Pomógł: 124 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14096 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-05-04, 07:25:41
Jeszcze jedna teoria, i wszystkie niezłe. Jednak ta Kynokephalosa wydaje mi się najbardziej prawdopodobna ( http://pansamochodzik.net...p=355395#355395 ), tym bardziej, że nie wyklucza innych. Teoretycznie autor mógł dostrzec, że zmieniając sytuację wyjściową zdanie zabrzmiało nagle dziwnie, jednak je zostawć, bo pomyślał o którymś z zaproponowanych tu alternatywnych uzasadnień.
Z24 napisał/a:
Snuł jakieś projekty względem Pani Księżyc
Też mi to ostatnio podpadło. “… Lekcja z panią Joanną, która wolała pana Lejwodę, ponieważ mógł jej zapewnić spokój i stabilizację, a ja byłem dla niej jedynie dorosłym chłopcem uwielbiającym przygody”, takie słowa nie pasują przecież do człowieka, który zabiera zgorzkniałą nieco, samotnie wychowującą dziecko kobietę w ten swój wielki rejs z pobudek czysto altruistycznych, dodatkowo do roli oczywiście, którą odgrywa w poszukiwaniu domu wieszcza, lecz zdradzają, że jego intencje wobec niej nie były aż tak wielkoduszne i całkowicie bezinteresowne.
Jak już wspomniałem, w obu maszynopisach wiele rozdziałów przepisane są kompletnie lub niemal kompletnie na czysto, nie wiemy więc, kto i co oprócz Winnetou jeszcze zostało usunięte.
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 137 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6647 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2018-05-04, 09:58:30
John Dee napisał/a:
jego intencje wobec niej nie były aż tak wielkoduszne i całkowicie bezinteresowne.
Te intencje mają chyba swoją dynamikę. Widzę zmianę w stosunku Pana Samochodzika do Joanny, do Lejwody i do Piotrusia po tym jak stało się jasne że zapałali do siebie sympatią. Mam wrażenie, że oznaki zazdrości, które u siebie zauważył i o których szczerze nam opowiedział, były zaskoczeniem dla samego Tomasza.
Zresztą nawet wtedy nie wiedział właściwie czego chce. Z jednej strony zrobiło mu się żal tego, co "mógł mieć, ale wziął to sobie ktoś inny". A może żal mu było tylko czegoś innego: komfortowej sytuacji (tego który może, ale nie musi...) w jakiej znajdował się przed wejściem na scenę Lejwody? Bo z drugiej strony przecież nie był pewny czy ma ochotę plątać się w stały układ z Joanną i Piotrusiem.
Dlatego mówiąc o intencjach Pana Samochodzika wobec Joanny zapytałbym najpierw: w którym momencie, a potem: czy chodzi o uświadomione czy te podświadome. Myślę że przynajmniej początkowo, i na świadomym poziomie, te intencje były bezinteresowne.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 20 Lut 2017 Posty: 6138 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-04, 15:46:44
Zawsze odbierałam odmowę napicia się "koniaczku" jako wynikającą z niechęci do częstujących. Koniaczek to takie spoufalenie, a para z jachtu zdecydowanie odrzucała pana Tomasza... Liczba mnoga, to taki dla mnie tylko formalizm: "nie pijemy (my, ci lepsi) i zamknijmy temat"
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-04, 16:33:25
John Dee napisał/a:
Z24 napisał/a:
Snuł jakieś projekty względem Pani Księżyc
Też mi to ostatnio podpadło. “… Lekcja z panią Joanną, która wolała pana Lejwodę, ponieważ mógł jej zapewnić spokój i stabilizację, a ja byłem dla niej jedynie dorosłym chłopcem uwielbiającym przygody”, takie słowa nie pasują przecież do człowieka, który zabiera zgorzkniałą nieco, samotnie wychowującą dziecko kobietę w ten swój wielki rejs z pobudek czysto altruistycznych, dodatkowo do roli oczywiście, którą odgrywa w poszukiwaniu domu wieszcza, lecz zdradzają, że jego intencje wobec niej nie były aż tak wielkoduszne i całkowicie bezinteresowne.
