Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-13, 16:21:30 Anna Orzelska a Milady
Temat na marginesie innego, dotyczącego kobiecej urody i tego, jak mogły w rzeczywistości wyglądać bohaterki książek Nienackiego
Dawno, dawno temu w odległej bibliotece szkoły podstawowej w Z. znalazłam egzemplarz "PSiW". Bardzo spodobała mi się postać Milady, efekt spotęgowały ilustracje Szymona Kobylińskiego. Wtedy też przeczytałam o ideale urody wg p. Tomasza, czyli Annie Orzelskiej. Jakoś nie próbowałam znaleźć reprodukcji opisanego portretu, za to wyobrażałam ją sobie jako prawdziwą piękność, łączącą urodę z elegancją i delikatnością.
Wiele lat później, przy powtórce z "PSiW", przypomniałam sobie o Annie Orzelskiej i zerknęłam na obraz z Nieborowa. Jakież było moje rozczarowanie, gdy zobaczyłam ów ideał piękna Kompletnie nie widzę w niej lady Elisabeth. Zwłaszcza, że Nienacki wspomina o tym portrecie:
a nie np. tym:
Do tego Elka patrzy na Tomasza "błękitnymi oczami Anny Orzelskiej"
A postacie już całkiem mi się "rozjechały", gdy doczytałam, że Anna Orzelska była znana jako słynna skandalistka (na dworze Augusta II to było COŚ ) , łamiąca normy obyczajowe, chodząca dla wygody w męskich strojach i prowadząca dość wesoły tryb życia...
Jak się to wszystko ma do książkowej Milady? Czy w portrecie z Nieborowa rzeczywiście można dopatrywać się inspiracji dla Elki?
Myślę że na pewno nie chodziło o inspirację stylem życia
A jeśli chodzi o sam wygląd - no brzydka na pewno nie była, a de gustibus i tak dalej... ;) Może Tomaszowi (czyli de facto pewnie też Nienackiemu) akurat taki typ urody się podobał?
A może Nienackiemu, gdy pisał "Winnetou" i potrzebował jakiegoś obrazu dla unaocznienia samochodzikowego ideału urody, po prostu przypomniał się akurat ten (Nieborów w końcu, jak wiemy, znał). Dzisiaj w ciągu pół godziny można by przejrze w sieci kilkadziesiąt reprodukcji, a wtedy nie było tak prosto.
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-13, 17:26:14
irycki napisał/a:
A jeśli chodzi o sam wygląd - no brzydka na pewno nie była, a de gustibus i tak dalej... ;) Może Tomaszowi (czyli de facto pewnie też Nienackiemu) akurat taki typ urody się podobał?
Właśnie ten typ urody najbardziej mi zgrzyta - Nienacki opisuje w "PS" kilka(dziesiąt?) kobiet, które są według niego piękne. Właściwie żadna nie przypomina mi Anny Orzelskiej. Łącznie z Milady
Ostatnio zmieniony przez Garamon 2018-05-13, 17:28, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 37 razy Dołączyła: 08 Lip 2011 Posty: 2200 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-13, 19:55:17
Rólka napisał/a:
Chyba już Florentynie bliżej do tego ideału...
Nie wiem dlaczego, ale Anna Orzelska na tym pierwszym obrazie kojarzy mi się z Wszędobylską Hanną, która chyba nie jest nigdzie dokładniej opisana. Zamiast "damowatości" widzę dominujący charakter niczym czołg, który prze do celu miażdżąc wszystko po drodze Ale możliwe, że to moje osobiste spaczenie...
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-13, 23:10:59
Rólka napisał/a:
W trakcie lektury ZR, Wszędobylska Hanna kojarzyła mi się z Sienkiewiczowską Horpyną...
Mi z red. Haliną Miroszową. Ale o tym będzie gdzie i kiedy indziej.
Już gdzieś tu pewnie wspomniałem i to chyba nie raz, że jak byłem w 99' w Nieborowie, to znacznie więcej uwagi W Czerwonym Salonie poświęciłem perskiemu dywanowi i portretu Anusi O. w ogóle nie pamiętam. Nie wykluczam, że go tam wtedy, z tych czy innych powodów, nie było. Zapamiętałem globusy i połowieckie "baby kamienne", źle przez Mistrza potraktowane w ZHP, ale portretu - nie.
