PanSamochodzik.net.pl Strona Główna
FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy Rejestracja  Album  Zaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: Czesio1
2012-10-09, 14:42
Sytuacje nieprawdopodobne i błędy w Templariuszach
Autor Wiadomość
von Dobeneck1
[Usunięty]

Wysłany: 2017-08-21, 17:06:11   

Piotreek napisał/a:
von Dobeneck napisał/a:
Nauka w dwa dni Judo też nie jest zbyt przekonująca, nawet pomimo faktu, iż kiedyś jako dzieciak Tomasz coś tam ćwiczył. Roczna przerwa w treningu powoduje takie zaległości, że trzeba zaczynać od początku.


W Templariuszach?:-)


Po prostu byłem po lekturze Księgi i dlatego mi się to przypomniało. ;-)
 
 
Piratka 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomogła: 15 razy
Dołączyła: 23 Sty 2013
Posty: 3238
Skąd: Wyspa Skarbów
Wysłany: 2017-10-11, 22:19:17   

Even napisał/a:
No jasne, ale co dalej? Czy zmieniając pracę z redaktora na urzędnika w CZM - zmienił też miejsce zamieszkania? Dojeżdżał codziennie z Łodzi do Warszawy? :)
:564: :564: :564:
Znając osiągi Wehikułu byłoby to możliwe w pół godziny. Teoretycznie, jak by powiedział Cornelius (Piąty Element).

Z24 napisał/a:
"Uroczysko" - bezustanne pochlaje u Justa (wino porzeczkowe)
"Skarb Atanaryka" - wiśniak doktora Stroema (z orenżadówki czy butelki po piwie - w każdym razie z hermetycznym zamkiem)
"Pozwolenie na przywóz lwa" - narąbał się przy szynkwasie w w Klubie (ze współczucia dla siebie), leśniczemu Szulcowi wyżłopał jakąś miętową wódkę, a jak się skąpał przy przeprawie przez strumień, to radzieccy pogranicznicy z pewnością nie rozgrzewali go termoforem... I w ogóle wiadomo - Rosja - biez poł litra nie razbieriosz.
WZ - piweczko u Pilarczykowej pod pretekstem zbierani informacji. Widać rzucało się to w oczy, skoro pani P. przyszła aż nad Wisłę powiedzieć mu o świeżym transporcie.
PSiT - W Malborku obciągnął francuski koniak Petersenowi, dopiero naoliwiony umysł alkoholika pracował właściwie - odkrył fakt istnienia Kortumowa, potem - oczywście - skok do autka i wariacka jazda.
KS - Najpierw wąchał eter i zaraz potem wychlał koniak doktora.
ND - Lewy burgund z jakimiś prochami na dokładkę.
Wtedy chyba się wystraszył i przestał się obnosić ze swoim nałogiem, bo w NPPS - niby nic, ale ciekawe czym popijał tego węgorza? Chytrze też podpłynął do jachtu Wacka Krawcika jak była tam tylko panna Edyta - chciał obadać, czy coś został z tej skrzynki piwa.
PSiZF - PS idzie na punkt obserwacyjny w "Honoratce" nie po to, żeby popijać kawusię... A potem to już zaprawia do delirki: widuje białe myszki i musi łeb wstawiać pod kran.
PSiF - W drodze tak go suszy, że skręca do pierwszej lepszej winnicy w nadziei, że coś tam w beczce zostało. W zamku od razu się przyssał do sherry. Wyobrażam sobie jak wyglądała piwnica barona po najeździe z Polski.
PSiTT - Żeby PS-owi wyklarować, gdzie mieszka Blacha, pan Dohnal podaje adres najbliższej knajpy, bo wtedy wie, że PS trafi gdzie trzeba. Kilkakrotne w roku wyjazdy w Bieszczady - nawet nie muszę sobie wyobrażać, bo ja też to praktykowałem. W każdym razie ja nie dałem się skusić na napój zwany "Świat się śmieje", a to ze względu na tę czaszkę ze skrzyżowanymi piszczelami na etykiecie...
PSiW - Co to się lało strumieniami na tzw. wieczorkach rozpoznawczych w różnych ośrodkach wczasowych... Jeśli wierzyć teraźniejszej TV - ocet. PS bohatersko skoczył do kokpitu FD dryfującego wśród parnej, mrocznej, mazurskiej nocy... Szukał flaszki pozostawionej przez załogę.
PSiN - Na Czarcim Ostrowie usiłuje napić się na krzywy ryj: nagabuje Winnetou o koniak - niby tak się troszczy o zdrowie Moniki, ha, ha, ha. Potem obserwuje hobbystów kopiących tu i ówdzie i popijających jabole. Ciekawe co sam popijał? przecież coś trzeba robić w czasie takich wielodniowych, beznadziejnych obserwacji. No i trzeba się czymś rozgrzewać.
PSiZR - Tu już PS popada w poetyzm, to samo w sobie wzbudza podejrzenia. Szczegółów nie pamiętam.
PSiCzU - Co rośnie w Kolumbii nie muszę chyba wyjaśniać. A i psychotropy były w robocie. W latach 70-tych był w użyciu preparat pod nazwą Parkopan - przez amatarów silnych wrażeń nazywny wymownie "sztachetą". Wkrótce wycofano go z lecznictwa bo wywoływał psychozy... Może to stąd te omamy typu UFO itd.
Dokonale. Chyba już o tym pisałam, zatem powtórzę.
W Zamku 6 Dam Pan Gaspard przejął od razu inicjatywę w swoje ręce i zajął się rozlewaniem sherry do kieliszków.
- Przepraszam, ale ja nie piję - zastrzegła się panienka widząc, że pan Gaspard zamierza napełnić również trzeci kieliszek.

