PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Czy Nienacki faktycznie był na Syberii?
Autor Wiadomość
chkaplan 
Forumowy Badacz Naukowy
badacz forumowy



Pomógł: 11 razy
Wiek: 61
Dołączył: 30 Lip 2015
Posty: 305
Skąd: Wawa
Wysłany: 2020-05-13, 19:56:00   

W weekend, oglądałem program dokumentalny z badań pewnego rozyjskiego badacza, pt:

"Tygrys syberyjski i tajemnicza święta góra"

... a oto opis dystrybutora tego filmu:
"Rosyjski Daleki Wschód. Stoki gór Sichote-Aliń pokrywa dziewicza ussuryjska tajga. Cudowny świat, dziwnie łączący syberyjskie lasy z podzwrotnikowym klimatem. Od tysięcy lat w ich gęstwinach przyroda odgrywa tajemniczy spektakl. Tygrys syberyjski największy dziki kot na świecie. Długość jego ciała osiąga trzy metry, a waga ponad 300 kg. Zwany też amurskim, jest zwierzęciem niezwykle majestatycznym i tajemniczym, bo w naturze unika kontaktu z człowiekiem. Jego przepiękne futro oraz rzekome właściwości lecznicze przypisywane specyfikom wytwarzanym z kości i sierści, doprowadziły do zagrożenia tego gatunku. Obecnie szacuje się, że w warunkach naturalnych żyje ok. 560 osobników. Twórcy filmu w ciągu dwuletniej realizacji tego dokumentu zastawili ponad czterdzieści wideo-pułapek, dzięki którym udało się uchwycić zachowania i zwyczaje tych przepięknych i trudno dostępnych zwierząt. Celem ekipy było dotarcie do tajemniczej świętej góry, która według wierzeń Udehejczyków – autochtonicznej ludności żyjącej na terenach występowania tygrysa amurskiego – jest miejscem ostatecznego spoczynku tych majestatycznych zwierząt. Biolodzy, badający tygrysy, znają wiele ścieżek, którymi władcy tych miejsc obchodzą swe włości. Aż pewnego dnia znikają na zawsze. Nikt nigdy nie widział zwłok tygrysa, który zmarł śmiercią naturalną. Zwierzęta te wędrują na szczyt tajemniczej świętej góry. Do połowy XIX wieku tygrysy syberyjskie zamieszkiwały ogromne terytoria: od Kraju Nadmorskiego i Chabarowskiego do obwodu czytyjskiego. Rozwój przemysłowy regionu sprawił, że na południu tygrys został wyparty z Niziny Chankajskiej i okolic Władywostoku. Na północy granica jego terytorium przesunęła się do rzeki Bikin, gdzie znajduje się największy na świecie masyw cedrowych lasów mieszanych. Rezultaty badań ogłoszono kilka dni po zakończeniu zdjęć. Zgodnie z nimi mieszka tu 540 tygrysów syberyjskich. To znaczy, że ich populacja wzrasta. A więc największy kot nie zniknie z powierzchni Ziemi. Na dodatek w listopadzie 2015 roku został założony Park Narodowy Bikin, do którego włączono tereny pod świętą górą tygrysów Sangieli."

Oczywiście zaraz sięgnęłem do lektury "Pozwolenia..." - i cóż wyczytałem, w stosownym fragmencie:

