Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-07-20, 19:04:41
Yvonne napisał/a:
Przejrzałam repertuar 3 multipleksów i w żadnym nie ma. Na szczęście … mamy jeszcze Miejskie Centrum Kultury, gdzie czasem wyświetlają filmy. I znalazłam! Będzie emitowany w następny weekend. Po obejrzeniu napiszę kilka zdań
To nie jest film dla multipleksów, bo bezkompromisowo ambitny i ogólnie trudny. Masz szczęście. Zdążysz jeszcze obejrzeć przed waszym zlotem?
Yvonne napisał/a:
Film "Gainsbourg" oglądałam już kilka razy… Jakbyś się wybrał, Johnie, to napisz proszę relację.
Ja tylko raz, ale zaraz potem sięgnąłem po jego biografię Sylvii Simmons. W efekcie kilka tygodni nie zajmowałem się niczym innym tylko rodziną Gainsbourg, a szczególnie muzyką Serge’a.
Myślę, że niemal na pewno pojadę. Tylko muszę jeszcze wybrać kilka celów w Anglii, bo być w Calais i nie przekroczyć kanału to się jakoś nie godzi. A jak wystawę obejrzę, to oczywiście zdam relację.
To czyste szaleństwo:). Całe życie nie mogłem doczekać się na film o polskich pilotach walczących w bitwie o Anglię, a teraz do kin wchodzą dwa, w odstępie ledwie dwóch tygodni:)
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-07-24, 18:55:39
Rimetti a noi i nostri debiti
Na Netflixie pojawił się kolejny włoski film z udziałem polskich aktorów (Jerzy Stuhr, Agnieszka Żulewska. O Kasi Smutniak, która bardzo dużo kręci w Italii, była ostatnio mowa tu: http://pansamochodzik.net...p=363592#363592 ).
Tytuł filmu: “Rimetti a noi i nostri debiti”, co mniej więcej tyle znaczy co “I odpuść nam nasze winy”. Chodzi o ściągaczy długów, ich metody, ich etykę zawodową itd. Wedle oczekiwań dzisiejszego widza powinno w filmie być chyba dużo przemocy i mordobicia, ale nie, to raczej dramat psychologiczny. Nie chcę go za bardzo zachwalać, bo aż tak dobry nie jest, jednak nudzić nie nudziłem się ani przez chwilę, a przed wszystkimi aktorami ściągam kapelusz. Stuhr gra trochę zwariowanego profesora z polskim pochodzeniem i ma bardzo dużo tekstu. Wywiązał się ze swojej roli nieźle, ale nie da się nie dostrzec, że swoje najlepsze czasy ma już za sobą.
Yvonne napisał/a:
Przejrzałam repertuar 3 multipleksów i w żadnym nie ma. Na szczęście … mamy jeszcze Miejskie Centrum Kultury, gdzie czasem wyświetlają filmy. I znalazłam! Będzie emitowany w następny weekend. Po obejrzeniu napiszę kilka zdań
To nie jest film dla multipleksów, bo bezkompromisowo ambitny i ogólnie trudny. Masz szczęście. Zdążysz jeszcze obejrzeć przed waszym zlotem?
Bardzo lubię oglądać filmy biograficzne o słynnych ludziach. Niestety, te dobre zdarzają się rzadko. Zauważyłam, że często twórcy takich filmów wpadają w pewną pułapkę. Mianowicie nie potrafią zachować równowagi między życiem osobistym a artystycznym przedstawianej w filmie osoby. Tak było na przykład z filmem o boskim Yves Saint Laurent, którego twórcy moim zdaniem za bardzo skoncentrowali się na jego życiu osobistym wraz ze wszystkimi skandalami i burzliwymi wydarzeniami, kosztem pokazania jego geniuszu artystycznego i wspaniałych wizji, które z pasją wcielał w życie.
Powiem szczerze, że gdzieś w głębi duszy obawiałam się, czy twórcy „Obietnicy poranka” nie wpadną w taką samą pułapkę.
Na szczęście okazało się, że nie. Film, który wczoraj obejrzałam, jest wspaniałą opowieścią o pisarzu, ale też o człowieku i jego relacji z matką.
Nie będę rozpisywać się o szczegółach, aby nie zdradzić fabuły filmu tym, którzy jeszcze go nie widzieli.
Film zachwycił mnie totalnie. Jest wspaniale zrealizowany i rewelacyjnie zagrany. Czułam się, jakbym została wciągnięta do środka i uczestniczyła w biegu wydarzeń. Czułam mróz na ulicach Wilna i śnieg sypiący mi w twarz. Czułam bryzę dobiegającą znad Morza Śródziemnego w Nicei i palące afrykańskie słońce. Takie odczucia mam bardzo rzadko. Ostatni raz chyba na „Pachnidle”, gdzie wraz z bohaterami czułam zapachy paryskiego targowiska. Tutaj czułam, widziałam i słyszałam wszystko wraz z bohaterami.