Zaś w Rękawicy Diana Denver zdjęła okrywającą ją ciemną chustkę. Zobaczyłem, że jest w dżinsach i błękitnym sweterku z dużym dekoltem, przysłoniętym granatową apaszką w białe grochy.
- Napije się pan sherry? - zapytała. Mój Boże, w iluż sensacyjnych filmach słyszałem pytanie: "Czy wypije pan kieliszek sherry?" Nigdy w życiu nie piłem sherry.
- Tak, oczywiście - wybąkałem.

Albo od tego ustawicznego pociągania pamięć szwankowała, albo z jakichś powodów nad Loarą owego sherry nie pił. Chwilę wcześniej bowiem Pigeon znowu głośno mlasnął językiem, jakby na nim poczuł aromatyczny malinowy smak wina z okolic Chinon.
- Nie używam alkoholu - powiedziałem. Pokręcił głową z dezaprobatą:
- Skaut.

W Rękawicy również
- Może po koniaczku? - zaproponowała blondyna. Przecząco pokręciłem głową.
- Nie pijemy alkoholu - oświadczyłem.

I bądź tu mądra...
W UFO Wybrałem najtańszy gin z tonikiem, który i tak miał pochłonąć połowę moich zasobów (...) Umoczyłem usta w szklance z ginem i zapaliłem cygaro.[!] (...) piję tylko tonik. Gin zamówiłem wyłącznie po to, aby nie zrobić przykrości barmanowi. Odcedzał go? Później Ralf otworzył drzwiczki szafki chłodniczej misternie ukrytej w ścianie.
- A więc sherry, whisky, gin? - zapytał.
- Tonik - odpowiedziałem. Skinął głową i wyjął dwie butelki toniku.
- Domyślałem się, że nie lubi pan alkoholu. Ja także rzadko go używam.

Następnie Florentyna zamówiła whisky z wodą sodową, a ja gin z tonikiem. (...) barman: Może być tylko meskalina.
- To już wiem - oświadczyłem dwuznacznie, ale on nie podchwycił ironii. - Trafiłem do nędznej budy. W takim razie poproszę tonik bez ginu.

Chyba by zrobić przykrość barmanowi.
Z24 napisał/a:
Szara Sowa napisał/a:
Jeszcze jest kwestia czasu letniego i zimowego. Czy wtedy już obowiązywał czas letni? Chyba nie. Czyli wtedy ciemno robiło się już godzinę wcześniej niż obecnie. :)
Czyli harcerze do wsi doszli też godzinę wcześniej niż tu sobie wyobrażamy!
Nie wiem według jakiego czasu podał godzinę zachodu Wiewiórka :D . Wiem, że czas letni był wprowadzony w latach 50-tych, potem w latach 60-tych była jakaś przerwa. I pamiętam jak to wprowadzali na początku lat 70-tych :D . To jest akurat czas najdłuższych dni w roku, a pora zachodu i zmierzchu jest w naszych szerokościach długa. Trzeba jeszcze uwzględnić, że nasz czas strefowy, (czyli zimowy) jest obliczony względem 15 st. dł. wsch., czyli południka przebiegającego przez Niechorze (przez W-wę przebiega 21 E) i stosownie do tego odejmuje się godzinę przechodząc na czas letni. No i różnica czasu między wschodem Słońca w najdalej na wschód i na zachód wysuniętych punktach obszaru kraju wynosi około 40 minut, a ten incydent miał miejsce na Suwalszczyźnie ;-) .
Ale to wszystko nie ma specjalnego znaczenia. Ten fragment akcji jest całkowicie wiarygodny, czy to był pół godziny w tę stronę, czy w drugą. Jakby tam chodziło o to że o 22.30. sklep był otwarty, to co innego :D .

