Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-02-10, 12:18:01
Jak na razie pojawiła się informacja, że Łukasz Żal dostał nagrodę przyznawaną przez Amerykańskie Stowarzyszenie Autorów Zdjęć Filmowych, pokonując m.in. "Romę" i "Faworytę". Należą się gratulacje, bo to taki "zawodowy" Oscar
Swoją drogą Żal wspaniale "dorobił się" na współpracy z Pawlikowskim. Teraz pytanie, czy uda mu się wyjść z szufladki "czarno-białe kino artystyczne"?
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-02-11, 19:59:29
Polski reżyser ma jeszcze szanse na francuskiego Cezara, ale tym razem tylko jedną, w kategorii ,film obcojęzyczny´. Trochę to dziwne, jako że Zimna wojna gra przecież nawet w tym kraju. Widać Francuzi nie dali się jednak nabrać na pseudo artystyczność Pawlikowskiego, albo mieli po prostu wystarczająco dużo własnych świetnych filmów do wyboru.
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2019-02-12, 10:56:06
BOHEMIAN RHAPSODY
Nie cierpię Queen. OK, w pewien sposób doceniam, wiem, że stworzyli kilka ponadczasowych numerów, które zna każdy, wiem że ten facet potrafi śpiewać, ale nie znoszę go słuchać, mam alergię na jego manierę wokalną, nie podoba mi się operetkowość tego wszystkiego i co tu dużo gadać kicz. W czasach przed pilotowych, Queen był jednym z niewielu wykonawców, który zmuszał mnie, żeby podnieść się z kanapy i wyłączyć radio.
Czy w związku z powyższym film nie miał szansy mi się spodobać? Czy moja ocena może być obiektywna? Cóż, wiedziałem że wchłonę niemal śmiertelną dawką muzyczną, więc trochę czasu zajęło nim zebrałem siły, ale byłem ciekaw historii Freddiego Mercury i zespołu. W końcu to legenda. A obiektywizm? Zakładam, że nie mniejszy niż u bezkrytycznych wielbicieli zespołu.
A film? Jest słaby, a przede wszystkim nudny. Jeszcze jedna infantylna historia o zagubieniu i samotności wielkiej gwiazdy rocka. Powierzchowna, bez psychologicznej głębi, a przez to cholernie mało poruszająca. Seksualność Freddiego, czyli to co odcisnęło głębokie piętno na jego życiu, pokazano w sposób przedziwny. Facet jest regularnym heterykiem, potem odkrywa, że jest bi, choć wszystko wskazuje na to, że jednak jest gejem. Cała ta przemiana jest po prostu w filmie odnotowana, nic więcej. Jego związek z Paulem (czy jak mu tam) też po prostu jest. Wygląda na to, że przez jakiś czas gość całkowicie zawładnął Freddiem choć nie widać między nimi żadnej więzi, zauroczenia, przyjaźni, chemii czy sympatii nawet. Z kolei, nagła fascynacja panem kelnerem jak z bajki o kopciuszku. W ogóle mam wrażenie, że ten aspekt życia zupełnie twórcom filmu nie leżał, ledwie się po nim prześlizgnęli. Życie prywatne Freddiego również pokazano bez fajerwerków. To znaczy był jeden czy dwa dyżurne fajerwerki, ale znowu na zasadzie, zaznaczmy, że były. Nie widać, żeby wokalista Queen zatracał się w tym, żeby żył jakby nie było jutra, żeby naprawdę go to spalało. Wszystko letnie, bez emocji, bez trzewi. Nawet moment kiedy oznajmia chłopakom z zespołu, że ma aids, nie wbija w fotel, a moim zdaniem powinien.
Dopiero kulminacyjny moment czyli koncert Queen na Live Aid wyposażono w jakieś emocje. Do tego stopnia, że zmieszczono w filmie chyba cały 20 minutowy występ na tej imprezie. Gruba przesada jak sądzę. W ogóle film wypełniony muzyką po brzegi, ale tego akurat należało się spodziewać, więc masz czego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Co jeszcze? Na pewno nie jest to film o Queen. To film o Freddiem, reszta zespołu stanowi po prostu tło, bez którego historii głównego bohatera nie dałoby się opowiedzieć, choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby się dało, twórcy filmu chętnie by z tej możliwości skorzystali. O chłopakach z zespołu nie dowiadujemy się właściwie nic. Tylko tyle, że jeden jest łagodnym, opanowanym astrofizykiem drugi, porywczym dentystą o niewyparzonej gębie a trzeci zupełnie nijakim choć sympatycznym gościem. Dżizas, to naprawdę wszystko co reżyser i scenarzysta mają do powiedzenia na temat członków legendarnego zespołu Queen?