Relacja głównego bohatera z matką zadziwia, zachwyca, ale też przeraża. Ale jakiekolwiek wywołuje emocje, nie sposób w nią nie wierzyć, tak jest prawdziwa i tak wiarygodnie jest przedstawiona.
Nie ma w tym filmie słabszych momentów. Od pierwszej do ostatniej minuty przeżywałam go całą sobą, a emocje nie gasły nawet na chwilę.
Aktorzy stworzyli wspaniałe kreacje. Charlotte Gainsbourg zasługuje na wielkie brawa na stojąco. Nie inaczej ci, którzy wcielili się w rolę Gary.
Zachwyciły mnie piękne kadry obrazujące różne etapy życia pisarza. Ostatnia scena w szpitalu w Nicei wzruszyła mnie do łez. A ja lubię wzruszać się do łez.
„Obietnica poranka” ma w sobie wszystko, co musi mieć film oceniony przez mnie jako arcydzieło: wiarogodną historię, aktorów czujących swoje postaci, piękne zdjęcia i muzykę, która jest dopełnieniem całości. A przede wszystkim taki film musi wywołać emocje, które są we mnie jeszcze długo po wyjściu z kina.
To właśnie taki film. Wciąż nie mogę się otrząsnąć.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-07-30, 11:31:48
Yvonne napisał/a:
Aktorzy stworzyli wspaniałe kreacje. Charlotte Gainsbourg zasługuje na wielkie brawa na stojąco. Nie inaczej ci, którzy wcielili się w rolę Gary.
Absolutnie. Cesar powinnien być jej murowany, ale skończyło się niestety tylko na nominacji. Co do aktora, który zagrał zarówno Romaine jak i uprzednio Yvesa Saint Laurenta, to należy on do nowej generacji świetnych francuskich aktorów i na mojej osobistej liście obserwacyjnej stoi teraz całkiem u góry. Pierre Niney się nazywa. Trochę taki Jean-Pierre Léaud naszych czasów.
foto: wikimedia.org
Cieszę się, że film też Ci się tak bardzo spodobał jak mnie, Yvonne.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-30, 13:08:00
Kustosz napisał/a:
DOBRZE SIĘ KŁAMIE W MIŁYM TOWARZYSTWIE
(...)
Na koniec OSTRZEŻENIE! Najlepiej oglądaj ten film w samotności, a już na pewno nie ze swoim partnerem. Nie chciałbyś żeby wpadł na pomysł podobnej zabawy. Uwierz mi:)
Za późno, bo już to oglądałam z Emesem.
A film jest rewelacyjny.
_________________ Drużyna 5
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-07-30, 15:00:28
Berta von S. napisał/a:
Za późno, bo już to oglądałam z Emesem.
I pewnie każde z was trzęsło się ze strachu, że to drugie wpadnie na pomysł podobnej zabawy:) W czasie zimnej wojny taka doktryna nazywała się: Mutual Assured Destruction:)))
Ostatnio zmieniony przez 2018-07-30, 15:00, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-30, 15:12:34
Kustosz napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
Za późno, bo już to oglądałam z Emesem.
I pewnie każde z was trzęsło się ze strachu, że to drugie wpadnie na pomysł podobnej zabawy:) W czasie zimnej wojny taka doktryna nazywała się: Mutual Assured Destruction:)))
Zaraz trzęsło. Może być przecież tak, że mamy sumienia czyste jak łza.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-08-06, 07:33:38
Wes Anderson: Wyspa psów
Jest to drugi film animacyjny tego słynnego już reżysera; pierwszym, “Fantastycznym Panem Lisem” nie byłem aż tak zachwycony, ale “Wyspą psów” jestem do głębi i tak są widać i krytycy: otrzymał 8/10 na filmweb.pl i 89% na rottentomatoes.com.
Akcja filmu toczy się na bezludnej japońskiej wyspie niedaleko Nagasaki, która technicznie jest jednym wielkim śmietnikiem. Epidemię "psiej grypy" burmistrz Nagasaki chce wykorzystać politycznie demonizując psy i zwalając na nie winę za wszystkie problemy, z jakimi boryka się miasto. Orbán na Węgrzech i uciekinierzy nasuwają się człowiekowi na myśl. Na razie psy zostają tylko wysiedlone na wyspę, ale burmistrz pracuje już nad “rozwiązaniem ostatecznym”.