Po II Wojnie Światowej czas letni wprowadzano w latach 1946 - 49, 1957 - 64 i od 1977.

PawelK napisał/a:
borsuk napisał/a:
dlatego napisałem, że to błąd.
Błąd to jest błąd, a to można nazwać niekonsekwencją, niespójnością, ale nie błędem. Błąd to by był gdyby napisał, że Sokole Oko jest ojcem Wiewiórki.
:564:
Z24 napisał/a:
Mnie to wcale nie dziwi. Od lat usiłuję łopatologicznie implantować wiedzę osobom skądinąd godnym najwyższego szacunku, a one popełniają stale te same błędy... :/
Też znam to z doświadczenia.

John Dee napisał/a:
pankonfiturek napisał/a:
Dla mnie najbardziej kłująca w oczy jest sytuacja z podsłuchiwaniem Bahometa.
W moim mniemaniu najsłabszym ze wszystkich pomysłów Mistrza jest pułapka, jaką Fantomas stawia Panu Samochodzikowi, w postaci listu w skrzyni. “Schowaj ją na dnie skrzynki. Nikt nie ma prawa znaleźć jej przy którymś z nas. Gdyby coś nam groziło trzeba tę kopertę zniszczyć zrozumiano? — No pewnie, szefie — kiwnął głową grubas. — W tej kopercie kryje się nasza największa tajemnica.” Infantylny pomysł, jednak w sumie małe tylko wykolejenie, jedno z nielicznych. :)
Ale tu omawiamy Templariuszy, przyznaję, że w pierwszym czytaniu Fantomasa złapałam się na tę pułapkę.

W Templariuszach Kapitan wygrażając Malinowskiemu, robi to po angielsku. Czy choć raz zaklął po duńsku? Oczywiście po duńsku PS pewno by tylko mógł się domyślać, że Kapitan mówi "obedrę ze skóry", jednak wygladało by to przekonująco.
W Skarbie Strom wziął go do ręki i począł obracać gorączkowo, oglądając ze wszystkich stron.
– Mein Gott! Mein Gott!... – wyrwał mu się stłumiony okrzyk. Strom mruczał coś po szwedzku. Wyglądał na nieprzytomnego. Wzrok miał błędny i wciąż mówił po szwedzku.
– Herr Doktor! – krzyknął na niego Andrzej.
– Tu... Na tym garnku jest wyryty napis... – jąkał się Strom. Wydawało się, że zapomniał niemieckiego i z trudnością klei zdanie. – Napis w języku gockim: „Gutani othal. Ik im Hailak”. To znaczy: „Jestem nienaruszalnym skarbem Gotów”.
_________________


- A czy nie ma dobrych piratów?
- Nie. Bo to się mija z samym założeniem piractwa.
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-10-12, 10:30:31   

Patrzcie, zupełnie zapomniałem o tym traktacie o słabościach Tomasza... :D Dzięki, Piratko, za przypomnienie.

Jestem zaskoczony, że jak piszesz, ponownie po raz któryś czas letni wprowadzono w 77'. Mam wrażenie, że to było wcześniej.
_________________
Z 24
 
 
Piratka 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomogła: 15 razy
Dołączyła: 23 Sty 2013
Posty: 3238
Skąd: Wyspa Skarbów
Wysłany: 2017-10-13, 14:52:51   

Z24 napisał/a:
Patrzcie, zupełnie zapomniałem o tym traktacie o słabościach Tomasza... :D Dzięki, Piratko, za przypomnienie.
:)
Z24 napisał/a:
Jestem zaskoczony, że jak piszesz, ponownie po raz któryś czas letni wprowadzono w 77'. Mam wrażenie, że to było wcześniej.
Podaję to za: Czas letni w Polsce.
_________________


- A czy nie ma dobrych piratów?
- Nie. Bo to się mija z samym założeniem piractwa.
 
 
Montparnasse 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 6 razy
Wiek: 46
Dołączył: 17 Lut 2015
Posty: 170
Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2017-11-15, 17:46:37   

Anna napisał/a:
Jest jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju od pierwszego czytania "Templariuszy" -sto lat temu, jako dziecko -a w tym wątku nic o tym nie ma:
otóż mierzenie odległości w metrach !!!

Czy nikt na to nie zwrócił uwagi? W jaki sposób Templariusze mogli zostawiać znaki, etc. nt. odległości czy głębokości posługując się metrami?!


Odkopuję temat metrów używanych przez Templariuszy.