"– To Pichca, rzeka tygrysów – krzyknął do mnie Stiepan.
Teraz pojawiły się góry. Były porośnięte gęstym lasem liściastym. Zachodziło słońce – las wydawał się brunatny, a szczyty gór siwe i żółtawe. Domyśliłem się, że mamy przed sobą Chorski Grzbiet, odgradzający nas od szczytów Sichote-Alina. Tu, w trójkącie, jaki tworzyły rzeki Ussuri i Amur (u podstawy tego trójkąta rozciągało się wybrzeże Morza Japońskiego), leżał tak zwany Ussuryjski Kraj, pełen dzikiego zwierza, niedźwiedzi i tygrysów, egzotycznej południowej roślinności. (…..)
Stiepan wołał za mną: – Nie odchodźcie za daleko! Widzicie te skały, tam na prawo za dolinką? Nazywają je „mieszkaniem tygrysów”. To nie żarty. W skalach gnieżdżą się tygrysy. One są teraz rozzuchwalone, bo nie wolno do nich strzelać. (…)
Wiedziałem, że muszę dojść do „mieszkania tygrysów”, że nie wolno mi uronić ani sekundy z przeżytego tutaj czasu, bo później każda minuta będzie cenna, gdy o przygodzie opowiadać będę kolegom w zaciszu kawiarnianej sali. Czy uwierzą mi? Wątły, szczupły, chorowity – nie miałem w sobie nic z poszukiwacza przygód i podróżnika. Był wieczór. Gdy opuściłem się w dolinkę, otoczył mnie półmrok. Rozpoznawałem znany mi z książkowych ilustracji mongolski dąb, cedr i amurską lipę. Grube, potężne pnie, garbate od jakichś potwornych narośli, wyglądały jak czarne poczwary przygarbione do ziemi, okrywające konarami tajemnice ukryte w gęstym poszyciu leśnym. Dolinka była całkiem zarośnięta i musiałem się przez nią przedzierać jak przez dżunglę. Drogę zagradzały zwalone pnie, zbutwiałe, gnijące, schowane pod zeschłymi liśćmi. Szedłem nieledwie po omacku, w dusznym zapachu zgnilizny, lękając się, że zabłądzę. Na szczęście dolinka była niewielka. Kończyła się u podnóża stromych, dziwacznych skał, opadających w dół wielkim osypiskiem, zarzuconym kłodami powalonych drzew. Tu było jaśniej, widniej. Próbowałem się piąć ku górze – cierniste aralie chwytały mnie za nogawki spodni i za poły płaszcza. Zziajany przystanąłem, zdając sobie sprawę, że nim dotrę do skał, zapadnie noc i nogi połamię wśród wykrotów. Stanąłem za jakimś krzakiem i przyłożyłem do oczu lornetkę. Na tle czerwonawego nieba rysowały się wyraźnie ciemne cienie siedmiu ogromnych, niebotycznych głazów granitowych. Stały tutaj jak skamieniałe postacie wielkoludów i gigantycznych przedpotopowych zwierząt. Jedna ze skał podobna była do wielkiej żaby, druga do zgarbionego człowieka, trzecia przypominała wymierzoną w niebo rakietę wielostopniową, czwarta była jakąś wiedźmą ogromną. Szczeliny pośród nich ziały mrokiem, jak wejścia do wielkich pieczar. Wtem mignął mi w szkłach lornetki jaśniejszy, podłużny kształt. Mignął i znikł za wielkim głazem. Po sekundzie drugi cień przemknął przed moim wzrokiem. Czekałem z napięciem, aż do kłucia w oczach wpatrując się w wielki głaz. Czekałem długo, chyba ze trzy minuty. Dwa duże, rudawo-złote tygrysy przedefilowały przede mną uchodząc w szczelinę skalną. Były najwyżej czterysta metrów ode mnie – niskie, podłużne, podobne do gigantycznych jamników na łapach nieproporcjonalnie krótkich w stosunku do długich tułowi. Wśród szarych i ciemnych skał przebiegały bezszelestnie, jak złote promyki słońca odbite przez lusterko. Wiedziałem, że były daleko, że chyba przeszły na drugą stronę gór. Słyszałem, że nie zaczepione przez człowieka, nie napadają. Ale mimo tej wiedzy, aż spociłem się ze strachu. Strach odczuwałem większy niż w samolocie pędzącym na skały. Stałem za krzakiem, bojąc się ruszyć, a nawet drgnąć. Po chwili udało mi się wmówić w siebie, że tygrysów w ogóle nie widziałem, że uległem tylko złudzeniu, bo nic nie potwierdzało ich bytności. Już zdecydowałem się ruszyć w powrotną drogę przez zarośniętą dolinkę, gdy uwagę moją przykuło coś dziwacznego, zupełnie niepojętego. To „coś” znajdowało się najwyżej sto metrów ode mnie. Siedziało na powalonym pniu drzewnym – czarne, kosmate, o ludzkim kształcie i wzroście dwunastoletniego chłopca. „Coś” czochrało się nerwowymi szybkimi ruchami, jak małpa. Oczy załzawiły mi się od wysiłku wypatrywania przez szkła – ale przecież wyraźnie dojrzałem, że „coś” ma psią mordę. Pies? Dlaczego jednak siedzi jak człowiek na pniu drzewa i drapie się jak małpa? A może to niedźwiadek? Gwizdnąłem. I przepadło, po prostu jakby rozwiało się w powietrzu. Uczyniło się już prawie zupełnie mroczno, lękałem się zapuszczać w czarną gęstwinę doliny, wolałem nałożyć drogi, obchodząc skrajem. Szedłem szybko, skacząc z kamienia na kamień, pogwizdując, potykając się w pętach dzikiego wina i roślin podobnych do podzwrotnikowych lian."


