunajcem. Jest tam fantastyczne ujęcie z dołu niedzickiego zamku, którego nie sposób byłoby zdjąć dzisiaj, gdyż rozlewa się tam potężne jezioro...Szara Sowa - 2015-02-10, 08:57 Epilog, czyli odpowiedzi na pytania forumowiczów
Źródło: fototeka.fn.org.pl
1. O ewentualnym nakręceniu "Księgi strachów" (kwestię tę na forum poruszył Nietajenko)
Forum Miłośników Pana Samochodzika: Co jakiś czas pojawiają się zapowiedzi ekranizacji jakiegoś samochodzika, ale niestety od wielu lat nic nowego nie powstało. A może Pan zechciałby zekranizować, zdaniem wielu forumowiczów najlepszego niesflimowanego jeszcze samochodzika, czyli "Księgę strachów"?
Stanisław Jędryka: Z przykrością muszę stwierdzić, że ja chyba tego samochodzika nie czytałem. Jak ta seria się z czasem rozwinęła, to już wszystkiego nie czytałem, chociaż powinienem, chociażby ze zwykłej ciekawości, nawet jeśli uznałem że jest to rozdział zamknięty. Już wspomniałem dlaczego trudno mi dziś kręcić nowe filmy. Poza tym trzeba mieć świadomość ile to zajęłoby czasu: np. napisanie scenariusza, czy znalezienie producenta, to nie jest kwestia miesięcy, tylko lat. Tylko 2 czy 3 razy do roku zbiera się Instytut Filmowy, który przyznaje dotacje. To wszystko zniechęca. A ja już mam swoje lata. Czyli czasu mało a i zdrowie też już nie to, choć specjalnie na nic nie narzekam. Owszem, bywają takie dni kiedy wracam myślami do tego, żeby może jednak spróbować coś nakręcić, może nawet niekoniecznie Pana Samochodzika. Ale jak potem zaczynam rozpatrywać obecną sytuację, to widzę że nie ma na to za bardzo szans. Kiedyś od pomysłu do realizacji mijały miesiące, bywało że tygodnie, a dziś to są lata. A ja nie bardzo mogę tak planować. Muszę przyznać, że w moim wypadku brakowałoby mi też Machulskiego. Zresztą Mikulskiego też już nie ma.
Ze swej strony, niezależnie od dokonania ewentualnej ekranizacji, namawiamy do sięgnięcia po tę powieść, według wielu uznawanej za najlepszą z całej serii.
Jak tak Państwo mnie namawiacie to niewykluczone że spróbuję do tego tematu podejść, ale najpierw muszę tę powieść rzecz jasna przeczytać. Być może mnie ta ksiązka rzeczywiście porwie, tak jak Państwa (śmiech). To jest nawet trochę kuszące w dzisiejszych czasach, kiedy o wszystkim decyduje reklama i to jak się to sprzedaje. Bo kiedyś powstało kilka wersji Pana Samochodzika, więc w różnych pokoleniach, gdzieś one tam zapadły w pamięć, a za sprawą telewizji się do nich wraca. Może jest więc sprzyjający klimat dla tego rodzaju filmów. A technika tak poszła do przodu, że to co było zmorą, przynajmniej dla mnie (ta amfibia, z którą było tyle korowodów), byłoby dziś łatwiejsze do opanowania, efektowniejsze. Oczywiście trudno się mierzyć z tymi współczesnymi komputerowymi animacjami, bo się tego nie dogoni i nawet w tej materii nie chciałbym się ścigać. Ale z drugiej strony czy dzisiaj film bez takich szaleństw technicznych byłby do oglądania? Bo dziś ogląda się Samochodziki z pozycji sentymentalnych, wspomnienia młodości, ale czy dziś byłaby wystarczająca liczba widzów, którzy chętnie by na to poszli, to nie wiem. Chociaż w tej materii nigdy nic nie wiadomo. Czasami coś co się zapowiada świetnym filmem, po realizacji tym świetnym filmem się nie okazuje. A bywają też takie niespodzianki, że scenariusz przechodzi ledwo, ledwo i nagle, z różnych powodów staje się bestsellerem kinowym.