Co do intencji osobistych, to mogło być różnie. Jednak w tej scenie, gdy Tomasz rozmyśla: "(...) chyba nigdy nie będę miał swojej dziewczyny, zawsze pozostanę samotny. Niczego nie nauczyła mnie lekcja z panią Joanną, która wolała pana Lejwodę, ponieważ mógł jej zapewnić spokój i stabilizację, a ja byłem dla niej jedynie dorosłym chłopcem uwielbiającym przygody. Ta sama historia powtórzyła się z Bajeczką. Odeszła, ponieważ nie chciałem zrezygnować z nowej przygody. Czy spotkam kiedyś dziewczynę, która będzie dzielić ze mną moje zainteresowania i zaakceptuje mój tryb życia?" widzę nie tylko lekki zawód, że Pani Księżyc wybrała innego, ale przede wszystkim rozczarowanie prozą życia. Pan Tomasz miał wrażenie, że skłaniając samotną, zamkniętą w sobie i sztywną panią Joannę do wakacyjnej wyprawy odmieni jej ponurą egzystencję, przywróci młodzieńczą chęć życia i radość z przygody. Czyli - że pomoże jej to, co pomaga jemu . Zapewne liczył, że kobieta doceni przygodę jako przeciwwagę dla codziennej szarości. Tymczasem okazało się, że "lekarstwem" na smutki Pani Księżyc jest to, co Tomasz uważał za część problemu i czego sam nie ma: spokój i stabilizacja. W ten sposób Pan Samochodzik uświadomił sobie, że jako mężczyzna nie jest dla kobiet materiałem na partnera na dłuższą metę. Przelotna znajomość, wakacyjna przygoda, owszem. Ale nie zwyczajne, wspólne życie. Pani Joanna stała się swego rodzaju symbolem jego pozycji na polu relacji damsko-męskich.
Pomógł: 124 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14096 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-05-06, 07:28:22
Kynokephalos napisał/a:
Dlatego mówiąc o intencjach Pana Samochodzika wobec Joanny zapytałbym najpierw: w którym momencie, a potem: czy chodzi o uświadomione czy te podświadome. Myślę że przynajmniej początkowo, i na świadomym poziomie, te intencje były bezinteresowne.
Należało by się zastanowić nie tylko nad intencjami Pana Samochodzika, ale i autora, czy jego plany dotyczące Joanny również nie uległy zmianie w trakcie procesu twórczego, tak jak to było w wypadku Winnetou? Podczas ostatniej lektury uświadomiłem sobie, jak krótko tylko trwa ten wspólny rejs biorąc pod uwagę, jak długo i starannie wszyscy się do niego przygotowywali. Jako inspiracja Kika i Psycholog, głównie jednak chyba Pani Księżyc wysłużyli w oka mgnieniu. Odniosłem wrażenie jak gdyby Nienacki nagle stracił zainteresowanie tymi konfliktami, których potencjał dramaturgiczny moim zdaniem długo jeszcze nie wyczerpał, i usunął ich, by zrobić miejsce na pokładzie Krasuli dla - Bajeczki.
Garamon napisał/a:
Pani Joanna stała się swego rodzaju symbolem jego pozycji na polu relacji damsko-męskich.
To ciekawa teoria, Garamon, mimo to sądzę, że Joanna była więcej niż tylko “symbolem”, była kandydatką na ową dziewczynę, która położyłaby kres jego samotności. Lepszej interpretacji słów “wolała pana Lejwodę” nie widzę. Biedak nie miał jednak u niej chyba nigdy najmniejszych szans, bo jedyną oznaką zainteresowania z jej strony było wyrażenie zgody na rejs, a że ten zaczął się fatalną kompromitacją z Bajeczką, tak że Tomasz swoje nadzieje na jakiś bliższy stosunek z Joanną tak właściwie mógł pogrzebać już w Iławie.
