To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
PanSamochodzik.net.pl
Forum poświęcone twórczości Zbigniewa Nienackiego

Pozwolenie na przywóz lwa - Ałbazin czyli Pozwolenie na przywóz lwa

michaŁ - 2016-03-09, 15:30

Zakup nowego wydania Klubu Książki Przygodowej skłonił mnie do ponownego sięgnięcia po Pozwolenie vel Pierwszą przygodę.

Ponieważ jest to wydanie oparte na oryginalnym Pozwoleniu, dosyć znaczne są zmiany rozdziału III (wizyta u Szulca). Porównałem go z wydaniem Warmii.

Nienacki w Warmii jakby dokładniej rozpisał cały ciąg przyczynowo - skutkowy historii Bełzaka, Dudy i Szulca. W oryginalnej wersji nie wszystko jest dopowiedziane. Czyta się przyjemnie i jedną, i drugą wersję.

Borsuk - 2016-07-30, 23:04

Ponieważ, jak napisałem w innym wątku, niedawno zaopatrzyłem się hurtowo w świetne książki, to po "Wakacjach z duchami", "Szaleństwie Majki Skowron", "Grubym", "Dziewczynie i chłopaku czyli hecy na 14 fajerek" i "Skarbie Atanaryka" przyszła kolej na "Pozwolenie na przywóz lwa". Jestem przy Psim Placyku i jak do tej pory książka mnie zachwyca. Naprawdę dobrze, wiarygodnie zbudowany obraz łódzkiego otoczenia redaktora, zgodny z realiami lat 50. (tę dekadę tyle co miałem "na tapecie" na użytek książki, którą piszę), więc sama redakcja, kawiarnie, warunki mieszkaniowe, wyjazdy itd. Zastanawia mnie jakim skuterem mógł jeździć Tomasz, po polska Osa pojawiła się dopiero w 1959. Ale to nieważne, może miał np. Vespę.
Świetnie, sugestywnie narysowane postacie. Bardzo podoba mi się Szulc i jego nakreślona w kilku zdaniach, ale zgodna z rzeczywistością powojenną droga do miejsca aktualnego zamieszkania i pracy. Z kart książki wyraźnie bije autentyzm klimatu, widoczny w takich właśnie szczegółach, świeżo zapamiętanych. W "Samochodzikach" już tego nie ma, retrospekcje dotyczące losów bohaterów w czasie wojennym są znacznie mniej spersonalizowane i dużo bardziej ogólnikowe (Dunin i nawet Haubitz).
Opis leśniczówki bardzo sugestywny i niebanalny. Sama wizyta i warunki noclegowe też.
Poza tym rodzynki: dialog z Robertem o grze "Pozwolenie na przywóz lwa" i opowiastka o Jojne Kotylionie. W obydwu bardzo inteligentnie wybrzmiewają pewne mądre spostrzeżenia, bez ocierania się o kicz albo tanie moralizatorstwo.

Nie czytałem niniejszego wątku, żeby nie psuć sobie ciekawości rozwoju fabuły, więc na dyskusję z przedmówcami przyjdzie czas nieco później.

PawelK - 2016-07-31, 08:14

Borsuk bardzo się cieszę, że wreszcie komuś ta książka się podoba :-)

Cały czas mam gdzieś w planach pojechanie tam, tzn. do Ałbazina i być może, jeśli sytuacja polityczna się trochę unormuje, to wreszcie się wybiorę.