Wspomniany koncert Live Aid, zdaniem reżysera wieńczy karierę Queen, wieńczy więc również jego dzieło filmowe. A przecież Freddie żył i nagrywał jeszcze 6 lat. W tym czasie walczył z chorobą i walkę tę przegrał. To naprawdę nie jest ciekawe? A może po prostu nie pasowało do koncepcji grzecznego filmu o niegrzecznej gwieździe rocka?
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-02-17, 09:48:10
Festiwal filmowy w Berlinie dobiegł końca. Przeczytałem kilka podsumowujących komentarzy i facyt wydaje się być taki: jest dobra i zła wiadomość. Dobra: w tym roku pokazano znacznie więcej filmów stworzonych przez kobiety. Zła: ogólny poziom pokazanych na festiwalu filmów nigdy nie był jeszcze tak niski.
Stwierdziwszy tyle, nikt z komentatorów nie odważył się wyciągnąć z tego jakichś wniosków. Ja też nie.
Nie cierpię Queen. OK, w pewien sposób doceniam, wiem, że stworzyli kilka ponadczasowych numerów, które zna każdy, wiem że ten facet potrafi śpiewać, ale nie znoszę go słuchać, mam alergię na jego manierę wokalną, nie podoba mi się operetkowość tego wszystkiego i co tu dużo gadać kicz. W czasach przed pilotowych, Queen był jednym z niewielu wykonawców, który zmuszał mnie, żeby podnieść się z kanapy i wyłączyć radio.
Pod tym, a właściwie pod całym tekstem Kustosza podpisuję się wszystkimi czterema rękami
Jedyną przyjemnością podczas oglądania Bohemian rapsody była dla mnie techniczna jakość nagrań muzycznych. Tego co usłyszałem w doskonale nagłośnionej sali kinowej nigdy wcześniej nie doświadczyły moje uszy. Zarówno na dużych halowych czy plenerowych koncertach jak i w bardziej kameralnych warunkach w doskonale wyposażonym studio Radia Gdańsk nigdy nie słyszałem muzyki tak doskonałej technicznie jakości. Dlatego, chociaż sam film nie zachwyca, nie żałuję czasu spędzonego w kinie.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2019-02-17, 12:51:05
Even napisał/a:
Jedyną przyjemnością podczas oglądania Bohemian rapsody była dla mnie techniczna jakość nagrań muzycznych. Tego co usłyszałem w doskonale nagłośnionej sali kinowej nigdy wcześniej nie doświadczyły moje uszy.
To akurat mnie ominęło, ponieważ filmu nie oglądałem w kinie, tylko w domu.
Wowax napisał/a:
No to Evenie i Kustoszu Tomcio was odstrzeli - queen to jego miłość
Mam jednak nadzieję, że odstrzeliwując mnie, będzie Tomek bronił honoru Queen, a nie poziomu artystycznego filmu. Słabość „Bohemian Rhapsody” powinna być dostrzegalna zwłaszcza dla fana Queen, który doskonale zna historię Frediego i zespołu i zamiast poruszającego filmu o swoim idolu dostał ugrzecznionego gniota.
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2019-02-18, 01:04:19
KLER
Czas na kolejny film, po „Bohemian Rhapsody”, na który nie chciało mi się iść do kina – „Kler”. Gdybym jednym słowem miał opisać ten film, powiedziałbym: mocny. Żadna to zresztą niespodzianka, bo wszystkie filmy Smarzowskiego są mocne. Można powiedzieć, że temat samograj, łatwizna, ale właśnie dlatego, ryzyko skarykaturyzowania problemu duże. Udało się chyba tego uniknąć, choć momentami było blisko.