Czytam właśnie Uroczysko. Zazgrzytał mi taki oto opis wędrówki Nemsty i redaktora przez średniowieczne korytarze:

Starł ze ściany kożuch pleśni, ukazując wykuty w kamieniu spory krzyż z liczbą u dołu: 1160.
– Tysiąc sto sześćdziesiąt metrów? Czyżby tak długi był korytarz? – zdziwiłem się.
– Gdzie napisano: „metrów”? W dawnych czasach nie mierzono na metry.


Czyli Autor już podczas pisania Uroczyska wiedział, że metry nie były używane w średniowieczu. Z nieznanych powodów zdecydował się z premedytacją użyć metrów w Templariuszach. Czemu??
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-11-16, 01:21:30   

Montparnasse napisał/a:
Zazgrzytał mi taki oto opis wędrówki Nemsty i redaktora przez średniowieczne korytarze:

Starł ze ściany kożuch pleśni, ukazując wykuty w kamieniu spory krzyż z liczbą u dołu: 1160.
– Tysiąc sto sześćdziesiąt metrów? Czyżby tak długi był korytarz? – zdziwiłem się.
– Gdzie napisano: „metrów”? W dawnych czasach nie mierzono na metry.

Czyli Autor już podczas pisania Uroczyska wiedział, że metry nie były używane w średniowieczu. Z nieznanych powodów zdecydował się z premedytacją użyć metrów w Templariuszach. Czemu??



Ja przedstawiłem swego czasu takie przypuszczenie, że to był zabieg dla lepszej strawności przez dzieciaków:

http://pansamochodzik.net...p=138928#138928
_________________
Z 24
 
 
Montparnasse 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 6 razy
Wiek: 46
Dołączył: 17 Lut 2015
Posty: 170
Skąd: z Patagonii ;-)
Wysłany: 2017-11-16, 18:13:07   

Zwracam honor, Zecie. Przegapiłem twój wpis.

Ciągle jednak nie rozumiem czemu Autor najpierw jednoznacznie pisze, że w średniowieczu nie używano metrów, a potem z premedytacją używa kluczowego dla akcji znaku „dziewięć metrów”.

Strawność przez dzieciaki średnio mi pasuje. Bo co niestrawnego jest w tajemniczych, śtedniowiecznych „łokciach”?
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-11-16, 20:12:56   

Montparnasse napisał/a:
Strawność przez dzieciaki średnio mi pasuje. Bo co niestrawnego jest w tajemniczych, śtedniowiecznych „łokciach”?


Oczywiście. Ja się przy swojej wersji nie będę upierał, jeśli się przedstawi coś bardziej przekonywającego.
Szczególnie, że dawne miary co prawda nie były zbyt precyzyjne, ale były oparte na pewnych "naturalnych" podstawach. Dlatego też są na całym świecie mniej więcej tej samej wielkości.
O dawnej metrologii świetne prace napisał historyk gospodarki prof. Witold Kula. Kilka czy kilkanaście lat temu takie jego kompendium z tego zakresu doczekało się wznowienia.
_________________
Z 24
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-01-28, 00:16:56   

Z24 napisał/a:
Ja raczej przychylam się do ustaleń pani Marzeny Pollakówny, popieram holenderski Doesburg (nb. jest jeszcze Duisburg jakaś wieś w Belgii). Nawet do Wiki trafiła ta wersja

By sprawdzić, co ona tam właściwie ustaliła, przejrzałem jej książkę "Kronika Piotra Dusburga" z 1968 roku, tzn. głównie rozdział poświęcony autorowi “Chronicon terrae Prussiae” i zatytułowany “Osoba autora”.

Po pierwsze trzeba stwierdzić, że Pollakówna nie przeprowadziła żadnych własnych badań w tym kierunku, interpretuje tylko istniejącą już literaturę fachową, w tym dzieło lub dzieła Johannesa Voigta. Voigt, jak już chyba wspomnieliśmy, był zdania, że Piotr pochodził z Duisburga w Nadrenii.

Jedynym “odkryciem”, jeśli tak to można nazwać, jest dostrzeżenie nazwy Doesburg w liście miejscowości połączonych z Zakonem. Nie jestem nawet pewien, czy Pollakównie to jako pierwszej podpadło. Cytuję: "Drobiazgowe, niedawne zestawienie miejscowości, które wiązały się z działalnością Zakonu, wyłoniło holenderską miejscowość Doesburg (jak wiadomo, holenderskie oe = u), położoną na terenie baliwatu Utrecht, gdzie Zakon Niemiecki działał już od pierwszej połowy XIII wieku. Dochodzimy do przekonania, że i tu, jak w szeregu innych przypadków, Voigt zasugerował niewłaściwe rozwiązanie. Miejsce pochodzenia kronikarza należałoby upatrywać niewątpliwie owym holenderskim Doesburg."

