Pomogła: 49 razy Dołączyła: 03 Lut 2011 Posty: 4066 Skąd: Bezludna wyspa
Wysłany: 2018-10-02, 08:48:24
Wowax napisał/a:
Milady napisał/a:
Brakuje już tylko 5.
Mila, nie chce mi się!
A komu się teraz chce? ;) Zamiast się lenić pomyśl sobie, że jak już napiszesz to wreszcie ta Milady da Ci spokój (innych to też się tyczy).
Wowax napisał/a:
Aldona napisał/a:
Pisz Leniu Bo nigdy Milesia nie zamieści relacji i się nie dowiesz jak Cię obsmarowałam
Domyślam się, że dobrego słowa o sobie to w Twojej relacji nie znajdę
Ja już relację Aldony miałam przyjemność przeczytać i chyba nawet Cię tam Wowax za bardzo nie obsmarowała, więc może warto się skusić, napisać swoją i zobaczyć co tam Aldona ciekawego naskrobała.
_________________
Zmierzch to okres pomiędzy dniem a nocą, w tym czasie ostatnie promienie światła mogą natrafić na coś nieludzkiego...
Ostatnio zmieniony przez Milady 2018-10-02, 08:48, w całości zmieniany 1 raz
Do zamieszczenia pierwszego dnia brakuje mi już tylko jednej relacji, nie będę wytykać palcem.
Bardzo miło, że nie wytykasz palcem, mogę się zatem przyznać dobrowolnie, że to ja tak paskudnie zawaliłam
Ostatnie tygodnie to jakieś szaleństwo... Choróbska, praca, dzieciory... Jak w jakimś obozie pracy mam. Strasznie się cieszę, że dziś piątek. Przez ostatni tydzień musiałam nadrobić w pracy trzy tygodnie Może to szleństwo się wkrótce skończy, a może nie, bo młoda ma znowu katar... Kto wie jak to się rozwinie
Pomogła: 49 razy Dołączyła: 03 Lut 2011 Posty: 4066 Skąd: Bezludna wyspa
Wysłany: 2018-10-19, 17:59:44
Środa 15 sierpnia 2018 - Kustosz
Cmentarz w Koniecwałdzie i zabytkowa strzelnica
Waćpanna Mielejdi, walory jakoweś w mej relacyji znalazłszy, nakazała mi dalszy jej ciong wykoncypować i rzekła: „Wy Kustoszu, choć człek prosty to liczyć na was można, a i szczerość na waszym obliczu się maluje, tedy spokojna jestem, że zadanie wykonacie śpiewająco”. Wtenczas ja na melodyje przyśpiewki ludowej relacyje wykoncypował i od miejsca gdziem uprzednio skończył śpiewom:
Ludzie to som dziwne
Dziwne som te ludzie
Zamiast czystej wody
Chlajom czystom… oranżade
Pomogła: 49 razy Dołączyła: 03 Lut 2011 Posty: 4066 Skąd: Bezludna wyspa
Wysłany: 2018-10-19, 18:30:22
Środa 15 sierpnia 2018 - Milady
Parów Węgry (Dębowa Góra) i cmentarze menonickie w Barcicach
Po zwiedzeniu dotychczasowych atrakcji, zarówno tych, które miały być a ich nie było oraz tych, których nie było a jednak się pojawiły wyruszyliśmy w kierunku miejscowości Węgry celem poszukiwań Dębowej Góry.
Poszukiwania rozpoczęliśmy przy tablicy informacyjnej znajdującej się mniej więcej pośrodku wsi. Po dogłębnej analizie mapy znajdującej się na tablicy przeparkowaliśmy samochody w okolice zejścia do Parowu Węgry.
Będąc już na miejscu wkroczyliśmy ścieżką do parowu, który charakteryzował się tym, iż po prawej znajduje się parów i po lewej znajduje się parów - jak błyskotliwie zauważył kolega Nietajenko. Część grupy silniej spragniona widoku Dębowej Góry zostawiła pozostałych w tyle gnając do przodu. Moment ten wykorzystała Pani Wilkowa, która hojnie rozpoczęła częstowanie wolniejszej części grupy czekoladowymi cukierkami.
Poza parowem po prawej i po lewej stronie uwagę kolegi Nietajenki przykuł charakterystyczny pień drzewa. Jak się później okazało kolega Nietajenko ma olbrzymią słabość do włażenia w tego typu twory przyrody czego dowiódł włażąc na pień i razem z Milady tworząc w ten sposób hobbicką królewską parę.
W międzyczasie powróciła do nas część grupy, która wcześniej wybiła do przodu. Okazało się, że na żadną górkę nie natrafili a już tym bardziej na dębową. Tak więc nie dość, że się nachodzili to jeszcze stracili przychód w postaci czekoladowych cukierków. Jak widać pośpiech nie popłaca.
