Nie uważacie, że scena w której Tomasz, przygotowując się do holowania samochodu Petersenów oplątuje nogi Kozłowskiego liną i potem gwałtownie rusza, powodując wrzucenie go w błoto i zerwanie linki holowniczej jest po prostu obrzydliwa?
I ta scena miała wzbudzić _wesołość_ u czytelnika!
Gdyby zrobił taki numer naprawdę najprawdopodobniej połamałby mu nogi...
Pamiętam, że drażniła mnie ta scena chyba nawet od pierwszego czytania "Templariuszy" (miałem może 12 lat, a dzieci w tym wieku są bardziej bezkrytyczne niż dorośli - i już wtedy była dla mnie głupia).
Nienacki wykazał się w niej wyjątkowym brakiem wyobraźni.
Ostatnio zmieniony przez bans 2013-08-06, 08:20, w całości zmieniany 1 raz
Faktycznie jest coś na rzeczy, choć zależy to jeszcze od sposobu oplątania i od szybkości ruszania. W serialu widać, że niekoniecznie musi to być aż tak niezezpieczne.
Faktycznie jest coś na rzeczy, choć zależy to jeszcze od sposobu oplątania i od szybkości ruszania. W serialu widać, że niekoniecznie musi to być aż tak niezezpieczne.
Piszę o książce. Tam wyraźnie podano, że ruszył gwałtownie, zresztą - zerwanie linki o czymś świadczy. Nie sądzę, żeby kości piszczelowe to wytrzymały, a na 100% nie skończyłoby się tylko na wywróceniu ofiary w błoto.
Ja chyba nie mam aż tak realistycznej wyobraźni, ponieważ mnie ta scena zawsze bawiła i nigdy sobie nie próbowałam wyobrazić konsekwencji, o których piszesz ...
Pomógł: 6 razy Wiek: 48 Dołączył: 05 Maj 2013 Posty: 822 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-08-06, 10:11:54
W praktyce to faktycznie mogło skończyć sie tragicznie - ładnych parę lat temu koledze nie chciał odpalić poldek stojący w dość nisko położonym garażu ( wypchnięcie go na ulicę nie wchodziło więc w grę). Podczepiliśmy go w tej sytuacji do drugiego auta, kumpel ruszył i...lina ostro naprężyła się, puścił hak od strony poloneza i końcówka liny z żelaznym zakończeniem niczym pocisk wystrzelony z pistoletu śmignęła mi koło łba i uderzyła w klapę samochodu służącego jako holownik - uderzenie bylo tak silne, że powstała dziura jak po kuli, na wylot! Do dziś zimno mi się robi, jak sobie to przypominm...
Nie uważacie, że scena w której Tomasz, przygotowując się do holowania samochodu Petersenów oplątuje nogi Kozłowskiego liną i potem gwałtownie rusza, powodując wrzucenie go w błoto i zerwanie linki holowniczej jest po prostu obrzydliwa?
A czyż nie jest obrzydliwa próba zamordowania Tomasza w studni? Wiele jest obrzydliwości w książkach o Panu Samochodziku, nie tylko w Templariuszach
A jeśli chodzi o opisaną scenę, to rzeczywiście oplątywanie nóg jest niebezpieczne. Wystarczyło, by naprężająca się gwałtownie lina uderzyła w nogi Kozłowskiego - efekt wywrotki murowany.
Drobne niedopatrzenie Autora, zresztą takich babolków u Nienackiego (ale nie tylko u niego) jest bardzo dużo. Przeszkadzają tylko takim wariatom jak my
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Ostatnio zmieniony przez Even 2013-08-06, 11:01, w całości zmieniany 1 raz
bans [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-06, 11:27:58
Even napisał/a:
A czyż nie jest obrzydliwa próba zamordowania Tomasza w studni?
Tak, ale Nienacki nie opisuje przecież tej próby jako drobnej złośliwości.