I cóż, nie tylko, że miejsce akcji jest dokładnie to samo, to jeszcze opis przyrody jest bardzo realistyczny.
Ponadto, również w filmie Udehejczycy (rdzenni mieszkańcy, to u Nienackiego jako Nanajcy - wierzą także w tajemniczego ducha tych gór.
Jeżeli zakładali byśmy, że Nienacki to sobie tylko wymyślił, to zbieżności było by zbyt dużo - a ponadto, skąd czerpał by wiedzę o tym - chyba że z Arsenjewa ?
_________________
Wśród dolin, wśród lasów i jezior i kniej. Ktoś szukał przygody. Nie znalazł tam jej. I morze przepłynął. Przemierzył wzdłuż świat. Nie znalazł przygody, Zagubił jej ślad.
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-05-13, 23:00:13   

chkaplan napisał/a:
I cóż, nie tylko, że miejsce akcji jest dokładnie to samo, to jeszcze opis przyrody jest bardzo realistyczny.
Ponadto, również w filmie Udehejczycy (rdzenni mieszkańcy, to u Nienackiego jako Nanajcy - wierzą także w tajemniczego ducha tych gór.
Jeżeli zakładali byśmy, że Nienacki to sobie tylko wymyślił, to zbieżności było by zbyt dużo - a ponadto, skąd czerpał by wiedzę o tym - chyba że z Arsenjewa ?


Powiedziałbym że w PnPL jest lepszy opis, bo jest pełen szczegółów, a nie tylko składający się z ogólników jak opis dystrybutora. Nie wątpiłem ani przez chwilę, że ZN był na Dalekim Wschodzie, ale ten akurat opis może być skonstruowany z zapożyczeń, właśnie na przykład z Arseniewa. Dlaczego? Mianowicie z tych samych powodów, z których opis katedry fromborskiej w PSiZF jest zaczerpnięty z przewodnika, choć na pewno był tam i to pewnie nie raz. Po prostu trudno jest skonstruować opis jakiegoś środowiska nie posiadając jakiegoś kwantum wiedzy o nim.
Nanajowie, czy z rosyjska Nanajcy, kiedyś zwani Goldami, to inny naród niż Udehe, Udehejczycy inaczej zwani Tazami. Nie ma żadnych danych, że ZN mylił ze sobą te dwie narodowości. Łatwiej my było spotkać Nanajów, bo są znacznie liczniejsi niż Udehejczycy i mieszkają na większym obszarze.
_________________
Z 24
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2020-05-14, 09:57:18   

Z24 napisał/a:
Nie wątpiłem ani przez chwilę, że ZN był na Dalekim Wschodzie.
Podobnie jak i ja.

