Pytanie jest, w jakiej formie lubisz oglądać zagraniczne filmy: z polskim lektorem lub napisami, a może z angielskimi? Bo wtedy mógłbyś skorzystać z zupełnie innych źródeł.
Teraz niczego nie oglądam po polsku. Oglądanie filmów po angielsku, traktuję jako jeden ze sposobów nauki języka, któego chciałbym się wreszcie w miarę porządnie nauczyć. Tyle, że niestety w zdecydowanej większości przypadków muszę mieć póki co angielskie napisy. W związku z tym nie oglądam w ogóle filmów polskich i bardzo niechętnie filmy nie anglojęzyczne, bo uważam to po prostu za marnowanie czasu.
Ostatnio zmieniony przez 2018-02-08, 02:35, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-02-08, 10:06:59
Kustosz napisał/a:
Oglądanie filmów po angielsku, traktuję jako jeden ze sposobów nauki języka, któego chciałbym się wreszcie w miarę porządnie nauczyć. Tyle, że niestety w zdecydowanej większości przypadków muszę mieć póki co angielskie napisy
Ta metoda funkcjonuje doskonale i póki filmy ci się nie znudzą, nauka ci się nie znudzi. Pomyśl również o angielskich książkach w połączeniu z audiobookiem, w ten sposób można przepracować znacznie więcej tekstu.
Kustosz napisał/a:
W związku z tym nie oglądam w ogóle filmów polskich i bardzo niechętnie filmy nie anglojęzyczne, bo uważam to po prostu za marnowanie czasu.
Brzmi totalnie przesadnie ograniczać się wyłącznie do filmów angielskich, ale to Twoja decyzja. Angielskojęzyczne filmy można znaleźć tanio lub darmowo na DVD, Youtube (tam jest dużo starych klasyków dobrej jakość) i darmowych streamingach. Napisy szukać trzeba na odpowiednich stronach.
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-02-08, 13:27:42
John Dee napisał/a:
Pomyśl również o angielskich książkach w połączeniu z audiobookiem, w ten sposób można przepracować znacznie więcej tekstu.
Oczywiście tak właśnie robię. Od dłuższego czasu nie czytam książek po polsku (z małymi wyjątkami).
John Dee napisał/a:
Brzmi totalnie przesadnie ograniczać się wyłącznie do filmów angielskich, ale to Twoja decyzja.
Przesada? Spójrz na to w ten sposób. Czytanie i oglądanie filmów pochłania cholernie dużo czasu i de facto jest to wyłącznie rozrywka. Lepiej więc połączyć rozrywkę z czymś pożytecznym, nawet jeśli rozrywka staje się w ten sposób bardziej ograniczona.
John Dee napisał/a:
Angielskojęzyczne filmy można znaleźć tanio lub darmowo na DVD, Youtube (tam jest dużo starych klasyków dobrej jakość) i darmowych streamingach. Napisy szukać trzeba na odpowiednich stronach.
Póki co bardzo fajnie mi się sprawdza ten serwis filmowy: ./redir/ororo.tv/en Jest tu bardzo przyzwoita oferta filmów i seriali, IMO znacznie szersza niż na Netflixie, choć oczywiście trudno o niszowe rzeczy. Poza tym jest to serwis przygotowany z myślą o osobach uczących się języków. Można oczywiście wybrać napisy w różnych językach, ale najlepsze jest to, że pod napisy podpięty jest słownik. Jeżeli w trakcie oglądania filmu wskażemy kursorem dane słowo lub zaznaczymy całą frazę, robi się pauza w odtwarzaniu i wyświetla tłumaczenie. Serwis jest płatny, ale miesięczny abonament jest znacznie niższy niż koszt jednego filmu DVD. Można sobie darmowo wypróbować, tyle że na ofercie okrojonej do seriali i TV show. Może się komuś przyda ta wiedza.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-02-09, 10:38:29
Kształt wody
2017, reżyseria: Guillermo del Toro
Eliza Esposito, młoda kobieta pracująca jako sprzątaczka w tajnym laboratorium należącym do amerykańskiego wojska, odkrywa, że trzyma się tam człekopodobną istotę schwytaną gdzieś w dżungli amazońskiej. Brzmi znajomo? Oczywiście, w słynnym filmie Jacka Arnolda “Potwór z Czarnej Laguny” mieliśmy już okazją oglądać coś lub kogoś bardzo podobnego.
Widząc, jak Richard Strickland, oficer pilnujący egzotycznego więźnia lubi się nad nim znęcać, Eliza najpierw się z nim zaprzyjaźnia, następnie w nim zakochuje i w końcu postanawia go uwolnić.