Druga poszlaka w tym kierunku jest natury dźwiękowej. Dusburg to według Pollakówny Doesburg, a nie Duisburg, bo “przyznać wszakże trzeba uderzającą rozbieżność dźwiękową w obu tych nazwiskach.”

I w końcu podaje jeszcze trzeci argument: Kolonia. “Bliskość Kolonii nie jest bynajmniej dla nie znanego nam życiorysu Piotra faktem obojętnym. W drugiej połowie XII w. było to największe centrum intelektualne Niemiec, gdzie obok szkoły katedralnej działało szereg innych szkół. … Piotr z Dusburga wstąpić musiał do Zakonu Niemieckiego w okresie jego rozrostu w Nadrenii i na terenie holenderskim. Obok Piotra spotykamy współczesnego mu, być może krewnego, Jana z Dusburga, który występuje jako kapłan Zakonu Niemieckiego w kolońskim Domu Świętej Katarzyny. Sądzić trzeba, że Piotr nie pozostał nietknięty wpływami Kolonii i choć o tym nic konkretnego nie wiemy, musimy przyznać, że zastanawiająco brzmi nazwanie go przez Szymona z Grunau “artium professor”.
Muszę przyznać, że nie rozumiem, jak to pasuje do jej teorii o Doesburgu kryjącym się za Dusburgiem, bo odrzucony przez nią Duisburg leży przecież znacznie bliżej Kolonii. Do tego dochodzi wspomniany już tu przeze mnie fakt - http://pansamochodzik.net...p=279925#279925 -, że za życia Piotra istniał w Duisburgu kościół Salwatora (Salvatorkirche) zbudowany przez Zakon, a pobliski zamek rycerski Kommende Welheim był w posiadaniu Zakonu nawet już od roku 1230 - https://de.wikipedia.org/wiki/Kommende_Welheim .

Pozostaje zatem jej twierdzenie o “uderzającej rozbieżności dźwiękowej w obu tych nazwiskach”. Sprawdźmy, czy w tym punkcie można jej przyznać rację.

Ze stronnicy tytułowej Kroniki Prus ( http://pansamochodzik.net...p=279844#279844 ) wynika, że jej autorem był (“Petri” czyli) Petrus de Düsburg. Od razu rzuca się w oczy Umlaut Ü. Oznacza on, że słowo nie wymawia się “Dusburg”, lecz raczej tak: Dłisburg” lub “Dłisburch”.
I dokładnie w ten sam sposób wymawia się nazwę miasta nadreńskiego Duisburg - https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4b/De-Duisburg.ogg .
Nazwa holenderskiego miasta brzmi inaczej, bardziej jak “Duzbyr”: https://www.youtube.com/watch?v=p8qHBQ6oTRg .

Jeśli więc można konstatować “uderzającą rozbieżności dźwiękową w obu tych nazwiskach”, to dotyczy ona raczej nazwy holenderskiego miasta, niż tego w Nadrenii. :)
Ostatnio zmieniony przez John Dee 2018-01-28, 00:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-28, 15:42:42   

Dobre argumenty, Johnie, ale wydaje mi się, że bardziej miarodajne byłoby porównanie jak nazwa Duisburg (ten w Nadrenii Północnej-Westfalii) była zapisywana w łacińskich dokumentach z porównywalnej epoki, tj. z przełomu XIII i XIV wieku. Potem jeszcze zajrzę do komentarza do polskiego wydania "Kroniki..."
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-01-28, 15:44, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
John Dee 
Moderator
Epicuri de grege porcus



Pomógł: 125 razy
Dołączył: 06 Wrz 2014
Posty: 14104
Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-01-28, 20:05:35   

[quote="John Dee"]
Z24 napisał/a:
Dobre argumenty, Johnie, ale wydaje mi się, że bardziej miarodajne byłoby porównanie jak nazwa Duisburg (ten w Nadrenii Północnej-Westfalii) była zapisywana w łacińskich dokumentach z porównywalnej epoki, tj. z przełomu XIII i XIV wieku.
Bez przesady, Zecie, skoro Marzena Pollakówna podobnego wysiłku też sobie nie zadała, to i my nie będziemy. Chciałem tylko pokazać, że jej główny argument, “dźwiękowy”, stoi jednak na dość słabych nogach. Co nie wyklucza, że mimo to mogła mieć rację i że Piotr rzeczywiście pochodził ze wskazanej przez nią mieściny. :)
 
 
sevligo 
Słyszał o Samochodziku


Dołączył: 11 Lip 2017
Posty: 9
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-18, 20:43:35   