Scena z linką bardziej pasuje do zbójcerzy z "Dnia Śmiechały", niż do Pana Samochodzika ;)
Drobną złośliwością było przewrócenie Kozłowskiego w błoto. Nienacki nic nie pisał, że "przy okazji" połamał mu nogi. Tylko niezbyt fortunnie użył terminu "oplątał nogi".
Wyżej opisałem, jak można to było zrobić "bezpiecznie".
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
W takim razie równie dobrze trzeba by się przyczepić do jazdy wehikułem z prędkością rzędu 160 czy nawet 180 kilometrów na godzinę. Taka prędkość nawet dzisiaj na autostradach jest mało bezpieczna a co dopiero na na ówczesnych polskich szosach. Tak na marginesie autorzy często lubują się w tego rodzaju makabrycznych żartach przecież nawet Jerry często traktuje Toma ze strzelby w bajce dla dzieci. ;)
_________________
"Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją – są niebezpieczni" Świat samochodów!
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-08-06, 13:41:53
Even napisał/a:
Drobną złośliwością było przewrócenie Kozłowskiego w błoto. Nienacki nic nie pisał, że "przy okazji" połamał mu nogi. Tylko niezbyt fortunnie użył terminu "oplątał nogi".
Wyżej opisałem, jak można to było zrobić "bezpiecznie".
Tak jest. Tylko tak można to interpretować: pamiętam jak w czasach moich pierwszych lektur PSiT starsi czytali ten opis dosłownie, to byli przekonani, że po takim zabiegu lina ścięłaby po prostu nogi.
To Wy Panowie macie jakieś niesamowite skojarzenia, ja tak jak Yvonne traktowałam to jak fajny żart, bardziej mnie przerażało rzucenie kamieni do studni na Tomasza głowę, niż okręcenie nóg temu wstrętnemu Malinowskiemu.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-08-06, 14:06:16
Iwmali2 napisał/a:
To Wy Panowie macie jakieś niesamowite skojarzenia, ja tak jak Yvonne traktowałam to jak fajny żart, bardziej mnie przerażało rzucenie kamieni do studni na Tomasza głowę, niż okręcenie nóg temu wstrętnemu Malinowskiemu.
My też, tylko Autor mógł ubrać to w inne słowa; opisać to bardziej precyzyjnie.
A poza tym czytając rozdział 3 jeszcze nie wiem kto jest Malinowskim . Że Kozłowski jest antypatycznym, nadętym typem to jasne od początku, ale takich były i są całe fury. Karen na początku też nie wywiera najlepszego wrażenia.
Zamach w studni: takie rzeczy to się śnią w koszmarach. Choć zawsze osłabia jego siłę fakt, że narracja jest w pierwszej osobie . Od razu wiemy, że bohater jakoś sobie dał radę. Poza tym to się dzieje bardzo szybko. A w powieści to są praktycznie dwie strony. Znacznie większe napięcie odczuwałem jak PS się zamknął w lochu. Później czytelnik jest już poniekąd przygotowany na różne niespodzianki .
My też, tylko Autor mógł ubrać to w inne słowa; opisać to bardziej precyzyjnie.
Nigdy w życiu, przenigdy nie potraktowałabym tego tak dosłownie jak Wy Panowie. Chociaż Templariuszy czytałam chyba 1000 razy i tyle razy oglądałam film, dla mnie to był epizod i żart, bez konsekwencji i niech tak pozostanie nadal...bez drugiego dna.
Pomogła: 15 razy Dołączyła: 23 Sty 2013 Posty: 3238 Skąd: Wyspa Skarbów
Wysłany: 2016-12-22, 20:41:29
Yvonne napisał/a:
Hm ...
Zaskoczyłeś mnie Bansie...
Ja chyba nie mam aż tak realistycznej wyobraźni, ponieważ mnie ta scena zawsze bawiła i nigdy sobie nie próbowałam wyobrazić konsekwencji, o których piszesz ...