Dość mocno niepocieszeni faktem, iż jeszcze nie natrafiliśmy na Dębową Górę postanowiliśmy nie porzucać poszukiwań. To znaczy postanowili Ci, którzy posiadali w sobie wolę walki i wrodzoną ciekawość czyt. Berta, Teresa, Milady, Ornitolog, Kustosz z dziećmi, Wowax i Nietajenko z pociechą. Pozostali spoczęli w parowie pożerając w tym czasie resztę Wilkowych słodkości.
Poszukiwania
Oczom poszukiwaczy spragnionych widoku Dębowej Góry co rusz ukazywały się przeróżne wzgórki i pagórki symulujące poszukiwane miejsce. Ostatecznie dokonując skomplikowanych obliczeń matematycznych poczynionych na mapie za pomocą patyków, liści, kamienia i położenia słońca ustalono dokładne położenie Dębowej Góry i stwierdzono, że znajduje się ona za siódmym lasem siódmej wioski po drugiej stronie tęczy. Usatysfakcjonowani tym połowicznym odnalezieniem Dębowej Góry powrócili rżyskiem do parowu i dalej do wsi Węgry dołączyliśmy do przejedzonej cukierkami reszty ekipy.
Szczęście
Kolejnym punktem tego dziwnego dnia było zwiedzanie cmentarzy menonickich w Barcicach.
Było to pierwsze miejsce tego dnia, które było tam gdzie się znajdowało.:) Z tym, że po dotarciu na nie okazało się, że zgubiliśmy jeden z samochodów pełen zlotowiczów. Tak więc w składzie krojonym z Wilków i Tomków (mam podejrzenia, że chodziło o możliwość zjedzenia ukradkiem pozostałych cukierków) ruszyliśmy na zwiedzanie. Cmentarze położone są całkiem malowniczo – pośród lasu na pewnym pustkowiu. Nasuwa się pytanie skąd tu aż dwa cmentarze menonickie w tak niewielkiej odległości. Kiedyś były tu dwie wsie - Tragheimerweide oraz Zwanzigerweide.
Ciekawostkami były drewniane stele, cmentarne puzzle oraz Nietajenko frasobliwy (dziad drzewny), który po raz drugi tego dnia nie mógł powstrzymać się przed wejściem w pień.
Dziad drzewny
Chłostanie się pokrzywami
Cmentarne puzzle
Cmentarne puzzle
Drewniane stele
Po zwiedzeniu cmentarzy, wychłostaniu się pokrzywami oraz zapoznaniu z historią menonitów postanowiliśmy ruszyć w kierunku Sztumu gdzie czekał już na nas obiad, Emes i iryccy.
_________________
Zmierzch to okres pomiędzy dniem a nocą, w tym czasie ostatnie promienie światła mogą natrafić na coś nieludzkiego...
Ostatnio zmieniony przez Milady 2018-11-03, 12:10, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 49 razy Dołączyła: 03 Lut 2011 Posty: 4066 Skąd: Bezludna wyspa
Wysłany: 2018-10-19, 18:56:19
Środa 15 sierpnia 2018 - irycki
zamek w Sztumie i wieczór
Kolejnem punktem programu, a pierwszem dla nas, bośmy wcześniej z małżonką mą ślubną odmienne okolyczności przyrody zażywali i do zacnej ferajny dopiero co doszlusowali, była wizytancja krzyżackiej chawiry, a detalycznie zamku obronnego, co to w mieście Sztumie się znajdował.
Każden człek kurtularny w szkole wiedzę o Krzyżakach zaposiadł, co to królowi naszemu Jagiełło Władysławowi pod Grunwaldem niezłe drakie uskuteczniać próbowali. Ale na nic się zdał majchrowy ich trud, bo na perłowo ich polskie i litwackie rycerstwo przerobiło. Skutek opłakany im ta cała draka przyniesła, bo samego Wielkiego Mnistrza w sztywnem stanie z pobojowiska wytaszczyli i rycerzów tamtejszokrajowych na kopy. Od tego czasu mojrę przed nami czuli, słusznie i naukowo, bo nie będzie szkopski szmondak polskim rycerzom fikał.
Wcześniej jednak rozbisurmanili się strasznie, awantaże ustawiczne robili i tubylczą ludność okropnie gnębili, a i do nas ciągle szurali. Ale też cykorię mieli wielką, że im ten gnębiony naród dintojrę jakąś uskuteczni. Skutkiem tego zamki se pobudowali, i w tych zamkach siedzieli. A budowali Krzyżaki klawo, nie tak jak tera, kiedy dany jeden obiekt murowany za zabytek może robić, zanim majstry z budowy zejdą. A skoro fest budowali, to do dnia dzisiejszego wiele z tych zamków się ostało, w różnem stanie nadkąszenia zębem czasu. Dla naprzykładu ten sztumski całkiem był galanty.