pankonfiturek napisał/a:
Dla mnie najbardziej kłująca w oczy jest sytuacja z podsłuchiwaniem Bahometa. Bahomet z żoną przez dwie noce krążył po zamku i AKURAT w momencie jak Tomasz z ekipą zbliżyli się do podsłuchu, żona się go zapytała "co my tu właściwie robimy?". No i Bahomet zaczynając od „przecież już ci mówiłem...." wykłada jej wszystko, co było w liście. Bardzo leniwa zagrywka ze strony Nienackiego
No bo żonie przez dwie noce nie przyszło zapytać o taki drobiazg, jak po co się ukrywają w zamku do nocy, żeby w nim buszować z latarką. No i czekała z tym pytaniem do idealnego momentu. No i Bahomet, zamiast powiedzieć "szukamy znaczku na murach", dał jej całą ekspozycję.


To samo dotyczy tej sytuacji na Wyspie Miłości i zaraz potem. Wracają na 50 kilometr i akurat tak szczęśliwym trafem znajdują tego człowieka, który stopem podrzucił Mysikrólika te kilkadziesiąt kilometrów z Charzykowych. I ten jeszcze w gaciach i wpław przewiózł biżuterię Karen i 12 tysięcy złotych. Ale to chyba w każdej książce przygodowej pojawiają się takie nie do końca udane motywy.
 
 
Kustosz
[Usunięty]

Wysłany: 2018-06-18, 22:50:33   

sevligo napisał/a:
pankonfiturek napisał/a:
Dla mnie najbardziej kłująca w oczy jest sytuacja z podsłuchiwaniem Bahometa. Bahomet z żoną przez dwie noce krążył po zamku i AKURAT w momencie jak Tomasz z ekipą zbliżyli się do podsłuchu, żona się go zapytała "co my tu właściwie robimy?". No i Bahomet zaczynając od „przecież już ci mówiłem...." wykłada jej wszystko, co było w liście. Bardzo leniwa zagrywka ze strony Nienackiego
No bo żonie przez dwie noce nie przyszło zapytać o taki drobiazg, jak po co się ukrywają w zamku do nocy, żeby w nim buszować z latarką. No i czekała z tym pytaniem do idealnego momentu. No i Bahomet, zamiast powiedzieć "szukamy znaczku na murach", dał jej całą ekspozycję.


To samo dotyczy tej sytuacji na Wyspie Miłości i zaraz potem. Wracają na 50 kilometr i akurat tak szczęśliwym trafem znajdują tego człowieka, który stopem podrzucił Mysikrólika te kilkadziesiąt kilometrów z Charzykowych. I ten jeszcze w gaciach i wpław przewiózł biżuterię Karen i 12 tysięcy złotych. Ale to chyba w każdej książce przygodowej pojawiają się takie nie do końca udane motywy.

I to jest właśnie dowód, że nie potrafię obiektywnie oceniać samochodzików Nienackiego. Oceniając kontynuacje, nie zostawiałem suchej nitki, na autorach stosujących podobne rozwiązania fabularne. W samochodzikach jakoś mi to nie przeszkadza.
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-18, 23:00:47   

Oczywiście, że sytuacja jest spaprana. W wersji poprawionej PS powinien wycisnąć informacje z Bahometa wsadzając mu lokówkę w dolną część przewodu pokarmowego, albo harcerze powinni zagrozić, że zabawią się z Bahometową...

PS. Już trzynasty rok w mowie i piśmie, łopatologicznie staram się włożyć nieco prostych reguł w głowy ludzi skądinąd rozgarniętych i jestem mniej więcej w tym samym miejscu co na początku. Tak że ja łykam tę sytuację bez popijania.
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-06-18, 23:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Nietajenko 
Forumowy Badacz Naukowy
Ojciec dwójki dzieci



Pomógł: 33 razy
Wiek: 46
Dołączył: 25 Lip 2011
Posty: 11847
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2018-08-29, 06:53:30   

Nie wiem czy już było, ale przykuło moją uwagę podczas odsłuchiwania audiobooka w drodze powrotnej z Tatr.

Taki mamy początek:
Cytat:
Pod koniec czerwca, w samo południe, gwałtownie zaterkotał dzwonek przy moich drzwiach.

A dzień później:
Cytat:
Załadowaliśmy bagaże, zajęliśmy w wehikule miejsca. Ranek był piękny, słoneczny, zapowiadał się dzień bardzo pogodny. Mieliśmy ostatni dzień czerwca, PIHM przepowiadał piękną pogodę na pierwszą dekadę lipca.

Stąd wypada, że przygoda rozpoczyna się 30.06

Dzień wcześniej Samochodzik błaga pana Rólkę:
Cytat:
Panie Rólka, błagam pana, niech się pan pośpieszy z przeglądem mojego wozu - płaczliwie mówiłem do telefonu. - Muszę mieć swój samochód jeszcze dziś. Natychmiast! Co?... Dopiero na jutro rano? Wcześniej w żaden sposób pan nie zdoła przygotować samochodu?