Na pierwszym planie jest człowiek. I tu mamy trzy różne postawy. Ksiądz dobry, ksiądz zły i ksiądz, w którym dobro zaczyna zwyciężać zło. W sumie dość uczciwe proporcje jak na film o patologiach kleru. Drugi i trzecie plan czyli instytucję hierarchii kościelnej przedstawiono już w jednoznacznie negatywnym świetle.
Pycha, chciwość, nieczystość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, najmniej może zazdrość i lenistwo. A nade wszystko obłuda, hipokryzja, hipokryzja i obłuda. Siedem grzechów głównych i wiele, wiele więcej, to wszystko w tym filmie jest. I człowiek. Niedoskonały, pełen słabości, nawet jeśli jest księdzem i jego słabości to temat tabu. Ale czy „Kler” to film prawdziwy? Jako charakterystyka patologii, myślę że tak. Jako portret środowiska na pewno nie. W przypadku hierarchii kościelnej proporcje dobra i zła (gdzie tego pierwszego w zasadzie próżno szukać) jest na pewno mocno przesadzona, ale taka jest logika opowieści, która ledwie w ciągu dwóch godzin poruszyć ma nasze umysły.
Film poruszający, ważny, w takim kraju jak Polska wręcz obrazoburczy. Dobrze, że powstał bo nagromadziło się w ostatnich latach sporo spraw zamiecionych pod dywan w kurii biskupiej.
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2019-02-18, 23:30:05
To jeszcze postscriptum do mojej recenzji "Bohemian Rhapsody":
Jeśli dobrze wykonałem moją pracę, widzowie zaakceptują to, że w filmie znalazły się rzeczy, które nie miały miejsca. Nie ma sensu przecież przenosić historii na ekran jeden do jednego – do tego nie potrzeba scenarzysty, wystarczy Wikipedia" – tłumaczył scenarzysta Anthony McCarten w jednym z wywiadów.
Nie ma sensu? To zrób sobie pajacu film o wymyślonym wokaliście wymyślonego zespołu, Wikipedia nie będzie ci do niczego potrzebna.
Pomógł: 31 razy Wiek: 45 Dołączył: 26 Maj 2018 Posty: 6117 Skąd: Georgetown, Ontario
Wysłany: 2019-02-19, 04:48:40
Przypomina mi się "Dywizjon 303", a konkretnie głosy krytyki, bo samoloty Polaków miały naklejkę dwa centymetry nie w tę stronę, ewentualnie król angielski posiadał czapkę, a nie furażerkę. Takie błędy nie mają znaczenia dla większości widzów, jakkolwiek brutalnie to nie brzmi, a ci w mniejszości zawsze z fascynującą konsekwencją, nie wiadomo dlaczego oczekują, że poszerzą swoją i tak imponującą wiedzę, dzięki... filmowi fabularnemu, ewentualnie oczekują dosłownego cofnięcia się w czasie. Film fabularny, opierający się na faktach, stanowi materiał do interpretacji dla twórcy. Zresztą w przypadku Bohemian Rhapsody wydaje mi się, że dość konsekwentnie pieczę nad wydarzeniami trzymał Brian May.
Poza tym Kusztoszu, jak na kogoś, kto "nie cierpi Queen", wypowiadasz się zastanawiająco konsekwentnie i emocjonalnie
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2019-02-19, 08:23, w całości zmieniany 1 raz
Film fabularny oparty na faktach to Czterej pancerni i pies a i tak tłumy zarzucają autorom fałszowanie historii. BH to, jak reklamują, film biograficzny a więc fakty powinny być faktami a nie dowolną interpretacją autorów.
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-02-19, 20:04:46
Bohemian Rhapsody JEST filmem biograficznym. Jednocześnie jest również filmem fabularnym, który wymaga pewnego elastycznego podejścia do prawdy. Tak się to robi, w dobrych biopikach co najmniej, w nudnych bowiem autorzy przeważnie trzymają się kurczowo prawdy. Ja zostałem uraczony poruszającym dramatem, jednocześnie przezabawną komedią i doskonałymi dialogami. Fakty nie były mi tak ważne, bo znałem je już z filmów dokumentalnych o Queen, których na YouTube jest mnóstwo.