Inaczej z Bajeczką. Mimo że jej poglądy życiowe są bardzo podobne do Pani Księżyc, zasadniczą różnicą między nimi jest to, że ona od początku odczuwa sympatię do Tomasza. W jej przypadku była to dla niego bitwa z górki, w pierwszym pod górkę.
Ogólnie odniosłem wrażenie, że zainteresowanie autora damsko-męskimi konfliktami w tej książce było większe niż przygodą, o czym należy pamiętać patrząc na Złotą rękawicę jako nieoficjalne zakończenie serii o Panu Samochodziki. Nie zapominajmy również, że następne lata nasz autor spędził tworząc “Raz w roku w Skiroławkach”.
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2018-07-29, 16:30:01
Kiedy John Dee opublikował maszynopis „Złotej Rękawicy” i przeczytałem skreślone zakończenie:
John Dee napisał/a:
KONIEC
Maszynopis jednak tu się jeszcze nie kończy. … dość szybko minęliśmy Szałkowo, a wkrótce, mimo zapadającej nocy, ujrzeliśmy przesmyk na jezioro Widłąg, gdzie nie tak dawno schronili się, ścigani przez nas “piraci” z “Rogerem”. W małej zatoczce, gdzie chciałem zarzucić kotwicę i pozostać na noc, zakotwiczony był zabawny domek kempingowy na pływakach. (Na werandzie starszy pan z ogromną siwiejącą brodą pali fajkę.) Gdy noc już niemal zapadła, on zawołał w naszą stronę - co, tego zapewne nigdy się nie dowiemy, gdyż tu naprawdę kończy się tekst maszynopisu.
od razu wiedziałem że przy okazji najbliższego rejsu po Jezioraku muszę zobaczyć zatokę (czy też jezioro jak pisał Nienacki) Widłąg. Udało się w tym roku i faktycznie jest to bardzo fajne, dzikie miejsce.
A najciekawsze zobaczyłem „w małej zatoczce, gdzie chciałem zarzucić kotwicę i pozostać na noc, zakotwiczony był zabawny domek kempingowy na pływakach.”.
Pomógł: 124 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14096 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-07-29, 18:19:04
Kpt Petersen napisał/a:
A najciekawsze zobaczyłem „w małej zatoczce, gdzie chciałem zarzucić kotwicę i pozostać na noc, zakotwiczony był zabawny domek kempingowy na pływakach.”.
Niesłychane. Dokładnie jak opisane w książce. Ale farta miałeś!
Myśmy w Szwecji widzieli taką przyczepę na wyspie i też zastanawialiśmy się, ilekroć żeśmy obok niej przepływali, jak ją tam przetransportowano. Dopiero po kilku dniach doznaliśmy olśnienia: zimą oczywiście, po lodzie! Widać przyczepy od czasów wozu Drzemały nawet w takich miejscach się toleruje. A to rozwiązanie jest szczególnie genialne. Co za pomysłowy gość!
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2018-07-29, 20:43:30
John Dee napisał/a:
Niesłychane. Dokładnie jak opisane w książce. Ale farta miałeś!
Myśmy w Szwecji widzieli taką przyczepę na wyspie i też zastanawialiśmy się, ilekroć żeśmy obok niej przepływali, jak ją tam przetransportowano. Dopiero po kilku dniach doznaliśmy olśnienia: zimą oczywiście, po lodzie! Widać przyczepy od czasów wozu Drzemały nawet w takich miejscach się toleruje. A to rozwiązanie jest szczególnie genialne. Co za pomysłowy gość!
Wydaje mi się że to jest tratwa do której można doczepić silnik, na której stoi przyczepa. Na zdjęciach z tyłu widać koło sterowe.
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2018-07-29, 20:49:50
Hebius napisał/a:
Ale te domki werandy nie mają.
Weranda nie jest w analizie na niebiesko tylko na czarno wyboldowana. A co to dokładnie znaczy to tylko John Dee wie. Z niebieskim się zgadza. To i tak cud że dokładnie taki obiekt na Widłągu 40 lat później się znalazł.
Pomógł: 124 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14096 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-07-29, 21:09:51
Kpt Petersen napisał/a:
Weranda nie jest w analizie na niebiesko tylko na czarno wyboldowana. A co to dokładnie znaczy to tylko John Dee wie.
