Jeziorak urzekł mnie do tego stopnia że obejrzę go jeszcze raz. Te plenery są tam naprawdę takie mroczne? Chętnie bym odbył wycieczkę po okolicach gdzie kręcono ten świetny film.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2019-01-16, 18:32:27
Kustosz napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
Tak Zalew i rozlewiska Narwi w okolicach Serocka.
Bo tam jest po prostu ładniej niż nad jakimś tam Jeziorakiem;)
Widać nawet ta podwarszawska balia lepiej się prezentuje niż to bulgocące metanem oberlandzkie akweniszcze. I jeszcze te nędzne 12 m głębokości....
Pierwsze doświadczenia żeglarskie zdobywałem na jeziorze Solińskim, nad którym, jak się wyraził pewien znajomek z Polańczyka, można popaść w skrajny poetyzm. Największy błąd Nienackiego, to że wybrał sobie domicylium tam, gdzie wybrał... Nad Soliną z pewnością by się mu lepiej pisało.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2019-01-16, 18:42, w całości zmieniany 2 razy
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-01-17, 00:45:34
Dzisiaj (a właściwie wczoraj) obejrzałem sobie “Bohemian Rhapsody” i jestem nie tylko zachwycony, ale i, przyznaję, wzruszony. Aktor, który zagrał Freddiego, Rami Malek, zrobił niesamowity job, to pozostanie chyba na zawsze rola jego życia, kłaniam mu się do pasa. Drugi aktor zasługujący na najwyższe uznanie to Gwilym Lee grający Briana Maya - pardon, DOKTORA Briana Maya, on ma przecież doktora w astronomii. Absolutnie przekonująco to zrobił, bezbłędnie.
Film jest zupełnie nie tym, czego się spodziewałem; oczekiwałem bowiem czegoś podobnego do tego infantylnego śmiecia “Narodziny gwiazdy”, z którego przed końcem znudzony wyszedłem. “Bohemian Rhapsody” jest filmem hołdującym najlepszym tradycjom kina europejskiego, jest żywy, śmiały, pełen dynamiki i uczuć, a o humorze również nie należy zapomnieć.
Ray Foster (o tytułowym utworze): It goes on forever, six bloody minutes!
Freddie Mercury: I pity your wife if you think six minutes is forever.
Freddie: What do we think of David?
Brian: … Nice chap…
Freddie: I think he's gay.
Że Anthony McCarten potrafił napisać tak dobry scenariusz nikogo nie powinno zdziwić, jest on przecież również autorem “Teorii wszystkiego” i “Czasu mroku”, ale że reżyser X-menów z takim wyczuciem umiał przenieść go na ekran nieźle mnie zaskoczyło. Naprawdę nie oczekiwałem filmu aż tak poruszającego i prawdziwego, a jednocześnie tak umiejętnie zrobionego. Bardo przyjemna niespodzianka. Myślę, że Freddie byłby bardzo zadowolony z tego, jak został w tym filmie sportretowany, stał mi się przez to jeszcze bardziej sympatyczny niż uprzednio.
oczekiwałem bowiem czegoś podobnego do tego infantylnego śmiecia “Narodziny gwiazdy”, z którego przed końcem znudzony wyszedłem
Chciałabym odnieść się do tego, co napisałeś, Johnie.
Ja co prawda śmieciem bym tego filmu nie nazwała, natomiast zdecydowanie muszę stwierdzić, że mnie bardzo rozczarował.
Na początku plusy: cudowna muzyka, jakiej dawno w żadnym filmie nie słyszałam. Płytę ze ścieżką dźwiękową kupiłam jakoś na początku grudnia i słucham jej praktycznie codziennie. Oczywiście peany moje dotyczące muzyki nie obejmują tych kilku szmatławych utworów śpiewanych przez Gagę mniej więcej na początku drugiej połowy filmu, czyli tych, które prezentowała na scenie wtedy, kiedy grana przez nią bohaterka stała się totalnie kiczowatą gwiazdką. Te omijam słuchając płyty. Reszta utworów jest wspaniała i mogę słuchać ich na okrągło.
Kolejny plus to aktorzy kreujący dwie główne role. Nie mogę się do niczego przyczepić, bo są po prostu dobrzy i przekonujący. Lady Gaga jako naturalnie piękna kobieta zachwyciła mnie bardzo, a Bradley Cooper ... Hm ... No cóż, mogłabym na niego patrzeć i słuchać go jeszcze długo ...