Borsuk - 2016-07-31, 10:34

To daj znać, może pojedziemy razem :)

Skoro piszesz "wreszcie" to rozumiem, że generalnie zbiera od czytelników nieprzychylne recenzje. Ustosunkuję się do tego, jak skończę czytać, póki co naprawdę mi się podoba. Fakt, że czytam bez uprzedzeń i nie kalkuluję "na ile redaktor Tomasz jest podobny do Pana Samochodzika".
Zwracają uwagę informacje około historyczne w formie zapisków, legend, relacji - bardzo dobrze wplecione w fabułę i podane naturalnie, a nie w formie długich encyklopedycznych wywodów jak w Atanaryku.
Z bieżących to świetny wątek z kobietą z Psiego Placyku, z zaskakującą puentą i refleksją na końcu rozdziału. A każdy się spodziewa rozwoju sytuacji w sposób, jaki podaje tysiąc innych pisarzy. To jest świetne, autor nie idzie utartymi ścieżkami.

Z24 - 2016-07-31, 16:19

Borsuk napisał/a:
Skoro piszesz "wreszcie" to rozumiem, że generalnie zbiera od czytelników nieprzychylne recenzje.


Tak się utarło uważać :D .

Borsuk napisał/a:
Z bieżących to świetny wątek z kobietą z Psiego Placyku, z zaskakującą puentą i refleksją na końcu rozdziału. A każdy się spodziewa rozwoju sytuacji w sposób, jaki podaje tysiąc innych pisarzy. To jest świetne, autor nie idzie utartymi ścieżkami.


Być może nie idzie... Niemniej jednak zakończenie tego epizodu jest jedynym fragmentem powieści, który budzi mój zdecydowany sprzeciw. Red. Tomasz był stanowczo przewrażliwiony i - mówiąc brzydko - okropnie przesmradzał.... ;-)

Borsuk - 2016-07-31, 18:50

@Z24 - może i był, ale przez to jako czytelnik nie mam wrażenia, że "taka historia już była" i to mi odpowiada. Fakt, stosunek Tomasza do kobiet jest hm.. dziwaczny, w tym opisy ich urody, gdzie w pozytywy wplata niewybredne uwagi np. że Kamila ma nieproporcjonalnie małą głowę. Nie wiem jaki był cel tego zabiegu narracyjnego (takie opisy dotyczą też Panienki z Biblioteki i koleżanki-wampa), ale taki główny bohater ma swoją oryginalność. Nie jest on moim idolem, nie chcę być "jak Tomasz", nie porównuję się z nim "ile mi do niego brakuje" bo nie brakuje. Ale wydaje mi się, że dzięki temu że bohater nie przyciąga jak magnes, mniej się skupiamy na nim, a lepiej wybrzmiewa i zyskuje - niech to tak nazwę - drugi plan, czyli opis podróży w przeszłość i podróży przez kontynent.
Jak na razie (wyleciałem z Omska) nie widzę jakichś wyraźnych wad tej powieści. Owszem jest trochę szara i zgrzebna jak lata 50. i nie kwalifikowałbym jej jako powieści dla młodzieży, przynajmniej od stylu PS sporo się różni.
@PawelK: byłem dzisiaj na mszy u dominikanów, rzuć okiem na ogłoszenia parafialne (pkt. 6): ./redir/rzeszow.dominikanie.pl/
To tylko niecałe 700 km od Ałbazina :) Muszę z tą siostrą porozmawiać za tydzień. Miejsce wypadowe jak znalazł.

PawelK - 2016-07-31, 19:36

Borsuk napisał/a:
@PawelK: byłem dzisiaj na mszy u dominikanów, rzuć okiem na ogłoszenia parafialne (pkt. 6): ./redir/rzeszow.dominikanie.pl/
To tylko niecałe 700 km od Ałbazina Muszę z tą siostrą porozmawiać za tydzień. Miejsce wypadowe jak znalazł.


Miejsce wypadowe to nie wiem, trzeba by analizować dojazd, ale jeśli możesz spytać o zasady/przepisy jakie obowiązują przy próbie dojazdu turystów do miejscowości przygranicznych. Ałbazin też leży na granicy i np. organizator wycieczek z Chabarowska w informacji zapewniał zezwolenie na przejazd do Ałabazina. Ponieważ wycieczki są tam kosmicznie drogie (jak mnóstwo rzeczy na Syberii), to bym wolał sam to organizować ale... w Związku zasady cały czas są podobne - zezwolenia/łapówki itp.