Następnie rozmawia z ojcem Tella:
Cytat:
Jutro rano - jęknąłem. - Jutro o świcie niech zjawią się przed moim domem

A chwilę później zwraca się do chłopaków:
Cytat:
Skoro wszyscy są przeciw mnie, muszę zmienić swoje postanowienie - rzekłem. - Jedziemy, moi drodzy. Jutro o świcie wyruszamy szukać skarbu templariuszy.

I wszystko zdawałoby się być w porządku gdyby nie fakt, że 30.06 słońce wschodzi o godzinie 4:10. Wedle definicji świt to pora dnia przed wschodem Słońca, kiedy niebo przestaje być czarne, a kończy się w momencie wschodu Słońca. Termin spotkania wypada zatem jeszcze wcześniej. Można to podsumować tak - biedny Rólka, biedne chłopaki, sadysta Samochodzik. Zupełnie innego wyrazu nabiera, wobec tak nieludzkiej pory, późniejszy komentarz:
Cytat:
Zapadła cisza. Roześmiane twarze chłopców raptownie spoważniały.
_________________
 
 
Szara Sowa 
Ojciec Zarządzający



Pomógł: 153 razy
Wiek: 57
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 48391
Skąd: Poznań
Wysłany: 2018-08-29, 07:23:35   

Trafna obserwacja! Poza tym wychodzi na to, że Rólka musiał naprawiać wehikuł może przez całą noc! :)
_________________
Drużyna 2

Nasze forum na facebooku: ./redir/facebook.com/pansamochodzikforum
Nasza forumowa geościeżka keszerska: ./redir/pansamochodzik.net.pl/viewtopic.php?p=240911#240911

 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-08-29, 08:05:48   

Szara Sowa napisał/a:
Trafna obserwacja! Poza tym wychodzi na to, że Rólka musiał naprawiać wehikuł może przez całą noc! :)


Bez przesadyzmu, moi panowie. Harcerze wparowali do PS-a około południa. Niedługo potem zadzwonił on do pana Rólki. Tak że pan Rolka miał mnóstwo czasu na zrobienie przeglądu i wyspanie się. Zdaje się - nie chce mi się w tej chwili sprawdzać - że PS poszedł do warsztatu doglądać tego przeglądu.
_________________
Z 24
 
 
Kynokephalos 
Moderator
Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku



Pomógł: 139 razy
Dołączył: 07 Cze 2011
Posty: 6655
Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2018-08-29, 08:39:52   

Odbiór wehikułu z warsztatu da się jakoś zsynchronizować. Jak zauważył Z24, pan Rólka miał co najmniej pół dnia na dokończenie przeglądu, a Tomasz odwiedził go jeszcze tego samego dnia żeby przypilnować terminu. "Chciałem upewnić się, że mój samochód będzie jutro rano gotów do drogi.".
A kiedy chłopcy stawili się punktualnie "o świcie" (cokolwiek to mogło znaczyć) samochód jest już pod domem.
Może więc warsztat otwierano, na przykład, o siódmej, a chłopcy nadeszli nieco po siódmej? Ale (skoro zakładamy że w chwili otwarcia warsztatu wehikuł był gotowy) było raczej tak: Pan Rólka zdążył dokończyć pracę poprzedniego dnia, Tomasz odebrał samochód późnym popołudniem lecz wolał nie zmieniać planów wiedząc, niewiele dnia zostało na podróż i że chłopcy (oraz on sam) potrzebują czasu na przygotowanie się do drogi.

A teraz - co to znaczy "o świcie". Mogła to być figura retoryczna oznaczająca "bardzo wcześnie" lub "wtedy, kiedy (praktycznie, dla większości ludzi) rozpoczyna się dzień". W realiach książki rozumiałbym to jako mniej więcej godzinę szóstą lub siódmą rano. Rzecz w tym, że Tomasz powiedział dwukrotnie "o świcie", nie precyzując pory, zaś w dalszej części rozdziału jest o tym, że chłopcy stawili się "punktualnie", tak jakby znali godzinę i minutę. Moim zdaniem sformułowanie "o świcie" jest niezręczne. Gdyby ktoś mi powiedział w Łodzi "spotkajmy się o świcie" to raczej nie budziłbym się w tym celu przed wschodem słońca, ale też nie wiedziałbym dokładnie o której godzinie mnie oczekuje.

