Pomógł: 8 razy Wiek: 55 Dołączył: 06 Wrz 2017 Posty: 2925 Skąd: z doskoku
Wysłany: 2018-10-02, 23:49:46
Przeczytałem teraz powieść w ramach przygotowań do konkursu i muszę to uznać za miłe spotkanie po latach. Wydawało mi się, że już nic z Kapitana Nemo nie pamiętam, ale w trakcie lektury przypomniała mi się cała historia. Tomasz-ormowiec momentami irytował swoim belferskim dydaktyzmem i zgrzytnęła mi propagandowa wstawka o odwiecznej polskości Mazur. Ale poza tym było dobrze.
Zastanowiła mnie tylko jedna sprawa – Pan Samochodzik wodę na herbatę brał prosto z jeziora. Serio? Powieść po raz pierwszy ukazała się w 1970 roku. A jakieś dwa lata później spędzałem z rodzicami wakacje nad jednym z mazurskich jezior (nad Tałtami chyba) i doskonale pamiętam, ze nikomu nawet do głowy nie przyszło używać do picia wody z tego zbiornika. Fakt, naczynia się myło w jeziorze, ale po wodę do picia pływaliśmy co jakiś czas pontonem do pobliskiego gospodarstwa i przywoziło się pełną kanę.
_________________ Drużyna 2
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
E tam. Ja pamiętam jak jeszcze nastoletnim pacholęciem będąc popiłem okrutnie i niestety spotkała mnie przypadłość dnia następnego. Wówczas to chcąc ulżyć ogromnemu pragnieniu jakie wiązało się z tą przypadłością pozwoliłem sobie na wychłeptanie połowy jeziora Plusznego i to z pominięciem zarówno rąk jak i jakichkolwiek naczyń.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Milady 2018-10-03, 09:13, w całości zmieniany 1 raz
mnie głównie ta woda na herbatę brana prosto z jeziora zadziwiła.
A mnie zdziwiło, że Ciebie to zdziwiło Pięćdziesiąt lat temu normą było używanie wody na biwakach z jeziora czy strumienia. Po prostu wtedy nie były one tak zanieczyszczone. Pamiętam, jeszcze w1978 roku cały obóz w Woli Michowej (powiedzmy, że w Bieszczadach) brał wodę do celów spożywczych z przepływającej rzeczki i nikt z tego powodu nie chorował.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Jak w wieku 16 lat pojechaliśmy z kumplem pod namiot to gotowaliśmy na wodzie z jeziora. Biwakowaliśmy na dziko, do najbliższej wiochy było ze cztery kilo, nie uśmiechało nam się latac po wodę. Pomijając już że i tak nie mielibyśmy jej w czym przynieśc.
Jak widac przeżyliśmy.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Eeee tam. Gotowana woda nie powinna być szkodliwa w żaden sposób.
A mało to razy za dzieciaka się napiło wody podczas kąpieli w jeziorku?
Zakładam też, że po 2 dniach bez picia chłeptalibyśmy takie Tałty jak szampana i pewnie wszyscy by przeżyli.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 20 Lut 2017 Posty: 6143 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-10-03, 21:36:59
Też mam wrażenie, że dawniej się brało wodę jaka była, a nie szukało po studniach Jeziorka, rzeczki itp. człowiek zahartowany był i byle czym się nie truł
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-10-03, 23:47:55
Teresa van Hagen napisał/a:
Też mam wrażenie, że dawniej się brało wodę jaka była, a nie szukało po studniach Jeziorka, rzeczki itp. człowiek zahartowany był i byle czym się nie truł
A czy dobrze pamiętam, że u Chmielewskiej Tereska i Okrętka podczas swojego rejsu po Mazurach transportowały w kajaku wodę, bo herbata z jeziornej miała zły smak?
Dobrze pamiętasz ale smak to insza inszośc. Pic się da. Poza tym dziewczyny są pewnie bardziej "obrzydliwe". Nam wystarczyło żyjątka poodcedzac przed zrobieniem herbaty. Chociaż czasami odcedzało się po...