Opór formuje się wśród młodzieży. Studentka Tracy przebywająca w ramach wymiany szkolnej w Japoni zaczyna głośno artykułować swoje wątpliwości co do prawdziwego zagrożenia wychodzącego od chorych psów (szczepionka dawno jest już gotowa, ale burmistrz trzyma to w sekrecie), a młody Atari przeprawia się nawet na wyspę, by odnaleźć swojego ukochanego czworonoga.
Na wyspie w tym czasie psy walczą o przeżycie, kłócą się, filozofują, tęsknią za swoimi dawnymi panami i paniami…
Wspaniały film, mądry, oryginalny i po mistrzowsku stworzony. Najbardziej zachwyciła mnie ścieżka dźwiękowa, podkład muzyczny w postaci rytmicznych kompozycji japońskich cicho podmalowujących wspaniałe dialogi. Ludzie i psy mówią w sposób bardzo realistyczny, głosem często cichym i beznamiętnym, zupełne przeciwieństwo hałaśliwych dialogów u Disney’a np.
Czytając o filmie natrafiłem na wzmiankę, że Tracy ma coś wspólnego z Janet Frame. To mnie zaciekawiło, bo “Anioł przy moim stole” (biografia Frame) to jeden z moich ulubionych filmów. No tak, wystarczy spojrzeć na obie postacie, by zrozumieć, o co chodzi.
Dzięki, Wes, nikt inny na świecie nie pomyślałby o Frame tworząc charakter Tracy.
I jeszcze jedna ciekawostka: Wyspa psów to po angielsku Isle of Dogs. Ktoś zwrócił uwagę na to, że prawidłowo wypowiedziany brzmi to tak: I love dogs.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14107 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-08-07, 07:50:55
Barabaszz napisał/a:
Dla mnie tez to była alegoria uchodźców.
Oglądając “Wyspę psów” byłem przekonany, że mam przed sobą filmową wersję jakiejś klasycznej powieści, noweli graficznej może, prawdopodobnie japońskiej, i bardzo byłem zaskoczony czytając, że to dzieło absolutnie oryginalne Wesa Andersona + jego współautorów. Również z tego powodu czułem się zobowiązany dać filmowi niemal pełną liczbę punktów.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-08-27, 20:42:11
W sieci pojawił się teledysk do "polskiego" "Dywizjonu 303". Niestety, raczej zniechęca... Mnie zraził co najmniej dwukrotnie: tekstem z rymami jak w kiepskich piosenkach disco polo oraz dziwnym podobieństwem melodii refrenu do "Bei Mir Bist Du Shein" ( w Polsce chyba "Czy wiesz, mała Miss")
No chyba że kompozytor świadomie nawiązał do tego starego szlagieru?
[/youtube]
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-08-27, 23:16:22
Garamon napisał/a:
Mnie zraził co najmniej dwukrotnie: tekstem z rymami jak w kiepskich piosenkach disco polo oraz dziwnym podobieństwem melodii refrenu do "Bei Mir Bist Du Shein" ( w Polsce chyba "Czy wiesz, mała Miss")
Faktycznie Częstochowa w pełnej krasie, natomiast drugi zarzut chybiony bo to po jest właśnie mocno przearanżowane "Bei mir bist du schoen”, o czym wspomniano w opisie filmu, który linkujesz.
Mnie nie zachwyca ta wersja piosenki i dość patetyczne wykonanie Górniak. Nie jest to jednak teledysk do filmu, tylko piosenka z filmu eksponująca jeden z wątków więc nie czuję się zniechęcony.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-08-28, 07:38:17
Kustosz napisał/a:
Faktycznie Częstochowa w pełnej krasie, natomiast drugi zarzut chybiony bo to po jest właśnie mocno przearanżowane "Bei mir bist du schoen”, o czym wspomniano w opisie filmu, który linkujesz.
Tyle dobrego . Przyznaję, piosenkę słyszałam na stronie, gdzie nie było tej informacji i nie drążyłam, stąd moja wątpliwość "plagiat czy reinterpretacja". Cieszę się, że reinterpretacja, choć słaba.
Kustosz napisał/a:
Mnie nie zachwyca ta wersja piosenki i dość patetyczne wykonanie Górniak. Nie jest to jednak teledysk do filmu, tylko piosenka z filmu eksponująca jeden z wątków więc nie czuję się zniechęcony.
A tego nie rozumiem. Piosenka oficjalnie promuje film, jest częścią kampanii reklamowej, tak samo jak zwiastun, plakat czy zdjęcia. Została zaakceptowana przez twórców i powinna odpowiadać stylem, poziomem i klimatem filmowi. Owszem, dotyczy wątku romantycznego, nie bojowego, ale ten wątek będzie (zapewne ważną) częścią całości, skoro się na nim tu skupiono.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.