Ale jest i druga możliwość. Choć czytając książkę inaczej zrozumiałem przekaz, formalnie nie można jej wykluczyć. Chodzi mi o taki scenariusz: Pan Samochodzik na wszelki wypadek nakazał przyjaciołom przyjść dosłownie o świcie, aby można było wyruszyć jak najprędzej. I los mu poszczęścił: pan Rólka wywiązał się z zadania wcześniej niż przewidywał, chłopcy stawili się punktualnie, więc rzeczywiście wkrótce po 4 rano można było wyruszyć po przygodę.

Podsumowując: można w sformułowaniu "o świcie" dostrzegać brak precyzji, ale w sądzie Nienacki wybroniłby się korzystając z zasady domniemania niewinności.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________
Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.

Ostatnio zmieniony przez Kynokephalos 2018-08-29, 08:47, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Z24 
Forumowy Badacz Naukowy



Pomógł: 66 razy
Wiek: 61
Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 11311
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-08-29, 08:41:07   

Wowax napisał/a:
A ja sądzę, że równie dobrze, a nawet lepiej można przyjąć, że sformułowanie ,,ruszamy skoro świt,, jest umowne i oznacza po prostu ranek!


I chyba tak jest w istocie.
W rozdziale I (str. 9 I wydania), PS rozmawia z panem Rólką, mechanikiem. I padają tam takie słowa:

"Co?... Dopiero na jutro rano? Wcześniej w żaden sposób pan nie zdoła przygotować samochodu?"

Umówmy się, że "rano" oznacza porę od świtu, gdzieś do 11.30.

Dalej na str. 11 Doktor W., ojciec Tella pyta (przez telefon):

"I kiedy planuje pan wyjazd?

-Jutro rano - jęknąłem - jutro o świcie niech zjawią się przed moim domem."

To można interpretować rozmaicie, ale jednak raczej chodzi o świt.

Dalej, na tej samej stronie, PS mówi do chłopaków:

"Jutro o świcie wyruszamy szukać skarbu templariuszy".

Tu jest już wskazanie na świt.

Dalej, na str. 17, tak jak napisałem w poprzednim poście:

"Ja także zacząłem pakować swoje rzeczy, a potem odwiedziłem warsztat mechanika. Chciałem upewnić się, że mój samochód będzie jutro rano gotów do drogi".

Rano - jak już wyżej nadmieniłem - to szerokie pojęcie.

I dalej, na tej samej stronie, towarzystwo zbiera się w drogę:

"Nadszedł ranek."

Wiadomo.

Dalej, w rozdziale II, gdzieś niedaleko Białegostoku, łapią gumę (str. 29):

"Zanim znalazłem w Białymstoku zakład wulkanizacyjny, gdzie zreperowali dętkę, upłynęło przeszło dwie godziny. Czekając na reperację zjedliśmy obiad i dopiero o trzeciej po południu ruszyliśmy w dalszą drogę."

Jak można z tego wywnioskować, towarzystwo było w Białymstoku około 13.00. Policzmy ca 140 km z Łodzi do Warszawy, potem 200 km do Białegostoku. Razem 340 km. Doliczyć jakieś 15 minut na zmianę koła, trochę na przebijanie się przez Warszawę. Wcześniej, na początku rozdziału II (str. 19) PS powiada:

"Od Warszawy pojechaliśmy w kierunku Białegostoku szeroką, betonową autostradą. Można było na niej bezpiecznie rozwinąć dużą szybkość [...]."

Mogli spokojnie wyjechać o 8.00. rano.
_________________
Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-08-29, 09:00, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Nietajenko 
Forumowy Badacz Naukowy
Ojciec dwójki dzieci



Pomógł: 33 razy
Wiek: 46
Dołączył: 25 Lip 2011
Posty: 11847
Skąd: Olsztyn
Wysłany: 2018-08-29, 08:50:29   

Kynokephalos napisał/a:
Ale jest i druga możliwość. Choć czytając książkę inaczej zrozumiałem przekaz, formalnie nie można jej wykluczyć. Chodzi mi o taki scenariusz: Pan Samochodzik na wszelki wypadek nakazał przyjaciołom przyjść dosłownie o świcie, aby można było wyruszyć jak najprędzej. I los mu poszczęścił: pan Rólka wywiązał się z zadania wcześniej niż przewidywał, chłopcy stawili się punktualnie, więc rzeczywiście wkrótce po 4 rano można było wyruszyć po przygodę.

I ja to tak zawsze odbierałem, stąd ten "sadysta". :)
_________________
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  



Reklama:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template forumix v 0.2 modified by Nasedo

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.

Zapoznaj się również z nasza Polityka Prywatnosci (z dn. 09.08.2019)

  
ROZUMIEM
Strona wygenerowana w 0,68 sekundy. Zapytań do SQL: 14