Pamiętam, że jej skąpo ubrana postać i niepodobna w ogóle do portretu pojawiał się w niemieckim (NRD) serialu według powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego "Świetność Saksonii i chwała Prus" ("Sachsen Glanz und Preussens Gloria"). Pojawiła się w śmiesznej scenie rozmów elektora saskiego i króla Polski Augusta II Mocnego z królem Prus Wilhelmem I. Anusia, jako się rzekło, skąpo ubrana, tańczyła i przewracała oczami do następcy tronu pruskiego, późniejszego Fryderyka II Wielkiego. Ten ogłupiał zupełnie na jej tle w sposób tak błyskawiczny i widoczny, że jego stary, nie bacząc na swą godność królewską, dobre maniery i obecność licznych dostojnych osób trzecich, zaczął synalka publicznie okładać lagą...
Zdaje się, że w powieści sama Milady zdradza wątpliwości co do swego podobieństwa do Anny Orzelskiej z nieborowskiego portretu.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-05-13, 23:19, w całości zmieniany 1 raz
bans [Usunięty]
Wysłany: 2018-05-14, 12:04:04
irycki napisał/a:
A może Nienackiemu, gdy pisał "Winnetou" i potrzebował jakiegoś obrazu dla unaocznienia samochodzikowego ideału urody, po prostu przypomniał się akurat ten (Nieborów w końcu, jak wiemy, znał). Dzisiaj w ciągu pół godziny można by przejrze w sieci kilkadziesiąt reprodukcji, a wtedy nie było tak prosto.
Pamiętajmy również że Nienacki był kabotynem i nie wgłębiał się w szczegóły, zależało mu często tylko na wywołaniu efektu "o rety, ależ Autor jest erudytą".
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-14, 15:48:39
bans napisał/a:
irycki napisał/a:
A może Nienackiemu, gdy pisał "Winnetou" i potrzebował jakiegoś obrazu dla unaocznienia samochodzikowego ideału urody, po prostu przypomniał się akurat ten (Nieborów w końcu, jak wiemy, znał). Dzisiaj w ciągu pół godziny można by przejrze w sieci kilkadziesiąt reprodukcji, a wtedy nie było tak prosto.
Pamiętajmy również że Nienacki był kabotynem i nie wgłębiał się w szczegóły, zależało mu często tylko na wywołaniu efektu "o rety, ależ Autor jest erudytą".
Zdecydowanie nie był kabotynem, choć był obciążony genetycznie w tym kierunku, bo przecież był Polakiem. A poza tym usiłowanie wywołania wrażenie, że autor jest w jakiejkolwiek dziedzinie erudytą, to nie jest kabotyństwo. Kabotyństwo to co innego.
A zarzut pozowania na erudytę również należy traktować z wielką ostrożnością. Według moich obserwacji charakterystyczną cechą takiej pozy jest nadmierne posługiwanie się fachową terminologią. Na przykład ja, gdy chcę wywołać wrażenie swej biegłości w medycynie, to zamiast powiedzieć, że sól fizjologiczną podano dożylnie, to nawijam, że podano parenteralnie, czy też zamiast powiedzieć, że facetowi założono stenty, to mówię, że wykonano angioplastykę naczyń wieńcowych...
ZN jest oszczędny w tego typu sformułowaniach. Czy jak opisuje "Portret lekarza"van Gogha to pisze np., że postać przedstawiona jest w pozycji en face, czy 3/4?. Nie. I w zasadzie tak jest wszędzie. Czy na przykład w traktacie o ikonach pisze coś więcej niż jest to potrzebne do zrozumienia akcji i wczucia się w klimat poszukiwań? Przecież nie mógł napisać o ikonach ze szkoły halickiej tylko tyle, że są że szkoły halickiej. Trzeba było zaserwować jakąś rudymentarną (po ludzku szczątkową) wiedzę o tym, bo inaczej nikt by nie uwierzył w powieść.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-05-14, 15:58, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2018-05-14, 18:46:46
Garamon napisał/a:
Bardzo spodobała mi się postać Milady, efekt spotęgowały ilustracje Szymona Kobylińskiego.