Czy by się znalazło producenta? Państwowych pieniędzy nie ma na całą realizację, może być maksymalnie 50%, trzeba zdobyć resztę gdzie indziej. Kiedyś dawała to telewizja, dziś albo nie daje, albo bardzo rzadko. Tak że byłyby tu kłopoty, chyba że jakieś towarzystwo zwolenników Nienackiego i "Panów Samochodzików" by się skrzyknęło (śmiech), albo jacyś bogaci ludzie mieli taką fanaberię, bo im się w młodości podobały te książki. Chcieliby na coś takiego wyłożyć pieniądze i zaryzykować. No ale nie wiem gdzie takich szukać. Nikt się z taką propozycją, poza Państwem nie zgłaszał, no ale Państwo tych pieniędzy nie macie, więc to są tylko dobre intencje.
Ze swej strony to możemy przypomnieć, że całkiem niedawno powstała utrzymana w starym stylu ekranizacja "Szatana z VII klasy", która po wycięciu, zdaje się zupełnie niepotrzebnych piosenek, jest dość udanym przedsięwzięciem (bez technicznych fajerwerków), które udało się i dziś zrealizować.
No tak, bo silenie się na nowoczesność na siłę nie ma sensu! Mamy przecież takie przykłady, między innymi powtórzonej "Stawki większej niż życie" - to się po prostu nie sprawdza.
W przypadku samochodzików trzeba po prostu liczyć na to, że ktoś się rozsmakuje w filmie z tamtych czasów, nie epatującym nowinkami technicznymi i fantastycznymi sytuacjami i po prostu opowie zwykle i ciekawie o ludzkich sprawach, ze sporą domieszką humoru i sentymentu. Myślę, że może nie milionową widownię, ale jednak widza by to znalazło. Tak czy inaczej, gdyby zająć się tą sprawą dziś, to do realizacji możnaby przystąpić najwcześniej w połowie przyszłego roku. A to jest już kwestia półtora roku dodanego do moich obecnych 82 lat (śmiech). Muszę jednak przyznać, że pomysł jest kuszący, bo jak wspomniałem są takie momenty, że chciałbym wrócić za kamerę. Tym bardziej, że niedawno poznałem kulisy współczesnych realizacji i ona się tak strasznie nie zmieniła. Jest trochę bogaciej technicznie, ale nie aż tak, żeby nie móc się z tym wszystkim odnaleźć.
Może Pana zainteresuje informacja, że według pogłosek, do których dotarliśmy, jeszcze w latach 70-tych, po sukcesie dwóch pierwszych ekranizacji, został napisany dla telewizji i to zdaje się przez samego Nienackiego, scenariusz z kolejnym samochodzikem ("Niesamowity dwór"), a nie wykluczone że tych gotowych samochodzikowych scenariuszy było nawet więcej. Podobno do kolejnego Samochodzika przymierzał się wtedy Hubert Drapella. Niestety nie zostały one nigdy zrealizowane i trafiły prawdopodobnie do archiwum. Być może dałoby się je odnaleźć.
Niestety nie mam obecnie żadnych kontaktów w telewizji.
Słyszeliśmy też, że do ekranizacji "Księgi strachów" całkiem niedawno przymierzał się Xawery Żuławski, ale nic z tego do dziś nie wynikło.
Może bał się że zaliczą go to tej pośledniej kategorii reżyserów robiących filmy dla dzieci i młodzieży, do tych reżyserów grupy "B" (śmiech). A tak bardziej na poważnie, to może liczył że popularność kilku wcześniejszych ekranizacji zapracowałby na ewentualny sukces obecnie.
No dobrze, tak mnie namawiacie, więc postaram się przeczytać tę "Księgę strachów", czy też o ile ją już czytałem, to sobie przypomnę!