Z24 napisał/a:
opis może być skonstruowany… Dlaczego? … Po prostu trudno jest skonstruować opis jakiegoś środowiska nie posiadając jakiegoś kwantum wiedzy o nim.
:564:
 
 
Robinoux 
Twórca
Autor książek dokumentalnych oraz poezji



Pomógł: 8 razy
Wiek: 52
Dołączył: 15 Sty 2010
Posty: 5001
Skąd: inąd
Wysłany: 2020-05-15, 11:14:10   

John Dee napisał/a:
Robinoux napisał/a:
Oprócz przeglądania materiałów o Ałbazinie mógł robić wiele innych rzeczy, a to: imprezować z nowo poznanymi znajomymi, zwiedzać muzea, szukać materiałów na inne tematy etc.
Teoretycznie. Ale nie zapominajmy, że pieniądze na podróż otrzymał z jakichś oficjalnych garnków - po to, by dotrzeć do Ałbazinu, a nie, by urządzić sobie dolce vita w Moskwie. ;-)


Eee tam, Rosjanie, jak to słowianie, to gościnne plemię, wcale nie musiał na to zużyć dużo funduszy. Pamiętam jak kilkanaście (dziesiąt?) lat temu z kolegami odwiedzaliśmy Kijów przez kilka dni, zupełnie za friko (włącznie z noclegiem i wyżywieniem) jedyny koszt to bilety na pociąg. Jak to było? "Łączy nas morze wypitej wódeczki..." :D
_________________


"Agencja Detektywistyczna. Tanio i dyskretnie. Paryż Bulwar Clochardów 10"
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-08-28, 06:46:56   Finansowanie wyprawy do Ałbazina

Robinoux napisał/a:
John Dee napisał/a:
Ale nie zapominajmy, że pieniądze na podróż otrzymał z jakichś oficjalnych garnków - po to, by dotrzeć do Ałbazinu, a nie, by urządzić sobie dolce vita w Moskwie. ;-)

Eee tam, Rosjanie, jak to słowianie, to gościnne plemię, wcale nie musiał na to zużyć dużo funduszy.

Myślę, że tak można podsumować to, co Nienacki zechciał nam przekazać - ustami własnymi lub powieściowego alter ego - na temat budżetu swojej wyprawy:

• Wszędzie po drodze - w Moskwie, Chabarowsku, Skoworodinie i znów w Moskwie - zatrzymywał się w hotelach. Znajomi pisarze i redaktorzy serdecznie witają go na dworcach, spotykają się z nim później i rozmawiają, pomagają, oprowadzają i obwożą; ale do domów, przynajmniej na noc, nie zapraszają. Nie wiem - może tak się złożyło, a może czasy nie sprzyjały. Wyjątkiem był jeden wieczór i noc w samym Ałbazinie, gdzie najpewniej hotelu nie było.

• W felietonie „Mam wszystkim za złe” w „Dzienniku Łódzkim” 189/1960 (https://pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?t=5894&start=1) pisze, że całą podróż opłacił z własnej kieszeni. 10 tysięcy złotych kosztowały go bilety kolejowe (nie wiadomo, czy uwzględnił tu także lotnicze), za kolejne 10 tysięcy kupił dewizy, a 4 tysiące musiał wydać na odzież i inny potrzebny sprzęt. Orientacyjnie - 24 tysiące złotych to według oficjalnych danych mniej więcej ówczesne półtoraroczne średnie zarobki w gospodarce uspołecznionej.

• W „Pozwoleniu na przywóz lwa” bohater w swojej macierzystej redakcji otrzymuje tylko płatny urlop, w zamian za „pięć dużych reportaży o tropieniu śladów Polaka-pułkownika”. Dokładnie tyle reportaży ukazało się w „Odgłosach”, w numerach 40-44/1958. Zawierają tylko znikome napomknienia na temat finansów, lecz ich liczba - 5 - trochę wzmacnia zaufanie do prawdziwości książkowego opowiadania, więc powróćmy do „Pozwolenia”.

• Ministerstwo przydzieliło Tomaszowi limit na zakup dewiz potrzebnych w podróży. Była to duża suma rubli lub dolarów”, za którą musiał zapłacić sam. „Za takie pieniądze można było kupić motocykl albo pół samochodu”.