Nikczemni producenci reklamują film jako biograficzny, co jak teraz wiemy, stuprocentową prawdą nie jest? Proponuję wnieść pozew.
No to Evenie i Kustoszu Tomcio was odstrzeli - queen to jego miłość
Nie odstrzelę, nie odstrzelę tylko nie queen, a Queen. Z "queenami" się nie zadaję. Co do filmu to oglądałem go już w październiku i co tu ukrywać, trochę byłem zawiedziony. No cóż widocznie scenarzyści uznali, że skoro Queen znają wszyscy to trzeba zrobić film dla wszystkich, a nie tylko dla fanów. Ot taki ugrzeczniony obraz. A sam Rami Malek w charakteryzacji z lat 70-tych bardziej przypominał mi Jaggera niż Freddiego.
_________________ "Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów" - Kartezjusz
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2019-02-19, 21:13:17
Bóbr Mniejszy napisał/a:
Przypomina mi się "Dywizjon 303", a konkretnie głosy krytyki, bo samoloty Polaków miały naklejkę dwa centymetry nie w tę stronę, ewentualnie król angielski posiadał czapkę, a nie furażerkę. Takie błędy nie mają znaczenia dla większości widzów
Erystyka kolego. Twoje przykłady nie są adekwatne do skali przekłamań w filmie o Queen.
PawelK napisał/a:
BH to, jak reklamują, film biograficzny a więc fakty powinny być faktami a nie dowolną interpretacją autorów.
Otóż to. Założę się, że większość widzów (nie fanów Queen) wychodzi z kina z przeświadczeniem, że film opowiada prawdziwą historię. Takie przeświadczenie zostało zaprogramowane przez twórców i dystrybutorów filmu. Zabawne w tym jest to, że fakty są ciekawsze od "faktów" filmowych.
Ale teraz w ogóle taka moda jest, że czyjąś biografię traktuje się jako pretekst do autorskich wizji scenarzysty. Zawsze mnie to wkurza, nie tylko w tym filmie.
Tomasz napisał/a:
A sam Rami Malek w charakteryzacji z lat 70-tych bardziej przypominał mi Jaggera niż Freddiego.
Dokładnie. Zapomniałem o tym napisać. W ogóle te jego zajęcze zęby wyglądają karykaturalnie. Mercury aż tak nie wyglądał.
Ostatnio zmieniony przez 2019-02-19, 21:24, w całości zmieniany 1 raz
Szczerze powiem sam nie wiedziałem, że FM tak wyglądał. Moja kapela to Beatlesi, Queen oczywiście tak jak wszyscy (oprócz tych, którzy nie trawią) ale nie do tego stopnia, żebym wyszukiwał zdjęć czy nagrań z młodości.
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Obejrzałem. Obawiam się, że gdyby historia dotyczyła fikcyjnego śpiewaka i kosmicznej kariery to film by skończył się bardzo szybko. Praktycznie wszystko opiera się o popularność zespołu, ludziom łezka się kręci nie dlatego, że Freddie był taki nieszczęśliwy tylko z sentymentu, przypominają sobie te utwory i lata młodości.
My byliśmy na "We will rock you" w Londynie i gdybym miał wybierać ponownie dwie godziny filmu albo musical to bym wolał musical ale to również dlatego, że tam ludzie żyją tym co się dzieje na scenie i za chwilę żyje widownia. Trochę inne emocje.
A co do zmian live vs. scenariusz - wygląda to tak jak scenarzysta robi zmiany gdy tworzy scenariusz według książki. Czasami z tego wychodzi coś fajnego a czasami byle co. Tutaj nadal podtrzymuję, film biograficzny to film biograficzny i nie powinno się "doklejać" postaci albo zmieniać kolejności zdarzeń.
_________________
to travel hopefully is a better thing than to arrive
Robert Louis Stevenson 'Virginibus Puerisque'
Ostatnio zmieniony przez PawelK 2019-02-20, 14:17, w całości zmieniany 1 raz
Queen to nie moja bajka, ale jeśli prawdą jest to, co zostało napisane w podlinkowanym przez Kustosza artykule z onetu, to powiem tyle: gdyby o którejś z moich ulubionych kapel ktoś zrobił film, w którym byłoby tyle przekłamań, to byłbym srodze wkurzony.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.