Z plusów to wszystko.
Reszta niestety mocno mnie rozczarowała.
Po pierwsze: dialogi są bardzo wulgarne, co od razu wyklucza film z mojego rankingu tych „artystycznych i estetycznych”, jakie bardzo lubię oglądać i jak je na własny użytek określam.
Po drugie: fabuła bardzo przewidywalna i schematyczna, co odarło ten film z pewnej tajemnicy i pozbawiło widza przyjemności odkrywania kolejnych scen. Sama historia jest dość płytka i naciągana. Mogłabym tutaj podać sceny, które najbardziej mnie zdenerwowały, jako najbardziej przewidywalne i robiące z widza durnia, ale nie chcę zdradzać szczegółów, bo może nie wszyscy jeszcze film widzieli.
No dobra, na koniec przyznam się, że ostatnia scena wzruszyła mnie do łez, co jednak trochę ten film w moich oczach uratowało. Skoro potrafił wycisnąć ze mnie łzy, to taki najgorszy nie był
Ale Ty już tego, Johnie, nie widziałeś, skoro wyszedłeś z kina
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-01-17, 13:45:01
Zgoda, Yvonne, wycofuję “śmiecia”, bo przyznaję, że muzyka była na poziomie i że Lady Gaga dowiodła, jak wspaniały ma głos. Ale ta niewyszukana, banalna fabuła! “Bohemian Rhapsody” w porównaniu chyba w pierwszy piętnastu tylko minutach więcej ma do zaoferowania pod względem dramatyzmu i wiarygodności uczuć, niż “Narodziny gwiazdy”.
Zgoda
Chociaż absolutnie nie dziwi mnie Twoja tak niska ocena tego filmu.
Ja w kolei po "Szaradzie", o której ostatnio rozmawialiśmy, postanowiłam odświeżyć sobie filmy z Audrey Hepburn.
Obejrzałam już: "Rzymskie wakacje", "Śniadanie u Tiffany'ego" i wczoraj "Wojnę i pokój".
Zostały mi jeszcze trzy kolejne.
Z tych, które do tej pory obejrzałam, zdecydowanie najmniej lubię "Śniadanie u Tiffany'ego".
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-01-17, 21:22:08
Dwóch jej filmów jeszcze nigdy nie oglądałem, “My Fair Lady” i “Jak ukraść milion dolarów”, a są dość dobrze oceniane. A póki co “Rzymskie wakacje" pozostanie moim faworytem. To chyba moja ulubiona romantyczna komedia, obok “Notting Hill”.
A to też leciało całkiem niedawno. Film bardzo stylowy i na swój sposób zabawany, choć scenariusz dość w szczegółach niestety głupawy. Ale wyluzowany widz na pewno będzie się bawił. Fajne widoki starego Paryża. No i tym razem partner aktorki (Peter O’Toole - Lawrence z Arabii) bez zarzutu.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2019-01-18, 16:01:24
Szara Sowa napisał/a:
Fajne widoki starego Paryża
Tym mnie przekonałeś!
Ja zaś wczoraj jeszcze rzuciłem okiem na początek “My Fair Lady” - zgroza! To oczywiście musical, co jest okej, bo lubię musicale, ten ale jest taaak bardzo wczorajszy… No i Audrey w roli Elizy Doolittle, mówiącej z akcentem cockney - zdecydowanie nie moja bajka.
Skoro „Jeziorak” to nie Jeziorak a bliskie memu sercu Jezioro Zegrzyńskie, film trza było zobaczyć. Ha! Rzeczywiście, wszystkie plenery baaardzo dobrze znane. Jest taka scena w przystani wodnej, gdzie policjant przegląda zeszyt z numerami telefonów. Zaśmiewaliśmy się z Milady, bo w środku same mazurskie adresy: Wieliszew, Nieporęt, Zegrze:) Swoją drogą, miejsce akcji, bardzo mało konsekwentnie zarysowane. Jeśli rzecz dzieje się w fikcyjnym Iławcu, to dlaczego nad niefikcyjnym Jeziorakiem? Architektura też raczej mazowiecka niż mazurska. Wygląda to tak, jakby na etapie przygotowań obcięto budżet filmu i trzeba było improwizować.
A sam film? Mroczny, zagmatwany ponad miarę z kilkoma słabościami fabularnymi. IMO, nic nadzwyczajnego, ale czasu nie straciłem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.