Znaczy, Kobyliński nakreślił jej portret? Zupełnie nie pamiętam. Mógłby ktoś go wstawić?
Zaś co do obrazu Pesne’a z Nieborowa, to przypuszczam, że pana Tomasza zachwyciła nie tylko uroda twarzy Anny, lecz również jej kobiecość - jest zadbana, starannie ufryzowana, wystrojona -; przeciwieństwo Karampuka. Włóż na nią krótką, letnią sukienkę, rozpuść jej włosy - wypisz wymaluj Elka z Solca.
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-05-15, 19:28:51
John Dee napisał/a:
Zaś co do obrazu Pesne’a z Nieborowa, to przypuszczam, że pana Tomasza zachwyciła nie tylko uroda twarzy Anny, lecz również jej kobiecość - jest zadbana, starannie ufryzowana, wystrojona -; przeciwieństwo Karampuka.
Tak jest.
Oto różnojęzyczne artykuły z Wiki o Annie O., w których są pewne różnice:
Nieborów 1966 rok, Listopad.
Musiałem napalić w piecach, przed przyjazdem uczestników jakiejś konferencji . Takie pomieszczenia nagrzewają dość długo . Nawet po dwu dniach grzania nie jest za gorąco . Na klęczkach dokładałem węgiel . Kątem oka zauważyłem ruch, w na prawo od okna . To jakiś mały pies. Skąd u diabła wziął się ten kundel w muzeum . Tu nie wolno wprowadzać psów!. Zacząłem go wabić , mus go złapać . Wtem otworzyły się drzwi od salonu . Stała w nich kobieta , pies podbiegł do niej . Jej wysoka postać w szerokiej ciemnej krynolinie bezszelestnie zaczęła sunąć po posadzce . Poznałem ją od razu , to Anna Orzelska. Jej portret wisi w czerwonym salonie. Znam tu każdą dziurę ,pracuje tu od 50 lat . Zerwałem się z klęczek , rzuciłem do schodów . Zbiegłem na dół. Tak ,to była ona , słyszałem że widywano zjawę już za czasów Radziwiłłów. Opowiadano że można ją spotkać na drugim piętrze , ja ujrzałem ja tylko ten jeden jedyny raz .
_________________ Tarasująca zazwyczaj chodnik hałaśliwa gromada
niechlujnie ubranych mężczyzn koło budki z piwem rozstąpiła się przede mną z ogromnym
szacunkiem. Mój avatar to licznik od Ferrari 410.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11310 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2020-10-08, 19:45:00
W uroczej książeczce Bogny Wernichowskiej i Macieja Kozłowskiego "Katalog duchów polskich" można przeczytać, oprócz tej historii, również opowieść o kardynale Radziejowskim, przedstawionym na wielkim portrecie wiszącym w bibliotece. Czasem słychać dźwięk dzwoneczka po który kardynał właśnie sięga na obrazie:
Właśnie z tej książki pochodzi legenda -opowieść . Zmieniłem tylko trochę sam tekst, żeby nikt się nie czepiał że to kopia .
_________________ Tarasująca zazwyczaj chodnik hałaśliwa gromada
niechlujnie ubranych mężczyzn koło budki z piwem rozstąpiła się przede mną z ogromnym
szacunkiem. Mój avatar to licznik od Ferrari 410.
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2020-10-13, 15:26:00
Cytat z książki Theodora Fontane "Ein Sommer in London"
Słyszałem o ludziach, którzy zakochali się w obrazach, i innych, co nie zaznali spokoju dopóki nie znaleźli pierwowzoru; jeden zmarł nawet ze zmartwienia, bo ta, którą kochał, już nie żyła.
(Ich habe von Leuten gelesen, die sich in Bilder verliebten, und von andren, die nicht eher ruhten, bis sie das Urbild gefunden hatten; ja, einer starb vor Gram, weil es eine Tote war, die er liebte.)
Czyli pan Tomasz aż tak strasznym dziwakiem wcale nie był.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.