Jeśli Tomasz nie miał kilkudziesięciolitrowego baniaka, to musiałby po tę wodę jeździc co chwila, a on miał tam inne zajęcia, np. wędkowanie z Martą
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Nigdy nie piłem wody z jeziora. Wolałem nie ryzykować tak jak irycki. Pamiętam jak byłem na wsi na wakacjach to nie piło się wody ze studni. Wujek twierdził, że jest "zatruta". Zapewne jakieś ustrojstwa się zalęgły.
Pan Tomasz i pozostali bohaterowie musieli mieć super odporny organizm, że nie mieli żadnych problemów po piciu wody z jeziora. Jedyny problem to świeży chleb.
_________________
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2018-10-04, 07:25:26
Even napisał/a:
A mnie zdziwiło, że Ciebie to zdziwiło Pięćdziesiąt lat temu normą było używanie wody na biwakach z jeziora czy strumienia. Po prostu wtedy nie były one tak zanieczyszczone. Pamiętam, jeszcze w 1978 roku cały obóz w Woli Michowej (powiedzmy, że w Bieszczadach) brał wodę do celów spożywczych z przepływającej rzeczki i nikt z tego powodu nie chorował.
Górski strumień czy nawet rzeczka są pod tym względem z reguły czystsze niż jezioro. Jeszcze w osiemdziesiątych latach baza turystyczna w Ustrzykach Górnych regularnie korzystała z dopływu Wołosatki a turystom mówiło się, że woda jest nieprzebadana, ale "jeszcze nikt nie umarł". Był tylko surowy nakaz mycia naczyń - i ciał - w miejscu położonym dużo niżej niż wyznaczony punkt poboru wody.
Natomiast na jeziorze "wyżej" i "niżej", jeśli są, to słabo widoczne. Jak trzeba to trzeba, ale nieapetyczne byłoby stałe używanie jeziornej wody zwłaszcza przy gęściej zamieszkanym biwaku gdzie ludzie się myją, piorą i zmywają a brak bieżącej wody często oznacza też brak kanalizacji.
Berta von S. napisał/a:
A czy dobrze pamiętam, że u Chmielewskiej Tereska i Okrętka podczas swojego rejsu po Mazurach transportowały w kajaku wodę, bo herbata z jeziornej miała zły smak?
Na to nie umiem odpowiedzieć. Ale wiem, że podobnie czynił Tomasz Włóczęga, któremu nie smakowała Wisła.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
Demonizujecie. Woda to woda. Drobnoustroje zabije temperatura przy gotowania, a reszta? No cóż organizm przerobi, a czego nie przerobi to wydali. W razie czego zawsze w plecaku dobrze mieć węgiel.
Demonizujecie. Woda to woda. Drobnoustroje zabije temperatura przy gotowania, a reszta? No cóż organizm przerobi, a czego nie przerobi to wydali. W razie czego zawsze w plecaku dobrze mieć węgiel.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-10-04, 09:34:51
No właśnie. To może być kwestia wyczulenia na smak. W sensie, że generalnie pić się da i pewnie nikt by się nie zatruł, ale jak ktoś ma czas i możliwości to bierze wodę ze sprawdzonych źródeł. Lecz w ostateczności można sobie zagotować i z jeziora/niezbyt czystej rzeki. Był ze 3 lata temu jakiś kajakarz, który przez wiele dni wodę z Wisły brał na herbatę.
_________________ Drużyna 5
Kustosz [Usunięty]
Wysłany: 2018-10-04, 10:01:57
Berta von S. napisał/a:
Był ze 3 lata temu jakiś kajakarz, który przez wiele dni wodę z Wisły brał na herbatę.
Marek Kamiński podczas zimowego spływu Wisłą. Ale nie 3 lata temu, tylko 8:) Tak, tak, czas zap....... to znaczy szybko płynie;) Tyle, że przed spożyciem wodę filtrował.
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 20 Lut 2017 Posty: 6143 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-10-04, 10:41:45
Kustosz napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
Był ze 3 lata temu jakiś kajakarz, który przez wiele dni wodę z Wisły brał na herbatę.
Marek Kamiński podczas zimowego spływu Wisłą. Ale nie 3 lata temu, tylko 8:)
Uff, bo tak groźnie zabrzmiało u Berty"był"
Sprostowanie: moja mama mówi, że żadnej wody z jeziora nie piliśmy i mieliśmy też kanisterek. A wodę piliśmy, ale z górskich strumyków
Berta von S. napisał/a:
A czy dobrze pamiętam, że u Chmielewskiej Tereska i Okrętka podczas swojego rejsu po Mazurach transportowały w kajaku wodę, bo herbata z jeziornej miała zły smak?