• Kolejne starania o dotacje w różnych instytucjach nie przyniosły skutku, jedynie Wojewódzka Rada Narodowa dofinansowała inicjatywę Tomasza kwotą 100 dolarów. Gdyby wypłacono mu je w gotówce lub choćby w bonach (i mógłby je sprzedać po komercyjnej cenie), pokryłyby istotną część wydatków. Ale myślę, że tak nie było. Przypuszczam, że były to wirtualne pieniądze, które turysta miał prawo wymienić na równie wirtualne „złote dewizowe” (wówczas: 4 złote za dolara) lub „ruble transferowe” (około 1 rubla za dolara). Z drugiej strony - po otrzymaniu informacji o tej pomocy Tomasz uświadomił sobie, że jego marzenie się ziści; chyba więc jej faktyczna wartość wykraczała poza nominalne kilkaset złotych. Być może przydział dolarów umożliwił Tomaszowi zakup jakichś voucherów, rezerwację biletów czy hoteli na terenie ZSRR?

• Jeśli wziąć te poszlaki za dobrą monetę, koszty wyprawy (24 tysiące złotych) Nienacki pokrył początkowo niemal w całości z własnych środków - odejmując tylko te 100 dolarów, które nie wiem jak przeliczyć. Jednak nie inwestował bez zabezpieczenia. Przed wyjazdem miał już podpisaną umowę z „Naszą Księgarnią” - według zalinkowanego felietonu na 20 tysięcy z ogonkiem - a zaliczka posłużyła mu na pokrycie części wydatków. Skąd wziął resztę - nie wiemy. Tomasz z „Pozwolenia” sprzedał swój skuter i „zrobił mnóstwo długów”.

• Po stronie wpływów - przede wszystkim wspomniane honorarium autorskie, nieco ponad 20 tysięcy złotych. Wartość użytkową mógła nadal mieć przygotowana na wyprawę kosztowna odzież (skoro już o niej wspomniał) i ekwipunek turystyczny. Z pewnością pisarz przywiózł z Moskwy dla siebie i rodziny jakieś atrakcyjne wówczas towary. Może pozostała mu część środków płatniczych, które mógłby wymienić z powrotem na złote - w felietonie użył wyrażenia „wybuliłem na dewizy”, co niekoniecznie znaczy, że wszystkie je wydał w podróży.

• Podsumowując - jeśli te domysły są coś warte to istotnie wydatki dorównały przychodom lub nieco je przekroczyły, a pracę nad książką podróżniczą można by nazwać kosztowną zabawą. Nie było jednak tak - jak autor sugeruje w felietonie - że praca nad powieścią to rok wyjęty z dziennikarskiego życiorysu. Zarówno podczas zbierania materiałów w Polsce, jak później podczas pisania, pozostawało mu trochę czasu na bieżące zajęcia w redakcji „Odgłosów” i na publikowanie w innych periodykach, i z tego pewnie się utrzymywał.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-08-28, 10:38:11   

Kynokephalos napisał/a:
pracę nad książką podróżniczą można by nazwać kosztowną zabawą. Nie było jednak tak - jak autor sugeruje w felietonie - że praca nad powieścią to rok wyjęty z dziennikarskiego życiorysu.


Gdzieś już chyba wspomniałem o humoresce Efraima Kishona, o tekściarzach, gdzie zalecano autorom, żeby nigdy nie przyznawali się do tego, że tekst przeboju nagryzmolili przy kawiarnianym stoliku czekając na podanie małej czarnej. Praca nad przeboje, to co najmniej dwa tygodnie orki, harówy 16 godzin na dobę i nieprzespanych nocy...