Z24 - 2016-08-01, 13:45

Borsuk napisał/a:
@Z24 - może i był, ale przez to jako czytelnik nie mam wrażenia, że "taka historia już była" i to mi odpowiada.

:564:

A, to na pewno :D .

Borsuk napisał/a:
Fakt, stosunek Tomasza do kobiet jest hm.. dziwaczny, w tym opisy ich urody, gdzie w pozytywy wplata niewybredne uwagi np. że Kamila ma nieproporcjonalnie małą głowę. Nie wiem jaki był cel tego zabiegu narracyjnego (takie opisy dotyczą też Panienki z Biblioteki i koleżanki-wampa), ale taki główny bohater ma swoją oryginalność


Dlaczego niewybredne? Po prostu stwierdza fakty. Jest reporterem, więc niejako z urzędu musi zachowywać trzeźwość spostrzeżeń i sądów. Poza tym jest to niejako konsekwentna postawa wrażliwego, czy nawet przewrażliwionego człowieka, o czym wspominaliśmy wyżej. To może być jedno z wielu wyjaśnień.
Inne, które z różnych względów :p ;-) przychodzi mi akurat do głowy, to takie, że jeśli znajdujemy się pod urokiem jakiejś osoby, a jeszcze dostrzegamy jakieś jej mankamenty, to pozwala nam siebie przekonać, że jeszcze panujemy nad sytuacją...

Z24 - 2016-08-01, 13:51

Borsuk napisał/a:
taki główny bohater ma swoją oryginalność. Nie jest on moim idolem, nie chcę być "jak Tomasz", nie porównuję się z nim "ile mi do niego brakuje" bo nie brakuje. Ale wydaje mi się, że dzięki temu że bohater nie przyciąga jak magnes, mniej się skupiamy na nim, a lepiej wybrzmiewa i zyskuje - niech to tak nazwę - drugi plan, czyli opis podróży w przeszłość i podróży przez kontynent.


:564: :564: :564:

Kapitalne!

Borsuk - 2016-08-01, 20:52

Z24 napisał/a:
Być może nie idzie... Niemniej jednak zakończenie tego epizodu jest jedynym fragmentem powieści, który budzi mój zdecydowany sprzeciw. Red. Tomasz był stanowczo przewrażliwiony i - mówiąc brzydko - okropnie przesmradzał.... ;-)