To znaczy, kapitanie, że w tym miejscu nie przepisałem tekstu słowo w słowo, tylko oddałem ogólny jego sens. Była weranda, a na werandzie gość z siwą brodą i fajką.
Kpt Petersen napisał/a:
To i tak cud że dokładnie taki obiekt na Widłągu 40 lat później się znalazł.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-30, 13:26:48
Z24 napisał/a:
ZN prawie prorokiem...
Może to jakaś rodzinna tradycja i w tym samym miejscu, tym samym (podobnym) sprzętem cumuje kolejna generacja nawodnych campingowców. Albo jakiś fan samochodzika, który natchnienie czerpał z powieści.
Ciekawy ten maszynopis. A więc wynika z tego, że ZN tak "polubił" postać Winnetou, że zamierzał wprowadzić ją do trzeciego z rzędu tomu. Ciekawe, czy gdyby tak się stało, to Winnetou pojawiłby się też w Człowieku z UFO ? I w sumie szkoda, że pisarz ostatecznie wykreślił Winnetou z Rękawicy, choć gdyby to zależało ode mnie, to ograniczyłbym jego rolę tylko do kwestii, związanych ze znalezieniem Szkwała i pomocy przy jego odbudowie. Tym bardziej, że owa stara szopa nie musiała koniecznie znajdować się pod Ostródą, równie dobrze można ją było zlokalizować gdzieś w rejonie Mrągowa, Giżycka czy Piszu, a więc znacznie bliżej rewirów Winnetou. Oczywiście w takim wypadku pozostawałby problem późniejszego przetransportowania Szkwału/Krasuli nad Jeziorak (zapewne z pomocą jakiejś ciężarówki bądź przyczepki), ale to byłoby już zmartwienie PS a nie Winnetou.
Natomiast do "letniej" części Złotej Rękawicy postać Winnetou pasuje już mniej, nie tylko dlatego, że to daleko od jego terenów, ale po prostu nie wiem, czy Winnetou dobrze by się czuł na zatłoczonym Jezioraku, pełnym bladych twarzy, "smrodliwych diabłów", ośrodków wypoczynkowych z "krzyczącymi ustami". Już prędzej widziałbym go w Nowych Przygodach. Poza tym - czy Winnetou zdecydowałby się zostawić swój wigwam w środku sezonu letniego, kiedy również nad Zmierzchunem jest większy ruch i w związku z tym większe ryzyko ponownego włamania? Chyba że instalacja alarmowa, założona tam podczas wynajmowania wigwamu przez Niewidzialnych, nadal działała. A co z Milczącym Wilkiem, który przecież właśnie latem odwiedzał zawsze Winnetou?
Gdyby już koniecznie wprowadzać do tej części przygód jakieś postacie z wcześniejszych tomów, to jak dla mnie najbardziej pasowałaby tu Marta z Nowych Przygód. Po pierwsze - na Jezioraku była w zasadzie u siebie, w związku z czym mogłaby bardzo pomóc w poszukiwaniach domku poety, po drugie - w kontaktach z Kiką, Psychologiem czy choćby "piratami" też poradziłaby sobie nieźle. To w sumie nawet dziwne, że w ZR nie ma właściwie żadnego odwołania do postaci z NP (poza jednym zdaniem, kiedy Tomasz wspomina, "poznałem tu Kapitana Nemo, Czarnego Franka.."), choć akcja dzieje się dokładnie w tym samym rejonie. Oczywiście Marta mogła przez ten czas wyjechać np. na studia do Warszawy czy choćby Olsztyna, ale akurat latem zapewne odwiedzała rodziców, którzy chyba nadal mieszkali nad Jeziorakiem.
To wiem, ale w ramach tego udawania Tomasz mógłby poprosić Martę o pomoc, dla większej wiarygodności "poszukiwań". Zresztą, i podczas swoich wcześniejszych, wiosennych poszukiwań mógł on przecież skorzystać z pomocy "starych znajomych" znad Jezioraka
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.