Cieszymy się i w takim razie postaramy się Panu egzemplarz "Księgi strachów" niebawem dostarczyć!Szara Sowa - 2015-02-10, 09:20 Jako uzupełnienie dodam, że dzięki Bercie, Pan Stanisław jest już w posiadniu "Księgi strachów". Nietajenko - 2015-02-10, 10:46
Szara Sowa napisał/a:
Jako uzupełnienie dodam, że dzięki Bercie, Pan Stanisław jest już w posiadniu "Księgi strachów".
No to Bercie kliknij Szary Sowie zasłużone "pomógł". A ja postaram się (co ciągle odkładam) zajrzeć do archiwum Biblioteki MWiM i zorientuje się co do scenariuszy.
Oby z tego ziarna wyrosły obfite plony! Szara Sowa - 2015-02-10, 10:55
Nietajenko napisał/a:
o to Bercie kliknij Szary Sowie zasłużone "pomógł"
Rzecz jasna, już to uskuteczniłem, tym bardziej, że jednocześnie Berta skopiowała ok. 50 zdjęć z realizacji "Wyspy Złoczyńców", które od niedawna znajdują się w posiadaniu p. Stanisława Jędryki, dzięki uprzejmości znanego operatora (m.in. "Wyspy Złoczyńców" ale także "Nocy i dni") - p. Stanisława Lotha. Niebawem będzie można je zobaczyć! Berta von S. - 2015-02-10, 13:50 Bardzo dziękuję za pomógł. Chociaż nie wiem, czy zasłużyłam. Pan Stanisław jest przesympatyczną osobą i ciekawie opowiada, więc z przyjemnością sobie z nim porozmawiałam (blisko 2 godziny, mam nadzieję, że nie miał mnie pod koniec dość...). W dodatku zostałam poczęstowana lunchem. Więc - jak widać - ze spotkania odniosłam same korzyści.
Nie wiem natomiast, jak wyjdą zdjęcia, bo w restauracji były słabe warunki oświetleniowe. Przy oknie nie dało się robić zdjęć, bo zawieszone z zewnątrz nad oknami neony dawały niebieski poblask. W bardziej oświetlonej części sali też było słabo, bo na fotografii cały czas widoczny był poblask wiszących nad stolikami wielkich lamp (tym razem czerwony). W końcu więc robiłam zdjęcia w miejscu, gdzie nie było ani górnych lamp, ani neonów, co siłą rzeczy oznaczało gorsze oświetlenie. Mam nadzieję, że coś się nada. Jak na spokojnie przejrzę, to wrzucę (chwilę to może potrwać).John Dee - 2015-02-11, 07:39 Jestem naprawdę pod wrażeniem waszych aktywności, szczególnie Twoich, Berto (chyba jednak zasłużyłaś na “pomógł”, no nie wiem… ). Czyli będą zdjęcia zrobione przez Ciebie z Panem Jędryką oraz dodatkowe z pleneru WZ?Berta von S. - 2015-02-11, 11:23
John Dee napisał/a:
Czyli będą zdjęcia zrobione przez Ciebie z Panem Jędryką oraz dodatkowe z pleneru WZ?
Nie. Będą zdjęcia zdjęć z WZ (+ kilka innych, które ilustrują pracę reżysera). Żadnych fotek ze spotkania nie robiłam. Jakoś mi zawsze głupio prosić znanych ludzi o fotografowanie, bo mam wrażenie, że wszyscy ich ciągle o to szarpią...Adi - 2015-02-11, 12:30
Berta von S. napisał/a:
Jakoś mi zawsze głupio prosić znanych ludzi o fotografowanie, bo mam wrażenie, że wszyscy ich ciągle o to szarpią...
Coś w tym jest i zawsze mam podobne odczucia Szara Sowa - 2015-02-11, 13:34
Nietajenko napisał/a:
Oby z tego ziarna wyrosły obfite plony!
Trochę mnie dziwi, że nie ekscytujecie się ewentualną ekranizacją "Księgi strachów"! Bo przecież sam pomysł działa na wyobraźnię, nieprawdaż?