A wiesz, że w tym miejscu zupełnie się nie dogadaliśmy :) Ja pisałem o zakończeniu epizodu w odniesieniu do rozdziału 8 (bo tyle wtedy przeczytałem), a Ty, jak się domyślam, w odniesieniu do zakończenia książki. Tutaj się z Tobą całkowicie zgadzam. Konkluzja Tomasza jest wręcz durna. I nawet do jego postaci nie pasuje. Autor chciał chyba ten wątek jednoznacznie zakończyć, ale zrobił to strasznie kulawo.
Inne spostrzeżenia po przeczytaniu całości piszę poniżej.
O ile akcja w Polsce toczy się dość wartko, to w Rosji, od wyjazdu z Moskwy są coraz większe dłużyzny - historyczne i dotyczące podróży Tomasza. To może drażnić, ale podobne dłużyzny są też w genialnym filmie Nikity Michałkowa "Urga". Oprócz nieprzyswajalnej dla Europejczyka sceny zabijania owcy film polecam każdemu, kogo ciągnie na Wschód. U nas na ekranie musi się dziać cokolwiek byle szybko, a tam... przeciągnięte kilkunastosekundowe panoramy stepu. I nic się nie dzieje. Fenomenalne.
"Pozwolenie" dobrze oddaje mentalność rosyjskiego człowieka i ducha Rosji. Nienacki to świetnie czuł, ja mogę tylko potwierdzić na podstawie swoich nielicznych dawniejszych wyjazdów na Ukrainę, w tym na Krym w latach 2000 i 2001. Standardy myślenia, zachowania, organizacji czasu są tam zupełnie inne niż u nas. Długo można pisać. Mam odczucie, że w 2000 roku jeszcze załapałem się na klimat ZSRR, w rok później już się dużo zmieniło, bo właśnie w dwutysięcznym na Krym wybrało się wielu Polaków, więc miejscowi rok później byli znacznie "bliżej Europy", czyli zorientowani na kasę.
Cała narracja od Moskwy do Chabarowska jest bardzo zbieżna w stylu i w rodzaju spostrzeżeń np. z książką Ryszarda Czajkowskiego "Rok w lodach Antarktydy". Czajkowski spędził tam 17 miesięcy z rosyjską ekipą naukową, od 1965. Tu Nienacki jest dla mnie wiarygodny. Nie rozstrzygam czy był w Chabarowsku, może ktoś mu opowiadał o mieście i o rejsie Amurem. Awaryjne lądowanie w górach - całkowicie z rosyjskim stylu. Za to dalsza droga do Ałbazina to już słabiutko. O ile fakt, że na każdym dworcu czekał na Tomasza "opiekun" jest dla mnie zrozumiały, to już samo przemieszczanie się nie. Kim był Tomasz, że podstawiali mu drezynę, samochód terenowy itd.? Podróżowanie nawet po Krymie to czysta improwizacja, prawdopodobnie do dziś. Widzisz gościa z busem, łapiesz go i umawiasz na kolejny dzień oferując tyle ile chcesz. Nieważne, czy to auto kursowe, czy facet gdzieś pracuje i jakie ma obowiązki i plany. Jak widzi sens finansowy to pojedzie nawet na całodniowy kurs. Przerabiałem to kilkakrotnie, ponad 40 lat później niż Tomasz i w terenie gdzie przecież dostępność środków transportu jest wielka. No więc opis drogi od rozdz. 16 w żaden sposób mnie nie przekonuje. Relacja z Ałbazina też, w porównaniu do poprzednio odwiedzonych miejsc, płaska i ogólnikowa, bez charakterystycznych szczegółów topografii, tj. niby są, ale na tyle niespecyficzne, że moim zdaniem powstały w umyśle pisarza. Powrót koleją transsyberyjską... Na Krym jedziłem wagonami "kupiejnymi", przedziały były takie jak w "Pozwoleniu". Ale - okna nie otwierały się w ogóle, miały szyby zamocowane na stałe. Były to stare wagony produkcji NRD, oczywiście chodziło o to, żeby np. podczas jazdy nie móc wyrzucić jakichś materiałów groźnych dla socjalizmu itp. Taki pociąg (podróż ze Lwowa do Simferopola trwała chyba 36 godzin) zatrzymywał się na dużych stacjach na 20 minut, wtedy można było wyjść i kupić coś do jedzenia. Miejscowi specjalnie czekali na pociąg i oferowali np. ciepłe pierogi, kanapki z rybą (kupiłem - między dwie kromki chleba wsadzona niepatroszona rybka bez łebka, usmażona w cieście), suszone ryby, wędzone świńskie uszy albo cały łeb, wypieki, piwo, wódkę i co kto miał. Nawet babuszka co nic nie miała, te 20 minut wykorzystywała na żebranie po przedziałach, mówiła, że jest córką zesłańca czy coś takiego. U Nienackiego stanowczo takich szczegółów brakuje, a przecież trasa bez porównania dłuższa i ciekawsza. Druga rzecz to w takich pociągach na końcu korytarza jest elektryczny samowar (chyba to takie ustrojstwo), w drewnianej szafce, i przez cały czas jest w nim "kipiatok" czyli wrzątek. Nie ma mowy, żeby ktoś wybiegał na stacjach szukać gorącego napoju, stacje są za rzadko. W ogóle podróżować można tylko w swoim wagonie, do którego ma się bilet. Sprawdza go przy każdym wejściu z postoju "prowadnik" wagonu. Może wagony kolei transsyberyjskiej nie były takie, może spacerowano po wagonach, nie wiem. Moim zdaniem Nienacki tę podróż całkowicie wymyślił. W jej trakcie jest tyle szczegółów atrakcyjnych dla pisarza, że gdyby je widział, to nie kazałby przez cały czas grać podróżującym w "kozła morskiego".
Ok, nie mogę się nauczyć krótkiego, zwartego przekazu myśli. Moja ogólna ocena ksiązki mocne cztery z plusem. Zdecydowanie warta przeczytania, co prawda od 16 rozdziału mniej mi się podobała, ale na pewno nie napiszę, że jest słaba, nijaka czo coś w tym stylu, bo nie jest.