Ale w tym przypadku zwracam uwagę, że przeglądając "Odgłosy" rocznik 1959, znalazłem tylko jeden tekst ZN w wielkanocnym numerze, z rzeźbami z kolumn strzelneńskiego kościoła w tle... Zastanawiałem się dlaczego tak dość nagle ZN zniknął z łamów, na których w 1958 r. gościł przecież bardzo często. Sądziłem pierwotnie, że na ten okres wypadło jego leżenie w szpitalu z powodu zapalenia opłucnej, ale chyba to nie było wtedy. Przypuszczałem również, że może podpadł naczelnemu lub coś w tym stylu i dostał jakiegoś bana.
Tu mała uwaga: nie wiem jak było w w tamtych czasach w ogóle, ani tym bardziej w "Odgłosach" w szczególności, ale dziennikarze, choć mieli stałe pensje, to tak naprawdę zarabiali na wierszówkach. Być może właśnie ten aspekt ZN miał na myśli.
Ale być może rzeczywiście absencja Mistrza na łamach była spowodowana nawałem pracy literackiej... Ciekawe, bardzo ciekawe...
_________________
Z 24
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań

Wysłany: 2021-08-28, 12:58:11   

Kynokephalos napisał/a:
W „Pozwoleniu na przywóz lwa” bohater w swojej macierzystej redakcji otrzymuje tylko płatny urlop,


Czyli za czas nieobecności otrzymywał pensję, to także jakiś przychód ekstra, bo w Polsce przecież w tym czasie nic nie wydawał.

Kynokephalos napisał/a:
Znajomi pisarze i redaktorzy serdecznie witają go na dworcach, spotykają się z nim później i rozmawiają, pomagają, oprowadzają i obwożą; ale do domów, przynajmniej na noc, nie zapraszają. Nie wiem - może tak się złożyło, a może czasy nie sprzyjały.


Oj, obawiam się, że pokątne noclegi cudzoziemców były wtedy zakazane lub co najmniej "niemile widziane" przez odpowiednie służby (był na pewno nakaz meldunku). A owa opieka znajomych miała z pewnością także drugie dno. Władze musiały wiedzieć co taki nietypowy turysta mniej więcej robi przez cały dzień i to jeszcze w dość nietypowych miejscach.
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

  
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-08-29, 06:15:44   

Z24 napisał/a:
przeglądając "Odgłosy" rocznik 1959, znalazłem tylko jeden tekst ZN (...) Zastanawiałem się dlaczego tak dość nagle ZN zniknął z łamów, na których w 1958 r. gościł przecież bardzo często.

Rzeczywiście, coś w tym jest. Regularnie zaczął się znów pojawiać w początkach 1960 roku.

Z24 napisał/a:
Sądziłem pierwotnie, że na ten okres wypadło jego leżenie w szpitalu z powodu zapalenia opłucnej, ale chyba to nie było wtedy.

Myślałem, że zachorował w kilka miesięcy po powrocie ze Związku Radzieckiego, czyli właśnie w pierwszej połowie 1959 roku.

Z24 napisał/a:
nie wiem jak było w w tamtych czasach w ogóle, ani tym bardziej w "Odgłosach" w szczególności, ale dziennikarze, choć mieli stałe pensje, to tak naprawdę zarabiali na wierszówkach. Być może właśnie ten aspekt ZN miał na myśli.

Ja też tak go zrozumiałem.

Andrzeja Makowiecki wspominał, że w początkach życia „Odgłosów” Nienacki był jednym z pięciu etatowych redaktorów (pozostali to: Tadeusz Papier, Jarosław Marek Rymkiewicz, Bernard Sztajnert i szef redakcji Wiesław Jażdżyński). Inni dziennikarze, których nazwiska pojawiają się łamach tygodnika, nie mieli tam stałego angażu.

Tych pięciu za redakcyjną robotę pewnie miało stałe pensje w dolnej strefie średniej krajowej. Natomiast co do wierszówki - Nienacki ujawnił w felietonie, że honorarium za jego książkę to trochę więcej niż średnia roczna płaca, ale „znacznie więcej zarobiłby”, gdyby przez ten rok „uprawiał dziennikarstwo, felietonistykę, krytykę literacką”. Czyli tak jak napisałeś - o wierszówkę warto było zabiegać.

Szara Sowa napisał/a:
Oj, obawiam się, że pokątne noclegi cudzoziemców były wtedy zakazane lub co najmniej "niemile widziane" przez odpowiednie służby (był na pewno nakaz meldunku). A owa opieka znajomych miała z pewnością także drugie dno. Władze musiały wiedzieć co taki nietypowy turysta mniej więcej robi przez cały dzień i to jeszcze w dość nietypowych miejscach.