A poza tym jakoś Kozłowskiego mi nie żal
Ani mnie.
_________________
- A czy nie ma dobrych piratów?
- Nie. Bo to się mija z samym założeniem piractwa.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-12-22, 22:14:22
Piratka napisał/a:
Yvonne napisał/a:
Hm ...
Zaskoczyłeś mnie Bansie...
Ja chyba nie mam aż tak realistycznej wyobraźni, ponieważ mnie ta scena zawsze bawiła i nigdy sobie nie próbowałam wyobrazić konsekwencji, o których piszesz ...
Pomógł: 11 razy Dołączył: 12 Paź 2009 Posty: 259 Skąd: Łódź / Warszawa
Wysłany: 2017-04-19, 19:04:22
W filmie "Wakacje pan Hulot" (1953) jest taka scena, gdzie bohater staje na linie holowniczej leżącej akurat na ziemi, w tym momencie auto holujące gwałtownie rusza, lina napręża się a bohater ląduje w wodzie.
Mnie także drażnił ten żart z PSiT, ale gdy zobaczyłem scenę z filmu Jacques Tati to od razu pomyślałem, że mogło to tak wyglądać i wówczas nie byłoby to aż tak niebezpieczne.
Właśnie chyba przedwczoraj leciał ten film w tv i akurat przypadkowo na chwilę go włączyłem i akurat była ta scena!
I była nawet bardzo dobrze zrobiona.
Muszę tu trochę wystąpić jako adwokat Nienackiego i Tomasza. Otóż, zauważcie, że całe zdarzenie ma miejsce w błocie, które działa jak amortyzator. Naprężona lina podcina nogi i automatycznie w tym samym momencie następuje poślizg i wywrotka. Dodatkowo, z tego co pamiętam, to Kozłowski był w jakichś zamszowych pantofelkach, czy innych garniturowych bucikach. Jakby był w gumofilcach to jeszcze może próbowałby jakoś ustać, narażając się tym samym na działanie liny, a tak to nawet nie zdążył o tym pomyśleć, a już fiknął. Gdyby taki numer zrobić na asfalcie, albo betonie to skutki rzeczywiście mogłyby być opłakane, bo stojąc stabilnie na twardym podłożu można by było faktycznie połamać nogi, uszkodzić ścięgna, nie mówiąc już o uderzeniu potylicą w asfalt. Tomasz robiąc psikusa zdawał sobie z tego sprawę i w innych warunkach nie pozwoliłby sobie na to.
Ostatnio zmieniony przez Tomasz 2017-04-20, 09:26, w całości zmieniany 1 raz
bans [Usunięty]
Wysłany: 2017-04-20, 10:54:32
O, ktoś odgrzebał starocia ;)
Ja jednak będę się upierał że autor po po prostu wykazał się tu brakiem wyobraźni każąc "oplątywać" nogi Kozłowskiego linką holowniczą i ruszać.
Najpierw Karen mocuje linę do Lincolna:
"Z przyjemnością patrzyłem, jak raz po raz wchodziła do wody, poprawiała umocowaną linę, wiązała ja w podwójne węzły, żeby nie pękła."
a potem:
"Nawet nie zauważył, kiedy wokół jego nóg oplątałem linę. Drugi koniec liny uczepiłem do tyłu samochodu. Potem wsiadłem do wehikułu i wolniutko ruszyłem z miejsca. Lina, która dotąd leżała luźno, zaczęła się wyprężać. Wtedy szybko puściłem pedał sprzęgła i dodałem gazu. Wozem szarpnęło, elegant pociągnięty przez linę - przewrócił się w błoto, a lina pękła od gwałtownego szarpnięcia."
W rzeczywistości lina połamałaby mu nogi, a w naszych czasach pewnie by to ktoś nagrał telefonem i wrzucił na youtube ;)
A druga sprawa - jakim cudem Kozłowski nie zauważył że Samochodzik oplątuje mu nogi linką? Kompletny nonsens.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.