Z24 - 2016-08-02, 18:37

Borsuk napisał/a:
Z24 napisał/a:
Być może nie idzie... Niemniej jednak zakończenie tego epizodu jest jedynym fragmentem powieści, który budzi mój zdecydowany sprzeciw. Red. Tomasz był stanowczo przewrażliwiony i - mówiąc brzydko - okropnie przesmradzał.... ;-)


A wiesz, że w tym miejscu zupełnie się nie dogadaliśmy :) Ja pisałem o zakończeniu epizodu w odniesieniu do rozdziału 8 (bo tyle wtedy przeczytałem), a Ty, jak się domyślam, w odniesieniu do zakończenia książki. Tutaj się z Tobą całkowicie zgadzam. Konkluzja Tomasza jest wręcz durna. I nawet do jego postaci nie pasuje. Autor chciał chyba ten wątek jednoznacznie zakończyć, ale zrobił to strasznie kulawo.


:564:

Będę bronił pań studentek medycyny, lekarek, pielęgniarek, położnych, salowych i w ogóle wszystkich wykonujących zawody medyczne... ;-)

Borsuk - 2016-08-08, 21:56

Z24 napisał/a:

Będę bronił pań studentek medycyny, lekarek, pielęgniarek, położnych, salowych i w ogóle wszystkich wykonujących zawody medyczne... ;-)


Mają coś w sobie, prawda? ;)

PawelK, rozmawiałem z siostrą Jolantą, twierdzi, że nie ma żadnego problemu z poruszaniem się w pobliżu granicy, zarówno w Błagowieszczeńsku jak i gdzie indziej. Kilkakrotnie się upewniałem, potwierdziła, że żadnych restrykcji nie ma, że zostało to złagodzone. A nawet, że każdy może dostać wizę chińską i przepłynąć na drugą stronę Amuru. No, każdy cywil, bo jej nie dali, boją się, że będzie nawracać Chińczyków. Do Błagowieszczeńska leci 18 godzin, trzema samolotami. Drugą opcją jest kolej transsyberyjska.

Błagowieszczeńsk i okolice to biedna Rosja z mentalnością ZSRR. Powszechne jest donosicielstwo, nawet prawosławni, którzy otworzyli tam cerkiew 20 lat temu, nie mają łatwo. Np. prawosławny biskup coś tam dominikankom katolickim pomaga i generalnie jest życzliwy i z tego powodu ma same problemy, bo parafianie na niego donoszą do władz kościelnych i świeckich. Katolików jest 30 osób i wśród nich też są tacy co donoszą na siostry do FSB. Później siostry muszą się tłumaczyć skąd mają pieniądze na życie itp. Paranoja na całego. A pracują jako wolontariuszki w szpitalu na oddziale paliatywnym i dziecięcym.

Siostra Jolanta oczywiście zapraszała do nich i w ogóle do kontaktu jakby była jakaś ekipa z Polski. Gdzieś tam na Syberii są też dominikanie, no i w ogóle ona ma niezłe rozeznanie w możliwości noclegów, transporcie i innej pomocy.