Jeśli ktoś teraz myśli, że to dopiero początek dwugodzinnego filmu, będę musiał go rozczarować: to już koniec! Ale może sama ucieczka z doskonale strzeżonego budynku, stanowiąca punkt kulminacyjny filmu, pełna będzie napięcia i oryginalnych rozwiązań? Ponownie, i te nadzieje muszę brutalnie rozwiać: stwór po prostu wyszmuglowany zostaje z budynku w… wózku z praniem. Poważnie.
To więc jest tegoroczny główny kandydat do Oscara, który aż 13 nominacji otrzymał w różnych kategoriach. Moim zdaniem pokazuje to, w jak kiepskim stanie kino już się znajduje. Bardzo mało mi się w tym filmie spodobało. Dialogi trzeba przyznać są świetne, bo mądre i filozoficzne (w czym Eliza Esposito, jako niemowa, nie ma ale swojego udziału). Sadystycznym nieco Richardem Stricklandem - rolą i aktorem - również jestem zachwycony, przyjemnie skomplikowany charakter. Więcej pozytywów wymienić nie potrafiłbym. Aktorka Sally Hawkins przyprawia mnie o mdłości, odkąd widziałem ją w “Happy-Go-Lucky”
radzieccy agenci (film gra chyba w latach 60-tych trzeba wiedzieć) to postacie całkowicie komiksowe; w ogóle ten cały szpiegowski wątek nie działa, scenariusz jest niezwykle słaby. Ale co najmniej Guillermo del Toro sam go sobie napisał, a to w moich oczach zawsze godne jest szczególnej pochwały.
Historia tego dziwnego romansu spodobała się chyba krytykom, ja jednak jej prostotą byłem bardzo rozczarowany. Daleko, bardzo daleko temu filmowi do genialnego "Labiryntu fauna" tegoż samego reżysera. Tylko 4/10
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-02-09, 18:55:08
John Dee napisał/a:
Kształt wody
TRochę mi się ten opis skojarzył z "Córkami dancingu". Taki dość psychodeliczny współczesny film, którego akcja dzieje się w Warszawie doby PRL-u. A głównymi bohaterkami są dwie krwiożercze syrenki.
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2018-02-10, 14:17:45
Berta von S. napisał/a:
A tak w ogóle to w Ameryce ten film ponoć zrobił furorę.
Artykułu z "Wyborczej" nie mogę w całości przeczytać. Ale jest faktem, że o tym filmie nie dowiedziałbym się aż do tej pory, gdyby mi na niego pół roku czy rok temu nie zwrócił uwagi zachwycony nim Amerykanin.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-02-10, 20:05:59
Berta von S. napisał/a:
A tak w ogóle to w Ameryce ten film ponoć zrobił furorę.
Otrzymał jakąś nagrodę w Sundance i znalazł dystrybutora w Ameryce, pytanie jest, ile kopii trafiło do kina? Jedna?
Najważniejsza informacja w dyskusji dotychczas się nie pojawiła: film jest głównie musicalem. Czy dobrym? Na to pytanie musi odpowiedzieć młodsza generacja, z myślą o której został stworzony. Nie jest beznadziejny, tyle jest pewne. Lepszy scenariusz by się przydał - czy też w ogóle jakiś scenariusz…
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-02-12, 20:20:18
Coco
Kynokephalos napisał/a:
"Coco" to dobry film, chociaż warsztatowo konwencjonalny. Bogaty, efektowny, ale chyba bez żadnych nowości, przynajmniej z punktu widzenia odbiorcy. Broni go za to scenariusz, który pozwala w nietraumatyczny lecz djorzały sposób poruszyć z dziećmi tematy śmierci, odchodzenia i pamięci o bliskich. Rodzicom polecam.
Scenariusz Coco jest rzeczywiście dobry, ma np. wyjątkowo mocne zwroty akcji, a te umieszczone są dokładnie, i to co do minuty, we właściwym miejscu - amerykańscy autorzy biorą te reguły scenariopisarstwa bowiem bardzo poważnie, w przeciwieństwie do europejskich.
Film jest kolorowy, szybki, ma kilka wpadających w ucho piosenek, i w sumie nie jest ani lepszy, ani gorszy od innych produkcji studia Pixar - z jednym wyjątkiem. Zawiera wspaniałą scenę chłopca Miguela - głównego bohatera filmu - ze swoją prababcią, a ta jest doprawdy nadzwyczajna i niezwykle wzruszająca, bo pokazuje, że szczera, niezłomna miłość dziecka do swojego rodzica może być rozwiązaniem pozornie nierozwiązalnych problemów. Zrozumieć i docenić umie to tak samo ośmio,- jak ich osiemdziesięciolatek. Coś tak dobrego w kreskówce długo już nie oglądałem.
Pech dla twórców “Twojego Vincenta” oczywiście, jeśli chodzi o szanse na Oscara, że Pixar z “Coco”, nad którym pracował kilkanaście lat, musiał się uporać akurat w tym samym roku, w którym również ukazał się ich film.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.