Głównie chodziło mi o sprawę kosztów podróży.

A z tego punktu widzenia o którym mówisz - szczegóły pozostają niedopowiedziane. Opierając się na książce i reportażach: W Ałbazinie gość z Polski został podjęty pielmieniami przez przewodniczącą sielsowietu, byli z nim wtedy pogranicznicy z Dżalindy i chyba nawet jakiś opiekun ze Skoworodina; w Moskwie ponoć chodził wieczorami po melinach cyganerii na Arbacie i Kuznieckim Moście. Ale oprócz tego nie ma żadnej wzmianki o tym, żeby któryś z tych gościnnych redaktorów zaprosił go do siebie na kolację. Żeby choć odwiedził czyjeś mieszkanie. Żeby poznał rodzinę. Spotkania - tak, ale w bibliotece, w redakcji. I tu nie wiem - może po prostu tak się złożyło, że Nienacki o tym nie napisał. A może właśnie czasy nie sprzyjały i nikt nie chciał narażać się na podejrzenia o poszeptywanie z zagranicznym intelektualistą.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2021-08-30, 20:32:44   

Z24 napisał/a:
Gdzieś już chyba wspomniałem o humoresce Efraima Kishona, o tekściarzach, gdzie zalecano autorom, żeby nigdy nie przyznawali się do tego, że tekst przeboju nagryzmolili przy kawiarnianym stoliku czekając na podanie małej czarnej.
Jestem wielkim jego fanem, więc odpowiednio posiadam sporo jego książek.



Sprawdziłem - humoreska, o której wspominasz, Zecie, nosi tytuł “Rzut oka za kulisy branży piosenkarskiej”. Można ją przeczytać np. tu: https://forum.gazeta.pl/forum/w,13,764248,764248,E_Kishon_zabawny_prezent_dla_Przyjaciol.html
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2021-08-30, 21:09:09   

Kynokephalos napisał/a:
pisze, że całą podróż opłacił z własnej kieszeni. … Orientacyjnie - 24 tysiące złotych to według oficjalnych danych mniej więcej ówczesne półtoraroczne średnie zarobki w gospodarce uspołecznionej… pracę nad książką podróżniczą można by nazwać kosztowną zabawą.
Albo też inwestycją. Zresztą - czy 24 patoli to cena aż tak wysoka, by wyleczyć się z idée fixe, jaką Ałbazin stał się dla pisarza i jego alter ego, bohatera książki? :D

W świetle Twojej analizy, Kyno, wygląda jednak rzeczywiście na to, że Nienacki pojechał tam na własne koszta. Jestem tym faktem zaskoczony. Daję “pomógł”. :564:

Z24 napisał/a:
Przypuszczałem również, że może podpadł naczelnemu lub coś w tym stylu i dostał jakiegoś bana.
W jednej ze swoich wczesnych powieści, być może w “Z głębokości”, jest coś wspomniane o napiętych stosunkach w redakcji.
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2021-08-31, 06:27:23   

John Dee napisał/a:
Albo też inwestycją.

Masz rację. Z punktu widzenia autora szukającego swoich czytelników, tak było.
A nawet finansowo okazało się, że - licząc późniejsze wznowienia - inwestycja w „Pozwolenie” wyszła na plus.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2021-09-01, 21:03:32   

John Dee napisał/a:
Sprawdziłem - humoreska, o której wspominasz, Zecie, nosi tytuł “Rzut oka za kulisy branży piosenkarskiej”. Można ją przeczytać np. tu: ./redir/forum.gazeta.pl/forum/w,13,764248,764248,E_Kishon_zabawny_prezent_dla_Przyjaciol.html


:564:

No właśnie. Dzięki! Utkwiła mi tak w pamięci, bo wtedy, jak to się mówiło, "robiłem w branży". i właśnie dlatego nam się tak ta humoreska podobała :) .
_________________
Z 24
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,39 sekundy. Zapytań do SQL: 10