PawelK - 2016-08-09, 08:16

Borsuk napisał/a:
PawelK, rozmawiałem z siostrą Jolantą


Dzięki za informację, ale, tak jak napisałem, mogę się przymierzać jak się trochę uspokoi (albo mnie wywalą z roboty i będę miał mnóstwo czasu :D )

mruf - 2017-05-19, 13:37

Po raz pierwszy czytam, z Klubu Książki Przygodowej, kupiłem też Skarb Atanaryka. Czad, że po 30 latach mogę dalej coś w serii odkrywać, jakoś do licha mnie nie zetknęło z tymi dwiema pozycjami :) Rozkosz bo już po wyjściu listonosza przeczytałem ze 40 stron. Poznaję styl. POEZJA!!! :)
Szara Sowa - 2017-05-19, 14:08

Nie chwalac się, nasze forum miało w tym odkopaniu pewnych dzieł spory udział...
http://pansamochodzik.net...p=256054#256054
:)

Hebius - 2017-09-14, 12:48

Jestem na świeżo po lekturze powieści w wersji Pierwsza przygoda Pana Samochodzika, (Świat Książki, 1996), więc zanim pamięć mi to ubarwi, poprawi i zostawi same miłe wrażenia, muszę stwierdzić, że ogólnie było słabo.
O ile początek, z Łodzią i pobytem w Moskwie był jeszcze w miarę ciekawy, to cały środek z docieraniem do Abazina potwornie mnie wynudził. Czytałem wieczorami i po jakichś dwudziestu, trzydziestu minutach lektury ogarniała mnie zawsze taka nieprzezwyciężona senność, że musiałem się kłaść na godzinę, czy dwie. Przez co powieść (272 str), z którą normalnie bym się uporał maksymalnie w dwa dni, męczyłem od piątku do środy.
Wyglądało to mniej więcej tak
piątek (pożyczam książkę w bibliotece, żeby wziąć udział w konkursie) - pierwsze XI rozdziałów
sobota-wtorek - rozdz. XII-XVI (raptem 80 stron! poprzednio chyba tak się męczyłem tylko nad "Małym życiem" tej pani z USA o nazwisku nie do zapamiętania)
środa - rozdz. XVII i zakończenie.
Aż się teraz boję wracać do kanonu przygód Pana Samochodzika :D

Szara Sowa - 2017-09-15, 07:48

Przy tak dużym elektoracie negatywnym, który ma ta książka, to mamy całkiem niezłą frekwencję w konkursie, który właśnie trwa! :p
Ja tylko dodam, że przeglądając fragmentarycznie wydanie poprawione z Warmii, stwierdziłem, że owe poprawki są w wielu miejscach całkiem rzeczowe, podnoszą nawet dramaturgię czy zmieniają pozytywnie akcję. No bo w oryginale to jednak nie był samochodzik, tylko osobna książka. I przycumowanie tej książki do przystani Samochodziki wymagało trochę zmian.

Athenais - 2017-09-17, 13:06

Nie byłoby takie złe, gdyby nad nim trochę popracować i usunąć dłużyzny ;-) Bo przesłanie jest świetne, że trzeba szukać swojego Ałbazina pomimo przeciwności losu, nie bojąc się śmieszności. Ja też w pewnym sensie pojechałam szukać Ałbazina ;-)
Piratka - 2017-09-17, 22:54