Całą ferajną wtrynili my się więc do do Krzyżaków na podwórko, czeli jak to fachowo zowią, dziedziniec. Tam musowo fotkie zbiorówkie przyszło uskuteczniać, a jak szybko się pokazało, nie jedną, bo każden jeden chciał robić własną, znakiem tego, że co własne to lepsiejsze. Więc stali my z miłemi uśmiechamy na cyferblatach, a fotografy pstrykały, aż się kurzyło.
Sam zamek, jak to zamek - mury miał dookoła, coby odmienny element nieproszony na impreze nie wdepnął, i takoż bramę fest na zatrzaski zamykaną. Przy murach domek piętrowy był, w którem muzeum urządzono. No a skoro muzeum, to musowo należało zwiedzanie zaliczyć, com z małżonką moją ślubną uskutecznił.
Zapłacili my brzęczącym piniądzem i do środka się wtrynili. I tu rozczarowanie nas spotkało fest, bo w środku nie było po Krzyżakach żadnych pamiątek. Pewnikiem, jak się wyprowadzali, całe barachło ze sobą wzięli. Zamiast tego gabloty stały, a w nich plansze, co je archeologi przygotowali.
Archeologi to dziwne ludzie. Znajdzie taki pół kości, popatrzy przez szkiełko, i zara taką mowę trzymie: “mamy tu, psze publiki, przedstawicielkę pci żeńskiej pochodzenia robotniczo-chłopskiego, zasadniczo zaś młynarza córkę”. I zara o tej córce nawijkę sunie, detalycznie co jadła, jak się ubierała i ile miała dzieciów. I to z ty kości wszystko. I potem ktoś to spisze i do gabloty wtryni, co by ludność wiedzę zaposiadła. Takie też gabloty w tem sztumskiem muzeumie się znajdowały, tylko o córce młynarza tam nie było, bo ja to tylko dla naprzykładu podałem. Było za to o ludach dawno wymarłych, o których archeologi wszystko tera wiedzą, bo kawałek ichniego zęba któryś znalazł. O tych ludach na planszach poczytać mogliśmy i zdjęcia galantych kościotrupów pooglądać.
Od nadmiaru lektury makówka rozboleć może, podyrdaliśmy więc na pięterko. A tam manekiny stały, w krzyżackie gajerki przyodziane, a każden jeden podpisany, kto zacz. Bo musowo wiedzieć, że odmiennie u nich było niż u nas, gdzie każden sobie ancug po uważaniu dobiera. U Krzyżaków każda fucha leguralne odzienie posiadała i tem sposobem poznać mogłeś, z kim masz okolyczność. A z tych fuch jedna była, co się “Kompan Wielkiego Mnistrza” zwała. I tu się pokazuje roztropność Krzyżaków, bo nikt mnie nie zaprzeczy, że bardzo to wygodnie, gdy po kapocie od razu widzisz, kto jest Wielkiego Mnistrza kumploszczakiem i lepiej mu nie fikać. U nas tak nie ma i tem sposobem wtopę łatwiej uskutecznić. Widzisz czasem gościa, myślisz: “fagas jaki”, a się okazuje potem, że ten mniemany fagas z samem prezydentem się tyka i wódzię pije i szanowanko mu się znakiem tego większe należy.
O krzyżackich garniakach nawijam, a tu w somsiedniej sali przedstawicielki pci piękniejszej, a detalycznie mazowieckie damy, pod postaciom manekinów się znajdowały, każda jedna w aligancką suknie odziana. Wszytkie nasze panie na widok tych sukien musowo ochy i achy musiały uskutecznić, jako że żadna kobita obok ładnego fatałaszka obojętnie nie przejdzie.
Więcej w tem muzeumie co oglądać nie było, wrócli my więc na podwórko. Tam jeszcze parę fotek co poniektórzy pstrykli, a potem poszliśmy do automobili i pojechali na kwaterę, znaczy się do pałacu. I tam integracyję przy napojach ankoholowych i nieankoholowych uskutecznialiśmy, przy czym z ty integracyji to niewiele pamiętam, ale klawo było.
_________________
Zmierzch to okres pomiędzy dniem a nocą, w tym czasie ostatnie promienie światła mogą natrafić na coś nieludzkiego...
Ostatnio zmieniony przez Milady 2018-10-19, 20:28, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-10-20, 10:35:21
Szara Sowa napisał/a:
Najlepsze są jak widać takie zloty na których niczego nie można namierzyć!
Coś w tym jest. Przemiana kurhanu w poniemiecki cmentarzyk i tego typu surrealistyczne akcje wprowadzają element absurdu, który bardzo korzystnie wpływa na atmosferę.
Bardzo sympatyczne relacje. Z przyjemnością sobie poczytałam i przypomniałam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.