W cudem nabytym kanisterku Ale ich takie delikatne panienki były, choć z drugiej strony napiły się i herbaty z jeziorzanki parzonej na liściach poziomek i sensacji żołądkowych nie miały
_________________ Drużyna 5
Ostatnio zmieniony przez Teresa van Hagen 2018-10-04, 11:41, w całości zmieniany 1 raz
Jasne, że jak człowiek jest w potrzebie to wykorzysta wodę z rzeki lub jeziora, ale nie jestem pewny, czy po dłuższym czasie jej spożywania wszystko byłoby ok ze zdrowiem. Ciekawe czy Kamiński oprócz filtrowania, dodatkowo czymś uzdatniał wodę z Wisły? Zapewne przed wyprawą został zaszczepiony, a podczas jej trwania zażywał jakieś medykamenty.
W wojsku chłopaki z wyższych fal od mojej, pili wodę z rzeki Wołga. Woda do mycia naczyń była przegotowana, a ta do spożycia została przefiltrowana w jakimś specjalnym baniaku i dodatkowo wzbogacona białymi tabletkami, które się w niej rozpuściły. Tak bidacy przeżyli dwa dni, aż zaopatrzyli się w wodę pitną. Zapewne przed wszelakimi dolegliwościami chroniła ich delbeta
Zapewne przed wszelakimi dolegliwościami chroniła ich delbeta
Raczej te białe tabletki do uzdatniania wody. Są naprawdę bardzo skuteczne.
W tej dyskusji nie zapominajmy też, że akcja powieści toczy się niemal pięćdziesiąt lat temu. Wówczas rzeki i jeziora były czystsze, a ludność bardziej odporna
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
Pomógł: 11 razy Dołączył: 12 Paź 2009 Posty: 259 Skąd: Łódź / Warszawa
Wysłany: 2018-10-16, 21:05:26
Na poligonie, po taktyce w upalny dzień, zdarzyło mi się pić wodę wprost z jakiegoś jeziorka czy stawu (okolice Zgorzelca).
Nie wybrzydzałem, ale teraz pewnie tego bym nie zrobił...
Dwa tygodnie temu przeczytałem "Nowe przygody Pana Samochodzika " . Pewnie przeczytałem je trzeci ( może czwarty raz) . Słabo pamiętałem treść ,czyli wtedy mnie nie zachwyciły . Teraz spadły w rankingu na zaszczytne ostatnie 12 miejsce (może 11 -jeszcze mam jednego faworyta na końcówkę ).
Nawet nieźle się zaczyna , od Bursztynowej Wenus , zatopiona ciężarówka , artefakty bardzo stare i niezniszczone (bursztyn i złoto nie ulegnie uszkodzeniu w wodzie). Ale Tomasz nie zajmuje się zatopioną ciężarówką , nawet nie obserwuje przez lornetkę podejrzanych typów . Za to ma chęć założyć pensjonat dla zbłąkanych dziewcząt (Bronka) , oraz poprowadzić poprawczak, czyli wylęgarnie młodych nieopierzonych wykolejeńców , nawet jednego zgarnia z komisariatu i resocjalizuje . Nawet po znalezieniu skarbów nie ma żadnych opisów co tam znalazł ,zwykły wór z błyskotkami (już wolę żeby przynudzał opisami historycznymi ). Nawet tytuł jest słaby , mógłby być " Pan Samochodzik i Bursztynowa Wenus" , ale nie da rady, jest tytuł o niczym . Któraś książka musi być na końcu , przeczytam resztę , ale nie rokuje jej wyższej noty .
Jednak musi być tajemniczy skarb , i coś historycznego czego dowiem się właśnie z książki , samo patroszenie ryby , wyrywanie kombinerkami haczyka z pyska mnie nie zachwyci . Może i podoba mi się rybaczenie , od 3 lat mieszkam na wsi ,gdzie jest bajoro i myślę o łowieniu ryb , ale to zwykła oczywista oczywistość (te ryby) . Jak już się wezmę za te ryby to jeszcze raz przeczytam , ale nie wcześniej .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.