Athenais napisał/a:
Nie byłoby takie złe, gdyby nad nim trochę popracować i usunąć dłużyzny ;-) Bo przesłanie jest świetne, że trzeba szukać swojego Ałbazina pomimo przeciwności losu, nie bojąc się śmieszności. Ja też w pewnym sensie pojechałam szukać Ałbazina ;-)
Trzeba szukać mimo przeciwności losu.
Dodać można oczywistą oczywistość, że narrator nie miał pod ręką takiego sprzętu jak my, żeby sobie Ałbazin wygooglować.
I Swiat We Wszystkich Swoich Częsciach Większych y Mnieyszych : To Iest W Europie, Azyi, Affryce y Ameryce, W Monarchiach, Krolestwach, Xięstwach, Provincyach, Wyspach, y Miastach. Geograficznie, Chronologicznie y Historycznie Okryslony Opisaniem Religii, Rządow, Rewolucyi, Praw [...] Przyozdobiony. Przez X. Władysława Łubieńskiego
.
Czy Noord en Oost Tartarye

Zastanawia mnie zakończenie 13 rozdziału, przykre a dla treści jakby zbędne. Po rozmowie z szamanem W pół roku później umierający, dusząc się od ropy zalewającej mi płuca, omdlały i w malignie, w monotonnym syku butli tlenowej słyszałem czyjś głos: „To jest żeń-szeń, kupisz?” I pobudzona gorączką wyobraźnia nasuwała przed oczy płaską twarz „szamana”, złośliwą i straszną jak oblicza bóstw na kamieniach w Sukaczi-Alan.
http://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?t=291
http://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?t=4254

Kynokephalos - 2017-09-18, 02:19

Piratka napisał/a:
Zastanawia mnie zakończenie 13 rozdziału, przykre a dla treści jakby zbędne. Po rozmowie z szamanem W pół roku później umierający, dusząc się od ropy zalewającej mi płuca, omdlały i w malignie, w monotonnym syku butli tlenowej słyszałem czyjś głos: „To jest żeń-szeń, kupisz?” I pobudzona gorączką wyobraźnia nasuwała przed oczy płaską twarz „szamana”, złośliwą i straszną jak oblicza bóstw na kamieniach w Sukaczi-Alan.

Myślę, że to jest doskonały akapit. Bardzo mocny, osobisty. Nie nazwałbym go zbędnym, nawet nie jestem pewny czy nazwałbym go dygresją. Można go przecież uznać za element opisu egzotycznej postaci szamana i jego obcej dla nas ni to magii ni to tajemnej medycyny, o której działaniu niezupełnie wiemy co myśleć.

W każdym razie pamiętam, że czytając pierwszy raz wielokrotnie przebiegałem go oczami, w duszy zmagając się z twardą nieodwracalnością biegu wydarzeń, po dziecięcemu wierząc w nadzwyczajną moc żeń-szenia i w to, że błaha decyzja zakupu rośliny uratowałaby bohatera przed groźbą śmierci. Potem scena pozostała mi w pamięci na zawsze, możliwe że najtrwalej ze wszystkich w książce.

Gdy po wielu latach dowiedziałem się, że istnieje książka "Z głębokości", która rozwija tę historię, czułem się jak obdarowany niespodziewanym prezentem. "A więc Ałbazin jest jednak czymś realnie istniejącym, a nie tworem mej wyobraźni. Wiem już, gdzie leży tajemniczy Ałbazin." A gdy z pełen napięcia czytałem jej strony miałem wrażenie osiągnięcia celu, ukończenia jakiejś wędrówki wyobraźni. "Osiągnąłem Ałbazin! (...) stąpałem uliczką małego sioła, uważnie przekraczałem skamieniałe koleiny wyryte w żółtawej glinie, pilnie nasłuchiwałem uderzeń własnego serca. Oczekiwałem, że nagle zdjęty zostanie ze mnie ów dziwaczny czar, który ogarnął mnie wtedy, kiedy podniosłem z podłogi malutką karteczkę."

Nie, nie przeżyłem nagłego rozczarowania. Nadal działa na mnie "Z głebokości" i nadal bardzo lubię fragment, na który zwróciłaś uwagę.

Pozdrawiam,
Kynokephalos

P.S. Trzy ostatnie posty dołączyłem tutaj z tematu konkursowego! Sz.S.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group